Stefan Niesiołowski z ZCHN-u do Platformy Obywatelskiej; Ryszard Czarnecki z ZCHN-u do "Samoobrony", a następnie do Prawa i Sprawiedliwości; Danuta Hübner z SLD na listy wyborcze PO; Marian Krzaklewski - w to samo miejsce, tylko że z przeciwnej strony sceny politycznej. Na zarzut, iż zmienili poglądy - wszyscy odpowiedzą zapewne jednym głosem: - "że jedynie krowa ich nie zmienia". Ale oni są właśnie niestety dokładnie tacy sami, jak ta krowa... Ich najbardziej wewnętrzny, naczelny oraz kluczowy pogląd, nigdy nie ulega zmianie.
"Transfer", to słowo, które w polskiej polityce robi w ostatnich latach zawrotną karierę, niemal porównywalną, jak w dziedzinie piłki nożnej, czy wyścigów Formuły 1. Każdego polityka można, bowiem dzisiaj - analogicznie jak piłkarza, czy rajdowego kierowcę - bardzo łatwo kupić za pieniądze, premiowane miejsca na wyborczych listach, czy intratne rządowe stanowiska.
Jako pierwszy proceder uprawiania "polityki transferowej" rozpoczął Andrzej Celiński, przechodząc z postsolidarnościowej Unii Wolności do postkomunistycznej SLD. Później, jego śladem podążyły bezrefleksyjnie inne głośne nazwiska: Ryszard Czarnecki z ZCHN-u do "Samoobrony", a ostatecznie Prawa i Sprawiedliwości; Stefan Niasiołowski z ZCHN-u do Platformy Obywatelskiej; Andrzej Aumiller z Unii Pracy do "Samoobrony"; podobnie sztandarowe postacie, związane z dwoma największymi polskimi partiami: - Radek Sikorski z PiS-u do PO, a Zyta Gilowska dokładnie w przeciwnym kierunku, czyli z PO do PiS-u.
W ostatnim czasie - nawet roszczeniowy związkowiec Marian Krzaklewski, niestety bez większego powodzenia; a z drugiej strony lewicowa socjaldemokratka Danuta Hübner, już z o wiele lepszym rezultatem - zawitali na listy liberalnej Platformy Obywatelskiej.
Jeżeli w ramach "polityki transferowej", chrześcijańsko-narodowy fundamentalista - Stefan Niesiołowski, roszczeniowy związkowiec - Marian Krzaklewski, lewicowa socjaldemokratka - Danuta Hübner, mogli się stać liberałami, a z kolei urodzony w zachodniej Europie elegant - Richard Henry Czarnecki - zagorzałym obrońcą polskiej wsi, paradującym dumnie w biało-czerwonym krawacie, to z całą pewnością transferowe absurdy można kontynuować w nieskończoność, a przede wszystkim posunąć je jeszcze znacznie dalej.
Dlatego podpowiadam zupełnie życzliwie, aby w ferworzy prowadzonej "polityki transferowej" - Jerzego Urbana mianować rzecznikiem prasowym Prawa i Sprawiedliwości (od razu by się wizerunek medialny partii Kaczyńskich poprawił, a dziennikarze pisaliby na jej temat same utwory pochwalne oraz poematy liryczne), Janusza Palikota przyjąć w poczet Ligi Polskich Rodzin, a ten niewątpliwy ubytek w szeregach PO, zrekompensować transferem definitywnym Romana Giertycha.
Podobnie w sferze mediów, show-biznesu i publicystyki - proponuję (w wyobraźni), aby "ojciec dyrektor" Tadeusz Rydzyk został dyrektorem Radia ZET, Kuba Wojewódzki poprowadził w telewizji publicznej, popularny program "Warto rozmawiać" , a tymczasem Adam Michnik dla odmiany, w Radiu Maryja "rozmowy niedokończone". To by się dopiero w Toruniu telefony urywały, a "moherowe berety" popadły w nieosiągalny wcześniej zachwyt.
Na tych samych zasadach Sławomir Sierakowski mógłby zostać redaktorem naczelnym "Naszego Dziennika", Tomasz Sakiewicz "Gazety Wyborczej", a Tomasz Terlikowski - "Trybuny". Od razu by wzrosła poczytność wszystkich tych czasopism, co najmniej dziesięciokrotnie.
Politycy, którzy zmieniają polityczne barwy na zupełnie przeciwstawne kolory, odwołują się najczęściej do starego ludowego przysłowia i tłumaczą, "że jedynie krowa nie zmienia poglądów". Tyle tylko, iż oni sami, w swej istocie są dokładnie tacy, jak ta przysłowiowa krowa... Ich najbardziej wewnętrzny, naturalny, pierwotny oraz kluczowy pogląd, nigdy nie ulega zmianie.
Z krowy jest, jednak przynajmniej pożytek, gdyż daje mleko, które chętnie piją małe dzieci i z którego można wyprodukować różnego rodzaju potrzebne artykuły spożywcze; z Niesiołowskich; Czarneckich Palikotów i innych pożytek jest natomiast niestety raczej marny; o ile nie żaden. Dlatego niech politycy, takimi porównaniami, nie obrażają krowy...!
Nie łudźmy się w polskim życiu publicznym - nie chodzi wcale o idee, wizje, dogmaty, doktryny, czy wartości, lecz jedynie o kasę, zaszczyty i stanowiska.
Roman Mańka
napisz pierwszy komentarz