Aspiryna, lesiu, nowe otwarcie i milczenie owiec.
Kilka dni już minęło od czasu ogłoszenia raportu, Polska 2030, ostatnie dzieło Michała Boni,... Wielkie dzieło aspiracji i marzeń polskich "elit". Per aspera ad Astra? Chyba Państwo żarty sobie stroją. Jaka Astra?
Aspiryna napisała o nowym otwarciu, które jest już naprawdę konieczne. Tak, zgadzam się. A lesiu o fatalnych talentach prognostycznych Pana Rostowskiego, który chybioną prognozą finansową rozwala sens nawet tego raportu.
Otóż nieszczęściem bardziej dotkliwym od majaków Pana Rostowskiego, lęków Pana Boni, a także kolonialnej mentalności aktualnego establishmentu, dużo straszniejszym od najogromniejszego deficytu budżetowego jest kategoria wyobraźni politycznej. Chodzi o niską jakość tej wyobraźni, o jej nieodpowiedzialnie żałosny poziom.
Jakość polskiej przyszłości, mierzonej czasem życia naszych dzieci i wnuków naprawdę zależy tylko i wyłącznie od jakości naszej dzisiejszej wyobraźni geopolitycznej. Od sprawności naszej strategicznej myśli. Gdy polska geopolityka była na najwyższym światowym poziomie, Polska potrafiła wybić się na niepodległość. To były czasy Piłsudskiego, Dmowskiego i wielu innych, wcale nietuzinkowych asów polskiej myśli politycznej. Dzisiaj, sto lat później, gdy polska myśl geopolityczna nie istnieje, możemy tę niepodległość utracić. Taka jest prawdziwa wartość potrzebnego nam nowego otwarcia. Możemy przestać istnieć, tracąc swoją pamięć i tożsamość. Nie o granice tu chodzi, ani o wspólną walutę, albo Brukselę. Ale o to, kim jesteśmy.
Jakość naszego życia w bliższej i dalszej przyszłości ściśle zależy od jakości naszych wymagań. Wybór nędznych i pozornych celów strategicznych, zagwarantuje nam nędzną przyszłość.
I dlatego lesiu, gwiżdżę na to, co sobie Pan Rostowski kalkuluje, ile on miliardów niedo czy nadkalkulował. Lata mi to. Natomiast martwi mnie szalenie, że On, ten facet nie myśli o niczym innym. Brakuje mu wyobraźni, nawet na to, by zastanowić się nad krótkoterminowymi konsekwencjami tego, co zrobi teraz. Chce wydoić PKO BP z tegorocznego zysku i radośnie powiada, że "pozwolimy na dokapitalizowanie tego banku emisją akcji o wartości 5 miliardów złotych". Taak. Może mu się to nawet i uda, tyle że będzie to po raz ostatni. Bo następnym razem, może nawet w przyszłym roku, gdy sprzeda tych akcji za tę piątkę, to wtedy PKO BP będzie to już rosyjskim, albo egipskim bankiem, albo jeszcze innym, który oleje wszelkie prośby Pana Rostowskiego i wszystkich jego następców. Nawet już za rok, w którym według jego obrachunków kryzys ma być większy. Tyle, że wtedy, już nie będzie miał kogo obrabować. Jest to mentalność krawca, który, gdy chce się napić, sprzedaje ostatnią maszynę do szycia. Liberał, wolnorynkowiec, uczeń czarnoksiężnika. Wołek zbożowy.
Czeka na wyraźniejszy obraz tego, co jest i co będzie, aby się zgrabnie podporządkować, włączyć w nurt, aby dobrze się podczepić. To jest postawa tej kupy, która kiedyś przykleiła się do Batorego i krzyczała z dumą "płyniemy". A był to akurat Batorego rejs ostatni, na złom. Czy to pech? Nie.
To nie pech, to jest właśnie kwestia wyobraźni. Kompetencji. Dalekosiężnej, strategicznej myśli, której ani dudu. Wzięcia pod uwagę czegoś więcej, nie tylko "bilansowania się budżetu". Budżet nie bilansuje się tak sobie sam z siebie, deus ex machina.
No i wreszczie jest to także kwestia opowiedzialności. Której także ani dudu.
O jakości tej wyobraźni świadczy drastycznie alarmująca wypowiedź Donalda Tuska, opowiadającego zachwyconym dziennikarzom o potędze Raportu Polska 20030... Proszę nie poprawiać. Jedno zero mniej, jedno więcej. Co za różnica?
Pan Tusk wyobraża sobie polską jakość życia, polską przyszłość jako zadowolenie z dobrego jedzenia i popitki. Będziemy szczęśliwi, jak nie będziemy głodni oraz ewentualnie jak jeszcze będzie nam ciepło. Tu mi dobrze, tu mi ciepło, tu się będę rozmanażał. To jest ta jakość, taka klasa wyobraźni. Zero wymagań.
Ta jakość życia ma być, według Pana Premiera, wsparta aktywnością wiejskich boisk sportowych, które będą źródłem inspirującym polską jakość życia za lat dwadzieścia. Czemu boiska, a nie biblioteki?
A dziennikarze oczywiście pieją z zachwytu, jak ten nasz ukochany przywódca pięknie troszczy się o naszą przyszłość. Patrzcie, patrzcie On dba o naszą jakość życia. Nie zabraknie nam okruchów z pańskiego stołu. I to jest wasza wspólna wizja. Wasza mać.
* * *
- michael - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
10 komentarzy
1. A MY!!!!!!!
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/
2. Trzeba działać
3. Michaelu,
4. Tu mi dobrze, tu mi ciepło, tu się będę rozmanażał
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Michaelu!
6. reszta chowana jest skwapliwie, przez posłuszne gazety i teleizj
Kozucha kłamczucha
Niektórzy uważają, że jak schowają głowę w piasek to ich nie będzie widać, albo gdy kłamią to nigdy ich szachrajstwo nie ujrzy światła dziennego. To prawda, że niektórym się udaje, oczywiście w tym drugim przypadku – ale wszystko, jak wiadomo, do czasu.
Można by stwierdzić, że oto właśnie, po prawie dwóch latach panowania małoobywatelskiej platformy nareszcie zacznie się długo, przez wielu naszych rodaków, oczekiwany, okres „sprawdzam”. Będzie można skonfrontować, obiecanki z kampanii wyborczej, czy fajerwerki z expose, z rzeczywistością. Owszem, taki proces mógłby zaistnieć, pod jednym wszak warunkiem, gdyby media były w miarę obiektywne, a że tak nie jest, będą z tym prawdopodobnie niemałe kłopoty. Dwa lata to przecież już prehistoria, nikt szczegółów nie pamięta, a „nasi” pierwszoligowi publicyści zbyt blisko siedzą koryta z POprawnością polityczną i nie będą ryzykować dalszej kariery.
Rząd Donalda Tuska, rozzuchwalony „znakomitymi” notowaniami, jest ostatnio tak pewny siebie, że przestał się już przejmować drobnymi kłamstewkami, i to do tego stopnia, że nawet nie zachowuje pozorów, po prostu kłamie i kombinuje w biały dzień.
A oto kilka przykładów z ostatnich dni:
W rządowym pakiecie antykryzysowym, który trafił obecnie do Sejmu, w tajemniczych okolicznościach, zmieniono zapisy na temat zwolnienia z podatku bonów towarowych. Pomimo, iż sprawa została wcześniej wynegocjowana w komisji trójstronnej i podpisana przez związkowców, pracodawców i (nie?)rząd, ten ostatni pozwolił sobie na korektę, wzorując się na słynnych już „lub czasopisma”. I co? I nic.
Ostatnio, również, okazało się, że Donald Tusk prawdopodobnie nie poprze inicjatywy obywatelskiej, którą obiecał studentom UJ, wdrożyć w życie. Uczniowie i właśnie studenci mieli otrzymać 49% ulgi na przejazdy komunikacją publiczną.
Najgłośniejszą jednak sprawą, było majstrowanie senatorów PO przy ustawie medialnej. Wcześniej, w Sejmie, w wyniku porozumienia PO-PSL-SLD ustalono m.in., że w miejsce likwidowanego od 2010r. abonamentu radiowo-telewizyjnego, będzie co roczne finansowanie z budżetu państwa z gwarancją w wysokości 880 mln zł. Senat tymczasem, na rozkaz ministra – tego bez peselu, uchwalił, że kwota na media publiczne będzie ustalana każdego roku przez rząd. Wiadomo o co chodzi, jak będą niegrzeczni, dostaną mniej pieniędzy.
Donald Tusk spokojnie zwalił wszystko na kryzys i nawet się nie zająknął, że jeszcze kilkanaście tygodni temu zapewniał, że kwota finansowania mediów publicznych to ok. 880 mln zł, czyli tyle, ile uzyskano z abonamentu w 2007r. Ciekawe co na to PSL i SLD, bo co zrobi prezydent to wiadomo.
To tylko wierzchołek góry lodowej, reszta chowana jest skwapliwie, przez posłuszne Tuskowi gazety i telewizje, nie wspominając już o radiu „z”, głęboko pod dywan. I tak będzie do chwili, kiedy ich idol zostanie plezydentem a potem to już … żyć nie umierać.
ZS
http://www.kworum.com.pl/art2379,kozucha_klamczucha.html
a owce ? milczą, albo pobekują w chórku dyrygowanym z telewizora przez polskiego "kaszpirowskiego"
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. "...A nocnik czeka na naszą
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/
8. @Michael
9. Leszek Cisowy
10. Po to Cisowy