Prof. Nałęczowi o Białych Plamach i ranach zabliźnionych podłość (rekontra)

avatar użytkownika Maryla
"Kiedyś Ważyk tak do mnie powie­dział: „To Pan, jako stalinowiec, tego nie wiedział?! Panie Tadziu, czy Pan zwariował?!".
Tak mówił do mnie wódz stalinowców, który w sztuce łamał ludziom kości."
 
Panie profesorze. (LINK do wywiadu profesora Nałęcza)
Jestem mile zaskoczony niektórymi pańskimi słowami – ale po kolei: Po pierwsze – absolutnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem:
Nie, uważam, że mówienie dzisiaj o „białych plamach” jest albo nieuzasadnionym zwrotem publicystycznym, albo nadużyciem.”
Jest to taka oczywistość, że nie wymaga dowodu. Proszę pomyśleć jakiekolwiek nazwisko byłego  stalinowca i zajrzeć do wikipedii, która jest pierwszym źródłem wiedzy dla studentów i uczniów. Proszę wpisać Żółkiewskiego, Schaffa, Kotta,  Baumanna, Kołakowskiego, Baczka – piszę z głowy, nie wartościuję, nie porównuję, proszę  wpisać jakiekolwiek nazwisko stalinowca, który potem został gazetowym autorytetem moralnym i przeczytać (a właściwie zobaczyć) jakie połacie BIAŁYCH PLAM występują w ich życiorysach. Himalaje amnezji.
 
Pisze Pan: „Bo pojęcie to kojarzymy z czasami PRL, gdy zakłamywano historię. Inaczej, to kurtyna fałszu spuszczana nad fragmentem przeszłości. A dzisiaj żyjemy w wolnej, demokratycznej Polsce, wolność słowa jest ogromna”
 
Wolność słowa ogromna, tylko trudno znaleźć takich straceńców jak Zyzak i profesor Nowak. Korporacja historyków działa jak mafia historyczna. Łatwo można zwichnąć sobie karierę naukową.  

Pisze Pan – „- Przeczytałem książkę Zyzaka o Lechu Wałęsie starannie i muszę powiedzieć, że chciałbym mieć takich seminarzystów - tak pracowitych, dociekliwych, pełnych zaangażowania. Mam wiele uwag krytycznych do tej pracy, ale to przecież dopiero jego pierwsza poważna wprawka w karierze historyka. To bardzo dobra praca magisterska, ale bardzo licha praca naukowa.”
 
Szanowny Panie profesorze, praca Cenckiewicza i Gontarczyka również była „tak” licha – i do dzisiaj nie doczekaliśmy się krytycznej naukowej recenzji. Żaden historyk nie był w stanie znaleźć niczego czego mógłby się czepić. A może ma pan jakieś informacje, które nie przeciekły do obiegu publicznego?
Możemy spuścić litościwie zasłonę milczenia nad żenującymi artykułami Friszkego i Machcewicza, które nie trzymają standardów recenzji pracy naukowej – ale czy może się Pan podzielić informacją, że na jakimś warsztacie naukowym wre praca nad biografią Wałęsy?
Zarzuca pan Zyzakowi - „Na przykład przed zbyt emocjonalnym, zbyt subiektywnym stosunkiem autora do opisywanej postaci, czyli Lecha Wałęsy.”
Widać – sorki – że nie jest pan oczytany w historii najnowszej. A co pan sądzi o stosunku emocjonalnym Friszkego do historii najnowszej ? Zapewne zna pan druzgocącą recenzje profesora Strzembosza jego pracy o opozycji w Polsce. Cóż jemu zarzucał, pamięta Pan?
 
Andrzej Friszke:  „Profesor Tomasz Strzembosz w obszernym artykule po raz kolejny poddał miażdżącej krytyce moją książkę” I na te słowa profesor Tomasz Strzembosz o pracy Andrzeja Friszke (któremu zarzucał generalnie rzecz ujmując, tworzenie białych plam) – napisał.
„Na pewno ani nie chciałem, ani nie chcę ośmieszyć książki, a zwłaszcza jej Autora. Nie chcę także jej zlekceważyć. W mojej recenzji podkreślałem wyraźnie, że Andrzej Friszke w tym, co pisze jest kompetentny, że ma ogromną wiedzę źródłową i subtelność rozróżnień. Teksty moje dlatego są takie ostre, bo jestem i zaszokowany, i — przyznam to — oburzony, tak wybiórczym i niesprawiedliwym traktowa­niem różnych fragmentów polskiej niezgody na PRL, na komunizm i panu­jący system.”
 
I za poniższe słowa należy się panu plusik mały.
„Niemniej jednak nie zajmowalibyśmy się Zyzakiem, gdyby wybitni historycy, specjaliści od tego okresu, pisali biografie Lecha Wałęsy”
 
Jakoś ciężko wybitnym historykom przychodzi zmierzenie się z historią PRL, z biografiami. I spytam się – gdzie są naukowe opracowania życiorysów instalatorów komunizmu w Polsce? Czy historycy – nazwijmy rzecz po imieniu -  boją się?

I drugi plusik za słowa: „ Pisanie o żywych jest bowiem bardzo ryzykowne także z naukowego punktu widzenia. (…) Tyle, że jak już się przeszłość „odleży”, to tak naprawdę mało kogo interesuje.”
 
Otóż to, kogo będą obchodziły za dwadzieścia lat biografie puławian i natolińczyków? Inżynierów dusz? Chwali Pan pracę o Hollandzie, ale gdzie są monografie „Chamów i Żydów”. Kto napisze zbiorową biografię zgromadzonych na pogrzebie Hollanda? Gdzie są  biografie Jakuba Bermana i Romana Zambrowskiego i wielu innych stalinowców,  gdzie są w miarę popularne opracowania o KPP?

Pisze pan: „Nie wykształcił się więc rodzaj badacza, czy choćby pisarza, który rzetelnie działałby na styku historii i współczesności. Ale myślę, że z czasem, im dłużej cieszyć się będziemy niepodległością i wolnością, będzie się to zmieniało.”

Dwadzieścia lat to mało? Panie profesorze – litości.
 
Pisze pan - „Jestem za jak najswobodniejszą debatą historyczną. Nie uważam ze trzeba zaciągać jakieś kurtyny milczenia.”
 
Ale to jest teoria, a jak wygląda praktyka? Gdzie swobodna dyskusja o instalowaniu komunizmu w Polsce – ale personalnie, po nazwisku o instalatorach komunizmu.
Czytał Pan „Dzieje Polski” Paczkowskiego? Połacie białych plam – dopiero w latach sześćdziesiątych pojawia się garść nazwisk – wstyd !!!

Pisze pan: „Tak i uważam jej brak za wielki skandal i winą za to obarczam IPN. Nie przeszkadza mi książka Gontarczyka i Cenckiewicza - ciekawa, choć kontrowersyjna - ale źle, że IPN na 20-lecie wolności nie wydał popularnej biografii Wałęsy przetłumaczonej na angielski i inne języki. Wałęsa to nasza marka, znak firmowy.”
 
A gdzie są historycy od Kieresa – wymiotło ich?
 
Panie profesorze – w skład Rady Programowej półrocznika naukowego „Pamięć i Sprawiedliwość” wydawanego przez Biuro Edukacji Publicznej IPN wchodzą między innymi: prof. dr hab. Jerzy W. Borejsza, prof. dr hab. Czesław Brzoza, dr Andrzej Grajewski, prof. dr hab. Witold Kulesza, dr hab. Paweł Machcewicz, prof. dr hab. Andrzej Paczkowski.
Czy nie może pan do nich skierować swoich pretensji? Czy sądzi Pan, że prezes Kurtyka nie ucieszyłby się, gdyby zaproponowali pracę o Wałęsie?

Pisze Pan:
 „Prezes Kurtyka, zamiast pisać skandaliczny wstęp do książki Gontarczyka i Cenckiewicza, lepiej, by zajął się zorganizowaniem konkursu na taką popularną książkę o Wałęsie. „
Proszę ponownie przeczytać co napisałem powyżej. Cieszy mnie tak emocjonalne określenie – „skandaliczny wstęp” – doceniam otwartość i szczerość. Uważam, że wstęp Kurtyki jest doskonały.

Pisze pan: „ Jeśli bohater ma chwile załamania, słabości, to nawet lepiej. Bo potrafił się przekształcić z Kmicica w Babinicza i potem znów w Kmicica.”
 
Zaglądam do wikipedii – wpisuję nazwisko Woroszylskiego – jakiś czas temu czytałem krótki szkic na jego temat Darii Nałęcz – czepia się jego trzeciorzędnych grzeszków i dzieli włos na czworo i usprawiedliwia i wybiela. Wpisuję więc nazwisko Woroszylskiego (wie pan zapewne, że nieborak Kott zemdlał po jego wystąpieniu na zjeździe literatów)– wiec zaglądam do wikipedii i czytam …
Wiktor Woroszylski … – polski poeta, prozaik i tłumacz. Zaczynał jako autor poezji publicystyczno-agitacyjnej, ale po 1955 (ble, ble, ble – moje ble)  Zerwał z komunizmem po stłumieniu rewolucji węgierskiej 1956 roku, którą obserwował na własne oczy, przebywając wówczas w Budapeszcie.” I cisza, koniec o inżynierze dusz. Z czym zerwał ? Biała plama.
 
Jan Kott – „Po wojnie blisko związany z władzą komunistyczną …” i koniec.
Adam Ważyk – „W wydrukowanym w 1955 Poemacie dla dorosłych podjął próbę rozrachunku z epoką stalinizmu w Polsce … „
Z czym miał się rachować ? Z sobą? Z Ważykiem zwanym małym Żdanowem w środowisku?
Pryszczaty Konwicki – mój ulubieniec – na Czerskiej zwany sumieniem społeczeństwa -  proszę zajrzeć do wikipedii – o paszkwilu antyakowskim Rojsty ani słowa, ale wróćmy do Ważyka -  zacytuję słowa Konwickiego z jego „Pół wieku czyśćca … „
 
"Powiem Panu więcej: prowadziłem dziennik przeciwko Październikowi, który potem spaliłem. Buntowałem się przeciwko temu, że z dnia na dzień wszyscy „pieriekinulis". Patrzyli na mnie jak na frajera: „Ty wierzyłeś?!". Kiedyś Ważyk tak do mnie powie­dział: „To Pan, jako stalinowiec, tego nie wiedział?! Panie Tadziu, czy Pan zwariował?!". Tak mówił do mnie wódz stalinowców, który w sztuce łamał ludziom kości. Wobec tego poczułem się w obowiązku, aby to wszystko wziąć na siebie. Gdyby ktoś zadał sobie trud i przejrzał roczniki Nowej Kultury,to zorientowałby się, że wówczas, gdy wszyscy padli na kolana i bili głową pisząc o „Doktorze Faustusie", ja pisałem zjadliwe duperelki. Aż napisałem książkę, będącą próbą obrony stalinowca. Dopiero potem zacząłem się z tego wyzwalać."
 
Panie profesorze. Napisał Pan kilka mądrych zdań – dlatego mógłbym zacytować słowa Stefana Zółkiewskiego, który planował wielką czystkę w polonistyce – i przy niektórych nazwiskach był dopisek – przestawi się. Czy jest Pan w stanie obronić swoją tezę - .. uważam, że mówienie dzisiaj o „białych plamach” jest albo nieuzasadnionym zwrotem publicystycznym, albo nadużyciem.”
 
Na koniec cytat z Michnika o Konwickim – „To potworny facet. Drąży polską świadomość, zdziera bandaże, obnaża rany zabliźnione podłością – po czym kreuje bohaterów, krzepi ducha, buduje nadzieję”
i dalej
„Konwicki uparcie stawia Polakom lustro z lekka przekrzywione i chce, by w nim oglądali swój niezbyt apetyczny wizerunek”
 
Zanim zacznie się kreować bohaterów – patrz założenie Michnika  – trzeba drążyć świadomość komunistów, stalinowców, zdzierać maski, ujawniać zbrodnie, obnażać zakłamanie.
I to robi Instytut Pamięci Historycznej – gdyż nie należy zapominać o pełnej jego nazwie - Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu
 
PS. Tradycyjnie przepraszam za literówki i niejasności, ale kwestia braku czasu.
http://rekontra.salon24.pl/111779,prof-naleczowi-o-bialych-plamach-i-ranach-zabliznionych-podlosc
Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika hrabia Pim de Pim

1. >> Maryla

Dzięki za przedruk! Pozdrawiam -

hrabia Pim de Pim