Męczeństwo i krew jako fundament ( za Rymkiewiczem) (rosemann)

avatar użytkownika Maryla
Trzeba być Rymkiewiczem by nie bać się mówić mediom mainstreamowym tego, za co nawet my tutaj, sami siebie potrafimy obrzucać inwektywami, wyżywać od obsesjonatów lub obłąkańców. Nie siedzę w głowie pisarza i poety więc mogę mówić tylko o tych jego opiniach, które zgodzi się on upublicznić. I wówczas, choć ktoś może to uznać za przejaw megalomanii, jakbym słyszał siebie.
 
Nie wiem czy dobrze odczytuję intencje pisarza ale najłatwiej mi streścić ją parafrazą z objaśnieniem.Wolność krzyżami się mierzy zdaje się mówić Rymkiewicz ale od razy trzeba zaznaczyć, że na tym odniesienie do hekatomby na krwawej górze się kończy. Bo akurat jemu nie chodzi o wywalczone zaszczytnie krzyże na wojennych cmentarzach ani na mundurowych kurtkach. Raczej o te na stokach Cytadeli albo bezimienne pod cmentarnymi murami.
 
Kiedy Rymkiewicz twierdzi, żeDla naszego samopoczucia byłoby lepiej, gdyby w stanie wojennym rzucono parę bomb i spalono jakiśkomitet. Późniejsze wyrokiśmierci stałyby się pomnikami narodowej chwały to trudno mi się z nim nie zgodzić. I właściwie chciałbym znaleźć kogoś, kto najpierw się przebije przez miliony wersów omagdalenkowej zdradzie, o kreowaniuludzi honoru izdradzie elit a później powie, że Rymkiewicz bajdurzy.
 
Rymkiewicz nie bajdurzy lecz ma rację. Choć z upodobaniem lokuje ją w tej w połowie pustej części szklanki. Ale jego diagnozy budzą pokusę niespełnioną i tęsknotę jałową za możliwością sprawdzenia, jak by było gdyby ... Czy istotnie Okrzejowie i Trauguttowie wojny polsko- jaruzelskiej mogliby swą ofiarą uczynić coś, czego nie sprawiły ofiaryWujka czy Lubina?
 
Rymkiewicz to człowiek dociekliwy. Prędzej on niż ja sprawdzi, czy w czyjejkolwiek pamięci zdołało zapisać się jakieś nazwisko spośród ofiar masakry na Placu Zamkowym w roku pańskim 1861. Zwłaszcza po tym, jak już mięliśmy w głowach ofiarę Padlewskich i Sierakowskich straconych po walce. Faktem, który Rymkiewiczowi nie umyka, jest, że jako naród, by bić się musimy być najpierw solidnie zbici. I pewnie z tego bierze się nasza skłonność do traktowania przelanej krwi jako fundamentu najtrwalszego a ofiarśmiertelnych jak budulca najsolidniejszego. Ale nasza duma narodowa woli jednak od ofiar niewinnych i bezbronnych głowy dumnie kładzione na szafocie.
 
Być może wtedy, w 1989 faktycznie trudniej byłoby zawierać kompromisy gdyby w Magdalence nowe elity musiały zasiąść do stołu ze starymi elitami gdyby tamte na sumieniu miały, miast anonimów o nazwiskach, powiedzmy, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, jakichś konkretnych przyjaciół, znajomych czy krewnych tych z drugiej strony stołu. Bo jakoś tak łatwo przejść do porządku nadkonieczną ofiarą krwi gdy ponosi ją ktoś, kogo poznamy z imienia dopiero przez tę właśnie ofiarę. Inaczej byłoby zaś gdyby trzeba było żyć zeświadomością, że w walce padli nasi braci i towarzysze broni. Wtedy ze swej, zwanej częstorozsądnym konsensusem uległości trzeba by się było wytłumaczyć już nie przed całym, a przez to nie mającym konkretnej twarzy i w zasadzie anonimowym, narodem a przed konkretną matka, żoną, córką, która wcześniej, przez latakonspiry z uśmiechem parzyła kawę czy herbatę, otwierała drzwi po naszym dzwonku a czasem nawet włączała się w burzliwe dyskusje. Na jej rozpaczliwe pytanieczemu nic nie robisz by znaleźć morderców i inspiratorów tejśmierci trudno byłoby wykręcić się opowiastką o wyższej konieczności.
 
Rymkiewicz za elitami nie przepada chyba głownie z tego powodu, że maja one skłonność do posługiwania się wygodnymi modelami teoretycznymi. Że nawet przy swojej społecznej genezie to, co zaczęli w 1989 roku woleli robić w oparciu o poglądy i teorie chłopaków od Fulbrighta niż o jakąś bezpośrednią diagnozę potrzeb społeczeństwa. Może to oni maja słuszność w tej swojej bezdusznej pragmatyce ale niech to odważnie przyznają. Niech powiedzą wprostw zasadzie mamy w dupie demokrację za wyjątkiem tych momentów, kiedy jest ona nam potrzebna jako wytrych. Rymkiewicz mówi to oczywiście trochę inaczej:Elity III RP żyły i żyją w przekonaniu, że wszystko wiedzą najlepiej. Czy w latach 90. te postkomunistyczne elity zapytały pracowników PGR-ów, jak zmienić ich los, jak zmienić Polskę? Czy zapytały robotników, jaki ma być los fabryk? Dzisiaj też nas o nic nie pytają. Sądzę, że teraz największymi wrogami wolności są liberałowie. Chcą nas przymusić do czegoś, co nazywają postępem i tolerancją, do respektowania zachowań, które uważają za europejskie, a więc jedynie słuszne. Słabo znają historię Polski i nie wiedzą, że wolnych Polaków nie da się do niczego przymusić.
Ciekawe jak Rymkiewicz wytłumaczy to, że owa mentalna opresyjność państwa zawłaszczonego przez wątpliwej jakości elity, uwiera jego, mnie, jeszcze kilka osób a wcale nie przeszkadza większości. Wszak jest, jak jest bo jakieś przyzwolenie na to owiliberalni zarozumialcy otrzymali.
 
Wiem, że sukces w polityce bardziej, niż na czymkolwiek opiera się na kłamstwie i zobojętnieniu. Wczorajszy krzyk z ołtarzy dowodzi jak dalece widać skutki owejświadomej manipulacji myślą i wolą obywateli. Kiedyś budowano dla przyszłości. Teraz bez wahania ową przyszłość już dziś rozwala się w imię sukcesu i interesu doraźnego, w imię potrzeby chwili. Przerażony patrzę jak z politycznej dysputy, politycznego sporu, robi się befsztyk tatarski. I robi się to z całaświadomością tego, że takie działanie musi pociągnąć skutki. Tylko chyba brak wyobraźni by je sobie jakoś sensownie wizualizować. Nie jest więc ważne co będzie jutro.
 
Co te ostatnie uwagi mają wspólnego z Rymkiewiczem i jego wizją kosztownego fundamentu? Może ocierają się tylko o jego myśl ale nie bez oczywistego wniosku. W polityce, w braniu odpowiedzialności za innych, w przyjmowaniu za ową większa odpowiedzialność pozycji uprzywilejowanej nie powinno zabraknąć bardzo istotnego elementu.świadomości i tego rodzaju odpowiedzialności, którą za podejmowane decyzję się ponosi. I nie mam tu na myśli rozwiązania dla politycznej hołoty najwygodniejszego-odpowiedzialności przed historią. To przecież tak naprawdę żadna kara. Przede wszystkim mam pewność, że o większości z rządzących przez owe 20 lat nikt w przyszłości nie zechce napisać choćby linijki. A nawet jeśli ta linijka powstanie. Jak by nie była krytyczna to dotknie co najwyżej dzieci i wnuki indywiduum któremu zostanie poświecona. A ono, owo indywiduum, nawet gdy mogło się wówczas przejąć to czy się przejmie? A czemu ma się przejąć jakąś późniejszą oceną skoro teraz nie wstydzi się czynić tego, co ową ocenę zainspiruje?
 
Bycie bezkarnym to pokusa straszna. O ile Rymkiewiczowi w genezie III RP brak martwych bohaterów walki o wolność to mnie chyba bardziej (pisałem już o tym nie raz jeden) zabitych pokonanych. Chyba bardziej niż etos krwawej walki o wolność przydatny jest jednak etos bezwzględnej sprawiedliwości. Bezwzględnej zarówno w rozumieniu jej nieuchronności jak i koniecznego i najbardziej do prostych ludzi przemawiającego okrucieństwa. Krew nie tylko podkreślić może wagę poniesionej szlachetnej ofiary ale i ciężar popełnionych grzechów. Krew taka byłaby też przed oczami tych wszystkich, którzy po niej mieliby pokusę, by czynić w imieniu narodu cokolwiek przeciwko narodowi. Jeśli czuliby się silni i nieomylni to ich wola ale tylko zeświadomością, że ów naród umie nie tylko klaskać i nosić na rekach ale i kąsać oraz prowadzać na szafot.
 
Zgadzając się z Rymkiewiczem w tym, że kilka spalonych komitetów i bomb rzuconych przeciw władzy a po nich kilka głów straconych pewnie inaczej, lepiej by nam Polskę zbudowało, myślę, że równie potrzebnych by było kilka głów jako rekompensata za tamte.
 
* Wytłuszczenia za: http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/newsweek_polska/rymkiewicz--meczenstwo-krzepi,40245,1
http://rosemann.salon24.pl/110325,meczenstwo-i-krew-jako-fundament-za-rymkiewiczem
Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika triarius

1. super tekst!

!


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów