Pytania z głupia frant

avatar użytkownika stagaz1
Od czasu gdy w grudniu ubiegłego roku zostałem sponiewierany przez pojazd mechaniczny marki Fiat, nadaję się tylko do wykonywania najprostszych czynności, jak zmywanie naczyń lub ujadanie na blogu. Oczywiście chodzi o ujadanie zjadliwe, bo jestem blogerem prawicowym. „Prawicowy czyli zjadliwy” to był nadtytuł do wywiadu z blogerem Wojciechem Sadurskim w wyborczej.pl. Ta rozmowa była już komentowana, chyba przez FYM-a, ale mnie zachwyciły dwie kwestie, którym gazeta nadała przesłanie uniwersalne – pierwsza to ów nadtytuł, który idealnie wręcz oddaje pewną technikę manipulacyjną. W całym wywiadzie nie pada termin „zjadliwy”, prof. Sadurski wspomina jedynie o wyrazistości i kategoryczności sądów, z którą według niego być może jest związana prawicowość. I tyle. A nadtytuł jak byk – prawicowy czyli zjadliwy. Ktoś mało zainteresowany tematem przeczyta tę frazę, wkliknie się do tekstu, zobaczy że Sadurski z Miładą Jędrysik przynudzają o blogowaniu i pójdzie sobie w siną dal internetową, a w pamięci pozostanie mu, że prof. Sadurski, autorytet(bez ironii !) filozofii prawa i publicysta, uważa, że prawicowość jest tożsama ze zjadliwością. Tak hartuje się opinię publiczną w wyborczej.pl. Ale jeszcze cudniejsze jest pytanie pani Jędrysik do profesora, tak zwane pytanie z głupia frant : „W krajach autorytarnych anonimowość chroni przed prześladowaniami, ale jaki ma sens w demokracjach ?Gdybym nie był zjadliwy, mógłbym oczywiście uznać to za prowokację intelektualną, która ma skłonić Sadurskiego do odpowiedzi z najgłębszych czeluści jego intelektu, tak głęboko przemyślanej odpowiedzi, żeby poczuli się nią usatysfakcjonowani fani wyborczej.pl. Jednakowoż jestem prawicowym blogerem i zaraz nasunęły mi się inne pytania z głupia frant. Po co w takim razie w demokracjach gwarantuje się tajność, czyli w gruncie rzeczy, anonimowość oddania głosu w wyborach ? Po co dziennikarze z Liberation, Spiegla, Rzeczpospolitej, Corierre de la Sera, FAZ oraz innych tytułów z demokracji starszych od naszej, fatygowali się ostatnio do Hamburga uchwalać jakąś głupią kartę na rzecz wolności prasy ? Jaki ma sens stwierdzenie niejakiego Hansa Jorgesa ze Sterna, że „chce aby karta stała się dokumentem, który będzie respektowany w całej Unii Europejskiej”, skoro powszechnie wiadomo, że w Unii nie ma krajów autorytarnych i panuje wolność słowa ? Dlaczego dziennikarze tak często powołują się na anonimowe źródła i nie chcą ich ujawniać, skoro według pani Miłady źródła te nie mają się w demokracjach czego obawiać ? Jakich prześladowań i z czyjej ręki bał się pewien redaktor, gdy w GW pisał pod pseudonimem Zagozda ? No i w ogóle, o co im wszystkim chodzi, jeśli to takie proste ?

napisz pierwszy komentarz