Historia Adama i Wojtka

avatar użytkownika FreeYourMind

Po tych wszystkich narzekaniach na tegoroczne matury, mam nadzieję, że przyszłoroczne tematy „egzaminów dojrzałości” będą dotyczyć myśli A. Michnika, który wstrzymał Słońce, a ruszył Ziemię, a więc, że będą mieć należyty stopień trudności. I bardzo proszę z szacunkiem, bo się może skończyć źle – wychodzą bowiem Dzieła Zebrane lub też Dzieła Wszystkie szarej eminencji III RP. Nareszcie będzie czym zapełnić tę pustą półkę nad telewizorem; tak więc, ludzie, te szklane ryby czy kryształy pościągajcie z tych wyróżnionych miejsc w living roomach, bo za chwilę będzie co postawić, żeby pokazać gościom z prowincji czy zagranicy. My nie chamy i Michnika kochamy :) Ja wprawdzie już odczuwam bojaźń i drżenie, czy np. zebrane są też (pośród dzieł) Mowy Michnika, zwłaszcza Mowy Sejmowe z 1989 r., jak choćby o tym, że „nie będzie walczył bronią nienawiści”, ale nawet jeśliby nie były, to zawsze można dodrukować suplement. W skrytości ducha liczę, że w następnej edycji będą też Kazania Jana Turnaua, albo przynajmniej Dzienniki Gwiazdowe Jacka Żakowskiego, który orbituje już od czasów, gdy opuścił słynny tygodnik ZHP „na przełaj”, no ale mamy czasy przełomu, więc przełomowe dzieła na pewno zostaną i zebrane, i opublikowane. No bo kogo jeszcze można by wydać, że tak powiem, po całości? Kto w ogóle nadaje się do takiej retrospektywy? J. Paradowska? D. Passent? A może bierny, mierny, ale wierny SB przez wiele lat, L. Żuliński? No bo przecież nie L. Walesa, który, jak wiemy wybiera się na tegoroczny festiwal Owsiaka, tzn. polski Woodstock, a który książek wydał bardzo wiele, choć ostatniego słowa, jak mniemać można, jeszcze nie powiedział.

Nareszcie, nareszcie dzieła wybrane Michnika. Nie mogę się nacieszyć. Chciałoby się wprawdzie wiedzieć, kto, tzn. który człowiek honoru, wyboru dokonywał i wedle jakich kryteriów, ale nie bądźmy małostkowi. Przed dobrymi paroma laty w kabarecie Olgi Lipińskiej śpiewano wesołą piosenkę „Ciesz się z tego co masz”, więc i my cieszmy się, że w końcu dzieła będą, a nie wybrzydzajmy, że braknie jakichś ineditów. Ba, czy uwzględnione są wykłady Michnika? A manuskrypty? Co z manuskryptami? Nie wierzę, że mistrz wieczorami nie spisuje, tfu, nie protokołuje po prostu swoich obserwacji jak rasowy filozof polityki, a przecież każde słowo szarej eminencji „droższe pieniądza”, jak mawiał Pawlak w „Samych swoich”.

Poza tym przydałoby się, by te dzieła były lekturą obowiązkową w szkołach średnich (choć i w gimnazjach można by zacząć pierwsze analizy wieszcza III RP) i by wysłano je do każdej gminy w ramach jakiegoś rządowego programu wspierania kultury wiejskiej (ale też i miejskiej, oczywiście). Mam nadzieję, że wydawca zadbał też o edycję w miękkiej oprawie, kieszonkową choćby dla podróżnych tłukących się polskimi pociągami oraz edycję audio (dla kierowców tkwiących nie tylko w warszawskich korkach). Myślę, że do czytania dzieł Michnika należałoby zebrać rozmaite głosy – od J. Żakowskiego po K. Kutza. Nie zaszkodziłoby gdyby choć parę akapitów przeczytał Czesław K. oraz Wojciech J. stojący już nad grobem, ale i całkiem nieźle trzymający się Jerzy U., z drugiej strony nie wyobrażam sobie, by poczytać nie mogłoby też młodsze pokolenie, jak choćby wiecznie młody dr Olejniczak (w którym rozkochał się na nowo tygodnik „Wprost”, a za nim wiele pań w wieku balzakowskim), ponieważ pokazałoby to jak na 20 rocznicę „obalenia komunizmu” wszystkie stany i opcje jednoczą się wokół wspólnej sprawy. Nie wiem zresztą, dlaczego po dziś dzień nie ma jakiejś monograficznej strony internetowej o Adamie, pierwszym człowieku III RP. Podejrzewam, że wyłącznie z tego powodu, że materiałów biograficznych i tekstów natchnionych jest tak wiele, iż nie sposób ich zebrać w jednym miejscu.

No dobrze, bo rozgadałem się o wielkich tego świata, a pominąłem maluczkich. Na szczęście jest Ministerstwo Prawdy, które nikogo nie pomija, przyglądając się losom jednostek. Kogóż to ministrowie ostatnio wypatrzyli? Ano człowieka, który dla III RP wykonuje pozytywistyczną, ekologiczną pracę polegającą na zbieraniu złomu. Nieraz wprawdzie widzimy na ulicach naszych miast czy miasteczek jakieś auta z żelastwem lub przygarbionych osobników pchających wózek z rupieciami, ale Ministerstwu Prawdy nie chodzi o takich pospolitych złomiarzy, ale o wyjątkowego. Tenże złomiarz wszak pokazany jest na zdjęciu z dość niewyraźnym wyrazem twarzy, z nieco przymrużonymi oczami, jakby blask III RP go zniechęcał i opisany jest tak: „od 1978 r. pracownik pionu politycznego KC PZPR. W latach 1983-89 przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników PZPR. W 1990 współzałożyciel SdRP, dziś w Partii Demokratycznej i biznesie. Handluje złomem.” No i właśnie po takim opisie człowiekowi od razu jakoś tak smętniej się robi, bo jakże to tak z KC do złomu? Pomyśleć by można, że kogoś pominięto przy uwłaszczaniu nomenklatury, co byłoby przykładem wołającym o pomstę do nieba w przeddzień święta 4 czerwca, czyli święta „konstytucji okrągłego stołu”. Jeszcze na dodatek wywiad z biedakiem nosi tytuł „Sprzątam po ustroju”. Na szczęście jednak dowiadujemy się z rozmowy:

„Zarobiłem np. na złomowanych łodziach podwodnych. Na jednej z nich pływał młody Leszek Miller.

To były "radzieckie pokojowe łodzie podwodne". Od niepokojowych różniły się tym, że ładowano na nie 24 torpedy, a na tamte 12. W założeniach operacyjnych miały atakować Danię.

Pociąłem takie dwie łodzie, kilka trawlerów, ścigaczy, kilkaset dział. Samolotów też pociąłem od cholery.

Mój sukces polega na tym, że coś przestaje istnieć. Normalnie facet ma sukces, bo dom zbudował. A ja mówię: tu był wielki okręt, a teraz nie ma nic. Sprzątam po tamtym ustroju, który współtworzyłem. ”


No to kamień nam spada z serca, bo przecież złomowanie podwodnych okrętów sowieckich czy „samolotów od cholery”, to jest prawdziwe sprzątanie po ustroju, które wymaga odpowiedzialnych ludzi, a tych nie znajdziemy nigdzie, jak tylko w KC. Nie wiem nawet, czy ktokolwiek z tzw. dysydentów by się nadawał do takiego cięcia wojskowego sprzętu na żyletki, nic dziwnego zatem, że „dysydentów” ulokowano w trakcie „transformacji” innych byznesach. W ten sposób jednak już wiemy, że nie tylko nic ani nikt w przyrodzie III RP nie ginie, ale też i to, iż nad procesami przemiany materii czuwają właściwi ludzie z właściwym zapleczem ideowym. Tym niemniej u początków tejże RP, czyli w chwili „obalania komunizmu” nie było lekko:

„W marcu 1990 roku pod gmach KC przyszły grupki młodzieży z Uniwersytetu Warszawskiego. 30-50 osób. Zaczęły żądać, by "komuna" opuściła budynek. Zamknęliśmy drzwi wejściowe, skryliśmy się na pierwszym piętrze.

Gmachu nie chronił już BOR, tylko ochotnicy - emeryci. Posypały się kamienie, tłukły szyby. Kwaśniewskiego wtedy nie było, Miller zaczął dzwonić z jedynego telefonu rządowego, jaki nam został, do Komendy Śródmieście. Mówił, że nas atakują bandy chuliganów, prosił o pomoc. Usłyszał: "Radźcie sobie sami".”


No masz. Bandy chuliganów z UW splądrowały budynek KC, a policja się śmiała. Dzięki Bogu jednak, później te krwawe prześladowania PZPR powstrzymało Ministerstwo Prawdy z dzielnym królem Adamem I na czele. Nie powiedzieliśmy jednak, jakże to nasz złomiarz trafił do KC.

„Stefan Opara, mój kolega po studiach doktoranckich w Moskwie, był wtedy w KC inspektorem. Powiedział: "Wojtek, są u nas wolne etaty". No i mnie przyjęli. Z dnia na dzień zostałem inspektorem. Znaczący awans finansowy i socjalny.”

I czy komuś jeszcze trzeba przypominać o dobrodziejstwach ludowej demokracji? Dzwoni kolega, mówi o wolnych etatach, no i Wojtka tego czy owego przyjmują. A warunki pracy? Panie dzieju, lepszych nie sposób sobie wyobrazić:

„Komitet Centralny był enklawą, w której obowiązywały zasady wypisane na PZPR-owskich sztandarach. Panowała mieszczańska moralność. Jak jakiś kierownik wydziału baraszkował z sekretarką na biurku i zapomnieli zamknąć drzwi, to zostali wyrzuceni na zbity pysk. Sekretarka to była naprawdę sekretarka, a nie faworyta.

Towarzyszu, towarzyszko mówiło się i do I sekretarza, i do sprzątaczki. W kolejce do stołówki sprawiedliwie stali obok siebie kierownik wydziału, co wtedy oznaczało etat i pozycję ministra, i konserwator wind. Na wczasach partyjnych sąsiadowałem z rodziną kierowcy czy magazyniera. Były przestrzegane przepisy urlopowe, zdrowotne, odżywiania. Wszystko uregulowane. Czułem się komfortowo, bo nikt ze mną nie spiskował ani ja z nikim nie spiskowałem - o tak, po prostu sobie pracowałem.”


Tak to windziarz i „kierownik wydziału” w jednym stali domu partii. I po prostu sobie pracowali. Jednakże w arkana pracy w KC nie będziemy tu wchodzić, bo i tak czekamy na moment, w którym w tym życiorysie Wojtka złomiarza pojawi się na horyzoncie Adam – pierwszy człowiek III RP:

„nie uważałem, że to jest opozycja, nie traktowałem ich poważnie. Teraz wiem, że zasługi Wałęsy, Mazowieckiego, Michnika, Kuronia, Lityńskiego były ogromne. Ale wtedy miałem ich za "bożych szaleńców". Kto o zdrowym rozumie mierzy się z ustrojem, który nie może upaść, bo jest podtrzymywany przez ZSRR - myślałem. Zamiast się na ten system obrażać, trzeba się w nim jakoś urządzić lub zmieniać go od góry. I lepiej być wśród sterników, tych, którzy dyktują tempo, niż tych, którzy muszą machać wiosłami.”

To mi się podoba wersja dla historyków III RP. Z jednej strony Wojtkowa wizja Adama jest zgodna z historiografią peerelu „niepoważna opozycja”, z drugiej zaś, z wersją Ministerstwa Prawdy - „boży szaleńcy” o ogromnych zasługach. Na tle tychże olbrzymów Jan Paweł II dość blado wypada:


„Nie wyznawałem żadnego kultu Wojtyły. Owszem, uważałem, że jest to człowiek wybitny. Ale traktowałem jego awans na papieża jak awans dyrektora wielkiego przedsiębiorstwa. Miał kwalifikacje, więc w swojej strukturze daleko zaszedł.
Jednak gdy obserwowałem w 1979 roku ten pochód ludzi, to - pamiętam jak dziś - pomyślałem, że na naszych oczach wyrasta potężna, alternatywna siła. Która może nam nie zagraża, ale jest konkurencją dla monopolu partii. Bo ta partia szczyciła się, że tylko ona potrafi mobilizować masy. Po to były przecież te wielkie pochody 1-majowe. A tu proszę - jeszcze większa mobilizacja, i to dobrowolna.”


Potem zaś, jak już wiemy, dokonało się „obalenie komunizmu”:

„Oddaliśmy przecież władzę pokojowo. Liczyliśmy raczej na wyrozumiałość. I tak się zachowało wobec nas środowisko późniejszej Unii Wolności. Nikt nie pomyślał, że wypłynąć mogą jakieś Kaczory. Gdyby o takim wariancie wiedziano - nie byłoby oddania władzy. Wielu z nas - w tej ostatniej fazie ustroju - modliło się o radykałów w obozie "S". Mówiono: "Jak się pojawią awanturnicy, to ten oferma Jaruzelski wreszcie się przestraszy, wyciągnie jakiegoś generała Pożogę, a ten przywróci porządek".

A tu - na złość - Kościół, Wałęsa, Geremek cały czas mówili o kompromisie. Wciągnęli generała w tę zabójczą dla nas grę.”


Z tą zabójczością to chyba odrobina przesady, bo przejście od systemu kartkowego w „bufecie KC PZPR” do cięcia niszczycieli rakietowych nie jest chyba aż tak ciężką dolą, a już na pewno za poprzedniego ustroju koło fortuny aż tak by się nie potoczyło, no chyba, że Wojtek byłby w KC KPZS, ale przecież i tam się skromniej żyło niż teraz na szczytach władzy w Rosji. Oczywiście, gdyby Wojtek starał się bardziej, to może zaszedłby tak daleko, jak Adam i jego dzieła wybrane wydawałaby dziś jakaś oficyna. No ale nie nosiło się teczki, trzeba dzisiaj nieść woreczki.

http://wyborcza.pl/1,76842,6560513.html
http://wyborcza.pl/1,75480,6558255,Sprzatam_po_ustroju.html

3 komentarze

avatar użytkownika Przemo

1. FYM

Świetny tekst, a i uśmiałem się trochę. Wydanie dzieł zebranych Michnika, i jemu podobnych, winno zostać sfinansowane z budżetu państwa, a posiadanie przez obywateli - obowiązkowe. W szkołach należy wprowadzić nowy przedmiot nauczania - znajomość dzieł zebranych.

Pozdr.
-------------------
GW nie kupuję.
TVN nie oglądam.
TOK FM nie słucham.
Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.

avatar użytkownika FreeYourMind

2. Przemo

a na akademiach szkolnych melodeklamacje co ciekawszych fragmentów, pozdr
avatar użytkownika Errata

3. FYM

"Nareszcie, nareszcie dzieła wybrane Michnika." To idzie młodość,szeroką ulicą Marszałkowską z książką Michnika pod pachą...akurat na wiosnę co za radość musi panować w domach, a jaka mądrość.A propos mądrość, pewnie narodzą się tak mądrzy, nowi obywatele jak sam Adaś Michnik.Tyle radości nas czeka nie widziałeś tego jeszcze... Ciekawe dlaczego TVP nie wyemituje w najlepszym czasie filmu gdzie Kiszczak w podziemiach "klubu fitness" maltretował miłością Michnika???

Errata