Mity na temat dorobku pookrągłostołowej Polski

avatar użytkownika chinaski
Elity III RP przy każdej możliwej okazji szczycą się dorobkiem pookrągłostołowej Polski. Nic dziwnego, to był czas ich panowania; swoje się chwali. Słyszymy wciąż te same slogany: wejście do NATO, Unii Europejskiej, boom edukacyjny. Trzy nieliczne, główne sukcesy. Mówią nam: "Nie wszystko się udało, ale i tak jest całkiem dobrze". Czy na pewno? Trudno jednoznacznie uznać wspomniane wydarzenia za coś wybitnego; wszak praktycznie wszystkie kraje Europy Środkowo-Wschodniej, dawne satelity ZSRR, spotkał ten sam zaszczyt. Naszą akcesję do NATO i Unii traktuję raczej jako normalną konsekwencję rozmontowania żelaznej kurtyny. Wszelkie podniety, zawłaszcza osób będących głównymi beneficjentami rozszerzenia są mocno podejrzane. Unia (ale i NATO) miała stanowić większą gwarancję dla zabezpieczenia najważniejszych polskich interesów. Chodziło o solidaryzm w stosunkach z Moskwą (tzw. wspólna polityka zagraniczna), oraz przyjazne relacje z Niemcami. Skutecznego solidaryzmu Wspólnot dziś nie ma, także stosunki Warszawy z Berlinem pozostawiają wiele do życzenia. Trwałe skutki akcesji do struktur europejskich są inne, niestety niewiele mają one wspólnego z polską racją stanu. Choćby kuriozalne decyzje strasburskiego Trybunał w zakresie lustracji, blokada budowy obwodnicy dla Augustowa, wreszcie unijne przepisy powodujące de facto bankructwo polskich stoczni. Przykładów jest znacznie więcej. Inna sprawa, że nasze rządy (tyczy się to zwłaszcza rządu Tuska) niewiele robiły, by dbać o polskie interesy. Ale o tym się nie mówi z wielu względów. Zasługujemy na uczciwą ocenę 20 lat wolnej, demokratycznej Polski. Chciałbym, by zamiast cynicznych laurek pod adresem Lecha Wałęsy i 'bojowników' spod Czerskiej, pojawiły się merytoryczne głosy krytyczne. Ich celem nie może być pusta kpina z kogokolwiek, odbieranie zasług, sianie fermentu. Chodzi o niezbędny bilans otwarcia. Bilans bez którego trudno stworzyć realną polityczną wizję/plan odnośnie przyszłych losów Rzeczpospolitej. Tak myślałem jeszcze w 2007 r. Dziś wiem, że nie ma żadnych szans na realizację takiej koncepcji. Tegoroczne obchody 20. rocznicy pierwszych częściowo wolnych wyborów to przede wszystkim czas triumfu establishmentu III RP (tzw. salonu). Po krótkim okresie wstrząsu (podwójnego zwycięstwa obozu antykomunistycznego w 2007 r.), salon odzyskuje siły. Nie istnieje już, co prawda, formacja stricte "różowa" (Unia Wolności), bezpośrednio reprezentująca dawny establishment. Nie oznacza to jednak, że dawni 'towarzysze' nie mają bezpośredniego wpływu na polską rzeczywistość. Kto choć trochę zna biografie czołowych polityków PO, wie o czym piszę. Dziś salon nie musi już Polski wprowadzać do Unii i NATO. Nie musi nawet rządzić (to bywa niebezpieczne, zbyt twórcze); wystarczy "administrowanie". 'Administrowanie' to wg przeciętnego salonowicza (jak kto woli- platfusa) mniej więcej to samo co 'uwłaszczanie się'. Nie mogą więc dziwić w miarę inteligentnego człowieka wyczyny Misiaka, Pawlaka, Chlebowskiego, Grada. Szansą na długotrwałe "administrowanie" Rzeczpospolitą jest stałe podtrzymywanie w znacznej części słabo wykształconego społeczeństwa poczucia głębokiej nienawiści do politycznego wroga. Ten proces trwa nieprzerwanie od kilku lat. Głownie jest to zasługa PO i jej przyjaznych mediów. Koronnym przykładem jest wzmożone zainteresowanie (lansowanie) osobami pokroju Stefana Niesiołowskiego i Janusza Palikota. Ten pierwszy pan w ostatnich latach radykalnie zmienił poglądy. Najpewniej niewielu Polaków to dziś interesuje, najważniejsze, że 'fajnie' ruga PIS. Gdy kilka/kilkanaście lat temu ten sam Niesiołowski 'warczał' na czołowych antylustratorów, "Gazeta Wyborcza" nawoływała do masowej ignorancji Stefana, nazywając go dumnie 'oszołomem'. Czy to nie dowód na hipokryzję? Z Palikotem sprawa jest jeszcze bardziej bulwersująca. Człowiek ten, permanentnie wykorzystuje swój majątek/pozycję do żenujących politycznych zaczepek (m.in. chciał wynająć willę w Klarysewie, kupić mieszkanie Z. Ziobro, etc). Słusznie o problemie z Palikotem mówił dziś poseł Dera: "Krzysztof Dera z PiS mówi wprost, że Palikot wykorzystuje bezradność polskiego prawa, by szydzić z Lecha Kaczyńskiego. "Można powiedzieć, że działa on w warunkach recydywy, a i tak pozostaje bezkarny" - mówi Dera. W jego ocenie jednak, o wiele większym problemem niż niemożność prawnego ukarania Palikota, jest fakt, że na jego zachowanie w żadne sposób nie reaguje macierzysta partia. "Za takie wypowiedzi swojego polityka odpowiedzialność powinna brać Platforma Obywatelska" - zaznacza Dera." http://www.dziennik.pl/polityka/article364144/Posel_PiS_przyznaje_Palikot_jest_bezkarny.html Poseł PO całą swą "sławę" zawdzięcza pieniądzom. To dzięki nim zyskał popularność, wkupił się w łaski 'władnych', w konsekwencji otrzymał poselski mandat. Dzięki pieniądzom stać go na różnego rodzaju happeningi (ostatnio- akcje rozpaczy). Jak wiele wskazuje dzięki fortunie wreszcie, pozostaje wciąż bezkarny. Każdy świadomy Polak rozważając nad przyszłością Polski, powinien pomyśleć o Palikocie. Czy Palikot daje jakiekolwiek nadzieje? Dlaczego w jego sprawie milczą autorytety prawnicze, znani etycy, artyści? Nie zniesmaczył ich? Zastanówmy się nad tym, tym razem poważnie.
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz