Swobodne uzasadnienie. Dowolny wyrok (Andrzej Zybertowicz)

avatar użytkownika Maryla

Obywatel ma być odpowiedzialny za każde nieprecyzyjne słowo. A sędzia orzekający w imieniu Rzeczypospolitej może sobie nonszalancko pozwalać na wypisywanie zdań niemających logicznego sensu? – pyta socjolog


Niedawno mój adwokat otrzymał uzasadnienie prawomocnego wyroku, który 15 października 2008 r. został wydany w procesie wytoczonym mi przez Adama Michnika. Proces dotyczył słów: „Adam Michnik wielokrotnie powtarzał: ja tyle lat siedziałem w więzieniu, to teraz mam rację”.

Czas na szerszą analizę tego uzasadnienia jeszcze nadejdzie, na razie kilka słów o tym, co w tym dokumencie sporządzonym w imieniu Rzeczypospolitej razi już na pierwszy rzut oka.

Twierdzę – i w razie potrzeby jestem gotów bronić swego punktu widzenia przed sądem – że jest to uzasadnienie skandaliczne. Pomijam to, że Sąd Apelacyjny zechciał nazwać mnie Adamem Zybertowiczem (str. 9 uzasadnienia – nazwijmy to pomyłką freudowską).

Cechy dowolności

Gdy sąd apelacyjny, po zreferowaniu kwestionowanego przeze mnie orzeczenia Sądu Okręgowego w Warszawie, prezentuje swój własny punkt widzenia, czytamy: „W ocenie sądu apelacyjnego stanowisko sądu okręgowego, zajęte w oparciu o ocenę wskazanych dowodów, zasługuje na uwzględnienie, albowiem mieści się ono w granicach dowolnej swobody, której nie można przypisać cech dowolności” (str. 12).

Sąd zatem pisze (rozumuje?) następująco: dowolnej swobodzie nie można przypisać cech dowolności. Wyrażę to raz jeszcze, bo to jednak oszałamia – sąd twierdzi, że chociaż swoboda była dowolna, to nie można przypisać jej cech dowolności. Spróbujmy zastosować ten typ rozumowania do innej sytuacji: chociaż samochód jest niesprawny, to nie można przypisać mu cech niesprawności. Albo: choćby jakiś sąd orzekał nierzetelnie, to nie można przypisać mu cechy nierzetelności.

Chciałoby się rzec: skoro Boga nie ma, to wszystko wolno. Skoro logiki nie ma – to chyba też wszystko wolno.

Można pewnie próbować bronić Sądu Apelacyjnego w Warszawie, wskazując, że to tylko potknięcie słowne, bez większego przecież znaczenia. Sąd apelacyjny chciał zapewne napisać, że stanowisko sądu okręgowego zasługuje na uwzględnienie, gdyż mieści się w granicach swobodnej oceny dowodów, której nie można przypisać cech dowolności. Zdaje mi się, że tak się w języku prawniczym mówi. Warto wszak zauważyć przy okazji, że często (zazwyczaj?) sądy nie czują się w najmniejszym obowiązku przytaczać jakichkolwiek intersubiektywnych kryteriów określających granice owej swobodnej, ale nie dowolnej oceny dowodów.

Niefortunne słowa

Przyjmijmy życzliwą interpretację, że to tylko niechlujnie zredagowany tekst uzasadnienia, że to pomyłka techniczna. Ale przecież pod tekstem podpisały się aż 3 (słownie: trzy) osoby. Trzy wykształcone osoby. Trzy doświadczone sędzie Sądu Apelacyjnego w stolicy. A na przesłanie tego dokumentu do strony pozwanej sąd potrzebował ponad trzech miesięcy (15 października 2008 r. został wydany wyrok, 26 stycznia 2009 r. mój pełnomocnik otrzymał uzasadnienie).

To tylko niefortunnie dobrane słowa. Ale przecież to uzasadnienie wyroku, na mocy którego zostałem skazany za niewłaściwie dobrane słowa. Skazany nie na pisanie tekstów i debatowanie, ale na zapłatę 10 tys. zł na wskazany cel, na wpłatę ponad 2,5 tys. zł kosztów sądowych na konto Agory SA (chociaż proces wytoczyła mi osoba fizyczna: Adam Michnik), na wykupienie kosztownego ogłoszenia o rozmiarach znacznie przekraczających fragment tekstu odnoszący się do powoda Michnika, ogłoszenia, które zawierało narzuconą mi wyrokiem treść niezgodną z moim sumieniem (napisałem o tym w odwołaniu, ale moje argumenty nie trafiły do sądu apelacyjnego).

W sprawie o słowa – słowa sądu mają znaczenie. Obywatel Zybertowicz ma być odpowiedzialny za każde ewentualnie niedostatecznie precyzyjnie dobrane słowo w debacie o ważnych sprawach publicznych. Tymczasem sędzia orzekający w imieniu Rzeczypospolitej, opłacany przez podatników i piszący orzeczenia w ramach swoich obowiązków zawodowych, może sobie nonszalancko pozwalać na wypisywanie zdań niemających logicznego sensu?

Zdanie, które w debacie publicznej wypowiedział Zybertowicz, co najwyżej mogło zaszkodzić miłości własnej znanej postaci. Zdania, które formułuje sędzia podczas pełnienia obowiązków służbowych, wywierają materialny wpływ na życie ludzkie (lingwiści mówią tu o tzw. performatywnej funkcji wypowiedzi językowych).

Podręczniki niesławy


Zauważmy, w głośnej – na kanwie której na stronie internetowej „Rzeczpospolitej” zebrano kilka tysięcy podpisów osób protestujących przeciwko ograniczaniu wolności słowa – sprawie, w związku z którą odbyły się dyskusje medialne, powstało uzasadnienie z tak rażącym błędem. Jak zatem wygląda poziom rzetelności orzeczeń i uzasadnień, gdy stroną nie jest profesor uniwersytetu, gdy sprawą nie interesuje się nawet pies z kulawą nogą, wreszcie – gdy rzecz dzieje się gdzieś na polskiej prowincji? Jaka jest wtedy jakość orzecznictwa?

Chciałoby się rzec: skoro Boga nie ma, to wszystko wolno. Skoro logiki nie ma – to chyba też wszystko wolno

Jeśli w Polsce kiedyś górą będzie prawda, jeśli będą dominowały uczciwe reguły debaty publicznej, media będą prawdziwie spluralizowane, intelektualiści nie będą lękliwi i nauczą się samodzielności, wzór będą stanowili odważni i rzetelni sędziowie, to wtedy pani sędzia z Sądu Okręgowego w Warszawie i panie sędzie z Sądu Apelacyjnego w Warszawie orzekające w procesie Michnik versus Zybertowicz będą się wstydziły roli, jaką odegrały w tej sprawie. Bo ich nazwiska znajdą się w podręcznikach niesławy.

Ale żeby była jasność – wcale tak nie musi się stać. Prawda zwycięża nie bez oręża. I tylko niekiedy.

A może taki fragment uzasadnienia wyroku to nie tylko niechlujność, ale coś gorszego: oznaka niekompetencji sądu. Jakiej niekompetencji? Językowej. Niekompetencji językowej w sprawie, gdzie potoczne – ale na poziomie ludzi wykształconych – kompetencje językowe były kluczowe dla wydania orzeczenia.

A może szokujące zdanie zawarte w uzasadnieniu ma jednak logiczny sens, tylko go nie potrafię uchwycić? Zwracam się tedy do wysokiej Rady Języka Polskiego, aby rada zechciała objaśnić, jak w języku polskim rozumieć „granice dowolnej swobody, której nie można przypisać cech dowolności”. Do rady, której sekretarzem jest dr Katarzyna Kłosińska, która dwukrotnie wcieliła się – na zaproszenie pełnomocnika Adama Michnika mecenasa Piotra Rogowskiego – w rolę tzw. prywatnego biegłego w procesach przeciw mnie.

Sądy – nie potrzebując żadnych dodatkowych argumentów – wydały wyrok skazujący, bazując na tezie dr Kłosińskiej, iż moja wypowiedź – chociaż nie była opatrzona cudzysłowem – stanowiła cytat z (nieistniejącej) wypowiedzi Adama Michnika. Cytat, nie zaś – jak twierdziłem przed sądem – streszczenie, parafrazę publicznie prezentowanego przez Michnika sposobu jego myślenia.

Autor jest socjologiem, profesorem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, specjalizuje się w socjologii wiedzy oraz zakulisowych wymiarach życia społecznego. Doradza prezydentowi RP w sprawach bezpieczeństwa
Rzeczpospolita

 

http://www.rp.pl/artykul/275765.html

Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika benenota

1. Swobodne uzasadnienie.

Na okladce ksiazki Profesora "W uscisku tajnych sluzb",jest narysowane cos,co przypomina szachownice.W srodku "krasnaja zwiezda".Gdyby Profesor napisal:"W przyjacielskim uscisku tajnych sluzb",byc moze Aaaadaas by sie nie obrazil.W koncu to on slinil sie z czlowiekiem humoru Czeskiem K.Proponuje opublikowac nazwiska sedzin wystepujacych w tej sprawie-tak dla potomnych.Pzdr.
Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika Andrzej Wilczkowski

2. o prawie

Wymiar tzw. sprawiedliwości b. często przekracza „granice dowolnej swobody, której nie można przypisać cech dowolności”. Ostatnio zwolniono z więzienia chłopaka - zgodnie z przepisami a potem kazano mu wrócić do więzienia. Rozumiem że władze więzienia poruszały się w „granicach dowolnej swobody, której nie można przypisać cech dowolności”. Ostatnio modne jest słowo "bezpośrednie". Przez conajmniej 70 lat byłem przekonany, że wiem co to słowo znaczy i stosowałem je często, jako specjalista w dziedzinie silników spalinowych m.in. z bezpośrednim wtryskiem. W słownikach języka polskiego podstawowe znaczenie słowa "bezpośredni" tj. - bez pośredników. Okazuje się, że prawnicy to widzą inaczej. I wykładnia prawnicza tego słowa oznacza zupełnie coś innego. Ci bandyci od semantyki poruszając się prawdopodobnie poza „granicami dowolnej swobody, której nie można przypisać cech dowolności”.z niebywałych przyczyn są po mojej stronie. Należy ich zamknąć. AW
avatar użytkownika Selka

3. Świetne podsumowanie prof.Zybertowicza :)

Przy okazji dowiedzieliśmy się ciekawostki, jak to, ze pani sekretarz Rady Języka Polskiego pozwala sobie na bycie "prywatnym biegłym" nadredaktorka. Moje pytanko: czy ta pani "sekretarzuje" za pieniądze podatników? A cała sprawa i z całym procesem i kuriozalnym "uzasadnieniem wyroku" jest prosta, jak konstrukcja cepa: - dajcie mi delikwenta, a paragraf się znajdzie! Jakie sądy i sędziowie - takie wyroki: przykłady mogą czerpać garściami z sądowych annałów PRLowskich (a i neo-PRLowskich chyba także!) P.S. Przyszło mi do głowy...ale to chyba niemożliwe? - że jakiś wnerwiony na "polecenia" sędzia napisał tego babola CELOWO: dając broń do ręki P. Zybertowiczowi...choć, kto wie?

Selka

avatar użytkownika basket

4. Nasi sędziowie..

Komentarz z Niezależnej.pl " 24-06-2008 09:27 Anna: polscy sędziowie nie maja nic wspólnego z niezawisłymi, bezstronnymi mędrcami, osobami publicznego zaufania, którymi winni być. Istniejące korporacje, negatywny dobór osób do awansu, powiązania koteryjno-rodzinne, chora sytuacja na wydziałach prawa, łamanie charakterów młodych adeptów prawa w celu podporządkowania ich panującym w korporacjach układom, a w końcu całkowita bezkarność nierzadko przestępców w sędziowskich togach, to obraz degrengolady polskiego sądownictwa. Bezsilny smiech mnie ogarnia, jak słyszę że krytyka sądów, ujawnianie zła i bezprawia płynącego z "pałaców sprawiedliwości" to podważanie autorytetu(!). Jakiego autorytetu! sie pytam grzecznie?!" Do tego dodać takich ministrów sprawiedliwości jak Piwnik,Ćwiąkalski czy obecny Czuma - i mamy niemal pełny obraz ciężkiej choroby państwa. Uczciwy minister jaki się zdarzył, jest zwalczany pod każdym pretekstem - jak wróg publiczny nr 1, a poprzedni rząd był wyśmiewany, że "nie potrafi sobie ułożyć współpracy z inteligencją"!!! Szczególnie ze "światem prawniczym" i lekarzami...

basket