Haruki Murakami - Kronika ptaka nakręcacza
Druga przeczytana przeze mnie książka Murakamiego, ponoć jego najsłynniejsza, czy też najlepsza powieść tak naprawdę nie odbiega ani konstrukcyjnie ani językowo od „Kafki nad morzem”. Tutaj mamy do czynienia z 30-latkiem, ale jest to dość nietypowy 30-latek, któremu wszystko zwisa, przyjmuje bezrefleksyjnie życie, omijając wszelkie niuanse i odcienie.
Do czasu. Gdy odchodzi od niego żona zaczyna się zastanawiać nad różnymi rzeczami. A że nie jest zbyt bystry, z czego zresztą zdaje sobie sprawę, zastanawia się długo, powoli i dokładnie, nie widząc czasem oczywistych połączeń i rozwiązań, a czasem wpadając na pomysły, które czytelnikowi raczej by do głowy przyjść nie mogły.
Druga przeczytana przeze mnie książka Murakamiego, ponoć jego najsłynniejsza, czy też najlepsza powieść tak naprawdę nie odbiega ani konstrukcyjnie ani językowo od „Kafki nad morzem”. Tutaj mamy do czynienia z 30-latkiem, ale jest to dość nietypowy 30-latek, któremu wszystko zwisa, przyjmuje bezrefleksyjnie życie, omijając wszelkie niuanse i odcienie. Do czasu. Gdy odchodzi od niego żona zaczyna się zastanawiać nad różnymi rzeczami. A że nie jest zbyt bystry, z czego zresztą zdaje sobie sprawę, zastanawia się długo, powoli i dokładnie, nie widząc czasem oczywistych połączeń i rozwiązań, a czasem wpadając na pomysły, które czytelnikowi raczej by do głowy przyjść nie mogły. Ta niejednorodność inteligencji sprawia wrażenie, że być może różnice kulturowe są zbyt duże, aby złapać wszystkie odniesienia. Może.
Jeśli chodzi o język to jest on tu niestety także nieznośnie sztuczny. Aczkolwiek autor puszcza do nas oko, wkładając w usta głównego bohatera zdanie „Wydało mi się, że sam stałem się częścią jakiejś źle napisanej powieści” (s.185). Tak, to prawda, bohater jest częścią źle napisanej powieści. A może to też ma znaczenie? Może ta sztuczność jest częścią planu? Tylko jakiego planu?
Niektóre wątki w książce giną, by uzyskać znaczenie kilkadziesiąt stron dalej. Niektóre wątki pojawiają się, by nadać znaczenie poprzedzającym. Jednak są i takie, które aż się proszą o rozwinięcie albo zakończenie. Czy to, że tych zakończeń nie dostajemy, ma być furtką dla interpretacji? Być może, aczkolwiek mam wątpliwości.
Zamiast rozwinięcia moich refleksji, podaję linka do recenzji zbioru opowiadań Murakamiego, autorstwa Jarosława Czechowicza:
krytycznymokiem.blogspot.com
oraz
Recenzje na Biblionetce
- igorczajka - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz