Nie pozwólmy tym draniom zabić Polski

avatar użytkownika michael

*

Cokolwiek by nie było, cokolwiek by się zdarzyło, nie pozwólmy. A tym draniom Polska wyraźnie przeszkadza, oni bardzo chcą by "nasz kraj" był ich. Oni kombinują by Polska była potulna, a jeszcze lepiej, by jej wcale nie było. Mnóstwo jest cholernie konkretnych dowodów na to, że tak zwana totalna, czy totalitarna opozycja, bez względu na to czy jest u władzy, czy w opozycji i bez względu na to jak jest zorganizowana, faktycznie realizuje program likwidacji naszej Ojczyzny. Są dowody, są fakty.

Europa, według ich politycznej strategii nie może być "Europą żadnych Ojczyzn", żadne narody razem z ich kulturą i tradycją nie mają prawa do istnienia. Ich jedyny konkretny program, jedyna rzeczywista strategia - to utopijny projekt jednego wielkiego euroazjatyckiego imperium pomiędzy Atlantykiem a Pacyfikiem. Wielkie totalitarne mocarstwo pomiędzy Lizboną a Władywostokiem. Podkreślam. Jedno wielkie totalitarne - antynarodowe, antychrześcijańskie państwo kolonialne. A Polska ma być ich kolonią. 

Nie możemy na to pozwolić i tyle. Dlatego wkurza mnie codzienne i nachalne gadanie o Donaldzie Tusku. Czy wraca, czy nie, czy jest tam, czy tu, jest jednym z tamtych. To gadanie jest w efekcie propagandą rzekomej potęgi tego typa, typa według którego Polska to nienormalność. Zajmijmy się tym, co mamy do zrobienia, aby Polska była Polską. 

"Sławomir Mrożek pisał we właściwy sobie, żartobliwy sposób, że "Polacy też są Murzynami, tylko białymi" [35stan]. Oczywiście, nie tylko Sławomir Mrożek. Z pracą pani Ewy M Thompson „Kolonialna mentalność polskich elit” spotkałem się chyba już ponad 10 lat temu i już wtedy nie była to jedyna diagnoza tej kategorii. Wtedy polityka wstydu bezczelnie dominowała w polskich środowiskach władzy. Przemoc poprawności politycznej oraz splot tych zjawisk z faktami europejskiego neokolonializmu już wtedy był jasno widziany i opisywany. Pani Barbara Fedyszak-Radziejowska ostrzegała o niebezpiecznych skutkach polityki kaleczącej samoocenę Polaków, Agnieszka Kołakowska o filozoficznych korzeniach poprawności politycznej, Bogusław Wolniewicz o kompradorskich postawach polskich elit władzy, Anna Pawełczyńska o "przewrotności współczesnego zła" [Głowa Hydry].

Miałem ochotę znowu wrócić do artykułu pani Ewy Thompson, szukałem i niestety nawet Google nie daje pozytywnej odpowiedzi. Jest tam sporo, na przykład [link], ale adresu do tego artykułu nie znalazłem.

Ale sama sprawa jest rzeczywiście bardzo poważna i zarazem znacznie bardziej skomplikowana i bogata w kategorie zagrożeń, których jest więcej niż to się komu wydaje. Podchodzę do tego w ten sposób - na początek konieczna jest nie tylko świadomość i konkretna wiedza o tych zagrożeniach ale przede wszystkim program konkretnych działań zmierzających do odbudowy mocy i trwałości Rzeczypospolitej. I taki program jest. I to jest rzeczywiste, pozytywne pole do dyskusji.

Na przykład: - Jest ważna dziedzina, o której mówi się zbyt mało - mam na myśli wychowanie i nauczanie młodego pokolenia. Jest tam mnóstwo przestrzeni do konkretnych zmian. Dobrze, że mówi się o historii kształtującej postawy patriotyczne. Ale szkoda, że nic nie słychać o nauce samodzielnego myślenia, o nauce logiki, retoryki, matematyki.

Mówiąc zwięźle:
Niemcy czasów HaKaTy i Adolfa Hitlera mówili o matematyce dla Polaków jako nauce rachunków, tak aby Polacy mogli rozliczyć się ze swojego podatku i nie mylili się płacąc w niemieckich sklepach. A przecież matematyka, to nie tylko arytmetyka do domowych rachunków, ale przede wszystkim szkoła samodzielnego myślenia, dająca każdemu człowiekowi narzędzia i umiejętność samodzielnego posługiwania się rozumem.

Brak umiejętności i narzędzi samodzielnej pracy umysłowej jest jednym ze źródeł upadku obyczaju i schamienia relacji publicznych.

Gdy człowiek nie odróżnia hipotezy od jej tezy i nie wie, że aby hipotezę uznać za twierdzenie, trzeba jej dowieść oraz nie ma pojęcia co i jak trzeba zrobić, aby dowód przeprowadzić - to niestety jest bezsilny wobec rzeczywistości. A gdy ten człowiek nie odróżnia wyzwiska od argumentu, a używane pojęcia rozumie tak jak sobie chce, to wtedy wszelka rozmowa i dyskusja staje się niemożliwa, a tak zwana "wolność" staje się pustym pojęciem. I akurat o to chodzi neomarksistowskiej liberalnej "demokracji". Tak wygląda triumf relatywizmu szkoły frankfurckiej, która wdziera się do szkół nie tylko z powodu nauki gender. Im chodzi przecież o to, by tak zepsuć Zachód, by zaczął śmierdzieć.

Innym obszarem jest kształtowanie postaw, widać to na konkretnych przykładach aktualnego poziomu dyskusji w politycznej domenie publicznej. Wielcy tego świata coś postanowią, jakiś Lapid, izraelski minister coś powie i natychmiast słyszymy z Polski żal, płacz i zgrzytanie zębami - "Stało się jak się stało i mamy przechlapane." Jest to postawa pogrzebowej płaczki. A przecież Polska jeszcze nie umarła!

Pierwsza lepsza metoda analizy rzeczywistości, na przykład SWOT mówi, że nawet paskudne okoliczności można wykorzystać dla dobra sprawy. A jest jeszcze gorzej, gdy postawa cmentarnej płaczki każe drzeć szaty z nieprawdziwych powodów albo nawet fałszywych fake newsów wrednej propagandy. Jeden dyskutant mówi o tym, że Polska już jest sprzedana razem z energetycznym ładem, drugi opowiada o tym, że żydowski rząd Morawieckiego ściele się do nóg głupotom opowiadanym przez tego Lapida, inny gada o tym, że Polska już zamieniła się w Polin. Po prostu bełkot, taki sam jak bajki o powrocie Donalda Tuska - choćby przyszło tysiąc redaktorów i każdy zjadłby tysiąc kotletów I każdy nie wiem jak się natężał, to nie udźwigną - taki to ciężar! Powrót Pana!

Owszem, byliśmy już parę razy w niewoli i dzięki naszej odwadze i determinacji, dzięki asertywnej postawie wybiliśmy się na niepodległość. A teraz postawa uległego nasłuchiwania antypolskiej propagandy i pogrzebowego lamentu rzeczywiście mogą być przyczyną ostatecznej utraty polskiej suwerenności, zanim ją w pełni odzyskamy.

A przecież polska Niepodległość nie jest darowizną od możnych tego świata - jest naszym codziennym obowiązkiem, jest naszym nieustającym zadaniem. Konieczna jest bohaterska i patriotyczna postawa na co dzień. Tym musimy się zająć. A warunki sa takie jakie są. Sprzyjające i nie sprzyjające, dobre albo złe. Jak w analizie SWOT. Strengths - Weaknesses - Opportunities - Threats.

Komentarz - z ostatniej chwili:
Teraz jest godzina 10:45 rano i włączyłem na chwile telewizor. I widzę i słyszę chory bełkot durnia. Irracjonalny pokaz chorego z nienawiści człowieka, który stracił pojęcie o rzeczywistości. Może na nasze szczęście ten człowiek już dawno przestał rozumieć cokolwiek ze współczesnej rzeczywistości. Mały człowiek do wielkich interesów. Jadowity obraz upadku walki o klimat w przedpokoju wielkiej polityki. Wielka przestrzeń dla małostkowej pogardy.
Żałosne przedstawienie i parodia konwencjonalnego antypisizmu. Po prostu wstyd. Patologia.

 

Dlatego trzeba zniszczyć «Wielką Ściemę » antypolskiego totalitaryzmu.

 

A totalitarnej opozycji, żadnej Hołowni, Konfederacji
ani ich ideologii
nie tylko nie należy powierzać żadnej władzy,
ale po prostu niczego, nawet złamanego grosza!

* * *

następny - poprzedni

11 komentarzy

avatar użytkownika michael

1. Przyszłość Polski i skretyniała opozycja

Czy ta wroga Polsce sfora rzeczywiście jest tylko skretyniała, albo czy jest obcą agenturą - to nie ma najmniejszego znaczenia. Liczy się tylko to, co oni rzeczywiście robią. Liczą się fakty i ich skutki. Ten kretynizm jest tylko pozorem, dranie wiedzą doskonale co im każą robić zagraniczni dowódcy.

Większość tych akcji, to bardzo dobrze skoordynowane międzynarodowe gry operacyjne. Nasi polscy zdrajcy także nie są durniami, sroce spod ogona nie wypadli. Nie można sobie pozwolić na lekceważenie przeciwnika. Powtarzam - ten kretynizm totalitarnej opozycji jest tylko i jedynie pozorem. Jest dezinformacją. Piasek w oczy, dla odwrócenia uwagi.

Tym konkretnym faktom zbrodniczego oszustwa politycznego powinniśmy skutecznie przeciwdziałać. Natychmiast i za każde pieniądze. To jest prawdziwa wojna o polską Niepodległość [link].

Leopold, "Czy zdołamy się wyplątać, z kolonialnych zależności?" [link

avatar użytkownika Maryla

2. @Michaelu

prosze uprzejmie link

DIAGNOZA
"EUROPA" Numer 180/2007-09-15, strona 8
W kolejce po aprobatę
Kolonialna mentalność polskich elit

http://www.polishamericancongressnj.org/EwaThompson.htm

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika michael

3. @ Maryla

Bardzo dziękuję. Otwieram ten link i jest "Kolonialna mentalność polskich elit". A tak przy okazji szukając adresu do tego tekstu znalazłem kilka "naukowych prac" z polskich uniwersytetów, prac motywowanych pod znaczącym i niestety antynaukowym wpływem pogardy, uprzedzeń i niechęci.

Jest to bardzo dziwne zjawisko, a zbyt często obecne w środowisku polskiej niby nauki, która gotowa jest do zaprzeczania historycznym faktom - w sposób przypominający ostatnie wyczynom Jana Grabowskiego i Barbary Engelking. To są ludzie którzy są gotowi klaskać na oficjalnych imprezach, na których Prezydent Wrocławia wręcza nagrodę Miasta pani Marcie Lempart [link].

Ale poszukiwania przyniosły także i pozytywne rezultaty. Na przykład:
"POSTKOLONIALNE REFLEKSJE.NA MARGINESIE PRACY ZBIOROWEJ „FROM SOVIETOLOGY TO POSTCOLONIALITY: POLAND AND UKRAINE FROM A POSTCOLONIAL PERSPECTIVE” POD REDAKCJĄ JANUSZA KORKA" - EWA THOMPSON (Houston) [link]
Tak czy inaczej - jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.

avatar użytkownika Maryla

4. @Michaelu

Na zdrowie :) znalazłam w archiwum w  temacie:
Elity nie potrzebują Polski- Z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem rozmawia Małgorzata Rutkowska

wydarzyło przez ostatnie 200-300 lat, poza krótkimi okresami kruchej niepodległości- te elity zostały ..

Fedyszak-Radziejowska dla Fronda.pl: Jak strasznie zakompleksione są nasze elity

/fedyszak-radziejowska_dla_fronda.pl:_jak_strasznie_zakompleksione_sa_nasze_elity_22273 ...

Mocne strony Polaków Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska

samosterowni, gdy sytuacja jest niepewna, a na swoje elity liczyć nie możemy, oraz łatwowierni, gdy czujemy się ...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika michael

5. SŁYSZAŁEM, Z PÓŁTOREJ MINUTY

Więcej nie dało się wytrzymać. Bełkot, wrogość, nienawiść i pogarda do wszystkiego co się w Polsce stało po jesieni 2015 roku. I nawet jeśli kłamał, to bez pojęcia o tym jak jest w rzeczywistości. To był występ człowieka, który otrzymał zadanie: Zabić Polskę!

I nic więcej go nie obchodzi. Rozkaz to rozkaz. Trzeba wykonać.

avatar użytkownika michael

6. @ Marylu, pamiętam wykład pani Barbary Fedyszak-Radziejowskiej

kiedyś w Sali Kolumnowej Sejmu o samoocenie Polaków. Byliśmy na tym wykładzie razem i już wtedy diagnoza pani Barbary Fedyszak-Radziejowska miała ogromne znaczenie. Już wtedy było oczywiste jak bardzo polityka wstydu, "kalecząca" naszą narodową samoocenę była groźna dla naszej narodowej tożsamości i suwerenności Państwa Polskiego oraz naszej pozycji w polityce międzynarodowej.

Ówczesna diagnoza pani Barbary Fedyszak-Radziejowskiej jest dzisiaj równie aktualna jak wtedy i niestety niedoceniana tak, jak to było wtedy.
Wystarczy posłuchać takich drani jak Donald Tusk, albo dzisiaj poseł Robert Kropiwnicki. To są ludzie, którzy plują na państwo polskie dokładnie tak samo jak to przez wieki robili ludzie HaKaTy, Otto von Bismarcka a pół wieku później Josepha Goebbelsa.
Plują tak gorliwie, jak by im kto za to płacił.

avatar użytkownika michael

7. UPADEK FAŁSZYWEGO HEROSA

Przemówienie tego typa było wyczynem absolutnie kompromitującym, napisałem wyżej co o tym myślę. A pan Piotr Ryba dodał hipotezę o agenturalności tego upadłego herosa [link]. Piszę z całą odpowiedzialnością o tym, że to co napisał pan Piotr jest hipotezą mimo, że do tej hipotezy podane są dwa linki wskazujące na źródło oraz mimo tego, że mam przekonanie graniczące z pewnością, że taka jest prawda. Mówiąc precyzyjnie, jest bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że TUSK TO AGENTURA. 

Ale chcąc konkretnego ustalenia z jaką prawdą mamy do czynienia powinniśmy wiedzieć, że "prawdziwa prawda" jest zjawiskiem skomplikowanym, a nasi przeciwnicy z profesjonalnym rozmysłem ukrywają prawdę, bezczelnie posługując się dezinformacją. Co ja gadam. Oni nie tyle się posługują tym narzędziem, dezinformacja jest ich naturą.

- Kiedy komunista mówi prawdę?
- Nigdy!!!
- To dlaczego najważniejsza komunistyczna gazeta nazywa się "Prawda"?
- No właśnie dlatego.

Bardzo podobny sposób komuniści wmontowali dezinformację w pojęcie agentury oraz lustracji. Podam najkrócej jak mogę wyjaśnienie tego problemu

Otóż komunistyczna dezinformacja polega na rozumieniu agenturalności jako każdej współpracy z wrogą służbą specjalną, bez względu na to jaka jest jego faktyczna pozycja w tym interesie. A tymczasem, jak sama nazwa wskazuje, służba specjalna jest "służbą", czyli jest zawodową organizacją, która komuś służy.
A więc współpraca z wrogą nam służbą może być realizowana w kilku wariantach. Oto one:
1. Jako zleceniodawca, czyli polityk, który wydaje polecenia swoim służbom. Zleceniodawcą służb specjalnych mógł być na przykład Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak w Polsce albo Heiko Maas w Niemczech oraz upoważnieni urzędnicy odpowiednich ministerstw.
2. Jako funkcjonariusz, czyli zawodowy oficer służb specjalnych, przyjmujący i wykonujący rozkazy swoich przełożonych jako swoje służbowe zadania. Jeśli taki funkcjonariusz otrzymuje jakieś zadania wywiadowcze, wówczas działa "pod przykryciem" nie jest więc agentem, lecz funkcjonariuszem służby.
3. Jako zwerbowani informatorzy, którymi mogą być osoby, które nie mogą być ani funkcjonariuszami, ani zleceniodawcami służb specjalnych, a służą jako informatorzy lub uczestnicząc w ich grach operacyjnych w różnych rolach właśnie jako agentura. A rodzajów agentów w tej agenturze jest sporo, poczynając od takich spryciarzy jak użyteczny idiota, ordynarny donosiciel, zwerbowany i wyszkolony agent i tak dalej.

A wracając do naszego fałszywego herosa, to można by przypuszczać, że w czasach gdy był "królem Europy", to działał w kategorii pierwszej, czyli był politykiem wysokiej rangi i wtedy mógł być zleceniodawcą przeróżnych służb specjalnych. Później można by przypuszczać, że jest tylko niemieckim funkcjonariuszem, wykonującym instrukcje niemieckich polityków. Wynika to między innymi z obserwacji jego faktycznej roli w polityce, zgodnie funkcją na stanowisku, na którym formalnie zasiadał. 

A teraz, gdy zrobił to co zrobił i jak się wypowiedział w sobotę 3.07.2021 roku, to hipoteza mówiąca o tym, że działa na poziomie trzecim, jako zwerbowany agent, działający pod przykryciem ważnego polityka jest najbardziej prawdopodobna. A głównym argumentem jest naczelna zasada wszystkich służb specjalnych na całym świecie: ZAKAZANE JEST WERBOWANIE AGENTURY WE WŁASNYM GRONIE czyli w we własnym środowisku politycznych zleceniodawców służb specjalnych oraz wśród własnych funkcjonariuszy. Jest to prosty skutek służbowej hierarchii wykonywaniu rozkazów i instrukcji.

A ten upadły heros w swojej mowie nie tworzył żadnej nowej polityki, on jedynie wykonywał poprzednie instrukcje starej polityki antypisu, powtarzając starą narrację w ekstremalnie zaostrzonej formie, przyprawionej pogardą i mściwą nienawiścią. Zgodnie z rolą zwerbowanego agenta, działającego pod przykryciem ważnego polityka.

Wniosek: Jeśli ten fałszywy heros jest kimkolwiek, to jest zwerbowanym agentem niemieckich służb specjalnych, działającym pod przykryciem polityka, a jego oficerem prowadzącym może być każdy odpowiednio wyznaczony funkcjonariusz tych służb, nawet najmniejszy dupek z ich ambasady w jakimś zadupiu.

avatar użytkownika michael

8. Informuję

o tym, że lekko przeredaguję ten komentarz i wykorzystam jako samodzielny felieton w kolejnym wpisie o "Upadłym herosie", ewentualnie o kimś takim.

Nawiasem mówiąc i zupełnie à propos, kila dni temu usłyszałem Mariana Kowalskiego, który dziwił się karierze politycznej Radosława Sikorskiego. Jak to możliwe, że uczeń szkoły średniej, zaangażowany w antykomunistycznej organizacji uczniowskiej, prawie natychmiast po zdaniu matury w czerwcu roku 1981 wyjechał na stypendium do Wielkiej Brytanii w celu nauki języka angielskiego. [link] Kto mu dał paszport w tak komunistycznych czasach?
Parę miesięcy po aktywnym udziale w strajkach szkolnych?
Przecież jeszcze w marcu 1981 roku był przewodniczącym uczniowskiego komitetu strajkowego w I Liceum Ogólnokształcącym w Bydgoszczy im. Ludwika Waryńskiego w Bydgoszczy.

avatar użytkownika intix

9. Michael, proooszę...


Ale chcąc konkretnego ustalenia z jaką prawdą mamy do czynienia powinniśmy wiedzieć, że "prawdziwa prawda" jest zjawiskiem skomplikowanym

Michael,
bardzo przepraszam, ale nie ma czegoś takiego jak "prawdziwa prawda". Podobnie, jak nie ma  "fałszywej prawdy", co sugeruje takie właśnie określenie, jakie widnieje w zacytowanym przeze  mnie zdaniu.

Prawda jest prawdą!

Kłamstwo jest kłamstwem.
Manipulacja jest manipulacją etc.

Proooszę, nie twórzmy nowych znaczeń, określeń, nowych - sztucznych - bytów... tym bardziej wokół PRAWDY,  z którą wojna toczy się nie od dziś.

lekko przeredaguję ten komentarz

Błagam... baaaardzo,  bardzo proszę o to, aby przed moimi oczami nie pojawiło się już to określenie, na które pozwoliłam sobie zwrócić uwagę.

Pozdrawiam.
avatar użytkownika michael

10. Niesmaczny, nieświeży i całkiem nieautentyczny Donald T.

Tak jest dlatego, że od początku swej kariery ten pan świeci światłem odbitym, jest przedrukiem cudzej inicjatywy, realizatorem cudzej gry, kopią obcego programu działającą sterowanym z zewnątrz programem. Napisałem gdzieś tutaj taki wniosek:

Wniosek:
Jeśli ten fałszywy heros jest kimkolwiek, to jest zwerbowanym agentem niemieckich służb specjalnych, działającym pod przykryciem ważnego polityka, a jego oficerem prowadzącym może być każdy odpowiednio wyznaczony funkcjonariusz tych służb, nawet najmniejszy typek z ich ambasady, w jakimś zapomnianym zakątku.

Wniosek, jak to wniosek - jest wynikiem jakiegoś tam rozumowania [link], które próbuje zweryfikować rozkład prawdopodobieństwa kilku hipotez. 

A więc:
Czy, ten heros jest wielkim politykiem kreującym własną polityką, realizowaną w interesie niemiecko-rosyjskiej racji stanu, czy może jest kadrowym funkcjonariuszem niemieckich lub rosyjskich służb specjalnych, dowodzącym operacjami na politycznej scenie współczesnej wojny cywilizacyjnej, czy jest tylko zwerbowanym przez te służby agentem działającym "pod przykryciem" polskiego polityka? Niektórzy mówią o agencie pod fałszywą flagą.

Po dyskusji tych hipotez, wydaje się, że najprawdopodobniejszy jest przedstawiony wyżej wniosek. Jest jeszcze jedno pytanie:

Dlaczego kiedyś, gdy pracował pod fałszywą flagą ważnego polskiego urzędnika państwowego, jego polityczna skuteczność była tak duża, jaka była, a teraz, jak widać, już taka nie jest?

Pomijam tutaj tzw. "zewnętrzne zasilanie", polegające na bardzo energicznym wsparciu finansowym i medialnym. Na przykład w 1917 roku Lenin, jadąc w "zaplombowanym" wagonie z misją Pruskiego Sztabu Generalnego, misją, która miała tak rozwalić Rosję, by wyłączyć ją z działań wojennych na froncie I Wojny Światowej [link], był w 1917 roku wyposażony w logistyczne wsparcie niemieckiego wywiadu wojskowego i pieniądze (pięć milionów marek) na wydawanie kilkudziesięciu gazet, które miały być kolportowane wśród żołnierzy carskiej armii. Stalin mawiał później, że najważniejszą bronią bolszewików nie są armaty, lecz dziennikarze.

Można przypuszczać, że Niemcy dzisiaj powtarzają ten sam manewr. Ale dlaczego teraz gołym okiem widać, że propagandowa narracja tego herosa, cuchnie kłamstwem i pogardą? 

Sugeruję, że parę lat temu robiąc polityczną karierę, aż do wdarcia się na fotel polskiego premiera wierzył w to co robił, wierzył, że niszcząc Polskę robi własną osobistą karierę, wierzył w to. że tym sposobem awansuje i wypracowuje własną wspaniałą przyszłość. Dlatego był wiarygodny - mimo że tak samo jak dzisiaj posługiwał się kłamstwem, prowokacją i agresywną propagandą w goebbelsowskim, antypolskim, stylu pogardy i nienawiści.

A teraz ta wiara go opuściła, wie, że jego dzisiejsza misja nie jest początkiem jego kariery, lecz schyłkiem. Wraca do roli szeregowego agenta zatrudnionego pod przykrywką ważnego polityka i ma robić co mu każą i musi posługiwać się taką narracją, jaką mu napiszą. Pisałem już w 2007 roku, że ta pogarda i nienawiść wcześniej czy później zniszczy tę politykę i tych polityków. Nie tylko pycha i pogarda ich zniszczy, lecz brak miłości.

I dopiero teraz mogę wypowiedzieć bardzo poważne ostrzeżenie:
Absolutnie i pod żadnym pozorem nie wolno lekceważyć tego wojennego najazdu pana Donalda T. Za nim są pieniądze i polityczna wiara i wojenny system organizacyjny jego mocodawców. To nie jest tylko pan Donald T. To jest poważna i rozległa operacja wojenna i jeżeli ten heros okaże się niesprawny, to na jego miejsce czyha cała sfora brytanów, gotowych rzucić się Polsce do gardła.

avatar użytkownika michael

11. „TRZECI TOTALITARYZM”

«PIS - TRZECI TOTALITARYZM PO FASZYZMIE I KOMUNIZMIE» Co za kretyn mógł wymyślić taki tytuł? Czy ten debil zdaje sobie sprawę z konsekwencji tego co napisał? Oczywiście, w Polsce jest wolność słowa i dlatego każdy idiota ma prawo do szaleństwa i każdy, najbardziej nawet pozbawiony rozumu nieuk może wypowiedzieć głośno, to co mu się w głowie roi. Każda, nawet najbardziej patologiczna myśl może być wypowiedziana publicznie. Na tym polega wolność słowa, która w Polsce po prostu jest.

Dowodem na niepodważalne panowanie szalejącej w Polsce wolności słowa jest pojawienie się 24 czerwca w czwartkowym wydaniu «GW» zarówno tak zatytułowanego tekstu Jacka Żakowskiego jak i późniejszych jego aberracji [link]. Nigdy w życiu nie dowiedziałbym się o istnieniu tej publicystycznej patologii, gdyby nie redakcyjny artykuł wstępny Pawła Lisickiego zatytułowany „Trzeci Totalitaryzm” w „Do Rzeczy” #27 (5-11 lipca 2021), od którego zapożyczyłem tytuł mojej dzisiejszej notatki. Paweł Lisicki napisał, że osłupiał czytając takie bzdury. Skupmy się jednak na czymś innym. Porozmawiajmy o konsekwencjach tego co piszą panowie kategorii Jacka Żakowskiego, Romana Giertycha albo pani Ann Applebaum w The Disturbing New Hybrid of Democracy and Autocracy. Pisałem niedawno o przyszłości Polski ważącej się pomiędzy interesem pozornie skretyniałej opozycji, a polską racją stanu: 

„Ten kretynizm jest tylko pozorem, dranie wiedzą doskonale co im każą robić zagraniczni dowódcy.
Większość tych akcji, to bardzo dobrze skoordynowane międzynarodowe gry operacyjne. Nasi polscy zdrajcy także nie są durniami, sroce spod ogona nie wypadli. Nie można sobie pozwolić na lekceważenie przeciwnika. Powtarzam - ten kretynizm totalitarnej opozycji jest tylko i jedynie pozorem. Jest dezinformacją. Piasek w oczy, dla odwrócenia uwagi, [link]"

W cytowanym felietonie pisałem o serii konkretnych ataków na Polskę, przeciwko polskiej racji stanu, wrogich polskiej racji stanu. Nagle, bez ostrzeżenia, prawie w tym samym czasie z z międzynarodowej przestrzeni pojawia się atak na polską suwerenność energetyczną (Baltic Pipe, kopalnia i elektrownia Turów, elektrownia Bełchatów, polska energetyka jądrowa),  napad na suwerenność polskiego prawa pod wszelkimi możliwymi pretekstami, wliczając w ten cykl ostatni absurdalny zarzut Ja'ir Lapida, ministra spraw zagranicznych Izraela. 

Otóż na świecie istnieją nie mniej niż 194 państwa, z których każde coś tam dłubie w swoim systemie prawnym, ma swoje interesy i pojawia się w polityce międzynarodowej. Jakim sposobem pan Ja'ir Lapid dowiedział się, że w jednym z tych prawie dwustu krajów, akurat w Polsce parlament uchwala jakąś ustawę, która być może szkodzić żydowskim interesom. Przecież ta ustawa dopiero została uchwalona przez izbę niższą polskiego parlamentu, musi być jeszcze zatwierdzona przez izbę wyższą, a stawiany polskiemu prawu zarzut jest po prostu nieprawdziwy. 

Absurd tego ataku staje się jeszcze bardziej zadziwiający, gdy zauważymy, że w przestrzeni polityki międzynarodowej Polska jest jednym z nielicznych w Europie krajów o których można mówić, że prowadzą przyjazną Izraelowi politykę, a w Europie Zachodniej nie tylko nie ma takich państw, to nie tylko ich stanowisko polityczne jest raczej propalestyńskie czyli antyizraelskie, to na dokładkę w społeczeństwach starej Europy widać narastające antysemickie nastawienia. W sumie skecz pana Lapida jest szkodliwy dla Izraela i może być skutkiem tego, że nie jest on zawodowym politykiem, który znany jest z tego, że nie lubi Polski. Dlatego został przez kogoś wprowadzony w błąd i sprowokowany do głupiego wybryku. Najlepszym świadectwem tego jest to, że Naftali Bennett od 13 czerwca 2021 roku nowy premier Izraela milczy w tej sprawie, zapewne licząc na to, że sprawa przyschnie. Wystarczy nie rozgrzebywać tej afery.  

A więc kto dolewa oliwy do ognia w tej antypolskiej awanturze? 

Musimy jasno zdawać sobie sprawę z tego, że:

  1. Po pierwsze mamy do czynienia z realnym, wrogim Polsce zewnętrznym napadem wojennym, którego celem jest zniszczenie Polski.

  2. A po drugie mamy konfrontację ze zdrajcami, z wewnętrznym wrogiem. Wroga Polsce armia już dawno przekroczyła nasze granice i robi wszystko, by zniszczyć Polskę. Przekroczenie naszej granicy nastąpiło w maju 1988 roku, czyli jeszcze za czasów władzy Wojciecha Jaruzelskiego w PRL. Współczesna totalitarna opozycja nie jest żadną opozycją, to konsekwentni kontynuatorzy ancien régime totalitarnej kleptokracji bolszewickiej władzy PRL. Oni wtedy stali po stronie ZOMO i stoją nadal w tym samym miejscu. 

Musimy więc sobie w pełni zdawać sprawę prawdziwymi rozmiarami frontu wojennego czyli z zakresem oddziaływania oraz skutecznością użytych środków napadu, a nasze przeciwdziałanie musi być stosowne do wykorzystywanych przez przeciwnika sił i środków. A przede wszystkim absolutnie nie możemy działać na warunkach wyznaczonych przez przeciwnika oraz w przestrzeni operacyjnej organizowanej przez wroga - wojnę wygrywa ten, kto ma inicjatywę i potrafi narzucić przeciwnikowi reguły pola walki.

A więc kto dolewa oliwy do ognia, kto podgrzewa konflikt, kto dezinformuje światową opinię publiczną i polityczną, kto kłamie, oszukuje, kto wprowadza w błąd, kto realizuje skomplikowane gry operacyjne, nie cofając się przed prowokacją polityczną, kto ma dostateczną siłę sprawczą aby realizować takie gry operacyjne równocześnie w polskiej, europejskiej, amerykańskiej i izraelskiej scenie politycznej? Kto? 

Wbrew pozorom nie są to Żydzi. W tej konkretnej akcji izraelski premier Naftali Bennett nie dał się zwariować, a my widzimy takich frajerów jak Ja'ir Lapid i Tomasz Grodzki, którzy gorliwie noszą kubły z błotem. Są jak jak Niemcy i Rosjanie, którzy kiedyś Warszawę benzyną gasili.