Rodzina – ostatni bastion cywilizacji

avatar użytkownika intix

  ...

 

fot. Konrad Kuś


Na Zamku Królewskim w podkrakowskich Niepołomicach zakończył się XII Kongres Konserwatywny.  Wystąpienia o rodzinie i jej sytuacji wygłosili: prof. Roberto de Mattei, prof. Piotr Jaroszyński, dr Lech Haydukiewicz. Nagrodę im. Ks. Piotra Skargi odebrał Mariusz Dzierżawski.

XII Kongres Konserwatywny rozpoczęła modlitwa. Następnie słowo wstępne wygłosił gospodarz spotkania – prezes Instytutu Edukacji Społecznej i Religijnej im. Ks. Piotra Skargi, Sławomir Olejniczak. Witając gości wyjaśnił dlaczego wiodącym temat Kongresu jest właśnie rodzina. Przedstawiciele niektórych episkopatów w trakcie trwajacego synodu promują antyrodzinne koncepcje – zauważył prezes Sławomir Olejniczak. Mimo tego nie możemy być pesymistami. Powinniśmy być pełni nadziei, Matka Boża podczas objawień w Fatimie obiecała, że zatryumfuje – podsumował swoje słowo wstępne gospodarz XII Kongresu Konserwatywnego.

Pierwszym z gości, którzy zabrali głos na XII Kongresie Konserwatywnym, był prof. Roberto de Mattei, wiceprezydent Włoskiej Narodowej Rady Badań Naukowych, założyciel i przewodniczący Fundacji Lepanto. Profesor opowiedział o kulisach trwającego synodu biskupów. Zdaniem de Matteiego „dym szatański” widoczny jest coraz wyraźniej, a siły zła atakują rodzinę – ostatni bastion cywilizacji.

Historyk przywołał szokujące słowa niemieckojęzycznych hierarchów, którzy podważają katolickie nauczanie moralne. Profesor Roberto de Mattei skrytykował tych duchownych za wyłącznie socjologiczne podejście do rodziny. - To pomieszanie konceptu metafizycznego i moralnego dobra i zła. Z punktu widzenia filozofii Bóg jest najwyższym dobrem i nie stworzył nic złego na świecie – przypomniał prof. de Mattei wyrażając obawy o to co może stać się z rodziną po synodzie. - To nie jest tylko kwestia osób rozwiedzionych w nowych związkach. Chodzi o podejście Kościoła i wiernych do trzech sakramentów: pokuty, małżeństwa i Eucharystii - dodał.

Prelegent zauważył, że Nowy Porządek Mszy wprowadzony po Soborze Watykańskim II spowodował, że liturgia nie ułatwia katolikom wiary w realną obecność, czego przykładem jest udzielanie Komunii Świętej na rękę, co miało być wyjątkiem, a w wielu krajach stało się powszechną praktyką. Poszła za tym także deromanizacja Kościoła, co może doprowadzić do zamienienia jednego, powszechnego, świętego i apostolskiego Kościoła w federację. - Dzięki wierze i nadziei możemy zwyciężyć bitwę o rodzinę! Jest tylko jedno nauczanie moralne Kościoła. Prawda moralna polega na małżeństwie i rodzinie. Mam nadzieję, że synod tak to będzie interpretował – zauważył w podsumowaniu swojego wykładu prof. Roberto de Mattei.

Kolejnym mówcą XII Kongresu Konserwatywnego był prof. Piotr Jaroszyński, filozof, publicysta i wykładowca akademicki. Wygłosił on wykład pt. „Ideologiczne źródła kryzysu rodziny”. - Czy to jest kryzys samoczynny, bo przyszły takie czasy, czy jest to kryzys sterowany? – zapytał na wstępie prof. Jaroszyński odpowiadając, że istnieją na świecie instytucje i ośrodki zainteresowane osłabianiem rodziny.

- Ogniskową kryzysu jest utopijna ideologia – stwierdził wykładowca. Utopia „idealnego” społeczeństwa chce zrewolucjonizować rodzinę. Profesor przypomniał założenia pierwszego utopisty, Platona. Zdaniem Greka to państwo powinno łączyć ludzi w pary a potem obejmować kontrolę nad potomstwem, odbierać dzieci rodzicom i decydować o losie. Różnice płci powinny być zatarte – twierdził antyczny filozof, co przypomniał prof. Jaroszyński. Dzisiaj realizuje się taki scenariusz. Różne utopie zaczęli wcielać w życie absolutni władcy oświeceniowi, a potem partie lewicowe. Łączyła ich chęć „naprawy” ludzi. Najgroźniejsze ideologie to socjalizm i liberalizm. - Te dwie ideologie łączą się w walce przeciwko rodzinie – zauważył zwracając uwagę, że zarówno w PRL jak i współcześnie ruchy na pozór sprzeczne łączą się w walce z rodziną. Dlaczego ideologie te uznają rodzinę za wspólnego wroga?

Rodzina jest ośrodkiem łacińskiej cywilizacji personalistycznej. Rodzina to mikrocywilizacja – powiedział mówca Kongresu. – Rodzina stoi na straży niezbywalnych praw osoby ludzkiej, wśród których podstawowym jest prawo do życia – dodał. Pokolenia wzajemnie pomagają sobie się doskonalić. Rodzina łacińska opiera się na języku, przekazywanym z pokolenia na pokolenie. Jest on nośnikiem tradycji  i tożsomaści narodowej. Obecnie jesteśmy świadkami walki na śmierć i życie o zachowanie tożsamości Polaków – podkreślił profesor Jaroszyński, opisując jak wygląda walka z rodziną, będącą filarem polskości. Niezwykle ważną dla rodziny jest także miłość, a najważniejszą z miłości jest ta do Pana Boga. Miłości człowiekowi nie da państwo, tę potrzebę zapewni tylko rodzina – usłyszeli uczestnicy Kongresu.

Po prelekcji nastąpiło wręczenie Nagrody im. Ks. Piotra Skargi. To niezwykłe wyróżnienie otrzymał Mariusz Dzierżawski, wieloletni i konsekwentny obrońca życia. Biogram z osiągnięciami laureata odczytał członek zarządu Instytutu Edukacji Społecznej i Religijnej, Arkadiusz Stelmach. W swoich słowach do zebranych Mariusz Dzierżawski podkreślił rolę księdza Piotra Skargi w historii wojen cywilizacyjnych i jego prywatnym życiu. Porównał tym samym starcie dobra i zła w przeszłości i współczesności. Podziękował Instytutowi za wsparcie w walce o obronę życia, a swoim przyjaciołom z Fundacji Pro - Prawo do Życia za odwagę wobec szykan ze strony aparatu państwa.

Trzeci wykład wygłosił dr Lech Haydukiewicz, wykładowca akademicki, inicjator I Kongresu Demograficznego. Prelegent przeanalizował kryzys demograficzny, jaki dotyka naród i państwo Polskie. Zdaniem mówcy Polska znajduje się w fatalnej sytuacji ludnościowej. Wkrótce możemy znaleźć się w grupie średnich, a nie licznych narodów Europy, chociaż w latach 50. XX wieku demograficzny rozwój Polski był niezwykle dynamiczny. Zdaniem dr. Haydukiewicza kwestie ekonomiczne mają drugorzędny wpływ na rezygnację Polaków z posiadania dzieci. Dzisiaj dziecko nie uczestniczy w procesie utrzymania rodziny. Problem leży jednak gdzie indziej – w podejściu do spraw wyższych, wiary. - Cała nadzieja w ludzkiej potrzebie posiadania dzieci z przyczyn innych niż ekonomicznych – stwierdził mówca XII Kongresu Konserwatywnego, zauważając, że w Polsce rośnie liczba gospodarstw domowych, chociaż maleje liczba ludzi – to efekt wzrostu liczby „singi”.

Wskutek upadku bloku wschodniego procesy demograficzne, które na Zachodzie trwały 50 lat, a na Wschodzie dokonały się w ciągu lat kilku. Ponadto z Polski i państw naszego regionu ubywa ogromna liczba ludzi. Pod względem współczynnika dzietności nasza Ojczyzna jest na szarym końcu świata – zauważył dr Haydukiewicz. „Niedługo będziemy pustynią ludnościową” – podkreślił. Pocieszającym jest fakt, że Polska jest dość konserwatywna pod względem zachowań prokreacyjnych – mamy niską liczbę urodzeń poza małżeństwami. - Najbardziej pesymistyczny wariant dla Polski jest taki, że za 50 lat będzie nas o 10 milionów mniej – podsumował wykład dr Haydukiewicz.

Ostatnim akcentem w trakcie XII Kongresu Konserwatywnego był panel dyskusyjny poświęcony obronie współczesnej rodziny. Dyskusję poprowadził redaktor naczelny magazyny „Polonia Christiana” i wiceprezes Instytutu im. Ks. Piotra Skargi, Sławomir Skiba. Głos zabrali: Magdalena Trojanowska z Inicjatywy Stop Seksualizacji Naszych Dzieci, Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro – Prawo do Życia, Paweł Kwaśniak z Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny oraz prof. Aleksander Stępkowski z Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.

Mówcy przedstawili organizacje, które reprezentują oraz ich pola działania. Następnie dr Tymoteusz Zych z Ordo Iuris przedstawił raport Instytutu o polskiej polityce prorodzinnej. Zwrócił uwagę na chaos panujący w polskich urzędach statystycznych, które nie wiedzą ile dzieci rodzi się w kraju w poszczególnych miesiącach. Takie dane posiadają nawet najbiedniejsze kraje Europy Wschodniej. Analizując zebrane przez pracowników Instytutu dane dr Zych zauważył, że polityka prorodzinna powinna być kierowana głównie do rodzin wielodzietnych. Następnie Magdalena Trojanowska zwróciła uwagę, że polityka Unii Europejskiej oraz ONZ wspiera... ale aborcję i eutanazję. Temu towarzyszy planowa seksualizacja.

Mariusz Dzierżawski podkreślił potrzebę aktywizmu, zwłaszcza w sytuacji, w której trudno oczekiwać od elit podejmowania konstruktywnych inicjatyw.  - Mamy do czynienia z władzą okupacyjną, której celem jest szkodzenie narodowi. To nie jest tylko problem Polski. Chcą nas „uwolnić” od Kościoła, rodziny, od naszej tożsamości. Przez kilkanaście lat obserwowaliśmy niszczenie Zachodu. Identyczne mechanizmy stosuje się teraz w Polsce – stwierdził Dzierżawski dodając, że najlepszą polityką prorodzinną byłoby nie zabieranie pieniędzy rodzicom. - Urzędnicy niech się od rodziny odczepią – zakończył.

Paweł Kwaśniak ostudził nadzieje osób liczących, że po ewentualnej zmianie władzy w Polsce politycy pochylą się na poważnie nad ochroną życia i rodziny. Wielu polityków zapewnia o swoim poparciu dla ochrony życia, a gdy przyjdzie sprawdzian to zawodzą – stwierdził Mariusz Dzierżawski. Dodał, że instytucje broniące rodziny, w przeciwieństwie do lewicy, nie korzystają z pieniędzy rządowych a dobrowolnych składek ludzi ideowych. Uczestnicy panelu zgodzili się, że istnieje szansa na zatrzymanie i odwrócenie złych trendów. Potrzebna jest jednak ciężka i konsekwentna praca.

Kongres zakończył koncert muzyki klasycznej, podczas którego uczestnicy mogli wysłuchać utwory Wojciecha Kilara, Johanna Straussa, Wolfganga Amadeusza Mozarta i Johannesa Brahmsa.

Michał Wałach

http://www.pch24.pl/rodzina---ostatni-bastion-cywilizacji,38832,i.html#ixzz3osOWFbk0
 

Etykietowanie:

18 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Rozwiązaniem problemu obrony

Rozwiązaniem problemu obrony życia jest wykształcenie cywilizacji miłości i życia. O nią właśnie walczył całe życie Karol Wojtyła

—powiedziała do uczestników krakowskiego Kongresu Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia prof. Wanda Półtawska.

Bliska przyjaciółka papieża z Polski wygłosiła podczas sobotniego spotkania wykład pt. „Św. Jan Paweł II obrońca Pięknej Miłości”. Prelegentka wskazała, że na młodość Karola Wojtyły złożyły się trudne czasy okupacji, jak i okres totalitarnego systemu komunistycznego, w których bardzo wyraźny był podział narodu i jaskrawa polaryzacja. Opisała ataki na Kościół – ustanowienie ślubów cywilnych czy wprowadzenie możliwości rozwodu, rozumianego jako rozwiązanie również sakramentu małżeństwa.

W takim okresie Karol Wojtyła wraca ze studiów zagranicznych do Polski i otrzymuje od kard. Sapiehy teren najważniejszy – duszpasterstwo akademickie i duszpasterstwo lekarzy

—przypomniała.

Oceniła, że do momentu wyboru na stolicę piotrową Wojtyła przyjął za główne zadanie pomaganie tym środowiskom poprzez ukazywanie właściwej koncepcji człowieka.

Prelegentka zaznaczyła, że walka z aborcją nie jest niczym nowym, że była także za czasów kapłaństwa Karola Wojtyły – a dzieje się tak dlatego, że aborcja nie jest przyczyną, tylko skutkiem.

Jak mówił wtedy, trzeba dość do takiej cywilizacji, w której do głowy nikomu nie przyjdzie, żeby zabijać dziecko.Ludzi trzeba nauczyć kochać. Prawdziwą, altruistyczną miłością

—podkreśliła.

Prof. Półtawska uznała, że zjawisko demoralizacji w narodzie polskim trwa.

Rozwiązaniem jest tylko odwrócenie myślenia. Kim jesteś? Prawdziwej tożsamości człowieka uczył filozof Karol Wojtyła, zwłaszcza w kontekście teologii ciała

—przypomniała.

Mówczyni stwierdziła także, że w obecnych czasach zniknęło pojęcie odwagi cywilnej – katolicy nie potrafią już nawet przyznać się do swojej tożsamości religijnej.

Karol Wojtyła powiedział do przerażonej delegacji ‘Solidarności’ z Gdańska jedno zdanie, które odnosi się też do Państwa: ‘Niechaj każdy z Was zwiększa sumę dobra w sobie samym, a naród stanie się lepszy

—wspomniała.

Wanda Półtawska dodała, że nie może zrozumieć rodziców, ani lekarzy, którzy są w stanie zabić niewinne, bezbronne i nienarodzone dziecko. Jak wskazała poza aborcją, drugim zagrożeniem dla tożsamości człowieka współczesnego staje się także stosowanie metody in vitro.

To odrzucenie Boga Stwórcy. Grzech będący apogeum pychy człowieka, który chce Go zastąpić

—powiedziała.

Prelegentka stwierdziła, że żadne marsze czy zmuszanie lekarzy do zaprzestania działań sprzecznych z podstawowymi wartościami, nie stanowią rozwiązania problemu obrony życia ludzkiego.

Trzeba wykształcić cywilizację miłości i duchowości, o którą całe życie walczył św. Jan Paweł II. Dlatego właśnie nazywamy go piewcą miłości – ale nie byle jakiej, tylko prawdziwej, która prowadzi do wyzwolenia

—wyjaśniła.

Karol Wojtyła chciał przede wszystkim ratować młodzież, tudzież uchronić ją od tego, co niesie świat. Młodzież i rodzina do końca życia były terenem jego troski i działania – to Państwo macie przejąć. Przede wszystkim szerzyć pogląd o prawdziwym duchowym obliczu człowieka

—spuentowała prof. Półtawska.

Prof. Wanda Półtawska była uczestniczką organizowanego w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie jednodniowego Kongresu Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia pod hasłem „Św. Jan Paweł II patronem obrońców życia i rodziny”.

ann/KAI

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

2. @Maryla

Bardzo dziękuję za podłączenie wypowiedzi Pani prof. Wandy Półtawskiej, jakże ważnej wypowiedzi.
Pomyślałam też, że dwa Kongresy odbywające się w jednym czasie, poruszające podobny temat, zbiegające się też z obradami Synodu... świadczy to o tym, że Polska walczy... że tak łatwo nie poddaje się trendom współczesnego świata, które naznaczone apostazją...

Pozostając przy wypowiedziach Pani prof. Wandy Półtawskiej, pozwolę sobie podłączyć do tego wpisu:

> Doktor Wanda Półtawska o roli kobiety - strażniczki życia

> Wanda Półtawska: Jan Paweł II bolał nad ateizacją Polski. Ignorancja jego nauki jest żenująca

In vitro to gwałt na Bogu !

Dr Wanda Półtawska w cyklu 10 wykładów na Rok św. Jana Pawła II


Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika intix

9. Wanda Półtawska:

„Nasza nadzieja nie leży w Synodzie, ale w Bogu”

Wanda Półtawska: „Nasza nadzieja nie leży w Synodzie, ale w Bogu”
fot. Pawel Terlikowski / FORUM

Wanda Półtawska była gościem niemieckiej telewizji EWTN. W rozmowie z Robertem Rauhutem mówiła o pięknie, celu i istocie małżeństwa, nauczaniu Jana Pawła II i współczesnym pomieszaniu odnośnie seksualności, widocznym także wśród części hierarchów Kościoła.

W rozmowie z niemiecką telewizją EWTN Wanda Półtawska była pytana między innymi o najważniejsze dla Ojca Świętego Jana Pawła II aspekty rodziny i małżeństwa w kontekście obradującego Synodu Biskupów.

- Święty Jan Paweł II, głęboko wierzący teolog i filozof, chciał pomagać ludziom w osiągnięciu szczęścia wiecznego, a to oznacza przede wszystkim ratowanie świętości rodziny – powiedziała. - Był przekonany, że nasze życie na ziemi jest jedynie wędrówką, niczym więcej niż tylko drogą do nieba, bo człowiek został stworzony nie dla ziemi, ale dla nieba – dodała.

Jak wskazał jej rozmówca, dziś mówi się o rzekomej konieczności dostosowania Kościoła do głębokich przemian, jakie przechodzi świat, co miałoby się wyrażać na przykład w dopuszczeniu rozwodników w nowych związkach do Komunii Świętej lub uznaniu związków jednopłciowych.

- Zmiany w świecie nie mogą zmienić prawdy o człowieku – odparła na to Wanda Półtawska. - Każdy został stworzony przez Boga i każdy człowiek musi umrzeć. Droga do nieba nie może zostać fundamentalnie zmieniona” – przypomniała.

Pytana o to co sądzi o propozycjach, by zmienić nie nauczanie, a „jedynie” praktykę Kościoła i czy taka zmiana jest w ogóle możliwa, odpowiedziała: - Nauczanie Kościoła na tak ważne, podstawowe tematy Objawienia jak Eucharystia, nie może zostać zmienione. Jednak praktyka postępowania sądowego, co dotyczy ważności małżeństwa, już tak.

- Słowa Chrystusa zostały zapisane w Ewangelii i nie mogą być zmienione. Moje doświadczenie z wcześniejszego Synodu jest takie, że nie jest istotne, jakie poglądy zostaną wyrażone podczas dyskusji. [Ważny] jest ostateczny dokument. Niezależnie od rozmaitych szokujących wypowiedzi, które słyszało się podczas dyskusji, piękny dokument „Familiaris consortio” jest ważny do dzisiaj. Gdy odjeżdżałam z Rzymu, Jan Paweł II powiedział mi: „Nie zapominaj, że Bóg wie o wszystkim, i że to On jest prawdziwym zarządcą świata” – mówiła Półtawska pytana o wydarzenia na obecnym Synodzie oraz o niejasny charakter ubiegłorocznego „Instrumentum laboris”.

Gdy idzie o propozycje zrównania związków jednopłciowych z małżeństwem na podstawie założenia jakoby miłość między ludźmi tej samej płci była zupełnie normalna, to zdaniem Półtawskiej mamy do czynienia z „problemem braku zdrowego rozumienia człowieka”.

- Nie trzeba być mędrcem, by dostrzec różnice między płciami. Księga Genesis mówi jasno: stworzył ich jako mężczyznę i kobietę. Oczywiście jest prawdą, że grzeszni ludzie łamią wszystkie Boże przykazania, a więc także szóste przykazanie. Zgodnie ze swoją istotą małżeństwo nie może być jednopłciowe, bo powinno służyć życiu i rodzinie. Jedność dwojga w jednym ciele nie może zostać zrealizowana między osobami tej samej płci – wyjaśniła lekarka.

Półtawska mówiła też o problemie homoseksualizmu w Kościele. - Nie ma homoseksualizmu duchowieństwa – uznała. - U niektórych mężczyzn i kobiet istnieje tylko patologia zachowania. Są ludzie, którzy grzeszą przeciwko szóstemu przykazaniu. Z tego punktu widzenia każda historia życiowa może być postrzegana jako historia grzechu, bo tylko Matka Święta była bezgrzeszna. Jako psychiatra zajmuję się od 60 lat tymi patologiami i znajduję je częściej na przykład wśród żołnierzy i lekarzy, niż wśród duchownych. To tendencja, która występuje częściej wśród mężczyzn niż wśród kobiet – przynajmniej w mojej praktyce – tłumaczyła Półtawska.

Dziennikarz pytał następnie o niebezpieczeństwo uznania sumienia za najwyższą i ostatnią instancję oceny moralnej czynów, co sugeruje się w Instrumentum laboris. - Nie ma niczego nowego od czasów Pawła VI. Ciągle przeczy się nauczaniu Kościoła katolickiego odnośnie etyki życia w rodzinie. Część katolików, także członków duchowieństwa, nie zaakceptowała nauczania encykliki „Humanae vitae” – wskazała.

Półtawska mówiła także o ideologii gender, dostrzegając w niej przede wszystkim „brak zdrowego rozumienia człowieka i pogardę dla biologii”. - Każdy rozumny człowiek wie bardzo dobrze, że jest albo mężczyzną, albo kobietą. Można się, oczywiście, okaleczyć i obciąć sobie organy płciowe, to jednak tak naprawdę nie zmienia płci danej osoby, bo ta jest zdeterminowana genetycznie – każda komórka naszego ciała jest zdeterminowana jako męska albo żeńska – wyjaśniła uczona.

Rauhut wskazał, że dziś coraz częściej podważa się słowa Chrystusa na temat małżeństwa. Jego rozmówczyni wyjaśniła, że nie ma to istotnego znaczenia. - Trzeba być świadkiem realizmu wiary i nie przejmować się w ogóle tym, co mówią ludzie. Kościół katolicki nie potrzebuje dyskusji w prasie, ale świadków – stwierdziła, powołując się na Jana Pawła II.

Przeprowadzający wywiad pytał, czy należy dziś patrzeć na świat wyłącznie pozytywnie i postrzegać go w „różowym świetle”, ignorując wydarzające się zło. Wanda Półtawska uważa, że to błędna droga. - Zawsze patrzę na świat, bo jest piękny; ale trzeba też zawsze pamiętać, że człowiek czeka na śmierć – na spotkanie z Bogiem. Śmierć jest jedyną rzeczą, która jest w życiu ludzkim zupełnie pewna. Chodzi o to, by była piękna i szczęśliwa, by człowiek wstąpił do nieba. Do nieba, w którym jest „wiele miejsc” – uznała.

Półtawska odniosła się również do roli Kościoła w prostowaniu fałszywych ludzkich zachowań seksualnych. - Wszystkie ludzkie zachowania są męskie albo żeńskie. Ogólnie rzecz biorąc, ludzie łączą seksualność z organami płciowymi.
W rzeczywistości jednak całe ciało człowieka i wszystkie jego działania noszą stygmat płci. Człowiek działa jednak jako osoba, jako człowiek, a wykorzystanie organów płciowych jest przywilejem tych osób, które powołane są do małżeństwa i rodzicielstwa; to powołanie jest częste, ale nie powszechne –
wyjaśniła.

Pytana o to, w jaki sposób ludzie powinni szukać dla siebie małżonków na całe życie, zasugerowała, że to błędne stawianie sprawy. - Nie chodzi w ogóle o to, by szukać sobie partnera, ale o to, by szukać woli Bożej. Trzeba odkryć swoje powołanie i podjąć decyzję w dobrze ukształtowanym sumieniu, by znaleźć ojca czy matkę dla swoich dzieci. Małżeństwo powinno służyć życiu – powiedziała.

Wskazała też na wagę Bożej obecności w życiu małżeńskim: - Błogosławiony Paweł VI napisał: „Kto prawdziwie kocha swego współmałżonka, nie kocha go tylko ze względu na to, co od niego otrzymuje, ale dla niego samego, szczęśliwy, że może go wzbogacić darem z samego siebie” (Humanae vitae 9). Bóg jest wszędzie, a więc gdy jest się w stanie łaski, człowiek czyni wszystko z Duchem Świętym. Człowiek nie jest tylko ciałem, on ma ciało, które powinno być podporządkowane duchowi.

Wanda Półtawska dodała, że małżeństwo może „udać się” tylko wówczas, gdy „małżonkowie przez całe swoje życie dążą do świętości”. Zagadnięta zaś o swoje nadzieje związane z Synodem Biskupów, powiedziała: - Nasza nadzieja leży nie w Synodzie, ale w Bogu. Chodzi o jedno: o realizm pięknej miłości – a to może zrealizować się tylko z pomocą darów Ducha Świętego – skwitowała.

Źródło: CNA Deutschland
Pach
http://www.pch24.pl/wanda-poltawska--nasza-nadzieja-nie-lezy-w-synodzie-...

avatar użytkownika Maryla

10. Z synodu wracamy z tarczą Z

Z synodu wracamy z tarczą

Z synodu wracamy z tarczą, bo synod
nie zmienił dotychczasowej dyscypliny sakramentu Eucharystii –
powiedział ks. abp Henryk Hoser

Pytany o fragmenty relacji końcowej synodu,
które w głosowaniu przechodziły niewielką większością głosów,
ordynariusz warszawsko-praski wyjaśnił, że dotyczyło to tylko tych
punktów dokumentu, „w których tekst nie jest jasny w swoich wyrażeniach,
gdzie pojęcia stosowane nie są ostre i otwierają pewne perspektywy,
które będą wymagały doprecyzowania”. Chodzi np. o wyrażenia typu
„właściwe rozeznanie sytuacji”.

Ks. abp Hoser podkreślił, że to, co jest opisane przez św. Jana Pawła II
w adhortacji „Familiaris consortio”, „jest nadal obowiązujące i nie ma
od tego odchyleń”. Ci, którzy kładą nacisk na wspomniane rozeznanie,
„być może uważają, że istnieją jakieś możliwości wyjątków w tej
zasadzie”. – Natomiast trzeba powiedzieć, że w praktyce Kościoła stosuje
się wyjątki wobec prawa kościelnego, kanonicznego, ale nie wobec prawa
objawionego. Tutaj wyjątków nie ma – doprecyzował ordynariusz
warszawsko-praski.

Zaznaczył, że „sam dokument synodu, bez podpisu Ojca Świętego, jeszcze
nie stanowi oficjalnego magisterium Kościoła”. Być może więc Papież
Franciszek ustosunkuje się do tego dokumentu i „doprecyzuje pewne
rzeczy”, zważywszy, że „część ojców synodu ma wątpliwości
interpretacyjne”. – Na to czekamy. Nie wiadomo, w jakim czasie to się
dokona, ale na pewno w niezbyt długim – zapewnił ks. abp Hoser.

Wyznał, że udział w synodzie był bardzo ciężką i bardzo wyczerpującą
pracą, ale „warto było dla dobra Kościoła i dla dobra rodziny tę pracę
wykonać”.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

11. In vitro to biznes.

Młodzi lekarze są zarzucani kłamliwą propagandą pochwalającą tę metodę

In vitro to biznes. Młodzi lekarze są zarzucani kłamliwą propagandą pochwalającą tę metodę

Zapłodnienie pozaustrojowe to intratny, lukratywny przemysł, a zwolennicy metody in vitro w renomowanych medycznych czasopismach polecają je, używając kłamliwych tez – wskazywał podczas konferencji formacyjnej dla wrocławskich lekarzy, 24 października, prof. Marian Gabryś, ginekolog-położnik. W trakcie spotkania uczestnicy zauważyli także wady importowanej do Polski z zachodu edukacji seksualnej, obojętnej na ludzkie uczucia.

Profesor wskazał m.in. artykuł w „Fertility and Sterility”, jednego z najważniejszych periodyków  medycznych, dotyczący płodności i na zdanie: „Niepłodne pary [dzięki in vitro] mają możliwość skorzystania z realnej szansy stworzenia pełnej rodziny”.

- To manipulacja – mówił profesor. Artykuł, w którym zawarto to zdanie, dotyczył wad macicy, przy którym kobiety mają problemy przede wszystkim z donoszeniem ciąży. Każdy znający się na rzeczy lekarz wie, że techniki zapłodnienia in vitro z wadami macicy nic wspólnego nie mają i w żaden sposób nie pomogą. Przekazanie młodym, uczącym się dopiero lekarzom takiej informacji ma wdrukować w ich mózgi sposób kojarzenia: „nowoczesne leczenie niepłodności” równa się „in vitro”.


Fot. Dorota Niedźwiecka


Prof. Gabryś, zawracając uwagę na kolejne nielogiczne argumenty, które podaje się w przestrzeni społecznej, by promować in vitro, zauważył między innymi, że techniki zapłodnienia pozaustrojowego niosą ogromne ryzyko dla ludzkiego genomu, a co za tym idzie – ryzyko dla przyszłych pokoleń. - Nie myślmy tylko o dzieciach i wnukach, tu chodzi o pokolenia, które mogą się pojawić za sto lat - powiedział dodając, że w wyniku zapłodnienia in vitro znacznie częściej pojawiają się u dzieci: autyzm, wady wrodzone, zaburzenia chromosomalne oraz zaburzenia umysłowe.

Cytując dane dotyczące skuteczności metody, które kilka dni temu pojawiły się na stronach Ministerstwa Zdrowia, zwrócił uwagę, że – jeśliby nawet pozbawiać in vitro całej niemoralności i ryzyka – z demograficznego punktu widzenia przy stosunku nakładu środku do rezultatów, te ostatnie są bardzo niskie. Profesor przypomniał, że zasadniczym źródłem szkodliwych poglądów jest niewiedza, zachęcając tym samy do zgłębiania zagadnienia i przekazywania wiedzy.

Rozwiązanie w zasięgu ręki

- 98% nastolatków z problemami tożsamościowymi określa się z czasem jako osoby heteroseksualne i aż 70 % chłopców, którzy w wieku 17 lat odczuwali skłonności homoseksualne, w wieku 22 lat określa się jako heteroseksualni – cytowała badania prof. Savin-Williamsa, doc. psychologii Alina Czapiga. Proces utrudnia publiczne ujawnienie się ze swoją skłonnością – prawdopodobnie ze względów psychologicznych.

Mówiąc o roli genderyzmu w kształtowaniu rozwoju psychoseksualnego dzieci i młodzieży naukowiec zwracała uwagę na skutki przestymulowania bodźcami seksualnymi, których dziś doświadczają młodzi. Powołując się na wytyczne WHO, edukację seksualną stosowaną m.in. w Niemczech, działalność tzw. edukatorów seksualnych w naszych przedszkolach i szkołach, podkreślała, że u dziecka, które zaabsorbuje się seksualnością, proces rozwoju umysłowego i intelektualnego będzie przebiegał z trudnościami. Prelegent wskazywała, że dziecko potrzebuje mieć poczucie bezpieczeństwa i jego pochodnych: miłości, więzi, a nie – zaspokajania tzw. „potrzeb seksualnych”, których do momentu dojrzewania nie ma, a które poprzez edukację seksualną rozbudza się w sposób sztuczny.

- Autorzy tych programów mówią, że chodzi o prewencje, a tymczasem wprowadzają ryzyko antykoncepcji, ciąż i aborcji u młodocianych dziewcząt, trudności w przyszłości w budowaniu trwałych relacji i ryzyko budowania zaburzonych osobowości – wymieniała naukowiec.

Taka edukacja nie sprzyja także budowaniu trwałych rodzin w przyszłości: przestymulowanie sprawia, że pragnienia w normalnych relacjach nie mogą być uruchomione i zaspokojone, przez co niemożliwe jest szczęśliwe pożycie seksualne i prokreacja w rodzinie.

- Dzieci i młodzież nie potrzebują doznań seksualnych ale miłości. Problemy mają wtedy, gdy ta potrzeba miłości nie została zaspokojona – wyrażali swoją opinię specjaliści. – To rodzice muszą wiedzieć na czym polega wychowanie do miłości, do dobrej seksualności i zapobiegać temu, co rozwojowi nie służy. Także poprzez czujność wobec tego, jakie programy seksualizacyjne proponuje się dzieciom w przedszkolach i szkołach - zauważono.

Spotkanie zostało zorganizowane przez wrocławski oddział Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich.

Dorota Niedźwiecka
http://www.pch24.pl/in-vitro-to-biznes--mlodzi-lekarze-sa-zarzucani-klam...

avatar użytkownika gość z drogi

12. Niechaj każdy z Was zwiększa sumę dobra w sobie samym, a naród

"Niechaj każdy z Was zwiększa sumę dobra w sobie samym, a naród stanie się lepszy"
To zdanie winno się tematem przewodnim w tych trudnych i niebezpiecznych czasach...czasach,w których tak bardzo brak mądrości naszego Ojca Świętego...bez Niego nie byłoby Przemian ...
Dobrego Dnia @Intix,Dobrego Blogmedio24.pl :)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

13. Wykład prof. Roberto de Mattei

- Problematyka duszpasterstwa rodzin po Soborze Watykańskim II wygłoszony podczas XII Kongresu Konserwatywnego na Zamku Królewskim w Niepołomicach.


https://youtu.be/jDqSrB616pc

avatar użytkownika intix

14. Roberto de Mattei:

Faryzeusze i saduceusze naszych czasów

Faryzeusze i saduceusze naszych czasów
James Tissot [No restrictions or Public domain], via Wikimedia Commons

Jezus ogłosił nierozerwalność małżeństwa, opierając je na przywróceniu prawa naturalnego, od którego odeszli Żydzi. Faryzeusze i saduceusze odrzucając Jego nauczanie, zaprzeczyli boskim słowom Jezusa – zastąpili je własnymi opiniami. Fałszywie odwoływali się do Mojżesza, tak, jak innowatorzy naszych czasów sięgają do domniemywanej tradycji pierwszych wieków, fałszując w ten sposób historię i doktrynę Kościoła – pisze włoski historyk Kościoła prof. Roberto de Mattei.

Krytyka faryzeuszy jest motywem powracającym w słowach papieża Franciszka. W wielu wystąpieniach wygłoszonych pomiędzy 2013 i 2015 r. mówił o „chorobie faryzeuszy” (7 listopada 2013 r.), o „tych, którzy ganią Chrystusa za nieprzestrzeganie szabatu” (1 kwietnia 2014 r.), o „pokusie samowystarczalności i klerykalizmu, ograniczenia wiary do reguł i instrukcji, tak jak to czynili uczeni w Piśmie i faryzeusze w czasach Jezusa” (19 września 2014). 30 sierpnia 2015 r. w trakcie modlitwy Anioł Pański papież powiedział, że tak, jak to było w przypadku faryzeuszy, „także i dla nas czymś niebezpiecznym jest uważanie samych siebie za akceptowalnych, lub jeszcze gorzej, za lepszych od innych tylko ze względu na przestrzeganie zasad, zwyczajów, nawet jeśli nie kochamy naszych bliźnich, mamy twarde serca, jesteśmy aroganccy i dumni”. 8 listopada 2015 roku papież odróżniał zachowanie uczonych w Piśmie i faryzeuszy, oparte na wykluczaniu, od zachowania Jezusa opierającego się na „inkluzji”.

Nawiązanie do faryzeuszy jest oczywiste w przypadku przemówienia papieża z 24 października, wygłoszonego na koniec XIV Zwyczajnego Gromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów, poświęconego rodzinie. Do kogo należą te „zamknięte serca, które często ukrywają się nawet za nauczaniem kościoła, albo za dobrymi intencjami, aby zasiąść na katedrze Mojżesza i sądzić, czasami z poczuciem wyższości i z powierzchownością, trudne przypadki i rodziny zranione”, jeśli nie do „faryzeuszy, którzy z religii czynią (niekończący się) łańcuch przykazań” (26 czerwca 2014 r.)? Wydaje się, że do grona faryzeuszy należy każdy, kto z upartą dumą broni istnienia Bożych przykazań, przepisów i absolutnych, bezwzględnie obowiązujących reguł Kościoła.

Kim właściwie byli faryzeusze? Gdy Jezus zaczął nauczać, świat żydowski był podzielony na wiele różnych nurtów, o których wspomina Pismo Święte jak i historycy, np. Józef Flawiusz (37-100 p. Chr.) w „Starożytnościach żydowskich” i „Wojnie żydowskiej”. Głównymi grupami byli faryzeusze i saduceusze. Faryzeusze przestrzegali nakazów religijnych w najdrobniejszych szczegółach, utracili jednak ducha Prawdy. Byli dumnymi ludźmi, fałszującymi proroctwa dotyczące nadejścia Mesjasza i interpretowali prawo Boże zgodnie z ich własnymi opiniami. Saduceusze, wątpiąc w nieśmiertelność duszy i odrzucając większość świętych ksiąg, nauczali jeszcze poważniejszych błędów. Obydwie grupy kwestionowały władzę Sanhedrynu, kierowanego w czasach, w których skazany został Jezus, przez saduceuszy.

W Ewangelii według św. Mateusza istnieją trzy wzmianki o saduceuszach, Marek wspomina o nich tylko raz, choć faryzeusze w tych Ewangeliach pojawiają się wielokrotnie. W rozdziale 23 Ewangelii wg św. Mateusza znajduje się otwarte oskarżenie pod ich adresem: Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać.

Komentując ten fragment św. Tomasz z Akwinu tłumaczy, że faryzeusze nie zostali zganieni przez Pana za to, że składali dziesięcinę, „ale za to, że lekceważyli ważniejsze, a mianowicie duchowe przykazania. Dlatego wyraźnie powiedział: I to należało czynić, i tamtego nie opuszczać. Jak zaznacza, św. Jan Chryzostom, chodzi tu raczej o stosowność aniżeli o obowiązek” (Summa Theologica, II-IIae, q. 87 ad 3).

Święty Augustyn, odnosząc się do opisu faryzeusza przedstawianego przez św. Łukasza (18,10-14), stwierdzał, że nie został on potępiony ze względu na jego czyny, ale dlatego, że chełpił się swoją domniemaną świętością (List 121 1,3). Święty Augustyn tłumaczył także, że faryzeusz nie został potępiony za post (Łk 18,11), ale „dlatego, że wyniósł się, nadął pychą wobec celnika” (List 36 3,7). W istocie, „poszczenie dwukrotnie w ciągu tygodnia jest w przypadku osoby takiej, jak faryzeusz, pozbawione zasługi, podczas gdy dla pokornego wiernego czy osoby skromnej jest to aktem religijnym. Nawet jeśli Ewangelia nie mówi o potępieniu faryzeusza, tylko o usprawiedliwieniu celnika” (List 36 4,7).

Najbardziej syntetyczną definicję faryzeusza otrzymaliśmy z rąk św. Bonawentury: Pharisaeus significat illos qui propter opera exteriora se reputant bonos; et ideo non habent lacrymas compunctionis” (Kazanie De S. Maria Magdalena, Opera omnia, Ad Claras Aquas, t. IX). „Faryzeuszami są ci, którzy uważają się za dobrych przez wzgląd na swe zewnętrzne dzieła, a tym samym nie posiadają łez skruchy”.

Jezus potępił faryzeuszy, ponieważ znał ich serca: byli grzesznikami uważającymi się za świętych. Pan chciał nauczyć swoich uczniów, że samo spełnianie dzieł zewnętrznych nie wystarcza. To, co czyni akt dobrym, to nie tylko jego przedmiot, ale i intencja. Nie mniej prawdą jest, że dobry uczynek nie wystarcza jeśli brakuje mu dobrej intencji, prawdą jest też, że nie wystarczą dobre intencje, jeśli nie towarzyszą im dobre dzieła. Stronnictwo faryzeuszy – do którego należał Gamaliel, Nikodem i Józef z Arymatei, jak i sam św. Paweł – było lepsze od stronnictwa saduceuszy, ponieważ pomimo swej hipokryzji darzyło prawa szacunkiem. Natomiast saduceusze – do których zaliczali się także arcykapłani Annasz i Kajfasz – nimi pogardzali. Faryzeusze byli dumnymi konserwatystami, saduceusze byli niewierzącymi progresistami, obydwa stronnictwa łączyło odrzucenie boskiej misji Jezusa (Mt 3,7-10).

Kim są faryzeusze i saduceusze naszych czasów? Możemy odpowiedzieć z pewnością: to ci, którzy przed, w trakcie i po synodzie próbowali (i dalej będą próbować) zmienić praktykę Kościoła, a przez to jego doktrynę dotyczącą małżeństwa i rodziny.

Jezus ogłosił nierozerwalność małżeństwa, opierając je na przywróceniu prawa naturalnego, od którego odeszli Żydzi. Wzmocnił je podnosząc więź małżeńską do rangi sakramentu. Faryzeusze i saduceusze odrzucając nauczanie Jezusa, zaprzeczyli Jego boskim słowom – zastąpili je własnymi opiniami. Fałszywie odwoływali się do Mojżesza, tak, jak innowatorzy naszych czasów sięgają do domniemywanej tradycji pierwszych wieków, fałszując w ten sposób historię i doktrynę Kościoła.

Dlatego mężny biskup, obrońca ortodoksyjnej wiary – bp Athanasius Schneider – pisał o pojawieniu się „praktyki neomozaistycznej”: nowi uczniowie Mojżesza i faryzeuszy – pod pozorem takich określeń jak: „droga rozeznania”, „towarzyszenie”, „wytyczne biskupa”, „dialog z kapłanem”, „forum internum”, „pełniejsza integracja w życie Kościoła” – faktycznie podważyli nierozerwalność małżeństwa i niejako zawiesili szóste przykazanie, zapowiadając możliwość zdjęcia odpowiedzialności za grzeszne współżycie z osób, żyjących w nieuregulowanych związkach (zob. „Raport końcowy”, 84-84).

Saduceuszami są innowatorzy otwarcie mówiący o porzuceniu doktryny i praktyki Kościoła. Faryzeuszami są ci, którzy głoszą nierozerwalność małżeństwa językiem, w praktyce jej jednak obłudnie przeczą, proponując „indywidualne” przekraczanie prawa moralnego. Prawdziwi uczniowie Chrystusa nie należą do stronnictwa neo-faryzeuszy, ani też nie do neo-saduceuszy, grup modernistycznych. Należą do szkoły św. Jana Chrzciciela, nauczającego na duchowej pustyni swoich czasów. Chrzciciel, piętnując faryzeuszy i saduceuszy jako „plemię żmijowe” (Mt 3,7) czy też upominając Heroda Antypasa za jego cudzołóstwo, nie był człowiekiem twardego serca – poruszała go miłość wobec Boga i dusz. Hipokrytami i ludźmi twardego serca byli doradcy Heroda, twierdzący, że uda im się pogodzić jego stan – zatwardziałego grzesznika – z nauczaniem Pisma Świętego. Herod zabił Jana Chrzciciela po to, by zdusić głos prawdy. A jednak, głos Prekursora Jezusa rozbrzmiewa po upływie dwudziestu stuleci.

Ci, którzy bronią zdrowej doktryny, nie postępują śladami faryzeuszy ani saduceuszy. Podążają za przykładem świętego Jana Chrzciciela i samego Zbawiciela.

Roberto de Mattei
11 listopada 2015, „Corrispondenza Romana”
Tłum. mat.
http://www.pch24.pl/faryzeusze-i-saduceusze-naszych-czasow,39524,i.html#...
***
Załączam:

Bp Athanasius Schneider: Dokument końcowy synodu tylnymi drzwiami wprowadza neomozaistyczne prawo

Roberto de Mattei: Na synodzie przegrała katolicka moralność



avatar użytkownika intix

15. Ideologiczne źródła kryzysu rodziny

Wykład prof. Piotra Jaroszyńskiego pt. „Ideologiczne źródła kryzysu rodziny” wygłoszony 17 października 2015 roku podczas XII Kongresu Konserwatywnego w Niepołomicach.

https://youtu.be/Aqnt0-UgVfw

avatar użytkownika gość z drogi

16. Droga @Inix

Rodzina to dla lewaków i innych im podobnych...to wielka przeszkoda w ich chorych urojeniach o nowoczesnym świecie...na szczęscie dlaPolski Rodzina zawsze była Najważniejsza...i jest....
nocne pozdrowienia

gość z drogi

avatar użytkownika intix

17. Rodzina - szkołą miłosierdzia

List Pasterski Episkopatu Polski na Niedzielę Świętej Rodziny

Drodzy Siostry i Bracia!

Trwając w zadumie nad ubogim żłóbkiem, wpatrujemy się w pogodne twarze Dzieciątka Jezus, Maryi i Józefa. W naszych domach przeżywamy tajemnicę Bożego Narodzenia, która prowadzi każdego człowieka do podstawowego pytania o miłość. Ojciec posyła do nas swojego Syna, aby zaświadczył o miłości i głosił Ewangelię o Bogu bogatym w miłosierdzie.

W obecnym roku przeżywaliśmy jako Kościół XIV Zwyczajny Synod Biskupów, którego temat brzmiał: „Powołanie i misja rodziny w Kościele i świecie współczesnym”. Refleksja synodalna prowadziła do zgłębienia tajemnicy ludzkiej miłości wyrażającej się w małżeństwie i rodzinie. Wdzięczni za to wydarzenie, chcemy iść razem jako wspólnota wierzących i realizować powołanie do świętości, którym Bóg nas obdarzył.

Młodzi ludzie pytani o ideał szczęścia, niezmiennie odpowiadają, że chcieliby zawrzeć małżeństwo i założyć szczęśliwą rodzinę. Niestety, jak możemy to zaobserwować, z różnych powodów część z nich nie spełnia swoich marzeń, uciekając przed odpowiedzialnością. Synod, odnosząc się do tej rzeczywistości, wskazał, że źródłem takich decyzji jest często lęk przed przyszłością, wyrażający się w niechęci do podejmowania stałych zobowiązań. Potrzeba więc świadectwa radosnych i świętych małżeństw, dzięki któremu ludzie młodzi, ale także i małżonkowie przeżywający kryzysy uwierzą w miłość.

Liturgia słowa prowadzi nas dzisiaj do odkrywania rodzinnego szczęścia. Jego źródłem są wzajemne relacje otwarte na obecność Boga i drugiego człowieka. Wspólna modlitwa, posiłek przy jednym stole, rodzinne świętowanie sprawiają, że odkrywamy radość bycia ze sobą i dla siebie. Niestety wielu rodziców ze smutkiem stwierdza, że nie mają czasu ani dla współmałżonka, ani dla swoich dzieci. Brak rozmowy, wspólnego spędzania wolnego czasu często skutkuje nieufnością i załamaniem się relacji rodzinnych. Nie można tworzyć trwałej wspólnoty, jeżeli brakuje zrozumienia i szacunku. Wyrażają się one w uważnym słuchaniu drugiego, w chęci pomocy i podjęciu odpowiedzialności każdego z członków rodziny za powierzone mu obowiązki.

Wiemy jednak dobrze, że wzajemny szacunek nie wystarczy do tworzenia relacji rodzinnych. Każdy człowiek potrzebuje miłości i jest zdolny do jej realizacji. Jak przypomniał Sobór Watykański II w dokumencie Gaudium et spes, człowiek „[...] nie może odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego” (Gaudium et spes, 24). Ten, kto kocha, nie musi się niczego obawiać, bo rozumie, że tylko poprzez dar z siebie może zapewnić drugiej osobie szczęście. Oddanie się sobie wzajemnie i zdolność do bezinteresownej miłości biorą swój początek w Bożym akcie stwórczym. Bóg bowiem nie chciał, aby człowiek był sam, ale uzdolnił jego serce do miłości. Święty Jan Paweł II w adhortacji Familiaris consortio, mówiąc o zadaniach rodziny chrześcijańskiej, stwierdził, że pierwszym wśród nich jest tworzenie wspólnoty osób (por. FC,18). To doświadczenie jedności i bliskości staje się okazją do przeżywania prawdziwej radości wiary. Małżeństwo nie jest rzeczywistością smutku i niesienia ciężarów ponad siły, nie jest problemem, ale jest szansą dla każdego z członków rodziny na pełny rozwój. Ojciec Święty Franciszek wielokrotnie wzywał małżonków chrześcijańskich do radości wiary, która promieniuje i przemienia cały świat.

Do tej rzeczywistości wracali ojcowie synodalni. Omawiając problemy współczesnych małżeństw i rodzin, podkreślali, że w wielu przypadkach to egoizm i skrajny subiektywizm stoi na przeszkodzie do zawarcia sakramentalnego małżeństwa. Dlatego konieczna jest stała i systematyczna formacja małżeństw i rodzin, które ożywione duchem wiary poprowadzą swoje dzieci ku Chrystusowi. Wiara pozwala człowiekowi otworzyć się na cud miłosierdzia Bożego i wprowadza go na drogę przebaczenia. Dziś, gdy tak wiele jest zagubionych małżeństw, gdy wiele z nich niemal zatraciło świadomość ostatecznego znaczenia życia małżeńskiego i rodzinnego, trzeba przypominać, że małżeństwo sakramentalne jest komunią pomiędzy Bogiem i ludźmi. Osoby żyjące w małżeństwie nie zostają same i nie są skazane wyłącznie na siebie, ale żyją w obecności Boga, czerpiąc z łaski sakramentalnej.

Odkrywając prawdę o człowieku stworzonym przez Boga, chcemy razem z uczestnikami synodu zdecydowanie przypomnieć, że małżeństwo to — zawsze i wyłącznie — relacja dwóch osób, mężczyzny i kobiety, którzy łączą się ze sobą w jednym i nierozerwalnym przymierzu i są otwarci na owoc swojej miłości, którym są dzieci. Jakiekolwiek próby wprowadzania innych definicji małżeństwa i rodziny spotykają się z naszym zdecydowanym sprzeciwem. Zachęcamy rodziny, aby odważnie odrzucały zakusy zwolenników ideologii gender, którzy próbują narzucić poglądy niezgodne z naturą człowieka.

Podczas synodu wielokrotnie podkreślano konieczność towarzyszenia na drodze wiary dzieciom, młodzieży, małżeństwom i rodzinom. Musi być ono oparte na wspólnym odkrywaniu obecności Jezusa Chrystusa w życiu każdego człowieka. Pierwszymi świadkami wiary są rodzice, którzy mają obowiązek przekazywania jej swoim dzieciom. Nikt i nic nie może zastąpić rodziców w tym zadaniu. Święty Jan Paweł II napisał w Familiaris consortio: „Rodzina chrześcijańska jest pierwszą wspólnotą głoszenia Ewangelii osobie ludzkiej, która jest w stałym rozwoju, i doprowadzenia jej, poprzez stopniowe wychowanie i katechezę, do pełnej dojrzałości ludzkiej i chrześcijańskiej” (FC, 2).

Żadna rodzina, nawet najszczęśliwsza, nie powinna jednak zamykać się na inne wspólnoty i zapominać o obowiązku dzielenia się Ewangelią. Wychodząc temu naprzeciw, ojcowie synodalni proponowali, aby w każdej parafii powstały wspólnoty małżeńskie i rodzinne, które spotykałyby się systematycznie na modlitwie, pogłębiałyby swoją formację i głosiły Dobrą Nowinę we własnym środowisku.

Obrady synodu prowadziły także do podkreślenia uzdrawiającej siły miłosierdzia. W Roku Miłosierdzia, który ustanowił Papież Franciszek, jesteśmy zaproszeni do tego, aby nie tylko częściej korzystać z daru przebaczenia w sakramencie pokuty i pojednania, ale także okazać się  miłosiernymi dla naszych braci i sióstr, którzy zawinili wobec nas. Rodzina jest przecież pierwszą szkołą miłosierdzia, w której uczymy się praktykować uczynki miłosierne względem ciała i duszy na wzór naszego Mistrza Jezusa Chrystusa.

Zachęcamy do modlitwy w intencji małżeństw i rodzin, zwłaszcza tych, które przeżywają problemy, którym grozi rozpad, w których brakuje jeszcze bezinteresownej miłości. Naszą modlitwą powinniśmy ogarnąć te kobiety, które z różnych względów zdecydowały się na zabicie swojego nienarodzonego dziecka. Prośmy także o miłosierdzie dla mężczyzn, którzy nie potrafili wziąć odpowiedzialności za nowe życie i zachęcali do aborcji dziecka lub ją finansowali. Jesteśmy zaproszeni przez papieża Franciszka, aby — nie wpadając w pokusę łatwego osądzania i potępiania — nieść wszystkim posługę miłosierdzia.

Miłosierdzie możemy czynić tylko w prawdzie. Dlatego przypominamy, że nauczanie Kościoła oparte na Słowie Bożym i Tradycji odnośnie do osób rozwiedzionych a żyjących w nowych związkach zostaje podtrzymane. Osoby te nie mogą przyjmować Komunii św., ponieważ nie żyją w związku sakramentalnym. Niemożność przyjmowania sakramentu Eucharystii nie ma charakteru wykluczającego czy dyskryminującego, ale odzwierciedla tylko obiektywną sytuację tych osób w Kościele. Zachęcamy ich do uczestniczenia we Mszy Świętej, rozważania Słowa Bożego, wytrwania na modlitwie, włączania się w dzieła miłosierdzia i w pracę na rzecz wspólnot parafialnych. Nikogo nie potępiamy, a jako ludzie wierzący chcemy prowadzić do spotkania z przebaczającym Chrystusem. Dlatego zapraszamy do modlitwy w intencji małżonków i dzieci, których dotknął dramat rozpadu małżeństwa, a także do ofiarowania im naszego wsparcia. Przypominamy rozwiązania zawarte w Familiaris consortio i prosimy, aby wierni stosowali się do tych zaleceń, w myśl których do Komunii św. nie mogą przystąpić osoby rozwiedzione, żyjące w nowym związku, jeżeli nie otrzymały stwierdzenia nieważności małżeństwa i nie zawarły sakramentalnego związku małżeńskiego.

W przypadku braku stwierdzenia nieważności małżeństwa wierny pragnący przystąpić do Komunii św., powinien zerwać grzeszną relację. Owszem, istnieją sytuacje szczególne, kiedy po ludzku rozstanie wydaje się niemożliwe, np. ze względu na konieczność wychowania dzieci z nowego związku. W takich przypadkach osoby po rozwodzie, żyjące w nowym związku, mogą przyjąć Komunię św. pod warunkiem, że „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują wyłącznie małżonkom” (Familiaris consortio, 84).

W dzisiejsze święto dziękujemy wszystkim małżeństwom i rodzinom, które pomimo trudności trwają przy Chrystusie i z wiarą pokonują piętrzące się przed nimi problemy. Chcemy zachęcić ich, aby — jak Święta Rodzina z Nazaretu — budowali swoje życie w oparciu o dar z siebie i codziennie okazywane miłosierdzie. Jak słyszeliśmy we fragmencie Ewangelii według św. Łukasza, Jezus posłuszny swoim rodzicom wzrastał w mądrości, w latach, w łasce u Boga i ludzi (por. Łk 2,52).

Życząc wszystkim rodzinom, aby ten zbliżający się Rok Pański 2016 stał się okazją do autentycznego duchowego wzrostu, z serca błogosławimy.


Podpisali: Pasterze Kościoła katolickiego w Polsce
obecni na 371. Zebraniu Plenarnym
Konferencji Episkopatu Polski na Jasnej Górze
w dniu 26 listopada 2015 r.


***
Święto Najświętszej Rodziny


avatar użytkownika intix

18. Abp Stanisław Gądecki:

Synod Biskupów nie zmienił nauczania Kościoła

Synod Biskupów nie zmienił doktryny Kościoła – zapewnia arcybiskup Stanisław Gądecki. Nie ma mowy o dopuszczeniu rozwodników żyjących w nowych związkach do Komunii, co byłoby sprzeczne z nauczaniem Chrystusa. Dokument końcowy Synodu ma jednak pewne poważne mankamenty.

Arcybiskup Stanisław Gądecki udzielił obszernego wywiadu niemieckiej sekcji katolickiej telewizji EWTN. W rozmowie z Robertem Rauhutem mówił o ostatnim Synodzie Biskupów. Poznański hierarcha powiedział, że dla polskich biskupów po Synodzie najważniejsza była kwestia niezmienności doktryny. - Analizujemy tekst synodalny i nie dostrzegamy w nim żadnego dowodu, który wskazywałby na zmianę doktryny – podkreślił polski hierarcha. Zaznaczył, że taką interpretację potwierdził zarówno papież, jak i kardynałowie oraz biskupi.

Arcybiskup Gądecki przyznał jednak, że doszło do „pewnej zmiany praktyki”, przede wszystkim w punktach 84, 85 i 86 „Relatio finalis”. Mówi się tam o „rozróżnieniu” oraz o „towarzyszeniu” - są to „dwa kluczowe słowa, który były powtarzane podczas Synodu”. Jak wyjaśnił Gądecki, kapłan ma teraz z dużą cierpliwością i zaangażowaniem towarzyszyć każdemu, kto wszedł po rozwodzie w nowy związek cywilny, pomagając mu w udzieleniu odpowiedzi na szereg pytań o jego sumienie. Pomocy tej można udzielać na przykład w przestrzeni najbardziej naturalnej, jaką jest konfesjonał.

Przewodniczący KEP zapewnił też, że „w praktyce nigdzie nie ma mowy o Komunii świętej dla rozwodników w nowych związkach”. - Możemy wziąć cały tekst i nigdzie nie znajdziemy odniesienia do Komunii świętej. Oczywiście, mówi się tam o głębszej integracji, większym uczestnictwie, większym wprowadzenie rozwodników w nowych związkach w rozmaite sfery życia kościelnego [...], ale naturalnie bez przyjmowania Komunii świętej – wyjaśnił.

Arcybiskup Gądecki powiedział, że „uczestnictwo” może oznaczać na przykład dopuszczenie rozwodnika w nowym związku do nauczania religii w szkole. W niektórych krajach będzie to możliwe, w innych - jak w Polsce - już nie. Arcybiskup wyjaśnił, że dopuszczenie osób znajdujących się w takiej sytuacji do Stołu Pańskiego stałoby „w sprzeczności z nauczaniem naszego Pana” Jezusa Chrystusa i przywróciłoby w Kościele „czasy Mojżesza”. Hierarcha ocenił, że najmocniejszą stroną dokumentu końcowego Synodu jest „przedstawienie socjologicznej wizji małżeństwa i rodziny oraz [przedstawienie] trudności, których rodzina i małżeństwo dzisiaj doświadczają”.

O wiele słabsza jest w ocenie hierarchy ta część dokumentu, która mówi o „Bożej wizji rodziny”. Choć przedstawia się ją w świetle całego Pisma Świętego, działania Chrystusa i czynów Apostołów, to „zaskakująca” jest pewna luka: - Ani razu nie mówi się o rozwodach ani o ich konsekwencjach - wskazuje arcybiskup. Metropolita poznański powiedział w tym kontekście, że wielu ojców synodalnych nie chciało mówić w dokumencie końcowym zbyt otwarcie o grzechu. - By nie urazić grzeszników, musimy używać eufemizmów, delikatnego języka – referował ich stanowisko. Przez to - zdaniem hierarchy - część dokumentu stała się mało czytelna.

- Wygląda to tak, jakby zamiast pewnego niepowtarzalnego kompendium - zrozumiałego, prostego, jasnego dla każdej rodziny - przedsiębrało się wielki wysiłek w kierunku koncentracji na indywidualnej sytuacji jako kategorii, gdzie mówi się głównie o miłosierdziu – zaznaczył przewodniczący KEP. Tymczasem zdaniem Gądeckiego „Kościół był od początku miłosierny, także wtedy, gdy z pełnym zdecydowaniem wzywał do nawrócenia, wiedząc, że jest ważne, czy człowiek będzie zbawiony, czy nie, czy zyska życie wieczne, czy je straci”. Hierarcha powiedział też, że po nadzwyczajnym synodzie z roku 2014 w mediach nieustannie mówiono, że najbliższe zwyczajne zgromadzenie na pewno dopuści rozwodników do Komunii. Tak się oczywiście nie stało i dziś zadaniem biskupów jest „wyprostowanie tych rozbuchanych nadziei” i wskazywanie na niezmienne nauczanie Kościoła.

Arcybiskup Stanisław Gądecki był też pytany, w jaki sposób polski Episkopat chce wcielać w życie wskazania Synodu. Odparł, że biskupi muszą zastanowić się, jak ma wyglądać „towarzyszenie” i „integracja” rozwodników w nowych związkach w realiach polskich parafiach. - W istocie jednak ta integracja już następowała. Ci, którzy tego chcieli, przychodzili do kościoła i brali udział w Mszy świętej bez przyjmowania Komunii świętej - wyjaśnił arcybiskup. Wskazał, że cały episkopat musi zdefiniować teraz stopień „integracji”, bo kwestia ta nie może być odmiennie rozumiana w każdej diecezji. Można też sobie wyobrazić wydanie w Polsce zrozumiałego dla wszystkich kompendium dotyczącego rozumienia małżeństwa i rodziny.

Metropolita poznański zauważył na koniec, że o ile na synodzie w 2014 roku nauczanie św. Jana Pawła II był praktycznie zupełnie „nieobecne”, to inaczej było już w roku następnym. O wiele częściej sięgano choćby po „Familiaris Consortio”. Arcybiskup przyznał jednak, że robiono to niekonsekwentnie, bo dokument końcowy cytuje wprawdzie tę adhortację, ale niestety tylko wybiórczo.

Źródło: de.catholicnewsagency.com
pach

http://www.pch24.pl/abp-stanislaw-gadecki--synod-biskupow-nie-zmienil-na...
***
Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny ujawnia: adhortacja o rodzinie najpóźniej w marcu