Człowiek zakonu pomostem ku Niebu - Ks. prof. Tadeusz Guz

avatar użytkownika intix

zdjęcie
Zdjęcie: Brian-Snyder/ Reuters

Wiele pytań stawia współczesny świat i duch czasu w konfrontacji z samymi radami Ewangelii Chrystusa oraz ich reprezentantami: siostrami, ojcami i braćmi zakonnymi. Czy nie są one sprzeczne z pierwotnym powołaniem człowieka do pełni życia ziemskiego i wiecznego? Czy są jeszcze aktualne, a może już się zestarzały i nie odpowiadają „otwartości” współczesnego ducha świata i jego „księcia”? Czy więc ludzie rad ewangelicznych są jeszcze komuś potrzebni? Można krótko zapytać, czy cała ta sprawa, której na imię „całkowite poświęcenie dla Boga” (PC 5), Kościoła, zakonu i człowieka, ma jeszcze jakikolwiek duchowy, moralny i religijny sens? By znaleźć wprawdzie jedynie szkicowe odpowiedzi na tak postawione zagadnienie, potrzeba powrócić w rozpoczętym w Avila Roku św. Teresy od Jezusa, Doktora Kościoła, w dniu solidarności z zakonami klauzurowymi, przypadającym w święto Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny (21 listopada), oraz w przededniu Roku Życia Konsekrowanego w całym Kościele powszechnym do systematycznej analizy ostatecznej przyczyny, istoty i celowości samych rad Dobrej Nowiny Jezusa z Nazaretu.

Trwając wiernie w nauce Ewangelii Chrystusa jako prawdziwego Mesjasza, w nauce Kościoła oraz w świetle sprzeczności różnych form negacji Boga, Kościoła, człowieka oraz życia zakonnego, uświadamiamy sobie ciągle na nowo, jak święta i niezwykle aktualna jest droga powołania i życia według rad ewangelicznych, bowiem przez wszystkie rodziny zakonne zbolały człowiek-pielgrzym powraca do Boga i do Nieba, co wypełnia jego najgłębsze tęsknoty ducha i ciała oraz całej jego egzystencji.

I. czystość
Zaślubieni Bogu i Kościołowi

Kościół uczy, że stan zakonny należy w sposób szczególny do „życia i świętości” (LG 44) całego Ludu Bożego. Skąd ta bardzo znacząca specyfika tego stanu, który ślubuje Chrystusowi, by żyć w „czystości bezżeństwa dla Królestwa Niebieskiego, w ubóstwie i posłuszeństwie”? (KKK 915).

Rada ewangeliczna czystości dziewiczej stawia najpierw człowiekowi wymagania, które przekraczają jego naturalne możliwości, bo przecież Bóg Stwórca, stwarzając „człowieka jako mężczyznę i niewiastę”, powołał ich jednocześnie do wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej, i to właściwie z jednej generalnej racji, by kontynuować dzieło stworzenia następnych pokoleń z pomocą człowieka. Stan bezżeństwa ze względu na Królestwo Niebieskie nie stoi w opozycji do planu stworzenia, lecz właściwie toruje Bogu Stwórcy oraz rodzicom jako Boskim współpracownikom drogę realizacji tego planu, bowiem istotą ojcostwa i macierzyństwa ludzkiego jest nie tylko dać życie ziemskie, lecz doprowadzić człowieka do życia w Bogu, z Bogiem i u Boga. Ponieważ na skutek grzechu wypełnienie istoty darowania życia w pełni zostało utrudnione, dlatego Boski Architekt zdecydował się w swojej fascynującej nas Opatrzności powołać wspólnoty zakonne jako rodziny duchowo-religijnego ojcostwa i duchowo-religijnego macierzyństwa, wypraszające modlitwą i ofiarą u tronu Miłosierdzia Najwyższego życie wieczne dla człowieka ziemi oraz jego małżeństw i rodzin.

Wprawdzie każda rodzina jest jakimś obrazem Rodziny Świętej z Nazaretu oraz obrazem samego Boga w trzech Osobach, ale wydaje się, iż wspólnota zakonna całkowicie poświęcona ślubami Bogu i Kościołowi stanowi jeszcze doskonalszą wspólnotę-wzór dla małżeństw i rodzin w ich wędrówce do stania się w eschatologicznej perspektywie dziećmi Rodziny Bożej. Bez tego zaplecza wspólnot zakonnych małżeństwa i rodziny współczesnego świata, w obliczu ich tak misternie przemyślanych i systematycznie przeprowadzanych negacji, nie są w stanie wypełnić swoich zadań. Małżonkowie i rodzice wiedzą doskonale, że człowiek zakonu jest ich istotnym wsparciem, dodaje im otuchy, że jego ofiara rezygnacji z prawa naturalnego do małżeństwa jest źródłem mocy ducha małżeńskiego i ducha rodzicielskiego. Jak głęboki i owocny związek istnieje pomiędzy z jednej strony dynamiką zakonnika i zakonnicy, a z drugiej strony małżonkami i rodzicami, potrafimy oszacować jedynie w mocy i świetle Ducha Świętego jako Ducha całej ekonomii bytu i ekonomii zbawienia.

Powołania rodzą się w świętych rodzinach

Czystość dobrze pojęta stanowi warunek i cel małżeństwa, a także podstawę dobrze wypełnionej misji rodzicielskiej oraz świętości i gwarancję prawdziwego szczęścia małżeńskiego i rodzinnego. Stąd świętość człowieka zakonu jest w dużej mierze warunkiem świętości małżeństw i rodzin, choć naturalnie nie jedynym, bo przecież o świętości decydują przede wszystkim sami rodzice i dzieci podejmujący współpracę z uświęcającym ich Zbawicielem. A zatem świątobliwość życia rodzinnego warunkuje świątobliwość członków rodzin zakonnych i odwrotnie, co jest częściowym spłacaniem zaciągniętego we własnej rodzinie długu doskonałości. Stąd nie dziwi fakt historyczny naszych dni, że np. zachodnioeuropejski kryzys małżeństwa i rodziny opustoszył klasztory, a stosunkowo mocna rodzina polska napełnia mury klasztorne wzniesione przez naszych wiernych praojców wspaniałymi, dzielnymi i gotowymi do ofiary i poświęcenia powołaniami. Dałby Bóg, żebyśmy się jako Polacy, także wobec obecnych wyzwań, ostali i umacniali zarówno ducha zakonnego, jak też ducha małżeńsko-rodzinnego.

Ślub czystości ze względu na sprawę Bożą nie jest negacją kobiecości lub męskości, lecz fundamentem ich chrześcijańskiej akceptacji. Co więcej, człowiek dziewiczy w najdoskonalszy sposób realizuje swoją bytowość kobiecą lub męską, ponieważ wyprzedza wszelkie drugorzędne przywiązania w ramach świata i ludzi i stoi w całkowitej postawie służby, tak jak pokorny Jezus na ziemi wobec swojego Ojca. Ta droga otwiera przed człowiekiem najintymniejsze pokłady bycia człowiekiem jako kobieta i jako mężczyzna. Nie przez wyżycie się seksualne człowieka zdobywa wiedzę i mądrość bycia, lecz przez bycie w sensie służby Bogu jako Dawcy. Im bliżej Stwórcy naszej natury i osoby, tym bliżej tajemnicy człowieczeństwa każdego. W przeciwieństwie do tego postawa nawet najbardziej intymnej bliskości człowieka do człowieka w małżeństwie, ale bez zjednoczenia serc i dusz w jednym Panu, stanowi barierę do poznania człowieka, nie mówiąc już o dramacie i cenie oddalenia się od Pana życia, co sprawia, że rozum, choć na pozór tak bliski drugiego, jego duszy i jego ciała, nie dosięga głębi człowieczeństwa, lecz pozostaje na płyciźnie istnienia duchowo-cielesnego.

Przecież kluczem do zrozumienia naszej natury jest sam jej Stwórca, a nie człowiek. Człowiek zakonu jako człowiek świadomej i wolnej rezygnacji ze spotkania z drugim w głębi jego i własnego ciała wskazuje małżonkom na głębię osoby, której nie wolno redukować ani do narzędzia, ani jedynie do sfery ciała, lecz trzeba uczyć się otwierać na głębię jej niepowtarzalnego i wyjątkowego człowieczeństwa ciągle na nowo.

Nowożytność w wielu swoich najbardziej wpływowych reprezentantach, poddając zasadniczej krytyce stan zakonny, jak np. S. Freud i Nowa Lewica, oraz redukując osobę ludzką do bycia li tylko popędem seksualnym, zamykają horyzont rozumienia człowieka, jego istoty, sensu, wartości i celów do sfery ciała, przez co uniemożliwiają poznanie istoty, sensowności specyfiki i niepowtarzalności kobiecości i męskości, ugruntowanych istotnie w swoich niepowtarzalnych i nieśmiertelnych duszach.

Czystość ducha i rozumu

Czystość ma obok wymiaru cielesnego także swoją najgłębszą płaszczyznę w duchu i duszy ludzkiej. Święty Ambroży, interpretując słowa Pańskie: „Pójdź za mną”, tak powiada, iż Jezus „każe pójść nie krokami ciała, ale sercem i duszą”. To ona, dusza, a nie ciało, jest pierwszą ojczyzną bytu dziewiczo czystego i zarazem stanowi najważniejszą rację doskonałego naśladowania Mistrza z Nazaretu. Troska o dziewicze ciało zakłada bardzo intensywną pielęgnację ducha i duszy osoby ludzkiej poprzez ćwiczenia religijne jak post, modlitwa i jałmużna, ale także poprzez odnawianie myślenia w oparciu o Prawdę, umacnianie wolnej woli z pomocą Dobra oraz stałe oczyszczanie sumienia z wszelkiego kurzu lub ran grzechu przeciwko miłości Boga i człowieka. Czysty duch, za którym tęsknił, ale którego niestety ostatecznie nie odkrył m.in. Kant i wielu innych myślicieli czasów współczesnych, jest duchem poznającym Prawdę, miłującym Prawdę poprzez urzeczywistnianie dobra, każdego: małego i wielkiego.

Czystość rozumu polega na całkowitym poświęceniu się dla Prawdy absolutnej i każdej prawdy ziemskiej, natomiast każdy fałsz i każde kłamstwo zanieczyszczają naszą władzę poznawczą, a poprzez to zanieczyszczają całą bytowość człowieka, jego wspólnoty i wszelkie dzieła. Friedrich Nietzsche twierdzi, że po tym, jak przykazanie Boskie zabraniające kłamstwa „zostało odrzucone”, zmienia się „sens dla prawdy”, którą ma wyrazić „pierwotna żądza”, czyli to, co stało się przyczyną upadku rozumu anioła światłości i rozumu pierwszych ludzi. Natomiast św. Augustyn uczy: „Żądza jest trucizną gubiącą miłość”. Doskonałość wyklucza wszelkie żądze. Czystość woli wyraża się w aktach miłości Boga i bliźniego, w umiłowaniu dobra w myśli, słowie i czynie. Czystość pamięci obejmuje każdą poznaną prawdę, a szczególnie wypełniona jest poznaniem Prawdy o Bogu. Im czystszym jest człowiek duchowo, tym więcej czystości ciała, postawy i działania.

Czystość nie jest oznaką zacofania, lecz dowodem największego postępu w rozumieniu ostatecznego przeznaczenia człowieka jako kobiety i mężczyzny, a mianowicie by zdobyć Królestwo Niebieskie, gdzie „nie będą się już żenić i za mąż wydawać”, lecz istnieć w wiecznej harmonii rodziny Dzieci Bożych, o ile człowiek dziewiczy świadomie i w pełni swojej wolności wypowiada na wzór Maryi swoje osobiste „fiat”. Człowiek Boży jest w każdej epoce dziejów najbardziej postępowym, natomiast zacofanie powstaje zawsze tam, gdzie człowiek oddala się od źródła swojej bytowości, będącego zarazem jego najwyższym celem. Im bliżej Boga, tym bliżej doskonałości i postępu, im dalej od Niego, tym bliżej do prymitywności i wszelkiej deformacji, której synonimem jest kraina piekła. Dążenie do najdoskonalszej formy bytu jest możliwe do zrealizowania na drodze czystości, zawsze najbardziej atrakcyjnej i w każdej epoce dziejów najbardziej postępowej, bo jednoczącej nas z pierwotnym zamysłem i dziełem Boga oraz z Jego eschatologicznym planem całkowitego uświęcenia naszej bytowości.

Dlatego klasztory były od samego początku i nadal pozostają istotnymi miejscami wielkiej kultury europejskiej i ogólnoludzkiej. To są klejnoty, przebogate owoce duchów dążących do czystości i dlatego tak imponujące i twórcze do dzisiaj. Nawet dysponując wspaniałymi komputerami i innymi dziełami techniki, człowiek współczesny nie może być w wielu sprawach bardziej postępowym od wielu starożytnych i średniowiecznych artystów malarzy, architektów, pisarzy i myślicieli, którzy obficie czerpali z tego, co Boskie.

Drogowskazy do Nieba

Czystość wyprzedza czas i ramy tego świata i pozwala człowiekowi zasmakować już tutaj, na ziemi, życia niebiańskiego. Wprawdzie żyjemy w czasie i czas należy potraktować zarówno jako realny dar Stwórcy, ale nasza uwaga nie może zatrzymać się lub ograniczyć do ram życia wyznaczonych przez czas, bowiem człowiek swoim duchem oraz opracowaną przez niego architekturą transcenduje czas i wkracza duchem w wieczność. Dlatego człowiek zakonu jest nie tylko drogowskazem do świątobliwego życia w czasie, lecz jest także drogowskazem, co więcej, żywym dowodem na istnienie wieczności i Boga. Myśl filozofii nowożytnej bardzo konsekwentnie protestuje przeciwko zakonom, ponieważ inspirują do życia „sub specie aeternitatis”, jak się wyraził m.in. Theodor W. Adorno. Martin Heidegger zaś w dziele swojego życia „Sein und Zeit” („Byt i czas”) poddaje zasadniczej krytyce myśl o wieczności, o bycie, który byłby „a-czasowym” lub „poza-czasowym” lub „ponad-czasowym”.

Według niego, istnieje tylko czas i on wyłania wszelkie postaci bytu, stąd jego teza o konieczności „temporalizacji bytu” w ogóle. Ocalić myśl o wieczności w rozumie współczesnych potrafi człowiek zakonu. Taki kształt bytowania i takie dążenia są jednymi z zadań ogólnozakonnych i osobistych każdego ojca i brata zakonnego oraz każdej siostry zakonnej. Mieć odwagę do wyprzedzania czasu i zaszczepiania jej innym, wszystkim, których sam Bóg posyła do bram i furt życia konsekrowanego. Duch świata pragnie wszelkimi sposobami wmówić w ducha ludzkiego, że nie istnieje żaden Bóg i żadna wieczność. Ocalić i rozwinąć własne powołanie zakonne to przybliżyć czas i człowieka żyjącego w czasie do ich pełni, czyli do wieczności. Prawdziwa radosna wspólnota zakonna przybliża i stanowi żywy obraz wiecznej radości miłującego Oblicza Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego.

Być darem dla drugiego

W czystości i poprzez czystość człowiek uwalnia się od siebie i pojmuje siebie oraz realizuje swoją bytowość jako dar dla drugiego. Takim jest sama Istota Boga i Osoby Boskie, by być dla drugiego, by się jako wieczny i Trójjedyny Pan darować wiecznie: Ojciec Synowi, Ojciec i Syn Duchowi Świętemu wraz z doskonałą wzajemnością. Dlatego nie można być święcie i całkowicie darem dla drugiego bez czystości. Wspólnota zakonna jest wzorem dla innych wspólnot i jednostek, jak być darem, czyli jak najdoskonalej i pierwotnie ukazać istotę naszego człowieczeństwa oraz istotę bytowania wszelkiego stworzenia. Co ciekawe, że człowiek-dar, choć rozdaje to, kim jest i co posiada, czyli rozdaje to, co ziemskie, nie ubożeje, lecz wzrasta, bowiem działa z najgłębszych pokładów swojej istoty oraz powołania, które dają się zdefiniować w tym względzie jako bycie darem dla Boga, człowieka i stworzenia. Im więcej daruje, tym bardziej pozyskuje siebie i wszelki inny byt, łącznie z Bogiem Najwyższym i jego wiecznością.

Każdy akt-dar przybliża do zdobycia Boga jako daru, bowiem w Nim otrzymujemy wszystko, całą pełnię istnienia. Dietrich von Hildebrand sądzi, że nawet „naturalnie bardzo mało uzdolniony człowiek może stać się wielką i bogatą osobowością, jeżeli poświęci się bez reszty Bogu. W porównaniu do niego człowiek w najwyższym stopniu uzdolniony może tworzyć wokół siebie ciasny” i wręcz „zniewalający świat, jeżeli zamknie się na Boga”. Obecna epoka dziejów, zamykająca człowieka bardzo zasadniczo na transcendencję, zamyka człowieka na bycie darem, na jego osobisty rozwój i dlatego współczesny człowiek zamyka się w sobie, w swoim świecie, otoczeniu i staje się coraz mniejszym, ograniczonym i ubogim aż do przeróżnych aktów desperacji, ucieczki od życia i pogrążenia się w nihilizmie niszczącej samotności. Jest jakimś paradoksem, ale zarazem piękną i twórczą prawdą, że zakonnica i zakonnik jako ludzie odchodzący od świata, od bliskich, są z racji swojej bytowości sumieniem innych, by wyszli z siebie i uczynili własne życie i każde powołanie darem.

Dlatego zakonnica i zakonnik są żywymi kluczami do przestrzeni pojmowania i przeżywania życia jako nieustannego daru Stwórcy. Zapewne m.in. z tej racji prezydent Roosevelt zapytany, czy przyjmie zakonników francuskich do USA, powiedział, że „emigrantów tego rodzaju nigdy nie możemy mieć zbyt dużo”. Skoro człowiek czysty uwolnił się już od siebie i podarował swoje życie „ponad wszystko umiłowanemu Bogu” (KKK 916) i człowiekowi, to następnym krokiem jest stać się ubogim. Dlaczego?

II. Ubóstwo
Na wzór Mistrza

Ubóstwo jako następna rada ewangeliczna nie jest przypadkiem w pedagogii Chrystusa. Przecież to „ON sam stał się dla nas ubogim, aby nas ubóstwem swoim ubogacić”. Przecież to Chrystus opuścił pełnię Nieba z przeogromnym bogactwem, by urodzić się w stajni, wieść ubogie życie i umrzeć na krzyżu. Czyż można zatem radykalnie naśladować tak nadzwyczajnie ubogiego Mistrza bez akceptacji ubóstwa? Dietrich von Hildebrand stwierdza słusznie: „Naśladujemy go, jeżeli ’relictis omnibus’, ’wszystko opuszczając’, mówimy za św. Pawłem: ’Domine, quid me vis facere?’ – ’Panie, co chcesz, abym uczynił?’ Dz 9,6”.

Ubóstwo uczy nas najdoskonalej uszanować dzieła Boże, które stoją poniżej człowieka, tzn. cały świat zwierząt, roślin oraz rzeczy tego wspaniałego kosmosu. W tej radzie rozstrzyga się niejako stosunek człowieka do rzeczy, tak jak w czystości chodzi o relację do drugiego Ty jako Osoby Boskiej, do drugiego ty ludzkiego oraz do mojego własnego ja.

Ubóstwo umożliwia widzenie świata jako dzieła Boskiego Stwórcy, do czego potrzeba mądrego dystansu wobec rzeczy. Bez takiej postawy człowiek może stać się materialistą i niewolnikiem rzeczy, czyli jako osoba bez ubóstwa nie potrafi transcendować świata rzeczy i nie pojmuje genezy rzeczy, po prostu bez ubóstwa nie tylko nie wiemy, skąd świat pochodzi i jakie jest jego ostateczne przeznaczenie, ale co więcej – materializm jest drogą zatracania się osoby ludzkiej w rzeczach? Dlatego jedno z głównych pytań Immanuela Kanta brzmi: „Skąd pochodzę” jako człowiek? Ubóstwo wyrabia w człowieku także właściwe rozumienie istoty rzeczy, bowiem ubóstwo otwiera rozum na istotę. Rozum sytego ciała ma, nawet biologicznie patrząc, bardzo utrudnione zadanie, bowiem mózg jako cielesne narzędzie intelektu zużywa podczas spożywania posiłku materialnego bardzo dużo energii, a tym samym nie może być sprawnym narzędziem naszego ducha. Rozum sytego ciała ma zatem zwyczaj zatrzymywać się na peryferiach rzeczy, czyli na zinstrumentalizowanym i sensualistycznie pojętym ciele, natomiast rozum ubogi zgłębia, czyli „wypływa na głębię” bytu, o której mówi Jezus do apostołów, czyli na głębię ducha, ciała i głębię życia w ogóle.

Głębia świata, a tym bardziej głębia wieczności, dana jest przez Boga do dyspozycji „ubogim”, bowiem oni po zrozumieniu istoty, celu oraz właściwości rzeczy nauczyli się ich posiadania zgodnie z Wolą stwórczą Boga Ojca. Stąd Gabriel Marcel powiada słusznie, że „ażeby mieć, trzeba po prostu być”, bowiem do jednej z największych jakości prawdziwie bogatego życia przynależy z pewnością „ubóstwo”.

Przeciw pokusie posiadania

Ubóstwo uwalnia więc człowieka od pokusy posiadania. Dlaczego posiadanie może stać się pokusą? Ktoś może powiedzieć: Przecież Stwórca powiedział na początku historii świata: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”? A jednak posiadanie może być pokusą, i to jedną z największych, ponieważ Bóg nigdzie w Biblii nie mówi o człowieku jako właścicielu. Z prostej racji, bowiem właścicielem w ścisłym sensie tego słowa jest tylko i wyłącznie sam Bóg Stwórca, człowiek natomiast jest stworzony do dzierżawy „na niwie Pańskiej”. Ubóstwo wprowadza nas najgłębiej w wielką przestrzeń posiadania: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem oni posiądą ziemię”, czyli otrzymają ją w darze. Ubóstwo przypomina nam piękną prawdę o rzeczach, że są darem Bożym, tak jak czystość bytu osobowego przypomniała nam jeszcze piękniejszą prawdę o człowieku, że jest on sam darem Bożym.

Ubóstwo inspiruje nas także do podjęcia nowej misji poprzez opuszczenie starej. Jakże trzeba się tego uczyć i w tym ćwiczyć, by ubóstwo uczyniło człowieka jak najbardziej twórczym. Gdy św. Bernard wraz ze swoimi czterema braćmi żegnał się ze swoją rodziną, napotkał na podwórku zamku rodzinnego najmłodszego brata Nivarda bawiącego się z innymi dziećmi. Najstarszy z braci, Guido, podleciał do Nivarda, chwycił go w ramiona i powiedział do niego: „Żyj pięknie, Nivard, od teraz wszystko nasze mienie i dobra należą wyłącznie do ciebie”. Chłopiec zastanowił się przez chwilę i błyskotliwie odpowiedział tak: „Wy chcecie odziedziczyć Niebo, a mnie chcecie pozostawić ziemię! Podział nie jest sprawiedliwy i nie przyjmuję go”.

Po kilku latach zapukał do nowego klasztoru w Citeaux, został zakonnikiem i błogosławionym. Nawet Nietzsche, który z jednej strony „ubóstwo, pokorę i czystość” nazywa „niebezpiecznymi i oszczerczymi ideałami”, ale – przyznaje jako syn pastora, który utracił nawet wiarę luterańską – „jak trucizny w określonych przypadkach choroby” są „pożytecznymi środkami leczniczymi, np. w czasie cesarstwa rzymskiego”.

III. Posłuszeństwo
Bądź wola Twoja

A skoro człowiek zakonu zrozumiał i umiłował już te cenne prawdy na drodze czystości i ubóstwa, to nie pozostaje mu nic innego, jak rozważyć radę ewangeliczną posłuszeństwa, tzn. nauczyć się i wyćwiczyć się w świętym spełnianiu najważniejszego zadania, które pasjonuje wiecznego Syna Bożego, Jezusa Chrystusa i wiecznego Ducha Świętego wobec prawiecznego Ojca, mianowicie wypełnienie Jego Świętej Woli Ojcowskiej. To jest sercem wieczności i to powinno stać się sercem człowieka, by jak Jezus i Duch Święty, by także wzorem Niepokalanej i świętych, jak np. Franciszka z Asyżu i Dominika, Teresy Wielkiej i Jana od Krzyża, Edyty Stein i Maksymiliana Marii Kolbego, doskonale wypełnić Wolę Ojca.

Posłuszeństwo jest zatem ukoronowaniem drogi rad ewangelicznych. Ono uwalnia od własnej woli, czyli od własnego projektu istnienia, a uzdalnia do przyjęcia tegoż projektu z cudownych rąk Ojca wszelkiego istnienia. To znaczy ta rada ewangeliczna nie zabiera nam tej cudownej władzy duchowej, my zawsze, także przy każdym akcie posłuszeństwa wobec człowieka lub wobec Boga, pozostajemy świadomi i wolni, ale poprzez świadome i wolne posłuszeństwo naszego Ja uzyskujemy najwyższą doskonałość na płaszczyźnie bycia człowiekiem-podmiotem. Bo przecież skoro nasze Ja ze wszystkim, co je bytowo stanowi, pochodzi od Boga, to dopiero w Bogu nasze Ja staje się najdoskonalszym i ono przygotowuje się do wiecznego posłuszeństwa w Królestwie Niebieskim.

Świat współczesny zanegował zarówno tę radę biblijną, jak też i autorytet, ponieważ uważa, że autorytet uniemożliwia człowiekowi stanie się najbardziej wolnym poprzez realizację posłuszeństwa. W gruncie rzeczy negacja autorytetu ma jeszcze głębsze racje, a mianowicie, chodzi o negację Boga jako pierwotnego Autora wszelkiego bytu, o czym każdy autorytet ziemski przypomina. W konsekwencji świat neguje wolność i w ogóle nasze Ja, co głosi wielu najbardziej wpływowych przedstawicieli myśli filozoficznej. Na przykład twórca empiriokrytycyzmu Ernst Mach twierdzi, że „ludzkie Ja jest nie do uratowania”, a wspomniany Nietzsche upatruje „korzeni wszelkiego zła” w tym, że w Europie i na świecie „zwyciężyła zniewolona moralność pokory, czystości, rezygnacji z siebie i absolutnego posłuszeństwa”. Nietzsche, wypowiadając posłuszeństwo Bogu, nie tylko że zatracił moralnie i religijnie swoje własne Ja, lecz dodatkowo pogrążył się w otchłani obłędu duchowego.

Brama do zbawienia

Posłuszeństwo jest dalej wsłuchiwaniem się w głos Ojca, w Jego Wolę Przenajświętszą. Robienie wszystkiego na własną rękę zagraża postawie słuchania, czyni ją wręcz niemożliwą, a człowiek, który nie umie lub nie chce słuchać, jest z zasady zamknięty na drugiego, zamknięty na wołanie Boże: „Pójdź za mną”, pójdź za mną przed tron Ojca, i popełnia grzech (por. Rz 5,19), czyli mówiąc słowami Maryi, od Męki Pańskiej chodzi o „proste spojrzenie duszy ku woli Bożej”. Na drodze posłuszeństwa wyraźniej słychać Boże Słowo.

Posłuszeństwo jest przecież bramą do „Królestwa” zbawienia: „Przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się sprawiedliwymi” (Rz 5,19) i odziedziczą „życie wieczne” (Rz 5,21). I jako przełożeni, i jako podwładni, wszyscy zakonnicy i zakonnice kroczą ku bramie wieczności i każdy akt życia zakonnego powinien do tej „Bramy Niebios” przybliżyć, by tak jak Niepokalana z jej bezwarunkowym posłuszeństwem zostać kiedyś po prostu przeniesionym przed Oblicze Tego, któremu za Maryją obiecaliśmy nasze doskonałe „fiat”.

Posłuszeństwo uczy składania ofiary za drugiego, np. poprzez „przyjęcie winy” drugiego „na siebie” (Iz 53,10-12), jak uczynił to Chrystus. Może nieraz pytamy o to, czy powinienem być wobec moich przełożonych posłusznym, jeżeli ja mam lepsze rozwiązania, trafniejsze idee itd.? Owszem, to może być czasami prawdą i mam w takich sytuacjach moralny obowiązek wyrazić to bardzo dostojnie i pokornie zarazem, ale jeżeli pomimo to mój przełożony poprosi lub nakaże mi być posłusznym, powinienem to uczynić wspaniałomyślnie i z całym przekonaniem duszy. Dlaczego? Ponieważ dopiero wtedy mam nadzieję na coraz głębsze wniknięcie w tajemnicę „uniżenia się” i posłuszeństwa Syna Bożego, „aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,8). Bez tej rady ewangelicznej nie mogę udoskonalić siebie, swojej postawy wiary w aspekcie Krzyża Boga-Człowieka, będę wprawdzie dużo wiedzieć o Krzyżu św., ale to za mało, by naśladować Ukrzyżowanego, i za mało, by dostąpić łaski wieczności. Dzięki Chrystusowi mamy w świętych rodzin zakonnych wspaniałe przykłady, by pozostać zawsze wiernymi sługami Krzyża Pana. W gotowości do dźwigania krzyża osobistego i wspólnotowego ukazuje się zrozumienie naszej misji chrześcijańskiej i zakonnej, do której istoty przynależy krzyż.

I tak jak nie ma prawdziwego chrześcijaństwa w pominięciu Krzyża Zbawiciela, tak też nie ma prawdziwego i świątobliwego bytu zakonnego bez gotowości do podjęcia krzyża powołania do życia według rad ewangelicznych i bez wiernego dźwigania go, czasami aż do całkowitego wyniszczenia w „ofierze całopalnej”, tak jak uczynił to nasz Pan i Bóg na Golgocie. Tak, taka prawdziwa ofiara przemienia i nawraca rzetelnego człowieka rad ewangelicznych z drogi chrześcijaństwa bez Krzyża. Takie chrześcijaństwo jest iluzją i nieprawdą i właśnie ono doprowadziło już niejednego chrześcijanina i niejeden klasztor do rozpadu, a nie do zmartwychwstania, które stało się realne właśnie przez Krzyż Jezusa.

Tylko poprzez uniżenie w bezwzględnym posłuszeństwie Woli Ojca człowiek zostaje przez Boga jak Jego Syn, „wywyższony” (Flp 2,9) na wieki. I tak jak droga wiecznego Nieba jest drogą posłuszeństwa Syna i Ducha Świętego wobec Ojca, tak też droga ludzkiej wielkości na tym świecie i w Królestwie Niebieskim jest tylko i wyłącznie drogą świętego posłuszeństwa, z którego dyspensuje jedynie namowa do grzechu stanowiącego granicę dla posłuszeństwa, której nie wolno przekroczyć. Wszystko inne ma swoją prawomocną przestrzeń do bycia i zachowania posłuszeństwa.

Kształt miłości

Czyżby gorycz rezygnacji z małżeństwa i rodziny, gorycz opuszczenia posiadania ziemskiego oraz gorycz zapomnienia o sobie w posłuszeństwie było pierwszym i zarazem ostatnim słowem dla wędrowców po drogach świętych rad Ewangelii Jezusa? Albo inaczej zapytawszy: Co jest koroną rad ewangelicznych? Względnie, w czym tkwi najgłębszy motyw tych ślubów życia według rad ewangelicznych? Święty Franciszek Salezy zwykł mawiać, że „Miłość dała mu boleść śmierci, a śmierć dała mu słodycz miłości”. Tak, w Miłości Boga do człowieka, na którą człowiek odpowiada miłością, istnieje korona takiego poświęcenia, bowiem czystość, ubóstwo i posłuszeństwo właśnie w miłości znajdują swój najdoskonalszy kształt.

W tym kontekście uwidacznia się najgłębszy sens i cel klauzury zakonów kontemplacyjnych, dla której racją nie jest wyniszczająca każdego człowieka pycha jako także zamykająca na Boga, drugiego człowieka i ostatecznie świat pozostałych dobrych istnień różnych stworzeń, lecz wprost przeciwnie – nieprawdopodobnie życiodajna pokora klauzurowa, czyli w miłości ku Najwyższemu i każdemu dobremu bratu i dobrej siostrze otwartość, która z racji jeszcze działającego w tym kosmosie zła powinna pozostać niczym zbawienna sieć dla zachowania i przekazania ludziom na świecie morza łask Boskich. Klauzura jest przecież przez wiele wieków precyzyjnie sprawdzonym środkiem reguły zakonnej, który wiele rzesz zakonnic i zakonników doprowadził do wyżyn świętości. Święci Karmelu i pozostałych dróg życia za klauzurą są tego niedoścignionymi wzorami. Stąd Świętość Wieczności wymaga nieraz ofiary czasowego klauzurowego zamknięcia na ten czas i ten świat, by przybliżyć Ją wielu pielgrzymom ziemskim.

Niech Bóg-Miłość błogosławi wszystkie zakony Kościoła św., a szczególnie te w naszej Ojczyźnie, Polsce, by Mocą i Miłością samego Pana Niebios zostały umocnione na tej szczególnej drodze bezgranicznego i bezwarunkowego miłowania poprzez czystość ducha i ciała, ubóstwo i posłuszeństwo, które są nie tylko cudownymi ideałami dla tego świata, lecz wypełniają wieczność i dogłębnie uszczęśliwiają jej mieszkańców, którzy za ich ziemską czystość rozkoszują się wieczną Miłością, za ich ziemskie ubóstwo sycą się wiecznym i pięknym bogactwem, a za ich posłuszeństwo wiecznie oglądają i rozmawiają z Ojcem, Synem i Duchem Świętym twarzą w Twarz. Niech wszystkie zakonnice i zakonnicy pozostaną ogrodem cnót i szkołą kształcenia serc według chrześcijańskich ideałów, wspólnotą miłości i pojednania, względnie wyspą rozumu i wiary, wolności i całkowitego samozaparcia w symbolu klauzury, poprzez których coraz większa liczba „rozbitków” z różnych zanikających „statków” ducha świata odnajdzie siebie, a przede wszystkim odnajdzie wiarę w Boga, miłość do Kościoła, sens życia i powołania oraz niezwykłą godność swojego wyjątkowo uroczego człowieczeństwa i to jako takiego!

Ks. prof. Tadeusz Guz, kierownik Katedry Filozofii Prawa KUL

http://www.naszdziennik.pl/mysl/114309,czlowiek-zakonu-pomostem-ku-niebu.html

Etykietowanie:

6 komentarzy

avatar użytkownika intix

2. Wykrzyczcie światu piękno życia konsekrowanego

Z JE księdzem arcybiskupem José Rodríguezem Carballo OFM, sekretarzem Kongregacji Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, rozmawia o. Zdzisław Klafka CSsR

Ekscelencjo, cieszymy się i chcemy już teraz podziękować za poświęcenie czasu na ten wywiad, który adresowany jest głównie do wszystkich osób konsekrowanych w Polsce.

- Cieszę się, że mogę pozdrowić wszystkie osoby konsekrowane w Polsce, które za pośrednictwem tej telewizji będą mogły przyjąć to moje pozdrowienie, a także będą mogły uczestniczyć choć trochę w przeżywaniu Roku Życia Konsekrowanego.

Właśnie rozpoczynamy Rok Życia Konsekrowanego. Oczekujemy od niego szczególnych łask dla całego stanu życia konsekrowanego. W perspektywie tego roku otrzymaliśmy od Kongregacji Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego dwa listy, które proponują wspólną drogę oświeconą słowami Papieża Franciszka. Jak zrodziła się ta idea i jakich owoców oczekuje się od tej inicjatywy?

- Myśl, aby poprosić Ojca Świętego o ustanowienie roku poświęconego szczególnie życiu konsekrowanemu, zrodziła się jakiś czas temu pośród członków Unii Przełożonych Generalnych. Rozmawialiśmy o takiej możliwości. Następnie, widząc zainteresowanie Jego Świątobliwości Papieża Franciszka życiem konsekrowanym, zarówno prefekt, jak i ja nie mieliśmy żadnej wątpliwości, by podsunąć mu tę propozycję. Mieliśmy świadomość, że jesteśmy przekazicielami, rzecznikami propozycji wielu osób konsekrowanych. Muszę powiedzieć, że Ojciec Święty natychmiast zaakceptował tę inicjatywę i powiedziałbym, że nie tylko ją zaaprobował jako czystą formalność, ale naprawdę przyjął z wielkim entuzjazmem. On sam ogłosił tę decyzję poświęcenia roku 2015 jako Roku Życia Konsekrowanego przełożonym generalnym, z którymi miał wspaniałe spotkanie trwające kilka godzin. Pomyślano o roku 2015, ponieważ przypada wówczas pięćdziesiąta rocznica ogłoszenia dekretu soborowego Perfectae Caritatis, który mówi właśnie o życiu konsekrowanym i o jego odnowie dostosowanej do współczesnego czasu. Tak więc różne były przyczyny, które doprowadziły do zasugerowania Ojcu Świętemu tej inicjatywy. Były to zarówno oczekiwania samych osób konsekrowanych, które pragnęły prawdziwego roku głębokiej refleksji nad tematem życia i misji życia konsekrowanego, jak i okoliczność pięćdziesiątej rocznicy Perfectae Caritatis.

Jeśli zaś chodzi o owoce, to powiedziałbym, że Rok Życia Konsekrowanego ma podwójny kierunek. Jeden ad intra, tj. osoby konsekrowane powinny sobie uświadomić piękno swojego powołania. Proponujemy więc te trzy cele Roku Życia Konsekrowanego, które są zaczerpnięte z Nuovo Millennio Ineunte Papieża św. Jana Pawła II. Z wdzięcznością spoglądać w przeszłość, teraźniejszość przeżywać z pasją i objąć z nadzieją przyszłość. W tym sensie Rok Życia Konsekrowanego wpisuje się w Kościół trzeciego tysiąclecia. Jesteśmy Kościołem, chcemy, aby życie konsekrowane rozwijało się i przynosiło owoce w Kościele. Tak więc wyznaczyliśmy te same cele na Rok Życia Konsekrowanego, które Papież Jan Paweł II zaproponował Kościołowi trzeciego tysiąclecia. Zatem refleksja, celebracja, a przede wszystkim ożywienie daru powołania, które każda osoba konsekrowana otrzymała od Boga. Równocześnie chcemy, by Kościół był świadomy piękna tego powołania w całej swej integralności. Pragniemy, by Kościół – od pasterzy po wiernych – był świadomy swojej odpowiedzialności względem życia konsekrowanego. Szczególnie pasterze nie mogą żyć na skraju tej rzeczywistości. Powinni sprzyjać charyzmatom, zarówno tym historycznym, jak i tym nowym. Dlaczego? Ponieważ wszystkie one są darem Ducha Świętego dla Kościoła. Chcemy, by osoby konsekrowane mogły w tym okresie „wykrzyczeć” światu piękno naśladowania Chrystusa w życiu konsekrowanym. Żadnych kompleksów, nawet jeśli życie konsekrowane w wielu częściach świata słabnie i musi opuszczać niektóre dzieła, ale jak powiedział w swoim czasie Papież Benedykt XVI, nigdy nie może zabraknąć tej rzeczywistości w Kościele, ponieważ pragnie jej sam Pan Bóg. Tak więc uczynimy wiele hałasu. Osoby konsekrowane są powołane do „wykrzyczenia” światu – przede wszystkim przykładem życia, ale także słowem – tego, że pójście za Chrystusem poprzez formę życia konsekrowanego jest czymś pięknym; biorąc także pod uwagę różnorodność charyzmatów. Mam więc nadzieję, że w tym Roku Życia Konsekrowanego będzie mogła narodzić się nowa wiosna dla samych osób konsekrowanych, ale także dla całego Kościoła poprzez życie konsekrowane.

Swoimi listami Kongregacja zaoferowała wszystkim osobom konsekrowanym rodzaj uzdrawiającej prowokacji. Według pierwszego listu osoby konsekrowane powinny się radować! A więc radość! Ale na jakich szczególnych motywach jest ona oparta?

- Radość, jak przypomina nam Papież Franciszek w Evangelii Gaudium, rodzi się ze świadomości bycia powołanym, a powołanie rodzi się ze świadomości bycia kochanym. Tak więc osoba konsekrowana nie może czynić nic innego, jak tylko się radować, gdyż jest ona kochana i została powołana. To jest źródłem głębokiej radości osoby konsekrowanej. Nie jest to jakaś sztuczna radość, lecz radość – jak to powtarza często Papież Franciszek – która rodzi się głęboko w sercu. Kto czuje się kochany przez Boga, nie może żyć smutny. Dlatego życie konsekrowane w smutku jest smutnym życiem konsekrowanym, które nie może być ani miłe Bogu, ani podziwiane przez ludzi. To wielka zachęta Papieża Franciszka w jego licznych wystąpieniach, by nigdy nie zabrakło radości tam, gdzie są osoby konsekrowane. Jest to zaproszenie, a zarazem już rzeczywistość. Z tego, co wiem, osoby konsekrowane, tj. zdecydowana większość osób konsekrowanych, przeżywają swój wybór powołania w radości. Właśnie dlatego, że czują się kochane i dlatego, że czują się powołane do miłości. Oto miłość, którą się otrzymuje i którą się daje. A to wszystko w radości.

Drugi list zaprasza nas do postawy rozeznania. Dlaczego tak ważne jest umieć odczytywać rzeczywistość (saper scrutare)?

- Drugi list rozpoczyna się bardzo pięknym biblijnym obrazem obłoku. Cytowany jest tekst, który odnosi się do proroka Eliasza. Eliasz w okresie oschłości, pustyni, można powiedzieć – śmierci, dostrzegł na horyzoncie obłoczek, tak mały – mówi święty tekst – jak dłoń człowieka. Niewątpliwie, aby zobaczyć ten obłoczek, potrzeba tej umiejętności dogłębnego poznania, tzn. głębokiego spojrzenia. Powiedziałbym: przede wszystkim oczami serca. Tylko oczy serca mogą zobaczyć to, czego inni nie widzą. Teraz, gdy dużo mówi się o kryzysie, potrzeba oczu oświeconych wiarą, które są w stanie patrzeć w głąb rzeczywistości życia konsekrowanego oraz widzieć oznaki życia, które zewsząd są dostrzegalne. Zawsze powtarzam, że aby dostrzec to, co negatywne, nie trzeba być bardzo inteligentnym. Wystarczy obserwować. Natomiast, aby dostrzec to, co pozytywne w ludziach i w rzeczach, trzeba mieć tę zdolność do głębokiego patrzenia, do odkrywania – jak mówi słowo biblijne darash - tego, co jest u podstaw naszego głębokiego patrzenia, aby dostrzec obecność Boga nawet ponad tym, co jest widoczne (dla oczu). To jest naprawdę konieczne w obecnej chwili. Powiedziałbym, że po uświadomieniu sobie, że jesteśmy kochani przez Boga, a przez to życie w radości (jak w pierwszym liście), konieczne jest pójście w głąb, aby odkryć, że Bóg historii nadal jest wierny i nigdy nie opuszcza osób konsekrowanych. Następnie należy przejść do rozeznania, tzn. wybrania drogi, którą Pan pragnie dla życia konsekrowanego w tym momencie. Proszę osoby konsekrowane w Polsce, aby uczyniły ten rok szczególnym czasem głębokiego poznania. A więc głębokie poznanie, aby móc potem rozeznawać i iść drogami, które Pan wyznacza. I nigdy nie tracić nadziei, bo Bóg historii pozostaje wierny. Jeśli Bóg przemawiał wczoraj, mówi również dzisiaj. I jeśli Bóg kiedyś towarzyszył narodowi izraelskiemu w sytuacji śmiertelnego zagrożenia, jak to było podczas exodusu, tak i dziś nadal z nami wędruje. Wystarczy mieć oczy serca, by patrzeć i dostrzec, powiedziałbym: rozpoznać na horyzoncie przede wszystkim ten mały obłoczek, który zwiastuje życie. Mały jak dłoń człowieka, lecz na tyle wielki, by ogarnął ziemię i uczynił ją płodną.

2 lutego bieżącego roku Ojciec Święty mówił o wyjątkowym spotkaniu między obserwacją a proroctwem, gdzie to młodzi ludzie są obserwantami, a starsi – prorokami. Jakie istnieją możliwości wzajemnego ubogacenia się pomiędzy pokoleniami w życiu konsekrowanym?

- Tak, pamiętam doskonale, jak Ojciec Święty, wychodząc od biblijnego obrazu starców, którzy dostrzegają obecność Jezusa w świątyni, mówił właśnie o tym spotkaniu pokoleń. Myślę, że naprawdę podarował nam piękne wskazówki dotyczące tego spotkania pomiędzy osobami starszymi i młodymi, które niekoniecznie musi kończyć się jakimś starciem, ale może stać się chwilą owocnego dialogu pomiędzy proroctwem a obserwancją. Obserwancja i proroctwo. Niekoniecznie wszyscy młodzi ludzie są obserwantami i nie wszyscy starcy są prorokami. Lecz naprawdę Ojciec Święty, wskazując na ten obraz biblijny, określił starszych jako proroków, a młodych jako obserwantów. Powiedziałbym, że te dwie drogi muszą iść razem. Potrzebujemy tych dwóch kierunków. Obserwancji i proroctwa. Proroctwa i obserwancji. Żadnego z nich nie może zabraknąć w życiu konsekrowanym. Na spotkaniu z przełożonymi generalnymi pierwsze pytanie, jakie zadano Ojcu Świętemu, było następujące: „Czego oczekuje Ojciec Święty od życia konsekrowanego?”. Ojciec Święty odpowiedział natychmiast: „Proroctwa. Abyście byli prorokami”. Wyznał, że czasami to proroctwo, bycie prorokami czyni zgiełk (hałas), ale jest to świadectwo własnego życia. Tak więc mamy czynić zgiełk. Tego się oczekuje od zakonników i osób konsekrowanych w Kościele. Jeśli osoby konsekrowane nie czynią zgiełku, to znaczy, że są już martwe. Chodzi o czynienie zgiełku życiem i świadectwem. Musimy być w Kościele prorokami. A prorok nawołuje, zwraca uwagę i głosi. Życie konsekrowane wymaga tych trzech wymiarów życia proroczego, ale powiedziałbym: zawsze w wierności wymaganiom własnego charyzmatu. Chciałbym tu podkreślić temat wierności. Być wiernym to nie znaczy pozostawać stale w tym samym miejscu. Wierność to bycie obecnym w tym miejscu, do którego zostaliśmy powołani. Tu i teraz.

Pięćdziesiąt lat temu życie konsekrowane było związane z określonym miejscem. Dzisiaj, pięćdziesiąt lat później, jesteśmy powołani, aby być może w innym miejscu. Stąd konieczność rozeznania. Zawsze z tym silnym pragnieniem, by pomnażać z odwagą – jak to już mówi życie konsekrowane – świętość naszych założycieli. A zatem rozeznanie, które wychodzi z potrójnej wierności. Wierność Ewangelii, która jest najwyższą regułą każdego życia konsekrowanego. Wierność charyzmatowi, ponieważ charyzmaty są dane przez Ducha Świętego dla Kościoła i dla jego dobra. Powiedziałbym, że różnorodność charyzmatów jest pięknem Kościoła. Oraz wierność znakom czasu. Dlatego też wierność jest zawsze wędrująca. Wierność wciąż się osiąga. Także tożsamość każdej osoby konsekrowanej jest ciągłym nowym stawaniem się wobec światła Ewangelii, charyzmatu i znaków czasu. Zatem nie istnieje żadna opozycja między obserwancją i proroctwem. Żadna. Potrzeba tych dwóch filarów, bo obserwancja jest synonimem wierności. I potrzebujemy proroctwa. Będziemy prorokami tylko wtedy, gdy będziemy wierni. Będziemy zaś wierni tylko wtedy, gdy będziemy prorokami.

Życie konsekrowane niekiedy definiowane jest jako „charyzmatyczne uobecnienie Chrystusa objawiającego się na przestrzeni wieków”. Ekscelencjo! Wasza posługa ministra generalnego Braci Mniejszych pozwoliła podróżować po całym świecie. Na podstawie tego doświadczenia proszę powiedzieć, jaki jest w obecnej chwili szczególny wkład życia konsekrowanego dla Kościoła i świata oraz jak życie zakonników i zakonnic mogłoby obudzić świat, tak jak pragnąłby tego Papież Franciszek.

- Powiedziałbym, że różne charyzmaty rodzą się i rozwijają w świetle szczególnego odczytania Ewangelii przez naszych założycieli. Co próbował zrobić każdy założyciel? Nic innego jak to, by przekazać konkretne słowo Ewangelii, które odpowiadało konkretnej sytuacji. Jeden z nich powiedział słowo „chorzy”. Inny powiedział „biedni”. Jeszcze inny powiedział: „młodzież”, „osoby starsze” czy „ewangelizacja”, „misja”. Każdy założyciel powiedział jedno słowo Ewangelii i przekazał je swoim synom i córkom. Dlatego charyzmaty są zawsze aktualne. Prawdziwe charyzmaty. Ponieważ rodzą się z Ewangelii i przypominają nam słowo Ewangelii przeżywane i zrozumiane w sposób szczególny przez założyciela. O aktualności charyzmatu nie decydują więc dzieła jako takie. Nawet jeśli dzieła są wyrazem charyzmatu. Aktualności i wartości charyzmatowi nadaje Ewangelia. Życie Ewangelią w tej konkretnej perspektywie, w której żył założyciel lub założycielka. Jaki jest więc wkład życia konsekrowanego w Kościele i w świecie? Jakie jest to słowo Ewangelii wypowiedziane przez naszego założyciela? Wierność temu słowu. I to zwłaszcza życiem. Tak więc obudzenie świata dokona się, jak o to prosi osoby konsekrowane Papież Franciszek, i zostanie oświecona przyszłość – inne określenie Papieża dla życia konsekrowanego – w takiej mierze, w jakiej pozostaniemy wierni temu słowu – co wyjaśniłem wcześniej – które w danym czasie wypowiedział nasz założyciel.

Tak więc powiedziałbym przede wszystkim osobom konsekrowanym, ale także pasterzom i ludziom świeckim, by nie oceniali, czy dany charyzmat jest owocny czy bezowocny tylko na podstawie dzieł, które zakonnicy lub osoby konsekrowane pełnią w danym momencie historycznym. Oceniajcie piękno i aktualność charyzmatu przede wszystkim na podstawie ewangelicznego świadectwa życia w danym kontekście. To prawda, że dzisiejszy świat, nasze społeczeństwo potrzebują także dzieł prowadzonych przez osoby konsekrowane, przez Kościół w duchu Ewangelii. Ale przede wszystkim świat jest spragniony Ewangelii. My, osoby konsekrowane, nie możemy pozbawiać ludzi tego pokarmu i tego napoju, jakim jest Ewangelia. Dlatego Ojciec Święty przypomina nam o konieczności powrotu do tego, co najistotniejsze. A co jest najistotniejsze w życiu konsekrowanym? Sprowadziłbym to do trzech elementów: konsekracja, tj. śluby, które są niczym innym jak wyrazem mojego całkowitego poświęcenia się Panu. Dalej życie braterskie we wspólnocie, które jest proroctwem dla dzisiejszego świata. Móc powiedzieć, że jest możliwe życie wspólne osób różnych kultur, różnych formacji. To jest cud. A potem misja. Te trzy elementy są dla nas, osób konsekrowanych, centrum, filarem, na którym musimy budować nasze życie.

Dla Kościoła, powiedziałbym, są to trzy rzeczywistości, poprzez które można ocenić, czy dany charyzmat jest nadal żywy, czy jest już martwy. I tu chciałbym powiedzieć coś, co leży mi na sercu. Czasami mówią mi: „Ojcze, ale wydaje się, że życie konsekrowane w wielu częściach świata umiera”. A ja odpowiadam: „A jednak cieszy się dobrym zdrowiem”. Wtedy odpowiadają mi: „A jakie są objawy tego zdrowia?”. Przywołuję przede wszystkim jeden. Na koniec roku generalnie robi się statystykę męczenników w Kościele w ciągu minionego roku. Popatrzcie, nie przez przypadek największa liczba męczenników w Kościele dzisiaj to osoby konsekrowane, zakonnicy. To jest znakiem wielkiej witalności życia konsekrowanego i oznacza, że życie konsekrowane mówi coś w Kościele i do świata. W dniu, w którym nie będzie męczenników, będzie to niedobry znak. Bo wtedy życie konsekrowane nie będzie nic mówić. Ale podkreślam: życie konsekrowane wnosi duży wkład w Kościół przede wszystkim poprzez życie. Życie w obfitości. I jest ono widoczne. Jest dużo owocnego życia konsekrowanego. Jest dużo świętości w życiu konsekrowanym. Ja jestem świadkiem tej małej części, ale widząc tę małą część, mogę sobie wyobrazić wielkie drzewo Kościoła, którym są osoby konsekrowane, i mogę się domyślać, że jest dużo świętości w Kościele. Szkoda, że jedno spadające drzewo czyni więcej hałasu niż cały las, który nadal wzrasta. Istnieje grzech, ale jest też dużo, dużo świętości. Dziękujmy Panu za ten dar.

Ekscelencjo, na zakończenie chciałbym powiedzieć, że ten wywiad będzie dostępny w całej Polsce. Nie tylko dla widzów Telewizji Trwam, ale również dla słuchaczy Radia Maryja. Więc nie tylko dla osób konsekrowanych, ale także dla wszystkich Polaków i wszystkich rodzin. Na zakończenie: co Ekscelencja chciałby powiedzieć całej Polsce, ludziom, którzy będą słuchali tego wywiadu?

- Darzę wielkim zaufaniem życie konsekrowane w Polsce. Znam je trochę, bo odwiedzałem Polskę wiele razy jako odpowiedzialny za formację i studia w Zakonie Braci Mniejszych przez 6 lat, a następnie jako przełożony generalny. Teraz już jako arcybiskup sekretarz tego dykasterium byłem w Polsce trzy razy. Dlatego trochę jest mi znana rzeczywistość życia konsekrowanego w Polsce. Jest to piękna rzeczywistość, bo jest ona bogata w liczebność i istnieje w niej wiele świadków twórczej wierności otrzymanemu powołaniu.

My, jako dykasteria, wiele oczekujemy od życia konsekrowanego w Polsce, ponieważ ma ono wielkie możliwości. Jest to rzeczywistość żywa. O co prosiłbym zatem osoby konsekrowane? Prosiłbym, aby koncentrowały się na tym, co najistotniejsze. Życie konsekrowane w Polsce jest bardzo aktywne. Jest dużo zaangażowania w wielu pięknych dziełach. Wykorzystajcie ten rok, aby w pewien sposób zatrzymać się, jakby wejść w siebie, aby dostrzec to, co jest najistotniejsze, aby to jeszcze bardziej spotęgować. Tego właśnie Bóg pragnie od nas w tym czasie. I bez wątpienia powrócić do Ewangelii. Bo jak już powiedziałem, jest ona fundamentalną regułą każdej osoby konsekrowanej. Następnie zwracam się do pasterzy. Wiem, że są pasterze w Kościele polskim, którzy bardzo kochają życie konsekrowane. Kochają je, ponieważ je znają. Lecz tym, którzy go nie znają, powiedziałbym, aby wykorzystali ten Rok Życia Konsekrowanego na poznanie go w jego rzeczywistości, prawdzie, autentyczności, głębi i nie tylko w tym, co robią lub mówią osoby zakonne i konsekrowane, ale w tym, kim są.

Tym zaś, którzy znają życie konsekrowane, powiedziałbym: towarzyszcie z miłością życiu konsekrowanemu, ponieważ jest ono skarbem dla Kościoła. Czym byłby Kościół bez osób konsekrowanych… Brakowałoby czegoś, i to nie czegokolwiek. Brakowałoby, powiedziałbym, wymiaru proroczego w Kościele. To okaleczyłoby Kościół. Tak więc towarzyszcie życiu konsekrowanemu. Towarzyszcie mu, jak powiedziałem, z miłością i wymaganiem. Przypominając mu, co jest najistotniejsze w tym podążaniu za Chrystusem. Natomiast do wiernych… Ja wiem, jak bardzo wierni świeccy kochają osoby konsekrowane. Są im bliscy, pomagają im, kiedy są w potrzebie, modlą się za osoby konsekrowane, kroczą razem z nimi. Więc nie prosiłbym o nic więcej w tym momencie. Niech nadal kroczą razem z osobami konsekrowanymi, niech nadal modlą się za osoby konsekrowane, niech nadal kochają osoby konsekrowane. A jeśliby Pan zapukał do drzwi ich rodziny, aby powołać ich syna czy córkę do życia konsekrowanego, niech nie zamykają drzwi. Niech otworzą je, bo to jest błogosławieństwo dla rodziny. Mogę wam to powiedzieć, gdyż sam wyszedłem z rodziny. Na początku może to kosztować, bo może rodzice mają wiele planów dla swoich dzieci i życie konsekrowane nie było wpisane w te plany. Ale później, gdy ktoś jest hojny wobec Pana, to On oddaje stokrotnie już w tym życiu. Tak więc bądźcie hojni także w powołaniach.

I proszę osoby konsekrowane, pasterzy i świeckich, aby dużo się modlili w tym roku o powołania do życia konsekrowanego. Bo mając wiele powołań, Kościół – o czym jestem przekonany – odmłodnieje i lepiej odpowie na wyzwania naszych czasów. Życzę więc wszystkim dobrego Roku Życia Konsekrowanego i aby ten rok był naprawdę przejściem Ducha Świętego w ich życiu.

Ekscelencjo, dziękuję bardzo za te piękne słowa, które na pewno staną się inspiracją dla nas wszystkich. Nie tylko dla osób konsekrowanych. I chcemy też powiedzieć, że Ekscelencja jest zawsze mile widziany w Polsce, bo wielu już Ekscelencję zna. A my teraz, w Roku Życia Konsekrowanego, także poprzez Telewizję Trwam i Radio Maryja pragniemy towarzyszyć wszystkim osobom konsekrowanym.

- Dziękuję za to, co robicie dla życia chrześcijańskiego, zarówno dla polskich katolików świeckich, jak również dla osób konsekrowanych. Wszystkim, do których dotrze ten wywiad, przesyłam serdeczne pozdrowienie franciszkańskim „Pokój i dobro!”.

Dziękuję za rozmowę.

avatar użytkownika intix

3. Modlitwa siłą apostolstwa

Z s. Stefanią Korbuszewską, przełożoną generalną Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Loretańskiej, rozmawia Małgorzata Bochenek
 
Obchodzone 10 grudnia wspomnienie liturgiczne Najświętszej Maryi Panny Loretańskiej to święto patronalne Zgromadzenia Sióstr Loretanek. Ono też w zasadniczy sposób wyznacza misję, jaką zgromadzenie realizuje w świecie?

– Matka Boża Loretańska jest główną patronką naszego zgromadzenia. Jest to dla nas ważna uroczystość, którą co roku przeżywamy w Adwencie i przygotowujemy się poprzez nowennę. Adwent to czas zamyślenia nad tajemnicą Wcielenia, w którą wpisuje się charyzmat naszego zgromadzenia. Pragniemy naśladować Matkę Bożą Loretańską, Służebnicę Słowa w Jej zjednoczeniu z Chrystusem i w ofiarnej służbie człowiekowi. Swoją misję apostolską realizujemy w duchu Wcielenia Bożego Słowa, podejmując apostolstwo słowa drukowanego, posługę dobroczynną, katechizację i zwykłe codzienne prace domowe takie, jakie podejmowała Maryja, Matka Słowa Wcielonego w Nazarecie.

Siostry realizują swój charyzmat na różnych płaszczyznach. To owocne zaangażowanie nie byłoby możliwe bez silnej jedności z Bogiem…

– Trwałym fundamentem życia konsekrowanego jest modlitwa. Wyraźny przykład zostawił nam założyciel zgromadzenia bł. ks. Ignacy Kłopotowski, który siły do apostolskiej pracy czerpał z Najświętszego Sakramentu. Mawiał: „Poranną modlitwą mojej duszy jest Msza Święta; wieczorną nawiedzenie Najświętszego Sakramentu”. Tą drogą starają się iść jego duchowe córki – Siostry Loretanki. Słowo Boże, według myśli założyciela, wcześniej rozważane na kolanach przed Najświętszym Sakramentem, przemawia następnie przez książkę, obraz, audycję radiową. Ale nie tylko, także przez czyny miłosierdzia tam, gdzie siostry posługują w domach opieki czy wśród starszych, chorych sióstr. Pełnimy swoją posługę również wśród dzieci, którym brakuje rodzinnego ciepła, a w których przecież żyje i cierpi Chrystus. Prowadzimy katechezę w szkołach i przedszkolach, podczas której siostry przekazują prawdy wiary, zasady moralności i uczą modlitwy. Prowadzimy między innymi Dom Ojca Ignacego w Warszawie, gdzie troską otaczamy dzieci, których rodziny potrzebują różnorodnego wsparcia. Codzienne, a zwyczajne posługi podejmowane z miłością są przepowiadaniem Ewangelii.

Znana jest powszechnie działalność wydawnicza Sióstr Loretanek. Może mniej poznana jest służba Sióstr dzieciom. A przecież Siostry pomagają ratować także już to najmniejsze i bezbronne życie.

– Pięć lat temu, 25 marca, w dniu Zwiastowania Pańskiego w naszym Domu Generalnym w Warszawie przy ul. ks. Ignacego Kłopotowskiego 18 zostało otwarte „okno życia”. Jest ono symbolem troski o życie, w myśl słów bł. ks. Ignacego Kłopotowskiego „Każde istnienie ludzkie od śmierci zachowane to zasługa wielka dla Ojczyzny”. Jest to zatem miejsce szczególne, w którym dotychczas uratowanych zostało troje dzieci. Gdy rozlega się alarm, a w oknie jest dzieciątko, odczuwamy radość, ale także zatroskanie, zadumę. To pozostawione w „oknie życia” dziecko prosi o miłość.

Coraz bardziej znanym miejscem na mapie pielgrzymkowej Polski jest sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej w Loretto. Z czego wynika jego rozwój?

– W Loretto staramy się podkreślać atmosferę Domku Loretańskiego, który kryje w sobie tajemnicę Wcielenia. Loretto służy nie tylko duchowości Sióstr Loretanek, gdyż znajduje się tam nowicjat, tutaj przeżywamy swoje rekolekcje i inne ważne wydarzenia w zgromadzeniu. Loretto to duchowość Nazaretu, a więc temu, co proste i zwyczajne, nadaje sens Boże wejrzenie i obecność Maryi. To pod Jej matczynym opiekuńczym płaszczem co roku w Loretto odbywają się spotkania czytelników naszych czasopism: „Różaniec”, „Anioł Stróż” i „Tak rodzinie”, oraz Kół Żywego Różańca i Rodziny Loretańskiej. W sanktuarium loretańskim organizujemy rekolekcje dla rodzin, aby dzięki wstawiennictwu Matki Bożej Loretańskiej mogły dokonywać się cuda przemiany, odnowy, powrotów, nowych narodzin dla Boga. Do Loretto zapraszamy też dziewczęta na spotkania służące rozeznawaniu drogi powołania. W tym roku w sanktuarium trwała modlitwa w intencji przygotowań do synodu biskupów poświęconego rodzinie, aby mógł on przywrócić wszystkim świadomość sakralnego i nienaruszalnego charakteru rodziny, modlitwa ta była związana z możliwością uzyskania odpustu zupełnego.

Rozpoczęły Siostry w Loretto budowę nowej świątyni. Na jakim etapie są prace budowlane?

– Wraz ze zwiększającym się napływem pielgrzymów, którzy przybywają, aby tu pod płaszczem Maryi szukać kontaktu z Panem Bogiem, dostrzeżono potrzebę rozbudowy sanktuarium. Dotychczasowe warunki okazały się niewystarczające dla przyjęcia większych grup pielgrzymów. Niewielka kaplica zakonna mieści niespełna sto osób. Podczas uroczystości muszą gromadzić się przy ołtarzu polowym, a nie zawsze warunki atmosferyczne są sprzyjające. Budowę świątyni ku czci Matki Bożej Loretańskiej zainaugurowałyśmy w Roku Wiary. Zachęcamy wszystkich, którzy chcieliby przyłączyć się do wsparcia tego dzieła, aby mieli też swoją cząstkę w budowaniu domu dla Matki Bożej. Została wzniesiona już konstrukcja żelbetonowa. Na czas zimy prace wstrzymano. Jednak, aby móc ruszyć z dalszą budową na wiosnę, potrzebne są środki materialne.

Dla naszego zgromadzenia budowa tego kościoła to znak Bożej opieki nad sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej. Zgromadzenia nie stać by było na samodzielne podjęcie tak dużej inwestycji. To jest niezwykłe, że Pan Bóg przysyła ludzi, którzy chcą podzielić się swoimi dobrami tak bardzo hojnie. Niechaj więc nagrodzi każdy dar na budowę świątyni ku czci Matki Bożej Loretańskiej swoim błogosławieństwem i licznymi łaskami.
Dziękuję za rozmowę.
________________________________
Liturgiczne wspomnienie Matki Bożej Loretańskiej to dzień patronalny Zgromadzenia Sióstr Loretanek.
Z tej okazji wszystkim Czcigodnym Siostrom życzymy błogosławieństwa Bożego i opieki Niepokalanej. Niech posługa w dziedzinie ewangelizacji poprzez słowo drukowane zawsze przynosi obfite owoce w życiu Czytelników czasopism i książek. Szczęść Boże!
Redakcja „Naszego Dziennika”

Małgorzata Bochenek

***

Litaniae Lauretanae - Litania Loretańska do N.M.P.



avatar użytkownika intix

4. List pasterski Episkopatu Polski na Dzień Życia Konsekrowanego,

2 lutego 2015 roku

  Osoby konsekrowane w communio Kościoła

Drodzy Bracia i Siostry!

Dzień Życia Konsekrowanego, który obchodzimy w każde święto Ofiarowania Pańskiego, ma w tym roku charakter szczególny. Wpisuje się on bowiem w ogłoszony przez papieża Franciszka Rok Życia Konsekrowanego, obchodzony pod hasłem: „Ewangelia, proroctwo, nadzieja – życie konsekrowane w Kościele dzisiaj”. Rok ten rozpoczął się w pierwszą niedzielę Adwentu 2014 roku, a zakończy się 2 lutego 2016 roku.

Sobór Watykański II stwierdził, że choć stan życia konsekrowanego nie jest częścią hierarchicznej struktury Kościoła, to „należy on jednak nienaruszalnie do jego życia i świętości” (Lumen gentium, 44). Rzeczywiście, trudno wyobrazić sobie Kościół bez osób zakonnych, członków instytutów świeckich, konsekrowanych dziewic i wdów, bez ich modlitwy, ofiary i prowadzonych przez nich dzieł apostolskich: różnorodnych duszpasterstw, sanktuariów, szkół, mediów, posługi kaznodziejskiej, rekolekcyjnej, służby chorym i ubogim. Historia pokazuje nam, że w sytuacjach kryzysu w Kościele Duch Święty powoływał do istnienia nowe charyzmaty zakonne, które przyczyniały się wydatnie do odnowy Kościoła.

Obecnie ok. 35 tys. Polaków i Polek prowadzi życie konsekrowane, oparte na radach ewangelicznych. Niewiele jest też krajów na świecie, gdzie nie pracowałyby osoby konsekrowane pochodzące z Polski.

Prymas Tysiąclecia: Jesteście z Kościoła i dla Kościoła

W  swoim liście apostolskim Papież Franciszek stwierdza, że pierwszym celem Roku Życia Konsekrowanego jest „spojrzenie w przeszłość z wdzięcznością”. Jesteśmy wdzięczni Bogu, który wzbudzał charyzmaty życia konsekrowanego, i ludziom, którzy hojnie na te Boże wezwania odpowiadali. Jesteśmy też wdzięczni tym, którzy owe charyzmaty rozeznawali i ich strzegli. Kiedy patrzymy na najnowszą, powojenną historię zakonów w Polsce, to nie sposób nie wspomnieć Sługi Bożego, Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Po roku 1945, w obliczu komunistycznej dyktatury, która wszelkimi sposobami próbowała osłabić Kościół, to właśnie Prymas Tysiąclecia okazał się mężem opatrznościowym dla życia zakonnego w naszej ojczyźnie. W 1953 roku w memoriale do władz „Non possumus” pisał:

„Bardziej jeszcze niepewny i bodaj nierównie groźniejszy jest los duchowieństwa zakonnego. Zakony ogranicza się w ich działalności lub nawet pozbawia się je możności oddawania się tym rodzajom prac, którym oddawały się wszędzie i zawsze zgodnie ze swym powołaniem”.

W tej sytuacji kardynał Wyszyński umiejętnie włączał życie konsekrowane w całość życia Kościoła, szczególnie w duszpasterstwo parafialne, co okazało się dalekowzroczne, gdyż uniemożliwiło marginalizację zakonów. „Jesteście z Kościoła i dla Kościoła” – powtarzał Prymas osobom zakonnym w ciężkich latach 50-tych. To w dużej mierze dzięki jego mądrości i odwadze zakony w Polsce nie podzieliły losu zakonów w innych krajach bloku komunistycznego, gdzie zostały zdelegalizowane.

Jan Paweł II: świętość życia konsekrowanego

Nowy impuls dla życiu zakonnemu w Polsce i na świecie dał Jan Paweł II, który podczas swoich licznych podróży apostolskich znajdował zawsze czas na specjalne spotkania z osobami konsekrowanymi. W 1979 roku na Jasnej Górze papież mówił:

„Trzeba nam dziękować Opatrzności Bożej, za przyczyną Pani Jasnogórskiej, przede wszystkim za to, że zakony męskie i żeńskie w Polsce ostały się w pełni, […] że zachowały swój byt, […] że zachowały swoją tożsamość”.

W roku 1996 ukazała się posynodalna adhortacja Jana Pawła II Vita Consecrata, o życiu konsekrowanym i jego misji w Kościele i w świecie. Papież ujmuje istotę życia konsekrowanego w perspektywie świętości. Z jednej strony przypomina o powszechnym powołaniu do świętości, z drugiej zaś zauważa, że w głoszeniu tegoż powołania

„obiektywne pierwszeństwo należy przyznać życiu konsekrowanemu, jako że odzwierciedla ono sposób życia samego Chrystusa”  (Vita Consecrata, 32). Nie jest zatem przypadkiem – podkreśla Jan Paweł II – że „w ciągu stuleci bardzo wiele osób konsekrowanych pozostawiło wymowne świadectwa świętości” (Vita Consecrata, 35).

Wielu świętych polskich zakonników i zakonnic wywarło wpływ na życie Kościoła nie tylko w Polsce, ale i na świecie, czego wymownym przykładem jest siostra Faustyna Kowalska, apostołka Bożego Miłosierdzia.

Franciszek, papież zakonnik: Zakonnicy są prorokami

Papież Franciszek zapytany o miejsce właściwe zakonnikom i siostrom zakonnym  w Kościele, odpowiedział: „Zakonnicy są prorokami […], którzy przepowiadają, jak królestwo Boże będzie wyglądać w swojej doskonałości” (wywiad dla La Civiltà Cattolica). A w Liście na Rok Życia Konsekrowanego papież Franciszek precyzuje owo prorockie powołanie: „Prorok otrzymuje od Boga zdolność zgłębiania historii, w której żyje i interpretowania zdarzeń. […] Potrafi rozeznać, a także jasno wskazać zło grzechu i niesprawiedliwości, bo jest wolny, nie musi odpowiadać przed innymi panami, jak tylko przed Bogiem” (II, 2).

Wymiar proroczy mają autentycznie przeżywane śluby ubóstwa, posłuszeństwa i czystości. Osoby konsekrowane, które żyją skromnie, a dobra, jakimi dysponują, przeznaczają na utrzymanie miejsc kultu, apostolstwo i dzieła miłosierdzia, są z jednej strony znakiem sprzeciwu wobec bożków pieniądza i konsumpcjonizmu, a z drugiej świadczą o możliwości budowania społeczeństwa bardziej solidarnego, wrażliwego na potrzeby bliźnich. Ci, którzy składają ślub posłuszeństwa i przeżywają go dojrzale, są znakiem sprzeciwu wobec żądzy władzy, ale także wobec ubóstwiania demokracji, w której większość zawsze miałaby mieć rację. Natomiast radośnie przeżywany ślub czystości jest w dzisiejszym świecie znakiem sprzeciwu wobec nachalnej erotyzacji przestrzeni publicznej, a zarazem proroczym świadectwem, że „Bóg sam wystarczy”, jak mawiała św. Teresa z Avila.

Życie konsekrowane szkołą komunii w Kościele

Obok ślubów ubóstwa, posłuszeństwa i czystości, cechą charakterystyczną dla znaczącej większości osób konsekrowanych jest życie wspólnotowe, czyli braterska i siostrzana komunia. Jan Paweł II nauczał, że wielkim wyzwaniem, jakie czeka nas w trzecim tysiącleciu, jest „czynić Kościół domem i szkołą komunii” (Novo millennio ineunte, 43). Do tego programu „duchowości komunii” nawiązał Franciszek wskazując, że życie konsekrowane ma być świadectwem komunii w obrębie poszczególnych wspólnot zakonnych, a także na zewnątrz nich, poprzez współpracę z innymi środowiskami kościelnymi i pozakościelnymi (zob. List na Rok Życia Konsekrowanego, II, 3). Dojrzałe wspólnoty zakonne, które modlą się i działają razem z innymi i dla dobra innych, stają się profetycznym świadectwem, że pomimo różnic, jakie są między nami, możemy żyć w jedności i pokoju. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na fakt, że życie konsekrowane jest nośnikiem różnych duchowości, w których na swój sposób uczestniczą także niektórzy duchowni i osoby świeckie. A zatem do korzystania z charyzmatów zakonnych zaproszeni są również nie-zakonnicy. Dokonuje się to m.in. w domach rekolekcyjnych prowadzonych przez osoby konsekrowane.

Jedność rodzin i życia konsekrowanego

Papież Franciszek wyraził radość ze zbieżności Roku Życia Konsekrowanego z Synodem o rodzinie (zob. List na Rok Życia Konsekrowanego, III, 2). Zarówno wspólnoty zakonne, jak i rodziny chrześcijańskie są przestrzeniami ewangelizacji. Charyzmaty zakonne i charyzmat życia rodzinnego nie są konkurencyjne, ale wzajemnie się uzupełniają i wzmacniają. Obydwa znajdują swe ostateczne zakorzenienie w tajemnicy Świętej Rodziny z Nazaretu i w tajemnicy Trójcy Świętej. Choć Bóg wzbudza powołania zakonne niekiedy w sposób zaskakujący, to uprzywilejowanym pod tym względem miejscem pozostaje rodzina. Doświadczenie zdrowych, opartych o żywą wiarę relacji ojcostwa, macierzyństwa i dziecięctwa, staje się niejednokrotnie fundamentem dojrzałego, hojnego życia konsekrowanego. Z drugiej strony wiele osób konsekrowanych podejmuje modlitwę, pracę duszpasterską i apostolską właśnie na rzecz rodziny. W ten sposób konsekracja poprzez śluby zakonne przenika się z konsekracją poprzez sakrament małżeństwa (zob. Katechizm Kościoła Katolickiego, 1535).

Święto Ofiarowania Pańskiego podkreśla pierwszeństwo Boga w życiu. Najgłębszy sens życia każdego człowieka polega na byciu dla Boga, na ofiarowaniu Bogu wszystkiego, tak jak uczyniła to Maryja. Przypomina nam o tym styl życia konsekrowanego. Przez wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny, Matki Kościoła, prośmy więc Boga, aby zwłaszcza ludzie młodzi odnajdywali miłującą obecność Boga w ich życiu i odważnie odpowiadali na wezwanie do pójścia z Chrystusem drogą życia konsekrowanego.

Wszystkim, a zwłaszcza osobom konsekrowanym, udzielamy z serca pasterskiego błogosławieństwa


Podpisali:

Kardynałowie, Arcybiskupi i Biskupi Kościoła,
który jest w Polsce


[link źródłowy]

***
Załączam też:
>Dzień Życia Konsekrowanego
>Dzień Życia Konsekrowanego
>Wyjątkowy Dzień Życia Konsekrowanego


avatar użytkownika intix

5. Posłuszeństwo i mądrość

Homilia papieża Franciszka wygłoszona podczas Eucharystii sprawowanej dla przedstawicieli zakonów, 2 lutego 2015.

Oto słowa papieskiej homilii w tłumaczeniu na język polski:

Mamy przed oczyma umysłu obraz Matki Bożej podążającej z Dzieciątkiem Jezus w ramionach. Wprowadza Go do świątyni, wprowadza w lud, prowadzi Go na spotkanie ze swoim ludem.

Ramiona Matki są jak „schody”, którymi Syn Boży do nas zstępuje, schody uniżenia się Boga. Usłyszeliśmy o tym w pierwszym czytaniu, zaczerpniętym z Listu do Hebrajczyków: Chrystus „upodobnił się pod każdym względem do braci, aby stał się miłosiernym i wiernym arcykapłanem” (2,17). Jest to podwójna droga Jezusa: zstąpił, stał się podobnym do nas, aby wstąpić do Ojca wraz z nami, czyniąc nas podobnymi do Niego.

Możemy ten ruch rozważać w sercu, wyobrażając sobie ewangeliczną scenę, gdy Maryja wchodzi do świątyni z Dzieciątkiem na ręku. Matka Boża podąża, ale to Syn idzie przed Nią. Ona Go niesie, ale to On Ją niesie na tej drodze Boga, przychodzącego do nas, abyśmy mogli iść do Niego.

Jezus przemierzył tę naszą drogę aby nam wskazać nam nową, to znaczy „drogę nową i żywą” (por. Hbr 10,20), którą jest On sam. Także dla nas, osób konsekrowanych, jest to jedna droga, którą konkretnie i bez alternatyw powinniśmy przemierzać z radością i nadzieją.

Ewangelia pięciokrotnie podkreśla posłuszeństwo Maryi i Józefa wobec „Prawa Pańskiego” (por. Łk 2,22.23.24.27.39). Jezus nie przyszedł, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Ojca; i to, jak powiedział, było Jego „pokarmem” (por. J 4,34). Tak więc ten, kto idzie za Jezusem podąża drogą posłuszeństwa, jakby naśladując Jego „kondescencję”, uniżenia samego siebie, utożsamienia swojej woli z wolą Ojca, i to aż do unicestwienia i upokorzenia samego siebie (por. Flp 2,7-8 ). Dla zakonnika postępowanie naprzód oznacza uniżenie się w posłudze. To znaczy pójście tą samą drogą, którą poszedł Jezus, który „nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem”(Fil 2,6). Uniżyć się, czyniąc się sługą, aby służyć.

Droga ta przybiera formę reguły, naznaczonej charyzmatem założyciela, nie zapominając, że niezastępowalną regułą dla wszystkich jest zawsze Ewangelia, ale Duch Święty, w swej nieskończonej kreatywności, wyraża ją także w różnych regułach życia konsekrowanego, ale wszystkie ono wypływają z pójścia za Chrystusem, z tego pielgrzymowania, by uniżyć się służąc.

Poprzez to „prawo”, jakim jest reguła, osoby konsekrowane mogą osiągnąć mądrość, która nie jest jakąś postawą abstrakcyjną, lecz darem Ducha Świętego, a jej wyraźnym znakiem jest radość. Tak, radość zakonnika jest konsekwencją tego procesu uniżenia wraz z Jezusem... A kiedy jesteśmy smutni, warto się zastanowić, jak przeżywamy ten wymiar kenotyczny.

W opisie Ofiarowania Jezusa mądrość reprezentuje dwoje starców, Symeon i Anna: osoby posłuszne Duchowi Świętemu, przez Niego prowadzone (wspomina się o tym czterokrotnie), przez Niego inspirowane. Pan dał im mądrość poprzez długie pielgrzymowanie na drodze posłuszeństwa Jego prawu, posłuszeństwa, które także uniża i unicestwia, a teraz są twórczy, ponieważ są pełni Ducha Świętego. Tworzą również wokół Dzieciątka wkraczającego do świątyni pewien rodzaj liturgii: Symeon uwielbia Pana a Anna „głosi” zbawienie (por. Łk 2,28-32.38). Podobnie jak w przypadku Maryi, również starzec bierze w objęcia dziecko, ale w rzeczywistości to dziecko prowadzi starców. Liturgia pierwszych Nieszporów dzisiejszego święta wyraża to w sposób jasny i zwięzły: „senex puerum portabat, puer autem senem regebat” [Starzec nosił Dziecię, Ono zaś starcem rządziło]. Zarówno Maria, młoda matka, jak i Symeon, starzec, „dziadek”, niosą Dzieciątko w ramionach, ale to Dzieciątko ich oboje prowadzi.

Ciekawe, gdy zauważamy, że tutaj kreatywnymi nie są młodzi, ale starcy: ludzie młodzi, jak Maryja i Józef, idą za prawem Pana, drogą posłuszeństwa. Starcy, Symeon i Anna postrzegają Dzieciątko jako wypełnienie Prawa i obietnic Boga. I są zdolni do świętowania. Są twórczy w radości, w mądrości. A Pan przemienia posłuszeństwo w mądrość, poprzez działanie swojego Ducha Świętego. Niekiedy Bóg może obdarzyć darem mądrości młodego człowieka, ale zawsze na drodze posłuszeństwa i uległości Duchowi Świętemu. To posłuszeństwo i uległość nie jest czymś teoretycznym, także one zależą od reżimu Wcielenia Słowa: uległość i posłuszeństwo założycielowi, uległość i posłuszeństwo wobec konkretnej reguły, uległość i posłuszeństwo przełożonemu. Chodzi o konkretną uległość i posłuszeństwo.

Poprzez wytrwałe podążanie w posłuszeństwie dojrzewa mądrość osobista i wspólnotowa, i w ten sposób możliwym się staje także dostosowanie reguł do czasów: prawdziwe dostosowanie do wymagań danej epoki jest bowiem w istocie dziełem mądrości, kształtowanym w uległości i posłuszeństwie.

Ożywienie i odnowienie życia konsekrowanego zachodzą poprzez wielkie umiłowanie reguły, a także poprzez zdolność do kontemplacji i słuchania starszych zgromadzenia. W ten sposób „depozyt”, charyzmat każdej rodziny zakonnej jest strzeżony zarówno przez posłuszeństwo jak i mądrość. Dzięki temu pielgrzymowaniu, jesteśmy zachowani od przeżywania naszej konsekracji na lekko, w sposób bezcielesny, jakby było jakąś gnozą, która sprowadzałaby się do jakiejś „karykatury” życia zakonnego, w której dokonuje się pójście za Jezusem bez wyrzeczenia, modlitwa bez spotkania, życie braterskie bez komunii, posłuszeństwo bez zaufania, miłość bez transcendencji.

Dzisiaj także my, jak Maryja i jak Symeon, chcemy wziąć w ramiona Jezusa, aby spotkał się ze swym ludem, a na pewno to osiągniemy, jeśli wejdziemy w tajemnicę, przez którą sam Jezus będzie nas prowadził. Prowadzimy do Jezusa, ale pozwalamy by nas prowadzono. Tym właśnie musimy być: przewodnikami prowadzonymi.

Niech Pan, przez wstawiennictwo naszej Matki, świętego Józefa i świętych Symeona i Anny, da nam to, o co prosiliśmy w modlitwie Kolekty: „abyśmy mogli stanąć [przed Nim] z czystymi sercami”. Niech się tak stanie.

http://papiez.wiara.pl/doc/2345245.Posluszenstwo-i-madrosc

avatar użytkownika intix

6. Konsekrowani światłem dla świata

Podczas Eucharystii sprawowanych w święto Ofiarowania Pańskiego biskupi modlili się wraz z osobami życia konsekrowanego. - Promienieć wokół siebie światłem Chrystusa to zadania życia konsekrowanego - podkreślił ks. abp Henryk Hoser SAC.

Dziękczynienie Bogu za dar życia konsekrowanego oraz modlitwa o nowe i liczne powołania były w centrum wczorajszych uroczystych Eucharystii, w wielu miastach poprzedzonych procesjami. Tegoroczny Dzień Życia Konsekrowanego obchodzony 2 lutego, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miał wyjątkowy charakter. Przeżywany w Roku Życia Konsekrowanego, stąd obchodzony był jeszcze bardziej uroczyście.

W katedrze warszawsko-praskiej Mszy św. przewodniczył ks. abp Henryk Hoser SAC, pasterz diecezji. – Dzisiejsze święto jest również świętem światła Chrystusowego. Życie konsekrowane jest uczestnictwem w tym świetle, jest nie tylko uczestnictwem biernym, ale także czynnym, które nas przemienia. Mamy stać się światłem dla świata, mamy promieniować Chrystusowym świtałem – mówił ks. abp Henryk Hoser.

Pasterz diecezji warszawsko-praskiej zaznaczył, że osoby konsekrowane mają być zasłuchane w Słowo Boże, odznaczać się Bożym spojrzeniem na świat. Przypomniał, że fundamentem, skałą realizacji misji konsekrowanych jest Chrystus. Tłumaczył, że konsekracja, to uświęcające działanie Boga na osobę ludzką.

– Konsekracja nasza jest ekspansywna, ma się rozszerzać na cały świat, czynić ten świat Bogu oddanym, Bogiem przenikniętym, Bogiem ofiarowanym, prowadzić do Królestwa Niebieskiego – zaznaczył ks. abp Hoser. Wskazał, że rady ewangeliczne czystości, ubóstwa i posłuszeństwa są dokładnym zaprzeczeniem i przeciwstawieniem obecnych w świecie pożądliwości. – Wszystkie grzechy, które nasze serce zamulają, jednocześnie powodują, że cierpimy na taką ślepotę, która uniemożliwia nam zobaczenie Boga – mówił ordynariusz warszawsko-praski. Jak tłumaczył, ślub przyrzeczenia ubóstwa to przeciwstawienie pożądliwości, na które cierpi świat. – Świat staje się okrutny i niesprawiedliwy ze względu na żądzę posiadania. Posłuszeństwo jest przeciwstawieniem pychy, dominacji nad innymi zazdrości, zawiści, nienawiści – tłumaczył abp Hoser. Wskazywał jednocześnie, że osoby konsekrowane mają wpływ na przemianę świata, na jego konsekrację. Eucharystię pod przewodnictwem księdza biskupa poprzedziła wspólna modlitwa Liturgii Godzin w kościele parafialnym Matki Bożej Loretańskiej. Następnie zgromadzeni przeszli do bazyliki katedralnej św. Floriana.

W Polsce jest ponad 120 żeńskich zgromadzeń zakonnych i 60 zgromadzeń męskich. W sumie w naszej Ojczyźnie żyje około 35 tys. osób konsekrowanych. Wczoraj wszyscy oni odnawiali swoje śluby życia radami ewangelicznymi.

Małgorzata Bochenek

***

Nasze oddanie się Bogu i ludziom na wzór Chrystusa

Homilia ks. bp. Ignacego Deca, ordynariusza diecezji świdnickiej, wygłoszona w katedrze świdnickiej w Dzień Życia Konsekrowanego:

I. Liturgia święta Ofiarowania Pańskiego przywołuje nam wydarzenie, które miało miejsce czterdziestego dnia po narodzeniu Jezusa w Betlejem. Zgodnie z wymogiem żydowskiego Prawa, Jezus zostaje przyniesiony przez rodziców do świątyni jerozolimskiej i ofiarowany Bogu. Szczególnymi świadkami tego ofiarowania są starzec Symeon i prorokini Anna. Symeon nazywa Jezusa światłem na oświecenie pogan i chwałą ludu Izraela. Maryi przepowiada, że duszę Jej przeniknie miecz boleści. Odnieśmy to wydarzenie do naszego życia.

II. Przesłanie liturgii święta ofiarowania Jezusa dla osób konsekrowanych

– Ofiarowanie Jezusa i ofiarowanie nasze


Jezus został przedstawiony, poświęcony Bogu w świątyni. „Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu”. Gdy Jezus dorósł i podjął publiczną działalność, sam świadomie w postawie poświęcenia i ofiarowania spełniał życiową misję wobec Ojca i ludzi. Całe Jego życie było nieustannym poświęcaniem się, odnawianym ofiarowywaniem się Bogu i ludziom. W podobnej postawie przeżywała swoje ziemskie życie Maryja i św. Józef, a potem uczniowie Chrystusa, którzy zapisali się w dziejach Kościoła jako święci. W dzisiejsze święto przypominamy sobie, że wszyscy powinniśmy przeżywać nasze życie, wypełniać nasze powołanie w postawie poświęcenia i ofiarowania tego życia Bogu i ludziom. Kiedy jest to możliwe i kiedy to ma miejsce? Wtedy, kiedy umiemy sobą kierować, rozporządzać, gdy umiemy sobą dysponować. Warunkiem ofiarowania siebie Bogu czy też drugiemu człowiekowi jest umiejętność bycia dysponowalnym w stosunku do dobra, zwłaszcza do dobra osobowego, jakim jest Bóg i drugi człowiek. Należy tu przy okazji przypomnieć, że człowiek ma prawo i obowiązek jedynie samego siebie składać w ofierze, samego siebie ofiarowywać. Natomiast nie ma prawa innych ludzi ofiarowywać, poświęcać komuś lub czemuś, chyba że są to małe dzieci, które jeszcze nie potrafią decydować o sobie i które możemy powierzać opiece Bożej. Ofiarowanie osobowe winno być osobistą decyzją człowieka poświęcającego się komuś. Takie ofiarowanie, życie w postawie daru dla Boga i dla drugiego człowieka nadaje sens, nadaje smak ludzkiemu życiu, staje się po prostu źródłem osobistego szczęścia.

Drodzy bracia i siostry, po tym przypomnieniu możemy zastanowić się nad naszym ofiarowaniem się Bogu. Pierwsze nasze ofiarowanie miało miejsce podczas naszego chrztu. Nasi rodzice, bez naszego świadomego udziału, ofiarowali nas Bogu. Podczas chrztu zostaliśmy oddani Bogu, który już wtedy nam oznajmił, że jesteśmy przez Niego umiłowani, że czyni nas swoimi dziećmi. Gdy staliśmy się dorosłymi, gdy odkryliśmy w sobie nasze powołanie zakonne czy kapłańskie, nastąpiło ponowne, tym razem już świadome z naszej strony, ofiarowanie się Bogu. Dokonało się to podczas święceń kapłańskich i konsekracji zakonnej, podczas uroczystych ślubów: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Ojciec Święty Jan Paweł II napisał w związku z tym w adhortacji Vita Consecrata (25 III 1996): „Ofiarowanie Jezusa staje się wymowną ikoną całkowitego oddania własnego życia dla tych, którzy powołani są, aby odtworzyć w Kościele i w świecie poprzez rady ewangeliczne przymioty Jezusa, dziewictwo, ubóstwo, posłuszeństwo” (VC, 1). Dzisiaj, drodzy ojcowie, bracia i siostry, wszystkie osoby życia konsekrowanego, przybywacie do naszej katedry, by sobie przypomnieć wasze ofiarowanie się Bogu w ślubach zakonnych i by to ofiarowanie dzisiaj przed Panem Bogiem ponowić. Dokonuje się to dzisiaj uroczyście we wszystkich polskich katedrach biskupich.

Drodzy bracia i siostry, osoby życia konsekrowanego, symbolem tego ofiarowania jest paląca się świeca, która jest symbolem Chrystusa jako naszej światłości i która zarazem nam przypomina, że przez nasze ofiarowanie i nasze świadectwo życia wedle rad ewangelicznych, stajemy się światłem dla świata.

- Świeca symbolem naszego ofiarowania

Jezus został nazwany przez Symeona „Światłem na oświecenie pogan”. Sam potem potwierdził takie nazwanie, gdy mówił: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8,12). Jezus objawił się światu jako światłość w swoich czynach i słowach. Wzywał wszystkich do pójścia za Nim jako za światłością. Co więcej, swoich uczniów, a więc także nas nazwał światłem: „Wy jesteście światłem świata... Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,14.16).

Symbolem tej prawdy jest paląca się świeca, która jest wyeksponowana w dzisiejszej liturgii, która z jednej strony przypomina, że Chrystus jest naszą światłością, a z drugiej – mówi nam, że my winniśmy świecić dobrymi czynami, życiem w postawie daru, w postawie ofiarowania, poświęcenia. Popatrzmy na święcę. Ona się spala, jakby wyniszcza siebie samą. Przez to spalanie, wyniszczanie samej siebie czyni przysługę tym, którzy są w pobliżu: niesie im światło i ciepło. My też mamy wyniszczać w sobie miłość własną, zmniejszać nasze „ja”, aby było w nas więcej miejsca dla Chrystusa i dla naszych bliźnich, w których Chrystus się ukrywa. Niech zatem nasze życie spala się na wzór świecy, aby innym przy nas było jaśniej i cieplej.

III. Przesłanie Ojca Świętego Franciszka dla osób konsekrowanych

Najpierw zwróćmy uwagę na wymowę hasła tegorocznego Dnia Życia Osób Konsekrowanych. Brzmi ono: „Jesteście z Kościoła i dla Kościoła”. Wasze powołanie zrodziło się w łonie Kościoła. Kościół to powołanie zweryfikował. Postawił jakby pieczątkę na potwierdzenie jego autentyczności. Przez przyjęcie konsekracji zakonnej poszliście na służbę dla Pana Boga i dla Kościoła, czyli dla ludzi. Pamiętajmy wszyscy, że jesteśmy na służbie, że jesteśmy sługami, służebnicami. To nas nie pomniejsza, ale wywyższa. Pan bowiem powiedział: „Kto chce być pierwszym między wami, niech będzie sługą wszystkich”.

Ojciec Święty Franciszek jako zakonnik, osoba konsekrowana, patrzy na was ze szczególną miłością i nadzieją. Całe jego przesłanie do osób konsekrowanych można streścić w słowach: „Radujcie się, weselcie się, promieniujcie radością” oraz „Pocieszajcie, pocieszajcie mój lud”. Z tego pięknego przesłania chciałbym wybrać jedno słowo, które ma związek z promieniowaniem radości. Jest to słowo „wierność”. Papież to nazywa: „W radości wiernego”. W związku z tym Ojciec Święty pisze: „Przeżywamy kryzys wierności, pojmowanej jako świadome przylgnięcie do powołania będącego drogą, przejściem od tajemniczego początku do tajemniczego końca...” Codzienna osobista i wspólnotowa droga, naznaczona niezadowoleniem, goryczą zamykającą nas w smutku, w niemal ciągłej tęsknocie za nieznanymi drogami i za niespełnionymi marzeniami, staje się drogą samotną. Nasze życie, powołanie do relacji napełnionych miłością, może przemienić się w bezludną równinę. Niezależnie od wieku jesteśmy wezwani do tego, aby zajrzeć na nowo w głębokie centrum naszego życia osobistego, to, w którym znaleźć można sens i prawdziwe motywacje naszego życia z Mistrzem, jako uczniowie i uczennice Mistrza. Wierność jest świadomością miłości, która ukierunkowuje nas ku Ty Boga i ku każdej osobie, w sposób stały, dynamiczny... Wierny uczeń staje się łaską i wyrazem miłości, czynem ofiarnego miłosierdzia:

Lekarstwem na wierność i radość jest – wedle Ojca Świętego – codzienna modlitwa, osobista i wspólnotowa więź z Bogiem. Wracamy do początku: fundamentem naszej radości, wierności, gorliwości, apostolstwa jest nasza modlitwa.

IV. Zakończenie

Zakończmy nasze rozważanie słowami Ojca Świętego Franciszka: „Dbajmy o wymiar kontemplacyjny, także w wirze pilnych i trudnych zadań. Im bardziej misja wzywa was do pójścia na peryferie egzystencji, tym bardziej serce wasze niech będzie zjednoczone z Chrystusem, pełnym Miłosierdzia i Miłości”. Amen.

http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/126709,nasze-oddanie-s...