Antykatolicka koncepcja małżeństwa według Marcina Lutra - Ks. prof. Tadeusz Guz

avatar użytkownika intix

W kontekście obrad synodu biskupów w Rzymie na temat małżeństwa i rodziny warto przywołać protestancką koncepcję małżeństwa Marcina Lutra, co pozwoli głębiej uchwycić istotę zaistniałej problematyki.

Źródłem ostatecznej i wiecznej prawdy jest Bóg objawiony jako Ojciec, Syn Boży i Duch Święty, będący jednym Bogiem przez jedno Bóstwo i zarazem Trójosobowym. Ten Pan Bóg jest Stwórcą wszechświata, a także małżeństwa jako związku jednego mężczyzny z jedną kobietą. Kluczową więc kwestią dla właściwego zrozumienia genezy, natury, właściwości, dóbr i celowości małżeństwa i rodziny jest w nauce Urzędu Nauczycielskiego Kościoła Chrystusowego niezmienna prawda o ich absolutnie doskonałym Kreatorze istniejącym jako odwieczna tożsamość m.in. Prawdy, Miłości, Prawa, Sprawiedliwości, Miłosierdzia i Świętości. By zrozumieć protestanckie myślenie o małżeństwie, należy zapytać, jak Marcin Luter jako inicjator reformacji pojmuje Boga.

Bóg Lutra jako proces – podstawą zasadniczej zmienności małżeństwa

W kwestii rozumienia Boga każda refleksja teologiczna opiera się na odpowiednich podstawach filozoficznych. Marcin Luter zerwał z tradycją realizmu poznawczego, którą reprezentował św. Tomasz z Akwinu czy inni święci nauczyciele Kościoła rzymskokatolickiego. Luter sądzi w swojej „Heidelberskiej rozprawie” z 1518 roku, że na Wcieleniu Syna Bożego załamała się cała filozofia realistyczna. Co to oznacza w kwestii poznania Pana Boga jako Istoty najdoskonalszej, wiecznej, istniejącej poza czasem i przestrzenią kosmosu, niepodlegającej żadnym procesom?

Ponieważ Syn Boży stał się człowiekiem, więc Luter wyprowadza z tej prawdy następujący wniosek: Bóg stał się człowiekiem, czyli bytem skończonym, dlatego cała prawda o niezmienności Boga zostaje zakwestionowana. Czy zatem Luter ma rację, iż Bóg jest procesem, czy nauczanie Magisterium Kościoła o Bogu jako bycie wiecznie świętym i niebędącym żadnym procesem? Co się stało faktycznie we Wcieleniu Syna Bożego? Także to pytanie stało u samych podstaw dysput uczestników synodu biskupów, chociaż pierwszorzędnie rozprawiano o związku małżeńskim dzisiaj.

Luter pisze: „My nie dyskutujemy tak jak gramatycy”, a gramatykami nazywa starych mędrców – metafizyków greckich oraz wielkich nauczycieli katolickich, jak np. Tomasza z Akwinu, Bonawenturę i innych. Co to znaczy być „gramatykiem”? To powiedzieć, że Bóg jest tylko Bogiem i nikim innym, a człowiek jest tylko człowiekiem i nikim innym. Ale to nie jest jego teologia. Dlaczego? Ponieważ Luter mniema, że absolutnie „tym samym są persona et essentia”, czyli Natura i Osoba Boga. Klasycznie biblijne i katolickie rozumienie Boga rozpada się w takim ujęciu, ponieważ eklezjalna nauka o Trójcy Świętej brzmi: Bóg jest wprawdzie jeden co do Bóstwa, ale ten sam Bóg istnieje w trzech różnych Osobach: Osoba Boga Ojca nie jest Osobą Syna, Osoba Syna nie jest Osobą Ducha Świętego, a Osoba Ducha Świętego nie jest Osobą Boga Ojca. Gdybyśmy absolutnie utożsamili Osobę i naturę Boga, to w Bogu nie potrafilibyśmy wyodrębnić trzech Osób Boskich, a w inkarnacji Logosu Ojca mielibyśmy do czynienia z wcieleniem samego Bóstwa, a nie drugiej Osoby Boskiej, czyli Syna Boga Ojca.

Bóg jako całość złożona z części

Luter zachowuje, jeśli chodzi o pojęcia, że jest natura Boska, czyli essentia, i są Osoby Boskie, ale nadaje im zasadniczo inną interpretację, twierdząc, iż natura Boga jest podzielona, że to bycie Osób Boskich oznacza, iż natura Boska nie jest absolutnie jedna, tylko że natura Boska jest podzielona, co podważa prawdę o absolutnej jedności Boga. Jeżeli w naturze Boskiej, czyli w tym, co czyni Boga Bogiem, jest podział, czyli mamy części, tzn. że Bóg jest złożony. A jeżeli Bóg byłby złożony, to nie można by o Nim powiedzieć, że jest On Bytem absolutnie prostym, tzn. że musiałby istnieć jakiś inny byt, który dokonałby złożenia Boga z Jego części, co jest nie tylko intelektualnym absurdem, lecz ponadto absurdem wiary, który nie pozwalałby przypisać Bogu jakiejkolwiek doskonałości, nie mówiąc o wiecznej świętości. Luter traktuje konsekwentnie osoby ludzkie oraz cały kosmos jako części tegoż Bóstwa, łącznie z czasem i przestrzenią tego świata, a także łącznie z aniołami oraz paradoksalnie także z szatanem i z pozostałymi upadłymi aniołami, ponieważ stworzenie pojęte zostaje przez Lutra jako wewnętrzny proces w samym Bogu Objawionym, do czego doprowadziły go fałszywe przesłanki filozoficzne np. neopitagorejskie. Luter nie pozostawia żadnych złudzeń, twierdząc w Komentarzu do Księgi Psalmów: „Zanim Bóg stał się Bogiem, musiał najpierw stać się szatanem”. Czym jest szatan? Tak jak człowiek i każdy anioł, każde zwierzę, każda roślina i każde istnienie w kosmosie – częścią Boga. Skoro tak musi być, że sam „Bóg musi stać się szatanem”, czyli Bóg jest wtedy pojmowany jako wieczny i ciągle zaspokajający się popęd. Tę nową definicję Boga, którą zaproponował Marcin Luter, przejęli wszyscy idealiści niemieccy – tylko z małą korektą u Kanta – Marks z Engelsem i oczywiście cały ruch komunistyczny, i ruch nazizmu niemieckiego, i cały ruch genderyzmu, i cały ruch feminizmu, ponieważ w badaniach naukowych istnieją proste linie pomiędzy wszystkimi trendami feministycznymi i homoseksualnymi do protestanckiej teologii Lutra.

Luter: Bóstwo staje się człowiekiem

Bóg staje się człowiekiem, czyli druga Osoba Trójcy Świętej w unii hipostatycznej jednoczy Naturę Bożą z naturą ludzką, którą Jezus w aspekcie ciała przyjmuje od Niepokalanej Maryi Dziewicy, Matki Bożej. A czym jest unia hipostatyczna? To jest unia natur, bo hypostasis oznacza substancję i naturę, która nie jest wymieszaniem Natury Boskiej z ludzką, tylko faktycznym zjednoczeniem. Prawdziwa natura ludzka w sensie duszy, ducha i ciała ludzkiego Jezusa jest jednoczona na wieki i nierozerwalnie z Jego odwiecznym Bóstwem. Syn Boga Ojca połączył się z naszą naturą i zjednoczył ją w Podmiocie, który nazywa się Drugą Osobą Trójcy Świętej. Niczego swoją ludzką bytowością nie dodając do bytowości wiecznie i absolutnie doskonałej, którą jest On jako Logos.

W odróżnieniu od nauki Kościoła Luter twierdzi, że nie można rozdzielić pomiędzy Bóstwem a Osobą Boską, w związku z tym Luter pisze: „Jehowa staje się człowiekiem”, czyli Natura Boska staje się naturą ludzką, a to jest sprzeczność. Treść unii hipostatycznej w Osobie Chrystusa oznacza, że Jego Boskość niczego do siebie nie dodaje, ponieważ Boskość we Wcieleniu pozostaje Boskością, ale teraz istnieje w jedności z naturą ludzką.

List św. Pawła Apostoła do Filipian, mówiąc o Wcieleniu Jezusa, używa pojęcia „kenozy”, „upokorzenia się” Syna Bożego i wyjaśnia, że do Osoby i Bóstwa Jezusa zostaje dołączona rzeczywistość natury ludzkiej. Wprawdzie w śmierci Jezusa z Nazaretu nastąpiło rozłączenie się Jego ciała na trzy dni, ażeby po trzech dniach Mesjasz Pan zmartwychwstał w swoim ciele.

Dlatego rozumiemy, że zasada bytu, tożsamości, niesprzeczności, przyczynowości oraz najwyższe zasady prawnonaturalne, jak: „dobro należy czynić, a zła unikać”, pozostają w mocy swojej ważności i aktualności, bo Osoba Syna Bożego pozostawia swoją tożsamość na wieki i tylko chodzi o to, że ta tożsamość przyjęła naturę ludzką ze względu na nasze zbawienie, tj. po to, żeby przyjąć wszystkie skutki grzechu na siebie, łącznie z przejściową śmiercią ciała, ale po zmartwychwstaniu powrócić z uwielbionym ciałem do Domu Ojca.

Stworzenie jako wewnętrzny rozwój Stwórcy

Dostrzegamy w teologii dialektycznej Marcina Lutra fakt stworzenia świata i człowieka jako proces wewnątrz samego Boga. A Kościół uczy, że akt stworzenia świata jest aktem stwórczym ad extra Boga, czyli na zewnątrz Boga. U Lutra wieczność musi być ukonstytuowana przez czas, Bóg w swojej naturze musi być ukonstytuowany naturą ludzką, zwierzęcą, roślinną i całej materii nieożywionej. Mamy więc do czynienia z podzieleniem Boga. Na ile części? Na tyle, ile jest stworzeń, aniołów, mocy niebiańskich i stworzeń całego kosmosu. Czy my jesteśmy gdzieś na zewnątrz Boga? Nie, bo tego zewnątrz Boga nie ma u Lutra. Nie jesteśmy też na zewnątrz wieczności, bo czas nie jest bytem stworzonym ad extra wieczności, tylko jest immanentnym procesem w samym Bogu. W związku z tym, jeżeli cokolwiek dzieje się na świecie, to jest aktem i procesem Kreatora.

Przy tym panteistycznym pojęciu Boga Marcina Lutra nikt nie może powiedzieć: „Ja myślę”, bo nasze myślenie jest przecież myśleniem Boga; ani też: „Ja jestem wolny”, bo przecież nasza wolność jest iluzją z tej racji, że wolnym może być już tylko Pan Bóg. Nikt z ludzi nie może twierdzić: „Ja pamiętam”, ponieważ jako część Boga nie mam takiego prawa, skoro nasza pamięć jest też częścią pamięci Boskiej. Dlaczego człowiek wypowiada jednak swoje „ja”? Tylko dlatego, żeby Pan Bóg, który pierwotnie nie wie, kim jest, mógł wreszcie zrozumieć, kim jest. Bo On nie wie, że jest odwieczną Mądrością, tylko przez mądrość ludzką ma dopiero zdobyć mądrość. Kto zatem decyduje według Lutra o wszystkich doskonałościach Boga? Tradycja myśli ludzkiej po Lutrze odpowiada w swoich reprezentantach, jak np. Fichte, Schelling, Hegel, Marks, Engels, jasno, że to człowiek.

Od totalnej subiektywizacji rzeczywistości do totalnej subiektywizacji wiary

Jak jest określony akt wiary protestanta, skoro istnieje on już bytowo jako część w samym Bogu? Protestant mówi tak: „Tylko wtedy jest w tym ułamku chleba Bóg, jeżeli ja o tym zadecyduję”. Co to oznacza? Że dopiero w człowieku Pan Bóg uzyskuje swoją bytowość, rozumność, mądrość, wolność i inne ideały.

Trafnie tłumaczy to zagadnienie wiary w katolicyzmie i protestantyzmie Ojciec Święty Benedykt XVI w encyklice „Spe salvi”: „W jedenastym rozdziale Listu do Hebrajczyków jest zawarta swego rodzaju definicja wiary, która ściśle łączy tę cnotę z nadzieją. Wokół centralnego słowa tej definicji od czasu reformacji powstał wśród egzegetów spór, w którym zdaje się dzisiaj otwierać możliwość wspólnej interpretacji. Na razie pozostawiam to centralne słowo nieprzetłumaczone. Zdanie brzmi następująco: »Wiara zaś jest hypostasis tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy« (Hbr 11,1). Dla Ojców Kościoła i teologów średniowiecza było jasne, że greckie słowo hypostasis należało tłumaczyć na łacinę jako substantia. Łaciński przekład tekstu, który powstał w starożytnym Kościele, mówi zatem: Est autem fides sperandarum substantia rerum, argumentum non apparentium – wiara jest »substancją« rzeczy, których się spodziewamy; dowodem istnienia rzeczy, których nie widzimy. Tomasz z Akwinu, posługując się terminologią swojej tradycji filozoficznej, tak to tłumaczy: wiara jest habitus, czyli stałym nastawieniem duszy, dzięki któremu życie wieczne bierze w nas początek, a rozum jest skłonny przystać na to, czego nie widzi. Tak więc pojęcie »substancji’ zostało zmodyfikowane w takim sensie, że przez wiarę są w nas już obecne, na sposób inicjalny, możemy powiedzieć »w zarodku’ – »substantia« – te rzeczy, których się spodziewamy – a więc wszystko, życie prawdziwe. Właśnie dlatego, że ta rzecz jest już obecna, obecność tego, co ma nastąpić, daje również pewność: »rzecz«, która ma nastąpić, nie jest jeszcze widoczna w świecie zewnętrznym (nie »jawi się«), ale z faktu, że jest w nas w zarodku jako rzeczywistość dynamiczna, już teraz rodzi się jakieś pojęcie o niej. Lutrowi, któremu nie podobał się List do Hebrajczyków jako taki, pojęcie »istoty rzeczy« w kontekście jego ujęcia wiary nic nie mówiło. Dlatego rozumiał on termin hipostaza/substancja nie w sensie obiektywnym (jako rzeczywistość obecną w nas), ale w sensie subiektywnym, jako wyraz wewnętrznego nastawienia, a w konsekwencji musiał naturalnie pojmować termin argumentum jako nastawienie podmiotu. Taka interpretacja zdobyła uznanie w XX wieku – przynajmniej w Niemczech – również w egzegezie katolickiej, tak że zatwierdzone przez biskupów tłumaczenie ekumeniczne Nowego Testamentu na język niemiecki mówi: „Glaube aber ist: Feststehen in dem, was man erhofft, Überzeugtsein von dem, was man nicht sieht” (wiara to: mocno trwać przy tym, na co ma się nadzieję, być przekonanym o tym, czego się nie widzi). Samo w sobie nie jest to błędne, nie oddaje jednak sensu tekstu, gdyż użyty w nim termin grecki (elenchos) nie ma znaczenia subiektywnego: »przekonanie«, ale obiektywne: »dowód«. Słusznie zatem współczesna egzegeza protestancka doszła do innego przekonania: »Obecnie nie można mieć wątpliwości, że ta protestancka interpretacja, która stała się klasyczną, jest nie do utrzymania«”.

Dlatego wierzący człowiek jest przed Bogiem „bez imienia i bez osoby”, pisze Luter. Co wyraża imię człowieka? Jego naturę i jego osobę. W imieniu wypowiada się cały byt, jako w sobie tożsamy, osobowy, dysponujący taką, a nie inną naturą – kobiety albo mężczyzny. Jeżeli nie byłbym osobą, to byłbym zupełnie inną bytowością. Filozofia pitagorejska czy neopitagorejska, do której sięgnął Marcin Luter, nie zna świata wiecznego, nie zna świata Boskiego poza tym światem. Ubóstwiła doczesność, ubóstwiła kosmos, ale poprzez to zrelatywizowała je.

Luter pisze: „Natura człowieka jest określona dla jedzenia, picia i spania. Dlatego też ślub czystości jest zerem i jest nicością. Właśnie tak, jak chciałbyś ślubować, że nie jesteś mężczyzną, lecz kobietą”. Widzimy tutaj, że Luter definiuje mężczyznę i kobietę jako „zwierzęta pociągowe”, ale dodaje: „Kobieta jest po prostu wściekłym zwierzęciem”. Jak zatem w człowieku-zwierzęciu może istnieć wiara jako dodatkowa łaska dla rozumu ludzkiego? Jest to wykluczone z racji istnienia człowieka już w łonie samego Bóstwa, a wiara w teologii Lutra pojęta jest jako forma samozbawiania się Boga, który przychodząc, wyzyskuje, a nawet „niszczy” podmiotowość człowieka.

Pełna sekularyzacja małżeństwa w protestantyzmie Marcina Lutra?

Skoro tak, to czym jest małżeństwo? Luter pisze z jednej strony, że „Bóg stworzył mężczyznę i kobietę”, ażeby tworzyli z „żądzą i miłością, z wolą i serca” „małżeństwo” jako „naturalną rzecz” od „Boga zaszczepioną i daną”, co odpowiada według niego „prawu naturalnemu”, aby małżeństwo było zawarte w sposób „nieprzymuszony” (Von Ehesachen, cap. 5).

Z drugiej strony Luter relatywizuje zasadniczo tę prawdę i pisze w tymże piśmie z 1530 roku „O rzeczach małżeńskich”, powstałym w cztery lata po opuszczeniu drogi rad ewangelicznych i ślubie z ekszakonnicą Katarzyną von Bora: „Nikt przecież nie może zaprzeczyć, że małżeństwo jest zewnętrzną, światową rzeczą jak ubrania i jedzenie, dom i gospodarstwo” i w konsekwencji „poddane jest ono władzy światowej”. Luter zredukował osoby ludzkie do rzeczy i dlatego poddał małżeństwo wyłącznie władzy świeckiej, tj. państwowej. Innymi słowy: „Sumienie i Kościół nie mają z tym nic wspólnego”, pisze Luter.

W takim razie pierwszorzędnym celem małżeństwa i zresztą wyłącznym, bo oderwanym od wymiaru wiary w katolickim sensie, jest zaspokojenie popędu seksualnego, dlatego też życie i postawę Maryi jako Dziewiczej Matki należy pojąć, według Lutra, w świetle Jej „seksualności”, nigdy zaś według Jej „dignitas”: „sexum, non dignitatem”.

Luter twierdzi konsekwentnie, że istnieje nieprzezwyciężalność pożądliwości ciała. Co to znaczy? Skoro naturą Boga jest popęd, to naturą każdego człowieka jako kobiety i mężczyzny jest tylko popęd. W związku z tym to, co Bóg w Biblii i nauce Kościoła nam mówi, aby budować duchowe relacje, osobowe, oparte na rozumie, na wolności, czyli na prawdzie, miłości i innych ideałach, aby wspólnoty sakramentalne, małżeńskie i rodzinne były oparte na fundamencie ducha, to w przeciwieństwie do nich Luter proponuje relacje niewolnicze pomiędzy kobietą i mężczyzną. Skoro Bóg zniewala kobietę i mężczyznę, to kobieta i mężczyzna dążą do zniewolenia Boga. Luter pisze, że kobieta jest przeznaczona do „noszenia, do dźwigania ciężarów. Niezależnie od tego, czy kobiety czują się przy tym zmęczone, a ostatecznie umierają z przeciążenia, to nic nie szkodzi. Pozwól uciemiężyć się kobiecie do końca. One są tylko po to tutaj”.

Luter mówi, że ciało żąda kobiety i potrzebuje jej. Czyli o realnej obecności Boga w związku małżeńskim nie może być mowy. Czemu więc służy małżeństwo w opinii Lutra? Wzajemnemu zaspokojeniu popędów. Ponieważ człowiek jest określony apersonalnie.

Poniżenie Urzędu Piotrowego i radykalna odmowa względem kościelnego prawodawstwa małżeńskiego

Odpowiednio mówił Luter o prawie Kościoła do prawodawstwa małżeńskiego, że Kościół w swym prawodawstwie nie ma czego szukać w odniesieniu do relacji kobieco-męskich. To jest wyłącznie sprawa państwa, a „przykład papieża” ukazuje, jak „wmieszał się” on w tę „grę” o małżeństwo i „zagarnął dla siebie takie światowe rzeczy”. „To nazywa się: Dajcie cesarzowi, co jest cesarza, a Bogu, co jest Boga”, twierdzi Luter. „Ponieważ prawo cesarskie zajęło się rzeczami małżeńskimi jako światową sprawą, określając i umiejscawiając je same. Czyż mój kochany Papież nie powinien był pozostawić tego samego (prawa cesarskiego) i nie wtrącać się do obcego urzędu, który nie został mu powierzony. To bowiem nazywa się skradzionym i przemocą przejętym” (Von Ehesachen, Der ander Teil). Jeżeli jednak „cesarz chciałby się […] podporządkować Papieżowi”, to, według Lutra, „nie musimy postępować za cesarzem, ponieważ jego rząd cesarski jest tym sposobem wszędzie nic nie warty”. Przecież jego prawo, a nie papieskie, czyli kościelne, „określa i porządkuje” wszystkie kwestie małżeńskie i tego prawa „powinno się trzymać”.

Papież natomiast nazwany jest przez Lutra w piśmie „O rzeczach małżeńskich” „szalonym złodziejem i łowczym, który wyrwał je dla siebie” i podporządkował prawo małżeńskie „sobie”, co jest równoznaczne z tym, że „cesarz podporządkował się” prawu papieskiemu. Luter stwierdza: „Kto chce cesarza pod Papieżem, niech tak postępuje. Ja nie chcę się zgodzić na takie papieskie złodziejstwo i cesarskie podporządkowanie”. Niech zatem każdy czyni, jak mu się podoba: „Jeżeli ja mogę poinformować i pocieszyć sumienia”, to dlatego prawie wcale „nie troszczę się o to”, że potem „stąpają one […] Papieżowi […] po głowie”, a tylko „Bóg” wie, czy „sądzą zgodnie z prawem czy bezprawnie” (Von Ehesachen, Der ander Teil).

Dlatego też na tych tezach Lutra, które zostały dosłownie przejęte przez wspomnianych ideologów ostatnich wieków, dokonano, począwszy od feminizmu aż do homoseksualizmu oraz innych nurtach ideologicznych: w idealizmach, empiryzmach, materializmach, socjalizmach, komunizmach czy kapitalizmie dokonano tylko konkretyzacji – albo intelektualnej, albo moralnej, albo politycznej, albo ekonomicznej, albo społecznej, albo kulturowej tez reformacji jako jednej z najniebezpieczniejszych, bo „religijnej rewolucji” (H. Heine) w dziejach świata. Dokonano w nich tylko rozszerzenia, pogłębienia w te negatywne określenia dotyczące osoby ludzkiej i małżeństwa oraz rodziny w terminologii protestantyzmu Marcina Lutra.

Wielu bardzo ważnych teologów współczesności sięgnęło po tę sprotestantyzowaną wersję małżeństwa i rodziny, doprowadzając je do dalszych relatywizacji, jak np. w postaci idealizmu subiektywnego Schellinga, od którego prowadzą proste linie koncepcji małżeństwa u Marcina Lutra.

Sprzeczność pomiędzy sumieniem i prawem w sprawach małżeńskich

„Przed Bogiem” powinno się według Lutra bardziej zwracać uwagę na „sumienie aniżeli na prawo. A jeżeli jedno musi ustąpić drugiemu i zniknąć, to prawo powinno ustąpić i być usunięte, ażeby sumienie zostało […] uwolnione, ponieważ prawo jest rzeczą czasową, która musi się ostatecznie zakończyć. Sumienie jest jednak rzeczą wieczną, która nigdy więcej nie umiera. Czy powinno się więc zabić lub wypędzić rzecz wieczną, ażeby pozostała i stałaby się wolną rzecz przemijająca? To byłoby zbyt niesłuszne. Powinno być o wiele bardziej odwrotnie; niech zaniknie wcześniej rzecz przemijająca, zanim zepsuje się rzecz wieczna”, czyli sumienie ludzkie.

Jako przykład Luter daje następujący: „Lepiej jest udusić wróbla, ażeby pozostał człowiek, aniżeli udusić człowieka, aby pozostał wróbel. Prawo jest ze względu na sumienie, a nie sumienie ze względu na prawo. Gdzie więc obydwom nie można równocześnie dopomóc, to pomaga się sumieniu, a nie prawu”. Luter twierdzi tak, ponieważ nie dopuszcza koegzystencji sumienia i lex recta, czyli prawa słusznego jako koniecznej pomocy dla prawego sumienia człowieka z racji na jego zasadę sola conscientia, czyli jedynie sumienie.

Gdzie jest ostateczna przyczyna zasadniczej zgodności sumienia ludzkiego i prawa jako prawa? W Objawionym Bogu jako absolutnej tożsamości rozumu i wolności wiecznej i prawa wiecznego Trójosobowego Stworzyciela, czyli Jego Boskiej Prawdy wiecznej, Miłości wiecznej i zarazem Prawa wiecznego, co nie tylko nie jest żadną sprzecznością, lecz Pełnią Istnienia Osobowego Pana Wszechrzeczy, którego obrazem jest człowiek jako osoba i jego wspólnota małżeńska, uczestniczące w swoich sumieniach w Prawie odwiecznym Boga chrześcijańskiego, co stanowi według św. Tomasza z Akwinu bytowość niezbędnego dla doskonałości życia ludzkiego „prawa naturalnego”.

Luter twierdzi także, że jeżeli spotyka się „sumienia zagubione i uwikłane”, to jest to ewidentna wina „prawa”, które wzbudza w ludziach „strach i kary”. „Czyń” zatem w takiej sytuacji tak, jakby „żadne prawo nigdy się nie narodziło”. Luter pisze dalej: „A więc także tutaj, kto chce ponownie postawić całkowicie czyste prawo, które jest tak przekroczone i poprzez które on chciałby wcześniej pozwolić udusić sumienia, aniżeli cokolwiek opuścić w prawie, ten jest największym głupcem na ziemi jak mnich i duchowni są mądrzy pod” rządami „papiestwa” (Von Ehesachen, Der ander Teil).

Krytyka Lutra pod adresem prawa rozmija się gruntownie z prawdą o nim, o czym Cyceron napisze w „De legibus”, „prawo to największy rozum, […] który nakazuje to, co czynić należy, a zabrania rzeczy przeciwnych” (1, 18). Przecież prawo jako prawo z natury swojej ukierunkowuje sumienie na drogi prawe i dlatego stanowi dla ludzkiego sumienia nieodzowną pomoc, stąd: „Znieść prawa to tyle, co siebie samego pozbawić pomocy”, napisze Publiliusz Syrus w swoich „Sententiae” (604).

Akceptacja poligamii

Dowodem na to jest odpowiedź Marcina Lutra na pytanie Filipa von Hessen, który zażyczył sobie, żeby prowadzić małżeństwo z dwiema kobietami. Luter odpowiada pozytywnie: „Filipie von Hessen, taka postawa nie jest sprzeczna z Pismem Świętym”. A czego uczy Jezus w Ewangelii? Uczy, że każdy, „kto oddala swoją żonę […] popełnia cudzołóstwo” (Mt 19,9). Posiadanie dwóch kobiet jako żon w świetle nowotestamentalnej nauki o małżeństwie jest wykluczone.

W opozycji do nauki Jezusa Luter głosi pogląd, iż „mężczyźnie nie jest zabronione mieć więcej niż jedną kobietę”. Co więcej, czemu ma służyć ta następna kobieta? Luter odpowiada: „druga kobieta jest lekarstwem przeciwko prostytucji i dlatego jest świętym środkiem”. Powiedzieć, że kobieta lub mężczyzna jest środkiem do celu, to jest absolutnie z katolickiego rozumienia małżeństwa i rodziny wykluczone. Dlaczego? Bo środek jest ze względu na wyższy cel. A osoba ludzka jest ze względu na jaki cel? Ze względu na nią samą. Czyli o to chodzi w życiu ludzkim, żeby doprowadzić siebie jako tę oto osobę do wiecznego istnienia. Tylko przy redukcji człowieka do rzeczy traktuje się drugiego nie jako „bliźniego”, lecz jako rzecz do używania i zużywania, co jest sprzeczne z biblijnym i katolickim nauczaniem.

Współżycie przedmałżeńskie nie jest traktowane przez Lutra jako cudzołóstwo

Tak zwany związek na próbę, w którym dochodzi do współżycia cielesnego osób niebędących współmałżonkami, nie jest traktowany przez Lutra jako grzech cudzołóstwa: „A ponieważ u nas tego nie wypada robić, aby mieć więcej aniżeli jedną kobietę, która jest własną małżonką jednego, to dlatego nie jest on mocen jego ciała i nie może dotknąć żadnej innej bez cudzołóstwa… Skoro przed zaręczynami publicznymi jest on jeszcze bezżenny i wolny, to nie popełnia cudzołóstwa ze swoją ukrytą zaręczoną poprzez współżycie cielesne. Ale po zaręczynach publicznych nie jest on bezżenny, lecz oblubieniec i małżonek” (Von Ehesachen, cap. 4).

Grzech cudzołóstwa jako podstawa rozwodu w myśli Lutra

Luter popada w sprzeczności, a mianowicie, powołując się na Mt 19,9: „To jest pewne, że cudzołóstwo rozdziela małżeństwo” (Von Ehesachen, Der ander Teil). Wprawdzie według Lutra czymś o „wiele lepszym” byłoby „pojednanie” skłóconych przez grzech cudzołóstwa stron małżeństwa, ale jeżeli „strona niewinna nie chce tego”, to „niech w imieniu Boga czyni użytek” z „jego prawa”, by się rozwieść, ale nie „swoją własną władzą”, „lecz tylko za radą i sądem proboszcza lub zwierzchności” świeckiej „rozwód” (Von Ehesachen, Der ander Teil) dokonywany jest publicznie, oczywiście po roku lub po pół roku od rozdzielenia się małżonków wskutek grzechu cudzołóstwa.

Luter był świadomy zasadniczo innej nauki Kościoła rzymskokatolickiego: „Papież dopuszcza, że on (zdradzony małżonek) odseparowuje się od niej od stołu i łoża, ale nie zezwala na to, by wziął sobie inną. My dajemy taką radę, skoro separacja od stołu i łoża jest słusznie rozłączeniem małżeństwa, to nie pozostaje tam żadna iskra małżeństwa (Co to jest za małżeństwo, by być rozłączonym od stołu i łoża, jeśli nie namalowane i wymarzone małżeństwo?). Tak może on przecież wziąć jakąś inną. Nie ma żadnego przykazania Boga, które nakazywałoby mu pozostać bez małżeństwa lub zachowania tego nieczystego” (Von Ehesachen, cap. 4).

Pocieszanie sumień, a nie kierownictwo religijno-moralne

Luter kończy swoje rozprawy o małżeństwie radą dla „proboszczów i duszpasterzy”, ażeby „oni rzeczy małżeńskie jako sprawy światowe ustanowione w prawie światowym odrzucili od siebie i uwolnili się od nich tak dalece, na ile w ogóle potrafią”, oraz „pozostawili zajmowanie się nimi zwierzchności” państwowej „lub oficjałom” kościelnym. Wyłącznym polem urzędu pastorów protestanckich powinna być sprawa „pocieszania sumień i niepozostawiania ich w wątpliwości lub błędzie” (Von Ehesachen, Der ander Teil).

Podsumowanie

Największym błędem Marcina Lutra w rozumieniu małżeństwa w sensie biblijno-eklezjalnym jest odmówienie mu statusu ustanowionej przez Boskiego Stwórcę wspólnoty osób jednego mężczyzny i jednej kobiety o naturze sakramentalnej, czyli zjednoczonej wewnętrznie węzłem miłości do Boga i siebie nawzajem, nierozerwalnej oraz przeznaczonej do przekazania życia i wychowania dzieci z miłości i dla miłości, będąc równymi w prawach małżeńskich.

Z protestanckiego punktu widzenia, jeżeli ktoś pyta, dlaczego mam udane małżeństwo, to zazwyczaj pada odpowiedź: Bo tak te dwie części, czyli mężczyznę i kobietę, predestynował Bóg. Dlaczego mam rozbite małżeństwo? Bo tak je też predestynował do rozbicia sam Bóg. W związku z tym rozumiemy, że rzadko modernistyczni teologowie, którzy rozprawiają na temat przyczyny, kształtu, natury i celowości małżeństwa, nawet w przestrzeni katolickiej, pytają o koncepcję Boga stojącego u podstaw małżeństwa, która także w tym przypadku jest po prostu kluczowa.

Wszyscy ci, którzy zainspirowali debatę nad udzielaniem Komunii Świętej osobom rozwiedzionym w swoich pierwszych sakramentalnych małżeństwach, a żyjącym w innych związkach, u podstaw swych modernistycznych interpretacji teologicznych postawili – nolens volens – ich pozytywną relację względem reformacji Marcina Lutra i jego antykatolickiej koncepcji małżeństwa jako zwykłej umowy, dopuszczającej poligamię oraz możliwej z różnych racji do zerwania. Poprzez filozofię Hegla, Schellinga, a także Heideggera, nie wyłączając nawet Marksa i Engelsa. A sięgnąć po Kanta, który jest protestantem, po Hegla, który jest luteraninem, sięgnąć po Marksa, który jest ochrzczonym protestantem, sięgnąć po Engelsa, który jest luteraninem, sięgnąć po Schellinga, który jest również luteraninem, sięgnąć po Heideggera, który z katolicyzmu przeszedł świadomie na protestantyzm, to sięgnąć expressis verbis po te treści, które Marcin Luter wcześniej określił i to w odniesieniu do samego Boga oraz do małżeństwa.

Ta problematyka ukazuje jasno, jak bardzo cała rodzina ludzka, w tym także nasz Naród Polski, potrzebuje dzisiaj katolickiej prawdy o sakramentalnym małżeństwie i rodzinie, bazującej na prawym rozumie, wolnej woli człowieka jako osoby o nietykalnej godności, a nade wszystko na nauce biblijnej jako najdoskonalszej podstawie dla ostatecznych rozstrzygnięć na drodze kroczenia człowieka ku wiekuistej wspólnocie z Bogiem, aniołami i świętymi w Królestwie Niebieskim.

Ks. prof. Tadeusz Guz, kierownik Katedry Filozofii Prawa KUL

 

http://www.naszdziennik.pl/wp/112191,antykatolicka-koncepcja-malzenstwa-wedlug-marcina-lutra.html

***
Podłączam też:
>Synod biskupów poświęcony rodzinie

 

 

Etykietowanie:

45 komentarzy

avatar użytkownika UPARTY

1. Kuszenie Chrystusa-magałapówka

Otóż kluczowym, z punktu widzenia wojny dobra ze złem, faktem historycznym jest kuszenie Jezusa na pustyni. Szatan na pustyni zaproponował Chrystusowi łapówkę w wysokości wszystkich królestw świata. Ponieważ zdarzało mi się kiedyś dawać łapówki, to wiem, że pokusa jest wtedy, gdy łapówka jest konkretna, gdy ją widać. Musi też być w formie łatwej do przekazania.
Czyli, gdy Chrystus był kuszony wszystkimi królestwami świata, to musiały być one w stanie umożliwiającym ich przekazanie jednej osobie!
Gdy Chrystus odrzucił łapówkę to co się stało z przedmiotem pokusy?
Otóż ponieważ wszystkie królestwa świata były już w stanie "do przekazania", więc powinien pojawić się osoba, która je weźmie.
I rzeczywiście taka osoba się pojawiła i był nią Seneka.
Jego kariera rozpoczęła się w nieodległej od Jerozolimy Aleksandrii ok. roku 30 po Chrystusie- to pierwszy zbieg okoliczności. Po drugie w efekcie swoich działań zgromadził majątek w wysokości ok. połowy kapitałów Cesarstwa Rzymskiego, co w ramach obowiązującego ówcześnie prawa dawało mu władzę nad całym cesarstwem - to drugi zbieg okoliczności. Zostawił po sobie doktrynę społeczną i religijną, w tym również w formie listów - to trzeci zbieg okoliczności. Następnie stał się jednym ciałem z Cesarzem, którego wychowywał na swój obraz i podobieństwo nie mając jednak trudów rządzenia. Czyli nie tyle brzemię jego było lekkie a jarzmo słodkie, co nie miał, ani brzemienia, ani jarzma!
I na koniec śmierć. Umarł na skutek samobójstwa w komforcie do końca dyktując swoje myśli. Czyli znowu przeciwieństwo.
Praktycznie rzecz biorąc wszystkie późniejsze herezje czerpią z Seneki, przynajmniej fragmentarycznie.
Najciekawsze zaś jest jego opisanie Boga. Otóż Seneka twierdził, że Bóg jest jeden i jest sumą wyobrażeń o nim, jakie mają ludzie! Czyli, jeśli ktoś wielbi Merkurego, to nie wielbi innego boga a fragment Tego Jedynego! Z myślenia Seneki wynika prosty wniosek, że jeśli pewnego dnia zabrakło by ludzi na świecie, to i Bóg by zniknął.
Podczas gdy jak wiemy z przypowieści o Gezereńczykach (Gadereńsczykach) to szatan nie może istnieć bez jakiegoś ciała materialnego, bez jakiegoś o nim przynajmniej wyobrażenia i dla tego nie jest Tym, Który Jest.
Co do zaś zrozumienia istoty Boga, to niestety sama myśl, że możemy ją albo zrozumieć albo opisać jest obarczona ryzykiem satanizmu. O Bogu wiemy, że jest Słowem, że jest Duchem, i że nie możemy go pojąć. W Ewangelii św. Jana gdy Chrystus zaleca nam spożywanie jego Ciała i Krwi jest, przytaczane co prawda w komentarzu jako jedno z możliwych tłumaczeń bardzo ciekawe zdanie. Otóż Chrystus mówi, że jest tym, co do nas mówi, ale nie należy tego rozumieć jako osobę mówiąca a treścią nam przekazywaną! I w tym sensie dyspozycja, że mamy spożywać jego ciało i pić jego krew staje się prosta do zrozumienia.
Czyli, wystarcz, że przekręcimy słowa a odejdziemy od Boga.
I teraz kwestia małżeństwa.
Małżonkowie ślubują sobie sami na wzajem i każdy taki ślub jest ważny. Nie ma tu znaczenia obecność kapłana i publiczny charakter tego ślubowania. Kapłan jest tylko świadkiem, ale czyn dokonany bez świadków jest tak samo ważny. Publiczny charakter zawarcia związku małżeńskiego jest przede wszystkim formą gwarancji społecznej dla małżonków, ale nie jest niezbędny dla ważności małżeństwa. Małżonkowie, to ludzi będący jednym ciałem i fakt iż ktoś jest jednym ciałem z drugą osobą nie może być przelewany na osobę trzecią za wyjątkiem jej nierządu sakralnego . Osoba dopuszczająca się nierządu sakralnego ma być uznana za zmarłą mimo, że jej ciało żyje.
Stąd też wątpliwości co do grzeszności pożycia przedmałżeńskiego. Jeśli dwie osoby opóźnią się w podaniu swej decyzji do wiadomości publicznej, albo w ogóle jej nie upublicznią lecz będą żyły zgodnie ze złożonym sobie ślubem, to nie grzeszą- tak to wynika z teorii. Natomiast czy dadzą radę w realnym świecie wypełnić wszystkie swoje obowiązki wzajemne bez upublicznienia faktu małżeństwa- to inna sprawa. Doświadczenie uczy, że nie. W związku z tym zatajanie faktu małżeństwa jest ryzykiem, jest praktycznie pewnością niemożności wypełnienia ślubu w przyszłości, sugeruje również zgodę na ten fakt. Nie mniej jednak jest to kwestia ryzyka w przyszłości a nie pewności faktu dokonanego.

uparty

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

2. Panie Uparty

Pan popełnił błąd w założeniu - zapominając, że diablisko jest ojcem kłamstwa i przyjął za nim "że były do przekazania"...

Tymczasem jak w założeniu błąd to cała reszta do d...

Przepraszam Pana za kolokwializm i pozdrawiam serecznie

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika UPARTY

3. @ Wojciech Kozłowki

Królestwa były gotowe do przekazania jakiej s osobie, bo zostały przekazane. Trudno dyskutować z faktami historycznymi.

uparty

avatar użytkownika intix

4. @UPARTY

Dziękuję za głos, za podzielenie się Swoimi poglądami... pomimo, iż moje spojrzenie jest inne...
Pan Wojciech Kozłowski powiedział to, pod czym chętnie się podpiszę... od siebie pozwolę sobie zaznaczyć małe fragmenty Pana wypowiedzi:

...Jeśli dwie osoby opóźnią się w podaniu swej decyzji do wiadomości publicznej, albo w ogóle jej nie upublicznią lecz będą żyły zgodnie ze złożonym sobie ślubem, to nie grzeszą - tak to wynika z teorii...

Rozumiem, że jest to "teoria UPARTEGO"...

...Małżonkowie ślubują sobie sami na wzajem i każdy taki ślub jest ważny. Nie ma tu znaczenia obecność kapłana i publiczny charakter tego ślubowania...

Panie UPARTY... jak napisałam wcześniej, moje spojrzenie jest inne. Ja, jako chrześcijanka, katoliczka... patrzę na związek kobiety i mężczyzny jako na SAKRAMENT... Sakrament Małżeństwa... co Pan w Swojej wypowiedzi pomija...
Według Pana: ...Nie ma tu znaczenia obecność kapłana...   czyli Pan sprowadza związek pomiędzy kobietą i mężczyzną do zwykłej umowy przedmiotowej pomiędzy ludźmi, gdzie wystarczy danie słowa...
Tym samym, jeżeli dobrze Pana zrozumiałam...  mogę na podstawie Pana wypowiedzi stwierdzić, że jest Pan zwolennikiem tzw. wolnych związków... i co ważne, twierdzi Pan, że oboje nie popełniają grzechu...
Przepraszam, ale ciśnie się na usta aby powiedzieć - cóż za herezje Pan wypisuje...?
Odnosząc się do związku jako do Sakramentu Małżeństwa...  który zawieramy przed Panem Bogiem i w obecności Pana Boga, Którego reprezentuje kapłan w świątyni, nie napisałby Pan chyba tego, co napisał...
Idąc dalej tokiem Pana sposobu myślenia... w Sakramencie Pokuty kapłan też jest  niepotrzebny...  
Teraz pomyślmy dokąd dojdziemy rozumując w ten sposób...

Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika intix

5. @Wojciech Kozłowski

Dziękuję... i pozwolę sobie zrobić to, co przeoczyłam wstawiając ten wpis, mianowicie podłączam:
>Rodzina miejscem uświęcającym

Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika UPARTY

6. @Intrix

Zgodnie z doktryną KK to małżonkowie ślubują sobie na wzajem a kapłan jest świadkiem tego zdarzenia. Jeśli więc zabraknie świadka czynu to istoty czynu to nie zmienia.
Natomiast rzeczywiście ślubowanie przed ołtarzem jest widomym znakiem ślubowania w Imię Boże, ale znowu brak widomego znaku nie oznacza, że czynność jest inna lub uczyniona w inne imię.
Małżeństwo zawarte w ramach naszej wiary jest sakramentem niejako prywatnym, natomiast publiczny jego charakter jest formą akceptacji społecznej dla tego faktu. Stąd też i zapowiedzi w trakcie których wzywa się wszystkich, którzy mogą być przeciwni zawarciu tego związku do zgłoszenia swoich wątpliwości, w praktyce pod rygorem nie uwzględnienia ich po ślubie - przez kogo? Przez tych wśród których małżonkowie żyją. I tyle.

uparty

avatar użytkownika intix

7. @UPARTY

Zgodnie z doktryną KK to małżonkowie ślubują sobie na wzajem a kapłan
jest świadkiem tego zdarzenia. Jeśli więc zabraknie świadka czynu to
istoty czynu to nie zmienia...


Dziękuję, że przywołał Pan KKK...

KKK 1662 Małżeństwo opiera się na zgodzie obu stron, to znaczy na woli wzajemnego i trwałego oddania się sobie w celu przeżywania przymierza wiernej i płodnej miłości.

KKK 1663 Skoro małżeństwo ustanawia małżonków w pewnym publicznym stanie życia w Kościele, powinno być zawierane publicznie, w ramach celebracji liturgicznej, wobec kapłana (lub upoważnionego świadka Kościoła) oraz świadków i zgromadzenia wiernych.

KKK 1623 Według tradycji łacińskiej sami małżonkowie jako szafarze łaski Chrystusa udzielają sobie nawzajem sakramentu małżeństwa, wypowiadając wobec Kościoła swoją zgodę. W tradycjach Kościołów wschodnich kapłani lub biskupi, którzy przewodniczą ceremonii, są świadkami wzajemnej zgody małżonków, ale ich błogosławieństwo jest konieczne także dla ważności sakramentu.

http://www.teologia.pl/m_k/kkk1m02.htm

Pozwoliłam sobie wytłuścić fragment.
Pozdrawiam

avatar użytkownika UPARTY

8. @Intrix

Tylko w Kościołach wschodnich błogosławieństwo kapłana lub biskupa jest warunkiem ważności ślubu. W Kościele Łacińskim małżonkowie sami sobie udzielają sakramentu małżeństwa. W Tradycji Łacińskiej (mojej) obecność kapłana jest pożądana, ale nie konieczna dla ważności ślubu. Co do publicznego charakteru małżeństwa to zwracam uwagę na słówko "skoro" na być w pewnym publicznym stanie ...., a jak ktoś nie chce tego upubliczniać to co? Musi? Nie musi, ale czy wytrwa w obowiązkach, raczej nie.
W Kościele Zachodnim błogosławieństwo kapłana nie jest niezbędne dla ważności ślubu, co wyraźnie jest zaznaczone przez wstępne odwołanie się do innej niż nasza tradycji.
I dla tego, że małżeństwo w KK jest instytucją całkowicie prywatną, niezależną od wszelkiej władzy czy to świeckiej czy duchowej jest tak zwalczane przez libertynów. W Kościele wschodnim, jak biskup nie da zgody na ślub to go nie będzie a u nas najwyżej nie będzie uroczystej ceremonii, ale rodzina powstanie. I tyle.

uparty

avatar użytkownika intix

9. @UPARTY

...I dla tego, że małżeństwo w KK jest instytucją całkowicie prywatną, niezależną od wszelkiej władzy czy to świeckiej czy duchowej jest tak zwalczane przez libertynów...

Myślę, że lista powodów... dla których zwalczane jest małżeństwo, chrześcijańska rodzina... jest dłuższa...
***
Pozwolę sobie jeszcze na kilka ogólnych myśli...
Jeżeli głęboka jest człowieka wiara, stara się żyć według ustalonego przez Pana Boga Porządku i Bożego Prawa...
Można chyba powiedzieć, że człowiek tak przestrzega Boże Prawo... tak Je interpretuje... w jakim stopniu Pana Boga miłuje...
Jeżeli człowiek miłuje Pana Boga... to wypełnia nie swoją, ale Bożą wolę... wypełnia bez żadnych warunków...
Jeżeli tak kobieta jak i mężczyzna miłują Pana Boga, to pójdą drogą życia zgodnie z wolą Bożą...
Jeżeli oboje miłują... mają też świadomość, że są przez Pana Boga umiłowani... w każdej chwili swego życia będą Panu Bogu zawierzali, do swojego życia będą Pana Boga zapraszali, będą pragnęli aby im Bóg błogosławił...
Tym bardziej w tak ważnym momencie życia, jakim jest zawarcie związku małżeńskiego... związku "aż do śmierci"...
Dlatego wytłuściłam fragment cytatu z KKK o błogosławieństwie kapłana...
Nie byłoby tyle nieszczęść... kryzysu małżeństwa, rodziny... gdyby człowiek zawierzał Panu Bogu i żył zgodnie z Jego wolą...
***
Podłączam też jeszcze jeden, tematycznie połaczony wpis:
>Komunia dla rozwiedzionych? - Ks. prof. Czesław S. Bartnik
***
Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika intix

10. Odkryj piękno małżeństwa


zdjęcie
Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik


Siostry Loretanki zapraszają na rekolekcje dla osób poszukujących pomocy w budowaniu prawdziwej i głębokiej komunii małżeńskiej


W dniach 5-7 grudnia br. w sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej w Loretto k. Wyszkowa odbędą się rekolekcje „Sztuka słuchania Boga i człowieka. Dialog małżeński”. Siostry zapraszają na nie małżeństwa poszukujące pomocy w budowaniu prawdziwej i głębokiej komunii małżeńskiej opartej na wzajemnej szczerości, otwartości i szacunku, mającej swą podstawę w osobistej relacji z Bogiem.

– Dialog małżeński to dłuższa chwila spędzona razem pod okiem Bożym i przy Bożej pomocy. Jest niezmiernie ważnym narzędziem w budowaniu związku małżeńskiego, dlatego chcemy pomagać parom znaleźć drogę do wzajemnego zrozumienia właśnie w kontekście Bożego planu. Nasze zaproszenie jest skierowane do małżonków w różnym wieku – zarówno tych świeżo upieczonych, jak i tych z kilkunasto- czy kilkudziesięcioletnim stażem – powiedziała w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl s. Daria ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Loretańskiej.

W programie rekolekcji znajdą się konferencje, warsztaty, dialog małżeński, Msza św., adoracja Najświętszego Sakramentu, a także czas na modlitwę indywidualną i rozmowy. Część warsztatowo-wykładową poprowadzą Barbara i Wojciech Gałązkowie, rodzice trojga dzieci i małżeństwo z 13-letnim stażem. Zafascynowani bogactwem relacji małżeńskich i rodzinnych chętnie dzielą się swoim doświadczeniem z innymi.

– Małżeństwo jest jednym z powołań, do których wzywa nas Pan Bóg. On też daje siłę do wypełniania tego zadania, ponieważ chce szczęścia człowieka. Dwoje ludzi połączonych sakramentalnym związkiem małżeńskim ma umacniać się wzajemnie w drodze do świętości. Z kolei brak rozmowy i chęci zrozumienia drugiego człowieka prowadzi do rozstania. Tymczasem Pan Bóg pragnie, by małżonkowie przez wytrwałe budowanie jedności małżeńskiej zbliżali się do Niego – wyjaśnia s. Daria.

Spotkanie formacyjne rozpocznie się w piątek o godz. 17.00, a zakończy w niedzielę o godz. 15.00. Organizatorzy zapewniają nocleg wraz z pełnym wyżywieniem. Zgłoszenia należy kierować do s. Darii CSL: tel. 511 219 439 lub (29) 741 17 87, a także na adres e-mailowy: rekolekcjewloretto@gmail.com.

Szczegółowe informacje na temat inicjatyw organizowanych przez Siostry Loretanki można znaleźć TUTAJ.

Magdalena Pachorek

avatar użytkownika intix

11. Rodzina musi być odporna na ideologie

Wtorek, 18 listopada 2014

Nie dawajcie się określać takimi czy innymi koncepcjami ideologicznymi. Rodzina ma moc sama w sobie — zaznaczył Ojciec Święty Franciszek, przemawiając podczas rozpoczętego wczoraj trzydniowego kolokwium międzyreligijnego „Komplementarność mężczyzny i kobiety”.


Trzydniowy kongres został zorganizowały w Watykanie przez Kongregację Nauki Wiary razem z Papieskimi Radami ds. Dialogu Międzyreligijnego, ds. Popierania Jedności Chrześcijan i ds. Rodziny – informuje Radio Watykańskie.

Papież w swoich słowach skierowanych do uczestników kongresu zwrócił uwagę, że komplementarność mężczyzny i kobiety, czyli ich wzajemne uzupełnianie się, stoi u podstaw małżeństwa i rodziny, które są pierwszą szkołą życia społecznego i najwyższych wartości.

– Żyjemy w kulturze „tymczasowości”, w której coraz więcej ludzi rezygnuje z małżeństwa jako publicznego zaangażowania. Ta rewolucja obyczajów i moralności często powoływała się na „wolność”, oczywiście w cudzysłowie, ale w rzeczywistości przyniosła spustoszenie duchowe i materialne bardzo licznym ludziom, zwłaszcza najsłabszym. Coraz lepiej widać, że upadek kultury małżeństwa wiąże się z narastaniem ubóstwa i całą serią innych problemów społecznych, dotykających w nieproporcjonalnej mierze kobiet, dzieci i starców. To zawsze oni najbardziej cierpią w tym kryzysie. Kryzys rodziny zapoczątkował kryzys ekologii ludzkiej, bo środowiska społeczne, podobnie jak środowisko naturalne, potrzebują ochrony. Chociaż ludzkość zrozumiała teraz konieczność zajęcia się tym, co zagraża środowisku naturalnemu, to w naszej kulturze – także katolickiej – jesteśmy bardzo powolni, gdy chodzi o uznanie, że nasze środowiska społeczne są zagrożone – zauważył Papież, podkreślając jednocześnie, że każde dziecko ma prawo do rodziny, do ojca i matki. Ponadto wskazał, że w małżeństwie ważne jest definitywne zaangażowanie w wierności i płodnej miłości.

– Pomyślmy przede wszystkim o młodzieży, która reprezentuje przyszłość – kontynuował Ojciec Święty. – Ważne, żeby nie dała się ona uwieść zgubną mentalnością „tymczasowości”, ale nabrała rewolucyjnej odwagi szukania miłości mocnej i trwałej, czyli pójścia pod prąd. Tego trzeba. Na ten temat chciałbym coś powiedzieć. Nie możemy wpaść w pułapkę koncepcji ideologicznych. Rodzina jest faktem antropologicznym, a [dopiero] potem społecznym, kulturowym itd. Nie możemy jej określać koncepcjami natury ideologicznej, które zachowują moc jedynie w pewnym momencie historii, a potem ją tracą. Nie można dziś mówić o rodzinie konserwatywnej albo postępowej: rodzina jest rodziną! Nie dawajcie się określać takimi czy innymi koncepcjami natury ideologicznej. Rodzina ma moc sama w sobie – zaznaczył Ojciec Święty, którego cytuje watykańska rozgłośnia.

Na zakończenie Papież Franciszek potwierdził, że jeśli Bóg pozwoli, we wrześniu przyszłego roku uda się na VIII Światowe Spotkanie Rodzin do Filadelfii.
MM

avatar użytkownika intix

12. Projekt Rodzina

zdjęcie

„Projekt Rodzina” – to hasło przyświecające wykładom, konwersatorium, dyskusjom oraz licznym wydarzeniom kulturalnym odbywającym się w ramach XXX Ogólnopolskiego Forum Młodych. Głównymi organizatorami są Metropolitalne Wyższe Seminarium Duchowne oraz Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu.


Jednymi z pierwszych prelegentów byli ks. dr Bolesław Orłowski, oficjał sądu duchownego we Wrocławiu oraz ks. dr Krzysztof Grzywocz, teolog duchowości z Opola. Pierwszy mówił o miłości małżeńskiej w kontekście prawodawstwa kościelnego, wskazując na fakt, iż realizując dobra małżeńskie, o których mówi prawo, człowiek wyraża miłość wobec współmałżonka. – Kochać to znaczy chcieć dobra drugiego człowieka – zaznaczył ks. Orłowski. Drugi z prelegentów zaprezentował reguły, których zachowanie będzie sprzyjało budowaniu przyjaźni pomiędzy małżonkami. Tłumaczył, iż tym, co może niszczyć małżeństwo jest idealistyczna wizja tej instytucji, która szybko staje się powodem frustracji i rozczarowań. – Od małżeństwa należy oczekiwać wiele, jednak nie zbyt wiele – mówił. Zwrócił przy tym uwagę na niebezpieczeństwo jakie może nieść narcystyczne nastawienie osób zawierających małżeństw, wyrażające się w przekonaniu, iż jestem idealny i niczego nie muszę w sobie zmieniać. – Do przyjaźni są zdolni jedynie ci, którzy mają pasję uczenia się jej, niemal tak jak języków obcych, to znaczy ciągle odkrywając nowe elementy, wymagające od nas rozwijania się – spuentował ks. Grzywocz.

W kolejnych dniach uczestnicy wysłuchają m.in. przedłożenia znanego duszpasterza akademickiego ks. Stanisława Orzechowskiego pt. „Młodzi przed małżeństwem”, poseł Beaty Kempy, która przybliży kwestię rodziny w świetle obowiązującego ustawodawstwa czy Rafała Porzezińskiego na temat seksualności. Jutro (20 listopada) o godz. 20.30 w ramach wydarzeń kulturalnych odbędzie się koncert zespołu 40 synów i 30 wnuków jeżdżących na 70 oślętach.

Forum Młodych, choć ma charakter sympozjum naukowego, to jednak stwarza również okazję do wspólnej modlitwy oraz uczestnictwa w specjalnych imprezach kulturalnych. Każdego roku uczestniczy w nim kilkaset osób z całej Polski, wśród których przeważają klerycy wyższych seminariów duchownych oraz młodzież akademicka. Na przestrzeni lat ukształtowały się zasadnicze ramy spotkania, które stanowią: codzienna Eucharystia, wykłady, konwersatoria, dyskusja panelowa, wieczory kulturalne, wieczorne nabożeństwa. W ciągu 30 lat istnienia Forum Młodych jego gośćmi było wielu znanych przedstawicieli świata nauki, kultury, mediów, m.in. o. Jan Andrzej Kłoczowski, o. Jan Góra, Wojciech Cejrowski, prof. Jan Miodek, s. Małgorzata Chmielewska, o. Maciej Zięba, o. Paweł Gużyński, ks. Marek Gancarczyk,  Franciszek Kucharczak.

Ks. dr Rafał Kowalski, Wrocław

avatar użytkownika intix

13. Małżeństwo jest nierozerwalne

Kwestie związków osób homoseksualnych, a także Komunii św. dla żyjących w związkach niesakramentalnych nie powinny być podejmowane podczas przyszłorocznego synodu biskupów - podkreślił ks. kard. Raymond Leo Burke, były prefekt Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej.


Hierarcha podczas konferencji poświęconej rodzinie i małżeństwu w Limerick wyraził zaniepokojenie chaosem wywołanym wokół małżeństwa i rodziny. Podkreślił, że to szatan wprowadza zamęt w pojmowanie, czym jest małżeństwo. – Nawet wewnątrz Kościoła są tacy, którzy chcieliby zniekształcić prawdę o nierozerwalności małżeństwa w imię źle pojmowanego miłosierdzia – zauważył ks. kard. Burke.

Amerykański kardynał skierował do Ojca Świętego wezwanie, by podejmować działania na rzecz ochrony małżeństwa jako nierozerwalnego związku kobiety i mężczyzny – relacjonuje portal catholicherald.co.uk.

Ksiadz kard. Burke, który od niedawna pełni funkcję patrona Zakonu Maltańskiego, odrzucił jednocześnie jakąkolwiek możliwość złagodzenia doktryny Kościoła dotyczącej Komunii św. dla osób rozwiedzionych, które żyją w związkach niesakramentalnych. – Nie jestem w stanie zrozumieć, jak ktoś, kto neguje nierozerwalność małżeństwa, może być dopuszczony do Komunii św. – zaznaczył hierarcha.

Ksiądz kard. Burke podczas konferencji zwrócił także uwagę na rozszerzającą się w świecie „mentalność antykoncepcyjną”, która jest wymierzona przeciwko życiu. – Ta dewastacja, która dokonuje się w świecie, jest finansowana przez wielomilionowy przemysł pornograficzny – zaznaczył kardynał, dodając jednocześnie, że duży udział w tym procederze ma „nieprawdopodobnie agresywne lobby homoseksualne”.

Catholicherald.co.uk podało także, że kolejnym zagadnieniem, na który zwrócił uwagę były prefekt Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej, była sprawa wprowadzania do szkół ideologii gender. Hierarcha ostrzegł, iż ta „niecna” ideologia prowadzi do zdewastowania dziecięcego myślenia i nie może być zaakceptowana.

Kardynał przestrzegł także przed używaniem terminu „tradycyjne małżeństwo” w stosunku do małżeństwa kobiety i mężczyzny. – Moja odpowiedź jest taka: czy jest jakaś inna forma małżeństwa? Obawiam się, że stosowanie takiej terminologii stwarza wrażenie, iż są inne rodzaje małżeństwa – mówił kardynał.

Marta Milczarska

avatar użytkownika intix

14. Stoimy nad przepaścią, ludzkości grozi samobójstwo

Kard. Müller o atakach na małżeństwo i rodzinę.

Stoimy nad przepaścią, musimy się zatrzymać. Jeśli zrobimy kolejny krok, nie będzie już odwrotu – w ten obrazowy sposób kard. Gerhard Müller opisuje sytuację małżeństwa i rodziny w zsekularyzowanym świecie zachodnim. Małżeństwo jako komplementarny związek kobiety i mężczyzny jest zagrożone i deprecjonowane. Jesteśmy świadkami swoistego samobójstwa ludzkości – powiedział prefekt Kongregacji Nauki Wiary w wywiadzie dla tygodnika National Catholic Register.

Przeciwstawić się tej tendencji miało międzyreligijne kolokwium o komplementarności kobiety i mężczyzny w małżeństwie, które odbyło się na początku tygodnia w Watykanie. Zakończyło się ono wielkim sukcesem. Okazało się, że różne wyznania chrześcijańskie i 14 ogólnoświatowych religii potrafią dać zgodne świadectwo o podstawowych prawdach o małżeństwie. Choć różne są tradycje i wizje małżeństwa, to jednak wszyscy jesteśmy zgodni, co do samej jego natury – zapewnił kard. Müller.

Kard. Müller zaznaczył, że dziś jest wiele szumu wokół rodziny. Można by odnieść wrażenie, że mówi się o niej bardzo dużo. W rzeczywistości jednak cały ten zgiełk dotyczy spraw marginalnych, problematycznych czy wręcz wrogich rodzinie, jak dążenie do redefinicji małżeństwa. Mówi się też dużo o seksie albo o nieudanych relacjach, ale nie o tym, jak mężczyzna i kobieta nawzajem się potrzebują i uzupełniają. A tym właśnie jest zainteresowana zdecydowana większość ludzi. Chce wiedzieć, co zrobić by małżeństwo było lepsze i silniejsze. Watykański hierarcha podkreśla, że milcząca większość nie pojmuje tego, co się dzieje, albo została wyciszona oskarżeniami o dyskryminację, które stosuje się względem tych, którzy bronią tradycyjnej rodziny. My jednak nie możemy zgodzić się na to, że małżeństwo traktuje się jako wytwór kultury czy społeczeństwa. Nie, jest to prawdziwy fundament ludzkości – podkreślił szef Kongregacji Nauki Wiary.

Kard. Gerhard Müller wyraził też nadzieję, że zakończone w ubiegłą środę kolokwium będzie mieć pozytywny wpływ na synodalną dyskusję o rodzinie. Zauważył, że poziom wystąpień na kolokwium był bardzo wysoki. Wszystkim towarzyszyło silne poczucie odpowiedzialności za przyszłe pokolenia, obowiązek przekazania im tego, co sami otrzymaliśmy.
RW
http://kosciol.wiara.pl/doc/2255157.Stoimy-nad-przepascia-ludzkosci-groz...

avatar użytkownika intix

17. Misja rodziny - czynić miejsce dla Jezusa

Katecheza Ojca Świętego Franciszka wygłoszona podczas audiencji generalnej. (17 grudnia 2014)

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry,

Niedawno odbywający się synod o rodzinie był pierwszym etapem pewnego procesu, który zostanie zwieńczony w październiku przyszłego roku wraz z obchodami innego zgromadzenia, którego tematem będzie: „Powołanie i misja rodziny w Kościele i świecie”. Modlitwa i refleksja, które powinny towarzyszyć temu procesowi, angażują cały lud Boży. Pragnąłbym, aby także tradycyjne rozważania audiencji środowych wpisywały się w to wspólne pielgrzymowanie. Postanowiłem więc, aby w tym roku wraz z wami zastanowić się właśnie nad rodziną, nad tym wielkim darem jaki Pan dał światu od samego początku, kiedy powierzył Adamowi i Ewie misję rozmnażania się i zapełniania ziemi (por. Rdz 1,28). Ten dar, który Jezus potwierdził i przypieczętował w swojej Ewangelii.

Bliskość Bożego Narodzenia rzuca światło na tę wielką tajemnicę. Wcielenie Syna Bożego otwiera nowy początek w powszechnej historii mężczyzny i kobiety. A ten nowy początek ma miejsce w łonie rodziny, w Nazarecie. Jezus narodził się w łonie rodziny. Mógł przybyć w sposób spektakularny, jako wojownik czy władca. Nie, nic z tego. Przybywa jako syn w łonie rodziny. To ważne, by dostrzec tę, niezwykle piękną scenę w żłóbku.

Bóg postanowił się narodzić w ludzkiej rodzinie, którą On sam utworzył w zagubionej wiosce na obrzeżach Imperium Rzymskiego. Nie w Rzymie, będącym stolicą imperium, nie wielkim mieście, ale na niemal niedostrzegalnych peryferiach, a nawet o raczej złej sławie. Przypominają o tym również Ewangelie, niemal jakby mówiąc „Czyż może być co dobrego z Nazaretu” (J 1,46). Może w wielu częściach świata sami mówimy w ten sposób, gdy słyszymy nazwę jakiegoś miejsca peryferyjnego wielkiego miasta. A zatem właśnie stamtąd, od tej peryferii wielkiego imperium rozpoczęła się najświętsza i najlepsza historia, dzieje Jezusa wśród ludzi. Tam mieszkała ta Rodzina.

Jezus pozostał na tej peryferii przez trzydzieści lat. Św. Łukasz ewangelista podsumowuje ten okres w następujący sposób. „Był im [Maryi i Józefowi] poddany. Ktoś mógłby powiedzieć: ten Bóg, który przybywa, aby nas zbawić stracił trzydzieści lat, tam na peryferiach o złej sławie? Stracił trzydzieści lat. Tego chciał. Droga Jezusa prowadziła przez tę rodzinę. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi”(2,51-52). Nie ma mowy o cudach czy uzdrowieniach, przepowiadaniu, o spieszących za Nim tłumach. W Nazarecie wszystko zdaje się przebiegać „normalnie”, zgodnie z obyczajami pobożnej i pracowitej rodziny żydowskiej. Pracowano, Matka gotowała, wykonywała prace domowe, prasowała koszule, czyniła to wszystko, co czynią mamy. Ojciec cieśla, pracował, uczył syna pracy, trzydzieści lat. – Ojcze, jakie to marnotrawstwo! Nigdy nie wiemy. Boże drogi są tajemnicze. Ale ważna w tym była rodzina i to nie było marnotrawstwo! Byli wspaniali, święci. Maryja najświętsza z kobiet, Niepokalana i Józef, człowiek najbardziej sprawiedliwy. Rodzina.

Będziemy z pewnością wzruszeni opisem, jak Jezus będąc młodzieńcem, podejmował spotkania wspólnoty religijnej oraz obowiązki życia społecznego; dowiadując się, że jako młody robotnik pracował wraz z Józefem; wreszcie poznając jego sposób uczestnictwa w słuchaniu Pisma Świętego, modlitwy psalmami i tylu innych obyczajach życia codziennego. Ewangelie w swej wstrzemięźliwości nic nie mówią o młodości Jezusa i pozostawiają to zadanie naszej czułej medytacji. Tą drogą wyobraźni poszły sztuka, literatura, muzyka. Z pewnością nie trudno nam sobie wyobrazić, jak wiele z troski Maryi o tego Syna mogłyby nauczyć się mamy! Oraz jak wiele tatusiowie mogliby wydobyć z przykładu Józefa, człowieka sprawiedliwego, który poświęcił swe życie, by żywić i bronić Dziecię oraz Oblubienicę – swoją rodzinę – w chwilach trudnych. By nie powiedzieć, jak bardzo młodzi mogliby być zachęceni przez Jezusa – młodzieńca do zrozumienia konieczności i piękna zadbania o swe najgłębsze powołanie, a także podejmowania wielkich marzeń. A Jezus przez te trzydzieści lat dbał o swoje powołanie, z powodu którego posłał Go Ojciec. Jest On posłanym przez Ojca. Jezus w ciągu tych trzydziestu lat nigdy się nie zniechęcił. Wzrastał w męstwie, aby rozwijać swoją misję.

Każda rodzina chrześcijańska, tak jak Maryja i Józef, może przede wszystkim przyjąć Jezusa, słuchać Go, rozmawiać z Nim, strzec Go, chronić Go, wraz z Nim wzrastać i w ten sposób czynić świat lepszym. Uczyńmy w naszym sercu i pośród naszych dni miejsce dla Pana. Tak też czynili Maryja i Józef, a nie było łatwo: ileż trudności musieli pokonać! Nie była to rodzina sztuczna, nierealna. Rodzina z Nazaretu zobowiązuje nas do odkrycia na nowo powołania i misji rodziny, każdej rodziny. Tak jak działo się w owych trzydziestu latach w Nazarecie, tak też może się dziać w naszym przypadku: sprawić, by normalnością była miłość, a nie nienawiść, sprawić, by powszechną stała się wzajemna pomoc, a nie obojętność czy nieprzyjaźń. Nie przypadkiem więc „Nazaret” oznacza „Ta która strzeże”, jak Maryja, która, jak mówi Ewangelia „zachowywała wszystkie te sprawy ... w swoim sercu” (por. Łk 2,19.51). Od tej pory, za każdym razem, kiedy jakaś rodzina strzeże tej tajemnicy, nawet gdyby to było na peryferiach świata, działa tajemnica Syna Bożego, Jezusa, który przybywa, aby nas zbawić, przybywa, aby zbawić świat. To jest wielka misja rodziny – czynić miejsce dla przychodzącego Jezusa. Przyjąć Jezusa w rodzinie, w dzieciach, w mężu, małżonce, dziadkach, aby Jezus w niej był. Przyjąć Go w niej, aby ta rodzina wzrastała duchowo, Niech Pan da nam tę łaskę w dniach bezpośrednio poprzedzających Boże Narodzenie.
Dziękuję.

Źródło: Radio Maryja
http://www.naszdziennik.pl/wiara-stolica-apostolska/119157,misja-rodziny...

avatar użytkownika intix

18. Uzdrowienie płynie z Krzyża


(...)
W dniach 16 – 18 stycznia 2015 r. w sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej w Loretto koło Wyszkowa odbędą się rekolekcje „Rodzina – uzdrowienie relacji”. Podczas spotkania zostanie poruszony temat relacji i źródeł zranień w rodzinie, będzie także możliwość modlitwy o uzdrowienie.

 - Na najbliższe spotkanie w Loretto zapraszamy szczególnie osoby, które cierpią z powodu zranień zadanych przez najbliższych. W zasadzie każdy z nas ich doświadczył, bowiem rodzina jest miejscem naszego wzrostu, a wzrost dokonuje się zarówno przez rzeczy radosne, jak i trudne. Często nawzajem się ranimy, niestety jest to nieodłączna część naszego życia. Dlatego podczas rekolekcji chcemy pomóc zrzucić ten ciężar, oddać go Panu i na nowo budować relacje – powiedziała w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl s. Daria ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Loretańskiej.

Uczestnicy rekolekcji będą mieć możliwość przeanalizowania różnych wydarzeń ze swojego życia i rozpoznania źródeł problemów relacji w rodzinie. Dzięki wsparciu osób prowadzących będą mogli odnaleźć sposób rozwiązania trudnych sytuacji.

– Przede wszystkim chcemy zachęcić do ofiarowania swoich cierpień Panu Bogu, który jako Źródło miłości może uleczyć wszelkie rany. Równie ważne jest rozważanie Słowa Bożego, przez które możemy odkrywać sens naszych doświadczeń i zrozumieć Boży zamysł wobec naszego życia, a tym samym podnieść nas na duchu – dodaje siostra Daria CSL.

- Tematem styczniowego spotkania będzie zdanie z Księgi Izajasza: „W Jego ranach jest nasze uzdrowienie” (Iz 53,5). Cierpienia, których doświadczył Pan Jezus na Krzyżu, dla wielu mogą wydawać się bezsensowne, ale ostatecznie widzimy, że Jego śmierć przyniosła nam życie wieczne. Również nasze cierpienia mogą przynieść owoce dla nas i naszych bliskich – wyjaśnia s. Daria CSL.

Rekolekcje poprowadzi o. Zdzisław Szymczycha SSCC, s. Alojza Hornowska CSL oraz s. Daria Witkowicz CSL. Spotkanie formacyjne rozpocznie się w piątek o godz. 17.00, a zakończy w niedzielę o godz. 15.00.

Organizatorzy zapewniają nocleg wraz z pełnym wyżywieniem. Zgłoszenia należy kierować do s. Darii CSL: tel. 511 219 439 lub (29) 741 17 87, a także na adres e-mailowy: rekolekcjewloretto@gmail.com .

Magdalena Pachorek
http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/117683,uzdrowienie-ply...

avatar użytkownika intix

19. Rodzina fundamentem i przyszłością Europy

Homilia ks. abp. Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, wygłoszona podczas Pasterki

„Zstąpił z nieba Zbawiciel świata. Radujmy się!”

To pełne głębokiej radości orędzie rozległo się w noc betlejemską. Dzisiaj z tą samą radością Kościół głosi je na nowo: narodził się nam Zbawiciel! Podczas takiej nocy pragnę zastanowić się – razem z Wami – nad trzema sprawami; nad osobą Ezechiasza, osobą Jezusa Chrystusa oraz nad dzisiejszą sytuacją rodziny.

1. Dziecię (Iz 9,1-3.5-6)

„Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką” (Iz 9,1). Te słowa Izajaszowego proroctwa odnoszą się tak do czasu przeszłego, jak i do przyszłego. Opisują one przeszłość Izraela, czyli okres ciemności, wojny (734-732), chaosu i śmierci. Czas trwogi, związany z najazdem na Izrael Asyryjczyków, którzy przybyli tam wezwani przez judzkiego króla Achaza („W dawniejszych czasach upokorzył [Pan] krainę Zabulona i krainę Neftalego, za to w przyszłości chwałą okryje drogę do morza, wiodącą przez Jordan, krainę pogańską” – Iz 8,23).

Ale proroctwo dotyczy też czasu przyszłego, okresu wielkiej „światłości, jaka nastanie w Judzie po zakończeniu wojny” („Bo złamałeś jego ciężkie jarzmo i drążek na jego ramieniu, pręt jego ciemiężcy jak w dniu porażki Madianitów. Bo każdy but pieszego żołnierza, każdy płaszcz zbroczony krwią, pójdą na spalenie, na pastwę ognia” – Iz 9,3-4). W tejże przyszłości „światłość” objawi się podobnie jak „w dniu Madianitów”; tzn. rozbłyśnie tak nagle, jak wówczas gdy Gedeon i jego wojownicy w środku nocy wyciągnęli ukryte w dzbanach pochodnie, wzbudzili panikę i rozgromili swoich wrogów (Sdz 20-21).

Tą „wielką światłością” będzie człowiek. Będzie to Ezechiasz (728-699), syn króla Achaza. „Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel. [...] Bo zanim Chłopiec będzie umiał odrzucać zło, a wybierać dobro, zostanie opuszczona kraina, której dwóch królów ty się uląkłeś. Pan sprowadzi na ciebie i na twój lud, i na dom twego ojca czasy, jakich nie było od chwili odpadnięcia Efraima od Judy” (Iz 7,14.16-17).

Myśląc o Ezechiaszu, warto zauważyć, że żadna władza nie jest w stanie pokonać niepokonalnych kryzysów ani wprowadzić pokoju bez otrzymania wsparcia ze strony Ducha Świętego („I wyrośnie różdżka z pnia Jessego, wypuści się odrośl z jego korzeni. I spocznie na niej Duch Pański” – Iz 11,1). Dopiero osoba pełna Ducha Świętego zapewni pokój pomiędzy zwierzętami dzikimi i domowymi (pomiędzy wilkiem i barankiem); tj. między bogatymi i biednymi, pomiędzy krajami silnymi a krajami słabymi. Jeśli bowiem jest prawdą, że każdy naród ma takich panujących, na jakich zasługuje, o jest też prawdą, iż sprawiedliwy król formuje sprawiedliwy naród.

Ezechiasz – gdy przejmie rządy – zapewni krajowi pokój „odtąd i na wieki”. Pokój ten będzie „dziełem sprawiedliwości», a owocem Prawa – ”wieczyste bezpieczeństwo„ (Iz 32,17). ”Wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic na tronie Dawida i nad Jego królestwem, które On utwierdzi i umocni prawem i sprawiedliwością, odtąd i na wieki„ (Iz 9,6).

Ta fascynująca, Izajaszowa wizja nie zatrzymuje się na samym Ezechiaszu. Ona przekracza nawet same dzieje królów judzkich, którzy tworzyli dynastię Dawidową; każdy z tych królów był przecież śmiertelny i nie mógł panować ”wiecznie„. Izajasz dostrzegł coś więcej. On dojrzał to, co miało się wydarzyć.

Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/120319,rodzina-fundame...

avatar użytkownika intix

21. Świat potrzebuje prawdy o rodzinie

Ksiądz kardynał Raymond Burke apeluje do wszystkich katolików, zarówno świeckich, jak i duchownych, aby przed następnym synodem o rodzinie zaangażowali się w obronę prawdy o małżeństwie. Ksiądz kardynał podkreśla, że świat bardzo tej prawdy potrzebuje.


– W tej kwestii panuje bowiem wielkie zamieszanie, spowodowane choćby teorią gender, ale nie tylko. Również zabiegi o dopuszczanie do komunii rozwodników w nowych związkach oraz obsesja na punkcie unieważniania małżeństwa prowadzi de facto do wprowadzenia katolickich rozwodów i osłabienia nierozerwalności małżeństwa. Kościół tymczasem musi bronić małżeństwa, a nie je osłabiać – podkreśla amerykański purpurat w weekendowym dodatku do dziennika „Le Figaro”, którego treść cytuje Radio Watykańskie.

Ksiądz kardynał Burke był na ostatnim synodzie jednym z najbardziej zaciekłych obrońców prawdy o małżeństwie. W przyszłym synodzie nie weźmie już udziału, bo Papież przeniósł go na nowe stanowisko, które nie daje prawa do udziału w zgromadzeniu synodalnym. Ksiądz kardynał przyznaje, że ostatnie zgromadzenie było trudnym doświadczeniem. Kierownictwo synodu promowało opcję ks. kard. Kaspera, a wszyscy, którzy przypominali niezmienne nauczanie Kościoła, zostali okrzyknięci wrogami Papieża rozbijającymi jedność Kościoła.

Ksiądz kardynał Burke zastrzega, że kardynałowie nie mogą nie zgadzać się z Papieżem w kwestiach dotyczących doktryny czy dyscypliny kościelnej. Mogą natomiast mieć odmienne od Papieża zdanie w kwestiach proceduralnych czy linii duszpasterskiej. W takiej sytuacji mają obowiązek o tym powiedzieć, oczywiście zawsze z pełnym szacunkiem, ponieważ Papież reprezentuje urząd Piotrowy – dodaje amerykański kardynał, precyzując, że Ojciec Święty po to ma kardynałów, aby mu doradzali.

MM
http://www.naszdziennik.pl/wiara-stolica-apostolska/119805,swiat-potrzebuje-prawdy-o-rodzinie.html

avatar użytkownika intix

22. Dziś... Niedziela Świętej Rodziny: Jezusa, Maryi i Józefa


>Modlitwy Papieża Franciszka w intencji Rodzin

***
Litania do Świętej Rodziny (1)

Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.
Chryste usłysz nas. Chryste wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże – zmiłuj się nad nami,
Synu, Odkupicielu świata, Boże – zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże – zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże – zmiłuj się na nami.
Jezu, Synu Boga żywego, który stając się człowiekiem z miłości ku nam, uświęciłeś więzy rodzinne – zmiłuj się nad nami.

Najświętsza Rodzino, obrazie Trójcy Przenajświętszej na ziemi
wspomagaj nas.
Najświętsza Rodzino, doskonały wzorze wszelkich cnót
Najświętsza Rodzino, wzgardzona w Betlejem od ludzi, ale uczczona śpiewem aniołów,
Najświętsza Rodzino, odbierająca hołd pasterzy i mędrców,
Najświętsza Rodzino, wysławiona przez starca Symeona,
Najświętsza Rodzino, prześladowana i wygnana do obcej ziemi,
Najświętsza Rodzino, żyjąca w ukryciu i nieznana,
Najświętsza Rodzino, wierna przepisom prawa Pańskiego,
Najświętsza Rodzino, której Opiekun jest wzorem miłości ojcowskiej,
Najświętsza Rodzino, której Matka jest wzorem miłości macierzyńskiej,
Najświętsza Rodzino, której Dziecię jest wzorem posłuszeństwa i miłości synowskiej,
Najświętsza Rodzino, patronko i opiekunko wszystkich rodzin,
Najświętsza Rodzino, ucieczko nasza w życiu i nadziejo w godzinę śmierci,

Od wszystkiego, co by mogło zakłócać spokój i jedność serc
- zachowaj nas Najświętsza Rodzino.
Od rozproszenie umysłu i serca,
Od oziębłości w służbie Bożej,
Od szukania przyjemności i wygód światowych,
Od przywiązania do dóbr ziemskich,
Od pragnienia próżnej chwały,
Od złej śmierci,

Przez najdoskonalsze zjednoczenie serc Waszych
- zachowaj nas Najświętsza Rodzino.
Przez Wasze ubóstwo i pokorę,
Przez Wasze doskonałe posłuszeństwo,
Przez smutki i bolesne przejścia Wasze,
Przez prace i trudy Wasze,
Przez modlitwy i milczenie Wasze,
Przez doskonałość czynów Waszych,

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata
– przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata
– wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata
– zmiłuj się nam nami.

- Rodzino Święta i czcigodna, uciekamy się do Ciebie z miłością i nadzieją.
- Daj nam poznać skutki Twej zbawiennej opieki.

Módlmy się:
Boże, Ty w Świętej Rodzinie dałeś nam wzór życia, spraw, abyśmy złączeni wzajemną miłością, naśladowali w naszych rodzinach Jej cnoty i doszli do wiecznej radości w Twoim domu. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

Litania do Świętej Rodziny (2)

Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.
Chryste usłysz nas. Chryste wysłuchaj na.
Ojcze z nieba, Boże – zmiłuj się nad nami,
Synu, Odkupicielu świata, Boże – zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże – zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże – zmiłuj się na nami.

Jezu, Zbawicielu świata – zmiłuj się nad nami
Jezu, Synu Maryi i nasz Bracie umiłowany,
Jezu, Skarbie Świętej Rodziny,

Święta Maryjo, Królowo Nieba – módl się za nami
Święta Maryjo, Matko Jezusa i nasza ukochana Matko,
Święta Maryjo, ozdobo i radości Świętej Rodziny,
Święty Józefie, Ojcze i żywicielu Jezusa,
Święty Józefie, czysty mężu Maryi,
Święty Józefie, przewodniku i podporo Świętej Rodziny,

Święta Rodzino, pod której opiekę poświęciliśmy się
- bądź zawsze z nami
Święta Rodzino, nasz wzorze przewyborny,
Święta Rodzino, umiłowanie Ojca Niebieskiego,
Święta Rodzino, kierowana przez Ducha Świętego,
Święta Rodzino, uświęcona obecnością Jezusa,
Święta Rodzino, radująca oczy Boże,
Święta Rodzino, ostojo cnót wszelkich,
Święta Rodzino, świątynio Boga,
Święta Rodzino, mieszkanie Boga żywego,
Święta Rodzino, ukryta i nieznana na ziemi,
Święta Rodzino, uboga i pracowita,
Święta Rodzino, ożywiona duchem pokory i pokuty,
Święta Rodzino, wzorze cierpliwości i wyrzeczenia,
Święta Rodzino, uczczona przez pasterzy i mędrców,
Święta Rodzino, prześladowana przez Heroda,
Święta Rodzino, uciekająca do Egiptu,
Święta Rodzino, wzorze dążących do Boga,
Święta Rodzino, przykładzie cnót wszelkich,

Bądź nam łaskawa - prosimy Cię, wysłuchaj nas
Bądź nam pomocą we wszystkich niebezpieczeństwach duszy i ciała,
Bądź nam obroną przeciwko złu, które nas przygniata,
Bądź nam obroną przeciw nieprzyjaciołom naszego zbawienia,
Bądź nam pociechą w niedoli,
Bądź nam nadzieją w tym życiu i pociecha w godzinie śmierci,
Bądź podporą dla słabych i wsparciem w życiu poświęconym Bogu,
Bądź zawsze Opiekunką naszej rodziny,
Bądź zawsze pociechą dla uciśnionych,
Bądź zawsze obroną i Opiekunką dla tych, którzy się Tobie poświęcili,

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata
– przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata
– wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata
– zmiłuj się nam nami.

- Jezu, Maryjo, Józefie Święty,
- Oświecajcie nas, dopomagajcie nam, ratujcie nas.

Módlmy się:
Panie, Jezu Chryste, który będąc poddany Maryi i Józefowi, uświęciłeś życie rodzinne niewysłowionymi cnotami, spraw, abyśmy z pomocą ich obojga naśladowali przykład Świętej Rodziny i obcowali z Nią w wieczności. Który żyjesz i królujesz z Bogiem Ojcem i Duchem Świętym, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.


avatar użytkownika intix

24. List Pasterski Episkopatu Polski na Niedzielę Świętej Rodziny

Głosić z radością Ewangelię o rodzinie


zdjęcie

List Pasterski Episkopatu Polski na Niedzielę Świętej Rodziny

28 grudnia 2014 r.


Umiłowani w Chrystusie Panu, Siostry i Bracia!


Trwamy w atmosferze radosnego zachwytu nad miłością Boga do człowieka. Oto Bóg wcielony, Jezus Chrystus, wybrał ludzką rodzinę, aby przyjść do każdego człowieka i nauczyć go miłować. Skoro Chrystus nie bał się miłości, co więcej, w pełni objawił człowiekowi prawdę o Bogu, który jest miłością, to i my, ludzie wierzący, chcemy w tę Niedzielę Świętej Rodziny odkrywać prawdę o Miłości. W Liście do Rodzin św. Jan Paweł II pisał: „Syn Jednorodzony, współistotny Ojcu, »Bóg z Boga i Światłość ze Światłości«, wszedł w dzieje ludzi przez rodzinę: »przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem. Ludzkimi rękami pracował, (…) ludzkim sercem kochał, urodzony z Maryi Dziewicy, stał się prawdziwie jednym z nas, we wszystkim do nas podobny oprócz grzechu«” (Gaudium et spes, 22). Tak, Bóg naprawdę zamieszkał pośród nas, w naszych rodzinach.

1. Rodzina – miejsce kształtowania się człowieczeństwa

Dzięki Bożej Opatrzności przeżywaliśmy w tym roku w dniach 5-19 października III Nadzwyczajny Synod Biskupów, podczas którego ojcowie synodalni, zjednoczeni z Ojcem Świętym, przypomnieli, że Ewangelia o rodzinie stanowi istotne przesłanie Kościoła. Jego nieprzerwane nauczanie przypomina, że rodzina jest miejscem poznawania wiary, dzielenia się sobą i budowania najtrwalszych relacji. Rodzina, która bierze swój początek w sakramencie małżeństwa, jest ciągle dla wielu młodych największym pragnieniem życia. Bóg pragnie szczęścia człowieka i dlatego chce, aby małżonkowie obdarowali się sobą i przyjęli siebie wzajemnie w rodzinie, aby nowe życie, owoc miłości małżeńskiej, poczynało się w środowisku najbardziej mu przyjaznym.

Ojcowie synodalni zwracają uwagę, że proces wychowania człowieka nie odbywa się samoistnie. Potrzeba dojrzałych w wierze rodziców, potrzeba świadectwa małżonków i całych rodzin, aby Ewangelia o rodzinie była przekazywana z radością i miłością wszystkim, zwłaszcza tym, których dotknął kryzys wiary, którzy znajdują się w trudnej sytuacji życiowej. Wiele rodzin boryka się dzisiaj z problemami niewiary swoich dzieci, zauważamy z niepokojem wzrost rozwodów i związków nieformalnych. Z tym większym przekonaniem trzeba głosić Ewangelię o rodzinie, daną wszystkim przez Boga Ojca w osobie Jezusa Chrystusa. Ta Ewangelia, jak podkreślił Ojciec Święty Franciszek, jest zdolna udzielić odpowiedzi na najbardziej nawet zawiłe pytania człowieka. Miłość nie umarła. Miłość objawia się przez żywe i radosne świadectwo wielu rodzin, które w ciszy, jak Rodzina z Nazaretu, dzień po dniu żyją miłością i przebaczeniem.

Jak usłyszeliśmy w Ewangelii, Józef i Maryja jako pierwsi odkrywali przed Jezusem prawdę o Bożej miłości. Wypełnili wszystkie wymagania Prawa, dając tym samym początek procesowi wychowawczemu małego Jezusa, a przez to wyrazili swoją wiarę. Dzięki ich staraniom i łasce, płynącej od Boga Ojca, Jezus rósł, rozwijał się i napełniał się mądrością (Łk 2,39-40).

Jakże dziś potrzeba takich świadomych i umiejących odczytywać znaki czasów rodziców, aby nie zniszczyć niewinności dziecka, aby nie zakłócić jego naturalnego procesu dojrzewania i odkrywania siebie także na poziomie seksualnym. Konieczne jest więc wytworzenie w rodzinie atmosfery bliskości i wzajemnego zaufania. Ta atmosfera rodzi się tylko wtedy, kiedy rodzice silni łaską sakramentu małżeństwa, wsparci miłością, są darem dla siebie wzajemnie i dla dzieci.

2. Radość bycia ze sobą i dla siebie

W dokumencie podsumowującym III Nadzwyczajny Synod Biskupów zauważono z wielkim niepokojem powiększającą się strefę samotności i wyobcowania. Doświadczają jej dzieci i młodzież, osoby starsze i schorowane, a nawet małżonkowie w relacji do siebie nawzajem. Jak stwierdzili ojcowie synodalni, bardzo często jest ona konsekwencją odrzucenia Boga oraz kruchych relacji w rodzinie. Receptą na radość życia jest tylko powrót do Boga, który będąc Miłością, pozwala człowiekowi w pełni uczestniczyć w miłości.

W pochylonych nad małym Jezusem Maryi i Józefie odkrywamy tajemnicę miłości rodzinnej – mieć czas na to, aby się zatrzymać, pobyć ze sobą, porozmawiać, szukać miejsc i sytuacji, które pozwolą na budowanie trwałych więzi. Nie mogą być one oparte na wykorzystywaniu innych do własnych celów, ale mają być owocem pogłębionej miłości opartej na darze z siebie. Święta Rodzina, jak wiemy z opisów biblijnych, nie posiadała wiele majątku. Jednak zawsze, kiedy spoglądamy na żłóbek, odkrywamy radość Rodziców, którzy z zachwytem wpatrują się w Boże Dziecię i choć doskwiera im chłód, to cieszą się sobą, cieszą się miłością, cieszą się obecnością Boga wśród nich. Każda rodzina ma w sobie coś z tej Rodziny Nazaretańskiej. Każda rodzina potrzebuje pielęgnować w sobie ten zachwyt nad miłością. Tam, gdzie jest miłość, samotność nie istnieje.

Z radością obserwujemy, jak wiele rodzin stara się tak żyć, jak wiele przyjmuje z wielką otwartością nowe dziecko do swojej rodziny. Cieszy coraz większa świadomość rodziców, którzy przygotowują swoje dzieci do podejmowania odpowiedzialnych decyzji.

3. Rodzina środowiskiem ewangelizacji

Dostrzegamy trud wielu małżeństw i rodzin, które pogłębiają swoją wiarę, wychowują dzieci w wierze katolickiej, i pragniemy im podziękować za to świadectwo. Jesteśmy przekonani, że miłość umocniona łaską sakramentu małżeństwa daje siłę, aby każdy z członków rodziny czuł się potrzebny, akceptowany i kochany. Bóg nie chce, abyśmy się w rodzinach tolerowali, lecz zaprasza do miłości, która zmienia styl życia i sposób patrzenia na świat. Już w Starym Testamencie autor natchniony, jak słyszeliśmy w pierwszym czytaniu, zwrócił uwagę na to, że kto czci ojca, zyskuje odpuszczenie grzechów, jego modlitwa będzie wysłuchana, radość mieć będzie z dzieci, a kto czci matkę, jakby skarby gromadził (por. Syr 3,3-6). Wzajemny szacunek, troska o wszystkich członków rodziny, pielęgnowanie więzi między pokoleniami owocuje zawsze Bożym błogosławieństwem. Rodzina tylko wtedy doświadcza szczęścia, kiedy wszyscy mają w niej czas dla wszystkich.

Taka szczęśliwa rodzina ma obowiązek dzielić się radością i dawać świadectwo, że Ewangelia jest możliwa do zrealizowania. To codzienne głoszenie Chrystusa przez poświęcenie, rezygnację z własnych planów, radość z sukcesów członków rodziny jest bardzo potrzebne i stanowi najlepszą szkołę wspólnego dobra. Wzajemna miłość małżonków jest najbardziej wymownym potwierdzeniem obecności Boga wśród nas. Ona pozwala dzieciom dorastać do autentycznego zaangażowania się i wzięcia odpowiedzialności wobec Boga i Kościoła za drugiego człowieka.

4. Troska Kościoła – „być blisko”

Dziś, w Niedzielę Świętej Rodziny, chcemy zachwycić się miłością Rodziny z Nazaretu i uczyć się od Jezusa, Maryi i Józefa szacunku oraz odpowiedzialności za tych, których Bóg nam powierzył. Miłość bowiem nieodłącznie związana jest z odpowiedzialnością i troską o dobro drugiego. Świadczy o tym postawa św. Józefa szukającego schronienia dla Maryi, która wkrótce miała urodzić. Odpowiedzialność z kolei domaga się wysiłku oraz stawiania ukochanej osoby ponad swoje wygody czy przyzwyczajenia. Musi ona być budowana na prawdzie o człowieku, który został stworzony jako mężczyzna i kobieta na obraz i podobieństwo Boga.

Ojcowie synodalni podkreślili, że Kościół wezwany jest do podjęcia takiej odpowiedzialności wobec wszystkich swoich dzieci. Stanowczo przypomina Boże prawo, a jednocześnie z miłosierdziem chce być blisko braci i sióstr, którzy – nieraz nie ze swojej winy – znaleźli się w sytuacjach trudnych czy wręcz żyją w relacjach sprzecznych z Bożym zamysłem. Myślimy tutaj o żonach i mężach opuszczonych i z wiarą czekających na powrót niewiernego współmałżonka, o dzieciach doświadczających dramatu rozwodu rodziców. Pamiętamy także o osobach żyjących w powtórnych związkach i o tych, którzy z różnych powodów odrzucają sakrament małżeństwa. Ojciec Święty Franciszek przypomniał bardzo wyraźnie, że Kościół nigdy nie potępia człowieka, ale stanowczo piętnuje grzech, który stoi na przeszkodzie do szczęścia ludzkiego. Wszyscy jako Kościół – biskupi, kapłani, osoby konsekrowane i świeccy, a zwłaszcza rodziny, mamy towarzyszyć osobom zagubionym w ich powrocie do Boga.

Pamiętajmy, że obowiązek ewangelizacji spoczywa na każdym z nas zgodnie z własnym charyzmatem i powołaniem. Głosić Ewangelię rodziny to dawać radość i nadzieję, to przekazywać miłość, którą żyjemy w rodzinie, to być blisko tych, którzy najbardziej potrzebują naszej obecności, wyciągniętej ręki i dobrego słowa.

Każda rodzina potrzebuje siły duchowej, aby przeciwstawić się różnym prądom usiłującym zniszczyć jej istotę i odebrać jej radość Ewangelii. Taką siłę daje modlitwa rodzinna. To wspólne wołanie do Boga, który jest naszym Ojcem, pozwala odkryć głębię miłości złożonej w ręce ludzi. Dziś jednak nie wystarczy sama tylko modlitwa. Rodzice, wspólnoty parafialne, ruchy katolickie i stowarzyszenia muszą podejmować na bieżąco wyzwania stojące przed nami. Nie pozwólmy odebrać sobie nadziei, nie pozwólmy strącić się w przepaść samotności – przypomina często Papież Franciszek.

Prośmy dziś za wstawiennictwem Świętej Rodziny z Nazaretu o mądrość i odwagę w głoszeniu Ewangelii o rodzinie. Prośmy, abyśmy jak Józef, Maryja i Jezus żyli na co dzień prawdziwą miłością, która bierze swój początek od Boga samego.

Dziękując Bogu za dar III Nadzwyczajnego Synodu Biskupów w Rzymie, zachęcamy wszystkich do modlitwy w intencji rodzin, do odkrycia ich roli w dziele ewangelizacji oraz do jeszcze bardziej owocnej troski duszpasterskiej o tę wyjątkową wspólnotę życia i miłości.

Podpisali: Kardynałowie, Arcybiskupi i Biskupi obecni na 367. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski na Jasnej Górze w dniu 27 listopada 2014 r.

Źródło: Konferencja Episkopatu Polski
http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/120657,glosic-z-radosc...

avatar użytkownika intix

25. Papież Franciszek:

rodziny wielodzietne nadzieją dla społeczeństwa

O znaczeniu dużych rodzin dla życia społecznego i Kościoła mówił dziś papież Franciszek, spotykając się w auli Pawła VI z Włoskim Stowarzyszeniem Rodzin Wielodzietnych. Przy tej okazji Ojciec Święty zaapelował do przedstawicieli władz o zapewnienie im należytego wsparcia, gdyż chociaż każda rodzina jest komórką społeczeństwa, to jednak duża rodzina jest komórką bogatszą, żywszą, zaś w interesie państwa leży inwestowanie w nią.

Franciszek przypomniał, że macierzyństwo i ojcostwo są darem Boga, ale zadaniem rodzin jest jego przyjęcie, zadziwienie jego pięknem i ukazanie społeczeństwu. Zaznaczył, że każdy człowiek w swojej wyjątkowości jest umiłowany przez Boga, zaś fakt posiadania rodzeństwa uzdalnia dzieci do braterskiej komunii. „W świecie często naznaczonym egoizmem, rodzina wielodzietna jest szkołą solidarności i dzielenia się, a te postawy są dobrodziejstwem dla całego społeczeństwa” - podkreślił papież.

Ojciec Święty porównał rodziny wielodzietne do dobrego owocu, którego dobrymi korzeniami są dziadkowie, zaś rodzinę ludzką do lasu, gdzie dobre drzewa przynoszą owoce solidarności, komunii, zaufania, wsparcia, bezpieczeństwa, szczęśliwej wstrzemięźliwości. „Obecność dużych rodzin jest nadzieją dla społeczeństwa” - powiedział Franciszek. W tym kontekście podkreślił rolę dziadków, zwłaszcza znaczenie ich pomocy w wychowaniu. „Dziadkowie strzegą w sobie wartości narodu, rodziny i pomagają rodzicom w przekazywaniu ich swoim dzieciom” - zaznaczył papież.

Wyrażając uznanie dla rodziców, za ich przykład umiłowania życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci, Franciszek zauważył, że niestety instytucje publiczne nie zawsze pomagają znosić trudności na jakie napotykają rodziny. Zaapelował w związku z tym do władz wszelkich szczebli, by wywiązywały się z tego obowiązku, by zapewniły należytej wsparcie dla tych rodzin. „Każda rodzina jest komórką społeczeństwa, ale duża rodzina jest komórką bogatszą, żywszą, zaś w interesie państwa leży inwestowanie w nią” - podkreślił Ojciec Święty. W tym kontekście wskazał na znaczenie stowarzyszeń rodzinnych, które mogą zaznaczyć swoją obecność w społeczeństwie i życiu politycznym oraz promować w społeczeństwie oraz w ustawodawstwie państwowym wartości i potrzeby rodziny. Papież wyraził także uznanie dla obecności ruchów rodzinnych w życiu Kościoła. Zapewnił o swojej szczególnej modlitwie za rodziny najbardziej doświadczane przez kryzys gospodarczy, te w których ojciec lub matka utracili pracę, gdzie młodzi ludzie nie mogą jej znaleźć; zranione w uczuciach a także te, gdzie pojawia się ochota, by poddać się samotności i podziałowi.

***

Jezus zbliża pokolenia i jednoczy rodziny



"Jezus jest tym, który zbliża różne pokolenia i jest źródłem miłości, która jednoczy rodziny i osoby, pokonując wszelką nieufność, wszelką izolację, każdy dystans" - powiedział Franciszek podczas modlitwy "Anioł Pański" w Watykanie. Papież nawiązując do obchodzonej dzisiaj (przyp.:wczoraj) Niedzieli Świętej Rodziny podkreślił, że dobre relacje między młodymi i starszymi mają decydujące znaczenie dla rozwoju wspólnoty świeckiej i kościelnej. Wraz z zebranymi na placu św. Piotra pozdrowił wszystkich dziadków i zawierzył rodziny na całym świecie Matce Bożej Królowej Rodzin.

Ojciec Święty nawiązał do dzisiejszej Ewangelii, która przedstawia Matkę Bożą i św. Józefa w chwili gdy czterdzieści dni po narodzeniu Jezusa, udali się do świątyni w Jerozolimie, aby zgodnie z Prawem Mojżeszowym ofiarować Bogu pierworodnego syna. Przypomniał reakcję dwojga starców, Symeona i Anny, którzy poruszeni Duchem Świętym rozpoznali w Dzieciątku Jezus Mesjasza. "Jest wydarzenie proste, ale bogate prorocko: spotkanie młodej pary pełnej radości i wiary ze względu na łaski Pana i dwojga starców również pełnych radości i wiary z powodu działania Ducha Świętego" - powiedział Franciszek i zapytał: "Kto sprawia, że się spotykają?"

"Jezus. Jezus jest tym, który zbliża różne pokolenia. Jest źródłem tej miłości, która jednoczy rodziny i osoby, pokonując wszelką nieufność, wszelką izolację, każdy dystans" - zaznaczył Franciszek i wskazał na wagę obecności dziadków w rodzinach. "Jak ważna jest ich obecność! Jak cenna jest ich rola w rodzinie i w społeczeństwie!" - powiedział z mocą papież i podkreślił, że "dobre relacje między młodymi i starszymi mają decydujące znaczenie dla rozwoju wspólnoty świeckiej i kościelnej".

Franciszek przypomniał, że w centrum życia rodzinnego Maryi i Józefa jest Bóg w osobie Jezusa. "Dlatego Święta Rodzina z Nazaretu jest święta, ponieważ koncentruje się na Jezusie" - podkreślił.

Papież zwrócił uwagę, że gdy rodzice i dzieci razem oddychają klimatem wiary, to "mają energię, która pozwala im stawić czoła próbom również trudnym, jak ukazuje doświadczenie Świętej Rodziny, na przykład w przypadku dramatycznej ucieczki do Egiptu".

Franciszek podkreślił, że światło, które pochodzi od Świętej Rodziny "zachęca nas do ofiarowania ludzkiego ciepła w tych rodzinnych sytuacjach, w których, z różnych powodów, brakuje pokoju, brakuje harmonii i przebaczenia".

Papież modlił się za wszystkie rodziny znajdujące się w trudnych sytuacjach: chorób, dyskryminacji, bezrobocia, zmuszonych do emigracji i przeżywających wewnętrzne kryzysy. W ich intencji odmówiono modlitwę "Zdrowaś Mario". Na zakończenie Franciszek zawierzył wszystkie rodziny świata Matce Bożej Królowej Rodzin.

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry.

W tę pierwszą niedzielę po Bożym Narodzeniem, gdy jesteśmy wciąż zanurzeni w radosnej atmosferze świąt, Kościół zaprasza nas do kontemplacji Świętej Rodziny z Nazaretu. Ewangelia przedstawia nam dziś Matkę Bożą i św. Józefa w chwili gdy czterdzieści dnia po narodzeniu Jezusa, udali się do świątyni w Jerozolimie. Czynili to w religijnymi posłuszeństwie wobec Prawa Mojżeszowego, nakazującym aby pierworodnego syna ofiarować Panu (por. Łk 2,22- 24).

Możemy sobie wyobrazić tę małą rodzinę, pośród tak wielu ludzi, na wielkich dziedzińcach Świątyni. Nie rzuca się w oczy, niczym nie wyróżnia się ... A mi i to nie pozostaje niezauważona! Dwoje starców, Symeon i Anna, poruszeni Duchem Święty, podchodzą i zaczynają chwalić Boga za to Dziecię, w którym rozpoznali Mesjasza, światło i zbawienie ludu Izraela (por. Łk 2,22- 38). Jest wydarzenie proste, ale bogate prorocko: spotkanie młodej pary pełnej radości i wiary ze względu na łaski Pana i dwojga starców również pełnych radości i wiary z powodu działania Ducha Świętego. Kto sprawa, że się spotykają? Jezus. Jezus sprawia, że się spotykają starzy i młodzie. Jezus jest tym, który zbliża różne pokolenia. Jest źródłem tej miłości, która jednoczy rodziny i osoby, pokonując wszelką nieufność, wszelką izolację, każdy dystans. To każe nam myśleć także o dziadkach: jak ważna jest ich obecność! Jak cenna jest ich rola w rodzinie i w społeczeństwie! Dobre relacje między młodych i starszymi ma decydujące znaczenie dla rozwoju wspólnoty świeckiej i kościelnej. I patrząc na tych dwoje starców, tych dwoje dziadków - Symeona i Annę - pozdrawiamy stąd, oklaskami, wszystkich dziadków i babcie świata. Przesłanie jakie przekazuje Święta Rodzina jest przede wszystkim przesłaniem wiary. W życiu rodzinnym Maryi i Józefa Bóg jest naprawdę w centrum, i to w osobie Jezusa. Dlatego Święta Rodzina z Nazaretu jest święta: ponieważ koncentruje się na Jezusie.

Gdy rodzice i dzieci razem oddychają tym klimatem wiary, to mają energię, która pozwala im stawić czoła także i trudnym próbom również trudnym, jak ukazuje doświadczenie Świętej Rodziny, na przykład w dramatycznym wydarzeniu ucieczki do Egiptu.

Dzieciątko Jezus wraz ze Swoją Matką, Maryją i świętym Józefem są bardzo prostym, ale przejrzystym obrazem rodziny. Promieniujące od niej światło jest światłem miłosierdzia i zbawienia dla całego świata, światłem prawdy dla każdego człowieka, dla rodziny ludzkiej i dla poszczególnych rodzin. To światło, które pochodzi od Świętej Rodziny zachęca nas do ofiarowania ludzkiego ciepła w tych rodzinnych sytuacjach, w których, z różnych powodów, brakuje pokoju, brakuje harmonii i przebaczenia. Niech nie zabraknie naszej konkretnej solidarność, zwłaszcza wobec rodzin, które przeżywają najtrudniejsze sytuacje z powodu chorób, braku pracy, dyskryminacji, konieczności emigracji ... W tym momencie zatrzymajmy się trochę, aby cicho pomodlić się za wszystkie rodziny znajdujące się w trudnej sytuacji, czy to z powodu ciężaru choroby, brak zatrudnienia, dyskryminacji, konieczności emigracji, czy to z powodu trudności, żeby się zrozumieć, czy też braku jedności. Pomódlmy się w milczeniu za te wszystkie rodziny ... (Zdrowaś Mario ..).

Powierzamy Maryi, Królowej i Matce Rodziny wszystkie rodziny świata, aby mogły żyć w wierze, zgodzie, wzajemnej pomocy, i o to proszę dla ich o macierzyńską ochronę dla nich Tej, która była Matką i Córką Swego Syna.

Po modlitwie „Anioł Pański” Ojciec Święty powierzył modlitwom wiernych pasażerów samolotu AirAsia, który zaginął w na trasie między Indonezją a Singapurem a także statków, które uległy katastrofie na Morzu Jońskim.



avatar użytkownika intix

26. Prymas Polski:

chciejmy w naszych rodzinach przyjąć sposób działania Świętej Rodziny

„Wzajemna miłość i konkretna obecność Maryi i Józefa dawała Jezusowi wsparcie i siłę do wzrastania. Jakże ważne jest, aby dziś w naszych rodzinach przyjąć ten sposób działania Świętej Rodziny z Nazaretu” – mówił 28 grudnia w katedrze gnieźnieńskiej abp Wojciech Polak.

Prymas Polski przewodniczył Mszy św. z okazji uroczystości Świętej Rodziny, której w tym roku towarzyszyła także modlitwa w intencji poległych w czasie Powstania Wielkopolskiego. Wspólnie z metropolitą gnieźnieńskim u grobu św. Wojciecha i w obecności relikwii patronów małżeństw – Zelii i Ludwika Martin - modlili się gnieźnianie, duchowni, młodzież, kombatanci oraz przedstawiciele lokalnych władz.

W homilii abp Polak, nawiązując do czytanej tego dnia Ewangelii o ofiarowaniu Jezusa w świątyni podkreślił, że przypomina ona wierzącym, a zwłaszcza małżonkom o obecności Boga w ich życiu. Świadomość tej obecności – tłumaczył – pozwala z jednej strony przeżywać wszystkie chwile małżeńskiego i rodzinnego życia w poczuciu wdzięczności za dar i powołanie, jakim Bóg nas obdarzył, z drugiej rodzi odpowiedzialność za życie swoje i tych, którzy zostali naszej małżeńskiej i rodzicielskiej trosce powierzeni. Ta świadomość – dodał – otwiera nas też na siebie nawzajem.

„W tym sensie to właśnie małżeństwo i rodzina, w której zawsze obecny jest i towarzyszy nam Bóg, jest miejscem poznawania wiary i wychowywania do jej coraz większej dojrzałości. Jest miejscem szczególnego obdarowania sobą nawzajem, zwłaszcza darem dojrzałego człowieczeństwa oraz miejscem budowania trwałych relacji opartych nie tyle o nasze ludzkie siły, co właśnie o Bożą łaskę” – mówił Prymas.

Wskazując raz jeszcze na Świętą Rodzinę metropolita gnieźnieński zachęcał też do jej naśladowania i przyjęcia sposobu jej działania, który – jak tłumaczył – oparty jest na wzajemnej miłości i bardzo konkretnej obecności Maryi i Józefa, w której dorastający Jezus mógł znajdować wsparcie i siłę do wzrastania. Sposób ten – kontynuował Prymas – „jest przeniknięty konkretną troską, aby tworzyć takie właśnie sprzyjające warunki, w których dziecko rośnie, nabiera mocy, napełnia się mądrością, a łaska Boża spoczywa na nim”.

Na koniec abp Polak nawiązał do obchodzonej tego dnia w Gnieźnie 96. rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Jak mówił, trudno w kontekście uroczystości Świętej Rodziny nie wspomnieć o szczególnej roli, jaką odgrywają rodziny w wychowaniu do życia w wolności i solidarności społecznej, w odpowiedzialności za dobro wspólne, a więc także w wychowaniu do miłości Ojczyzny, do patriotyzmu, do wierności tym wartościom, za które nasi przodkowie oddawali życie.

„Jeśli jest prawdą, że rodzina jest najważniejszym miejscem kształtowania dojrzałego człowieczeństwa, to także w tych właśnie wymiarach miłości i odpowiedzialności, nie tylko za swoje własne dobro, ale też i drugich” – powiedział abp Polak.

Eucharystię wspólnie z Prymasem Polski celebrowali m.in. kapłani zaangażowani w duszpasterstwo rodzin. Po Mszy św. małżonkowie mieli możliwość ucałowania relikwii Zelii i Ludwika Martin wyniesionych wspólnie na ołtarze w październiku 2008 r.

avatar użytkownika intix

27. Abp Hoser do rodzin:

tylko Bóg jest gwarantem trwałości małżeństwa

Sakrament małżeństwa to nie tylko piękna ceremonia, ale wprowadzenie Boga do wzajemnych relacji. Tylko On bowiem jest gwarantem trwałości małżeństwa - podkreślił abp Henryk Hoser. W uroczystość Świętej Rodziny bp warszawsko-praski przewodniczył Mszy św. w parafii Dobrego Pasterza w Warszawie-Miedzeszynie. W trakcie liturgii małżeństwa odnowiły swoje przyrzeczenia.

W homilii abp Hoser podkreślił znaczenie rodziny nazywając ją podstawową komórką społeczną i modelem dla innych wspólnot, w tym również Kościoła. Zwrócił uwagę, że tym, co buduje każdą rodzinę nie są warunki materialne czy pozycja społeczna, ale wzajemna miłość tych którzy ją tworzą, czyli troska jednych o drugich. To daje człowiekowi ogromne zaufanie wobec życia - stwierdził kaznodzieja.

Bp warszawsko-praski rozpad rodziny nazwał jednym z największych ludzkich dramatów. - Mamy do czynienia z niewiernością, zdradą, niechęcią, odrazą, nienawiścią, niekończącymi się kłótniami, których świadkami są dzieci - ubolewał kaznodzieja. Ostrzegł przy tym, że skutki konfliktów wewnątrzrodzinnych niszczą młodego człowieka na całe życie. - Wchodzą one wręcz w jego pamięć cielesną, prowadząc do rozpadu więzi społecznych a co zatem idzie do degradacji społeczeństwa - zauważył abp Hoser.

Podkreślił, że Sakrament Małżeństwa to nie tylko piękna ceremonia czy tradycja, ale wprowadzenia Boga do wzajemnych relacji. Bierzemy Go wówczas nie tylko za świadka ale i za gwaranta trwałości naszego małżeństwa, ponieważ udziela nam On potrzebnych łask, abyśmy byli zdolni do wypełnienia zobowiązań wierności małżeńskiej - tłumaczył kaznodzieja. Zachęcał jednocześnie rodziny do codziennej wspólnej modlitwy.

Jako jedną z przyczyn rozpadu małżeństwa i rodziny abp Hoser wymienił brak czasu na budowanie wzajemnych relacji. - Konsekwencją braku czasu dla dziecka jest utrata przez niego szacunku do rodziców oraz próby wyzwolenia się z zależności od nich. Przybiera to niekiedy nawet formy ucieczek z domu - zwrócił uwagę kaznodzieja. Przestrzegł jednocześnie, że brak czasu niszczy także samą więź małżeńską. - Bez wspólnie spędzanego czasu, bez rozmów, ludzie powoli stają się sobie zupełnie obcy mimo, że mieszkają pod jednym dachem - stwierdził.

Zdaniem bp warszawsko-praskiego człowiek powinien zarządzać swoim czasem a nie poddawać się jego biegowi. - Na to, co ważne, trzeba sobie ten czas zarezerwować, wręcz zaplanować - podkreślił.

Liturgią zakończono trwający w parafii "Rok Rodziny", w czasie którego obyły się liczne spotkania, katechezy oraz rekolekcje poświęcone małżeństwu i budowaniu wzajemnych relacji.

***

Abp Depo: wspólnoty rodzinne są Dobrą Nowiną miłości i życia


 „Rodzina, podobnie jak i wspólnota Kościoła, mają to samo źródło w miłości Boga” - mówił w homilii metropolita częstochowski abp Wacław Depo, który przewodniczył 28 grudnia Mszy św. w archikatedrze Świętej Rodziny w Częstochowie.

Metropolita częstochowski podkreślił, że „rodzina ma tę samą genealogię pochodzenia od Boga, który posłał swojego Syna zrodzonego z Maryi Dziewicy, aby nikt, kto w Niego uwierzy i za Nim pójdzie, nie chodził w ciemności grzechu i błędu i aby nikt nie zginął”.

Abp Depo zaapelował do rodzin, aby „z odwagą skierowali wzrok ku górze, gdzie ponad ołtarzem wznosi się Krzyż Jezusa, źródło i szczyt naszej wiary i nowego życia w Chrystusie”. - Bardzo ważne jest to, byśmy nie ograniczali naszego spojrzenia na tajemnicę narodzenia Jezusa tylko do stajenki betlejemskiej i miłujących spojrzeń Maryi i Józefa. Trzeba skierować wzrok na Krzyż - dodał Metropolita częstochowski.

Abp Depo podkreślił, że „wspólnoty rodzinne są Dobrą Nowiną miłości i życia, której początek dał sam Jezus Chrystus” - Rodzina jest wspólnotą miłości Boga i ludzi, wspólnotą życia. I to jest nasza radość i to jest nasza nadzieja życia w Bogu. Rodzina jest wspólnotą wiary ufającą Bogu wbrew temu co się doświadcza. - mówił abp Depo.

„Kim jesteś rodzino i co mówisz sama o sobie ?”- pytał abp Depo za św. Janem Pawłem II. - To pytanie domaga się odpowiedzi, która prowadzi nas w głębię miłości Ojca i Syna i Ducha Świętego - mówił abp Depo.

Arcybiskup odniósł się do publikacji jednego z dziennikarzy nt. Świętej Rodziny - Zdumiewający jest głos jednego z dziennikarzy, którzy określają siebie katolickimi, otwartymi, którego artykuł świąteczny na temat Świętej Rodziny kończy się sformułowaniem, że Rodzina Święta pozostaje mitem, z którym chrześcijanie zmagają się już dwa tysiące lat - mówił arcybiskup i dodał: „Mamy prawo zapytać gdzie zagubiło się światło wiary, żywej wiary czyli spotkania z Bogiem”

„Byłoby wielką szkodą, gdybyśmy słuchali tylko tego, co podpowiada i mówi nam świat, a nie słuchali Boga”. - kontynuował Metropolita częstochowski i zaapelował: „Wspólnoty rodzinne radujcie się każdym darem dziecka, którym was Bóg obdarzył. One są uśmiechem Boga Stwórcy, który zaprosił was do współtworzenia świata”.

Metropolita częstochowski przypomniał, że „dopiero w świetle wiary dostrzegamy, że każde dziecko jest darem Boga”. - Widzimy to przy każdych narodzinach, to zdumienie samej rodzącej matki. - podkreślił abp Depo.

Arcybiskup przywołał wiarę Abrahama, który „zaufał Bogu poza granice ojcostwa i człowieczeństwa”. - Bo wiara jest darem posłuszeństwa, które prowadzi również do zranienia. Ileż razy rodziny głęboka wierzące przeżywają samotność modlitwy, cierpienia i ofiary z życia najbliższych - mówił arcybiskup.

Abp Depo wskazał na głębię wiary Maryi i Józefa. - W uroczystość Świętej Rodziny nie odwołujemy się w sposób ckliwy do rodziny spokojnej i bez problemów, bez pytań. W niej, w pokorze i trudzie dnia codziennego, a nie w cudowności rozgrywały się codzienne sprawy, w których nie były obce niepokój i ból serca - podsumował abp Depo.
(...)

avatar użytkownika intix

28. Kurs małżeński – czas wyłącznie dla małżonków

Czy chciałabyś chodzić z własnym mężem na romantyczne randki? Czy chciałbyś, aby Twoja żona mniej się obrażała, a bardziej Cię doceniała? Czy marzycie, aby Wasze potrzeby były zaspokojone? A może macie dosyć wtrącających się teściów?

 
Jeżeli Wasze małżeństwo jest dla Was ważne, zapraszamy na kurs małżeński. Jest bardzo praktyczny, daje narzędzia do rozwiązywania codziennych problemów pojawiających się w małżeństwie.
 
Przyda się zarówno świeżo upieczonym małżonkom jak i parom z wieloletnim stażem. Jest doskonałym miejscem zarówno dla małżeństw trwających w silnych relacjach jak i dla tych, które zmagają się z trudnościami.
 
W ciągu ośmiu sesji kursu będziecie mogli odkryć praktyczne narzędzia, które pomogą Wam:
•    lepiej zrozumieć potrzeby współmałżonka,
•    efektywnie się komunikować,
•    pogłębiać więź poprzez rozwiązywanie konfliktów,
•    uzdrowić wasze zranienia,
•    zrozumieć wpływ wychowania na waszą relację,
•    poprawić relacje z rodzicami i teściami,
•    rozwinąć intymność seksualną,
•    odkryć wasze języki miłości i wiele więcej!
 
Podczas każdej sesji jest wykład, a potem dużo czasu na rozmowę w obrębie pary małżeńskiej. Na żadnym etapie kursu nie ma wypowiedzi na forum. Jest to czas wyłącznie dla małżonków i między nimi. Zajęcia odbywają się atmosferze randki, rozmowy małżonków mają miejsce przy zapewnieniu jak największej prywatności – każda para siedzi przy oddzielnym stoliku, w tle zawsze gra muzyka. Podczas dłuższych rozmów serwowana jest kawa, herbata i ciastka. Na zakończenie każdej sesji uczestnicy otrzymują pracę domową do wykonania. Nikt oczywiście nie będzie jej sprawdzał.
 
Autorami  kursu małżeńskiego są Nicky i Sila Lee (na zdjęciu powyżej). Należą oni do kościoła Holy Trinity Brompton w Londynie, który także rozpoczął kursy Alfa. Są oni małżeństwem od ponad 20 lat i mają czworo dzieci. Są uznanymi mówcami. Są także współautorami książki The Marriage Book, która niebawem zostanie wydana także na rynku polskim. Nicky i Sila Lee  pierwszy kurs poprowadzili w 1996 roku. Obecnie prowadzą oni kursy małżeńskie w parafii Holy Trinity Brompton trzy razy do roku. Każdorazowo uczestniczy w nich około 100 par małżeńskich. Ponadto w ciągu jednego roku odbywa się kilka tysięcy takich kursów w 60 krajach świata, także w Polsce.
 
Kurs małżeński w Opactwie Cystersów w Mogile rozpocznie się w styczniu 2015 roku. Sesje będą odbywały się w soboty, w pięknej auli Opata Białobrzeskiego, rozpoczęcie o godz. 17.00, zakończenie około 19.30.
 
Terminy sesji:
 

10 stycznia 2015 r.
17 stycznia 2015 r.
24 stycznia 2015 r.
31 stycznia 2015 r.
14 lutego 2015 r.
28 lutego 2015 r.
14 marca 2015 r.
28 marca 2015 r.
 
Kurs jest bezpłatny.
 
Jeżeli nie macie z kim zostawić waszych pociech, nie martwcie się, w czasie spotkania będą pod dobrą opieką.

 
Prowadzący:
 
Anna i Grzegorz Plackowscy – małżeństwo z 16-letnim stażem, rodzice Niny, Olgi i Karola, od 15 lat we wspólnocie Domowego Kościoła Ruchu Światło-Życie, od 11 lat są Doradcami Życia Rodzinnego Archidiecezji Krakowskiej, pracują w Katolickich Poradniach Życia rodzinnego, pomagają w przygotowaniu narzeczonych do zawarcia sakramentu małżeństwa. Kurs Małżeński prowadzili w 2013 r. w parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Krakowie-Olszanicy.
 
Justyna i Dariusz Cebulscy – małżeństwo z 19-letnim stażem, rodzice Gabrieli i Kingi, od 15 lat we wspólnocie Domowego Kościoła Ruchu Światło-Życie, pomagają w prowadzeniu rekolekcji dla małżeństw oraz wprowadzaniu nowych małżeństw do wspólnoty Domowego Kościoła.
 
Zapisy: e-mail: kursdlawas@gmail.com , tel.: 694 19 88 65

Zgłoszenia przyjmujemy do 4 stycznia 2015 r. Zapraszamy!


http://www.katolik.pl/kurs-malzenski---czas-wylacznie-dla-malzonkow,2449...

avatar użytkownika intix

29. Potrzeba żarliwej modlitwy


zdjęcie
Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik


List ks. abp. Marka Jędraszewskiego w sprawie modlitwy Archidiecezji Łódzkiej za Ojca Świętego Franciszka, za najbliższy Synod Biskupów i za rodziny:


Trzydzieści pięć lat temu, jesienią 1980 roku, odbył się w Rzymie Synod Biskupów, poświęcony problematyce rodziny. Na jego zakończenie Ojcowie Synodu przedstawili Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II szereg propozycji, które były owocem ich refleksji i dyskusji, jako podstawę do oficjalnej wypowiedzi Papieża na temat rodziny.

Tą wypowiedzią stała się opublikowana rok później adhortacja apostolska „Familiaris consortio”. Dokument ten zaczynał się od stwierdzeń, które po upływie tylu już lat nic nie straciły na aktualności. Jan Paweł II pisał bowiem:

„Rodzina w czasach dzisiejszych znajduje się pod wpływem rozległych, głębokich i szybkich przemian społecznych i kulturowych. Wiele rodzin przeżywa ten stan rzeczy, dochowując wierności tym wartościom, które stanowią fundament instytucji rodzinnej. Inne stanęły niepewne i zagubione wobec swych zadań, a nawet niekiedy zwątpiły i niemal zatraciły świadomość ostatecznego znaczenia i prawdy życia małżeńskiego i rodzinnego. Inne jeszcze, na skutek doznawanych niesprawiedliwości, napotykają na przeszkody w korzystaniu ze swoich podstawowych praw”.

Wobec tak właśnie nakreślonej, złożonej, a niekiedy wręcz dramatycznej sytuacji, Papież pisał dalej:

„Kościół, świadomy tego, że małżeństwo i rodzina stanowią jedno z najcenniejszych dóbr ludzkości, pragnie nieść swoją naukę i zaofiarować pomoc tym, którzy znając wartości małżeństwa i rodziny, starają się pozostać im wierni; tym, którzy w niepewności i niepokoju poszukują prawdy; i tym, którzy niesłusznie napotykają na przeszkody w realizowaniu własnej wizji rodziny. Podtrzymując pierwszych, oświecając drugich i wspierając tych, którym stwarzane bywają trudności, Kościół pragnie służyć każdemu człowiekowi, zatroskanemu o losy małżeństwa i rodziny” (FC, 1).

Drodzy Archidiecezjanie!

Współczesny Kościół jest w pełni świadomy tego, że po pierwsze, „małżeństwo i rodzina stanowią jedno z najcenniejszych dóbr ludzkości”, oraz, po drugie, że zagrażające im niebezpieczeństwa są obecnie jeszcze większe niż kilkadziesiąt lat temu. Mamy bowiem do czynienia, również w naszym Kraju, z ogromną promocją idei związanych z ideologią gender oraz z próbami prawnego usankcjonowania związków homoseksualnych. Podważane są najbardziej oczywiste i w pełni uzasadnione z punktu widzenia samego tylko zdrowego rozsądku te role kobiety i mężczyzny, które tkwiły w zamyśle Bożym w chwili stwarzania człowieka, o których mówi nam Boże Objawienie i które są przedmiotem nauczania Kościoła.

W związku z tym gorąco proszę cały Kościół Łódzki o szczególnie żarliwą i głęboką modlitwę w intencji Ojca Świętego Franciszka, a także w intencji Synodu Biskupów, którego obrady jesienią tego roku będą poświęcone problemom rodziny, oraz w intencji samych małżeństw i rodzin. Proszę także o modlitwy w intencji dzieci, za młodzież przygotowującą się do Światowych Dni Młodzieży, za małżeństwa niesakramentalne, za narzeczonych, za osoby podejmujące decyzję o zawarciu małżeństwa oraz za osoby, które szlachetnym i otwartym sercem pragną dać wielkoduszną odpowiedź na Boże powołanie do życia kapłańskiego i konsekrowanego. Dziękujmy również z całego serca za dar św. Jana Pawła II, nazwanego przez Ojca Świętego Franciszka „papieżem rodzin”.

Moim wielkim pragnieniem jest, aby tą wielką modlitwą została objęta cała Archidiecezja Łódzka, parafia po parafii, od 2 lutego do 22 listopada tego roku, poza Wielkim Tygodniem, Wielkanocą, uroczystością Bożego Ciała oraz czasem letnich wakacji. Zgodnie z opracowanym kalendarzem, niech w poszczególnych parafiach modlitwa ta przyjmie kształt całodniowej adoracji Najświętszego Sakramentu zakończonej Mszą Świętą, połączoną z okolicznościową homilią, a także z odnowieniem przez małżonków zawartych niegdyś ślubów małżeńskich oraz z oddaniem się rodzin Matce Najświętszej. Niech ten czas stanie się również okazją do pogłębionej refleksji nad tym, jak wielką wartością jest zarówno dla poszczególnych osób, jak i narodu i państwa, małżeństwo i rodzina. Niech z tej modlitwy i refleksji zrodzi się gotowość do odważnej, publicznej obrony tych instytucji ze strony każdej i każdego z nas. Niech coraz bardziej powszechne staje się przekonanie, że małżeństwo i rodzina wyjdą zwycięsko z konfrontacji ze współczesnymi zagrożeniami jedynie wtedy, gdy okażą się „Bogiem silne”.

Na wzór św. Jana Pawła II, Chrystusowi, Maryi i Józefowi zawierzam każde małżeństwo i każdą rodzinę naszej Archidiecezji. „Niech Oni otworzą Wasze serca na światło, którym Ewangelia promieniuje” na każdego człowieka.

Zapewniając równocześnie o mojej stałej modlitwie w Waszych intencjach, wszystkim i każdemu z osobna udzielam z serca pasterskiego błogosławieństwa.

Ks. abp Marek Jędraszewski
Arcybiskup Metropolita Łódzki

Łódź, dnia 17 stycznia 2015 roku

http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/126045,potrzeba-zarliw...
***
...Moim wielkim pragnieniem jest, aby tą wielką modlitwą została objęta cała Archidiecezja Łódzka, parafia po parafii...

Wypełnijmy pragnienie Ks. Arcybiskupa Metropolity Łódzkiego... w całej Polsce...
parafia po parafii...


avatar użytkownika intix

30. Wielka modlitwa za synod

Z ks. abp. Markiem Jędraszewskim, metropolitą łódzkim, zastępcą przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia Sławomir Jagodziński


Dziś rusza wielka modlitwa archidiecezji łódzkiej za Ojca Świętego Franciszka, za najbliższy synod biskupów i za rodziny. W poszczególnych parafiach będą całodniowe adoracje Najświętszego Sakramentu zakończone Mszą Świętą. Dlaczego taki szturm do Nieba całej archidiecezji?

– To prawda, że podjęta przez archidiecezję łódzką modlitwa w intencji Ojca Świętego Franciszka, jesiennego synodu biskupów oraz rodzin, która będzie trwała niemal przez cały 2015 rok, jest swego rodzaju szturmem do Nieba. Ale nie może być inaczej! Sam Ojciec Święty przy prawie wszystkich okazjach zwraca się do biskupów, kapłanów, osób życia konsekrowanego i wiernych świeckich niemal z błaganiem, aby się za niego modlili. On doskonale zdaje sobie sprawę z ciężaru Urzędu Piotra, który pełni od prawie dwóch lat. Stąd wynikają jego prośby o modlitwę w jego intencjach, stąd także akcentowanie przez niego kolegialności biskupów, którzy w jakiejś mierze współuczestniczą w jego Piotrowej posłudze strzeżenia depozytu wiary i czuwania nad moralnością powierzonego ich pieczy ludu Bożego. Przejawem tej kolegialności jest na pewno zwołany na jesień tego roku synod biskupów, który będzie poświęcony rodzinie. A jest ona dużo bardziej zagrożona niż przeszło trzydzieści lat temu, kiedy to w 1980 roku Ojciec Święty Jan Paweł II zwołał synod biskupów także poświęcony rodzinie i kiedy rok później opublikował adhortację apostolską „Familiaris consortio”.

Cały artykuł do pobrania >TUTAJ

***
Załączam też:

>Łańcuch modlitw Archidiecezji Łódzkiej za Ojca Świętego Franciszka, za najbliższy Synod Biskupów i za rodziny
 (Kalendarz modlitwy)

avatar użytkownika intix

31. "Kościół zdradził Jana Pawła II"

Kościół zdradził Jana Pawła II, bo praktyka duszpasterska dotycząca małżeństwa i rodziny nie poszła za głosem papieża, a nawet nie zapoznała się z jego nauczaniem – stwierdza w rozmowie z KAI abp Henryk Hoser.

Przewodniczący Zespołu Ekspertów KEP ds. Biotycznych uważa, że we współczesnym świecie, głównie za sprawą mediów, wszystkie relacje osobowe zostały zerotyzowane. Z tekstów teoretyków gender wynika, iż "światem rządzi satysfakcja seksualna, a człowiek istnieje dla orgazmu" – zauważa arcybiskup warszawsko-praski. Ocenia też, że przyszłością Kościoła są niewątpliwie świeccy - odważni świadkowie wiary.

Alina Petrowa-Wasilewicz, o. Jacek Szymczak OP (KAI): Pierwszą część obrad Synodu, poświęconego rodzinie mamy za sobą. Jak będzie wyglądać kolejna?

Abp Henryk Hoser: Na Synodzie będzie konfrontacja z delegatami z krajów, gdzie jest już większościowa patologia rodzinna - rozpad rodzin, rodziny patchworkowe, niewielki procent trwałych, nierozerwalnych małżeństw. I postulat udzielania Komunii św. dla rozwiedzionych. Tkwi w tym błędne założenie, bo jest to postulat miłosierdzia Bożego bez sprawiedliwości, gdy tymczasem trzeba zacząć od tego, że w życiu małżeńskim i rodzinnym musi być zagwarantowana sprawiedliwość, czego zupełnie nie bierzemy pod uwagę.

Często cytuję słowa Jana Chrzciciela, który powiedział do cudzołożnego króla Heroda: „Nie masz prawa brać żony twojego brata”. To wymóg sprawiedliwości i za to też oddał życie. Pisze o tym Jan Paweł II - że miłość ma być sprawiedliwa, a my mamy być sprawiedliwi wobec Boga. Gdyż drugą stroną braku sprawiedliwości jest czyjaś krzywda. A o krzywdzie się nie mówi. O krzywdzie słabych się nie mówi, gdyż nastała epoka darwinizmu społecznego.

To cyfrowe zdjęcie rodziny - tak powiedział Ksiądz Arcybiskup o odpowiedziach na ankietę, rozesłaną przed Synodem o rodzinie. Co widać na tym zdjęciu?

Ankieta miała zakres światowy, to zdjęcie zbiorowe. Na tym polega jej wielka wartość, choć była nieprecyzyjna, nie uwzględniała metodologii badań socjologicznych. Pytania były otwarte, a odpowiedziami były subiektywne poglądy, jakieś przybliżenie stanowisk. Jest w tym brak precyzji, pewne problemy zostały albo niedowartościowane, albo przewartościowane. Tak to tłumaczył sekretarz Synodu, kard. Lorenzo Baldisseri.

W naszej diecezji rozesłaliśmy ankiety, ale wcześniej, w roku 2010, zrobiliśmy badania socjologiczne. I co się okazało? Że są stałe tendencje destabilizacji życia rodzinnego. Polska pod tym względem jest przesunięta w fazie w stosunku do Zachodu, różnica wynosi 20-30 lat, ale wpływy kultury liberalnej stają się u nas coraz bardziej akceptowane nawet w tradycyjnych środowiskach. Potwierdza to kolęda, czyli wizyty duszpasterskie w domach; nie ma wątpliwości, że narasta zjawisko kohabitacji młodych. To zjawisko jest dość szerokie, ponieważ spotyka się ze zgodą rodziców i dziadków.

Czym to można tłumaczyć?

Sceptycyzmem wobec możliwości realizacji projektu rodziny sakramentalnej. Starsze pokolenie nie zakłada już imperatywu wierności, nawet przy zawieraniu małżeństwa sakramentalnego, gdyż zanika świadomość czy znajomość czym jest Sakrament Małżeństwa. Mówi się "ślub w Kościele" i wiadomo, że to ładnie wygląda, jest piękna oprawa, muzyka, wzruszenie, rodzice się cieszą. Ale jak nam nie wyjdzie, to się rozstaniemy, z góry tak zakładamy. Nie ma też sprzeciwu starszego pokolenia, które też nieraz żyło według wartości dalekich od chrześcijaństwa, choć rodziców łączył sakrament.

Trzeba jeszcze pamiętać, że nasze społeczeństwo jest społeczeństwem postaborcyjnym. Jest w nim ogromna trauma, zakodowana w pamięci somatycznej setek tysięcy osób, kobiet i mężczyzn. Po 1956 r., w wyniku ustawy legalizującej aborcję, wykonywano ok. 800 tys. aborcji rocznie. To przerażająca liczba. Owa trauma nadal funkcjonuje. W tygodniku "Idziemy" z listopada ub. roku ukazał się wstrząsający wywiad z prof. Philipem Neyem, kanadyjskim psychiatrą, o skutkach, jakim jest syndrom postaborcyjny w wymiarze społecznym, jako syndrom „ocaleńców”. Jednym z jego objawów jest agresja wobec kobiet w ciąży, a także matek z małymi dziećmi, zwłaszcza wielodzietnych.

Długo sączona była propaganda przeciw rodzinom wielodzietnym, uważano je za patologię, zajmowały się nimi kabarety, które wykpiwały tych ludzi, śpiewały szydercze piosenki "Co rok to prorok". Teraz, gdy jest już za późno, pojawia się refleksja i podejmuje działania, żeby myślenie o dzietności odwrócić, ale wszystkie działania są w Europie podejmowane za późno.

W Polsce rozpada się około 30 proc. małżeństw i tendencja jest wzrostowa. Do tej nowej sytuacji ogromnie przyczyniła się emigracja. Odkryłem to jeszcze w latach 90., gdy spowiadałem w pewnej miejscowości, w której mieściły się obozy dla polskich uchodźców. W co drugiej spowiedzi była mowa o zdradzie małżeńskiej, bo współmałżonek został w Polsce. Te skutki istnieją i choć proces destabilizacji małżeństw postępuje powoli, jest on bardzo wyraźny. Mamy tu mechanizm błędnego koła życia rodzinnego - dzieci, na oczach których rozpada się małżeństwo rodziców, mają osłabioną zdolność do stworzenia stałej, stabilnej rodziny, gdyż nie miały osobowego wzorca. A dla dziecka rozwód rodziców to najstraszniejsze trzęsienie ziemi, o czym nie chce się już pamiętać.

Migracja, ubóstwo, upadek komunizmu, rozbijają małżeństwa. Ksiądz Arcybiskup stwierdził też, że "małżeństwo i rodzina są celem nieprzyjaznej polityki, która ogarnia cały świat".

Od czasów industrializacji całe ludzkie życie zostało podporządkowane produkcji. Społeczeństwa podporządkowane są produkcji, efektywności, maksymalizacji zysku. Jednostka jest trybikiem w tym procesie, a optymalizacja zysku została dziś doprowadzona do absolutnej perfekcji, do bezwzględnego drenażu społeczeństwa. Liberalizm redukuje interwencję państwową w tym zakresie. Należałoby osłabić te mechanizmy i stworzyć osłonę społeczną, ekonomiczną, również dla rodziny i jej przyszłości. Marketing uważa, że rodzina zmniejsza i osłabia produkcję, odciąga od niej.

Jeden z analityków, ekspert banku watykańskiego, który pracował w Kalifornii, mówił, że analitycy marketingu uznali, iż rozwody są korzystne dla handlu detalicznego, gdyż wymuszają rekonstrukcję gospodarstw domowych. Po rozstaniu trzeba kupić nową lodówkę, pralkę, mieszkanie. Z drugiej strony konsumpcja staje się swoistą konsolacją po traumie, ma być pociechą po poniesionej porażce życiowej. Podobnie jest u singli - pustkę także ma wypełnić konsumpcja. W związku z tym działania prorozwodowe są perspektywą na uzyskanie konsumentów, a Polska nie jest wyjątkiem, organizuje się specjalne targi rozwodowe, kancelarie adwokackie i niektóre media zamieszczają porady prawne jak skutecznie przeprowadzić rozwód.

A jest to coraz bardziej akceptowana droga, stawiana niejako za wzór. Na licznych portalach internetowych i w tabloidach odbiorcy tumanieni są życiem gwiazd, w którym jest wiele patologii. Aktor lub polityk, którzy porzucili żony z kilkorgiem dzieci, kreowani są na bohaterów. Cały czas społeczeństwo epatowane jest negatywnymi bohaterami, stawianymi na piedestale. Ludzie to widzą, chłoną, są całkowicie bezkrytyczni wobec przekazu medialnego.

Ten brak krytycyzmu rzucił mi się najbardziej w oczy, gdy wróciłem do Polski po 34 latach. Gdy wyjeżdżałem za czasów środkowego Gierka, ludzie byli bardzo uodpornieni na propagandę, umieli czytać między wierszami, w 1968 r. demonstrowaliśmy pod hasłem "Prasa kłamie". Dziś nikt nie powie, że „prasa kłamie”, to „Kościół kłamie”. Przy tym zależność od mediów jest całkowita, to media rządzą światem, o czym "trzymający władzę" doskonale wiedzą. Wybory wygrywa się w mediach, zwłaszcza w telewizji. Jeżdżenie po wsiach i gminach nie przynosi efektów, bo na takie spotkania i tak przychodzą przekonani.

KAI: To media, a nie rodzina, kształtują normy, wizję świata, podsuwają wzorce.

– Wszystkie relacje osobowe zostały zerotyzowane, a to niesłychanie groźne zjawisko. Erotyzacja przyjaźni zniszczyła przyjaźń męską i kobiecą. Wszyscy są podejrzani o seksualne kontakty, także osoby z przeszłości, na przykład Maria Konopnicka i Maria Dulębianka. Mistrzowie podejrzeń - Karol Marks, Zygmunt Freud, Fryderyk Nietzsche, zbierają obfite żniwa. Genderyzm przeszedł w queer. Gdyby wczytać się w teksty rozmaitych teoretyków tego nurtu okaże się, że światem rządzi satysfakcja seksualna, a człowiek istnieje dla orgazmu. A jedna z najważniejszych autorek geneder, Judith Butler, dostała tytuł doktora honoris causa na uniwersytecie we Fryburgu, na uczelni, która określa się, jako katolicka! Genderyzm nie jest walką o równouprawnienie kobiet i mężczyzn: to walka ze wszystkimi konstytutywnymi strukturami społecznymi, określanymi jako stereotypy, na pierwszym miejscu z „tradycyjną rodziną”. Ma powstać społeczeństwo niezależnych osobników. Społeczeństwo zarazem aseksualne i panseksualne.

Tak więc na owym cyfrowym zdjęciu widzimy słabą i osamotnioną rodzinę lub jej przegranych członków, a jeszcze tło niepokoi - klimat kulturowy jej nie sprzyja. Pora zapytać o nadzieję na wyjście z kryzysu.

Nadzieja nigdy nie umiera. Jak we francuskiej kulturze słownej dwa odcienie nadziei - espoir i espérance. Ta pierwsza to nadzieja, związana z ludzkim spojrzeniem na zjawiska, ale też espérance, to ta związana z faktem, że Bóg istnieje i do Niego należy ostatnie słowo. Człowiek nie jest w stanie żyć w perspektywie zbiorowego samobójstwa. W związku z tym oczekuje nadziei tak jak straże nocne świtania czy spragniony wody na pustyni.

Gdzie na świecie są zdrowe odruchy społeczne? Od trzech lat obserwujemy we Francji narastający ruch sprzeciwu wobec krajowego zapateryzmu. W obronie małżeństwa i rodziny wychodzi na ulice milion osób, ale władza nie reaguje na protesty i dalej realizuje swój plan wprowadzenia jednopłciowych "małżeństw". Gdy za rządów François Miterranda spróbowano zlikwidować szkoły katolickie, wówczas także wyszło na ulicę milion protestujących, a władza wycofała się z tego pomysłu. Dziś rządzący Francją politycy nie reagują już na sprzeciw społeczny. W Polsce jest tak samo.

Mimo wszystko wierzę w zdrowy rozsądek rodzaju ludzkiego, a dokładniej - że przezwycięży opór polityków. Gołym okiem widać, że idziemy „na ścianę”, w kierunku totalnego absurdu, realizujemy absurd. Tracimy poczucie sensu. Ale w pewnym momencie zwycięży instynkt samozachowawczy; jestem o tym przekonany.

Espérance - to francuskie słowo, oznaczające nadzieję - cnotę teologalną. Moje hasło biskupie brzmi: "Bóg jest większy" - zaczerpnięte z 1 Listu św. Jana Apostoła. Bóg jest większy i to jest naszą nadzieją i ostoją, że nas z ciemnej doliny wyprowadzi.

Kościół jest jedyną instytucją, która tak kategorycznie broni małżeństwa...

Kościół jest głosem prorockim w tym świecie. Nie w zrozumieniu wróżbity przepowiadającego przyszłość. Funkcja proroka to przepowiadanie konsekwencji postaw, to oświecenie sytuacji z Bożej perspektywy, lektura znaków czasu.

Małżeństwo i rodzina są tak atakowane, gdyż są najpełniejszym znakiem, odzwierciedleniem właściwości Boga?

Rodzina jest ikoną Trójcy Przenajświętszej na ziemi. Jest ikoną, dlatego też powstała, zaistniała. Jest jedyną instytucją, którą Bóg stworzył i zaplanował stwarzając różnicę między płciami. Ludzie nie są monadami, nie powstają w efekcie klonowania osobników, tylko w efekcie spotkania, dzięki najwyższej ludzkiej miłości, ludzi nawet z odległych systemów wartości i horyzontów. Mężczyzna i kobieta się poznają, mają za sobą dwie różne rodziny, dwie różne historie, tradycje, drogę do dorosłości, a ich miłość scala ich i tworzy z nich jedno. Czy nie jest to fascynujące zjawisko? Jan Paweł II był zafascynowany ludzką miłością. On sam mówił, że całe swoje życie poświęcił ludzkiej miłości. Najwięcej nauczyłem się w tym względzie od Jana Pawła II.

Tu dochodzimy do przekazu Kościoła o małżeństwie. Nauczanie papieża Wojtyły jest chyba przełomowe w porównaniu z poprzednim nauczaniem.

Yves Semen, założyciel i dyrektor Instytutu Antropologii Philantropos we Fryburgu szwajcarskim i autor książek o seksualności, duchowości małżeńskiej oraz przygotowania do małżeństwa według Jana Pawła II twierdzi, że to rewolucja kopernikańska, bomba z opóźnionym zapłonem, jak uważa biograf papieski George Weigel.

W tradycji Kościoła małżeństwo, acz zalecane i szanowane, było jednak uważane za bardziej ryzykowną drogę do zbawienia. Św. Tomasz twierdził, że jego celem jest przedłużenie gatunku i zaspokojenie popędu. To znacznie zubaża obraz owego przymierza między mężczyzną i kobietą.

Cytowany już Yves Semen ubolewa, że św. Tomasz umarł za wcześnie i nie napisał specjalnego traktatu o małżeństwie. Nie zdążył, bo pisał o innych sakramentach, a o małżeństwie - niewiele.

Może dlatego, że najmniej ceniony zostawił na koniec? Ale wracając do Jana Pawła II, jak przekazać jego nauczanie? Ankieta socjologiczna, badająca aspiracje polskiej młodzieży, wykazała, że wbrew kulturze masowej ogromny procent młodych ludzi marzy o szczęśliwym i trwałym małżeństwie, więc jest do czego się odwoływać.

Powiem brutalne: Kościół zdradził Jana Pawła II. Nie Kościół jako oblubienica Chrystusa, Kościół naszego Credo, bo Jan Paweł II był wyrazem, głosem autentycznego Kościoła, ale praktyka duszpasterska zdradziła Jana Pawła II. To jest teza, pod którą się podpisuję, gdyż 40 lat mojego kapłaństwa poświęciłem małżeństwu i rodzinie i w tym czasie wypromowałem hasło „ewangelizacji intymności małżeńskiej”. W Polsce jest i było lepiej pod tym względem. W wielu innych krajach, po kontestacji nauczania Kościoła, wyrażonego przez bł. Pawła VI, zaprzestano praktyki duszpasterstwa rodzin.

To mocne słowa.

Duszpasterska praktyka zdradziła również papieża Jana Pawła II, ponieważ nie poszła za jego głosem, nie zapoznała się nawet z jego nauczaniem. Wszyscy mówią, że jest ono za trudne, nawet duszpasterze i częściej świeccy mówią, że dokumenty Kościoła są za trudne, że „my ich nie rozumiemy”. Katechezy środowe "Mężczyzną i niewiastą stworzył ich" rzeczywiście są trudne, trzeba skupienia, bo rozumowanie jest spiralne, wątki nie są w nich linearnie rozwijane, lecz snują się poprzez kolejne odcinki w liczbie 129, wygłaszane przez cztery lata, by dojść do konkluzji i wniosków końcowych. Istnieją już liczne publikacje uprzystępniające nauczanie Papieża o miłości, małżeństwie i rodzinie.

Jak to trudne nauczanie powinno być przekazywane przez duszpasterzy?

Wszystkie wskazania, zapisane przez papieża w rewelacyjnej adhortacji "Familiaris Consortio" nie były realizowane. Papież sformułował w nich m.in. cztery zadania rodziny. Proszę poprosić konfratrów żeby je wymienili. Duszpasterze nie wymienią, bo nie czytali albo nie pamiętają, a wierni, żeby coś zrealizować, muszą wiedzieć konkretnie, co. Formatorki z Parafialnych Ośrodków Formacji Rodziny, które powołałem w diecezji mówią, że gdy wyliczają narzeczonym te zdania, robią oni okrągłe oczy. W ogóle nie mają pojęcia, że jakieś zadania przed nimi stoją.

Bo w małżeństwie ma być fajnie. Ale trzeba zacząć od aktualizacji programu kursów przedmałżeńskich.

To pilne, bo programy były opracowane w latach 60. Taki program musi być zaktualizowany i kulturowo osadzony. Trzeba wiedzieć jakie są mielizny i rafy, o które możemy się rozbić. Jest nią rewolucja kulturowa, ale najważniejsza jest nasza odpowiedź, czyli pozytywny wykład o miłości małżeńskiej i przede wszystkim nie wprowadzać idolatrii miłości cielesnej, ale odkrywać element sakralny, który w niej tkwi.

Skoro miłość małżeńska jest komunikacją miłości i transmisją życia, no to są to najbardziej sakralne obszary ludzkich działań. I na tym polega ewangelizacja intymności małżeńskiej. Jan Paweł II mówiąc o czystości małżeńskiej stwierdził, że to jest energia duchowa, która jest zdolna ochronić małżonków przed agresją i egoizmem, również w ich intymnych relacjach. To trzeba ludziom uświadomić, a tylu uważa, że są to rzeczy nieprzyzwoite, o których nie należy mówić. Tego typu pedagogii i katechezy domaga się komplementarności ról duszpasterskich, bo ksiądz na kazaniu nie będzie opowiadał o intymności małżeńskiej, ale po to są wierni świeccy - żeby to robili.

W programie mojej diecezji formatorami w Ośrodkach Formacji Rodziny mogą być wyłącznie osoby w wieku prokreacyjnym, które same mają doskonałą znajomość ustalenia okresów płodności. I potrafią czynnik płodności zakodować we wzajemnych relacjach. Odkrywają płodność jako dar, jako szansę otrzymaną od Boga. Stworzeniu człowieka towarzyszy błogosławieństwo żeby byli płodni. Po potopie jest jakby drugie stworzenie, reset i powtarza się błogosławieństwo płodności. Płodność, prokreacja, nie reprodukcja.

Czy mówi się o tym klerykom w trakcie wykładów w seminarium? Czy pracują z rodzinami?

Staram się poruszać te treści w trakcie moich wykładów z bioetyki. Od przyszłego roku chcemy wprowadzić staże w Ośrodkach Formacji Rodziny. Ale wcześniej trzeba przekonać księży do takich działań. Ociężałość i inercja w Kościele jest ogromna, nawet sobie nie zdajemy sprawę jak wielka. Przyzwyczajenia, przeświadczenie, że było dobrze, więc po co coś zmieniać, że trzeba się ruszyć.

Tymczasem potrzebne jest ogromne przyspieszenie, dotrzymanie kroku w odpowiedzi na zmiany. Ale ludzie Kościoła są też dziećmi tego pokolenia.

Są już nadgryzieni przez indywidualistyczną filozofię życiową, mentalność, izolację, niezdolność do tworzenia głębokich więzi osobowych, przebywając w wirtualnym świecie. To bardzo trudny problem młodego pokolenia dzisiaj.

Jednak w diecezjach jest sporo inicjatyw prorodzinnych.

W Polsce jest wielka liczba oddolnych inicjatyw ludzi świeckich, nie ma tygodnia żeby się ktoś z jakimś pomysłem nie zgłosił. Czasem te pomysły są nietrafione, czasem znakomite. W naszej diecezji świetnie się rozwija Domowy Kościół. Zatacza coraz szersze kręgi, mają mnóstwo pomysłów, Są Ekipy Notre-Dame, założone przez o. Henri Caffarela. Zwracał on uwagę, jak ważne jest żeby codziennie małżonkowie siadali i rozmawiali ze sobą, żeby mieli czas dla siebie, wyłącznie dla siebie. Jak Państwo widzą, mam i optymistyczną wypowiedź.

Świeccy zaangażowani w apostolstwo, to droga wyjścia z impasu. Ale co ma Kościół do zaoferowania ludziom, którzy są całkowicie poza Kościołem, gdy nie ma już wspólnego języka, odniesień?

Pytano muzułmanów we Francji, jak widzą chrześcijan. A oni odpowiedzieli: chrześcijanie są nierozpoznawalni. W starożytnym Liście do Diogeneta pisanym przez nieznanego autora czytamy piękny fragment: "Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem", ale jedynie wartościami, według których żyją. Po prostu trzeba dawać świadectwo.

Pytanie, ilu katolików spotkali muzułmanie w zlaicyzowanej Francji. Jakim językiem mówić do tego zlaicyzowanego świata?

W mojej diecezji wydałem polecenie, aby ilekroć jestem na wizytacji, witała mnie wielodzietna rodzina. Tak się dzieje i te wielodzietne rodziny dają piękne świadectwo, bo mają piękne, kochane dzieci. Trzeba znaleźć język świadectwa, a liczna rodzina jest widoczna. I gdy ludzie widzą, jak wspaniałe są te dzieci - grzeczne, kulturalne, że nie ma w nich strachu „ocaleńców”, których rodzice dokonali kiedyś aborcji, łatwo nawiązują kontakty. Lubię porównywać dzieci z rodzin wielodzietnych do otoczaków. Tak się ocierają o siebie, że stają się okrągłe, przyjazne, oplata je sieć relacji, czują się bezpieczne.

Jak warszawska Praga i cała diecezja odpowiada na te trudności?

Warszawska Praga ma swój klimat. Prawie na każdym podwórku jest kapliczka, ludzie nie zawsze zamożni, bywa, że z problemami, ale szanują się nawzajem i czują się zawiązani z Kościołem. Tu więzy międzyludzkie są bardzo mocne. W nowych dzielnicach natomiast, od niedawna zasiedlonych, małżeństwa i rodziny czują się bardzo osamotnione, zanurzone w anonimowym środowisku. I borykające się z mnóstwem codziennych problemów. Będę starał się żeby w każdym mieście diecezji i ważniejszych dekanatach był choć jeden Ośrodek Formacji Rodziny. One później tworzą się przez pączkowanie.

Czym konkretnie się zajmują?

Integralną formacją rodziny we wszystkich etapach wiekowych. Jan Paweł II wyróżniał trzy etapy przygotowania do życia małżeńskiego - doświadczenia dziecka w rodzinie, które obserwuje swoich rodziców. Najważniejszą szkołą jest dzieciństwo, gdy człowiek obserwuje swoich rodziców, a później będzie ich naśladował. Drugi etap to okres dojrzewania, niezwykle trudny dla wychowanków i wychowawców, a trzeci - to bezpośrednie przygotowanie do zawarcia małżeństwa, do ceremonii zawarcia sakramentu. I jest etap czwarty, duszpasterski, postmatrymonialny, bo trzeba towarzyszyć małżeństwu - w jego kryzysach, zmianach faz życia, we wszystkich wyzwaniach, aż dojdzie do szczęśliwej starości. Towarzyszenie małżeństwu we wszystkich fazach i sytuacjach - na tym polega duszpasterstwo rodziny.

Ale do założenia i budowania trwałego małżeństwa potrzebne jest odpowiednie wychowanie.

Paweł VI w "Humanae vitae" pisze, że prawdziwa małżeńska miłość ma być miłością pełną, to znaczy, że ma być specjalną formą przyjaźni. Tego bardzo brakuje we współczesnych małżeństwach - współmałżonek nie jest przyjacielem.

W diecezji działa też wiele stowarzyszeń pracujących z rodzinami.

Staram się podlewać wszystko, co rośnie. Chyba, że zobaczę suchą gałąź. Rośnie więc pięknie Kościół Domowy, który wyrósł z ruchu oazowego ks. Blachnickiego, specjalnie zaprosiłem Chemin Neuf, to z kolei utworzony we Francji ruch, który angażuje małżeństwa i organizuje rodzinne rekolekcje - Kana. A także Spotkania Małżeńskie państwa Ireny i Jerzego Grzybowskich oraz wspomniany już i zadomowiony Equipes Notre-Dame. Bardzo zachęcam do aktywności, a rolą biskupa między innymi jest otwieranie wszystkich tam i ułatwianie ludziom życia. Przyszłością Kościoła są niewątpliwie świeccy - odważni świadkowie wiary.

Czy widzi Ksiądz Arcybiskup efekty?

Najcenniejsze jest, że jest do kogo się zwrócić z problemami, a gdy ludzie nawiążą kontakty, autentycznie chłoną nauczanie Kościoła.

Czyli sianie, zaś efekty to już nie nasza sprawa?

Liczę na skuteczność Słowa Bożego. Wszystkie moje homilie są kerygamtyczne, nic lepszego nie można dać wiernym. Tylko Słowo Boże jest stwórcze, ludzkie ma efekt, ale ograniczony. Bóg powiedział i stało się. Co do efektów, św. Paweł napisał: ja sieję, Apollos podlewał, a Pan Bóg daje wzrost.

Rozmawiali Alina Petrowa-Wasilewicz i o. Jacek Szymczak OP
http://papiez.wiara.pl/doc/2344698.Kosciol-zdradzil-Jana-Pawla-II

avatar użytkownika intix

32. Media manipulują słowami ks. abp. Hosera

Media mainstreamu po raz kolejny wypaczają słowa pasterza Kościoła. Ks. abp Henryk Hoser w wywiadzie dla KAI wyraził troskę o instytucje małżeństwa i rodziny. Przewodniczący Zespołu Ekspertów KEP ds. Bioetycznych nawiązał do adhortacji apostolskiej Jana Pawła II “Familiaris Consortio”.

Ksiądz Arcybiskup zwrócił uwagę, że zawarte w niej zapisy nie były realizowane przez część duszpasterzy. Niektórzy nie poszli za jego głosem, nie zapoznali się nawet z jego nauczaniem.

Efektem tego jest m.in. rosnące zjawisko kohabitacji wśród młodych, czyli wspólnego życia kobiety i mężczyzny bez sakramentu małżeństwa.

Tymczasem w mediach głównego nurtu słyszymy tylko, że Kościół zdradził Jana Pawła II.

Poseł Beata Kempa zwróciła uwagę, że wielu komentatorów zabiera głos w tej sprawie, choć nie zapoznało się z wywiadem.

    - Ja to odbieram jako – po pierwsze – atak na rodzinę, atak na podstawowe dokumenty, ale przede wszystkim też kolejny atak personalny na J. E. ks. abp. Hosera. Nie wyobrażam sobie, żeby głos, który wyczytujemy, przepojony troską i miłością, nie pokazujący jakiś konflikt w Kościele, był inaczej odczytany. Warto naprawdę przeczytać ten artykuł w całości, ale w oryginale. Proszę nie wierzyć przedrukom, bo jak ja dzisiaj to przeczytałam, to powiem szczerze, że uznałam, że przyszły czasy sprzed 1989 roku – powiedziała poseł Beata Kempa.  

Wywiad z ks. abp Henrykiem Hoserem [Czytaj]

RIRM
http://www.radiomaryja.pl/informacje/media-manipuluja-slowami-ks-abp-hos...
***
Cały wywiad z ks. abp Henrykiem Hoserem także w komentarzu powyżej.

avatar użytkownika intix

33. Otoczmy troską rodzinę

Oświadczenie Prezydium Konferencji Episkopatu Polski w sprawie aktualnych zagadnień społecznych

Warszawa, 4 lutego 2015 r.

Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej wymienia w rozdziale 1 podstawowe zasady ustroju naszego państwa. Jedną z nich, wyrażoną w art. 18, jest założenie, że „małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”. Przepis ten wskazuje na instytucję małżeństwa i związane z nim wartości, takie jak rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo.

Mimo tak oczywistego brzmienia przytoczonego przepisu obserwujemy dzisiaj agresywne próby zafałszowania jego znaczenia. Na próby reinterpretacji narażone są nie tylko konstytucyjne gwarancje odnoszące się do małżeństwa, lecz także te, które dotyczą pozostałych wartości. Takie próby, pojawiające się w ostatnich miesiącach już nie tylko w debacie politycznej i publicystyce, ale również w decyzjach Ministra Zdrowia, pomysłach Pełnomocnika Rządu ds. Przeciwdziałania Przemocy oraz inicjatywach legislacyjnych, polegają na rozrywaniu funkcjonalnego i aksjologicznego zespolenia pojęć małżeństwa, rodziny, macierzyństwa i rodzicielstwa. To, że kobiety i mężczyźni łączą się na stałe w heteroseksualne, prawnie sformalizowane pary, oparte na ścisłej więzi osobowej partnerów, by dać życie wspólnym dzieciom i razem je wychować, a potem mieć w nich podporę, nie jest już rzekomo ideałem społecznym, przyświecającym ustrojodawcy i stanowiącym cel polityki rodzinnej państwa, lecz — jak się w tych próbach reinterpretacyjnych podnosi — w pluralistycznym społeczeństwie jest najwyżej jedną z równoprawnych opcji dotyczących intymnych więzi i prokreacji.

Polski system prawny gwarantuje instytucję małżeństwa zawartego między kobietą i mężczyzną o wskazanych wyżej zasadach konstrukcyjnych w przekonaniu, że ich związek ma do spełnienia ważną funkcję społeczną, związaną z założeniem rodziny, macierzyństwem i rodzicielstwem. Nawet jeśli pewne udogodnienia przysługują małżonkom z samej tylko racji pozostawania w związku małżeńskim bez względu na realizowanie tej funkcji, są wyrazem jednolitego traktowania każdego małżeństwa ze względu na jego otwartość na jej realizację i zachętą do wkroczenia na drogę małżeństwa przez innych. Oczywiście nie oznacza to lekceważenia przez prawo tej wartości, jaką jest osobowa i emocjonalna więź samych małżonków, ani tego, że więź ta może być owocna dla społeczeństwa także wtedy, gdy małżonkowie z takich czy innych powodów nie mają naturalnych ani adoptowanych dzieci.

Z tych wszystkich powodów z uznaniem dostrzegamy każdą inicjatywę, która wspiera małżeństwo, pozwala na urzeczywistnienie rodzicielstwa bez nadmiernego lęku o pracę czy wspiera rodziny wielodzietne, które są darem dla społeczeństwa. Zaliczyć do nich należy cenną zmianę prawa pracy w postaci wydłużenia urlopów rodzicielskich, objęcia nimi zarówno matek, jak i ojców czy promowanie udogodnień wynikających z Karty Dużych Rodzin. Niestety, polityka naszego państwa nie jest konsekwentna. Obok wskazanych działań pojawiają się takie inicjatywy, które prowadzą do destrukcji ideału małżeństwa i rzeczywistości rodziny. Budzą one nasz zdecydowany sprzeciw, także dlatego, że są oparte na kłamstwie, według którego nowe rozwiązania prawne mają służyć dobru jednostki, podmiotowości kobiet czy promocji przysługującym każdemu z nas przyrodzonych praw. Wspierają one budowanie relacji międzyludzkich pozbawionych trwałości i wzajemnej odpowiedzialności, przekonują do atrakcyjności pozostawiania poza związkami małżeńskimi, skutkując ostatecznie samotnością, poczuciem pustki i niepokoju u wielu ludzi.

Do działań negatywnych tego rodzaju należy wprowadzenie do sprzedaży bez recepty wczesnoporonnego środka farmaceutycznego. Już samo dopuszczenie do szerokiej dystrybucji środka, który ma działanie nie tylko zapobiegające rozwojowi ciąży, ale także prowadzące wprost do śmierci zarodka, jest sprzeczne z prawem do ochrony życia człowieka od chwili jego poczęcia w łonie matki.

Stanowczy sprzeciw budzi fakt dostępności środka wczesnoporonnego dla osób niepełnoletnich, w przeciwieństwie choćby do alkoholu. Tymczasem korzystanie z tego środka stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia fizycznego, psychicznego i duchowego kobiet, tworząc m.in. ryzyko zaburzeń płodności.

Poważnym zagrożeniem dla przyszłości polskich rodzin są podejmowane na nowo przez Sejm RP prace na rzecz ratyfikacji Konwencji Rady Europy o przeciwdziałaniu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Już 5 lutego br. połączone komisje sejmowe mają zająć ostateczne stanowisko w sprawie ustawy ratyfikującej tę Konwencję. Z całą mocą podkreślamy, że przemoc – zarówno wobec kobiet, jak i dzieci czy mężczyzn – jest sprzeczna z zasadami wiary chrześcijańskiej i powinna być eliminowana z relacji międzyludzkich.

Wspomniana Konwencja nie wnosi jednak żadnych nowych rozwiązań prawnych przeciwdziałających przemocy. Natomiast wiąże ona zjawisko przemocy z tradycją, kulturą, religią i rodziną, a nie z błędami czy słabościami konkretnych ludzi. W zmianie modelu społecznego z tego, który nawiązuje do tradycji i kultury chrześcijańskiej, na pełen swobody i samorealizacji model wynikający z kultury lewicowo-laickiej, dostrzega możliwość likwidacji przyczyn przemocy domowej i przemocy wobec kobiet. Najbardziej zdumiewający jest tymczasem fakt, że to właśnie w takich społeczeństwach w Europie odnotowuje się najwyższy poziom stosowania tego rodzaju przemocy.

Konwencja nie promuje zwalczania realnych przyczyn przemocy, którymi są: alkoholizm, coraz szersze upowszechnianie brutalnej przemocy i pornografii w dostępnej kulturze masowej. Jej założenia wynikają ze skrajnej, neomarksistowskiej ideologii gender. Narusza także suwerenność Polski w sprawach etyki i ochrony rodziny przez nadanie uprawnień kontrolnych pozbawionemu jakiejkolwiek legitymacji demokratycznej komitetowi tzw. ekspertów, który ma określać, jakie standardy w polityce prawnej, edukacyjnej i wychowawczej ma realizować Polska oraz rozliczać nasz kraj z opieszałości w zmianie wciąż jeszcze obecnego tradycyjnego modelu społeczeństwa.

Nasz poważny niepokój budzą również ataki na przedmiot nauczania „Przygotowanie do życia w rodzinie” realizujący w szkołach edukację seksualną, która promuje wychowanie do abstynencji, czystości i wierności. Coraz wyraźniejsze są próby zastąpienia tych treści programem promującym swobodę korzystania z wolności seksualnej, uczącym technik antykoncepcyjnych zamiast odpowiedzialnej dojrzałości za swoją seksualność i przyjaźń z innymi, w końcu odzierającym sferę życia seksualnego z kontekstu małżeństwa i rodziny.

Innym zagrożeniem dla polskich rodzin jest kolejna zapowiedź przygotowania ustawy o związkach partnerskich. Jej ideą jest nadanie wszelkim innym związkom, także osób tej samej płci, takiego samego statusu prawnego, jakim cieszy się małżeństwo. Nie można tego rozumieć jako naszego potępienia ludzi nawiązujących relacje pozamałżeńskie, w tym osób homoseksualnych, ani jako zaprzeczenia potrzeby ochrony ich intymności. Jednakże do ustanowienia racjonalnych i sprawiedliwych udogodnień prawnych, które pomagałyby tym ludziom prowadzić ich sprawy prywatne, nie potrzeba instytucjonalizacji związków niemałżeńskich na bazie schematu małżeństwa. Wystarczą istniejące instytucje prawne nieznające płci ani orientacji seksualnej, mające o wiele bardziej uniwersalny zakres zastosowania: pełnomocnictwo, współwłasność, umowa spółki, przydatna w razie wspólnego prowadzenia gospodarstwa, testament itp.

Wymienione działania są sprzeczne z obowiązkiem władz publicznych do realizowania zamysłu konstytucyjnego wyrażonego w jednej z zasad ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, jaką jest małżeństwo kobiety i mężczyzny, otwarte na rodzicielstwo, macierzyństwo i stanowiące bazę budowy rodziny. Nie jest to subiektywny pogląd Kościoła katolickiego. Przecież polski Trybunał Konstytucyjny wyraźnie podkreśla, że „ochrona rodziny realizowana przez władze publiczne musi uwzględniać przyjętą w Konstytucji wizję rodziny jako trwałego związku mężczyzny i kobiety nakierowanego na macierzyństwo i odpowiedzialne rodzicielstwo” (art. 18 Konstytucji). Celem regulacji konstytucyjnych odnoszących się do statusu rodziny jest bowiem nałożenie na państwo, a zwłaszcza na ustawodawcę, obowiązku podejmowania takich działań, które umacniają więzi między osobami tworzącymi rodzinę, a zwłaszcza więzi istniejące między rodzicami i dziećmi oraz między małżonkami. Nie zaś odwrotnie.

Wymienione działania budzą nasz niepokój zwłaszcza w kontekście poważnego osłabienia polskich rodzin, o czym świadczy dramatyczna sytuacja demograficzna, rosnąca liczba rozwodów, a także wzrastająca liczba dzieci wychowywanych przez samotnych rodziców. Ponadto osłabieniu rodzin sprzyja wysokie bezrobocie i emigracja milionów naszych obywateli, szczególnie młodych, w poszukiwaniu pracy. W tej sytuacji bardzo potrzebna jest autentyczna polityka prorodzinna, która powinna znaleźć się w centrum zainteresowania państwa, samorządu lokalnego, obywateli i mediów.

Decyzją Sejmu RP obecny rok 2015 został ogłoszony Rokiem Jana Pawła II, Papieża, który dokonał przewrotu kopernikańskiego w etyce seksualnej, opartej na miłości i wzajemnej odpowiedzialności, koncepcji innowacyjnego duszpasterstwa rodziny oraz nowoczesnego feminizmu akcentującego wyjątkowość i prawdziwą podmiotowość kobiet. Taka proklamacja jest niczym innym jak zobowiązaniem do podążania za ideałem życia, jaki pozostawił nam nasz Wielki Rodak. Pragniemy, by dla polskiego ustawodawcy powoływanie się na Jana Pawła II nie stało się jedynie pustym, pozbawionym choćby odpowiedzialności za słowo, gestem. Liczymy na to, że nauczanie Papieża Polaka, obrońcy rodziny i ludzkiego życia, stanie się inspiracją do podejmowania mądrych oraz odpowiedzialnych działań zmierzających do ochrony rodziny i jej praw.


ks. abp Stanisław Gądecki
Metropolita Poznański
Przewodniczący KEP

ks. abp Marek Jędraszewski
Metropolita Łódzki
Zastępca Przewodniczącego KEP

ks. bp Artur G. Miziński
Sekretarz Generalny KEP


Źródło: Konferencja Episkopatu Polski

Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/127001,otoczmy-troska-...

avatar użytkownika guantanamera

34. Każdy powinien przeczytać

to Oświadczenie Prezydium Konferencji Episkopatu Polski!
Dzięki, @intix, za jego zamieszczenie. Także za cały wywiad z abpem Henrykiem Hoserem.
Pozdrawiam.

avatar użytkownika intix

35. "Każdy powinien przeczytać"

Skoro tak... to kolejną informację przekazałam odrębnym wpisem z nadzieją, że może dotrze do większego grona Odbiorców...
Pod tym wpisem podaję link, tym samym łącząc oba wpisy z wyodrębnieniem spraw poruszanych przez KEP:

>Antyrodzinna konwencja - Stanowisko Rady ds. Rodziny KEP


Pozdrawiam...

avatar użytkownika guantanamera

36. Oj, tak

tak należało. To bardzo ważna wypowiedź.

avatar użytkownika intix

37. @guantanamera

Dziękuję Ci za wsparcie w temacie konwencji... w tym wpisie i w kolejnym, otwartym  dla tego tematu...
Ja, do powyższych, bardzo ważnych wypowiedzi zawartych w tym wpisie pozwolę sobie dołączyć jeszcze jedną:

> Nie niszczmy naszej przyszłości

Pozdrawiam...

 

avatar użytkownika intix

39. Zebranie plenarne KEP:

„Nie” wobec Komunii Świętej dla rozwiedzionych

Druga rocznica pontyfikatu papieża Franciszka oraz tematy 368. zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski - małżeństwo, pomoc prześladowanym chrześcijanom, pielgrzymka biskupów do Dachau - były tematem konferencji prasowej, która podsumowywała dwudniowe obrady.

Sekretarz generalny Episkopatu Polski bp Artur Miziński mówił o tematyce obrad 368. zebrania plenarnego KEP. Biskupi wysłuchali pięciu wystąpień, dotyczących rodziny w ujęciu filozoficznym, teologicznym, prawno-kanonicznym. W wystąpieniach zostało podkreślone to, co w nauczaniu Kościoła jest niezmienne - świętość, nierozerwalność, trwałość małżeństwa, które jest w Kościele katolickim sakramentem. Był poruszany temat osób rozwiedzionych, będących w kolejnych, niesakramentalnych związkach. Temat mocno dyskutowany w mediach rozbudził nadzieję takich osób, ale Kościół szuka głosu objawionego, zapisanego na kartach Ewangelii i odkrywania małżeństwa w świetle Bożego objawienia, niezależnie od głosu świata - podkreślił bp Miziński.

Sekretarz generalny Episkopatu zapewnił, że Kościół dostrzega trudną sytuację osób nie mogących mieć dzieci i współcierpi z małżeństwami dotkniętymi tym problemem. Zaznaczył przy tym, że metoda in vitro nie jest elementem leczenia niepłodności lecz zupełnie inną propozycją, która podlega osądowi moralnemu. A z punktu widzenia moralnego nauczania Kościoła zapłodnienie pozaustrojowe w przypadku człowieka jest niedopuszczalne.

Kościół nigdy więc nie zgodzi się na kompromis moralny w tej sprawie. Natomiast - jak stwierdził sekretarz generalny Episkopatu - zgodnie z nauczaniem św. Jana Pawła II wyrażonym w encyklice "Evangelium vitae", kiedy obrona zasad chrześcijańskich w ustawodawstwie w stu procentach nie jest możliwa, katolicy zobowiązani są do tego, aby dążyć do wypracowania takich ustaw, które będą jak najbliższe temuż nauczaniu.

Dlatego, dostrzegając potrzebę regulacji w tej sferze, Kościół przypomina parlamentarzystom katolikom, którzy uczestniczą w procesie legislacyjnym, aby dążyli do wypracowania jak najlepszej ustawy, która będzie chronić zarówno dobro dziecka poczętego jak stabilność rodziny, które winno być jedynym środowiskiem, w którym życie może się począć.

Sekretarz generalny Episkopatu podkreślił, że Kościołowi chodzi o to, aby nie przeważyły motywy utylitarne, czy inne kwestie, które zadecydują o tym, że ustawa proponowana przez rząd będzie skrajnie liberalną, nawet wobec ustawodawstwa obowiązującego w Europie. "Dlatego apelujemy, aby życie ludzkie było chronione od tego inicjującego momentu, jakim jest moment poczęcia, aby uwzględniała ono zarówno dobro rodziców jak i dziecka" - zaznaczył.

Biskup dodał, że warto pamiętać, że istnieją też inne możliwości rozwiązania tego dramatu, jakim jest bezpłodność, poprzez adopcję.

Bp Miziński odnosząc się do głównego tematu zebrania biskupów, jakim jest propozycja udzielania Komunii św. osobom rozwiedzionym i żyjącym w ponownych związkach, powiedział, że Kościół dostrzega trudną sytuację tych osób, ale jego stanowisko wyraża się w szukaniu głosu objawionego, który zapisany został na kartach Ewangelii. "Jest to zatem odkrywanie małżeństwa w świetle Bożego Objawienia, a nie słuchanie głosu świata, aby dopasowywać Ewangelię i nauczanie Kościoła do zmieniających się postaw kulturowych" - wyjaśnił.

W konferencji uczestniczyli także biskup pomocniczy Bagdadu obrządku chaldejskiego Basil Yakobo i ks. Douglas Dawood, którzy byli porwani przez terrorystów islamskich. Ten ostatni został skatowany przez swoich oprawców, ale udało mu się przeżyć.

Ks. Dawood mówił o tragicznej sytuacji chrześcijan w Iraku. - Jesteśmy tutaj nie żeby się skarżyć, ale zaświadczyć, że wyznajemy jedną wiarę - mówił duchowny. Mówił o emigracji chrześcijan i o tym, jak trudno zatroszczyć się o uciekinierów. Podkreślił, że dzięki pomocy chrześcijan z całego świata dzieci nie miały rocznej przerwy w edukacji.

Duchowny pokazał koszulę, w której był porwany, gdy wybijali mu zęby, łamali nos i kości. - Proszę, pomóżcie ocalić moich ludzi - apelował duchowny.

Dziennikarze, obecni na konferencji pytali o możliwość udzielania Komunii św. dla rozwiedzionych. Abp Jędraszewski zapewnił, że odpowiedź Episkopatu polskiego pozostanie wierna nauczaniu Jana Pawła II, sformułowanego w adhortacji "Familiaris consortio". Metropolita łódzki odrzucił też sugestię, że papież Franciszek chce zliberalizować to nauczanie, raczej zachęca do otwartej dyskusji ojców synodalnych, nie dąży do zmian zasad doktrynalnych. Nie można zaś oddzielać duszpasterstwa od doktryny. - Ojciec Święty nie jest twórcą zasad, jakimi się Kościół kieruje - przypomniał abp Jędraszewski. - Nie jest twórcą doktryny, a jej pierwszym strażnikiem w łączności z całym Episkopatem.

Metropolita łódzki odniósł się też do procesu z powództwa feministki, dotyczącego kazania abp. Michalika. Odpowiadając na pytanie dziennikarza stwierdził, że nie można wykluczyć, że za treść kazań w przyszłości będą toczyć się rozprawy sądowe. Odwołał się do sformułowania Benedykta XVI o dyktaturze mniejszości. Każde słowo, wypowiedziane w przestrzeni także sakralnej, które komuś się nie spodoba, będzie przedmiotem procesu. Można sobie taką sytuację wyobrazić, ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie i będzie zachowana zasada, gwarantowana przez Konkordat i Konstytucję rozdziału Kościoła od państwa przy konieczności współpracy między dwoma autonomicznymi podmiotami, posiadającymi wiele wspólnych płaszczyzn współdziałania.

Abp Jędraszewski mówił też o sprawie prof. Chazana, który odwołał się od decyzji pozbawienia go funkcji dyrektora Szpitala św. Rodziny. Solidaryzowanie się z nim to także solidarność z dziećmi, które się już poczęły, a którym ktoś chce odebrać życie - stwierdził metropolita łódzki Kościół broni zaś życia.

http://www.pch24.pl/zebranie-plenarne-kep--nie-wobec-komunii-swietej-dla...

avatar użytkownika intix

40. „Co Bóg złączył…” – konferencja na UKSW.

Arcybiskup Stanisław Gądecki, ks. prof. Tadeusz Guz prof. Roberto de Mattei. „Co Bóg złączył…” – konferencja na UKSW.

Na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego odbędzie się konferencja dotycząca małżeństwa i rodziny.  „Co Bóg złączył… Małżeństwo, rodzina i płciowość w kontekście Synodu Biskupów 2014-2015” – tak brzmi tytuł spotkania, które odbędzie się w dniu

na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Patronat nad wydarzeniem objął dziekan Wydziału Studiów nad Rodziną ks. prof. Mieczysława Ozorowskiego, a także dziekani wydziałów teologicznego, prawa kanonicznego oraz nauk historycznych i społecznych.

Głos zabierze JE Ksiądz Arcybiskup Stanisław Gądecki oraz znakomici prelegenci: prof. Roberto de Mattei, ks. prof. Tadeusz Guz, prof. Grzegorz Kucharczyk i dr Mathias von Gersdorff. Konferencja odbędzie się w Auli im. Roberta Schumana w budynku Auditorium Maximum przy ul. Wóycickiego 1/3.

Program konferencji:

09.30   Rejestracja Uczestników (możliwość pobrania sprzętu do tłumaczenia symultanicznego)

10.00   Otwarcie Konferencji oraz powitanie przybyły Gości
Ks. prof. dr hab. Waldemar Gliński

10.15   Wprowadzenie w tematykę Konferencji
Prof. dra hab. Tadeusz Kamiński, Dziekan Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych UKSW
Ks. prof. dra hab. Henryk Stawniak, Dziekan Wydziału Prawa kanonicznego UKSW
Ks. prof. dra hab. Mieczysław Ozorowski, Dziekan Wydziału Studiów nad Rodziną UKSW

10.45  Wystąpienie Jego Ekscelencji Ks. Arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski

11.15 – 11.45    PRZERWA KAWOWA

Prof. Roberto de Mattei: Rodzina chrześcijańska od Soboru Watykańskiego II do Synodu Biskupów w 2015 roku
Ks. prof. Tadeusz Guz: Powołanie Synodu Biskupów do troski o ocalenie i dalszy rozwój prawdy o małżeństwie i rodzinie – aspekty filozoficzno-teologiczne

13.00 – 13.30 PRZERWA KAWOWA

Prof. Grzegorz Kucharczyk: Antyrzymski syndrom Kościoła niemieckiego
Dr Mathias von Gersdorff: Sojusz rewolucji seksualnej i lewicy katolickiej w Niemczech

14.45   Dyskusja

16.00   Podsumowanie i zamknięcie Konferencji

FO
http://www.pch24.pl/arcybiskup-stanislaw-gadecki--ks--prof--tadeusz-guz-...

avatar użytkownika intix

42. „Co Bóg złączył…”

Kilkuset młodych ludzi uczestniczyło w zorganizowanej na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie konferencji pt.: „Co Bóg złączył… Małżeństwo, rodzina i płciowość w kontekście Synodu Biskupów 2014-2015”. Goście konferencji – m.in. ksiądz arcybiskup Stanisław Gądecki, prof. Roberto de Mattei i prof. Grzegorz Kucharczyk – rozprawili się z postulatami zmian w nauczaniu moralnym Kościoła.

- Rodzina jest najcenniejszym dobrem posiadanym przez człowieka na ziemi. Dla chrześcijan miłość małżeńska jest widzialnym znakiem miłości Boga do człowieka, miłości Chrystusa do Kościoła. Papieże ostatnich czasów starali się przekonać wiernych do odkrycia owego dobra na nowo – mówił otwierając konferencję zorganizowaną przez Koło Naukowe Myśli Politycznej i Prawnej UKSW ks. prof. dr hab. Mieczysław Ozorowski.

Słowa kapłana potwierdzał ks. prof. dr hab. Henryk Stawniak. Wyjaśniał, że w naszych czasach przeciwstawia się kulturę naturze i odwrotnie, próbując przesunąć wszystko co tyczy się człowieka do kultury. - Jan Paweł II mówił, że miłość małżeńska stanowi trzon antropologiczny. Nie do pomyślenia jest sformułowanie, że nierozerwalność małżeńska jest ciężarem ograniczającym wolność. Święty papież z Polski mówił, że owa nierozerwalność jest wpisana w małżeństwo jako dobro, dla męża, żony i dzieci. Argumenty Objawienia w tym względzie są jednoznaczne. Fałszywym jest podejście do małżeństwa od strony kultury, a nie natury i Objawienia. Dlatego normy kanoniczne i cywilne powinny uwzględniać tą wewnętrzną naturę człowieka, z której trzeba czerpać prawodawstwo – powiedział duchowny.

Ksiądz profesor opisał też postawę kardynała Kaspera, próbując zrozumieć tezy niemieckiego purpurata. Uczony wspomniał jednak encyklikę Jana Pawła II Familiaris Consortio, w której papież wzywał do pozostawania w czystości nawet po rozstaniu. Wskazał, iż kardynał Kasper manipuluje nauczaniem ostatnimch papieży na temat Komunii Świętej dla rozwiedzionych. Papieże bowiem nigdy tego nie dopuścili, wskazując jednak wiernym, że bez przystępowania do Eucharystycznego Stołu również są częścią Kościoła.

Zaproszenie na konferencję przyjął Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, arcybiskup Stanisław Gądecki. Przypomniał, że najbardziej kontrowersyjne kwestie poruszane na synodzie, a więc Komunia święta dla rozwodników żyjących w nowych związkach oraz nowe podejście duszpasterskie dla homoseksualistów, o mały włos nie zostały przez ojców synodalnych przegłosowane. Poznański metropolita przypominał porównania miłości małżeńskiej do miłości Chrystusa, którą Pan obdarzył Kościół. Arcybiskup Gądecki rozprawił się z najbardziej kontrowersyjnymi postulatami ojców synodalnych, którym podczas synodu się sprzeciwił. Przypominał przy tym, że bez przyjmowania Komunii świętej nie przestaje się być chrześcijaninem. Czytaj więcej o wystąpieniu arcybiskupa Gądeckiego podczas konferencji na UKSW w osobnym artykule.


Kiedy zaczęło się antyrodzinne zamieszanie?

Włoski historyk prof. Roberto de Mattei przypomniał okropną historię Europy XX wieku podkreślając, że przed przeoraniem jej przez dwie wojny światowe, społeczeństwa znacznie różniły się od dzisiejszych. Wszystko odmienił jednak nie rok wybuchu czy zakończenia którejś z wojen, ale rok 1968, podczas którego doszło do rewolucji kulturowej, na którą te dwie wojny na pewno miały wpływ. - Rewolucja 68’ miała więc oderwać człowieka od kultury, wyrwać go z „opresyjnej rodziny”. Rewolucjoniści doby ’68 walczyli więc z rozumem za pomocą wywyższania instynktów seksualnych. Rewolucja ta rozpoczęła się od legalizacji rozwodów, później mieliśmy do czynienia z promocją antykoncepcji a wreszcie aborcji. Jak reagował Kościół? Przypominał, że małżeństwo jest naturalną i przyrodzoną człowiekowi wspólnotą. Wszyscy duszpasterze nauczali tego do lat sześćdziesiątych.

De Mattei przypomniał, że w latach 50-tych i 60-tych rozpoczął się proces podważania katolickiej moralności w łonie samego Kościoła. Powstała nouvel teology, a jej autorzy uznawali zasadę „ewolucji dogmatów”. Kluczowym punktem było zastąpienie koncepcji natury „koncepcją osoby”. Było to więc odwrócenie tradycyjnego podejścia Kościoła wiążące się z przypisaniem sumieniu ludzkiemu pierwszeństwa nad normami moralnymi przyjętymi ogólnie. Moralność małżeńska oparta jest w tej chwili więc na bardzo personalistycznej antropologii.

Włoski uczony wspominał również działania ojców Soboru Watykańskiego II w kwestii małżeństwa i rodziny. - Powstające na początku Soboru dokumenty potwierdzały, że celem małżeństwa jest płodzenie dzieci i ich wychowywanie w sprawach przyrodzonych i nadprzyrodzonych – podkreślono, że są to cele pierwszorzędne, stojące daleko przed wzajemnym wspieraniem się i innymi wartościami. Przypomniano wówczas tradycyjną moralność katolicką w kwestii małżeństwa i raz jeszcze ją potwierdzono, uwypuklając możliwość nakładania kar przez Kościół na ludzi, nieprzestrzegających zasad moralnych katolicyzmu w małżeństwie. Zgromadzenie biskupów jednak odrzuciło wszystkie te zasady komisji rzymskich, mimo iż ich przyjęcia chciał papież Jan XXIII. Grupa biskupów chciała innych norm moralnych, zaproponowane przez papieża traktując jako „zbyt tradycyjne”. Na czele tej grupy stały osoby, których pomysły były potępione przez poprzedniego papieża – Pius XII. Dokumenty napisano więc od nowa i włączone do konstytucji „Gaudium et spes”.

Włoski uczony przypomniał, że dalsze obrady soboru dotyczyły m.in. moralności seksualnej, w tym środków  antykoncepcyjnych. – Na tym etapie nie przedstawiono już podstawowych ani drugorzędnych celów małżeństwa – to musi być ocenione jako bardzo dziwne. Wyciągano z tego bardzo różne wnioski, wiele z nich mówiło o zrównaniu wspierania się i po ludzku pojmowanej miłości z rolą prokreacji i wychowania dzieci. Dopiero papież Paweł VI musiał wyjaśniać całe to zamieszanie, co wywołało wśród licznych ojców soborowych ogromne oburzenie! Wśród oburzonych znalazło się wielu kardynałów, którzy zdecydowali się nawet na publikację dokumentu o rewizji encykliki „Humane Vitae”. Prof. de Mattei wspominał też o wstrząsie, jaki miał pozostawać doświadczeniem papieża Pawła VI, który zaprzestał pisania encyklik. Rozpoczęty wówczas formalnie kryzys trwa de facto do dzisiaj, mimo iż Jan Paweł II wielokrotnie opowiadał się przeciwko „etyce mniejszego zła”, a wielu kapłanów akceptuje antykoncepcję i wszystkie kwestie podważające tradycyjną moralność małżeńską. - To, z czym mieliśmy do czynienia na ostatnim synodzie, jest wynikiem relatywizmu moralnego rozpoczętego pół wieku temu w łonie Kościoła. Jeśli prokreacja nie jest już najważniejszym celem małżeństwa, to dlaczego by nie miał znaleźć się w naszej hierarchii poniżej ludzkiej miłości, wsparcia i ciepła. A ono nie wyklucza, według nowych moralistów, chociażby antykoncepcji. Stąd już tylko krok ku kolejnym etapom zmian, jak na przykład tezy podważające nierozerwalność małżeństwa – mówił de Mattei.  

- Trwa wojna o małżeństwo. Musimy dać świadectwo i walczyć o tradycyjną moralność – walka chrześcijan o Chrystusa toczy się nie tylko tam, gdzie Jego wyznawcy są prześladowani, ale i w sercu Kościoła, na synodzie. Wierzę, że synod przywróci pojęcie dobra i zła, które w duszach wiernych przecież wciąż trwa. Inaczej synod poniesie ogromną duszpasterską porażkę – powiedział włoski historyk.

Wieczny Bóg, więc małżeństwo nierozerwalne

Zebrani na konferencji usłyszeli również wykład księdza profesora Tadeusza Guza. Duchowny z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego mówił o teologicznych podstawach małżeństwa. - To Pan Bóg powołuje do życia związek jednego mężczyzny i jednej kobiety, z czym mamy do czynienia od samego początku dzieła stworzenia. Ta prawda o Boskiej genezie małżeństwa wskazuje na naturę tego związku. Ksiądz Guz wyraził nadzieję, że wszyscy ojcowie synodalni w ten właśnie sposób wywodzą pochodzenie małżeństwa i rodziny. Z innych źródeł przecież naturę małżeństwa wywodzili myśliciele skrajnie nieprzyjaźni Kościołowi, jak choćby komuniści, materialiści i racjonaliści. Cały katolicki świat oczekuje więc zachowania tej prawdy od biskupów zgromadzonych na synodzie – mówił ksiądz profesor.

Kapłan przypomniał, że jedność i nierozerwalność małżeństwa są najpiękniejszymi atrybutami związku kobiety i mężczyzny. Bóg jest jeden – i na tej zasadzie opiera się jedność sakramentu małżeństwa, dopóki sam Pan Bóg go nie zakończy. Tak samo jest z nierozerwalnością – Bóg jest wieczny, dlatego małżeństwo również nie może się skończyć tylko z woli człowieka, nie odpowiadałoby to bowiem celom, jakie postawił przed nim Stwórca.

Według duchownego biskupi tacy jak kardynał Kasper niepotrzebnie sięgają do filozofii niemieckich idealistów, m.in. Hegla, zamiast czerpać ze skarbnicy mądrości Kościoła. - Opieranie bowiem swych rozważań na idealistach (nieuznających Boga za istotę doskonałą) kończy się takimi wystąpieniami, jak referat kardynała Kaspera przed synodem, który miał ogromny wpływ na przebieg watykańskiego zgromadzenia biskupów – powiedział ks. prof. Guz.

Niemcy – antypapieski syndrom nad Renem

Profesor Grzegorz Kucharczyk opowiadał zebranym w auli UKSW o antyrzymskim syndromie Kościoła niemieckiego. Wspomniał o początku kryzysu współczesnego Kościoła, jakim była narodzona przecież w Niemczech herezja protestantyzmu. Już wówczas Martin Luter mówił o „romanistach” przeciwstawiając wiernych Rzymowi wyznawcom jego tez. Historyk z Polskiej Akademii Nauk opowiedział również o renesansie niemieckiego katolicyzmu, który miał miejsce po Wiośnie Ludów, a przed Kulturkampfem. Katolicy przetrwali Kulturkampf właśnie dzięki wierności Rzymowi – przypomniał.  

- Dziś kardynał Reinhard Marx mówi: nie jesteśmy filią Rzymu. To bardzo czytelna deklaracja antyrzymskiego syndromu nad Renem – powiedział profesor Kucharczyk. Uczony cytował przy tym m.in. Josepha Ratzingera, późniejszego papieża Benedykta XVI. - Przyznawał on, że w Niemczech jest liczna grupa czekająca tylko na okazję by zaatakować papieża, co miało według poprzedniego papieża „należeć do kolorytu katolicyzmu naszych czasów”. Jeszcze jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary kardynał Ratzinger był przecież twarzą niemieckiego Kościoła w Rzymie. Mimo tego w prasie katolickiej i nie tylko w Niemczech pojawiają się określenia mające skrajnie negatywnie określać każdy akt posłuszeństwa i wierności Rzymowi.

Prof. Kucharczyk przypomniał treść kolońskiego oświadczenia z lat dziewięćdziesiątych, zatytułowanego „Przeciw ubezwłasnowolnieniu. Za otwartym katolicyzmem”. Historyk zauważył, że to wówczas po raz pierwszy pojawiły się niebezpieczne sformułowania o „nowej trosce duszpasterskiej”, a owym tytułowym „ubezwłasnowolnieniem” miały być… relacje z Rzymem! W listopadzie 1989 r. kardynał Ratzinger odniósł się do tego oświadczenia potępiając trend by oddzielić teologię od Kościoła lub próby wykorzystywania teologii przeciw Kościołowi. Kucharczyk zwrócił uwagę, że dziś mamy do czynienia z takimi samymi próbami. Przypomniał także wszystkie kolejne próby – trwające co najmniej od 1989 r. – podważania oficjalnego nauczania Kościoła przez biskupów z Niemiec, łącznie ze sformułowaniem użytym przez niektórych z nich po piśmie Jana Pawła II przywołującego nadreńskich hierarchów do porządku – „Rzym przemówił, ale sprawa nie jest zamknięta”, mówili wówczas tamtejsi biskupi. Kiedy ich rodak został papieżem i był wściekle atakowany, niemieccy biskupi wymownie milczeli. To podsumowuje ich podejście do papiestwa.

Quo Vadis?

Dr Mathias von Gersdorff z Niemiec wygłosił wykład o sojuszu rewolucji seksualnej i lewicy katolickiej w jego ojczyźnie. Udowodnił, że lewica katolicka podsyca strach przeciwko Kościołowi w Niemczech. Nie jest przypadkiem, że atakuje się moralność seksualną wiernych promowaną przez Kościół – to w tej dziedzinie dziś wierni wydają się bowiem pozostawać najdalej od Magisterium. Przypomniał debatę, w wyniku której Kościół w Niemczech zaangażował się w tzw. poradnictwo przedaborcyjne, z którego to procesu niemieccy biskupi wycofali się dopiero pod naciskiem Rzymu.

Niemiec zauważył, że w jego ojczyźnie katolicka lewica znów bardzo wysoko podniosła głowę po abdykacji niemieckiego papieża – Benedykta XVI. Żąda uznania homoseksualizmu, dostępu do antykoncepcji oraz błogosławienia tzw. rodzinom patchworkowym. Jak więc widać, agendę czerpano ze świata. Nie tak dawno „Związki młodzieży katolickiej” w Niemczech wyraziły nadzieję na uporządkowanie kwestii gender w Kościele – nie chodziło im oczywiście o potępienie genderyzmu, ale o akceptację dla „różnorodności seksualnej człowieka”.

Według Gersdorffa już od dawna istnieje nad Renem ruch stworzenia własnego nauczania moralnego i teologicznego, sprzecznego z Magisterium Kościoła. - Dzieje się to w tych samych dniach, w których świat przyjmuje coraz bardziej absurdalne prawa, na naszym kontynencie promowane głównie przez Parlament Europejski – widać jednak, że istnieje związek między akcjami lewicy katolickiej z akcjami politycznymi europejskich lewaków. Prądy te mają ten sam cel – uznanie postulatów rewolucji seksualnej 1968 r. za normę społeczną i moralną. Prądy te przeniknęły niestety do Kościoła i mamy dziś nierzadko do czynienia z sytuacją, w której katolicy protestują przeciwko lewicowym postulatom, ale z łona samego Kościoła ktoś im się sprzeciwia, mówiąc tym samym głosem co ludzie spoza Chrystusowej Owczarni – mówił von Gersdorff zauważając, że oba synody (z 2014 r. i zapowiedziany na październik tego roku) są wykorzystywane przez lewicę i lewicę katolicką na rzecz kontynuowania rewolucji seksualnej.

Dr Gersdorff nazwał ścieżkę obraną przez niemiecki Kościół odejściem od prawdy na rzecz niezrozumiałej galaretowatej struktury. Wyraził nadzieję na odrodzenie Kościoła powszechnego dzięki iskrze z krajów, w których jest on jeszcze silny. Wymienił w tym kontekście m.in. Polskę. Kościół katolicki w Niemczech – w jego ocenie – czekają natomiast  niezwykle burzliwe czasy.

Patronat medialny nad konferencją sprawował portal PCh24.pl. W najbliższym czasie opublikujemy na naszych łamach materiały wideo ze wszystkimi wystąpieniami prelegentów zorganizowanej na UKSW konferencji.

Krystian Kratiuk
http://www.pch24.pl/co-bog-zlaczyl,35150,i.html

avatar użytkownika intix

43. "Co Bóg złączył..."

Wystąpienie abp. Stanisława Gądeckiego podczas konferencji na UKSW.
Dyskusje wokół synodu biskupów przyczyniły się do ogromnego zainteresowania sprawami małżeństwa i rodziny – uważa abp Stanisław Gądecki. Przewodniczący Episkopatu Polski zabrał głos podczas międzynarodowej konferencji na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Zorganizowano ją na temat „Co Bóg złączył... Małżeństwo, rodzina i płciowość w kontekście Synodu Biskupów 2014 – 2015".

***
a także (mp3) z Archiwum www.radiochrystusakrola.pl :

2015-04-14 - UKSW - rozpoczęcie konferencji

2015-04-14 - UKSW - prof. Roberto de Mattei: Rodzina chrześcijańska od Soboru Watykańskiego II do Synodu Biskupów w 2015 roku

avatar użytkownika intix

44. Trzeba przypominać o Bożym prawie!

W dobie ideologii, które postanowiły eksperymentować na żywym człowieku stwierdzono, że to właśnie rodzina jest przeszkodą w realizacji człowieka w pełni. Od tej pory dla wielu nie liczy się człowiek żyjący we wspólnocie i uczący się życia od swoich rodziców, a jedynie jednostka, którą trzeba tak formować, aby mogła być poddana różnym prądom – mówi ks. Przemysław Drąg, dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin, działającego przy Radzie Konferencji Episkopatu Polski ds. Rodziny.

Dlaczego pod koniec XX i na początku XXI wieku środowiska wrogie Kościołowi przeprowadzają bezpośredni atak na instytucję rodziny? Chyba na przestrzeni dziejów nie było gorszej sytuacji pod tym względem niż współcześnie…

Rodzina zjednoczona wokół wartości stanowiła zawsze podstawową komórkę społeczną, w której przekazywano wiarę, patriotyzm, uczono szacunku do drugiego człowieka, zachowań altruistycznych.  W dobie ideologii, które postanowiły eksperymentować na żywym człowieku stwierdzono, że to właśnie rodzina jest przeszkodą w realizacji człowieka w pełni. Od tej pory dla wielu nie liczy się człowiek żyjący we wspólnocie i uczący się życia od swoich rodziców, a jedynie jednostka, którą trzeba tak formować, aby mogła być poddana różnym prądom. Te środowiska, które indoktrynują wiele osób, twierdzą, że człowiek wystarcza sam sobie i nie musi czerpać z rodziny. Jedyne co jest mu potrzebne to realizować swoje zachcianki.

Na drodze tak pojętego życia i roli człowieka staje Kościół z Ewangelią i przypomina, że człowiek stworzony przez Boga z miłości i do miłości potrzebuje drugiego, aby mógł się rozwijać i realizować. Myślę, że to bardzo denerwuje różnych ideologów. Do tej pory człowiek stawał się człowiekiem w rodzinie i był wychowywany do rodziny. Wpływ obcych na jego formację był więc niewielki. Był wychowywany w wierze w Jezusa Chrystusa, który uczy odpowiedzialności, miłości do drugiego itd. Tak wychowanym człowiekiem niełatwo się manipuluje, niełatwo sprzedaje się mu rożne miraże.

Ponieważ Kościół broni tej integralnej wizji rodziny i człowieczeństwa staje się wrogiem. Niestety wielu ideologów pragnie zniszczyć rodzinę, ale nie potrafi powiedzieć co będzie dalej. Osobiście uważam, że próba zniszczenia rodziny prowadzi do klęski człowieka.

Proces rewolucji zaczyna się chyba od redefinicji pojęć, na przykład małżeństwa. Występuje się przeciwko prawu naturalnemu, według którego normalnym związkiem jest jedynie związek mężczyzny i kobiety.

Nie ma wątpliwości, że jest to proces konsekwentnie zaplanowany i realizowany. Co więcej, nawet wtedy, kiedy rodzice mówią, że nie chcą, aby ktoś w szkole czy w przedszkolu przedstawiał dzieciom poglądy sprzeczne z wartościami rodziców, nie znajdują często poparcia u dyrektorów placówek oświatowych. Poglądy, które się promuje, nie są oparte na żadnych naukowych przesłankach, występują przeciwko oczywistym faktom i krzywdzą elementarne poczucie sprawiedliwości.  Dziwne jest więc to, że z takim wysiłkiem promuje się je w lewicowych mediach i próbuje udowodnić ich naukowość. Faktyczność istnienia mężczyzny i kobiety nie ulega wątpliwości. Wszelkie próby budowania innych związków są po pierwsze sprzeczne z prawem Bożym. Po drugie nie są w stanie spełnić wymogów sprawiedliwości. Św. Jan Paweł II mówił o komplementarności asymetrycznej mężczyzny i kobiety. Tylko oni we dwoje mogą stworzyć prawdziwą wspólnotę i przeżyć radość życia. Próba zmiany definicji płci, małżeństwa, rodziny prowadzi donikąd i jest skazana na przegraną. Niestety dziś często żyjemy w wirtualnym świecie, gdzie prawie wszystko jest możliwe i wiele osób wierzy w absurdalne teorie o wyborze płci, o możliwości tworzenia nowego rodzaju „małżeństw”. Jestem jednak przekonany, że już niedługo będziemy oglądali klęskę tych środowisk, ponieważ natura obroni się sama.

W jakich aspektach najbardziej widoczny jest ów atak na rodzinę i małżeństwo?

Najwięcej wysiłku ideolodzy poświęcają na zdeformowanie psychiki i tożsamości płciowej dzieci i młodzieży. Zachęcanie do eksperymentów seksualnych, skupiania się tylko na cielesnych doznaniach, tłumaczenie, że masz prawo zrealizować swoje fantazje, powoduje olbrzymie zamieszanie w świecie dziecka. Zrywa się w ten sposób poczucie zaufania dziecka do rodziców. Oto z jednej strony „atrakcyjne idee”, a drugiej strony rodzice, którzy próbują ukazać wartości i wychować do odpowiedzialnej seksualności. Młody człowiek na swoim poziomie życia często nie potrafi zrozumieć, że ten kto kocha wymaga. Niszczy się więc z rozmysłem klimat rodziny ofiarując w zamian samotność i rozczarowanie. Zmuszanie dzieci do eksperymentów polegających na przebieraniu się za chłopców czy dziewczynki często powoduje traumę w psychice dziecka, które nie rozumie dlaczego starsi zmuszają go, aby był kimś, kim nie jest. Agresywna propaganda wpaja w dziecko przekonanie, że tylko oni maja rację i niszczy zaufanie dziecka do autorytetów. Takim rozbitym człowiekiem łatwo później manipulować.

Niektórzy, nawet w środowiskach kościelnych, uważają, że obowiązkiem katolików podczas bezpardonowego ataku jest ciche znoszenie prześladowań i brak sprzeciwu. Czy nadstawianie drugiego policzka jest zawsze moralnie właściwe?

Musimy bronić prawdy o życiu, małżeństwie i rodzinie. Nie ma tutaj miejsca na kompromis czy też bierne czekanie. Mamy obowiązek jako ludzie wierzący promować wartości życia, rodziny i nie możemy pozwolić na to, aby „druga strona” przejęła narrację. Nie wystarczy tylko bronić. To my, ludzie wierzący w Jezusa Chrystusa, znamy prawdę o człowieku i mamy obowiązek głosić ją całemu światu, a szczególnie tym, którzy próbują Boży porządek zastąpić swoim porządkiem. Bierność wielu katolików sprawiła, że w historii ludzkości dopuszczono się wiele zła. Mówić o pięknie miłości, o tym, ze jesteśmy powołani jako kobieta i mężczyzna do życia jest obowiązkiem, a nie przyjemnością. Nie możemy rezygnować z tej zaszczytnej odpowiedzialności.

Co zatem katolicy mogą uczynić, aby skutecznie przeciwstawić się tej ateistycznej nawałnicy?

Uważam, że najważniejsze zadanie każdego katolika to być świadkiem Jezusa Chrystusa. Trzeba zatem wypełniać swoje zadanie tam gdzie jestem i czynić to naprawdę dobrze. Świadectwo dobrych, kochających się małżeństw i rodzin jest najbardziej przekonujące. Dlatego trzeba wychowywać dzieci w wierze, poświęcać im dużo czasu, rozmawiać z nimi i pomagać odkrywać im swoją tożsamość. Dobra rodzina jest podstawą do tego, aby rosło nowe pokolenie ludzi otwartych na prawdę. Trzeba jednocześnie wychodzić na zewnątrz. Rodzice powinni interesować się tym co się dzieje w szkole, uczestniczyć w marszach i ruchach promujących życie rodzinne, podejmować inicjatywy ustawodawcze, które lepiej będą chronić rodzinę. Konieczne jest także zaangażowanie się w środki społecznego przekazu z pozytywnym orędziem o pięknie życia i rodziny. Katolik ma zmieniać świat i czynić go bardziej Bożym.

Krajowy Ośrodek Duszpasterstwa Rodzin, którego jest Ksiądz dyrektorem, zorganizował akcję billboardową „Nie cudzołóż. Konkubinat to grzech”. Jakie mógłby Ksiądz wymienić pozytywne skutki tej kampanii?

Po pierwsze udało się zwrócić uwagę wielu rodzin na poważny problem. Często mówi się bowiem, że taka jest moda, że trzeba się lepiej poznać przed ślubem. Kampania, którą przeprowadziliśmy, pozwoliła wielu osobom zrozumieć zagrożenia jakie kryją się za tymi obiegowymi hasłami. Po drugie przypomnieliśmy, że proste przekazy są rzeczywiście czytelne. Wielu katolików, którzy żyli w ten sposób pisało później do mnie, że nie przypuszczali, że żyją w grzechu. Dzięki kampanii odkryli, że Bóg wzywa ich do miłości głębszej i piękniejszej. Po trzecie myślę, że miłosierdzie trzeba czynić zawsze w prawdzie. W roku Synodu Biskupów, gdzie pojawiło się tak wiele kontrowersji, konieczne było przypomnienie o prawdzie objawionej na temat małżeństwa i rodziny. Po czwarte udało się wstrząsnąć sumieniami wielu, którzy uśpieni żyli w błogim przekonaniu, że wszystko jest w porządku. Co ciekawe wielu ludzi, którzy deklarują się na co dzień jako niewierzący pisało do mnie z oburzeniem na temat plakatu. Skoro są niewierzący to skąd nagle w nich poczucie grzechu?

Czy ośrodek ma zamiar podejmować podobne inicjatywy?

Oczywiście. Dowiedliśmy skuteczności takiego przekazu i będziemy go kontynuować przypominając Boże prawdy.

Dziękuję za rozmowę!

Rozmawiał Kajetan Rajski


http://www.pch24.pl/trzeba-przypominac-o-bozym-prawie-,35927,i.html

avatar użytkownika intix

45. Bp Tomasik:

trzeba odbudować szacunek dla sakramentalności małżeństwa

(2015-06-01)
Czasy w których żyjemy wymagają odbudowania szacunku dla sacrum, także dla sakramentalności małżeństwa - uważa biskup Henryk Tomasik, przewodniczący Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży KEP. Ordynariusz radomski zachęcił młodych do uczestniczenia w dniach skupienia dla narzeczonych organizowanych przez diecezjalne duszpasterstwa rodzinne. Z danych GUS wynika, że w 2014 r. rozwiodło się ok. 66 tys. par małżeńskich w Polsce.

Bp Henryk Tomasik, który był gościem Radia Plus Radom, nawiązał do ostatniej audiencji papieża Franciszka, który wiele mówił o narzeczeństwie. Powiedział też, że każdy sakrament wymaga solidnego przygotowania. Dodał, że czas narzeczeństwa do czas wzajemnego poznawania, kształtowania charakteru ale także relacji, bo - jak zauważył biskup - może się zdarzyć, że relacje w związku są niedojrzałe, co może skutkować następnie decyzją o rozwodzie.

Bp Tomasik stwierdził, że „każdy zawód wymaga solidnego przygotowania, przyjęcie ważnego stanowiska specjalnych kwalifikacji a do przyjęcia jednej z najtrudniejszej funkcji, czyli bycia mężem i żoną, ojcem i matką, nie ma żadnego przygotowania”. - Jest to często przypadkowość. Bolejemy nad tym. To jeden z najtrudniejszych wymiarów życia duszpasterskiego w parafiach - brak aprobaty ze strony narzeczonych, brak świadomości, że przygotowanie jest potrzebne. Czasy w których żyjemy, dużej desakralizacji, wymagają odbudowania szacunku dla sacrum, także dla sakramentalności małżeństwa - mówił bp Tomasik.

Przewodniczący Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży KEP zachęcił do uczestniczenia w dniach skupienia dla narzeczonych, które organizują diecezjalne duszpasterstwa rodzin. Zachęcił też rodziców, by rozmawiali ze swoimi dziećmi, które przygotowują się do małżeństwa. - Zapraszam narzeczonych do poważnego potraktowania tego etapu przygotowania jakim jest przyjęcie sakramentu małżeństwa - zakończył biskup radomski.

KAI
http://www.pch24.pl/bp-tomasik--trzeba-odbudowac-szacunek-dla-sakramenta...

***

Diecezjalne Święto Rodzin w Starym Sączu: bp Andrzej Jeż zaapelował o obronę małżeństwa

Dzisiaj szczególnie trzeba bronić małżeństwa jako trwałego związku mężczyzny i kobiety, a także z nową świeżością ukazywać Ewangelię życia - apelował biskup tarnowski Andrzej Jeż, podczas Diecezjalnego Święta Rodzin w Starym Sączu. Podczas uroczystości wręczono też medale dla kilku zasłużonych rodzin.

Przy Papieskim Ołtarzu w Starym Sączu zgromadzili się rodzice, dzieci, młodzież oraz przedstawiciele starszego pokolenia. Niedziela jest w całej diecezji tarnowskiej dniem modlitwy w intencji rodzin. Centralne obchody Diecezjalnego Święta Rodziny odbywają się w Starym Sączu. Rozpoczęła je Msza św. pod przewodnictwem biskupa tarnowskiego Andrzeja Jeża.

W homilii biskup prosił, by w przeżywanych trudnościach i problemach śpieszyć sobie z pomocą, z dobrą radą, dzielić się zdobytym doświadczeniem i mądrością życiową. Apelując o pomoc dla ubogich rodzin, biskup podkreślił, by także otoczyć troską rodziny, które sami tworzymy. – Niech wyrazem naszej troski będzie rodzinna modlitwa i szczery rodzinny dialog o kondycji rodziny, o tym, co w niej dobre i szlachetne. Miejmy też odwagę powiedzieć o słabościach i brakach, aby budować własne wspólnoty rodzinne w blasku prawdy, aby je umacniać, by były przestrzenią miłości, pokoju, przebaczenia i bezpieczeństwa. Tylko tak ukształtowana rodzina może się opierać burzom i nawałnicom, które ciągle uderzają w łódź Kościoła – dodał.

Nawiązując do Ewangelii o burzy na jeziorze, biskup powiedział, że niejednemu wydaje się, że łódź Kościoła wkrótce zostanie zatopiona i rozbita. – Dziś, podejmuje się działania, aby Kościół wewnętrznie rozbić, pozbawić go wiarygodności i skompromitować; ośmieszyć i przekonać młodego człowieka, że stać pod krzyżem i wierzyć w Chrystusa to niedorzeczne - ubolewał bp Jeż.

Ordynariusz diecezji podkreślił, że łódź Kościoła płynie nadal i żadne nawałnice, fale, burze i sztormy nie są w stanie jej zniszczyć. – Kościół nie osiadł i nie osiądzie ani na dnie, ani na mieliźnie, ma bowiem zapewnienie samego Jezusa, że bramy piekielne go nie przemogą. Kościół trwa – choć zmienia się świat, dlatego, że w łodzi Kościoła jest obecny Jezus Chrystus – teraz i zawsze. Jest w niej zawsze, nawet wówczas, gdy wydaje się nam, że śpi, że jest nieobecny i obojętny na to, co się wokół dzieje - powiedział.

Zdaniem biskupa pośród współczesnych nawałnic uderzających w łódź Kościoła szczególnie bolesne i destrukcyjne są skutki tej wymierzonej w rodzinę i małżeństwo. Bp Jeż wskazywał, że w kontekście obrad synodu poświęconego rodzinie, jesteśmy świadkami prawdziwej walki o rodzinę, o rozumienie kształtu i roli małżeństwa. – Wiele krytycznych głosów, podgrzewanych od razu przez media, podnosi się także z kręgu samych katolików, którzy oczekują od Kościoła liberalizacji nauczania i obniżenia poprzeczki wymagań moralnych. A przecież misją Kościoła nie jest dostosowywanie Ewangelii do świata, ale przemienianie świata według Ewangelii Chrystusa. Kościół musi pozostać wierny Ewangelii, aby móc być solą ziemi i światłem świata, a kiedy potrzeba, także znakiem sprzeciwu - dodał. Kaznodzieja podkreślił też, że o nauczaniu Kościoła nie decyduje opinia publiczna, lecz prawda, którą Kościół jest zobowiązany przekazywać i bronić nawet za cenę bolesnego napiętnowania czy prześladowań.

W czasie Mszy św. małżonkowie odnowili swoje przyrzeczenia złożone przed laty. Uhonorowano też kilka rodzin.
(...)

Read more: http://www.pch24.pl/diecezjalne-swieto-rodzin-w-starym-saczu--bp-andrzej...

***
Pozwolę sobie załączyć też do tego wpisu:
> Odpowiedzialność za apostazję Irlandii - Roberto de Mattei