O potrzebie zwalczania pasożytów
FreeYourMind, wt., 10/02/2009 - 20:42
Są autorzy, których teksty powodują, że człowiekowi ręce i nogi się uginają. Do takich autorów zaliczam Tomasza Jastruna, Jacka Żakowskiego, Tomasza Wołka itd., ale od dziś należy do tego szacownego grona włączyć Cezarego Michalskiego, który jeszcze chwila, a zatrudniony zostanie w Ministerstwie Prawdy przy Czerskiej albo, co bardziej prawdopodobne, w „Krytyce Politycznej”. Ja wiem, że czasami ludziom z biegiem lat Pan Bóg rozum odbiera, stwierdziwszy, że nie potrafią się nim należycie posługiwać, ale przecież Michalski taki stary jeszcze nie jest, można by powiedzieć, iż sporo życia przed nim; skoro jednak zaczyna przemawiać głosem liberalnego Charona, który ma nas przewieźć na drugi brzeg Styksu niewiedzy, to ja się poważnie zastanawiam, czy nie dopadła go jakaś przedwczesna starcza demencja. Był to kiedyś przecież młody gniewny konserwatyzmu, dziś zaś można by go z powodzeniem posadzić w jednej ławce z S. Sierakowskim i kto wie, czy nawet ten ostatni nie wydałby się sympatyczniejszy choćby z tego powodu, że przynajmniej grzeszy cynizmem, natomiast Michalski ze swoim neoliberalizmem jest poważny jak mauzoleum Lenina.
No ale o co chodzi?, że zacytuję klasyka polskiej myśli neoliberalnej. Otóż Michalski dostał białej gorączki na wieść, że rozmaite buce broniły prawa do życia śp. Eluany, o której uśmiercenie z tak wielką determinacją zabiegał kochający ojciec. W ślepej furii zaczął więc Michalski miotać się po swoim pokoiku redakcyjnym strącając wszystko z półek i biurka, jakby szatan w niego wstąpił i w końcu wyrzucił z siebie garść słów:
„Nie lubię pasożytów, którzy okłamują ludzi - na temat historii, na temat teraźniejszości i na temat przyszłości. Dlatego nie lubię naszych dzisiejszych zideologizowanych „obrońców życia”.”
[podkr. C.M.]
Wprawdzie, jeśli ktoś używa określenia „pasożyt”, to mówienie o „nielubieniu” wydaje się przynajmniej eufemizmem. (To raczej brzmi, jakby ktoś cedził to słowo przez mocno zaciśnięte zęby, jakby ktoś cedził je w obawie, że zaraz wpadnie w szał). Szczególnie, jeśli za pasożytów uchodzą obrońcy życia, a raczej „obrońcy życia”. To jednak, co przeczytaliśmy powyżej, to jeszcze nie jest jeszcze powód do zaliczenia Michalskiego do grona najwybitniejszych publicystów polskich, o których wspomniałem na wstępie. Szczerozłota myśl, po której padłem na kolana, jak bohater „Trans-Atlantyku”, to ta:
„Nawet Unia Europejska, niepotrzebnie wstydząca się Boskiego imienia, jest pod względem stosowanych standardów, prawa i norm bardziej chrześcijańska niż wszystkie katolickie monarchie średniowiecza i absolutyzmu razem wzięte.”
Mnóstwo rzeczy już czytałem, ale takiego aforyzmu na temat UE jeszcze nie znalazłem. To tylko świadczy, że człowiek źle szuka lub też wciąż nie za wiele wie o świecie. No ale od czego są polscy publicyści? Czy ktoś może się z nimi ścigać w wypisywaniu ze śmiertelną powagą największych bredni? Nie podejrzewam. Ciągnąc wątek zawarty w tym fragmencie tej myśli Michalskiego można by rzec też tak, że UE do tego stopnia jest chrześcijańska, że już nawet nie potrzebuje odwoływać się do nauk Chrystusowych, ponieważ uważa je za oczywiste. Aborcja, eutanazja, małżeństwa homoseksualne, to można powiedzieć, twórcze rozwinięcie pewnych ewangelicznych wątków, pozostaje jedynie kwestia odpowiednich egzegez, ale to już Michalski z kompanią popracuje intelektualnie nad tym, jeśli Pan Bóg zdrowia na umyśle jeszcze przysporzy.
Wróćmy jednak do samego felietonu, bo naprawdę warto:
No ale o co chodzi?, że zacytuję klasyka polskiej myśli neoliberalnej. Otóż Michalski dostał białej gorączki na wieść, że rozmaite buce broniły prawa do życia śp. Eluany, o której uśmiercenie z tak wielką determinacją zabiegał kochający ojciec. W ślepej furii zaczął więc Michalski miotać się po swoim pokoiku redakcyjnym strącając wszystko z półek i biurka, jakby szatan w niego wstąpił i w końcu wyrzucił z siebie garść słów:
„Nie lubię pasożytów, którzy okłamują ludzi - na temat historii, na temat teraźniejszości i na temat przyszłości. Dlatego nie lubię naszych dzisiejszych zideologizowanych „obrońców życia”.”
[podkr. C.M.]
Wprawdzie, jeśli ktoś używa określenia „pasożyt”, to mówienie o „nielubieniu” wydaje się przynajmniej eufemizmem. (To raczej brzmi, jakby ktoś cedził to słowo przez mocno zaciśnięte zęby, jakby ktoś cedził je w obawie, że zaraz wpadnie w szał). Szczególnie, jeśli za pasożytów uchodzą obrońcy życia, a raczej „obrońcy życia”. To jednak, co przeczytaliśmy powyżej, to jeszcze nie jest jeszcze powód do zaliczenia Michalskiego do grona najwybitniejszych publicystów polskich, o których wspomniałem na wstępie. Szczerozłota myśl, po której padłem na kolana, jak bohater „Trans-Atlantyku”, to ta:
„Nawet Unia Europejska, niepotrzebnie wstydząca się Boskiego imienia, jest pod względem stosowanych standardów, prawa i norm bardziej chrześcijańska niż wszystkie katolickie monarchie średniowiecza i absolutyzmu razem wzięte.”
Mnóstwo rzeczy już czytałem, ale takiego aforyzmu na temat UE jeszcze nie znalazłem. To tylko świadczy, że człowiek źle szuka lub też wciąż nie za wiele wie o świecie. No ale od czego są polscy publicyści? Czy ktoś może się z nimi ścigać w wypisywaniu ze śmiertelną powagą największych bredni? Nie podejrzewam. Ciągnąc wątek zawarty w tym fragmencie tej myśli Michalskiego można by rzec też tak, że UE do tego stopnia jest chrześcijańska, że już nawet nie potrzebuje odwoływać się do nauk Chrystusowych, ponieważ uważa je za oczywiste. Aborcja, eutanazja, małżeństwa homoseksualne, to można powiedzieć, twórcze rozwinięcie pewnych ewangelicznych wątków, pozostaje jedynie kwestia odpowiednich egzegez, ale to już Michalski z kompanią popracuje intelektualnie nad tym, jeśli Pan Bóg zdrowia na umyśle jeszcze przysporzy.
Wróćmy jednak do samego felietonu, bo naprawdę warto:
”Gdyby Marek Jurek i jego globalni koledzy od Berlusconiego nie dostali od nowoczesnej świeckiej nauki mikroskopu elektronowego, nie wiedzieliby nawet, skąd bierze się życie i gdzie się zaczyna. Nie mogliby nawet spojrzeć na zygotę, co najwyżej wywodziliby jej istnienie, za pomocą ryzykownych sylogizmów, z pism Arystotelesa. Gdyby nie dostali od nowoczesnej świeckiej nauki medycznych urządzeń do podtrzymywania życia, nie mogliby urządzać swoich pikiet pod szpitalami, w których lekarze i tak walczą o ludzkie życie tak długo, jak to tylko możliwe. Ci ludzie pasożytują na nowoczesności, udając przed lustrem, że żyją w jakiejś innej epoce. Np. w średniowieczu, kiedy państwo co prawda było katolickie, ale błogosławieni, a czasami nawet uświęcani przez Kościół monarchowie mieli całe haremy kochanek, a swoich konkurentów do władzy, często najbliższych krewnych, likwidowali za pomocą trucizny i miecza.”
Zdawać by się mogło, że jako neoliberał (a może ultraliberał) Michalski jest zwolennikiem i swobody wypowiedzi (ergo Jurek może sobie wygadywać, co chce), swobody manifestowania poglądów (ergo koledzy od Berlusconiego mogą pikietować co chcą, nawet kliniki nazywające się „Spokój”), wygląda jednak na to, że nie do końca. Wolność – tak, ale przecież nie dla pasożytów, co trują ludziom w głowach. No bo przecież o to chodzi. Co robią pasożyty? Pasożytują. Gdzie? Na zdrowym ciele społeczeństwa. Bardzo to przypomina podejście czerwonych do „myśli burżuazyjnej”, ale najwyraźniej neoliberalizm czy ultraliberalizm niedaleko od marksizmu pada. O tym zaś, że Michalskiego coś musiało nieźle ukąsić (nie tylko Hegel), świadczy wypowiedź o pożytkach z mikroskopu elektronowego i jego zdolności wyświetlania widoku zygoty. Świat poszedł tak do przodu dzięki mikroskopom, a buce wciąż w średniowieczu chcą żyć. No, ludzie kochani, czy to jest do wytrzymania?
Nie należy się więc zżymać na Michalskiego, że mu nerwy całkiem puściły. Dość już tego cholernego średniowiecza, do czarta nagłego! Ale i to, co do tej pory powiedziałem, to mało, Michalski wszak przyznaje otwarcie:
„przestałem już widzieć symetrię pomiędzy liberałami a „obrońcami życia”. Otóż żaden liberał nie zmusza zideologizowanych „obrońców życia” do dokonywania aborcji - choćby i w paru pierwszych dniach życia zygoty. Nikt nie zmusza ich do stosowania środków antykoncepcyjnych czy wczesnoporonnych. Żaden liberał nie nakaże „obrońcy życia” wyłączenia aparatury medycznej swojego krewnego, choćby „obrońca życia” zdecydował się na używanie tej aparatury choćby i przez tysiąc lat. Tymczasem ludziom takim jak Marek Jurek, takim jak chłopcy od Berlusconiego, takim ja nasi młodociani lefebryści, nie wystarcza tolerancja liberalnego społeczeństwa wobec nich, nie wystarcza im ich własna wolność, nie wystarcza im ich własna bezgrzeszność. Oni chcą metodami prawnymi zmuszać do bezgrzeszności ludzi, którzy nie podzielają ich przekonań na temat pełnego człowieczeństwa dwóch komórek czy sakralnej roli urządzeń medycznych.”
Ileż to udręk ta cholerna zygota wywołuje, doprawdy. Wiadome, że bez zygoty jest weselej, ale jak widać nie wszystkim, bo upiorni obrońcy zygoty pchają się przed kamery, piszą o tej zygocie i piszą, jakby nikt o niej nie wiedział, a na domiar złego, jeszcze wywalają tę cholerną zygotę przed oczy ludziom wolnym, śmiałym i dalekowzrocznym, szantażując ich psychicznie tym widokiem. Ja bym nawet rzekł, ze to coś gorszego niż średniowiecze, tylko nazwy na to nie wymyślono, choć pasożytnictwo uważam za krok we właściwym kierunku. Od razu zresztą walka z pasożytami zamienia się w walkę o wolność (i rzecz jasna o pokój, bo kto tyle sieje niepokoju jak nie obrońcy zygoty). Powiedzmy sobie szczerze, jaka może być symetria między rozkrzyczanymi śmierdzącymi średniowiecznym gnojem bucami, co odebraliby rodzoną córkę ojcu, byleby tylko prymitywnie podtrzymywać ją przy życiu (i to za pomocą maszynerii nowoczesnych ultraliberałów), a ludźmi wolnymi, eleganckimi, pachnącymi, co rozumieją ojcowskie prawo do skrócenia życia dziecka? Nie masz bucu innych zajęć? Za różaniec się weź albo w wór zgrzebny się przebierz, czy cośtam.
Świat z pewnością byłby lepszy, gdyby nie obrońcy zygoty. Tak już kiedyś myślał niejeden faszysta i komunista. Witaj w klubie, Czarek, ktoś to na pewno doceni.
http://www.dziennik.pl/opinie/article315931/Eutanazyjne_wniebowstapienie_Berlusconiego.html
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
41 komentarzy
1. a ja się oburzam,że taki jak Michalski żyje
2. kryska
3. Prośba do wszystkich
4. FYMie
5. Strona nie znaleziona
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
6. różne są rodzaje bana:)
7. dydek
8. kryska - 'strona nie znaleziona'
9. > FYM-ie: ani za pomocą IE, ani Mozzilii nie...
10. Koteusz i dydek
11. FYM
basket
12. no właśnie
13. pokłosie konkursu najwyraźniej
14. FYMie ale nie bój żaby
15. zawsze mówiłem, że dawać zarabiać Zakowskiemu to grzech
16. dydek
17. Pętla przekierowań
18. Ale FYMa i IPN banuje...
19. Rzepka
20. jan.nowak1
21. I tak to się przędzie...
22. Barres
23. Barres
24. A ja ad meritum...
25. Franek
26. Franku
27. a propos S24
28. potwierdzam nie może znależć
29. Barres
30. kara za samąsłodycz ! los nie rychliwy
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
31. noblog
32. @FYM
33. FYM
34. Michalski jest opętany
35. FYM. To nie ban, ale błąd oprogramowania, o którym już pisałem
kilka razy. Jest to błąd, który jest notorycznie popełniany przez tych ludzi zajmujących się informatyką, którzy nie doceniają projektowej fazy budowy oprogramowania. To jest ta faza, którą robi projektant, nie programista, choć często projektant może być później programistą.
Projekt określa architekturę systemu, jego konstrukcję logiczną wynikającą z założonych cech użytkowych oraz organizacji systemu zarządzania danymi i ich przetwarzania. W projekcie powinny zawierać się explicite struktura, logiczne związki i procedury wewnętrzne a także logika i procedury komunikacji z otoczeniem, strategie i polityka organizacji, którą ten system informatyczny ma obsługiwać.
Czyli, czego chce Salon24 od świata, od rynku, od autorów i czytelników, na czym polega jego oferta rynkowa i jak ma być obsługiwana przez system.
Jeśli projektu nie ma, to programiści pracują intuicyjne, ale jest to jak nawigacja bez współrzędnych kartograficznych, często jeden wielki chaos i prowizorka.
Konkretnie informatycy salonu zajęli się ściboleniem oprogramowania obsługi funkcji wewnętrznych, nie interesując się komunikacją z otoczeniem.
To było widać gołym okiem od chwili przejścia do "nowego salonu" jeszcze w grudniu.
Dla nas pierwszym objawem był chaos i niesprawność porozumiewania się z Salonem.
Niezdecydowanie było widoczne w polityce budowy naszych adresów. Oto kolekcja moich adresów, czynnych w czasie ostatnich dwóch miesięcy:
http://michael.salon24.pl/index.html
http://michael.salon24.pl
http://michael.nowy.salon24.pl
http://michael.arch.salon24.pl
http://michael.salon24.pl/bloger
http://michael.salon24.pl/385654.html
i dziwne pętle przekierowań, które niekiedy całkowicie blokowały dostęp do naszych zasobów. Widać to np w pętli /myhome
Niektóre z wariantów ww adresów były próbami budowy jakiś kanałów informacyjnych, niektóre nawet są, działają, ale nie mają sensu, bo zmieniła się koncepcja.
Skutkiem tego było zamarcie linków umieszczanych u naszych czytelników, na różnych stronach, załamanie się RSS, liczników i nie działające agregowanie. Nie jest to dobrze zaprojektowany system, ale łatanie dziur.
Ale analizując różne komunikaty, doszedłem do wniosku, że programiści od Krawczyka mieli jakiś dywersyjny projekt, którego celem było złamanie karier czołowych niebieskich blogerów, zerwanie ich więzi z czytelnikami i utrudnienie czytelnikom nawigacji po twórczości ich ulubionych autorów. Przez kilka tygodni jedynym dostępem do mojego blogu było podanie adresu w formie:
Zastanawiałem się nad tym, co ONI chcą nam zrobić, poekspermentowałem trochę i co zauważyłem:http://michael.salon24.pl/385654.html
Był to adres do konkretnej notki, jeśli czytelnik nie znał tej sześcicyfrowej liczby, to nie miał szansy wjechać na blog twój albo mój. Dopiero od paru tygodni działa przekierowanie:
http://aaa.salon24.pl -> http://aaa.salon24.pl/385472.html,
gdzie liczba jest adresem najświeższej notki.
A to, że tak naprawdę takie ciągi znaków
http://michael.salon24.pl ani
http://freeyourmind.salon24.pl
nie są adresami żadnego blogera .
To są tylko adresy wejściowe do salonu, równoważne takiemu adresowi jak:
http://aaa.salon24.pl albo dowolnemu innemu.
Dopiero tam następuje przekierowanie. Ale nie jest to przekierowanie do twojego bloga. On nie istnieje. Jest to przekierowanie do najświeższej notki. Każdy wpis jest odrębną kartką, z własnym adresem.
My blogerzy nie mamy swoich adresów. Istnieją tylko adresy notek. Adresem notki jest:
A później zmień tę liczbę, odejmując od niej jedynkę: http://turkot.salon24.pl/385653.html http://michael.salon24.pl/385653.html http://freeyourmind.salon24.pl//385653.html No i na koniec wpisz adres: http://michael.salon24.pl/385472.htmlhttp://aaa.salon24/385654.html
To ta liczba jest adresem, ale tylko jednej notki. W miejsce aaa możesz sobie wstawiać co chcesz. Wypróbuj takie adresy:
http://turkot.salon24.pl/385654.html
http://michael.salon24.pl/385654.html
http://freeyourmind.salon24.pl//385654.html
Nie istnieje bloger o nazwie "turkot"
Widzisz, jest Twój blog, nie jest zbanowany. To idzie młodość.
I dalej szukamy: http://michael.salon24.pl/385920.html (T.Machała) http://michael.salon24.pl/385921.html (strona nie znaleziona) http://michael.salon24.pl/385922.html (FYM -strona nie znaleziona) http://michael.salon24.pl/385923.html (jankepost) http://michael.salon24.pl/385924.html (bernardo) Dwa sąsiednie numery, z końcówką 21 i 22 są adresami nie znalezionych stron, ale jedna (21)jest zupełnie niczyja, może tam jest Twój post. Druga (22)jest przydzielona Tobie, jest to strona FYM, ale jest pusta.Najprawdopodobniej nastąpił błąd w czasie transferu. Być może po przesłaniu jednego pakietu danych, przy transmisji kolejnego mógł pojawić się nieznany nam błąd, np. w kodzie kontrolnym, szyfrowaniu lub coś podobnego i licho rozsmarowało Twoj wpis po dwóch adresach. I nic więcej.
Propozycja moja:Wpisz tekst najnowszego postu jeszcze raz, po zalogowaniu, jako następną notkę. Powinien się przyjąć.
Możliwe, że po zalogowaniu i przejściu do adresu:
Twój blog, nie jest zbanowany. "To idzie młodość" jest i wszystkie poprzednie notki także są dostępne. A ten jeden tylko, ten o "potrzebie zwalczania pasożytów", rozsypał się w czasie transferu. I tyle.http://freeyourmind.salon24.pl/385922.html albo
http://michael.salon24.pl/385922.html, wszystko jedno, bedziesz miał czynny przycisk [usuń] i będziesz mógł pozbyć się tego utrapienia.
Miło jednak, że dowiedzieliśmy się czegoś więcej. Nie mamy już swoich blogów w salonie, nie mamy także swoich adresów. Są tam tylko luźne kartki, z numerem każdorazowo przydzielanym do nowego wpisu. Dlatego są takie problemy z nawigacją, dlatego jest taki kłopot z przejściem do "następnej strony", albo "do poprzedniej strony" blogu.
W systemie nie ma poprzedniej ani następnej strony. Nie ma blogu. Twoja osobowość jest w salonie potrzebna tylko do logowania.
Tak samo jak moja.michael
36. kazef
37. toyah
38. michael
39. O, FYM kurka wodna, naprawili, jak ładnie, już po awarii.
michael
40. michael
41. @FYM