Nic się nie stało
FreeYourMind, sob., 07/02/2009 - 12:40
Rozumiem intencje Galby (choć ich zupełnie nie pochwalam), że w sytuacji zamordowania Polaka przez Talibów staje w obronie premiera, żeby na niego nie spadła wina za tę tragedię. Problem jednak w tym, że to nie jest sprawa Tuska, tylko całego polskiego państwa.
Co może zrobić polski obywatel, gdy zostanie porwany przez bandytów? Może najwyżej dokonać rachunku sumienia i czekać na rozmowę ze św. Piotrem. Nic więcej. Już pomijam sprawę K. Olewnika, która także obnażyła słabość naszego państwa zwłaszcza w kwestii zapewniania bezpieczeństwa obywatelom i zwalczania przestępczości zorganizowanej. Porwanie polskiego geologa i przetrzymywanie go przez blisko pół roku zakończyło się egzekucją Polaka.
Jak się powinien zachować normalny polski rząd w takiej sytuacji? Oczywiście zrobić wszystko, by obywatela polskiego uchronić przed śmiercią. W sprawie porwanego inżyniera od razu wykluczano jakąkolwiek akcję zbrojną, by – tu uwaga – nie pogorszyć jego sytuacji. Już głupszego wyjaśnienia nie mogliśmy usłyszeć, a przecież nieraz urządza się specjalne operacje zmierzające do odbicia przetrzymywanych zakładników. Jeśli mamy nadzwyczajną sytuację, to nadzwyczajne środki zapobiegawcze podejmujemy. Zapewniano nas tymczasem, że trwają dyplomatyczne naciski, parę dni temu wysłany został specjalny negocjator, zaś, żeby było jeszcze weselej, premier zapewnił, że polski rząd nie płaci nikomu okupu. Problem tylko w tym, że porywacze nie żądali żadnego okupu, o ile wiem.
Ktoś arcymądry może powiedzieć, iż urządzanie zbrojnej akcji odbijania zakładnika może się zakończyć śmiercią porwanego. Owszem, ale przynajmniej inni obywatele mają świadomość, że w podobnej sytuacji siły bezpieczeństwa, na które ci obywatele płacą ciężkie pieniądze, ruszają z odsieczą. (W polskich tradycjach zresztą nie tylko w okresie II wojny, ale i świeżo po jej zakończeniu, gdy walczono z sowiecką okupacją, takie akcje odbijania więźniów były czymś normalnym, choć rzecz jasna, wymagającym wielkiego heroizmu). Co więcej, takie akcje miały (i mają) też skutek psychologiczny dla potencjalnych porywaczy, którzy mają wtedy świadomość, że porwany takiej a takiej narodowości może liczyć na zbrojne wsparcie.
Jeśli zaś uznano, że akcja zbrojna nie wchodzi w grę, to jeśli rząd chciał wykazać twardość i niezłomność, należało głośno i otwarcie powiedzieć Talibom, że w odpowiedzi na ich porwanie zostanie poważnie wzmocniony kontyngent wojsk polskich w Afganistanie i już szykowane są do wysłania kolejne dywizje. Czyli za jednego zabitego polskiego obywatela my wytłuczemy waszych stu „bojowników”. Co zaś robi polski rząd z Tuskiem na czele? Redukuje wydatki na armię i policję, przecież. Gdyby rząd polski chciał wykazać nieugiętość i siłę charakteru, to powinien był zapowiedzieć i powtarzać z cała stanowczością, że za przetrzymywanie choćby jednego polskiego obywatela przez Talibów, będą w naszym kraju przetrzymywani Talibowie z amerykańskich więzień, że specjalnie z tej okazji – z okazji porwania polskiego obywatela, jeśli nie zostanie on uwolniony, zostanie w Polsce uruchomione więzienie dla tego rodzaju bandytów, jak Talibowie.
Tak należało postąpić. Co zaś zrobił polski rząd? Czekał po prostu na rozwój wypadków i na to, że sprawa sama się rozwiąże. To była tymczasem nasza sprawa, polska sprawa i my Polacy powinniśmy byli ją rozwiązać. W rycerski sposób, a nie tchórzliwy. Jeśli zdecydowaliśmy, że w obronie wolności i w imię zapewnienia bezpieczeństwa innych ludzi, prowadzimy z kimś wojnę, to walczymy. Jeśli zaś nie chcemy walczyć, czyli tchórzymy, to siedźmy wszyscy w domach i wzywajmy psychologów w chwilach większego zestresowania. Chociaż w takiej sytuacji nawet psychologowie nie pomogą. Biada Polsce, jeśli dalej będzie tak wyglądało jej podejście i do obywateli, i do ich bezpieczeństwa. Biada, powiadam.
Co może zrobić polski obywatel, gdy zostanie porwany przez bandytów? Może najwyżej dokonać rachunku sumienia i czekać na rozmowę ze św. Piotrem. Nic więcej. Już pomijam sprawę K. Olewnika, która także obnażyła słabość naszego państwa zwłaszcza w kwestii zapewniania bezpieczeństwa obywatelom i zwalczania przestępczości zorganizowanej. Porwanie polskiego geologa i przetrzymywanie go przez blisko pół roku zakończyło się egzekucją Polaka.
Jak się powinien zachować normalny polski rząd w takiej sytuacji? Oczywiście zrobić wszystko, by obywatela polskiego uchronić przed śmiercią. W sprawie porwanego inżyniera od razu wykluczano jakąkolwiek akcję zbrojną, by – tu uwaga – nie pogorszyć jego sytuacji. Już głupszego wyjaśnienia nie mogliśmy usłyszeć, a przecież nieraz urządza się specjalne operacje zmierzające do odbicia przetrzymywanych zakładników. Jeśli mamy nadzwyczajną sytuację, to nadzwyczajne środki zapobiegawcze podejmujemy. Zapewniano nas tymczasem, że trwają dyplomatyczne naciski, parę dni temu wysłany został specjalny negocjator, zaś, żeby było jeszcze weselej, premier zapewnił, że polski rząd nie płaci nikomu okupu. Problem tylko w tym, że porywacze nie żądali żadnego okupu, o ile wiem.
Ktoś arcymądry może powiedzieć, iż urządzanie zbrojnej akcji odbijania zakładnika może się zakończyć śmiercią porwanego. Owszem, ale przynajmniej inni obywatele mają świadomość, że w podobnej sytuacji siły bezpieczeństwa, na które ci obywatele płacą ciężkie pieniądze, ruszają z odsieczą. (W polskich tradycjach zresztą nie tylko w okresie II wojny, ale i świeżo po jej zakończeniu, gdy walczono z sowiecką okupacją, takie akcje odbijania więźniów były czymś normalnym, choć rzecz jasna, wymagającym wielkiego heroizmu). Co więcej, takie akcje miały (i mają) też skutek psychologiczny dla potencjalnych porywaczy, którzy mają wtedy świadomość, że porwany takiej a takiej narodowości może liczyć na zbrojne wsparcie.
Jeśli zaś uznano, że akcja zbrojna nie wchodzi w grę, to jeśli rząd chciał wykazać twardość i niezłomność, należało głośno i otwarcie powiedzieć Talibom, że w odpowiedzi na ich porwanie zostanie poważnie wzmocniony kontyngent wojsk polskich w Afganistanie i już szykowane są do wysłania kolejne dywizje. Czyli za jednego zabitego polskiego obywatela my wytłuczemy waszych stu „bojowników”. Co zaś robi polski rząd z Tuskiem na czele? Redukuje wydatki na armię i policję, przecież. Gdyby rząd polski chciał wykazać nieugiętość i siłę charakteru, to powinien był zapowiedzieć i powtarzać z cała stanowczością, że za przetrzymywanie choćby jednego polskiego obywatela przez Talibów, będą w naszym kraju przetrzymywani Talibowie z amerykańskich więzień, że specjalnie z tej okazji – z okazji porwania polskiego obywatela, jeśli nie zostanie on uwolniony, zostanie w Polsce uruchomione więzienie dla tego rodzaju bandytów, jak Talibowie.
Tak należało postąpić. Co zaś zrobił polski rząd? Czekał po prostu na rozwój wypadków i na to, że sprawa sama się rozwiąże. To była tymczasem nasza sprawa, polska sprawa i my Polacy powinniśmy byli ją rozwiązać. W rycerski sposób, a nie tchórzliwy. Jeśli zdecydowaliśmy, że w obronie wolności i w imię zapewnienia bezpieczeństwa innych ludzi, prowadzimy z kimś wojnę, to walczymy. Jeśli zaś nie chcemy walczyć, czyli tchórzymy, to siedźmy wszyscy w domach i wzywajmy psychologów w chwilach większego zestresowania. Chociaż w takiej sytuacji nawet psychologowie nie pomogą. Biada Polsce, jeśli dalej będzie tak wyglądało jej podejście i do obywateli, i do ich bezpieczeństwa. Biada, powiadam.
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
12 komentarzy
1. Czekam na wystąpienie muchołapa Niesiołowskiego
2. FYM
Errata
3. Drogi FYM'ie,
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
4. obywatelstwo
5. Bernard
6. Errata
7. Pelargonia
8. geralt9
9. Geralt9, ładnie to ująłeś - ale raczej musimy zachęcić burka
Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.
/-/ J.Piłsudski
10. Nic sie nie stalo...
11. tak uważam, i zdania nie zmienię...
12. FYM