Res privata

avatar użytkownika FreeYourMind
Nie wydaje mi się, by ostateczna ocena „okrągłego stołu” i jego konsekwencji, była aż tak trudna, jak to słyszymy z rozmaitych stron. Wystarczy bowiem spojrzeć na to, kto najbardziej skorzystał po tym wydarzeniu, komu jak się wiedzie, kto sobie najbardziej chwali III RP i z jakich względów, a kto pozostał na marginesie nie tylko życia politycznego, ale społecznego i ekonomicznego.

Niedawno zaproszony do radiowej Jedynki przez R. Bugaja jeden z uczestników rozmów „o.s.” J. Olszewski (link do rozmowy z nim pod moim poprzednim postem) zwrócił uwagę na to, że frekwencja przy wyborach 4 czerwca 1989 r. wskazywała na to, że dla sporej części Polaków te wybory to było oszustwo. Ja sam, jak skreślałem wtedy kandydatów solidarnościowych, miałem nieprzyjemne poczucie jakiegoś zamętu, a nawet robienia czegoś wbrew sobie, zwłaszcza że wcześniej wraz z moimi przyjaciółmi i znajomymi protestowaliśmy na ulicy przeciwko dogadywaniu się przedstawicieli opozycji z czerwonymi. Tłumaczyłem sobie, że to poparcie dla starych opozycjonistów ma formę wyłącznie warunkową, że może wnet sprawy zaczną się dalej prostować, ale przecież sam widok „drużyny Wałęsy” budził z jednej strony zaciekawienie, z drugiej zażenowanie. Kandydowanie Holoubka czy Łapickiego, że o Wajdzie nie wspomnę, odbierałem jako klasyczne polskie zamienianie czegoś poważnego w autoparodię – tu zaś chodziło o robienie z parlamentu teatru, a nawet cyrku.

W błyskawiczny sposób zresztą głosy tych, co nawoływali do bojkotu wyborów czerwcowych okazały się całkowicie słuszne. Po pierwsze, gdy przepadła „lista krajowa” zrobiono drugą turę wyborów (co już zostało jednoznacznie zinterpretowane przez wyborców – vide frekwencja), a gdy już powstał parlament, wybrano „generała Jaruzelskiego” na prezydenta, który desygnował „generała Kiszczaka” na premiera. Tak to przecież wyglądało. Już wtedy żałowałem, że poparłem solidarnościowców w wyborach, no ale było za późno. Ponieważ Kiszczakowi kompletowanie gabinetu szło dość opornie, a poza tym powstanie takiego rządu stanowiłoby jawną kpinę z polskiego społeczeństwa, Michnik zaczął „konstruować” nowy rząd, wyjeżdżając ze słynnym hasłem o prezydencie i premierze. Znowu jednak wygrała opcja najgorsza z możliwych, gdyż premierem został kompletnie nieudolny Mazowiecki, ale żeby było wszystko „po Bożemu”, to wicepremierem został Kiszczak, a szefem MON-u Siwicki. Tego rodzaju gabinet nazywany jest całkiem na serio przez niektórych życzliwych „pierwszym niekomunistycznym rządem” w Polsce po II wojnie.

Do tego obrazu dorzucić trzeba słynne, reytanowskie mowy sejmowe Michnika o tym, że nie będzie on walczył bronią nienawiści, co w tłumaczeniu na nasze znaczyło, iż gwarancje nietykalności dla komunistów są niepodważalne, bezprawną zupełnie kwerendę „komisji Michnika” po esbeckich archiwach, no i rzecz jasna, żwawe i zupełnie bezkarne uwłaszczanie się czerwonej nomenklatury. Z czasem więc w całym tym zgiełku zaczęła się pojawiać koncepcja „przyspieszenia” i „użycia siekierki”, dzięki którym Wałęsa mógł w pewnym momencie stanąć po przeciwnej stronie barykady co Mazowiecki, udając tylko, niestety, trybuna ludowego, który na stanowisku prezydenckim zaprowadzi w końcu w zabałaganionym kraju jakąś sprawiedliwość. Jak to się skończyło, to doskonale wiemy.

Ten obraz można by kreślić dalej, ale mija się to z celem. Chcę wyłącznie powiedzieć, że nieprawdą jest to, jakoby „okrągły stół” był jakimś etapem pośrednim w budowie III RP, jakimś „punktem zwrotnym i tyle”, po którym „wszystko już było inaczej” albo „nic nie było takie, jak dawniej”, tj. za komunistycznego reżimu. Nieraz wszak pisze się, ile to wiekopomnych paneuropejskich zmian zapoczątkowały te negocjacje, choć akurat w samej Polsce tych zmian w kierunku budowy normalnego, republikańskiego ustroju i utrwalenia swobód obywatelskich można się doliczyć najmniej. Tymczasem „okrągły stół” stanowił betonowy fundament całego „nowego państwa” i stanowi go, podkreślmy, po dziś dzień. Co więcej, ustalenia okrągłego stołu wciąż i wciąż były udoskonalane i wzmacniane, czego wyrazem był nie tylko 1) słynny czerwiec 1992 r., kiedy Wałęsa znalazł się znowu w okrągłostołowym obozie „walczących z ekstremą”, ale i 2) spektakularne „zapobieganie powstaniu z państwa wyznaniowego”, czemu zgodnie patronowały medialne drużyny Urbana i Michnika oraz 3) „prace nad konstytucją”, w których twórczo połączono stare tradycje komunizmu i świeże postkomunizmu. Oczywiście dość wyczekująca rola Kościoła w całej tej sprawie jest „nie do przecenienia”, choć mówiąc Kościół, powinienem mieć na myśli część hierarchów oscylujących wokół salonu, którzy niestety mieli decydujący głos w kwestii przemian w Polsce.

Nie da się inaczej określić tego, co zdołano skonstruować dzięki tym mozolnym wieloletnim pracom „opozycji demokratycznej” a la Michnik-Kuroń-Geremek-Mazowiecki kooperującej na coraz szerszych polach z komunistami, jak żerowisko – państwo jako zestaw posad, synekur do rozdzielenia, jako coś do złodziejskiego zagospodarowania – nie zaś jako res publica, jako coś w czym udział mają obywatele i dążący do wspólnego, a nie własnego (!) dobra, politycy. Żerowisko, czyli res privata. Coś, co należy do Michnika, do „socjaldemokratów”, do szemranych byznesmenów, którzy gdyby nie „okrągły stół” i jego perspektywiczne ustalenia, nie osiągnęliby na polu ekonomicznym, bazując wyłącznie na swoich umiejętnościach, kompletnie nic; do sprzedajnych sędziów, do skorumpowanych stróżów prawa, do zakłamanych dziennikarzy z Czerskiej i okolic – do tego typu osobników. Ale nie do zwykłych obywateli, którzy czekali na państwo, w którym talent, przedsiębiorczość, determinacja, pomysłowość, wykształcenie zawodowe, inteligencja, UCZCIWOŚĆ, stanowią o sukcesie, a nie przynależność do sitwy, DOJŚCIA i wazeliniarstwo.

Polacy nie oczekiwali zbyt wiele, bo też wiedzieli, kto się do tej władzy pakuje i z jakimi umiejętnościami, ale nawet nie dostali przecież tego, co się im należało jak ludziom, których zmuszono do życia w upodleniu przez dziesiątki lat. Nie ma dróg, nie ma normalnej administracji państwowej, tylko biurokracja przerastająca ludzkie pojęcie, nie ma racjonalnego systemu ubezpieczeń, tylko monstrualne złodziejstwo, nie ma zdrowej służby zdrowia, nie ma porządnej edukacji, nie ma silnej armii – jest jedna wielka parodia państwa. Trudno właściwie powiedzieć, co w ogóle w tej Polsce AD 2009 naprawdę JEST poza rosnącym zadłużeniem i znakomitym samopoczuciem tępych rządzących polityków, którym żerowisko wydaje się najlepszym z możliwych światów. Pal diabli jednak obecną koalicję. Najgorsze jest to, że elita solidarnościowa, która przecież, gdyby nie te dziesiątki, a czasem i setki tysięcy strajkujących, wychodzących na ulice, okładających się z zomolami, nie byłaby w stanie nic zrobić, ma wciąż poczucie, jakby to ona wywalczyła własnoręcznie „zwycięstwo nad komunistami”. Jest to chyba największy skandal „obchodów 20-lecia”.

Ta postawa jednak była akcentowana od samego początku „transformacji ustrojowej”. „Dziki tłum”, jak malowano większość Polaków w makabrycznych wizjach „realistów” i „pragmatyków”, zagrażał a to „bratobójczą wojną domową”, a to „niedojrzałością w budowaniu demokracji”, a to „polskim piekiełkiem”. Cały czas więc trzeba było Polakom przypominać, że tylko światła elita wie, w którą stronę i jak sterować okrętem, w przeciwnym bowiem razie mogą się obudzić straszliwe demony ksenofobii, antysemityzmu, klerykalizmu, nacjonalizmu, no i rzecz jasna „ślepego odwetu” na boguduchawinnych przecież, komunistach.

W rezultacie postanowiono przez 20 lat konstruować kolejną fikcję, a nie normalne państwo. Ślepy prowadził kulawego i dobrze im się wiodło. Elity z czasem tak się zrosły, tak zżyły ze sobą, że odróżnienie dziś czerwonego od różowego jest bardzo trudne, co widać nie tylko po zachowaniu i mentalności Michnika, Frasyniuka czy Mazowieckiego. To zaś, że konsumują te elity owoce swojego własnego porozumienia z komunistami, to nic dziwnego. Zasadziło się drzewo, to i się zrywa z niego to, co na nim wyrośnie, nawet jeśli owoce są zatrute. Jestem bowiem przekonany, w czym zgadzam się z tym, co napisał Rybitzky, że to tylko obecna gerontokracja nasyci się tego rodzaju fruktami, nie zaś następne pokolenia Polaków.

Powiada się nam uporczywie, że komuniści podzielili się władzą, a nawet… oddali władzę. Co dowcipniejsi nazywają to „aksamitną rewolucją”. Jednakże władza władzy nierówna, to chyba kazde dziecko wie. Władza może być realna i czysto formalna. Jak realna władza była rządu Mazowieckiego to pokazał Kiszczak ze swoimi podopiecznymi, gdy sobie ogniska z archiwów esbeckich urządzali. Jak dalece komuniści oddali władzę, to mieliśmy przykład w 1993 i 1995 r., gdy wrócili oni do rządzenia już jako „zalegalizowani czerwoni”. Jak głęboko sięgnęła „rewolucja”, to widzimy po dekomunizacji i lustracji (o majątkowej nie wspomnę), jak też po ciągnących się w nieskończoność procesach dotyczących zabójstw protestujących przeciw czerwonej władzy robotników czy procesach dotyczących wojny jaruzelsko-polskiej. Jak moralnie zaszliśmy daleko to doskonale i dobitnie pokazał nam Urban ze swoją gadzinówką oraz ostentacyjnymi szyderstwami z Jana Pawła II, katolicyzmu, duchowieństwa, ludzi religijnych – szyderstwami, po które komuniści nie sięgali za czasów peerelu! Jaką wolność słowa i wolność prasy nam zafundowano pokazał oligopol medialny jaki utworzono na przełomie lat 80. i 90., ku zgodnej uciesze różowych i czerwonych.

Tak więc zamiast świętowania należałoby urządzić stypę po nadziejach, jakie Polacy wiązali z budową nowego państwa. Nadziejach w 1989 r. stanowczo przedwczesnych.

21 komentarzy

avatar użytkownika hrponimirski

1. Res pvblica et res privata - mieszanie pojęc

zacząc należy od tego, że naiwnym jest sądzic, że władza jest dla ludu... władza jest po to, by realizowac swoje partykularne interesa... te interesa mogą byc mniej szkodliwe lub bardziej dla poddanych eufemistycznie zwanych obywatelami... czasem interes jest wspólny jeśli władza broni się przed zagrożeniem z zewnątrz to przeważnie przy okazji broni też poddanych... (nie mówię tu o PRL) jeśli chodzi o prywatny vs publiczny to właśnie publiczny służy najlepiej wąskiej grupie interesów, bo ona sobie zbierze podateczki, ochroni swoich kwaziwasalów konsecyjkami, co by tylko swoi mogli robic biznesy... wg mnie dokonał Pan semantycznego nadużycia... zwykłym ludziom potrzebne jest jak najwięcej prywaty, bo dzięki temu mogą swobodnie gospodarowac... natomiast politykom i najbogatszym potrzebne jest jak najwięcej "publiki", bo oni wtedy mogą wykorzystac prawo poparte środkiem przymusu (policja) do swoich prywatnych interesów... a nie własną pracę i umiejętności
avatar użytkownika Maryla

2. żerowisko – państwo jako zestaw posad, synekur do rozdzielenia,

dokładnie tak to wyglądało. Banda ludzi, którzy nie wiadomo skąd znaleźli sie na fotkach z Wałęsą i "wolne wybory". A potem..... rujnowanie, rozwalanie, kradzież i zerowanie. Kradli ci, co mieli wiedze, informację i narzędzia. Jak Polska długa i szeroka wszedł walec niszczący, a potem przyszedł walec - Balcerowicz i wyrównał - czyli odebrał tym, co uwierzyli, ze moga "brac sprawy we własne ręce" i zaczęli budować polskie małe firmy na zasadach - zrzutka całej rodziny, wyciągnięcei "sreber rodowych" i dla tych, którzy mieli więcej "znajomosci" - kredyt w banku. Nad wszystkim pieczę trzymał Kuroń z chochlą - jako symbol opieki nad ludnościa miast i wiosek. Miliony ludzi poszły na "kuroniówkę", albo, jak górnicy - pobierali jednorazowe odprawy i zostawali na Sląsku bez perspektyw. Nie mogli oficjalnie podjąc pracy, pieniądze zjadła rodzina i opłaty za mieszkanie. TW BOLEK JEŹDZIŁ I OBIECYWAŁ PUŚCIC ZŁODZIEI W SKARPETKACH. W skarpetkach, albo bez, zostały tysiące ludzi oszukanych na II Japonię. Potem wrócili ci, "co potrafią rządzić" - towarzysze z PZPR, potem Buzek, za którego premierowania doszło do największego przekrętu - prywatyzacji PZU i powstania OFE - czyli zagranicznych towarzystw, którym Polacy przez lata wpłacali pieniądze, aby dowiedziec sie w roku 2009 - że nie maja nic. 23,76 miesiecznie- tyle wynosi "emerytura kapitałowa' po ODPROWADZANIU do zagranicznych banków pd 1994 roku co miesięcznej składki. Polacy zrobieni w OFE. Długo by pisać o tych 'dobroczynnym wpływie" OS na losy Polaków.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika FreeYourMind

3. hrponimirski

słyszał Pan o czymś takim jak eufemizm? Po drugie, czy pamięta Pan słynne sejmowe słowa Olszewskiego w 1992 r.: czyja ma być Polska? Państwo polskie zostało niemal w całości zwłaszczone przez układ pookrągłostołowy - zawłaszczone, sprywatyzowane, przejęte jak folwark i zagospodarowane. Można to nazwać właśnie czyjąś własnością nie zaś czymś, w czym obywatele czują się współwłaściwielami i współgospodarzami. Rozróżnienie między interesem władzy a interesem obywateli jest drugorzędne w stosunku do kwestii czy władza jest legalna i działa w granicach prawa oraz do kwestuii czy porządek państwa organizowany jest w celu realizacji dobra wspólnego czy też uprzywilejowanych grup interesu.
avatar użytkownika FreeYourMind

4. Maryla

na samą myśl o tym wszystkim, człowiekowi puchnie głowa. Pytanie bowiem, jak wiele trzeba będzie poświęcić sił i czasu, by to wszystko odkręćić, o ile kiedykolwiek odkręcić się uda. Może bowiem już zawsze będzie Polska takim eldorado dla złodziei? Pozdr
avatar użytkownika hrponimirski

5. FYM - przekręt w PRL/IIIRP a przekręt w USA

Rozróżnienie między interesem władzy a interesem obywateli jest drugorzędne w stosunku do kwestii czy władza jest legalna i działa w granicach prawa oraz do kwestuii czy porządek państwa organizowany jest w celu realizacji dobra wspólnego czy też uprzywilejowanych grup interesu. aha czyli jak władza jest wybrana demokratycznie to sobie wg Pana usprawiedliwia to robienie przekrętów mam takie pytanie - czy lobbyści z USA, którzy najpierw zgodnie z prawem wykończyli konkurencję, bo rząd wprowadził ceny minimalne i te mniejsze przedsiębiorstwa nie mogły z większymi konkurowac ceną, potem ci więksi dostali tanie kredyty, bo trzeba było przecież rozwijac gospodarkę, potem sami zaczęli wykańczac oskarżając wzajemnie o praktyki monopolistyczne, a na samym końcu ci co się ostali przeszli na garnuszek państwa i sobie te prywatne biznesy już robili za publiczne pieniądze przekręt PRL a przekręt w USA różnią się tym, że u nas była ustawa pewnego pana na W. i każdy kto miał kasę mógł sobie robic biznes a jak już ten biznes zrobił to już swoboda gospodarcza okazała się zła, bo trzeba było napisac tak prawo, żeby inny się nie mógl dorobic w USA natomiast proces uwłaszczania się oligarchów następował powoli - oni coraz wylobbowywali jakąś ustawę (notabene tak działa oligarchia - nawet w antycznym Rzymie) w odróżnieniu od qvasiwasalnego nadania przywilejów w IIIRP) - tak to się właśnie robi, wmawia się ludziom, że trzeba nimi kierowac dla ich dobra... wszystko jedno czy przez media czy via forvm w USA działo się powoli, bo społeczeństwo nie dałoby sobie od razu zarzucic pętli na szyje - u nas natomiast ponieważ już miało pętlę to ją trochę poluzowało ja bardzo sobie cenię walkę z komuchami, ale sprawa jest dosyc szersza po prostu cały świat maszeruje w kierunku totalitaryzmu a takie USA nas doganiają... o UE już nie wspominając
avatar użytkownika michael

6. Nota encyklopedyczna

____________________________________________________________

Okrągły Stół - Umowa o kontynuacji komunistycznej władzy, zawarta w Polsce przez komunistyczną władzę ze swoimi komunistycznymi zwolennikami w ówczesnym ruchu opozycyjnym. [6 luty 1989 - 5 kwiecień 1989]

____________________________________________________________ Lech Kaczyński skomentował to dzisiaj tak: "Kontrakt zawarty z uzurpatorami".
avatar użytkownika TrustMe

7. Jan Olszewski?

Nie słyszałem, aby Jan Olszewski był zaproszony do "Okragłego Stołu" Moja pamięć jest zgodna z tym, co podaje Wikipedia Strona solidarnościowo-opozycyjna Uczestnicy po stronie opozycyjnej to: Stefan Bratkowski Zbigniew Bujak Władysław Findeisen Władysław Frasyniuk Bronisław Geremek Mieczysław Gil Aleksander Hall Lech Kaczyński Jacek Kuroń Władysław Liwak Tadeusz Mazowiecki Jacek Merkel Adam Michnik Alojzy Pietrzyk Edward Radziewicz Henryk Samsonowicz Grażyna Staniszewska Andrzej Stelmachowski Stanisław Stomma Klemens Szaniawski Jan Józef Szczepański Edward Szwajkiewicz Józef Ślisz Witold Trzeciakowski Jerzy Turowicz Lech Wałęsa Andrzej Wielowieyski Proszę więc nie obrażać Premiera!!!
avatar użytkownika TrustMe

8. Michael

Jak możesz? Spójrz na listę i miej trochę litości!!! :)
avatar użytkownika michael

9. Cały świat zmierza do totalitaryzmu. Czy to kwietyzm polityczny?

Świat zmierza dokąd zmierza, a my zdajmy się na łaskę Bożą, nie pokładając nadziei we własnych staraniach.

A może to kompletny solipsyzm? Wtedy powinniśmy mieć wpływ na wszystko. _______________________________________________________

Zmierzanie swiata ku totalitaryzmowi jest wyraźnie widzianym faktem, to się dzieje, jest ruch w tę stronę.
Leopold Tyrmand napisał "Złego", Waldemar Łysiak "Flet z mandragory", albo "Statek". Po takiej lekturze można emocjonalnie odpalić do cynizmu, albo fatalizmu, w zależności od temperamentu.
Proponowałbym jednak pozytywne zaciekawienie. Czy to spadanie ku totalitaryzmowi ma jakiś motorek, czy to jest naturalny proces, na który nikt nie ma wpływu?
Czy ten motorek można wyłaczyć, jeśli istnieje?
> Wszystko sprowadza się do starych pytań: - Czy robić? - A jak tak, to co robić? - Czyli o sens naszego życia. To że świat zmierza w stronę totalitaryzmu, dzięki upiornym wysiłkom opętanych obrońców demokracji, mający ch serduszka po lewej stronie, tuż obok portfela, to widzę.

avatar użytkownika TrustMe

10. Jan Olszewski (cd.)

Znam od wielu lat Jana Olszewskiego i jestem przekonany, że nie dałby się nigdy zaprosić do "okrągłego stołu". Po 20 latach nietrudno jest być mądrym. On był mądry 20 lat temu!!! :)
avatar użytkownika FreeYourMind

11. hrponimirski

nie wiem za bardzo, co ma piernik do wiatraka. Porównywanie Polski i USA jest zupełnie nieuzasadnione pod każdym względem, chyba że chodzi nam o badanie stopnia przestępczości lub kwestie korupcji. Mówimy różnymi językami podejrzewam, a Pan wsłuchany jest we własny, jak widzę. Oczywiście, bez urazy, każdy sobie dokonuje refleksji nad światem na własny rachunek i nikogo nie mam zamiaru wychowywać. Pisząc o Polsce po 1989 zwracam nie od dziś uwagę na dwie rzeczy: 1) "okrągły stół" zalegalizował peerel, który był całkowicie nielegalny i miał naprawdę status państwa sowieckiego po prostu a dla Polaków stanowił obóz koncentracyjny. 2) "nowe państwo", które utworzono po '89 r. przyjęło postać republiki bananowej, w której dobra publiczne stanowią żer dla wyspecjalizowanych grup interesu, głównie z sowieckim stażem, ale i różowym trochę skapnęło, co widać po znakomitych finansowych losach Michnika etc. Polska nie ma nic wspólnego z normalnym, wolnym, wolnorynkowym państwem. To zresztą, że została wciągnięta przez "elity" do UE, to była kolejna "ucieczka do przodu", ucieczka tychże elit przed powinnością modernizowania kraju i zapewnienia godziwych warunków startu życiowego i zawodowego obywatelom. Teraz euroentuzjaści mogą bezradnie rozkładać ręce, mówiąc "Bruksela kazała to i tamto". Bruksela kazała. To tak jak w banku kasjer mówi: komputer się zawiesił, więc nie mogę dokonać wypłaty. To że zmierzamy do totalitaryzmu, to pewne. Pytanie tylko, czy zdołamy ten proces odwrócić.
avatar użytkownika michael

12. hrponimirski. Prześliczna anegdota o kompletnym solipsyźmie.

Na samym końcu wpisu. http://arkadiusz.jadczyk.salon24.pl/381443.html
avatar użytkownika FreeYourMind

13. michael

mam nadzieję, że piszesz coś do nowego POLIS MPC, tak by the way :)
avatar użytkownika michael

14. FreeYourMind - nie mylisz się. Na dziesiątego.

Dałeś mi trudną robotę, a ja sobie jeszcze narzuciłem dodatkowe wymagania i dociążyłem się dalszym zobowiązaniem, jak Pstrowski. Chcę oprócz tego zrobić korektę na czysto i bez usterek, bo widzę, że to jest problemik.

Czuj duch. Do dziesiątego nie wygarnę do siebie z lugera.
avatar użytkownika michael

15. TrustMe - Widzę tę listę i nie mam litości.

Klasycznym sposobem działania komunistów jest używanie dezinformacji wszędzie, w każdym momencie i na wszelki wypadek. Kłamstwo na każdym kroku, nawet bez potrzeby. I w związku z tym, dwa warianty interpretacji, może trzy.

1. Móżna by znaleźć na tej liście nazwiska osób, które były w rzeczywistości na tej liście były scenografią teatrzyku fałszywej demokracji. To jest zupełnie tak, jak przedstawiciele klasy robotniczej w Komitecie Centralnym PZPR. Można by było nawet zrobić ranking dekoracyjności ludzi z tej listy. Weźmy przykład, Mieczysław Gil. Człowiek, który w miarę upływu lat dojrzewa i widać jak powoli przyznaje się do tego, że został oszukany. Albo Lech Kaczyński. Do dziś Lech Wałęsa powiada, "on to był dla mnie przynieś, podaj, pozamiataj". I tak było.
Komuniści notorycznie udawali demokrację, byli mistrzami w jej przekonującym naśladowaniu. Ja sam kiedyś jechałem pociągiem czterysta kilometrów, by odbyć rozmowę kwalifikacyją z A. Wielowieyskim. Wiem więc, co mi w duszy powinno grać, abym się zakwalifikował...

Niestety, do dzisiaj nie gra.

2. Są tam ludzie, którzy byli tam tylko ozdobą, szlachetne osoby, których autorytet był podle wykorzystany tylko i wyłącznie do uwiarygodnienia stron tego teatru, To są osoby, które nie miały tam nic do powiedzenia, chociaż nieustannie i ciężko tam pracowały w niewątpliwie dobrej wierze. Zaryzykuję dwa nazwiska z tej listy:
Klemens Szaniawski
Jan Józef Szczepański.
To były znakomitości, którym udział w tych obradach nie był potrzebny do żadnej kariery, ten udział nie wpłynął pozytywnie na ich życiowy sukces, a nawet bywał obciążeniem

3. Są tacy ludzie, których nie ma na tej liście, mimo, że tam w rzeczywistości byli. Np mecenas Władysław Siła-Nowicki, jako "niezależny". Nikt mi nie wmówi, że mecenas Siła-Nowicki był nieuczciwy, albo że dał sobą manipulować. Był tam jednak, był cenzurowany, niewygodny, ale był.

WNIOSEK: RZECZYWISTOŚĆ NIGDY NIE JEST TAK PROSTA
JAK TO SIĘ CZASEM LUDZIOM WYDAJE
avatar użytkownika hrabia Pim de Pim

16. Doskonały opis

i bardzo prawdziwy - szczegóły każdy może dodać sobie sam na podstawie własnej wiedzy. Pozdrawiam -

hrabia Pim de Pim

avatar użytkownika TrustMe

17. Michael: rzeczywistość nigdy nie jest prosta

To właśnie chciałem powiedzieć. Człowiek może się przecież pomylić. Najważniejsze, żeby w porę to zrozumiał i naprawił swoje błędy. Tak było z prezydentem L. Kaczyńskim. Kaczyński swoją postawą po wyborze na prezydenta skasował swoje winy. Mecenas Siła-Nowicki uczestniczył w obradach okrągłego stołu po stronie rządowej (rządu PRL!!!). Ponieważ strona opozycji (czyt. generał Kiszczak) go nie zaprosiła, sam się zaprosił. Dlatego przypomniał na początku zamordowanych księży, gdyż chciał wstrząsnąć sumieniami. W ogólnej euforii okrzyknięto go wtedy zdrajcą. Wystawił swoją kandydaturę przeciwko Kuroniowi, żeby wyrazić sprzeciw. Wiedział, że przegra i przegrał z ogólną euforią swoich rodaków. Nie był sam, gdyż mała grupka zbyt dociekliwych młodych ludzi aktywnie mu pomagała. Potem ci ludzie tworzyli ZChN i PC, ale najczęściej mieli wszystkiego dość i rozkręcali z różnym powodzeniem swoje biznesy. O wymienionych przez Ciebie "autorytetach" nie będę się wypowiadał. Również nie będę dyskutował o niektórych działaczach "Solidarności". Domyśl się dlaczego. Pozdrawiam,
avatar użytkownika michael

18. Domyślam się dlaczego. Rzeczywistość nigdy nie jest prosta.

Pozory mylą. zawsze doradzam powstrzymanie się z pochopnymi ocenami. Ale nie sądzę, że nasza ocena Okrągłego Stołu i jej ludzi jest pochopna. Można powiedzieć, że dzisiaj jest już starannie udokumentowana historycznie. Nawet towarzystwo dzisiejszych triumfujących komunistów, dumnych ze swojego życiwgo sukcesu, jest tylko emocjonalnym, a więc tylko uzupełniającym potwierdzeniem historycznej, ponurej prawdy.
avatar użytkownika FreeYourMind

19. michael

OK, OK :) [mam na myśli to, że piszesz do POLIS MPC]
avatar użytkownika jan.nowak1

20. Pomyłka michaela - ad Gila

Napisałeś: "Móżna by znaleźć na tej liście nazwiska osób, które w rzeczywistości były tylko scenografią teatrzyku fałszywej demokracji [...] Weźmy przykład, Mieczysław Gil. Człowiek, który w miarę upływu lat dojrzewa i widać jak powoli przyznaje się do tego, że został oszukany". Tu się bardzo mylisz, widać nie znasz dziejów działalności MG. To nie jest taka "szara masa" jak byś sugerował. To osoba bardzo cwana. Za komuny był aktywistą PZPR-wskim, oddelegowanym do prasy, potem wskoczył do "S" ale bez pozbycia się legitymacji PZPR (jedynie "złożył ją w depozyt"). W stanie wojennym i w latach po nim siedział spokojnie na wsi rodzinej, nie pomagając działaczom podziemnej S, ale od czasu do czasu przyjeżdzał do Krakowa, gdzie był przez nich goszczony. Poznawał u nich prasę podziemną po lekturze której udawał się do redakcji Tygodnika Powszchnego, gdzie był witany z atencją, po czym siadając na słynnej kanapie brylował znajomością faktów poznanych nieco wcześniej ze wspomnianej bibuły, co na zebranych redaktorach TP stwarzało wrażenie jego głębokiego ulokowania w strukturach podziemnej S. Tu też zyskiwał dalsze informacje. Ponieważ nic nie robił to od czasu do czasu spokojnie jeździł do LW. Itp. On doskonale wiedział co się dzieje, i choć faktycznie był raczej scenografią, to jednak pełnił tę funcję z pełną świadomością tego co się dzieje. Zawsze na fali...
avatar użytkownika TrustMe

21. jan.nowak1

Oszczędź ikonie "S" wstydu, proszę. Życie go wystarczająco ukarało. A Michael niech żyje mitami jak mu z tym dobrze. To porządny człowiek. :)