Frasyniuk stawia pominki zdrajcom i agentom - 20 lat OS - to nie Moskwa
Władysław Frasyniuk, fot.: Paweł Kula
PAP
- Co to ma za znaczenie, co mówią o Okrągłym Stole Amerykanie. To, że się tym przejmujemy, jest wynikiem naszych niepotrzebnych kompleksów - uważa Władysław Frasyniuk.
"Okrąłgły Stół jest fenomenem polskim" - przeczytaj więcej o wypowiedzi Frasyniuka
KONFERENCJI "DIALOG - KOMPROMIS - POROZUMIENIE" W SEJMIE
Frasyniuk: pomnik Wałęsie i Jaruzelskiemu
Legendarny działacz "Solidarności" zwrócił się także z apelem do Adam Michnika: - Adamie, za dużo gadasz w wolnej Polsce. Była to reakcja na zacytowanie podczas konferencji przez naczelnego "Gazety Wyborczej" artykułu z "Gazety Polskiej" oraz określenia Krzysztofa Wyszkowskiego (skłóconego z Lechem Wałęsą działacza "S") jako "agenta KGB biorącego udział w obradach Okrągłego Stołu".
Michnik mówił także, że "mimo, że miał z Czesławem Kiszczakiem jak najgorsze doświadczenia, to trzeba przyznać, że przy Okrągłym Stole dążył do kompromisu".
Ciosek: nie było gotowych rozwiązań
Według Stanisława Cioska, pod koniec lat 80. Polska "buksowała w koleinach starego systemu i wyraźnie było już widać, że nie daje to rezultatu". - Inni rozwijali się szybciej, my wolniej i trzeba było dokonać zmian - mówił.
- Istotą tych zdarzeń było to, by siąść wspólnie do Okrągłego Stołu i poszukać razem owych rozwiązań. Rezultat był taki, że stworzyliśmy ramy do dalszych poszukiwań - dodał Ciosek.
W jego opinii, uczestnicy Okrągłego Stołu, zanim zasiedli do obrad, nie mieli gotowych rozwiązań dla Polski. - Przy Okrągłym Stole nie walczyły dwa gotowe, klarowne programy, poszukiwaliśmy dopiero przy Okrągłym Stole odpowiedzi na to pytanie - mówił Ciosek.
Przekonywał również, że władzom PRL nie chodziło o zniszczenie, czy oszukanie Solidarności, choć przyznał, że traktowały one "S" jako "bunt". Zaznaczył jednak, że władza chciała szukać rozwiązań, aby Polska szybciej i lepiej się rozwijała.
- Zaloguj się, by odpowiadać
8 komentarzy
1. elegancki i wyrafinowany sposób przekazania władzy polityczne
Konferencja: Okrągły Stół to fenomen w skali światowej
Ciosek był przedstawicielem strony partyjno-rządowej, Frasyniuk - opozycyjnej.
W Sejmie trwa w czwartek konferencja "Dialog-Kompromis-Porozumienie", zorganizowana z okazji 20. rocznicy Okrągłego Stołu. W czasie jej pierwszej sesji, którą prowadził prof. Hernryk Samsonowicz, tematem była "Trudna drodze do Okrągłego Stołu: Jak kształtowało się przekonanie o konieczności porozumienia między stronami?".
Według Cioska, w obecnych czasach pojawiło się wiele komentarzy, zgodnie z którymi Okrągły Stół to była wyłącznie walka o władzę. "Nie zgadzam się z tymi komentarzami, chodziło nam o szersze sprawy niż władzę, chodziło nam o Polskę, brzmi to może patetycznie, ale rzeczywiście te czasy były patetyczne" - powiedział Ciosek.
Jego zdaniem, istotą było poszukiwanie wyjścia z sytuacji, w której monopolu na rozwiązanie nie miał ani Kościół, ani Solidarność.
"Istotą tych zdarzeń było to, by siąść wspólnie do Okrągłego Stołu i poszukać razem owych rozwiązań. Rezultat był taki, że stworzyliśmy ramy do dalszych poszukiwań" - podkreślił Ciosek.
W jego opinii, po 20 latach od obrad okrągłego stołu ważne nie jest to, co ustaliły poszczególne "stoliki" i "podstoliki", ale fakt, że "Okrągły Stół zebrał cały kwiat polskiej inteligencji, by wspólnie poszukać wyjścia Polski z opresji".
"Przy Okrągłym Stole nie walczyły dwa gotowe, klarowne programy. Poszukiwaliśmy dopiero przy Okrągłym Stole odpowiedzi na to pytanie" - podkreślił Ciosek.
Jak mówił, władzom PRL nie chodziło o zniszczenie, czy oszukanie Solidarności, choć przyznał, że traktowały one Solidarność jako "bunt". Jego zdaniem, władza chciała szukać rozwiązań, aby Polska szybciej i lepiej się rozwijała.
Ponadto według niego, obecnie zbyt łatwo zapomina się o roli Kościoła. "W przemianach ustrojowych Kościół odegrał fundamentalną i zasadniczą rolę" - powiedział Ciosek.
Stwierdził również, że opinie, iż "Okrągły Stół powstał z inspiracji Moskwy czy Gorbaczowa to są straszne rzeczy". "Jako świadek historii chcę podkreślić, że to, co robiliśmy było oryginalnym polskim patentem" - powiedział.
"My dobrze wykorzystaliśmy czas, w którym władze ZSRR były zajęte same sobą. Oni nie mieli głowy, by zajmować się polskimi sprawami" - dodał Ciosek.
Według Frasyniuka "dziś uczestnicy obrad okrągłego stołu - po uchwale polskiego parlamentu - powinni przestać się tłumaczyć i przyjąć, że już nikt o zdrowych umysłach, nie krytykuje Okrągłego Stołu".
"Nie tłumaczyć się i nie fałszować historii, bo oczywiście przy Okrągłym Stole towarzysz Ciosek nie modlił się w intencji Gorbaczowa i szczerze powiedziawszy strona solidarnościowa też się nie modliła, bo to były świeckie rozmowy, aczkolwiek z dużym udziałem Kościoła katolickiego" - tak na wystąpienie Cioska zareagował Frasyniuk.
W styczniu Sejm przyjął przez aklamację uchwałę w sprawie uczczenia rocznicy rozpoczęcia obrad okrągłego stołu i odzyskania przez Polskę wolności. Posłowie wyrazili w niej m.in. "uznanie dla mądrości i dalekowzroczności autorów ówczesnych przemian".
Frasyniuk powiedział, że Okrągły Stół "to jest polski fenomen, który jest podziwiany na całym świecie". Jak dodał, dialog zwaśnionych stron, który był sednem Okrągłego Stołu, może się przydać obecnie, gdy Polska stoi w obliczu kryzysu.
Frasyniuk ocenił też, że do rozmów okrągłego stołu mogło dojść tylko i wyłącznie z ekipą gen. Wojciecha Jaruzelskiego. "Ja nigdy tego nie powiedziałem - mówię to po raz pierwszy" - zaznaczył.
Jak mówił, we władzach PRL była grupa "betonowa" i grupa "reformatorska", która uważała "że trzeba reformować państwo bez udziału Solidarności". "Jedyna ekipa Jaruzelskiego doszła do wniosku, że trzeba rozmawiać i żeby poddać te obrady okrągłego stołu pod referendum, które nazywało się: nie w pełni demokratyczne, ale wybory" - powiedział Frasyniuk.
Wybory z czerwca 1989 r. - podkreślił - "przesądziły, po której stronie jest sympatia społeczeństwa, po której stronie jest racja".
"Gen. Jaruzelski - to trzeba mu przyznać tutaj, w jego obecności - jest człowiekiem, który ma olbrzymie zasługi. Pogodził się z decyzją społeczeństwa i w ten pokojowy sposób uruchomił tak naprawdę mechanizm budowania państwa demokratycznego i państwa obywatelskiego" - powiedział Frasyniuk.
W jego opinii, ruch Solidarności stał się od początku "zakładnikiem dialogu" ze stroną rządową, bo tylko taka rozmowa mogła doprowadzić do rozwiązania problemów państwa i pomóc opozycji "stać się współgospodarzem we własnej ojczyźnie". Z tego też powodu - uważa Frasyniuk - Solidarność nie była przygotowana do 13 grudnia i wprowadzenia stanu wojennego.
Według Frasyniuka, rozmowy prześladowanej opozycji z władzą PRL mogły się odbyć "paradoksalnie już w 1982 r., w roku olbrzymich represji". "To był dobry czas, gdy mogliśmy wspólnie usiąść do rozmów" - powiedział i dodał, że największym kosztem tych czasów, poza brakiem porozumienia z władzą, było "łamanie kręgosłupów, zaparcie się wartości wśród wielu opozycjonistów".
Frasyniuk powiedział, że później przedstawiciele opozycji bali się, że przy Okrągłym Stole mogą zostać "ograni z własnej godności". "Że jak to stracimy, to na lata w Polsce nic się nie wydarzy" - dodał.
"Dla nas było ważne, że rozpoczęły się te rozmowy i szczerze powiedziawszy, mieliśmy pewność, że one się dla nas dobrze skończą - bez podpisania porozumienia - wtedy kiedy kamery pokazały te pierwsze plenarne obrady" - mówił Frasyniuk. "W państwie totalitarnym jak telewizja pokazuje +wrogów ludu+ - Kuronia, Michnika, Wałęsę, Bujaka, Frasyniuka - ludzi poszukiwanych listem gończym, to znaczy że się świat zmienił" - wyjaśnił.
B. marszałek Senatu, amerykanista Longin Pastusiak (SLD) przedstawiał ocenę Okrągłego Stołu zawartą w niedawno odtajnionych amerykańskich dokumentach. USA - jak oceniał - miały swój wkład w sukces tamtych wydarzeń. Przypomniał, że prezydent George Bush osobiście interesował się przebiegiem Okrągłego Stołu.
Pastusiak powiedział, że na kilka tygodni przed zakończeniem obrad ambasador USA w Polsce Richard Davies pisał już w depeszy do swojego kraju, że rośnie prawdopodobieństwo, że w Polsce w ciągu następnych kilku tygodni zostanie osiągnięte historyczne porozumienie miedzy rządem a "S". Ambasador przestrzegał jednocześnie, że jeśli rozmowy zakończą się fiaskiem, USA niewiele będą mogły zrobić.
Pastusiak przywołał również opinię Daviesa, którą - jak powiedział - szczególnie poleca dzisiejszym przeciwnikom Okrągłego Stołu. Davies pisał - mówił Pastusiak - że wielką niespodzianką był dla niego "elegancki i wyrafinowany sposób przekazania władzy politycznej".
"Polska zadziwiała tym cały świat, skorygowała wizerunek Polaka, jako człowieka porywczego, romantyka. Oto okazało się, że Polacy potrafią uznać realia gospodarcze i pokazać, że zrozumienie i wzajemna tolerancja nie są im obce" - cytował słowa ambasadora Pastusiak. (PAP)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Względy racjonalne i moralne wymagały postawienia "grubej kreski
Tadeusz Mazowiecki
PAP
- Musieliśmy zdecydować się, by skoncentrować się na przyszłości kraju, na tym co możemy osiągnąć wspólnymi siłami - podkreślił
Tadeusz Mazowiecki.
W ocenie byłego premiera, pokojowy transfer władzy był możliwy dzięki postawie współpracy ze strony Sejmu kontraktowego, prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego, Kościoła i Lecha Wałęsy.
- Jestem przekonany co do tego, że tak należało postępować. Byliśmy pierwsi w obozie komunistycznym. Gdyby w Polsce nastąpiła wtedy jakaś prowokacja, to "Jesień Ludów" odsunęłaby się poważnie w czasie – podkreślił Mazowiecki.
http://wiadomosci.onet.pl/1911183,11,item.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Michnik: Kiszczak jest lżony i obrażany
W opinii Michnika, Okrągły stół był "próbą rozwiązania kwadratury koła". - Wydawało się, że w systemie władzy komunistycznej nie jest rzeczą możliwą, przy istnieniu Związku Sowieckiego i kierowniczej roli partii, rozmontowanie dyktatury i cały czas nasze myślenie było skoncentrowane na tym, jak niemożliwe uczynić możliwym - mówił red. naczelny "Gazety Wyborczej".
Według niego, Okrągły Stół był też "najbardziej romantyczną operacją polityczna w polskiej historii XX wieku".
Michnik wspominał przebieg obrad, m.in. moment kiedy (według jego relacji) Andrzej Gdula zaproponował stronie opozycyjnej kompromis: nasz prezydent, w zamian za całkowicie wolne wybory do Senatu.
Wówczas - relacjonował publicysta - poprosił o chwilę przerwy, by skonsultować się w kuluarach m.in. z Władysławem Frasyniukiem i Waldemarem Trzeciakowskim. Według niego, propozycja Gduli była "bardzo interesująca" i przekonywał kolegów, by ją przyjąć.
- A Trzeciakowski słucha, słucha i mówi: Boże kochany, co tu się dzieje, Frasyniuk z Michnikiem decydują, czy Jaruzelski będzie prezydentem, to się w pale nie mieści - wspominał Michnik.
- I rzeczywiście to się w pale nie mieściło, w żadnej pale, to nie mieściło się, nigdzie na świecie nic podobnego nie wydarzyło się - dodał naczelny "Wyborczej".
Wyraził również opinię, że w Polsce nie byłby możliwy proces transformacji, "gdyby wówczas w Moskwie, na miejscu Michaiła Gorbaczowa, był Władimir Władimirowicz Putin". Dodał, że ta transformacja nie byłaby również możliwa, bez udziału dwóch generałów - Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka.
Zastrzegł, że on z Kiszczakiem miał jak najgorsze doświadczenia, pisał do niego m.in. z więzienia "obelżywe listy".
- Tutaj chcę powiedzieć to publicznie: przy Okrągłym Stole, generał Kiszczak konsekwentnie dążył do sukcesu i kompromisu. Niech to będzie głośno powiedziane dzisiaj, kiedy ten człowiek jest lżony, obrażany i oskarżony - podkreślił Michnik.
http://wiadomosci.onet.pl/1911101,11,michnik_kiszczak_jest_lzony_i_obrazany,item.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Davies - pisał o okrągłym stole
Davies pisał - mówił Pastusiak - że wielką niespodzianką był dla niego "elegancki i wyrafinowany sposób przekazania władzy politycznej".
Pod jednym warunkiem - że to co się stało, było przekazaniem a nie kontynuacją. ____________________________________________________________ Nota encyklopedyczna:Okrągły Stół - Słynna umowa o kontynuacji komunistycznej władzy, zawarta w Polsce przez komunistyczną władzę ze swoimi komunistycznymi zwolennikami w ówczesnym ruchu opozycyjnym. [6 luty 1989 - 5 kwiecień 1989]
michael
5. Frasyniuk: Donoście na Polskę, to dla naszego dobra
opozycji. Zwrócił się do nich, żeby nie bali się krytykować Polski
w Europie. Apel dotyczy zapowiedzi unijnych komisarzy, którzy
mieli wysłać pozew do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej
przeciwko Polsce w sprawie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym.
— przekonuje na Twitterze.
— podkreśla Frasyniuk.
W swoim najnowszym wpisie odpowiada się za tym, żeby organy Unii
Europejskiej przyglądały się Polsce i praworządności w naszym kraju.
— stwierdził Frasyniuk.
Jak tak dalej pójdzie Władysław Frasyniuk będzie nie tylko w opozycji wobec rządu. Może stać się opozycją do opozycji.
ems/Twitter Władysław Frasyniuk
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Janecki: Władysław Frasyniuk
Janecki: Władysław Frasyniuk czeka aż „ktoś nie zdecyduje się, żeby odstrzelić” Jarosława Kaczyńskiego. I co? I nic
Pan Władek martwi się, że „po naszej stronie nie będzie kogoś, kto będzie w stanie tym zarządzać, jak padnie ten strzał celny”.
Pan
Władek najpierw był kierowcą, potem związkowcem, następnie politykiem,
później przedsiębiorcą, a teraz chce być przede wszystkim
intelektualistą. Ale nie zwykłym, tylko takim jak Lenin. Albo Feliks
Dzierżyński. I w roli intelektualisty występuje w „Gazecie Wyborczej”
oraz TVN 24. Wypracował sobie bogaty aparat pojęciowy, który tylko
pozornie wygląda na język żula, żeby nie przytłaczać odbiorcy głębią
myśli. Pan Władek (nominalnie Frasyniuk), czasem przedstawiający się
jako Jan Józef Grzyb (taka gra znamionująca głębię i wyrafinowanie
na wzór np. Zygmunta Miłkowskiego występującego jako Teodor Tomasz Jeż),
jest chyba najlepszym analitykiem w kategorii żulosocjologii, której
jest jednym z twórców.
Gdyby lubił większe formy (może
lubi, tylko nie ma czasu), byłby zapewne godnym następcą Francoisa
Rabelais’go. Choćby ze względu na język – wyrafinowanie udający żulerski
socjolekt. I panu Władkowi nawet nie jest potrzebna znajomość
greki i łaciny czy medycyny (jak u Rabelais’go), gdyż jako Jan Józef
Grzyb zinternalizował pokłady ludowych mądrości. Choćby trudno było
wskazać, o jaki lud konkretnie chodzi. Musi mieć też pan Władek bogate
doświadczenia w badaniu subkultur i ich argotu, gdyż potrafi znakomicie
ten argot naśladować.
Przedmiotem analitycznego zainteresowania
pana Władka, a raczej w tym wypadku Jana Józefa Grzyba (brzmi
dostojniej) jest Jarosław Kaczyński na tle swojej formacji. I to jest
materiał od razu na habilitację. Przede wszystkim ze względu na głębię,
a jednocześnie prostotę analizy. Zauważa Jan Józef Grzyb (pan Władzio),
że „normalnie zwykły obywatel nie interesuje się grupą przestępczą. (…)
Jeśli obywatel się zastanawia, to raczej nad tym, dlaczego państwo prawa
dopuściło do tego, by taka grupa przestępcza funkcjonowała”. Grupa
przestępcza to zjednoczona prawica oraz obecny rząd, zaś państwo prawa
to Polska za rządów Unii Wolności (Jan Józef Grzyb był jej
przewodniczącym w latach 2001-2005) i Platformy Obywatelskiej.
Używając
persyflażu i wyrafinowanych metafor Jan Józef Grzyb przytomnie zauważa,
że „pewnie wszyscy byśmy to ‘zlali’, gdyby nie jeden problem -
że ta zorganizowana grupa rządzi naszym państwem”. I tak
rządzi, że „my, obywatele, jesteśmy bezradni”. Tego Jan Józef Grzyb
„zlać” już nie może, choć cierpi katusze, że „nie ma żadnej instytucji,
która by kontrolowała funkcjonowanie państwa”. Nasz badacz jednak nie
śpi, tylko kombinuje, jakby tu tych przestępców namówić do dintojry.
A nawet chyba nie musi namawiać, skoro „grupa jest (…) gotowa do siebie
strzelać. Ale wszystko może się wykopyrtnąć, gdyż „uznali, że powołają
starszego mafii, który będzie rozstrzygał kompetencje sporów między
jednym a drugim watażką”. Warto zauważyć nowatorskie i bogate
semantycznie pojęcie „kompetencje sporów”.
Jan Józef Grzyb może
za bardzo się podpala, gdy mówi o Jarosławie Kaczyńskim, bo wtedy trochę
cierpi jakość jego socjo-, psycho-, etnoanalizy. Ale intelektualista
też ma uczucia, dlatego warto zrozumieć Grzyba, gdy „trzyma kciuki,
że ten najbardziej ulubiony przez nas, a zwłaszcza przez opozycję,
gangster Jarosław wejdzie do środka gangu i będzie musiał zająć się
bieżączką”. Trochę chyba zbyt wyrafinowana jest deklaracja Jana Józefa
Grzyba, że „kompletnie nie przejmuje się prestiżem gangsterów, którzy
dewastują państwo prawa i powodują, że wszyscy żyjemy w poczuciu
niepewności i braku perspektyw jutra”. Prestiżem u kogo? I skąd poczucie
niepewności u człowieka tak materialnie urządzonego jak pan Władziu?
Poczucie
niepewności nie przeszkadza janowi Józefowi Grzybowi w przeszywających
znawstwem oraz intelektualną brawurą opisach Jarosława Kaczyńskiego:
„On jest trochę jak Pershing, to znaczy on będzie na swoich własnych
prawach i wszyscy wiedzą, że dopóki ktoś nie zdecyduje się, żeby
go odstrzelić, to jego głos będzie decydujący”. Szczególnie
głęboka i etycznie poruszająca jest konkluzja, że tylko „odstrzelenie”
może załatwić sprawę. To refleksja etycznie uzasadniona, skoro chodzi
o „mafię”, o „rodzinę mafijną”. W takiej sytuacji pana Władzia „nie
obchodzi, kto szybciej do kogo strzeli”, byle strzelił. Czy
to podżeganie do przestępstwa? Skąd. To poszukiwanie realnej możliwości
przywrócenia społecznej homeostazy i moralnego ładu.
Janowi
Józefowi Grzybowi przeszkadza to, że zamiast czekać na dintojrę,
opozycja zamienia się w „infantylną grupę ludzi, którzy kompletnie nie
reagują na to, co się w państwie dzieje”. Albo reagują tak, że pomagają
mafii: „nagle, nie wiadomo dlaczego postanowiła trzymać stronę starszego
zakonu, czyli najstarszego mafioza Jarosława”. To bez sensu, albowiem
„gdyby ta ustawa [o ochronie zwierząt] upadła, to ktoś do kogoś musiałby
strzelić, a tak to wor zakonu, czyli główny Jarosław, otrzymał
niespodziewane wsparcie z naszej strony”. Cóż za imponująca znajomość
rosyjskiego kodeksu przestępczego! Zapewne wynikająca z działalności
firmy transportowej pana Władka w byłych sowieckich republikach.
Jan
Józef Grzyb martwi się, że „jak padnie ten strzał celny i ten główny
mafiozo się odstrzeli i zacznie być totalna wojna, to po naszej stronie
nie będzie kogoś, kto będzie w stanie tym zarządzać”. A sam Grzyb by nie
mógł? Człowiek tak doświadczony i tak skłonny do bitki jako pan
Władziu? Toż to rejterada. Nieakceptowalna u człowieka na miarę
Lenina, czyli kogoś łączącego teoretyczną podbudowę z konkretną
działalnością rewolucyjną, a szczególnie z rewolucyjnym terrorem. Panie
Władziu, nie bądź pan rura i nie pękaj! Inni mogą być mięczakami, ale
nie pan, który na niejednego już startował z pięściami.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Fala oburzenia po słowach
Fala oburzenia po słowach Frasyniuka i postawie dziennikarza. Wiceszef MSZ: Rynsztokowa wypowiedź i propagandysta z TVN24
Władysław Frasyniuk
na antenie TVN24 w skandalicznych słowach obraził polskich żołnierzy,
którzy strzegą polskiej granicy z Białorusią! Nazwał ich „watahą psów”
i „śmieciami”! Powszechne wzburzenie wzbudziła nie tylko ta wypowiedź,
ale i szokujące zachowanie dziennikarza.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jacek Karnowski: Maski opadły: tak mogą mówić tylko wrogowie państwa polskiego. Rzeczpospolita walczy dziś na dwa fronty
Skandaliczne słowa Frasyniuka na antenie TVN24
— mówił Frasyniuk w TVN24, komentując w ten sposób obronę polskiej granicy z Białorusią przez żołnierzy.
Co na to dziennikarz
TVN24? Nie zareagował oburzeniem, wręcz przeciwnie. Grzegorz
Kajdanowicz dodał od siebie, że żołnierze powinni ściągać maski
i się wylegitymować.
SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY: Skandaliczne i podłe słowa! Tak Frasyniuk w TVN24 mówi o polskich żołnierzach: „To jest wataha psów”; „Śmiecie po prostu”. WIDEO
„Rynsztokowa wypowiedź Frasyniuka” i „oburzający brak reakcji propagandysty”
Po słowach
Frasyniuka wylała się fala oburzenia! Jednak wielu komentatorów
w dobitnych słowach odniosło się również do zachowania dziennikarza
TVN24 i stacji, która na swojej antenie pozwala, by w tak haniebny
sposób obrażano polskich żołnierzy. Nie brakuje głosów, które odnoszą
się do sprawy koncesji.
Wiceminister spraw zagranicznych Szymon
Szynkowski vel Sęk nazwał wypowiedź Frasyniuka „rynsztokową”,
a Grzegorza Kajdanowicza określił mianem „propagandysty z TVN24”.
kpc/Twitter/TVN24
M. Błaszczak o wypowiedzi W. Frasyniuka: Kieruję zawiadomienie do prokuratury
Polskiego kieruje Mariusz Błaszczak, minister obrony narodowej, po
niedzielnej wypowiedzi Władysława Frasyniuka na antenie TVN 24. Takie
zachowania trzeba konsekwentnie zwalczać – napisał minister na
Twitterze.
Frasyniuk jest tak samo spontaniczny i oryginalny jak pies z eksperymentu Iwana Pawłowa. Co to oznacza?
Ataki na żołnierzy
i pograniczników, żądania przyjmowania imigrantów sprowadzają się
do jakiejś formy folksdojczostwa albo bolszewizacji.
Ta sprawa
ma dwa najważniejsze aspekty. Ten mniejszej wagi, choć o większym
zasięgu, to emocjonalne tandeciarstwo. Można go nazwać szantażem ciotki
cnotki. Ten o większym, a nawet wielkim znaczeniu, to funkcjonowanie
w roli piątej kolumny. Można go nazwać dywersją, bo to już przekroczenie
granicy bycia użytecznym idiotą. Chodzi oczywiście o teatr
z imigrantami na białorusko-polskiej granicy.
Zachwycona
i poruszona widownia tego spektaklu nawet nie raczy się zainteresować,
czy obserwuje spektakl Royal Shakespeare Company, krakowskiego Teatru
Groteska, Ośrodka Praktyk Teatralnych „Gardzienice”, amatorskiego
zespołu z Klubu Seniora czy akademię w szkole podstawowej. Czyli nie
ma pojęcia, kim są aktorzy, a więc obiekt wzruszeń i szantażu
ciotek cnotek.
Realny problem uchodźców, a teatr
z uchodźcami to dwie różne sprawy. Od dobrych kilku lat na masową skalę
kolportowany jest teatr, a nie dramat uchodźców. Tym bardziej
teatr, że wszystko jest tu opłacone, a organizatorzy spektaklu
i organizatorzy widowni słono sobie za swoje usługi liczą. Teatr dlatego
dominuje, że wszystko można zaplanować, a najłatwiej reakcję widowni,
czyli zamianę w miarę wrażliwych ludzi w bezwolne ciotki cnotki. Zamiana
jest możliwa wskutek moralnego szantażu.
Każdy, kto widzi
i opisuje teatr jest atakowany i obdarzany uroczym mianem bezdusznego
skur…na. Władysław Frasyniuk czy przedstawiciel zakładowego radiowęzła
Agory, którzy takimi określeniami epatują i wywołują zgorszenie,
są tu tak samo oryginalni i spontaniczni jak pies z eksperymentu Iwana
Pawłowa. Pół biedy, gdyby poprzestali na roli ciotek cnotek. Ale oni
muszą przejść na wyższy poziom – dywersji.
Gdy każdy może dziś
wrzucić do globalnego obiegu dowolną inscenizację i manipulację zrobioną
przy pomocy smartfonu, korzysta z tego nie tylko wszelka szuria, ale
też ludzie łaknący sławy czy tylko emocjonalni tandeciarze. Emocjonalne
tandeciarstwo polega na tym, że skłonność do wzruszeń, empatię czy
moralność wykorzystuje się do naparzanek, a nie obiektywnego
przedstawiania rzeczywistości. Tandeciarz emocjonalny robi z tego
wszystkiego oręż.
Szczególnie miejsce po stronie
tandeciarzy zajmują ciotki cnotki, które wszystko zamieniają w nieznośne
hipermoralizatorstwo. Ono z moralnością nie ma oczywiście nic
wspólnego. Więcej z młotkiem tudzież bejsbolem. Ciotki cnotki
wszystkich szantażują swoją zagraną wrażliwością, zwykle nie kiwając
palcem dla tych, którzy wymagają pomocy. A jeśli kiwają, to wszystko
jest wielokrotnie zmonetyzowane. Ciotki cnotki społeczeństwo traktują
wyłącznie jako przedmiot swoich quasi-moralnych krucjat.
Osobne
miejsce wśród ciotek cnotek zajmują eksperci: prawnicy, etycy,
filozofowie, teolodzy itp. Są wyjątkowi, gdyż korzystając ze społecznego
zaufania dla ekspertów nie mają żadnych oporów przed wciskaniem kitu,
będącego w istocie moralnym szantażem. Coś takiego zaprezentował
z „Gazecie Wyborczej” (23 sierpnia 2021 r.) szef Okręgowej Rady
Adwokackiej w Warszawie Mikołaj Pietrzak. Powołuje się on m.in.
na konwencję genewską o statusie uchodźców (z 28 lipca 1951 r.)
interpretując ją wbrew temu, co ta konwencja zawiera, na co pozwala,
a czego nie dopuszcza.
Podobno wystarczy zdążyć
wypowiedzieć magiczne zaklęcie „żądam ochrony międzynarodowej, jestem
prześladowany”, żeby granica Polski się rozstąpiła. Tymczasem wedle
konwencji genewskiej żadne zaklęcia nie działają. Tym bardziej
wypowiadane na terytorium państwa (Białorusi), gdzie nie grozi
im bezpośrednio prześladowanie z powodu „rasy, religii, narodowości,
przynależności do określonej grupy społecznej lub z powodu przekonań
politycznych” (art. 1 pkt 3 konwencji).
Jest nawet gorzej, gdyż
imigranci przebywający po białoruskiej stronie granicy i dowiezieni tam
za wiedzą oraz z pomocą białoruskich władz, a pochodzący w większości
z irackiego Kurdystanu, także w Iraku nie są obecnie narażeni
na prześladowanie z wymienionych wcześniej powodów. Nie ma więc żadnego
przymusu reagowania na zaklęcia. Tak jak nie ma zakazu zastosowania
wobec nich środków, np. wydalenia, przewidzianych w konwencji genewskiej
wobec osób „przebywających nielegalnie w państwie przyjęcia”.
Tandeciarstwo
emocjonalne bywa żenujące lub obrzydliwe, bo gdyby je stosować
powszechnie, powinno obejmować wszystkich, którzy czują się w jakiś
sposób dyskryminowani, prześladowani bądź tylko chcą poprawić swój los
uważając biedę za dyskryminację. I takich osób jest na świecie około
2-3 miliardów. No to, szanowne ciotki cnotki, do dzieła. Zajmijcie się
losem tych 2-3 mld ludzi, otwierając przed nimi bramy Unii Europejskiej.
Ciekawe jak długo pozostaniecie przy życiu albo na wolności mając
na starcie przewagę w postaci statusu dobroczyńców. Powodzenia!
Teraz
druga sprawa, czyli funkcjonowanie w roli piątej kolumny bądź otwartej
dywersji. Nie tylko współczesne wojny hybrydowe potrzebują dywersantów
po drugiej stronie frontu. Wszystko jedno, czym się dywersanci
kierują. Mogą nawet brać pod uwagę swoje zobowiązania moralne, jak
bardzo górnolotne czy oderwane od rzeczywistości by były. Mogą uważać,
że postępują wyłącznie z wysokich pobudek etycznych, bo uważają agresję
i aneksję za wyzwolenie (wieloaspektowe). Przerabialiśmy to w Polsce
setki, a nawet tysiące razy, szczególnie w roku 1920 czy 1939.
Subiektywne oceny moralne nie mają więc żadnego znaczenia. Liczy się
obiektywny status piątej kolumny czy dywersanta, czyli
w istocie zdrajcy.
Ciotki cnotki tylko krok dzieli
od przekroczenia granicy dywersji. A sporą grupę polityków opozycji nic
nie dzieli. Mało tego, w scenariuszach agresji, aneksji czy okupacji dla
takich ludzi przeznaczono ważne miejsce. Mają demobilizować
społeczeństwo, dyskredytować władze, armię czy siły porządkowe własnego
państwa. I robią to nawet wtedy, gdy patriotyczne slogany nie schodzą
im z ust. Piąta kolumna jest zresztą zwykle hurrapatriotyczna, żeby
przypomnieć tych, którzy witali Armię Czerwoną w 1920, 1939 czy 1944 r.
albo Wehrmacht w 1939 r. Oczywiście wiadomo, co to za patriotyzm.
Im więcej
moralnych uniesień wywołają ciotki cnotki, tym łatwiej będzie
zrealizować podbój i okupację. Takimi ludźmi łatwiej się po prostu
manipuluje, łatwiej motywuje do działania. Jeśli się sprawdzą na etapie
wojny propagandowej, czyli pierwszego etapu agresji, przede wszystkim
wskutek indukowanego wzmożenia moralnego, tym bardziej będzie można
na nich liczyć w czasie wojny właściwej. Dlatego to jest takie groźne.
Jest
zadziwiające, że w kraju tak doświadczonym jak Polska, także
doświadczonym przez dywersję i działalność ciotek cnotek, tylu jest
chętnych do szkodzenia własnemu państwu i narodowi. Wszystko
jedno z jak górnolotnych czy załganie szlachetnych pobudek jest
to czynione. Tak czy owak sprowadza się to do jakiejś formy
folksdojczostwa albo bolszewizacji. I to jest naprawdę przerażające,
szczególnie gdy wziąć pod uwagę skalę i gorliwość oraz historię Polski.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. Niżej upaść już się nie da.
Niżej upaść już się nie da. Lech Wałęsa podpisuje się pod słowami Frasyniuka: "Brawo Władek! Tak trzeba, tak trzymać!"
Choć trudno oczekiwać od Lecha Wałęsy, by wzniósł się ponad
swój dotychczasowy poziom, to jednak wypowiedź dla portalu WP - mimo
wszystko - może szokować. Były prezydent, były zwierzchnik sił zbrojnych
deklaruje, że podpisuje się pod haniebnymi słowami Władysława
Frasyniuka. „Jeśli Frasyniuk by się tego wyparł, mogę przyjąć,
że ja to powiedziałem” - stwierdził wyraźnie. „Brawo Władek! Podpisuję
się, masz rację, tak trzeba, tak trzymać!” - powiedział
z kolei w Interii.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Marek Jakubiak: Atakowanie służb to wstęp do utraty państwa. Mundur żołnierza jest dla Polaków świętością
CZYTAJ TAKŻE: TYLKO U NAS. Borowczak: Nie zgadzam się z Frasyniukiem. Żołnierze muszą wykonywać rozkazy, nie powinno się ich obrażać
„Wataha
psów” i „śmiecie” - tak Władysław Frasyniuk mówił na antenie TVN24
o polskich żołnierzach, którzy pomagają strzec polskiej granicy
z Białorusią. Wydawałoby się, że samobójstwem jest próba obrony takich
słów, to jednak znalazło się kilku takich śmiałków.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl