Etyka nikczemnego postępowania — od komunizmu do dnia dzisiejszego
Etyka nikczemnego postępowania — od komunizmu do dnia dzisiejszego -ujęcie AI
Komunizm był jednym z najbardziej konsekwentnych eksperymentów moralnych w dziejach nowoczesności. Nie chodziło w nim tylko o zmianę ustroju czy własności, ale o przekształcenie sumienia — o stworzenie nowego człowieka, pozbawionego indywidualnej odpowiedzialności i zdolności do rozróżniania dobra od zła poza logiką systemu.
I. Narodziny nikczemności jako cnoty
W totalitarnym świecie komunizmu człowiek stawał się moralny o tyle, o ile był użyteczny dla Partii. Zło przestawało być złem, jeśli służyło „sprawie ludu”; kłamstwo było prawdą, jeśli broniło władzy.
W ten sposób zrodziła się etyka nikczemnego postępowania — nie jako przypadkowe wypaczenie, lecz jako mechanizm trwania reżimu. Nikczemność nie była wyjątkiem, lecz regułą przystosowania.
Donos, milczenie wobec zbrodni, podpisanie lojalności, udział w kłamstwie instytucjonalnym — to były narzędzia przetrwania, ale też waluty awansu. W imię „realizmu” moralność została zastąpiona przez etykę oportunizmu, a wierność sumieniu — przez wierność układowi.
II. Trwanie po roku 1989
Rok 1989 nie zakończył tej etyki — zmienił tylko jej kostium.
System upadł, lecz jego mechanizmy przetrwały w strukturach życia publicznego, naukowego i medialnego. Dawni funkcjonariusze i konformiści zachowali pozycje, a społeczeństwo, zmęczone heroizmem, przyjęło zasadę: „nie rozdrapujmy przeszłości”.
W ten sposób etyka nikczemności została zrecyklingowana — przestała być ideologicznym obowiązkiem, a stała się sposobem kariery i ochrony status quo.
Milczenie wobec dawnych krzywd, unikanie odpowiedzialności, ukrywanie współpracy, blokowanie rozliczeń – to nowe formy starej postawy.
W świecie akademickim przyjęło to postać szczególnie subtelną: ci, którzy kiedyś milczeli wobec prześladowań, dziś milczą wobec kłamstwa o przeszłości. Instytucje pamięci publicznej często nie służą prawdzie, lecz ochronie układów towarzyskich i autorytetów, których biografie nie wytrzymałyby konfrontacji z faktami.
III. Nikczemność ucywilizowana
Współczesna forma nikczemności nie potrzebuje już aparatu przemocy. Wystarczy obojętność i moralna mgła.
Dawniej donoszono, dziś „nie zabiera się głosu”. Dawniej cenzurowano, dziś „nie zaprasza się kontrowersyjnych”. Dawniej niszczono biografie, dziś po prostu się je przemilcza.
Mechanizm pozostaje ten sam — chronić pozory porządku kosztem prawdy.
Etyka nikczemnego postępowania przetrwała, ponieważ jest łatwa, skuteczna i społecznie akceptowana. Pozwala uniknąć konfliktu, ryzyka, odpowiedzialności. Daje komfort bycia „rozsądnym człowiekiem” w świecie, w którym prawda wciąż dzieli, a kłamstwo łączy.
IV. Ostatni etap: normalizacja kłamstwa
W epoce relatywizmu i „płynnej rzeczywistości” nikczemność przestaje być wstydem. Przebiera się w język tolerancji, poprawności, profesjonalizmu.
Ten, kto mówi prawdę, bywa „radykałem”. Ten, kto milczy, jest „wyważony”.
W ten sposób etyka nikczemności staje się etyką systemową również w demokracji — tyle że nie przez przemoc, lecz przez kulturę konformizmu.
Zakończenie
Komunizm nie zginął wraz z upadkiem Związku Sowieckiego. Zginęła tylko jego brutalna forma.
Jego duch — duch relatywizacji dobra, usprawiedliwiania kłamstwa, rezygnacji z prawdy w imię wygody — trwa w wielu instytucjach i środowiskach, które kiedyś uczyły służby prawdzie.
Dlatego pytanie o etykę nikczemnego postępowania nie jest już pytaniem o przeszłość.
To pytanie o nas samych — o to, czy potrafimy żyć w prawdzie, gdy nikczemność stała się normą cywilizowaną, a odwaga moralna — ekstrawagancją.
Bo dopóki nie nazwiemy nikczemności po imieniu, dopóty będziemy żyli w świecie, który – choć pozornie wolny – wciąż kieruje się logiką dawnych kłamstw.
- Józef Wieczorek - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać

napisz pierwszy komentarz