O wydawaniu ksiazek - II
W Polsce sprzedaje sie ksiazki za jakies 3 mld. zl. Brzmi to obiecujaco dla autorow ksiazek nalezacych do gatunku literatury pieknej (fiction), w tym kryminalow, o ktore mi chodzi. Jednak, jak to mowia, nie dla psa kielbasa, nie dla kota szperka. W 2022 r., dzis tez, czolowe miejsca w ilosci wydanych/sprzedanych ksiazek kroluja wydawnictwa dostarczajace na rynek podreczniki szkolne i akademickie, zeszyty cwiczen, poradniki dla nauczycieli, itp. Gigantem jest "Nowa Era" sprzedajaca ksiazki za 501 mln. zl. W pierwszej piatce znalazly sie tez Wydawnictwo Naukowe PWN i Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne. Oceniajac zwiezle, ludzie (mlodziez) kupuja te ksiazki bo musza.
Pierwszym wydawnictwem, ktorego ksiazek ludzie nie musza kupowac, a kupuja i czytaja, jest Spoleczny Instytut Wydawniczy ZNAK (#12 na liscie), ktory w 2022 r. mial dochod w wysokosci 67 mln.zl. Zaraz po nim - Nasza Ksiegarnia (57 mln. zl). Wydawnictwo Agora uplasowalo sie na pozycji #18. Liste zamknal Dom Wydawniczy "Rebis" (30 mln. zl.). W 2024 r. nastapily pewne przetasowania. Jak widac w zestawieniu o nazwie "Top Marka" obejmujacym 500 marek/firm wydawniczych z 50 branz, w interesujacej mnie kategorii ksiazek z fikcji literackiej na pierwszym miejscu znalazl sie ZNAK, na drugim - Wydawnictwo Literackie, #3 to Proszynski i S-ka, zas Agora spadla na piate miejsce. Nie slyszalem by mowilo sie o jakiejs Wielkiej Siodemce czy Osemce wydawnictw na wzor zwyczajowego nazywania gigantow w Stanach Zjednoczonych Wielka Szostka. To towarzystwo wielkoludow w calosci miesci sie w New York City i naleza do niego: Macmillan, Penguin Group, Random House, Simon&Schuster, HarperCollins i Hachette Book Group. Wielka Szostka konglomeratow dostarcza na rynek ksiegarski okolo polowy ilosci ksiazek, ktore nan trafiaja. mysle, ze podobnie jest w Polsce.
Giganci dzieki swojej wielkosci, a wiec i sile maja swoje prawa, choc niekoniecznie obowiazki. To jest rynek i o zysk chodzi. Najwieksi drukuja olbrzymie naklady, w USA 100 tys. i wiecej, w Polsce kilkadziesiat tysiecy egzemplarzy. Tam mozna dac autorowi nawet milion dolarow zaliczki autorowi gwarantujacemu duza sprzedaz, np. bylemu prezydentowi czy jakiejs gwiezdzie filmowej. Polscy autorzy moga sie na wiesc o tym tylko oblizywac. Duze wydawnictwo musi sprzedac przynajmniej 10 tys. egzemplarzy ksiazek by wyjsc na swoje. Prosze zestawic to sobie z informacja, ze od strony autorow ksiazek reprezentowanych przez Authors Guild za sukces wydawniczy uwaza sie sprzedaz 5 tys. egzemplarzy fikcji lietrackiej, a literatury faktu - 7 500 sztuk. W Polsce typowy naklad ksiazki typu fiction wynosi 2 tys. egzemplarzy, co wcale nie znaczy, ze zostana one sprzedane. Srednie wydawnictwa puszczaja kilka kryminalow z nadzieja, ze ktorys z nich trafi i przyniesie firmie zysk. Mniejsze ratuja sie "dorabianiem" wlascicieli i wynajmowanych przez nich ludzi; wydawnictwo to pol etatui, a pewne pieniadze przynosi praca w innym zawodzie.
Jak dotad, w moim tekscie wyglada na to, ze konglomeraty i duze firmy wydawnicze rzadza. Autorzy ksiazek, czyli pisarze sa petentami, a reszta, to jacys pomocnicy, technicy i sklepikarze. I tu spotyka nas duuuza niespodzianka, bowiem tak naprawde, najwieksze pieniadze zgarnia ktos inny. Wydawnictwa, ktore przeciez najbardziej ryzykuja, moga liczyc na jakies 5-10% ceny okladkowej ksiazki. To w USA, w Polsce 5% i mniej. Gdzie idzie lwia czesc sumy? Kto najbardziej sie oblawia wsrod uczestnikow rynku ksiazki?
Zacznijmy od czlowieka, ktory pisze, bez ktorego ksiazki by w ogole nie bylo. Otoz, pisarz moze liczyc na 10%, w najlepszym przypadku-15% od sprzedazy (nie ceny na okladce). Jesli jego dzielo sprzedaja po 40 zl., to on dostanie, jak dobrze pojdzie, 4-6 zl. od egzemplarza. Jezeli naklad wynosi srednio 2 tys. sztuk, to do kieszeni pisarza trafi 8-12 tys. Jezeli pisze jedna ksiazke rocznie (w koncu to duzo pracy), to w najlepszym przypadku zarobi w najlepszym przypadku 1 tys. zl. miesiecznie. Pewnie zonka goni go by poszedl robic chocby za stroza i zarobil kilka razy wiecej, by rodzina miala chleb na stol.
Lepiej wychodzi redaktor ksiazki, szlachetna to robota. Zwykle dostaje 350-400 zl za arkusz (40 tys. znakow), ktory liczy 20 stron formatu A4. Jezeli ksiazka ma objetosc 240 stron, to za 12 arkuszy redaktor dostanie ponad 4 tys. zl. za niecaly miesiac pracy. Z kolei, za korekte, ktora jest zmudna praca, mozna zarobic 200 zl. za arkusz. Jeszcze mniej zarabiaja fachowcy wykonujacy sklad ksiazki, jakies 160 zl. za arkusz. Moja najwieksza zyczliwosc budza projektanci okladek, ktory potrafia robic majstersztyki. Placa im okolo 1 tys. zl za projekt. Na koncu procesu wydawniczego znajduja sie drukarze, ktorzy w Polsce kaza sobie placic z gory. Do 500 sztuk nakladu drukuje sie cyfrowo, wieksze naklady - offsetowo. Jezeli naklad jest niski, to koszt jednostkowy wyglada niebotycznie, jezeli mowa o dziesiatkach czy setkach tysiecy nakladu, to koszt drukowania jednej sztuki wyglada wrecz smiesznie. Ale nie do konca, bo ksiazka przeciez musi miec okladke. Jedna sztuka twardej okladki kosztuje najmniej 7 zl. To na poziomie pospolitosci. Jezeli ktos jest esteta, to musi sie niezle szarpnac. Pierwszy poziom to oklejka z folii matowej, druk plaski - 22 zl. + Vat. Poziom wyzszy, to oprawa w plotnie CIALEX , tloczenie "Hot stamping" zlota/srebrna folia - 33 zl.+ Vat Do wyboru jest tez opcja okleiny introligatorskiej imitujacej skore (FORESTA albo PERDO), tloczenie liter i wzorkow taka sama technika jak w poprzedniej wersji - 37 zl.+Vat za sztuke. Do tego oczywiscie kapitalka i tasiemka. Francja - elegancja.
Tak dotarlismy do momentu, w ktorym nalezy powiedziec czytelnikowi PRAWDE! Najwiekszy zarobek maja dystrybutorzy. I w Ameryce i w Polsce. Do kieszen polskich ksiegarzy trafia 55% i wiecej dochodow ze sprzedazy ksiazek. Za ksiazki wziete od wydawcow w komis racza placic w ratach 2-3 miesiecznych. Jezeli jakis sredniak, a tym bardziej maluch protestuje, chce negocjowac, to zbieraja jego ksiazki z polek, pakuja w kartony i mu odsylaja.
Wedlug "Ruchu wydawniczego w liczbach 2024" sporzadzonego przez Biblioteke Narodowa sytuacja rysuje sie pesymistycznie:
"Wsrod kwestii uznawanych za niepokojace znajdowaly sie: spadajaca konsekwentnie liczba ksiegarn, zbyt silna pozycja negocjacyjna dystrybutorow ksiazek w stosunku do wydawcow autorow i innych przedstawicieli branzy, koniecznosc udzielania zbyt wysokich rabatow od okladkowej ceny ksiazki i brak obnizki podatku VAT na ksiazki".
Nie ma lekko, a bedzie jeszcze gorzej.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać

napisz pierwszy komentarz