"Warszawa da sie lubic" - I
Stolica Polski znajduje szczegolne miejsce w swiadomosci Polakow. W mojej tez, stosunek do niej ksztaltowal sie bardzo dlugo, przez ponad pol wieku. Uzbieralo mi sie sporo wydarzen z nia zwiazanych. Przytocze tylko kilka, ktore uznalem za wazne. Bede przeplatal slowami dwoch niezapomnianych piosenek: "Warszawa da sie lubic" i ""Jak przygoda to tylko w Warszawie".
Najpierw byl prawie roczny pobyt w miescie zaraz po maturze. Tak wiec biegalem po teatrach, ogladalem awangardowe filmy i wystawy. Tylko nie trafilem na "Jazz Jamboree", ktory wtedy sie odbyl. Wrocilem do swego miasteczka ubrany wedlug warszawskiego sznytu. Tylko z Bazaru Rozyckiego, ale i tak wystarczylo by imponowac wielkomiejskim stylem.
"Wiadoma rzecz stolica
i kazde slowo zbednem
i w ogole i w szczegole
i pod kazdem innem wzgledem".
Pierwsze wrazenie, pierwszym wrazeniem, ale potem przeciez musial nastapic nieuchronnie ciag dalszy.
"Trzeba miastu spojrzec w oczy".
Minelo kilkanascie lat i znalazlem sie na Slasku. W stanie wojennym bardzo potrzebny byl sprzet drukarski, ktorym dysponowala Warszawa wypasiona dostawami z zachodu. Ludzie w Warszawie dysponujacymi tymi dobrami udawali, ze troszcza sie wszystkimi odnogami dzialalnosci podziemnej, ale tak w rzeczyswistosci nie bylo. Kiedys rozmawialem z Henrykiem Wujcem i jego zona Ludwika na ten temat. On byl osoba bardzo wplywowa i slusznie, bo na to zaslugiwal. Wujec powiedzial mi, ze "Zbyszek [Bujak] bardzo dba o 'teren'". Jak sie okazalo, "teren" byl lepszy i gorszy. Ja i moi koledzy i kolezanki nalezeli do tego gorszego. Pozniej w rozmowach okraglostolowych bezwzglednie odcieto 'Solidarnosc Walczaca" i KPN. Slabiej rozwinieci od nas na Slasku dostawali sprzet i pieniedzy. ten strumien pozwalal na to, ze czesc ludzi z innych organizacji dostawala nawet regularnie pnsje. My cierpielismy biede i doplacalismy ze swoich budzetow domowych. Warszawe zaczelismy nazywac ironicznie "Warszawka". To okreslenie przetrwalo do dzis.
"A jak tanczyc, to tylko w Warszawie,
a jak walczyk, to z panna taka jak ty".
Przeskakuje kilkanascie lat i przypominam o osobie, ktora "zauroczyla warszawskie salony". To Simon Mol, podajacy, ze urodzil sie w 1973 r., w rzeczywistosci w 1968 r. Prawdziwe nazwisko: Moleke Nije. Typ czlowieka znany w Kamerunie i Afryce jako "Feyman". Kamerunski antropolog dal taka zwiezla charakterystyke: "Feyman to oszust. Zawsze dziala zagranica. Tam klamie i wykorzystuje innych. Wiezienia w calej Afryce sa pelne naszych feymanow".
Feyman Mol bez trudu podbil elegancka Warszawe i elity i stal sie "ulubiencem polskiej prasy liberalnej". Do Polski przybyl w 1999 r. i rok pozniej przyznano mu azyl polityczny. Naiwnym elegancikom serwowal wymyslony zyciorys, wedlug ktorego byl dziennikarzem przesladowanym i wiezionym za krytyke skorumpowanych wladz. Walczyl o wszystko co postepowe, przeciwko rasizmowi i faszyzmowi. Takze o ochrone srodowiska naturalnego. Do "combo" zabraklo, tylko nieugietej walki o prawa kobiet do aborcji. Ale to sprawa intymna i wspomne o tej sferze za chwile. Do tego, zalozyl teatr i pisal wiesze. Z tych to powodow jezdzil po swiecie i pisal raporty do Amnesty International. W 2005 r. zolal konferencje z czarnoskorymi ambasadorami w Polsce. W 2003 r. zostal nagrodzony tytulem "Antyfaszysty Roku'. Doprawdy trudno bylo sie oprzec specyficznemu urokowi Mola. Szczegolnie kobietom, lgnely do niego jak muchy do g... Ale do czasu, wyszlo, ze jest chory na AIDS i swiadomie zaraza kobiety tym smiercionosnym wirusem. Nigdy sie do tego nie przyznal, nawet po aresztowaniu. Swoje subtelne i rozmarzone partnerki z polskich salonow pouczal, ze ich prosby o wlozenie kondoma jest odrazajacym dowodem rasizmu. A te i wszystkie inne pouczal, ze jego sperma jest swieta. Kiedy guru aresztowano, do gdanskich placowek testujacych na AIDS zglaszalo sie po sto niewiast dziennie. A co dopiero mowic o poplochu w Warszawie? Osobnik zmarl na AIDS w 2008 r.
"A tu szczescie mozna znalezc,
tutaj serce mozna zgubic".
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
10 komentarzy
1. https://www.youtube.com/watch
https://www.youtube.com/watch?v=W9oy2hCi8t4
2. https://www.youtube.com/watch
https://www.youtube.com/watch?v=TO3UNGhggQ8
3. Z tymi dostawami sprzętu to kluczem
nie była geografia a ideologia. Bardzo warszawski ROBCIO Wojciecha Ziembińskiego też był odcięty od sprzętu i pieniędzy. Jak chciał coś wydrukować, to zawsze mógł się zwrócić do B.Komorowskiego, który "załatwiał" druk w prawdziwej drukarni, gdzie wzruszeni patriotycznie drukarze w ramach tzw fuchy drukowali na lewo książki. Zgodnie z powiedzeniem, że pod latarnią najciemniej, B.Komorowski korzystał z drukarni w więzieniu na Rakowieckiej.
Jeśli chodzi o pieniądze to pochodziły one z kilku źródeł. Jednym z nich była pomoc charytatywna. W kieszeniach odzieży były schowane pieniądze. Pewnego razu przyszedłem do domu Ludki Wujec ( to ona była wpływowa a nie Ludwik, bo była córką generała UB o nazwisku Okręt, lub Okrent już nie pamiętam dokładnie) i pochwaliła się mi nową skórzaną kanapą. W komentarzu do zakupu stwierdziła, że wreszcie coś jest z tej działalności. Byłem na tyle zdziwiony, że poinformowałem (donos!) o tym ważne osoby z mojego środowiska ( zawsze byłem Katolem) i zasugerowałem by sprawdzić ile tych pieniędzy znajduje się w takim transporcie. Do rozmowy włączył się farmaceuta zajmujący sie otrzymywanymi w darach lekami i powiedział, że jest pewien iż niektórzy znani lekarze sprzedają w ramach swojej praktyki leki z darów. Koniec końcem ustaliliśmy, że najpierw zrobimy remanent w aptece i dyskretnie oznaczymy znajdujące się tam leki. Do pomocy wziąłem żonę i jednego znanego farmaceutę, który na co dzień pracował w aptece Prymasowskiego Komitetu Charytatywno-Społecznego i przez przez piątek wieczór, cała sobotę i niedzielę żeśmy to zrobili. Dla reszty komitetu znany farmaceuta powiedział, że jest potrzeba uporządkowania leków na półkach.
Natomiast momentem kulminacyjnym było otwarcie nowego magazynu Komitetu i skierowaniu do niego dwóch transportów ubrań. Okazało się, że ok. 30% ubrań były to ubrania nowe a nie używane jak te co były w magazynie u Kolbego. Okazało się też, że te transporty zawierały zdumiewająco dużo pieniędzy. Mniej więcej 4 razy tyle co przeciętny transport. W całym "towarzystwie" wybuchła panika. Bardzo szybko zaczęto podejrzewać, że inicjatorem tego był zamieszania był jeden z członków Komitetu Charytatywno-Społecznego Ks. Jerzy Popiełuszko. Nie wdając się w potwierdzenie lub zaprzeczenie tej plotki pamiętam, mogę powiedzieć że od tego czasu stałem się wyklęty w tym towarzystwie, bo byłem "organem wykonawczym" całej akcji.
Do moich obowiązków należało tez zawiadywanie paliwem. Prymasowski Komitet Charytatywno-Społeczny miał tyle kartek na benzynę ile chciał. Jeden z naszych sympatyków pracował w, chyba między innymi, w instytucji, która zawiadywała tymi kartkami i przynosił nam za darmo kartek do woli.
uparty
4. Przykladow moze byc wiecej
Jeden przystojniak z Warszawy, ktory przyjezdzal i operowal ma Slasku mial darowany samochod dobrej marki.
5. Na internecie
mozna znalezc duzo przykladow szyderstw z Warszawiakow. Na przyklad dzisiaj internauta "Bravor" napisal: "Ja bym jednak w Warszawie wprowadzil nakazowo jedzenie potrawek z robakow. Moze by Warszawa zmadrzala?". Sprostowal to inny internauta, "Humulus": "Warszawiakom to ie ale elementowi naplywowemu to tak w ramach awansu spolecznego juz jak najbardziej".
6. Dzisiaj
Na Dobitnie.Pl, Przemyslaw Miskiewicz zamiescil tekst pt. "Warszawka tego nie zna. Moj Slask".
7. Warszawa
Moi dziadowi ze strony matki są z Warszawy; skosiła rodzinę epidemia tyfusu w 1915 r. Męża dziadowie też ze stolicy. Po wojnie trafiliśmy na tzw. ziemie odzyskane, a na koniec też - Warszawa. Tylko czy obecna Warszawa wybierająca ludzi typu Gronkiewicz i Trzaskowskiego jas nasza?
8. @amica
"Tylko czy obecna Warszawa wybierająca ludzi typu Gronkiewicz i Trzaskowskiego jest nasza?"
Nie, to nie jest już nasza Warszawa, Warszawa naszych Dziadków, za którą oddawali życie.
Dlatego wyprowadziłam się z Warszawy już w 2000 roku. Już wtedy nie dało się żyć normalnie z "sąsiadami z korporacji" wynajmującymi mieszkania na osiedlach, w których jeszcze niedawno całe podwórko to była "jedna rodzina" piaskownica i trzepak pilnowana przez Babcie siedzące na ławeczce. Dzisiaj to nowe zamknięte osiedla wypierające tamte podwórka i w większości wymieniona ludność na chcących robić karierę w "stolicy"za wszelką cenę. Odcięli się od korzeni w małych miasteczkach i wsiach, ale nie znaleźli nic w zamian - betonowa pustka zamieszkiwana przez "wykształconych z wielkich miast".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Warszawa
Mieszkamy w lokalach uniwersyteckich, są tutaj takie 3 bloki. "Uniwersyteckie" to zostały na ogól emerytki lub pary emeryckie. Mieszkania ludzie wykupili i w większości wynajmują Rosjanom i Ukraińcom lub egzotycznym przybyszom. Polskich dzieci w piaskownicy symbolicznie. Niedaleko są 2 bloki dawnego UB, mieszkali tam niegdyś zabójcy Popiełuszki. Znamy się głównie z właścicielami psów, zresztą bardziej z psami niż z ich właścicielami.
10. oot
Gorsza wersja "domow uniwersyteckich" - jak rozumiem, nie sa to dawne "akademiki' - w miescie Szczecinku sa mieszkania w dawnych koszarach posowieckich odziedziczonych przez nich po Wehrmachcie. A juz w Bornem- Sulinowie, to same koszary.