Struktura społeczna a niewdzięczność polityczna
W poprzednim wpisie przedstawiłem zarys struktury społecznej w ujęciu narodowym. Ale to nie jest jedyny warty zainteresowania przekrój naszego społeczeństwa. Drugim, jest podział społeczeństwa ze względu na charakter źródła utrzymania.
Pierwszym, wartym omówienia źródłem utrzymania jest budżet państwa ( samorządu) bezpośrednio. Z tego źródła korzystają dwie grupy ludzi. Pierwszą to ludzie zatrudnieni w sferze budżetowej, czyli przede wszystkim urzędnicy, sędziowie, policjanci, nauczyciele oraz emeryci i na mocy tradycji pracownicy pocztowi ( wszyscy oni mają ten sam status). Oraz przedsiębiorcy pracujący dla budżetu, ale tej grupie później. Ważną ekonomiczną cechą tej grupy jest to, że sama ona nic nie tworzy a jedynie konsumuje, to co wytworzą inni. To definiuje ich interes ekonomiczny i społeczny. Otóż są oni zainteresowani pobraniem ze sfery produkcyjnej możliwie jak najwięcej pieniędzy, czyli zostawieniem w sferze produkcyjnej możliwie mało kapitału. W zasadzie ich interesem doraźnym i wielką pokusą jest dekapitalizacja gospodarki, powstrzymują się jednak przed tym, bo nie zarzyna się kury znoszącej jajka, zwłaszcza złote. Nie mniej jednak jak widzą wzrost kapitałów poza swoją sferą, to mają naturalną chęć do tego by przejąć nadwyżkę. Co więcej nie widzą żadnego powodu, dla którego ludzie tworzący dochód realny mają być w lepszej sytuacji materialnej niż oni. Przecież w urzędach też się pracuje a wszyscy mamy takie same żołądki.
To jest zarzewie jednego z największych konfliktów społecznych a sposób jego rozwiązania decyduje o ustroju państwa.
Konflikt powstaje bo, wielu z tych co pracują w sferze realnej gospodarki i żyją z rynku mówią, że skoro ludzie w tej grupie nic konkretnego nie robią, to czym się różnią z punktu widzenia ekonomii od meneli i dlaczego mają mieć więcej niż absolutne minimum, które przysługuje tzw „przypadkom socjalnym”, czyli tym, którzy żyją z zasiłków. Czy z tego powodu, że chodzą w czystszych ubraniach i nie piją na ulicach? Przecież im będą mieli mniej, tym gospodarka będzie się szybciej rozwijać, bo będzie mniej obciążona. Skoro mamy takie same żołądki, to nic ponad minimum im się nie należy. Oczywiście jest pogląd niby logiczny ale bardzo radykalny i trudno się z nim zgodzić. I dochodzimy teraz do istoty konfliktu społecznego, kluczową, fundamentalną sprawą dla systemu tak społecznego jak i politycznego jest uzasadnienie tego braku zgody na tak radykalne rozumowanie. Ten brak zgody można uzasadnić na dwa zupełnie rozbieżne sposoby, które dzielą społeczeństwo na formacje społeczne.
Można powiedzieć, że grupie budżetowej należą się pieniądze na dobre utrzymanie, bo są to ludzie wartościowi społecznie, w większości wypadków wykształceni, że są nośnikami kultury, że ogólnie rzecz ujmując ich cechy osobiste predysponują ich do zarobków na przynajmniej średnim poziomie jeśli nie wyższych .
Możliwe też jest uzasadnienie drugiego rodzaju, z pozoru kompromisowe, mówiące, że ta grupa ludzi jest niezbędna do funkcjonowania społeczeństwa, bo wprowadza ład niezbędny dla jego funkcjonowania, że jeżeli nie będzie się pilnowało porządku to nikt nic nie osiągnie, bo wszystko zostanie rozkradzione, zmarnowane zanim przyniesie efekty. Drugie uzasadnienie stanowi, że celem całej sfery budżetowej jest dobrostan sfery produkcyjnej. To jednak jest dla sfery budżetowej trudne do przyjęcia i przeciwko temu wręcz się buntują.
O ile skutkiem pierwszego uzasadnienia zarobków sfery budżetowej jest skierowanie się ludzi na samodoskonalenie a w praktyce na zdobycie uznania od kolegów, od innych pracujących w sferze budżetowej, to w drugim przypadku jest wykazanie, co dobrego zrobili, czyli jakie są skutki ich funkcjonowania. Wtedy ich celem powinno być uznanie osób spoza sfery budżetowej. Tu jest właśnie ta trudność. Jeżeli celem ludzi stanowiących sferę budżetowa będzie zdobycie uznania osób spoza tej sfery to wtedy cała sfera budżetowa będzie uzależniona od realnego społeczeństwa a ekonomicznie od realnej gospodarki.
Jest jeszcze jeden bolesny dla obecnej sfery budżetowej skutek uzależnienia od opinii otoczenia. To kwestia prestiżu osobistego. Nie wdając się w dość długie wywody można tylko zauważyć, że przy zewnętrznej ocenie sfery budżetowej prestiż ma funkcja a nie osoba ją sprawująca. Czyli po wyjściu z miejsca zatrudnienia osoba sprawująca władzę powinna tracić uprawnienia wynikające z prestiżu funkcji. Ponieważ zarobki służą jej w życiu prywatnym, to prestiż funkcji powinien słabo wpływać na wysokość zarobków.
Obecny system społeczny jest systemem mieszanym. W sferze budżetowej zarobki są mniej zróżnicowane niż sferze komercyjnej i są jednak, przynajmniej teoretycznie, stawiane różne wymagania ludziom ją stanowiącym oraz dopuszcza się, choć w za małym stopniu, ocenę zewnętrzną poszczególnych ludzi. Dodatkowo, w przeciwieństwie np. do Rosji, trudno jest legalnie zarobić większe pieniądze będąc w sferze budżetowej.
W poprzednim wpisie oszacowałem, że w Polsce żyje ok. 7-8 mln ludzi antypolskich z urodzenia.
Ci ludzie nie mogą się zgodzić na jakąkolwiek kontrolę zewnętrzną swojego funkcjonowania przez społeczeństwo, bo ono jest polskie a oni polskości nie trawią. Oczywiście nie całe 7-8 mln ludzi to sfera budżetowa , ale większość sfery budżetowej, można powiedzieć prawie cała jest zajmowana przez tych antypolskich. W PRL`u w szkołach pracowały w większości kobiety i były to żony wojskowych, milicjantów i ważniejszych urzędników państwowych. PRL skończył się dawno, ale przez cały czas nabór do zawodu był w rękach tych ludzi i do zawodu dopuszczali tylko swoich, antypolskich. Nie chcieli więc nauczyciele realizować użytecznego społecznie, patriotycznego programu nauczania i jak PiS zmienił ustawę oświatową, to w zasadzie prawie wszyscy zastrajkowali. Odmówili nauki młodzieży dla dobra społeczeństwa polskiego. Podobnie jest z buntem sędziów. Oni czują się kastą nie podlegającą ocenie polskiego społeczeństwa, bo tylko formacja Antypisu może ich oceniać. Czyli postanowienia Sejmu zdominowanego przez Antypis są dobre a zdominowanego przez jak najbardziej polski PiS już nie! To samo dotyczy samorządów, które są w zasadzie od dobrych 40 lat instytucjami samopowielającymi się.
Drugą kategoria to ogólnie pracownicy, zwani też czasem najemnymi. I tu wyróżniamy dwie grupy. Jedna grupa w zatrudniona w sferze budżetowej ale bez statusu urzędnika, nauczyciela, policjanta etc. Inni pracują za pensję w przedsiębiorstwach komercyjnych, sklepach, zakładach produkcyjnych i usługowych. To wbrew pozorom ważny podział. Praca w zakładzie komercyjnym jest przez wielu traktowana jako mniej prestiżowa i gorsza społecznie niż praca „na państwowym” , mimo że ta jest gorzej płatna. Dwukrotnie miałem sytuację, w której pracownice zwolniły mi się z pracy w trybie natychmiastowy po tym, gdy zostały pobite przez swoich mężów za to, że zarobiły więcej od nich. W obydwu przypadkach mężowie zażądali przyjęcia przez nie pracy w sferze budżetowej, w której mniej zarabiały ale podnosiły prestiż swoich rodzin. Powodem pobicia było to, że za pieniądze obniżały pozycje społeczną rodziny, co było traktowane, po pierwsze prawie jak prostytucja a po drugie jako głupota. W obu przypadkach mężowie zadawali swoim żoną retoryczne pytanie, ile ja muszę zarobić na jej pracy, skoro tak dobrze jej płacę. Oczywiście, gdyby to była zagraniczna korporacja, to takich pytań by nie było, bo wiadomo, że korporacje muszą zarabiać a już nie. Zarobki korporacji nie powodują wzmocnienia się żywiołu polskiego.
Po drugim takim przypadku zainteresowałem się, co łączy tych krewkich facetów, przepytując innych pracowników, co wiedzieli o rodzinach tych, które odeszły. Okazało się, że obaj byli ze środowiska, które w poprzednim wpisie określiłem jako tych, którzy nigdy nie opowiedzą się za polskością.
I teraz jak to się ma do kwestii płacy minimalnej, która miała napędzić elektoratu PiS`owi. Otóż już kilka lat przed pandemią Urzędy Pracy odmawiały przyjmowania ofert pracy, w których była oferta płacy minimalnej, bo ich zdaniem w sektorze prywatnym tak niskich płac nie ma. I miały rację. W statystykach może to wyglądać nieco inaczej, bo czasami zdarza się, że kwota w umowie o prace jest zaniżana ze względu na ZUS ale nie jest to powszechne ze względu na wysokość zasiłków chorobowych, już od dawna mało kto się na to godzi. Częściej jest to brak aktualizacji umowy o pracę lub wynagrodzenie akordowe. W obu wypadkach realne wynagrodzenie jest dużo wyższe ale ponieważ płace w MSP nie są objęte statystykami, to tego nie widać.
Kto więc w rzeczywistości pracuje za minimalne wynagrodzenie? Pracownicy sfery budżetowej dla których status społeczny, prestiż zakładu pracy jest ważniejszy od zarobków i to akurat potwierdzają dane statystyczne. W 2019 roku z 1,7 mln osób na minimalnym wynagrodzeniu ok. 1 mln pracowało w sferze budżetowej a ok. 400 000 to byli emeryci dorabiający do emerytury. Te pozostałe 300 000 to w większości były właśnie braki w aktualizacji umów i inne podobne przypadki.
Natomiast kwestia prestiżu miejsca pracy jest jedną z charakterystycznych cech POP`ów, którzy nigdy nie zagłosują za polskością! Oni bowiem w swym mniemaniu nie pracują, czyli nie robią niczego konkretnego a służą swojemu zakładowi pracy!
I to była przyczyna, dla której podnoszenie płacy minimalnej nie zwiększyło elektoratu PiS.
Problem ten jest jednak nie widoczny dla osób o światopoglądzie socjalistycznym, lub tym światopoglądem przesiąkniętym. Oni bowiem uważają, że to budżet miesięczny jest podstawowym kryterium opisującym sytuację społeczną pracownika, czy szerzej człowieka. Czyli, wszyscy na minimalnej są dla nich jedną kategorią biednych ludzi, którym trzeba pomóc i którzy docenią troskę o ich interesy. Po prostu „proletariusze wszystkich krajów łączcie się”. Kwestia pojmowania pracy jako służby swojemu pryncypałowi i to, że prestiż pana spływa na sługę nie jest w ogóle w socjalistycznym sposobie myślenia zauważany, jak również i to, że interes kulturowy nie pozwala na okazanie wdzięczności obcemu.
Wyrosły z ideii socjalistycznej program PiS`u de facto nie zauważając kwestii narodowej zaczął osłabiać nasz polski żywioł i dla tego stracił poparcie prawie wszystkich tych, którzy zdali sobie z tego sprawę.
Dalsze uzasadnienie w następnych wpisach bo i tak tej jest bardzo długi.
- UPARTY - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. UPARTY
"Wyrosły z ideii socjalistycznej program PiS`u de facto nie zauważając kwestii narodowej zaczął osłabiać nasz polski żywioł i dla tego stracił poparcie prawie wszystkich tych, którzy zdali sobie z tego sprawę."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @Maryla
Nigdy świadomie nie skasowałem żadnego komentarza. Po drugie, to nie jest kwestia "Prawdziwego Polaka" i nie prawdziwego, ż czego szydzi Michnik i jego kamaryla a jest to kwestia konfliktu między Rusko Polskimi i Polsko-Polskimi, tak ten podział określiła Masłowska lub Przykościelnymi i Peerelowskimi jak go nazywa Legutko.
Najpierw Norwid a za nim Wyszyński mówili tylko o "nowych ludzi plemieniu" w przeciwstawieniu do reszty, ale chodziło im o tę grupę o którą Masłowska nazywała Polsko-Polskimi, Legutko Przykościelnymi.
uparty
3. tradycje
Pan chyba upraszcza. Byt i pozycja społeczna nie koniecznie określają świadomość. Ja bym szukała poglądów w tradycji i środowisku. Po wojnie nastąpiło silne przemieszanie społeczne. Młode kadry uczelni, ceniące awans społeczny, prawie w 100% należały do PZPR. To środowisko dobrze usytuowało się w PRL, ale często miało ambicje światowe. Wyraźnie widać tendencje. Zafascynowanie lewicowością zachodnią, stopniowe zmęczenie komunizmem i żelazną kurtyną. Na tym etapie wszyscy byli wierzący i patriotami. Wraz z przemianami rosły antypatriotyczne i antykościelne nastroje. Sprzyjały im media, możliwości kariery i podróży. W moim bloku nikt prawie z inteligencji nie ma dzieci.
4. tradycje
Pan chyba upraszcza. Byt i pozycja społeczna nie koniecznie określają świadomość. Ja bym szukała poglądów w tradycji i środowisku. Po wojnie nastąpiło silne przemieszanie społeczne. Młode kadry uczelni, ceniące awans społeczny, prawie w 100% należały do PZPR. To środowisko dobrze usytuowało się w PRL, ale często miało ambicje światowe. Wyraźnie widać tendencje. Zafascynowanie lewicowością zachodnią, stopniowe zmęczenie komunizmem i żelazną kurtyną. Na tym etapie wszyscy byli wierzący i patriotami. Wraz z przemianami rosły antypatriotyczne i antykościelne nastroje. Sprzyjały im media, możliwości kariery i podróży. W moim bloku nikt prawie z inteligencji nie ma dzieci.
5. @amica
Rzeczywiście dopuściłem się tutaj skrótu myślowego. Oczywiście z tradycji, z fundamentu kulturowego, wynika zarówno to, czego chcemy w życiu jak i dopuszczalne sposoby realizacji zamierzeń, w tym wybór środowiska, w którym się żyje. Trzeba też pamiętać, że w praktyce wybór środowiska jest możliwy tylko w młodości lub w czasie przełomów historycznych. Oczywiście, że środowisko wzmacnia niektóre nasze poglądy lub normy a inne tłumi i w ten sposób upodobnia się do tradycji ale to chyba są inne kategorie. Tradycja jest nam dana ale możemy ją odrzucić praktycznie w każdym momencie a środowisko wybieramy sobie sami a jego odrzucenie z czasem staje się bardzo trudne, bo ono daje nam byt i pozycje społeczną. Stąd też patrząc na źródła utrzymania, na pozycję społeczną możemy określić jakich wyborów, kto dokonał.
Dochodzi do tego jeszcze jedna sprawa. Otóż wszyscy dążymy do tego, by nasz światopogląd był spójny i logiczny. Tak więc normy zakorzeniające nas w środowisku i używane przy zarabianiu pieniędzy najczęściej, choć nie zawsze, stają się najważniejsze, stają się kamieniami węgielnym naszej osobowości.
uparty