Triumf konserwatyzmu w Irlandii
Wczoraj przemknela przez polskie media wiadomosc o wynikach piatkowego referendum w Irlandii. Szkoda, ze tylko przemknela - wiadomo, prawa "biezaczki". W czym rzecz?
Irlandia to kraj o pieciomilionowej populacji. Od "zawsze" byla ona krajem katolickim. W 1961 r. katolicy stanowili 94.9% populacji. stopniowa laicyzacja doprowadzila do tego, ze nastapil spadek spadek do 69%. Wolajacym o pomste do Nieba dowodem byly wyniki dwoch referendow: w 2015 r. zaakceptowano malzenstwa osob tej samej plci, zas w 2018 r. spoleczenstwo opowiedzialo sie za aborcja. Tak wiec, gdy szeroki Front Jednosci Narodu (to zart) zdecydowal sie na dalsze zmiany idace w tym kierunku, wydawalo sie, ze bedzie to tzw. male piwo. Ten "Front" tworzyly wszystkie partie polityczne i media glownego nurtu. Tak, tak, partie konserwatywne tez sie staczaja. Takie czasy. Jednakze wyniki referendum zaszokowaly "wszystkich". O co szlo dokladniej?
Obywatele Zielonej Wyspy poszli do lokali wyborczych, nazywanych tam "staisiun votala", co przypomina anglojezyczne "polling stations", gdzie mieli zrobic po jednym znaczku na dwoch kartach. Na karcie w kolorze bialym glosowano w sprawie poprawki nr 39 do konstytucji redefiniujacej pojecie rodziny ("poprawka rodzinna"). Na karcie w kolorze zielonym ludzie wypowiadali sie w sprawie poprawki nr 40 do konstytucji wyrzucajace pojecie "matki" ("rola matki"). W pierwszym przypadku odpowiedz "nil" wybralo 67.7% uczestnikow referandalnego przedsiewziecia, zas na drugie - 73.3%. Pewnie, ze tzw. swiatowe media podaly tylko pierwsza liczbe wzgledna, pomijajac druga, bo przeciez ta druga byla bardziej miazdzaca lewackie zapedy. Co ciekawe w ten sposob zachowali sie nawet nasi z "wPolityce".
Szczegolnie interesujaca jest sprawa pierwszego pytania, otoz zamiast rodziny forsowano "trwale zwiazki". Przeciwnicy zmian argumentowali, ze pojecie "trwalego zwiazku" jest niezdefiniowane. Dodam, ze jesli sie je rozszerza, to wiadomo w jakim kierunku to idzie. Szlo nie tylko o pederastow, ale jak pamietam, jawnie wystepuja milosnicy zoofilii. Co byloby dalej? Pewnie wyjda z ciemnych, cmentarnych dolow nekrofile.
Pan premier Leo Vardkar przed referendum grzmial, ze dzieki referendum spoleczenstwo pozbedzie sie "bardzo staromodnego, bardzo seksistowskiego jesyk na temat kobiet". Po piatkowej klesce pozostalo mu juz tylko pozalic sie, ze wyborcy zadali rzadowi "dwa ciosy".
W komentarzach poreferendalnych znalazlem cudko. Ktoz moglby byc jego autorem? Nie inaczej niz profesor prawa, w tym przypadku pani (she? he? it?) Siobhan Mullally. Najpierw pozalila sie, ze przygotowania do referendum zajely bardzo duzo czasu (wiadomo) i:"To byla ogromna stracona szansa". I dalej UWAGA! "Wiekszosc ludzi z pewnoscia chce usuniecka tego seksistowskiego jezyka z konstytucji". Po ichniemu, konstytucja to: "Bunreacht na hEireann". To duze "E' nie jest moja pomylka. Czyli, po miazdzacej przegranej, Profesora prawa glosi cos calkiem przeciwstawnego. Dla mnie to Przelom Kopernikanski dzieki I.Kantowi znany tez w filozofii. Nazwalbym go na czesc wynalazczyni "Przewrotem Mullallyowym". Dzieki niemu, po kazdych wyborach zawsze bedzie mozna mowic, ze prawdziwa wola spoleczenstwa byla calkiem przeciwstawna w stosunku do wyliczonych wynikow.
Oto jak poplakiwala liberalno-lewicowa BBC: "Dziedziniec Zamku Dublinskiego byl swiadkiem wielu historycznych momentow. W ostatnich latach gromadzily sie tu tlumy, aby swietowac doniuosle zmiany w konstytucji kraju, w tym referenda w sprawie reformy malzenstw osob tej samej plci i aborcji. Dzis takich scen nie bylo. Zadnych wielkich tlumow. Zadnych uroczystosci". Powiedzialbym, spoleczenstwo po prostu bylo bardzo smutne, prawie panowala zaloba, taka jak wsrod politykow i mediow.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Tymczasowy
cieszy każde małe, a faktycznie wielkie, zwycięstwo. Jednak w ludziach nie zabili jeszcze miłości do rodziny, do matki w szczególności.
Górny napisał artykuł na ten temat o walce Dawida z Goliatem. https://wpolityce.pl/swiat/684580-irlandczycy-odrzucili-antyrodzinne-zmi...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Marylu
I dlatego trzeba kazde mniejsze zwyciestwo normalnosci wydobywac z biezaczki i przypominac. Inaczej sciek nas zaleje.
3. słychać wycie z Czerskiej! Dobra nasza!
Artykuł redakcja „GW” zatytułowała w następujący sposób: To, co zdarzyło się w Irlandii, pokazuje, dlaczego w Polsce nie powinno odbyć się referendum aborcyjne.
Następnie autorka tekstu pisze:Jeśli Irlandia odrzuca zmiany w konstytucji dotyczące roli kobiet, bo spartaczono kampanię referendalną, to jakim cudem ktoś jeszcze wierzy, że w Polsce uda się zorganizować referendum aborcyjne?
Irlandczycy w referendum opowiedzieli się za rodziną i małżeństwem
konstytucji. W referendum wyrazili sprzeciw wobec próby narzucenia
lewicowej narracji małżeństwa i opieki nad rodziną.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. dobra analiza
Dla Irlandczyków było to jednak o jeden most za daleko. W ciągu ostatnich kilkunastu lat kraj zmienił się z jednego z najbardziej konserwatywnych w jeden z najbardziej postępowych państw UE.
Kiedyś premier Varadkar określił cel Irlandii jako „bycie w unijnej awangardzie”. Od chwili objęcia urzędu w 2017 r. z zapałem pracował nad tym, co nazywał „konieczną rewolucją obyczajową”. Irlandczycy zgodzili się na wiele zmian, bo najwyraźniej uznali, że niewiele na tym tracą. Tym razem było inaczej. Według niezależnego senatora Rónána Mullena, „ludzie nie lubią, gdy narzuca się im niedopracowane pomysły, oni naprawdę wiedzą, czego chcą”. „Głosowali za pozostawieniem w konstytucji odniesienia do matek, aby nie były zmuszane do opuszczenia domu ze względów ekonomicznych, a także za utrzymaniem więzi między małżeństwem a rodziną” – dodał. Jego zdaniem są to rzeczy fundamentalne, które dotyczą każdego. Tym bardziej że przez całą kampanię referendalną ministrowie nie potrafili powiedzieć, czy „trwałe związki” doprowadzą do uznania poligamii za rodzinę. Jeden z ministrów zasugerował nawet, że bigamia może stanowić „trwały związek”.
Mniejsze partie, jak lewicowa, ale prorodzinna Aontú (Jedność), wskazywały, że proponowane zapisy dla wielu Irlandczyków były równoznaczne z wykreśleniem matek, a nawet kobiet z konstytucji. Ich zdaniem mogło to mieć także negatywne konsekwencje dla prawa dziedziczenia i podatkowego. Pojawiła się też kwestia imigracji, bowiem zmiana definicji rodziny mogłaby pociągnąć za sobą ułatwienia w tzw. programach łączenia rodzin, które nie byłyby już ograniczone do tradycyjnych małżeństw i ich dzieci. Szczególnie jeśli jako trwały związek miałaby uchodzić poligamia, praktykowana w wielu krajach muzułmańskich.
No go zones i cenzura
Fakt, że członkowie koalicji rządzącej byli zupełnie nieprzygotowani na porażkę w tej dziedzinie, wynika z tego, że żyją oni w liberalnej bańce. Referendum przygotowały im NGO, żyjące z publicznych dotacji, jak Krajowa Rada Kobiet. Według „The Daily Telegraph” w kraju liczącym zaledwie 5 mln mieszkańców działa ok. 34 tys. organizacji pozarządowych, które otrzymują 6 mld euro ze środków publicznych (dla porównania: budżet na opiekę zdrowotną zwykle nie przekracza 20 mld euro). Zdecydowana większość to małe organizacje, które wykonują zwykłą pracę charytatywną. Niektóre zajmują się jednak wyłącznie jednym – lobbowaniem w rządzie w kierunku postępowych zmian. A ludzie mają inne zmartwienia.
Zaledwie pokolenie temu Irlandia liczyła 3,5 mln ludzi i prawie 0 imigrantów. Dziś 20 proc. (czyli ponad 1 mln) osób mieszkających w Irlandii urodziło się za granicą. 141 tys. imigrantów przybyło tu w 2023 r. To najwyższy poziom od ponad 16 lat. Setki z nich koczują zresztą w namiotach w centrum stolicy. Niegdyś otwarte społeczeństwo zaczęło się obawiać o swoją kulturę i tradycję. „Jesteśmy w punkcie, w którym mamy kryzys. Problemem jest niezdolność rządu do zapewnienia mieszkań, infrastruktury społecznej i usług – w szczególności sprawiedliwej i skutecznej opieki zdrowotnej dla każdej osoby mieszkającej w tym kraju” – zaznaczyła w rozmowie ze „Sky News” socjolog, prof. Anne Holohan z Trinity College Dublin.
Zamiast tego rząd oferuje Irlandczykom kolejne postępowe pomysły, jak właśnie nieudane referendum z 8 marca. A dla tych, którym się to nie podoba, ma łatkę skrajnej prawicy, której w Irlandii w zasadzie nie ma, oraz cenzurę. Ustawa o mowie nienawiści została zaproponowana przez rząd w 2022 r. i przewiduje penalizację wypowiedzi lub zachowań, które „mogą podżegać” do przemocy lub nienawiści wobec osoby o „wyszczególnionych cechach”. Zbiór cech, które będą podlegały ochronie, obejmuje m.in. rasę, kolor skóry, pochodzenie etniczne i orientację seksualną. Osobie uznanej za winną może grozić kara grzywny albo pozbawienia wolności do 5 lat.
https://wpolityce.pl/tygodniksieci/685410-zielona-wyspa-traci-wiare-w-po...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl