Dekalog Antoniego Kępińskiego a antykultura unieważniania

avatar użytkownika Józef Wieczorek

Dekalog Antoniego Kępińskiego a antykultura unieważniania

Przenoszenie w stan nieszkodliwości szkodliwych społecznie autorytetów, nie jest, niestety, wdrażane do praktyki życia społecznego.

Antoni Kępiński, wybitny polski lekarz-psychiatra, humanista i autor wielu cenionych dzieł, jak Schizofrenia, podwaliny swojej działalności oparł na fundamentach Dekalogu. Wartości cywilizacji chrześcijańskiej były dla niego naczelną zasadą w relacjach z człowiekiem, tak zdrowym jak i chorym, i nie unieważniał żadnego człowieka. Sam był po przejściach traumatycznych jako młody człowiek a w czasie wojny więzień obozu koncentracyjnego w Hiszpanii. Jego postawa życiowa była całkiem odmienna od uważanego obecnie za autorytet moralny Mariana Turskiego, w młodości więźnia obozów koncentracyjnych, później propagatora instalacji systemu komunistycznego lansującego ostatnio tzw. XI przykazanie (nie bądź obojętny) w oderwaniu od wartości Dekalogu, który rzekomo nie wystarcza człowiekowi. (https://wnet.fm/kurier/nobel-dla-autora-11-przykazania-wystarczy-przestrzegac-dekalogu-hipokryzja-mediow-i-autora-hasla-nie-badz-obojetny/)

Antoni Kępiński pozostał wierny Dekalogowi w swojej działalności nieobojętnej na drugiego człowieka i tzw. XI przykazanie nie było mu potrzebne. Myśli zawarte w książkach Antoniego Kępińskiego, które napisał w trakcie hospitalizacji (wcześniej miał trudności z wydawaniem swoich książek), krótko przed śmiercią, budzą do dziś zainteresowanie, nie tylko psychiatrów i psychologów, ale wszystkich ludzi o postawie humanistycznej, nastawionej na poznanie i zrozumienie drugiego człowieka. Sam zetknąłem się z książkami Antoniego Kępińskiego po traumatycznych przejściach w środowisku akademickim, po których uruchomiłem serwis internetowy (obecnie https://nfamob.wordpress.com/), napisałem szereg artykułów i książkę dotyczącą mobbingu akademickiego (Mediator akademicki jako przeciwdziałanie mobbingowi w środowisku akademickim
Co ciekawe, całkowicie wykluczony z działalności uniwersyteckiej u schyłku epoki jaruzelskiej, w wyniku politycznej weryfikacji kadr (akceptowanej – choć wymazanej z pamięci do dziś, przez beneficjentów weryfikacji) nigdy nie zostałem przywrócony do prowadzenia wykładów i formowania młodych adeptów geologii, co było istotą mojej działalności akademickiej. Tym trudom nie byli w stanie podołać zatrudnieni na etatach profesorów, niezdolni do realizacji swoich podstawowych obowiązków.
Jedynym moim wykładem wygłoszonym w III RP w Krakowie – w sytuacji doprawdy schizofrenicznej, był przed niemal 20 laty wykład o mobbingu, dla psychologów i psychiatrów w Ośrodku Interwencji Kryzysowej kierowanym przez dr Elżbietę Leśniak związaną z działalnością prof. Kępińskiego. Poszedłem na wykład – jak mnie informowano – znanego specjalisty od mobbingu, a się okazało, że ja nie mam być słuchaczem, lecz wykładowcą. Jakoś sobie dałem radę i nikt nie krzyczał odebrać mu głosnie dopuszczać takich do wykładów, co się zdarzało w moim środowisku, jakoś niezdolnym do podejmowania merytorycznych dyskusji. I tak zostało do dziś. Przeprowadzałem wiele rozmów, konsultacji z krzywdzonymi, także z psychologami, prawnikami, w sprawach systemowych uwarunkowań niszczenia psychicznego ludzi w środowisku akademickim.
Do spuścizny Antoniego Kępińskiego w 40. rocznicę jego śmierci nawiązało Trzecie Sympozjum Praw Człowieka, Akademia Sprawiedliwych 2022/2023 – PRAWA CZŁOWIEKA W CYWILIZACJI SOLIDARNOŚCI zorganizowane w Krakowie przez Muzeum Polaków Ratujących Żydów w Markowej, które mnie zainspirowało do napisania tego tekstu.

Dekalog Antoniego Kępińskiego Elementarz Antoniego Kępińskiego

Zasady profesora zostały zebrane w Dekalogu Antoniego Kępińskiego opracowanym przez jego ucznia, również wybitnego psychiatrę Zdzisława Jana Ryna, który wdrażał w życie wartości swojego mistrza: wartości moralne są absolutne i ponadczasowe, gdyż wynikają z naturalnego porządku moralnego. Godny głębokiej refleksji jest autoportret człowieka opracowany jako Elementarz Antoniego Kępińskiego, w którym czytamy, że porządek moralny jest najwyższą formą integracji aktywności ludzkiej i dlatego jego zakłócenie równa się naruszeniu integracji na najwyższym poziomie, a każda dezintegracja ma w sobie znak śmierci. Warto, aby nad tą i wieloma innymi frazami Elementarza Antoniego Kępińskiego pochylili się konstruktorzy naszej domeny akademickiej, która winna stanowić fundamenty rozwoju społecznego, a jest w kryzysie i nosi w sobie oznaki śmierci.

Ta domena podlegała dezintegracji w czasach komunizmu niszczącego cywilizację chrześcijańską, w której powstały katedry i uniwersytety, a po pozornym upadku komunizmu bynajmniej nie została zatrzymana, a nawet przyspieszyła.
Mamy wiele objawów tego procesu, a na najstarszej polskiej uczelni można obserwować skutki staczania się etycznego na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat  – od Karola Wojtyły (wykładowcy etyki na UJ, odprowadzającego na wieczny spoczynek Antoniego Kepińskiego) do Jana Hartmana,(wykładowcy etyki na UJ, odprowadzającego na drugi świat swojego idola Jerzego Urbana).

W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy można było obejrzeć znakomity film Milosa Formana Lot nad kukułczym gniazdem sceny i postawy pacjentów szpitala psychiatrycznego nasuwały skojarzenia z tym, co miało miejsce w domenie akademickiej. Po kilkunastu latach doświadczeń w środowisku uniwersyteckim obejrzenie głośnego spektaklu Trąd w pałacu sprawiedliwości nasuwało myśl o występowaniu trądu w pałacu nauki i w takich klamrach – rzec można – miało miejsce funkcjonowanie domeny akademickiej poddawanej dezintegracji wartości i łamaniu praw człowieka 
Powszechne jest marginalizowanie, szykanowanie mniej postępowych, wykluczanie z systemu oraz wymazywanie przeszłości, której widocznie środowisko się wstydzi. 
W Alfabecie Antoniego Kępińskiego można przeczytać: Człowiek idąc w przyszłość, nie może wyzbyć się swego bagażu przeszłości. Nasza przeszłość nadaje kształt naszej przyszłości …Z bagażem tym wiąże się uczucie winy, przeszłość nasza nie jest taka, jaką byśmy chcieli widzieć … 
Jak uczelnie uciekają od swojej wstydliwej przeszłości, widać było w reakcjach akademików na próby lustracji środowiska akademickiego, walczących o niepoznanie prawdy, gdy poszukiwanie prawdy jest istotą uniwersytetów. W badaniach i tekstach o najnowszej historii uniwersytetów wręcz unieważnia się okres komunistyczny czy stan wojenny, widać silnie ciążący na sumieniach obecnych akademików. Bez znajomości tej przeszłości, mechanizmów wyłaniania obecnych kadr akademickich, nie da się budować lepszego systemu. Ale nie ma woli poznania.
W opinii Kępińskiego patologia zaczyna się wówczas, gdy przedział między przyszłością a przeszłością jest tak duży, iż człowiek nie jest w stanie go przekroczyć.  Tak się stało z nauką w Polsce, która godnie nie była w stanie przekroczyć progu XXI wieku, mimo że przed tym przestrzegali młodzi akademicy, wręcz zatrwożeni tym co się działo w okresie jaruzelskim. Bez skutku.

Dotkliwy niedobór mądrości

Antoni Kępiński obserwował świat kilkadziesiąt lat temu, ale już wówczas stwierdzał, że dotkliwie odczuwa się nadmiar wiedzy przy równoczesnym niedoborze mądrości.  Takie odczucia nadal są dotkliwe, bo deficyt mądrości, szczególnie u utytułowanych autorytetów, chyba się zwielokrotnił. Skoro tego, co mówią/piszą autorytety nie można podważać – ich różnych błędów, niedorzeczności, które popełniają wszyscy, niezależnie od ilości i jakości posiadanych tytułów, także profesorowie, to siłą rzeczy głupstwa te w dobie internetu są szybko i szeroko rozpowszechniane. Eliminowanie/penalizowanie krytycznego myślenia prowadzi natomiast do ogłupienia.

Ujawniających odmienne od obowiązujących poglądy pozbawia się możliwości wykonywania zawodu, co samo w sobie jest nie tylko niegodziwe, ale jest wyjątkową głupotą, a z takimi poczynaniami mamy do czynienia na najwyższych nawet szczeblach akademickich (i nie tylko).

Wg Kępińskiego Nie zawsze ten, kto ma wysoką pozycję społeczną, jest rzeczywiście społeczeństwu potrzebny. I to jest święta prawda. Profesorowie, których mamy ponad miarę, mają wysoką (choć malejącą) pozycję społeczną, ale nie zawsze są społeczeństwu potrzebni, a wielu wręcz wyrządza szkody swoją działalnością. Niestety, przenoszenie w stan nieszkodliwości szkodliwych społecznie autorytetów, nie jest wdrażane do praktyki życia społecznego. Widać oczywisty niedobór mądrości w naszej populacji.

Stanisław Ossowski pisał, że pracownik naukowy to taki człowiek, do którego zawodowych obowiązków. należy brak posłuszeństwa w myśleniu. I taka jest rola społeczna uczonego, ale takich na ogół wyklucza się z populacji akademickich za negatywny wpływ na młodzież akademicką, uczoną na ogół posłuszeństwa, nawet wobec hochsztaplerów, pseudonaukowców, wobec kłamstw i największych bzdur.

W domenie akademickiej obserwujemy zastępowanie wspólnot poszukujących prawdy wspólnotami na rzecz karier – samych swoich – niezależnych od wartości moralnych, co degraduje naukę i może prowadzi do zguby nawet całą ludzkość.

Dla osiągania wysokiej pozycji akademickiej powstają swoiste kluby wzajemnego cytowania prac naukowych, kluby wzajemnego recenzowania i awansowania sobie wygodnych. Świat takich wartości był Antoniemu Kępińskiemu obcy. Nie przywiązywał on wagi do tytułów, do kariery, liczyły się dla niego głównie osoby pacjentów (nie pacjenci, lecz osoby, bo profesor mówił, że nie ma pacjenta, jest człowiek, a studentów motywował do myślenia, krytycyzmu, do poszukiwania prawdy. Jego myślenie o człowieku było zwrócone przeciwko systemowemu złu, upodleniu człowieka, a oddziaływał leczniczo na swoich chorych empatią, przede wszystkim słowem.

Cywilizacja solidarności zastępowana antykulturą unieważniania

Cywilizacja solidarności, zgodna ze społeczną nauką Kościoła, jest to mocna i trwała wola angażowania się na rzecz dobra wspólnego, czyli dobra wszystkich i każdego, wszyscy bowiem jesteśmy naprawdę odpowiedzialni za wszystkich. Wola ta opiera się na gruntownym przekonaniu, że zahamowanie pełnego rozwoju jest spowodowane żądzą zysku i owym pragnieniem władzy, o którym była mowa. Zgodnie z encykliką Sollicitudo rei socialis (Troska społeczna – encyklika społeczna Jana Pawła II z dnia 30 grudnia 1987 r) praktykowanie solidarności wewnątrz każdego społeczeństwa posiada wartość wtedy, gdy jego członkowie uznają się wzajemnie za osoby.

Taką solidarność ze zdrowymi i chorymi praktykował Antoni Kępiński, czując się za nich odpowiedzialny. Kierował się w swoim życiu zasadami chrześcijańskimi a nie biznesowymi, jak czyni obecnie wielu psychiatrów, o czym alarmuje w swoich książkach (m. in. Zakazana psychologia) niezależny psycholog Tomasz Witkowski.
Encyklika poucza: Ci, którzy posiadają większe znaczenie dysponując większymi zasobami dóbr i usług, winni poczuwać się do odpowiedzialności za słabszych i być gotowi do dzielenia z nimi tego, co posiadają. Słabsi ze swej strony, postępując w tym samym duchu solidarności, nie powinni przyjmować postawy czysto biernej lub niszczącej tkankę społeczną, ale dopominając się o swoje słuszne prawa, winni również dawać swój należny wkład w dobro wspólne. Grupy pośrednie zaś nie powinny egoistycznie popierać własnych interesów, ale szanować interesy drugich. Ile nam dziś zostało z tak pojmowanej cywilizacji solidarności?

Ci, którzy mają większe znaczenie, władzę nad innymi, na ogół zamiast zasad cywilizacji solidarności, preferują egoistycznie realizację własnych interesów, często stosując w praktyce antykulturę unieważniania innych, uznawanych za zagrożenie dla siebie.

Ta antykultura stosowana jest do celów bieżących, ale stosowna jest też w perspektywie historycznej i polega na wymazywaniu niewygodnych faktów, swoich czynów, jak i wymazywaniu niewygodnych osób.

Niestety, ta cywilizacja antykultury jest rozpowszechniona w domenie akademickiej, stąd mamy nie tylko kryzys uniwersytetów. ale i elit na uniwersytetach formowanych.

Co więcej w praktyce akademickiej Powszechna deklaracja praw człowieka z 10 grudnia 1948 ma mniejsze znaczenie niż deklaracja ideowa PZPR powstała 5 dni później – 15 grudnia 1948 r.
Co prawda (Artykuł19 PDPC) każdy człowiek ma prawo wolności opinii i wyrażania jej; prawo to obejmuje swobodę posiadania niezależnej opinii, poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i poglądów wszelkimi środkami, bez względu na granice. Ale w praktyce na uczelniach ludzie boją się mówić, a nawet myśleć, podobnie jak w czasach totalnej władzy przewodniej siły narodu. Etatowi pracownicy nie są skłonni do wyrażania niezależnych opinii, a nawet reagowania na działania niegodne, a tym bardziej przestępcze, od czego środowisko akademickie nie jest wolne.
Co prawda Artykuł 27 mówi, że każdy człowiek ma prawo do ochrony moralnych i materialnych korzyści wynikających z jakiejkolwiek jego działalności naukowej. literackiej lub artystycznej, ale dla ochrony swojego stanowiska pracy lepiej o takie prawa nie zabiegać. W praktyce cancel culture potrafi skasować każdego z domeny akademickiej, jak i całej historii.

Psychiczne dolegliwości domeny akademickiej

Dolegliwości psychiczne środowiska akademickiego są zapewne ważniejszym czynnikiem degradującym domenę niż niedosyt pieniędzy. W czasach PRL środowisko akademickie funkcjonowało w systemie kłamstwa, a winno się zajmować poszukiwaniem prawdy, co chyba miało istotny wpływ na jego kondycję psychiczną. Zapewne, aby się pozbyć tej dolegliwości, w III RP uczelnie abdykowały z poszukiwania prawdy, ale kłamstwa nie odrzuciły, więc równowagi psychicznej nie odzyskały.

System tytularny, w którym trzeba się piąć na szczyty akademickie po kolejnych szczeblach drabiny, skłania do podcinania kolejnych szczebli forsowanych przez innych. To zapewnia karierę, ale komfortu psychicznego nie zapewnia i wysoko uplasowani w hierarchii bronią swych zdobytych pozycji poprzez niszczenie psychiczne niżej usytuowanych, aby czasem im nie zagrażali.

W życiu akademickim często używane są etykiety psychiatryczne do deprecjonowania naukowych rywali. Posiadanie poczucia własnej wartości jest źle widziane w środowisku deprecjonującym wartości cywilizacji chrześcijańskiej. Powszechny na uczelniach mobbing negatywnie wpływa na efekty pracy naukowej, jak i edukację. Niszczeni psychicznie trafiają do poradni zdrowia psychicznego, do psychoterapeutów a wielu aktywnych intelektualnie, ale wrażliwych ludzi opuszcza domenę akademicką, a nawet przenosi się w stan spoczynku wiecznego.

Rezultaty leczenia chyba są kiepskie, a system jest przyjazny dla mobbingu i coraz częściej słyszymy alarmy o pogarszającym się stanie zdrowia psychicznego w domenie akademickiej. Ministerstwo zdrowia zamierza temu zaradzić. Ale leczenie przyczyn w domenie akademickiej leży po stronie ministerstwa nauki, więc nie wiadomo, czy dolegliwości ustąpią.

Tekst opublikowany w ABC Niepodległość 2 marca 2023 r.

napisz pierwszy komentarz