Znikająca Bułgaria

avatar użytkownika elig

  Wczoraj [6.01.2022] ukazały się w sieci dwa artykuły omawiające sytuację demograficzną w Bułgarii. Opierały się one na wstępnych wynikach spisu, który odbył się w roku 2021. Pierwszy tekst ukazał się w portalu Balkan Insight {TUTAJ

(link is external)} pod tytułem "Bulgaria’s Population Shrinks by 11.5 per cent in Decade". Drugi to publikacja w IntelliNews {TUTAJ(link is external)} "Bulgaria’s population shrinks to historically low 6.5mn".

  Bułgaria wyludnia się w zdumiewająco szybkim tempie. Balkan Insight podaje, że najwięcej ludzi mieszkało w Bułgarii w 1985 roku. Było ich wtedy 8,948,649. Oznacza to, ze w ciągu ostatnich 36 lat populacja tego kraju zmalała o ponad 27%. Co więcej ludność szybko się starzeje:

   "Today, 23.9 per cent of the population is over 65 and only 14 per cent are below the age of 17. Women represent 52.1 per cent of the population and men 47.9 per cent. Some 74 per cent of the people live in towns.".

  W IntelliNews opisano powody spadku liczby ludności w ostatniej dekadzie: "The natural growth of Bulgaria’s population was -448,000 people, which contributed 53% to the total decrease. The remaining 47% of the decrease was the Bulgarians who have left the country in the past ten years.".

  Niski przyrost naturalny oraz emigracja mniej więcej w równym stopniu przyczyniają się do wyludnienia Bułgarii.

  Już w październiku 2009 napisałam notkę "Demograficzna zemsta komunizmu" {TUTAJ(link is external)}. Zwracałam w niej uwagę na demograficzne załamanie w krajach postkomunistycznych. Już wtedy Bułgaria była jednym z najbardziej jaskrawych przykładów tego zjawiska. Jak teraz widać, od tego czasu sytuacja w tym kraju jeszcze się pogorszyła.

Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika amica

1. Demografia

Na blogu podnosiłam ostatnio temat w stosunku do byłych republik ZSRR i nie od rzeczy jest przy Kazachach. W krajach Bałtyckich ubyło średnio po ćwierć ludności, choć gospodarka super, a w Tadżykistanie bieda piszczy, pracy nie ma i przy czym 67% wzrosła ludność. Dzieci do 14 lat w Turkmenii, Tadżykistanie i Kirgizji stanowią ponad 30%, gdy w bogatych krajach ich niewiele. W Niemczech pierwszą decyzją koalicji było zniesienie zakazu reklamy aborcji. W Kazachstanie było pół na pół Rosjan i Kazachów, jest 64% Kazachów i 24% Rosjan. Rosja ma kłopoty z tymi trendami, w samej Rosji ubiegłego roku wg opozycji zmarło ok. mln, gdy zwykle ok 250 tys. Do tego imigranci z licznym potomstwem w Europie. Ideologia też zrobiła swoje. Gdzie rodzice liczą na dzieci i taką kulturę promują, chcą mieć dzieci, gdzie liczą na nie pośrednio tzn. wierzą, że państwo każe im płacić na emerytów, wolą nie mieć. Rzeczywistość jest taka, że bez dzieci nie ma narodu, kultury i przetrwania.

avatar użytkownika UPARTY

2. Kwestia demograficzna jest zupełnie nieobecna

w przestrzeni publicznej na tzw. Zachodzie. Kiedyś Zbigniew Brzeziński z wrodzonym sobie wdziękiem oświadczył, że jemu wystarczyło by na świecie tylko 20% obecnej populacji.
Pewnie rzeczywiście tak myśli, bo jest to kwestia drażliwa.
Trzeba pamiętać, że jeżeli rodzinę obciążymy nadmiernym trudem utrzymania dzieci , to te nie będą się rodzić. Ten nadmierny trud, to w krajach biednych oznacza niemożność zdobycia dla dzieci jedzenia, w krajach nieco zamożniejszych to jedzenie i jeszcze minimalny poziom życia a w krajach zamożnych to obowiązek państwowy zapewnienia dzieciom poziomu życia, często określonego urzędowo. Brak pieniędzy, w określonej urzędowo kwocie, jest powodem do odebrania dzieci nie tylko w Niemczech ale we w zasadzie wszystkich krajach europejskich. Odebrane rodzicom dziecko kieruje się do rodzin zastępczych i państwo zapewnia im utrzymanie. Jednak brak pieniędzy to pojecie względne, zależne od wymagań społecznych i kosztów stałych najczęściej określanych urzędowo. Te koszty stałe to np. podatek od nieruchomości, koszty wywozu śmieci, akcyza na paliwa i podatki handlowe (vat i pochodne). Generalnie rzecz biorąc ok. 80% wydawanych przez nas pieniędzy to podatki, bo tyle wynosi ich udział w cenie każdego towaru. U nas na utrzymanie dziecka w rodzinie zastępczej przeznacza się bodajże 9 000 zł miesięcznie, czyli kwotę, którą na dziecko mogą wydać tylko najbogatsi. Wydawało by się, ze to jest bez sensu, przecież o wiele taniej było by dać takiej biednej rodzinie 1/4 tej kwoty a dziecko miało by wszystko, czego potrzebuje i wtedy biedni ludzie mieli by tyle dzieci, ile kobieta zdoła urodzić, nawet kilkanaścioro. Wtedy oczywiście nie było by problemu demograficznego.
Jest jeszcze jednak i drugi parametr, czyli tzw PKB na głowę mieszkańca. Otóż przy prostej zastępowalności pokoleń przyrost PKB o 2,5 do 3,5% lub nawet więcej jest potrzebny do utrzymania średniego standardu życia. Chodzi o amortyzacje i koszty funkcjonowania infrastruktury. Przecież jak wybuduje się drogę, to nie kończą się związane z nią wydatki. Trzeba ją remontować, czasem sprzątać, czasem na nowo malować. Po za tym nie jest ona wiecznie trwała. Jeżeli zużywa się ona nawet 50 lat, to średnio jej utrzymanie kosztuje 2% kosztów jej budowy. To samo dotyczy w jeszcze większym stopniu budynków mieszkalnych. Te wypadało by gruntownie remontować co 25-30 lat.
Czyli jeżeli gospodarka rozwija sie w tempie 2,5-3,5% rocznie to ledwo starcza na utrzymanie tego co jest. Jeżeli w takiej sytuacji byłby przyrost naturalny dodatni, to majątek na głowę mieszkania był z każdym rokiem coraz mniejszy.
Do tego dochodzą kwestie kulturowe. Żyjemy w terrorze "bycia kimś", bo prawa obywatelskie są zależne od statusu społecznego. Najwyraźniej widać to w sądach, w których "bycie celebrytą" uchyla odpowiedzialność karną za cokolwiek, ale powiązanie wolności od prawa z pozycja społeczną jest cechą powszechną.
Jeżeli więc kobieta zajmie się wychowywaniem własnych dzieci, to nie ma możliwości zdobycia tzw. "pozycji społecznej" a przez to staje się pariasem a tego nikt nie chce. Doba ma tylko 24 godziny. Albo ma się czas dla dzieci albo dla siebie.
Jeżeli chodzi o dawne demoludy, to tutaj sytuacja jest szczególnie trudna bo pod niektórym względami życie w komunizmie zapewniało komfort przynależny tylko najzamożniejszym na tzw. Zachodzie. Przykładem może być to, że w zasadzie wszystko co było dostępne na rynku w założeniu było dostępne powszechnie, choć dla wielu z opóźnieniem. Na zachodzie wiele z dóbr w ogóle nie jest powszechnie dostępnych, przeznaczone są tylko dla najzamożniejszych. Tak więc np. u nas był limit wielkości mieszkania i nikt, nawet najbogatszy nie mógł mieć większego. Jeżeli wiec człowiek biedny miał mieszkanie o powierzchni 1/3 największego jakie jest na rynku i przyzwyczaił się do tego, to w obecnych czasach jest sfrustrowany, bo to samo mieszkanie to tylko 1/10 tych największych. I tak jest ze wszystkim. To zaś przekłada się na niechęć do obciążania swojego budżetu rosnącymi kosztami wychowania dzieci. Kiedyś szkoła była za darmo, kiedyś można było wymienić podręczniki z poprzedniej klasy na nowe a w szkołach zwłaszcza podstawowych wszyscy chodzili w identycznych fartuszkach. Koszty ubrania nie były więc takie duże, bo nie było go widać. Teraz jest inaczej.
Co więcej np. w Anglii te społeczno-ekonomiczne elementy wykształcenia dzieci są uwzględniane. Jak wysyłałem swoje dziecko do szkoły w Anglii na douczenie się języka, to zostałem pouczony o maksymalnym kieszonkowym, które mogłem dziecku dać. Było to kontrolowane i jeżeli dziecko miało więcej pieniędzy, to trafiały one do depozytu w szkole!
Natomiast u nas raz po raz dowiadywałem się od dziecka, że inni to mają jakieś bardzo wysokie kieszonkowe co było jakby wstępem o prośbę o podwyżkę. Bardzo się zdziwiłem rozmawiając z innymi rodzicami, że ja daje chyba najniższe kieszonkowe.
Można by o tym pisać jeszcze długo ale każdy zna takie przykłady. Natomiast puenta jest taka, że ci co rozmontowali system dyscypliny szkolnej i wymogu skromności robili celowo, by zniechęcić rodziców do wielodzietności, by wielodzietność była ciężarem dla starszego rodzeństwa, bo to obniża ich PKB na głowę.
I teraz już ostania kwestia, czy możliwy jest rozwój w tempie wystarczającym dla utrzymania poziomy życia przy rosnącej liczbie ludności. Tak, ale wtedy trzeba by było zapewnić odpowiedni przyrost kapitału na rynku lokalnym a to wymagało by ograniczenia możliwości transferu kapitału do dużych, globalnych firm, wymagało by ograniczenia globalizacji.
To zaś dla Pana Zbigniewa Brzezińskiego i jemu podobnych było by wręcz zbrodnią.

uparty

avatar użytkownika amica

3. Dzieci

Im bardziej państwo dba o dzieci tym ich mniej. W Tadżykistanie bieda potworna, pracy nie ma, facetów nie ma, bo pracują w Rosji itp. itd. I ludność wzrasta tam o 67% mimo chorób, w Aganistanie wojna, głód i wszystkie plagi egipskie, w Afryce aids, muzułmanie chodzą każdy z przedszkolem rodzinnym. Okazuje się, że otłuścieliśmy i w głowie się nam poprzewracało. No i nie trzeba liczyć na rodzinę, bo przecież są ubezpieczenia, domy opieki itp. itd. A w demokracji liczy się liczba ludzi. Ostatni zgasi światło