Dokładnie rok minął od początku szczepień przeciwko COVID

avatar użytkownika elig

   I co mamy teraz?  W portalu Medonet.pl można było przeczytać {TUTAJ

(link is external)}:

  "Polska włączyła się w akcję masowych szczepień 27 grudnia 2020 r. Tego dnia w 72 tzw. szpitalach węzłowych rozpoczęto szczepienia. Pierwszą zaszczepioną w Polsce osobą była naczelna pielęgniarka szpitala MSWiA w Warszawie Alicja Jakubowska.".

  Na dzień przed Wigilią 2021 w portalu Rynekzdrowia.pl ukazał się wywiad z dr Sutkowskim "Dr Sutkowski: dawka przypominająca konieczna. "Armia ludzi zaszczepionych już jest bezbronna" {TUTAJ(link is external)}.  Autor powiedział, jak wygląda aktualna sytuacja epidemiczna w Polsce:

  "Wyjaśnił, że złudnym jest przeświadczenie, że osoby w pełni zaszczepione - a jest ich w tej chwili blisko 21 mln - są odporne na zachorowanie.
- Fikcją jest to, że na przykład osoby, które zaszczepiły się w lutym, marcu, kwietniu tego roku nadal są odporne. Armia ludzi, która przyjęła właśnie wtedy szczepienia, jest bezbronna wobec koronawirusa i to nie chodzi tylko o osoby starsze, ale też o osoby w średnim wieku - zaznaczył dr Sutkowski.
Dodał, że tak naprawdę w Polsce rzeczywiście odporne są trzy grupy - w sumie około 14 mln osób.
- Po pierwsze to około 6 mln osób, które zaszczepione są trzema dawkami. Po drugie osoby, które zaszczepiły się dwukrotnie, ale w wakacje tego roku. One mają jeszcze odporność po tym szczepieniu. To jest też około 6 mln. Po trzecie, odporność mają osoby, które niedawno zachorowały na COVID-19 i przechorowały go kilka miesięcy temu, maksymalnie do 6 miesięcy. To kolejne około 2 mln - stwierdził.
Dr Sutkowski: więcej osób narażonych na zakażenie niż bezpiecznych
- Daje to łącznie 14 mln osób, które są odporne na koronawirusa w tej chwili - wyliczył, zauważając, że w naszym kraju w dalszym ciągu 24 mln osób jest narażonych na zakażenie.
- Mamy 24 do 14 na korzyść koronawirusa - podsumował dr Sutkowski. Równocześnie ostrzegł, by nie lekceważyć epidemii, bo sytuacja jest poważna, choć pod koniec roku statystyki zakażenia powinny nieco wyhamować.".

  Z danych dr Sutkowskiego wynika też, iż w Polsce mamy 15-16 mln osób, które wcale się nie szczepiły i prawdopodobnie nie mają zamiaru tego zrobić.  Wygląda na to, że obecnie szczepią się przeważnie ci, co chcą przyjąć trzecią dawkę.  Dobrze jest porównać dane dr Sutkowskiego z tymi zawartymi w linkowanym powyżej tekście z Medonet.pl.  Według niego w dniu 5 lipca 2021 było w naszym kraju 13 902 tys. osób całkowicie zaszczepionych.  Ponieważ szczepienia trwały nieco ponad pół roku - mogły one być wciąż odporne.  Obecnie dr Sutkowski twierdzi, że mamy tylko 12 mln osób odpornych wskutek szczepień [ozdrowieńców pomijam].  Ostatnie pół roku akcji szczepień nie zwiększyły więc odporności populacyjnej.

  Co więcej - zalecana przez dr Sutkowskiego trzecia dawka daje, według najnowszych badań, odporność tylko na ok. trzy miesiące.  W Izraelu zaczynają się właśnie szczepienia czwartą dawką.  Według ostatnich doniesień nowy wariant wirusa, czyli omikron nie jest zbyt wrażliwy na szczepionki {TUTAJ(link is external)}:

  "Według wirusolożki Sandry Ciesek, odpowiedź przeciwciał na omikrona jest drastycznie – bo do 37 razy – mniejsza w porównaniu z wariantem delta. Redukcja występuje nawet u osób po szczepieniu uzupełniającym.".
 

1 komentarz

avatar użytkownika UPARTY

1. W ubiegłym roku

przed Świętami Bożego Narodzenia znajomi statystycy w końcu znaleźli sposób na oszacowanie ile osób zaraziło sie tym świństwem realnie i jaki jest stosunek osób które zgłosiły się do lekarza wobec wszystkich zakażonych. Bo do lekarza zgłaszają się tylko osoby, które mają objawy wymagające pomocy medycznej. Wielu natomiast przechodziło zakażenie tak łagodnie, ze niw widzieli potrzeby zgłaszania się do lekarza. Wyszło z tych szacunków, że podaną ilość osób, które się zgłosiły do lekarz należy pomnożyć 7 do 9 razy i obserwując dynamikę choroby latem 2021 roku powinna przejść w tzw. stan endemiczny i tak się stało. Minimalna dzienna liczba za nowych, zarejestrowanych zachorowań spadła do niecałych 40 przypadków, czyli realnie ok. było to ok 300 nowych infekcji, czyli poziom endemiczny.
Na przełomie roku podano też informacje o skuteczności szczepionki. Te oparte o mRNA były skuteczne w 84-86% w zależności od producenta a ta jedna wektorowa (AstraZenka) w ok 75%.
Czyli, nie mniej niż ok 15 % populacji dalej było by zagrożone chorobą a być może nawet do 25%. Te 15-25% ludzi to ci , u których wystąpią objawy zakażenia kwalifikujące się do pomocy medycznej. Na tej postawie można sobie wyobrazić, co by się stało ze zdrowotnością społeczeństwa, gdyby można było zaszczepić wszystkich jednego dnia. Okazało by się, że nic. Dalej co siódma osoba miała by objawy kwalifikujące do interwencji medycznej. Czyli z punktu widzenia epidemicznego jest bez znaczenia.
Ale okazało się to być nie prawdą. Okazało sie bowiem, ze szczepionka ingeruje w układ immunologiczny i z czasem zwiększa ryzyko choroby zwłaszcza wtedy gdy układ immunologiczny jest obciążony np. nawet drobną infekcją! Ponieważ zapewne ryzyko obciążenia układu immunologicznego występuje średnio po ok. 6 miesiącach od szczepienia, więc mówi się, że szczepionka działa właśnie tyle. Dodatkowo wraz ze wzrostem ilości szczepień zaczęła rosnąć tzw nadumieralność. O ile w pierwszych miesiącach epidemii do firm nią poszkodowanych zaczeły aspirować zakłady pogrzebowe, gdyż ludzie nie umierali o tyle wraz z rozwojem akcji szczepień przestały się one martwić o brak rynku zbytu na swoje usługi. Czy wreszcie ludzie pójdą po rozum do głowy i spojrzą realnie na to co się dzieje, że nie da się zabezpieczyć przed zakażeniem i ciężkim jego przebiegiem a jedyne co można zrobić to nauczyć się albo leczyć z choroby albo wspomagać organizm w walce z tą chorobą, bo inaczej umrze się albo z powodu powikłań płucnych ( wtedy mówi się o covidzie) albo z powodu powikłań poszczepiennych i wtedy mówi się o ogólnie złym stanie zdrowia całego społeczeństwa? Odpowiedź brzmi, nie! Czy ktoś z autorytetów odważy się powiedzieć iż oferowany preparat nie ma wpływu na ryzyko zakażenia a jedynie zwiększa ryzyko śmierci na inne choroby? Nikt nie chce się przyznać do bezradności wobec świata w którym żyjemy. Uwierzyliśmy, w większości, że człowiek nabył możliwość sterowania przyroda i wszystko co się dzieje, to dzieje się za jego przyczyną.
Manipuluje sie więc danymi statystycznymi i robi się to w sposób dość gruby. Zgodnie z instrukcją Ministerstwa Zdrowia lekarze nie powinni kierować na testy osoby zaszczepione nawet jak widzą u nich objawy typowe dla covida! Teraz już mogą, gdyż okazało się że u osób zaszczepionych ilość testów fałszywie ujemnych wynosi nie mniej niż 70% a tak na prawdę tylko zrobienie testu na 48 godzin przed śmiercią wykazuje w miarę pewnie zakażenie. Jeżeli chory sam dojdzie do siebie, to testy najprawdopodobniej nic nie wykażą, jeżeli zaś po kilku testach negatywnych szpital dalej nie będzie testował chorego to i nie wykryje, ze chory zmarł na covida.
Co z tego wszystkiego wyniknie? Nie wiem, ale chyba jedynym sposobem ocalenia obecnych elit i ich władzy jest powszechna lobotomia wszystkich co nie utracili umiejętności myślenia i maja jaką taką pamięć.

uparty