Niepewność

avatar użytkownika elig

   Jest 2 stycznia 2021 roku.  O tej porze mamy na ogół wysyp różnego rodzaju przewidywań i prognoz dotyczacych nowego roku 2021  Nie teraz.  Przyczyną jest to, że nie znamy dnia ani godziny.  Rządzą nami: koronawirus oraz masowa histeria wywołana przez pandemię.  Przynajmniej w Polsce ta druga powoduje znacznie więcej ofiar niż sam wirus.  Nikt więc nie jest w stanie przewidzieć - co będzie dalej.  Bloder Jazgdyni pisze {TUTAJ}:

  "Autentycznie boję się, nawet nie użyję łagodniejszego obawiam się, tego co nam przyniesie, zaczynający się już za parę godzin rok 2021. (...) Czego więc ja się boję? Naprawdę się boję. Odczuwam lęk przed nieznanym.
Tak, sytuacja w której się znajdujemy budzi powszechny niepokój, ponieważ już wiemy, że w roku, który właśnie mija, ujawniły się żywioły, które nie dopuszczą do tego, co byśmy chcieli najbardziej – do powrotu do tej naszej małej stabilizacji, do względnego poczucia bezpieczeństwa, które wolno się budowało, gdy zmalały strachy i zagrożenia "zimnej wojny". Jak by tego nie oceniać, poczuliśmy się wtedy o wiele lepiej.
A czy od tego Sylwestra też będzie "lepiej"? To znaczy, wytrzymamy jeszcze te parę miesięcy szczepień, może nawet dwa, trzy lata, ale potem będzie "normalnie".
No właśnie... normalnie. Problem w tym, że to słowo dla każdego co innego znaczy. A chyba dla nas, dla Polaków, najistotniejszym komponentem tej upragnionej normalności jest silne poczucie wolności. Jesteśmy szalonymi indywidualistami. Niestety, również w dużym stopniu, w życiu codziennym czasu pokoju, egoistami. Ale w sytuacjach zagrożenia, jak za czarodziejską różdżką, wyzbywamy się tego egoizmu. Jak rzadko który naród...
Nie będzie już normalnie, tak, jak byśmy tego pragnęli. Będzie zupełnie inaczej. I obawiam się, że wolność, jaką znamy i ta do jakiej zawsze dążyliśmy, zostanie poważnie ograniczona.".

  Kończy zaś swój długi tekst stwierdzeniem:  "Wymieniłem tylko kilka zagadnień dotyczących gwałtownych zmian, które nas wszystkich czekają. Wymieniłem tylko takie, które są już w fazie początkowej realizacji.
Lecz to, co naprawdę nas czeka jeszcze jest niewiadomą.".

  Warto tę notkę przeczytać w całości.  Zauważmy, że rządy wszystkich krajów europejskich oraz USA znalazły się w pułapce.  Postawiły na "walkę z pandemią" przy pomocy lockdown'ów oraz noszenia maseczek.  Okazała się ona całkowicie nieskuteczna.  Wirus robi, co chce.  Nie są też w stanie wycofać się z "obostrzeń" i pokładają calą nadzieję w nieprzebadanych szczepionkach.  Bloger Integrator opublikował dziś notkę "Czy szczepionka na covid-19 to placebo? Czytamy ulotkę Pfizera." {TUTAJ(link is external)}.  Doszedł on do wniosku, że firma Pfizer absolutnie niczego nie gwarantuje.  Nie jest nawet w stanie określić, jak długo będzie trwała odporność na wirusa po użyciu ich specyfiku [jeśli w ogóle sie pojawi].

  Bloger Matka Kurka [Piotr Wielgucki] mówi {TUTAJ(link is external)} o panujących nastrojach społecznych:

  "Jesteśmy narodem karnym i grzecznym, nie rewolucyjnym, ale nie potrzeba rewolucji, wystarczy zmiana nastrojów, aby władzę zmiotło! Rewolucji nie będzie, ale nastrój społeczny władzę zmiecie".  To dotyczy nie tylko Polski, ale wszystkich państw Zachodu.".

  W tej sytuacji mogę tylko życzyć Czytelnikom, Komentatorom, Blogerom i Adminom dużo zdrowia i wszelkiej pomyślności w Nowym Roku 2021.

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika UPARTY

1. Chyba nie chodzi o to, że

rządy znalazły się w pułapce. Wydaje mi się, że problemem jest zachowanie wiary w omnipotencję człowieka. Pierwszym wyzwaniem było globalne ocieplenie. Bardzo wielu ludzi na świecie uwierzyło, ze emitowany przez nas dwutlenek węgla powoduje przegrzewanie się planety. Teraz tej nazwy używa się rzadziej, ale kiedyś mówiono o gazach cieplarnianych, bo w szklarniach ( zwanych tez cieplarniami) był podwyższony poziom CO2. Rzeczywiście tak było, ale nie po to by utrzymać temperaturę a po to by ułatwić fotosyntezę, by rośliny dodatkowo zasilić w niezbędny do ich rozwoju węgiel. Ale dla osób mniej dociekliwych był to dobry przykład związku miedzy temperaturą a poziomem dwutlenku węgla. Następnie podkolorowano dane statystyczne. Te krótkookresowe pop prostu nieco zmodyfikowano a te długo terminowe, które wynikają z badań geologów i geofizyków po prostu pominięto. Udostępniono mi kiedyś materiały z ważnej konferencji, w której uczestniczyli i meteorolodzy i geofizycy. Na zarzut geofizyków, ze w przeszłości przy o wiele większym stężeniu CO2 było na ziemi dużo zimniej, więc to chyba nie jest przyczyną globalnego ocieplenia dwóch znanych specjalistów od klimatu odpowiedziało jednym głosem: ale my nie potrafimy wskazać żadnej innej tego przyczyny. Dlaczego więc tak wielu ludzi wiąże globalne ocieplenie z emisją CO2. Wydaje się, że przyczyna jest prozaiczna, nikt nie chce uznać naszej zależności od niezbadanych sił natury, przecież my o naszym świecie wiemy wszystko i robimy co chcemy.
Po za tym rzeczywiście lepiej jest nie smrodzić, brudne powietrze wszystkim szkodzi, więc jak będzie trochę czystsze to tylko lepiej. Nikt więc nie narusza mitu o omnipotencji człowieka.
Ten sam mit zadziałał w przypadku zarazy. Bardzo wielu myślę, że zdecydowanej większości ludzi na świecie, nie mieściło się w głowie, że możemy być bezradni wobec jakiejś choroby. Na początku epidemii doszło do rzeczy bezprecedensowej a mianowicie do wymiany efektów badań cząstkowych między ośrodkami naukowymi na całym(?) świecie. Jeden udostępniał wyniki swoich badań drugiemu, po to by nie dublować prac, by szybciej znaleźć lekarstwo na wirusa. Towarzyszyło temu przekonanie o rychłym sukcesie tak zintegrowanego środowiska naukowego. Nikt tego co prawda nie mówił wprost, ale wyczuwało się przekonanie, że nauka panuje nad światem a tylko podziały wewnętrzne środowiska naukowego uniemożliwiają robienie tego co się chce. Trzeba tylko poczekać. Cały więc świat zachodni jednomyślnie postanowił zamrozić życie społeczne by doczekać się panaceum.
Tak więc przyjęcie takiego modelu to nie była wcale droga do pokonania wirusa a tylko sposób na ograniczenie ofiar w czasie oczekiwania na lekarstwo.
Czy to co zostało nam zaoferowane jest rzeczywiście lekarstwem na wirusa? Nie wiem. Natomiast, jeśli okaże się, że żadna ze szczepionek nie daje odporności na wirusa lub daje ją minimalną, to rzeczywiście nie wiadomo, co będzie dalej z naszym światem, z naszym sposobem życia. Z tym, że chcę powiedzieć jedno. To co widziałem w ostatnich latach to była jakaś eksplozja, albo masowego szaleństwa, albo masowego opętania. Nie wynika z tego jednak, że teraz to już musi wszystko się zmienić na lepsze. Nie musi.

uparty