Czy fala się załamuje? - koniec "strefy protestu" w Seattle

avatar użytkownika elig

  Od 25 maja 2020 byliśmy świadkami fali antyrasistowskich protestów w USA i Zachodniej Europie po zabójstwie czarnego George'a Floyda przez białego policjanta w Minneapolis.  Niektórzy wieszczyli nawet nadejście rewolucji.  Wydaje się jednak, że zaczyna się ona właśnie załamywać.  Wyraźną oznaką tego jest likwidacja w dniu 1 lipca tzw. "strefy autonomicznego protestu okupacyjnego w Seattle".  Strefa ta powstała w dniu 8 czerwca 2020, kiedy to policjanci, widząc zbliżającą się manifestację, opuścili swój komisariat na Capitol Hill.  Demonstranci zajęli go oraz sześć przecznic i przyległy park.  Ogłosili to "strefą wolną od policji" oraz "autonomiczną wspólnotą".

  Ich inicjatywa spotkała się początkowo z poparciem lewicowej pani burmistrz Seattle, która mówiła coś o "summer of love".  Okazało się jednak szybko, że ani Antifa, ani organizacja "Black Lives Matter" nie potrafią zarządzać tym terenem.  Zapanował tam chaos, z czego skorzystali przestępcy.  Doszło do trzech strzelanin, w których zginęło dwoje czarnych nastolatków.  Większość ludzi pouciekała stamtąd.  Posypały się pozwy sądowe przeciw miastu.  Gdy wreszcie w dniu 1 lipca ok. 100 policjantów wkroczyło do strefy - nikt jej nie bronił {TUTAJ(link is external)}.  Pozostała w niej garstka aktywistów i około 40 bezdomnych, koczujących w parku.  Dokładny opis wydarzeń można znaleźć w angielskiej Wikipedii {TUTAJ(link is external)}.  Warto zapoznać się też z opisem uczestniczki protestu {TUTAJ(link is external)} oraz z artykułem w "The Guardian" przedstawiającym punkt widzenia anarchistów {TUTAJ(link is external)}.  Nie ulega jednak wątpliwości, że cala impreza zakończyła się gigantyczną kompromitacją.

  Przedstawiono też zdjęcie uczestniczki zawodów MMA jako rzekomej demonstrantki pobitej przez policję.  Co więcej - "antyrasistowskie" postulaty przekroczyły wszelkie granice.  Za rasistowskie uznano: czekoladę, szachy, kopenhaską syrenkę oraz wizerunki Jezusa Chrystusa.  Zaczęto więc zwracać uwagę na to, że samo hasło "Black lives matter" jest rasistowskie [niby czemu tylko czarni mają być wartościowi?].  Dzisiaj, 4 lipca 2020, w dniu święta narodowego USA, prezydent Donald Trump wygłosił w Mount Rushmore przemówienie.  Stwierdził w nim:

  "W Stanach Zjednoczonych trwa "bezlitosna kampania, by wymazać naszą historię, zniesławić naszych bohaterów, usunąć nasze wartości i zindoktrynować nasze dzieci" - ocenił szef amerykańskiego państwa. "W naszych szkołach, naszych redakcjach, a nawet salach konferencyjnych pojawił się nowy, skrajnie lewicowy faszyzm. Jeśli nie mówisz ich językiem, nie wykonujesz ich rytuałów, nie recytujesz ich mantr i nie podążasz za ich dowództwem, to jesteś cenzurowany, wykluczany, umieszczany na czarnej liście, oskarżany i karany" - wskazał.
Z tego powodu - jak tłumaczył - wysłał "federalne siły bezpieczeństwa, aby chroniły nasze pomniki, aresztowały wichrzycieli oraz wnosiły oskarżenia przeciwko tym, którzy łamią prawo".
Trump ocenił, że "radykalna ideologia atakuje (USA) pod flagą sprawiedliwości społecznej". Jego zdaniem w rzeczywistości doprowadziłaby ona do "zmienienia sprawiedliwości w instrument tworzenia podziałów i zemsty" oraz "zamieniłaby wolne społeczeństwo w miejsce represji, dominacji i wykluczenia".
Amerykański prezydent powiedział, że "lewicowa rewolucja kulturowa ma na celu obalenie amerykańskiej rewolucji". Wskazując na głowy prezydentów wykute w skale, deklarował, że ich "dziedzictwo nie zostanie zniszczone", a "osiągnięcia nie zostaną zapomniane". "Mount Rushmore zostanie na zawsze jako wieczny hołd dla naszych przodków oraz dla naszej wolności" - deklarował." {TUTAJ(link is external)}.

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. w temacie

Jest wieczór 23 czerwca 2020 r. w Nowym Świecie. W Polsce noc, wiadomości  z Nowego Świata ukażą się rano. Przekażę tylko...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika UPARTY

2. Ciekawe jest to, że jak lewactwo

zaczęło tę rewolucję, to wiele firm wyprowadziło się z Seattle, gównie do Texasu, to zaś spowoduje znaczący spadek dochodów miasta z podatków.
Jest rzeczywiście grupa dużych firm, która jest zainteresowana promocją lewactwa, ale po pierwsze nie chcą one być na terenie zagrożonych tym promowanym lewactwem, raczej to ma być atrakcja dla konkurencji a po drugie okazało się, że firm promujących lewactwo wcale nie jest tak dużo, że lewactwo jest potrzebne tylko niektórym branżom i zrobił się dramat. Po raz kolejny nawiedzone lewactwo zostało za dorożką. Okazało się, że rewolucja nie odpaliła.
Myślę, że powodem tego wszystkiego była ocena postaw społecznych, która nie daje nadziei na odsunięcie Trumpa i jemu podobnych od władzy. Doszli więc lewacy do przekonania, że jedynym wyjściem jest rewolucja i przejęcie władzy siłą, ale siły okazały się za małe.

Przy tej okazji, pokazano mi badania opinii publicznej zrobione niedawno na potrzeby naszego lewactwa i okazało się, że 80% z tych 40% społeczeństwa, które nie poszło do wyborów ma poglądy "pisowskie". Z tego badania wynika jednoznacznie, że Antypis nie ma już żadnej rezerwy wyborców a PiS i owszem.
Tak więc tylko czekać, jak zamiast koszulek z napisem konstytucja zaczną ich aktywiści paradować w koszulkach ze Szczerbcem.

uparty