Kilka uwag o epidemii

avatar użytkownika UPARTY

 

1. Czy choroba wywołana Conwid-19 jest groźna?

Dokładnie jeszcze nie wiadomo, ale jest możliwe, że bardzo groźna. Okazuje się, nawet po wyleczeniu zmiany w płucach u wielu pacjentów dalej następują. Ponieważ w zasadzie nie ma przypadków bezobjawowych tej choroby a co najwyżej objawy są bardzo słabe to istnieje ryzyko, że te objawy podobnie jak objawy płucne będą się nasilać. Trzeba pamiętać, ze aczkolwiek objawy płucne są tylko u małego procenta zakażonych, to objawy neurologiczne są u 65% zakażonych a reszta ma inne objawy związane z zaatakowaniem innych organów. To jest zapewne powód dla którego w USA żołnierze ozdrowieńcy są zwalniani ze służby , gdyż wszystkie pozostałe wirusy po zaatakowaniu jakiegoś organu człowieka wywołują podobne co do przebiegu objawy. Ponieważ nie wiadomo czy wirus nie będzie wywoływał postępujących w czasie zmian neurologicznych i zmian w innych organach u w zasadzie wszystkich zakażonych, to należy zachowywać się tak jakby wywoływał i uważać go za bardzo groźnego.

Właśnie to, że jest prawdopodobne iż zmiany w funkcjonowaniu zakażonego organu będą postępować dalej nawet po zwalczeniu zakażenia było przyczyną tak zmiennej reakcji na epidemie w wielu krajach. W Anglii, w Hiszpanii i w Chinach początkowo postanowiono nie wprowadzać żadnych ograniczeń a przeciwdziałanie skutkom epidemii ograniczyć do budowy wielkich szpitali polowych. Uzasadnieniem było to, że i tak zachoruje mniej więcej 60% populacji, więc lepiej żeby to był odbyło się gwałtownie, w krótkim czasie, bo szkody społeczne będą mniejsze, nawet jeżeli część osób będzie pozbawiona właściwej opieki medycznej. Jak tylko zorientowano się, że jest możliwe, że dysfunkcjonalność zaatakowanych organów postępuje po ustaniu zakażenia, zapewne na skutek uszkodzenia genetycznego, to nagle zaczęto wprowadzać bardzo restrykcyjne ograniczenia w kontaktach społecznych w celu zduszenia epidemii.

 

2. Dlaczego więc Ministerstwo Zdrowia o tym nie mówi? Otóż mówi! To Ministerstwo Zdrowia podało, że 65 % zakażonych ma objaw utraty węchu i smaku ale często na tyle krótkotrwały, że chorzy uważają iż są zdrowi i nie mają objawów. Uważają, że po prostu konkretny posiłek był bez smaku a nie że mają problem neurologiczny, ze wszystkimi tego potencjalnymi konsekwencjami. Podobnie z dysfunkcją innych organów. Coś zabolało „w plecach” ale samo przeszło, więc nie jest to problem z nerkami lub u kobiet z jajnikami.

 

3. Czy w Polsce była epidemia koronawirusa?

Tak! Ale została ona stłamszona w zarodku. Zakażalność każdej choroby wynika z dwóch elementów. Jednym są cechy zarazka a drugim struktura życia społecznego osób zakażonych.

W skrajnym przypadku, jak zakażony znajdzie się na pustyni i nie będzie miał z nikim kontaktu ani osobistego ani przez rzeczy , to zakaźność nawet najgroźniejszej choroby wynosi zero. Z kolei jak będzie miał bliskie i długotrwałe kontakty z wieloma ludźmi to zakaźność będzie olbrzymia. Tak więc wprowadzenie ograniczeń w kontaktach międzyludzkich zanim zaraza się rozprzestrzeniła spowodował, że wirus ten stał się mniej zakaźny. Stąd większość z nas nie zna nikogo kto by zachorował.

Oczywistą przyczyną wydaje się być brak wirusa w przestrzeni społecznej, ale to tylko pozór.

Okazuje się bowiem, że do zakażenia wirusem dochodzi wtedy, gdy ekspozycja na jego działanie jest relatywnie długa. W zasadzie ekspozycja krótsza niż 15 minut nie powoduje zakażenia tym wirusem, gdyż organizm jest w stanie go zwalczyć i wytworzyć antyciała. Powtarzające się krótkotrwałe infekcje powodują efekt podobny od szczepienia, czyli do wytworzenia odpowiedniej ilości antyciał. Stąd w pierwszym okresie epidemii grupą szczególnego ryzyka są lekarze i pielęgniarki ale z czasem przestają oni chorować, bo nabrali odporności.

 

4. Czy ilość zakażonych rośnie, stabilizuje się czy spada?

Ilość zakażonych spada i to bardzo szybko mimo, że z pozoru wykazywana liczba nowych przypadków wcale się nie zmniejsza. Na początku epidemii w statystykach pojawiały się tylko przypadki objawowe i to nie wszystkie. Uważało się wtedy, że rzeczywista ilość osób zakażonych jest pięciokrotnie większa niż to wynika z danych. Czyli na początku epidemii, w dniu w którym wykryto ok 500 przypadków rzeczywista ilość chorych to ok 2 500. Teraz jak udało się nadać epidemii charakter ośrodkowy badana jest cała populacja potencjalnych chorych, bo można ją dokładnie określić. W początkowej fazie epidemii nie było to możliwe, bo nie było jak stwierdzić z kim osoba zakażona miała kontakt. W tej chwili można powiedzieć, że przebadani są w zasadzie wszyscy, którzy mogli się zakazić. Wniosek ten wynika z tego, że wśród badanych 2% wymaga hospitalizacji, czyli tyle co wykazały badania przesiewowe próbek reprezentatywnych populacji zakażonych zrobione zaraz na początku epidemii w Niemczech i Korei. Dla tego Ministerstwo Zdrowia uważa, że podstawą do porównań może być tylko ilość osób hospitalizowanych.

Jak przeliczy się dane do porównań na jednolity sposób ich prezentacji, to do porównań należy obecną ilość zachorowań podzielić przez mniej więcej 5.

 

5. Czy spada szkodliwość wirusa?

Nie wiadomo, ale raczej nie. Spadek ciężkich powikłań może być spowodowany tym, że znaczna część z chorych nabyła śladowej odporności na skutek bardzo krótkotrwałego kontaktu z wirusem. Odporność jest za słaba by zwalczyć wirusa całkowicie ale wystarczająca by zakażenie było słabsze.

 

Jeszcze jedna uwaga. Wszystkie te dane są w domenie publicznej, są dostępne bez szczegółowej kwerendy danych.

 


 

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Maryla

1. @UPARTY

Buchanan: Nie wierzcie teoriom spiskowym. Kwarantanna działa [OPINIA]

Każdy, kto twierdzi, że lockdowny nie działają, po prostu się myli:
ograniczenie interakcji miało oszałamiający wpływ na wskaźnik infekcji
Covid-19 – pisze w felietonie dla Bloomberga Mark Buchanan.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl