Nierzetelne materiały Business Insider o Elewarrze?

avatar użytkownika sprzeciw21

Elewarr, państwowa spółka rolna, zajmująca się przechowaniem i obrotem zbożem i rzepakiem, stanęła w ogniu politycznej walki. Portal businessinsider.com.pl (czyli Onet.pl) rozpoczął serię publikacji, w której wiąże Spółkę z obecną partią rządzącą i niby aferami gospodarczymi. A jak jest w rzeczywistości?

Zaczęło się od artykułów dotyczących Pierwszego Ogólnopolskiego Dnia Elewarru, które miało miejsce w okolicach Wąbrzeźna 12 października 2020 r. Impreza ma mieć charakter cykliczny (następna już w kwietniu, co ujawnia https://malbork.naszemiasto.pl/malbork-rada-gospodarcza-po-pierwszym-posiedzeniu-w-nowym/ar/c3-7539199), ale portal dopatrzył się w tymże wydarzeniu naruszenia ciszy wyborczej, gdyż gościem honorowym był minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, który mówił do zebranych rolników, pracowników, samorządowców, wysokich urzędników i licealnej młodzieży - o sprawach rolnictwa. Nie było agitacji wyborczej na rzecz Prawa i Sprawiedliwości (nie ma bowiem takowych w dostępnych informacjach z tego wydarzenia) i jak stwierdza ministerstwo rolnictwa Minister Ardanowski był w tym czasie urzędującym Ministrem Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a jego wypowiedź nie odnosiła się do spraw związanych z bieżącymi wydarzeniami politycznymi. Portal i tak zarzucił naruszenie ciszy wyborczej, a prezesowi Elewarru Danielowi Alain Koronie - współorganizowanie wydarzenia. Oczywiście można zastanowić się czy zorganizowanie tego wydarzenia w przeddzień wyborów nie było niezręcznością, ale też dlaczego kalendarium działań Spółki handlowej musi być uzależnione od harmonogramu wyborczego? Ostatnio praktycznie co kilka miesięcy są wybory w Polsce i zawsze można by zarzucić polityczną intencję. Co by jednak powiedział portal, gdyby impreza odbyła się załóżmy tydzień, 2 tygodnie lub miesiąc przed wyborami? Czy nie zarzuciłby wówczas Spółce wprost udziału w kampanii wyborczej?

Skoro artykuł nie przyniósł spodziewanego efektu, portal postanowił pójść dalej i oskarżył Elewarr już o fałszerstwa, oczywiście w kolizji z PISem - cyt. Sfałszowane dokumenty w spółce podległej ministrowi i sprawa "zamieciona pod dywan". Skarbnik PiS wiedział o łamaniu przepisów... dotarliśmy do informacji o fałszowaniu wewnętrznych dokumentów oraz podejmowanych decyzjach, które mogły narazić spółkę na stratę nawet kilku mln złotych. Obecny zarząd miał - jak twierdzą nasze źródła - "zamiatać niektóre sprawy pod dywan". Padają też pytania o rolę i odpowiedzialność dyrektora oddziału Elewarru i jednocześnie skarbnika PiS w okręgu kalisko-leszczyńskim w woj. wielkopolskim, partyjnego współpracownika jednego z ministrów w Kancelarii Premiera.

Według portalu sprawa dotyczy 11 tys. ton rzepaku. cyt. Transport organizowany jest partiami, na koszt Elewarru, co nie jest praktyką powszechnie stosowaną w firmie. Podobnie zresztą, jak zastosowany w umowie zapis o tym, że jakość towaru akceptowana ma być u klienta... okazuje się, że rzepak nie spełnia norm zapisanych w umowie. Mimo tych nieprawidłowości Elewarr nie wstrzymuje dalszych transportów, narażając się na finansowe straty - potrącenia od kwoty umowy. Do czego zresztą ostatecznie dochodzi - Komagra potrąca 360 tys. złotych. Jak ustaliliśmy, zgodnie z umową zawartą między Elewarrem a Komagrą, rzepak powinien być odpowiedniej jakości, a więc spełniać określone normy. I spełniał, ale jedynie na papierze. Jak wynika z naszego śledztwa, pracownicy magazynu, z którego wydawany był rzepak, fałszowali wyniki badania określające poziom jego zanieczyszczenia.  

Nawet z tego fragmentu widać sprzeczność. Co prawda umowa podpisana i realizowana, jak się okazuje przez poprzedni zarząd (pod prezesurą Bogdana Drechny) odbiegała od "praktyki powszechnie stosowanej" (cokolwiek by to miało znaczyć), to jak stwierdza sam portal - z umowy wynika że jakość towaru akceptowana ma być u klienta...  Przyjęcie odbioru jakościowego u klienta niewątpliwie z góry ustawiało Elewarr na gorszą pozycję, jednak nie jest niezgodne z prawem. Skoro jakość towaru może okazać się różna od normy standardowej, zazwyczaj w umowach przewiduje się potrącenia za przekroczenie norm. Nie ma w tym nic dziwnego, to standard w tym businessie. Jak twierdzi portal, pracownicy magazynu, z którego wydawany był rzepak, fałszowali wyniki badania określające poziom jego zanieczyszczenia.  Tyle, że jeżeli nawet tak by było, nie miało to i tak żadnego znaczenia, skoro zgodnie z umową - jak stwierdził sam portal - decydował odbiór jakościowy u kontrahenta. Zasady logiki są nieubłagane. 

W artykule pojawił się także zarzut rzepak nie spełnia norm zapisanych w umowie. Mimo tych nieprawidłowości Elewarr nie wstrzymuje dalszych transportów, narażając się na finansowe .  Portal nie dodaje jednak, że zazwyczaj nie realizowanie umowy wiąże się z karą finansową lub odszkodowaniem, natomiast czyszczenie rzepaku czy zbóż, oznacza pozbycie się tych zanieczyszczeń (innymi słowy śmieci), co siłą rzeczy musi wiązać się z utratą masy.

Spółka Elewarr zarówno w odpowiedzi do artykułu (zamieszczonym w publikacji) jak i w komunikacie z dn. 6 lutego 2020 stwierdza, że Transakcja z Komagrą została rozliczona zgodnie z warunkami zawartej umowy, co świadczy o prawidłowości wykonania jej po stronie Elewarr, tym samym przeczy domniemaniom pana redaktora nt. zaistnienia w Spółce „poważnych nieprawidłowości”. Więcej informacji Spółka nie podaje, w związku z Tajemnicą Przedsiębiorstwa.

Zatem sama umowa została rozliczona zgodnie z warunkami umowy, ale portalowi nie chodzi przecież o tą transakcję. Świadczy o tym sam tekst, w którym by zrobić większe wrażenie, zamieszczono w artykule zdjęcie dyrektora oddziału w Gądkach Michała Kotkowskiego z Mateuszem Morawieckim (a co ma premier do tego?), zdjęcie zarządu z dyrektorem i posłem Dziedziczakiem (jakie dla tej transakcji znaczenie miało to spotkanie?), a także zdjęcie zarządu Elewarru (Daniela Alain Korony, Moniki Parafianowicz) z ministrem rolnictwa Janem Krzysztofem Ardanowskim.  W innym artykule nt. moro taxi pod lupą śledczych zamieszczono zdjęcie z innym politykiem PIS - byłym już ministrem obrony narodowej Antonim Macierewiczem. Tradycyjna dziennikarska sztuczka, rzuca się hasło nieprawidłowości, dorzuca się zdjęcia z osobami, tak aby sprawić wrażenie że te osoby są umoczone, współodpowiedzialne. Wszystko zgodnie z zasadą rzuć błotem, zawsze coś zostanie.

Spółka jak wynika z komunikatu - nie ma żadnych wątpliwości co do intencji politycznej, skoro stwierdza Artykuł ma charakter polityczny. Zarząd nie wyklucza, że może on mieć związek z toczącym się z powództwa Elewarr postępowaniem sądowym przeciwko Markowi Sawickiemu związku z jego kłamliwymi stwierdzeniami nt. stanu finansowego Spółki. Redakcja portalu w odpowiedzi na komunikat Elewarru , zaprzecza takiemu związkowi. Być może tak jest, ale sam polityczny charakter artykułów jest oczywisty, wynika bowiem wprost z kontekstu czyli z zamieszczonych zdjęć i wcześniejszych artykułów.

Okazuje się, że tak naprawdę nie ma znaczenia czy Spółka odpowiada czy nie na zapytania, skoro jak wynika z komunikatu Spółki - Nierzetelność tego artykułu potwierdza fakt, że redaktor celowo pominął całość udzielonej odpowiedzi przez Spółkę. Redakcja portalu ironizuje, że nie mogła publikować całość, bo pytała o zboże i inne. Jednak z odpowiedzi którą opublikował ostatecznie portal, widać że Spółce chodziło prawdopodobnie o kwestię Tajemnicy Przedsiębiorstwa, którą według redaktora Pileckiego z business insider zasłoniła się Spółka. Tymczasem jak wynika z odpowiedzi i z komunikatu Spółki - transakcje handlowe, szczegóły umów, porozumień, realizacji umów i inne czynności dot. transakcji handlowych, której stroną jest Spółka Elewarr stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa, która nie jest dostępna dla każdego, ze względu na konkurentów i kontrahentów, zgodnie z ustawą o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji i ustawą Kodeks Karny (np. art. 266). Ujawnienie informacji dot. drugich stron umów mogłoby narazić Spółkę na proces w związku z czynem nieuczciwej konkurencji. Zarząd Spółki nie powinien udzielać informacji w tym zakresie, zwłaszcza że jest związany również podpisanymi umowami zarządczymi, w ramach których zobowiązany jest do zachowania tajemnicy Spółki nie tylko w czasie pełnienia funkcji, ale także po jej zakończeniu. Próba pozyskania tych informacji od Zarządu, czy dyrektora Spółki zmierza zatem do stworzenia sytuacji naruszenia tych zasad przez wyżej wymienionych, a tym samym może prowadzić do narażenia na odpowiedzialność samą Spółkę oraz osoby nią zarządzające. Dlatego Spółka nie będzie informować redakcji prasowych o sprawach z kategorii tajemnicy przedsiębiorstwa, danych osobowych i życia prywatnego (członków zarządu, pracowników i współpracowników). Innymi słowy redaktor próbował doprowadzić do sytuacji, w której gdyby udzielono mu szczegółowych informacji nt. transakcji, Spółka mogłaby zostać pociągnięta do odpowiedzialności finansowej za ujawnienie informacji o transakcji przez kontrahenta, utraty wiarygodności businessowej, a osoby zarządzające mogłyby odpowiadać karnie (a być może także majątkowo) za ujawnienie tych informacji.  

 

O braku staranności dziennikarskiej niech świadczą słowa z kolejnego artykułu: parkując najczęściej pod Instytutem Transportu Drogowego, który mieści się ponad 100 metrów od siedziby spółki przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie. Otóż Polski Instytut Transportu Drogowego mieści się w miejscowości Wysoka. Przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie mieści się Instytut Transportu Samochodowego a nie Drogowego. 

Zniekształcenie faktów pojawia się też w kolejnych artykułach. Pokazuje to materiał w sprawie transakcji z firmy Damłyn, w którym czytamy, że Według naszych nieoficjalnych informacji Elewarr sprzedał Damłynowi kilka tys. ton pszenicy, a strata z tytułu tej sprzedaży przekroczyła 3 mln zł. Tyle, że jak wynika z odpowiedzi Spółki - Nieprawdą jest, że jakikolwiek podmiot ma dług wobec Elewarru na kwotę przewyższającą 3 mln zł. Skoro żaden podmiot, to tym bardziej Damłyn. Ale portal upiera się, twierdząc na dodatek że sprawie ucięto łeb, nie wiedząc jaki jest stan rzeczy, co Spółka uczyniła (lub nie?) i mając świadomość, że Spółka nie może ujawnić żadnych informacji w sprawie swoich kontrahentów, bez narażenia się na zarzuty nieuczciwej konkurencji i w efekcie odpowiedzialności finansowej. 

 

Redakcja business insider przy przygotowaniu tekstów lekceważy przy tym zasadę ochronę danych osobowych (ujawnił dane jednej z osób zatrudnionej w Spółce) i być może także spokój domowy (Próbowaliśmy skontaktować się z nią telefonicznie, ale miała wyłączony telefon). Plotki stają się prawdami objawionymi, a anonimowe źródła urastają do rangi informacji pewnej.

Redakcja powołuje się przy tym na rzekome dziennikarskie śledztwo, a tak na prawdę na anonimowe relacje tzw. informatorów. Kim są ww. informatorzy? Otóż uwzględniając, iż jest to cykl artykułów nt. Elewarru i nie ukrywanej w tekstach próbą obarczenia obecnego zarządu jakimiś zarzutami, można podejrzewać (to oczywiście tylko podejrzenie, wszak portal żadnych bliższych danych o informatorach nie zamieścił), że są to osoby usunięte ze Spółki czy w drodze odwołania (np. z zarządu), wypowiedzenia lub nie przedłużenia umowy o pracę lub zagrożone ewentualnymi restrukturyzacjami. Jaka jest zatem ich wiarygodność?

 

W celu podtrzymania "żywotności" poruszanych tematów,  składane są doniesienia na policję (na ministra), do NIKu (na Elewarr), do ministerstwa itd. Dzięki temu będą mogły powstać kolejne artykuły na te same tematy. Po pierwszym artykule nt. udziału ministra Ardanowskiego w Ogólnopolskim Dniu Elewarru, pojawił się wkrótce następny powielający to samo z jedną dodatkową informacją, iż policja sprawdzi czy minister złamał ciszę wyborczą. Podobnie z tekstem ws. moro taxi, po pierwszym artykule pojawił się po 2 tygodniach drugi z informacją, że żandarmeria wojskowa i resort obrony bada sprawę przejazdu limuzyną wojskową.

Nagonka na spółkę Elewarr urosła do takiego absurdu, że nawet potencjalna zmiana siedziby - jak wynika z odpowiedzi portalu na komunikat spółki - będzie przedmiotem przygotowanego kolejnego materiału prasowego cyt. Celowo też nie publikowałem odpowiedzi dot. planów przeniesienia siedziby Elewarru w inne miejsce, bo odpowiedzi na te pytania znajdą się w artykule, który przygotowuję. Redakcja będzie doszukała się zatem jakiś podtekstów, mimo faktu że w stosunku do nieruchomości przy ul. Jagiellońskiej 78 Urząd Miasta Stołecznego Warszawy wydał już kilka decyzji o warunkach zabudowy przewidującą zabudowę mieszkaniową (co można stwierdzić na podstawie mapy dostępnej na stronie urzędu miasta stołecznego). Zatem docelowo ten budynek biurowy zostanie zburzony, a najemcy będą musieli się wynieść. Na razie, jak poinformował Elewarr (cyt. za Businessinsider.com.pl) - Spółka nie zmienia siedziby, a o ewentualnej zmianie siedziby, zgodnie z przepisami prawa, Spółka poinformuje właściwe podmioty we właściwym terminie.

 

Pytanie zatem po co ta nagonka?

Otóż, jak stwierdza bowiem komunikat Elewarru - Spółka wprowadza regulacje wewnętrzne podnoszące miarę staranności w identyfikacji zboża, które zamierza skupować. Spółka nastawiona jest na skup zboża i rzepaku od polskiego producenta (a nie ukraińskiego - dopisek własny). Niewykluczone, że artykuł ma na celu wyrządzenie uszczerbku na wizerunku Elewarru, zaprezentowanie Spółki jako niewiarygodnego kontrahenta i być próbą podważenia jego pozycji rynkowej przed nadchodzącym okresem żniwnym. Oczywiście portal business insider zaprzecza, ale jeżeli Spółka ma rację, to być może celem tych działań jest doprowadzenie do sytuacji, w której Spółka będzie miała problemy z zaciągnięciem kredytu obrotowego, niezbędnego dla zrealizowania skupu zbóż i rzepaku, a docelowo osłabienie lub wyeliminowanie jej z rynku. Jeżeli tak jest, to można spodziewać kolejnych artykułów atakujących Elewarr i jej zarząd. Że tak będzie, świadczą słowa redaktora Pilewskiego z ostatniej publikacji - Pracuję nad kolejnymi artykułami związanymi z Elewarrem i Krajowym Ośrodkiem Wsparcia Rolnictwa, który nadzoruje tę spółkę.

Bardziej prawdopodobne jednak, że artykuły są wynikiem jedynie politycznej inspiracji portalu, należącego do koncernu Axel Springer (ten sam, który wydaje Newsweek Polska). Wszak ruszyła kampania prezydencka a prezydent Andrzej Duda, popierany przez PIS, ma spore szanse na reelekcję. W tej sytuacji trzeba obrzucić błotem PIS, zawsze przecież coś zostanie.

 

----------------------------------------------

PS: Powyższa analiza została dokona wyłącznie w oparciu o materiały prasowe businessinsider, komunikat spółki, wiedzy powszechnie dostępnej i zasad logiki. 

 

(przedruk za ANALIZA PRASOWA SALON24.PL)

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz