Taniec z kubłem
Pamiętamy, ileż to sobie gardła zdarł Gleb Chlebowski powtarzając do upadłego, że należy „pisowskie media publiczne” pozbawić abonamentu, zmienić sposób ich finansowania, doprowadzić do normalności, że „abonament zostanie na pewno zniesiony” i że PO zniesie abonament i tak bez końca, jak w klasycznej alkoholowej kołomyi, w którą może wpaść pijak, który sam sobie coś tłumaczy, choć zarazem ma problem z uchwyceniem tego, czy prawidłowo siebie rozumie. No i im bardziej np. władze radia alarmowały, że PO tak naprawdę podkopuje w ten sposób legalną działalność środków przekazu i zagraża ich normalnemu działaniu – tym bardziej ludzie PO powtarzali, że nie będzie abonamentu, nie będzie abonamentu i tak bez końca. Jednakże, jak wiemy, udało się „pisowskich prezesów” wywieźć na taczkach z mediów publicznych i co się nagle dzieje? Otóż w Jedynce (średnio co godzinę) od tego momentu nadawane są komunikaty o tym, jaka jest wysokość abonamentu i ile przeciętny użytkownik radia powinien płacić.
No zaraz, ale ja jeszcze porównałem modus operandi tego rządu do zachowań osoby ciężko chorej psychicznie. Otóż mimo „odzyskania mediów” przez PO-PSL-SLD (proszę zobaczyć, jak wyglądają teraz Sygnały Dnia – powoli zbliżają się do ideału z czasów L. Millera – ach ta elastyczność intelektualna dziennikarzy), Gleb sobie nie zmienił taśmy w głowie i nadal w wywiadach powtarza o konieczności zniesienia abonamentu, a niedługo po jego wystąpieniach pojawiają się komunikaty o konieczności płacenia abonamentu.
Można by to nazwać jakąś poważną schizofrenią, choć wydaje się, że nawet określenie „schizofrenia” nie jest tu adekwatne. Może peokraci mają w ogóle porozdzielane półkule mózgowe i nie ma jakiegoś łącza między jedną a drugą? W Ewangelii wprawdzie mowa jest o tym, by nasza prawica nie wiedziała, co robi lewica (zaznaczam nieznającym Ewangelii, że nie chodzi tu o ugrupowania polityczne), lecz chyba nie o to chodzi Glebowi i jego kolegom. Przecież te tańce św. Wita oglądamy niemal co chwilę. A to „kastracja pedofilów”, a to „budowanie superszybkich kolei”, a to „autostrady”, a to „obniżanie podatków”, a to „reforma służby zdrowia”, a to „reforma szkolnictwa”, a to „reforma wymiaru sprawiedliwości”, a to wreszcie „plany dotyczące polskich elektrowni jądrowych”, choć – jak słusznie zauważył niedawno J. M. Nowakowski – polska sieć energetyczna niemodernizowana od wielu lat w ogóle nie jest przygotowana na podpięcie się do choćby jednej takiej elektrowni. Czegokolwiek peokraci się tkną, to sytuacja wygląda tak jak z pijakiem, którego „znosi” to na słup, to na latarnię, to na wiatę autobusową. Złapie się chłop kubła na kółkach i jedzie na nim chwilę, dopóki kubeł się nieoczekiwanie nie zakręci i nie wgniecie pijaka w mur.
Oczywiście szczególną atencją koalicji postkomunistycznej cieszy się IPN, odkąd za czasów kaczyzmu uznano go w szeregach postkomunistycznych i komunistycznych za coś w rodzaju nowego SB, toteż peokraci dwoją się i troją, by „coś z tym zrobić”, aczkolwiek znowu przyjmuje to postać pijackiego miotania się. Tak trochę, jakby pijak do bitki się zbierał, ale co się zamachnie, to albo go zniesie do tyłu, albo sam sobie w gębę da, albo też nogi mu się zaplączą i wywija klasycznego orła bez korony. Za czasów kaczyzmu tłuczono ludziom do głowy, że IPN „instrumentalizuje lustrację” i należy „otworzyć archiwa”. PO obaleniu kaczyzmu okazało się jednak, że z tym otwarciem to chodziło o coś innego i nie wiadomo do końca, co oraz, że IPN zatrudnia „pseudohistoryków”, jak zauważył nieoceniony Gleb, który historię zna jak mało kto (przynajmniej jeśli chodzi o jego własną gminę), no i z nimi też „coś należało zrobić”, choć wnet się okazało, iż to i tak za mało, gdyż najlepiej poobcinać finanse na tę instytucję, które to rozwiązanie zresztą też się okazało niewystarczające, ponieważ jak kamyk w bucie pijaka zaczęła znowu uwierać „kwestia archiwów”. Powrócił zatem (tak jak pijak do urwanego przed sekundą wątku) do tej kwestii, postulując elektroniczne udostępnienie archiwów IPN-u, co przy jednoczesnym postulacie obcinania nakładów pieniężnych na tę instytucję mogłoby dać nawet ciekawy staropeerelowski efekt dysfunkcjonalności, wnet jednak okazało się, że „sąsiad sąsiada lustrować nie powinien”, tedy Gleb stwierdził, że to i tak jeszcze nawet nie jest faza projektowania ustawy, tylko takie sobie swobodne bredzenie.
Słyszymy teraz, że policjanci mają oszczędzać prąd, a MON ma dziurę budżetową. Możemy więc być pewni, że nie będziemy się nudzić. Pijak wpadnie przez chwilę w stupor, po czym znowu ruszy w tan. Musi się tylko dobrze kubła złapać.
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
15 komentarzy
1. nie ma jak boty
2. FYM
3. bolek
4. Jest OK
5. stan35
6. FYM-ie zagłosuj na FYM-a i Ty....
7. jannowak1
8. FYM-ie tu nie o konkurs chodzi, a o popularyzowanie pewnych idei
9. jannowak1
10. Zagłosuj na siebie w tajemnicy. A ja zagłosuję na Ciebie z 4 tel
michael
11. michael
12. kolejny"kubeł "złapany
13. arturo
14. FYM-ie,
jerry
15. pogodnie
również na http://giz3.salon24.pl/