Wojsko rosyjskie

avatar użytkownika Tymczasowy

Od zawsze najmocniejsza strona armii rosyjskiej byla  jej liczebnosc. Duze  masy zolnierzy przewazaly nawet wtedy gdy ponosily olbrzymie straty. Przy tak duzych stratach armia niejednego panstwa przestawalaby istniec. Rosji to nie przeszkadzalo i ich generalowie i marszalkowie mogli uchodzic za swietnych, nawet genialnych dowodcow.

W wojnie krymskiej (1853-1856) car wyslal na front ponad 700 000 zolnierzy z czego utracil pol miliona. Jakosc tego wojska oraz poziom dowodzenia opisal Edward Crankshaw w swojej ksiazce pt. "The Shadow of Winter Palace. The Drift to Revolution 1825-1917", (Cien Palacu Zimowego. Dryfowanie w kierunku rewolucji 1825-19170, Papermac, London 1976. Swoje wnioski czesciowo rozciaga na I i II wojne swiatowa. Oto obszerny fragment tej ksiazki:

"Armia rosyjska, zarowno kawaleria jak i piechota, byly cwiczone na nic wiecej niz utrzymywanie zwartej formacji na placu parad: kawaleria byla fantastyczna pod wzgledem efektownych ubiorow. Car Mikolaj kiedys zachwycony parada powiedzial do jednego ze swoich pulkownikow: "Prowadziles przede mna caly  pulk mistrzow jezdzieckich". Prawda jest, ze oni potrafili szarzowac jak jedna, zwarta calosc; ale lekka kawaleria, husarzy i ulani (laserzy) nie byli uczeni nawet podstawowych elementow tego fachu, potyczek, rekonesansu i zwiadu. Wcale nie byli dobrzy w marszu. Bylo wrec nieprawdopodobne, ze operujac na tak olbrzymich przestrzeniach uznawano, ze za dlugosc dziennego marszu uznano 16-18 km.,zawsze marsz,  klus byl zakazany. KIedy juz kawaleria byla zmuszona do szybkiego poruszania sie, to odleglosc 25 km. byla uwazana za nadludzkie osiagniecie. Opieka nad konmi byla komplikowana roznymi dziwnymi przesadami. Po dniu marszu konie byly trzymane nadal osiodlane i okryte kocami; nie pojono ich  by sie nie przeziebily. Niemieccy obserwatorzy wojskowi komentowali te praktyki jako nie do pojecia. Ale nikt kto widzial armie owiecka w czasie II wojny swiatowej wcale nie bylby zdziwiony. Nawet wtedy zolnierze-rekruci, wiesniacy, nie mieli najmniejszego pojecia jak opiekowac sie konmi. Nie ma zadnego powodu, by zakladac, ze rekrut pod wodza cara Mikolaja wiedzial wiecej. Zasady wymyslone przez glupich ludzi dla nawet jeszcze glupszych zolnierzy musialy byc bardzo proste i utrzymywane zelazna reka. Inaczeej ich konie zostalyby szybko zajezdzone na smierc. Zwykle bylo tak, ze konie zagladzano na smierc, gdy zabraklo dostaw furazu a teren nie pozwalal na pasienie. Jedynie kozacy, ktorzy zyli na koniach, lepiej karmili swe konie i mieli ze soba mniej ekwipunku. Byli efektywna armia w zaplanowanych bitwach. Jakkolwiek ta efektywnosc byla redukowana przez brak dyscypliny.

A piechote w swojej masie, tak przytlaczajacej na papierze, tworzyli chlopi panszczyzniani w mundurach wyznaczeni przez swoich wlascicieli. Sluzba wojskowa byla dluga i polegala na okrutnym biciu w celu wymuszenia posluszenstwa. Nie bylo zolnierzy sluzacych krocej, za to swietnie wyszkolonych, by podnosic jakosc calosci. Ich oficerowie, niemal wszyscy bedacy synami szlacheckimi (bardzo czesto bardzo zubozalej szlachty) byli cwiczeni by osiagnac posluszenstwo, ktorego poziom byl  trudny do wyobrazenia; tylko niewielu bylo kadetami szkol, ktore byly duma cara. Wiekszosc bimbalo traca czas na picie alkoholu i hazard; zas ci, ktorzy mieli duza inteligencje, gdyby zyli w innych krajach, poswiecaliby swoj czas na szkolenie i strategie. Powod tego byl prosty: ci ktorzy przejawiali inicjatywe spotykali sie z dezaprobata wyzszych dowodcow, ktorzy z zasady zawdzieczali swoje awanse koneksjom rodzinnym.

Uzbrojenie i wyposazenie zolnierza piechoty bylo rownie zle jak i jego wyszkolenie. Bron, ktora byla wystarczajaca do walki z plemionami gorskimi i nawet Turkami byla bezuzyteczna wobec karabinow Brytyjczykow i Francuzow. Mialy one wiekszy zasieg i byly bardziej szybkostrzelne. Zolnierz piechoty nie byl szkolony do poprawnego uzycia swojej broni: niewiele bylo, a bywalo, ze wcale nie odbywano strzelania z ostra amunicja. Nacisk kladziono na bagnecie; i rzeczywiscie,, kiedy dochodzilo do walki wrecz, to dlugie rosyjskie bagnety byly swietne. Trzeba tez powiedziec, ze we wczesnym okresie wojny rosyjski muszkiet nie byl wcale traktowany jako bron palna, byl raczej czyms do czego przytwierdzano bagnet a na paradzie byl ozdoba. Niewiele uwagi przykladano do uczenia ludzi dbania o swoje muszkiety. Lufy i iglice byly rzadko, o ile w ogole, oliwione. By wyczyscic do polysku bron na parade, stosowano pilniki i papier scierny. Metal scieral sie, lufy stawaly sie coraz ciensze. Nic dziwnego, ze w czasie bitwy lufy czesto ulegaly rozrywaniu raniac rece strzelcow".

Do tego wszystkiego nalezy dodac mierny poziom najwyzszych dowodcow. doswiadczona kadra z 1812 r. wymarla.

Lew Tolstoj, ktory sluzyl  wojnie krymskiej jako mlodszy oficer szatbowy tak to okreslil: "Bezsensowne szkolenie, zle traktowanie,beznadziejna bron, ogolna opieszalosc, ignorancja,uderzajacy brak higieny i zywnosci".

 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz