Powtarzające się okoliczności
Trwa ciąg wyborów do parlamentów prowincji w Kanadzie. Wczoraj odbyły się wybory w zwykle mocnej gospodarczo Albercie. Przy okazji ujawnilo sie kilka prawidłowości. Dotyczą nie tylko Kanady, zaobserwować je można także w Polsce. Zaprezentuję dwie z nich.
W ostatniej kadencji rządziła partia socjalistyczna NDP (Nowa Partia Demokratyczna). Zdążyla się ona skompromitować w ciągu kilku lat i stalo się jasne, że tym razem przegra. Problemem było tylko jak wielka bedzie porażka. Średnia z prognoz przedwyborczych głównych firm sondażowych w Kanadzie w okresie 5-15 IV 2019 r. dawała NDP 37.9% poparcia wyborców, zas Zjednoczonej Partii Konserwatywnej (UCP) - 48.3% glosów. Miało to przynieść NDP 35-40 miejsc w 87-miejscowym parlamencie, zaś konserwatystom 44-51 miejsc.
Jak to często bywa w przypadku partii konserwatrywnych sondażownie znów niedoszacowaly ich szanse. Konserwatyści zdobyli 63 miejsca, podczas gdy socjalisci tylko 24. Rządząca na poziomie federalnym (Ottawa) Partia LiIberalna uzyskala w Albercie piękne, okrągłe zero. Oznacza to, że UCP będzie mogla swobodnie stworzyć rząd większosciowy.
Podobnie było calkiem niedawno w Ontario. Sondażownie pokazywaly, że partie idą do wyborów łeb w łeb. Wygladalo na to, że nawet jesli konserwatyści wygraja minimalnie, to będą musieli stworzyć rząd mniejszosciowy albo stworzyć koalicje. Tymczasem dokonal się pogrom Partii Liberalnej. Udalo się jej osiągnać jedynie 7 miejsc w parlamencie, co oznaczalo, że po raz pierwszy w bardzo dlugiej historii parlamentu ontaryjskiego utracila ona status partii i nie mogła zalożyć kola poselskiego.
A teraz druga okoliczność. Zdecydowana większość bo 19 na 24 miejsc zdobytych przez NDP pochodzi z największego miasta Alberty - Edmonton. Podobnie jest w Ontario, twierdzą NDP jest duże miasto Toronto. Można sie domysleć, że inne duże miasta jak Montreal i Vancouver głosuja namiętnie na postępaków. Na przyklad w Quebecu liberalowie osiągneli 19 z 27 miejsc w okręgach wyborczych polożonych na wyspie, czyli centrum tego miasta. ale już nie na przedmieściach gdzie na ogół mieszkają nieco inni ludzie. Podobnie bylo w GTA, czyli The Great Toronto Area, gdzie przedmieścia, czyli pas 905 (to od telefonicznego numeru kierunkowego). Co tu dużo mówić, duże miasta są najbliżej idealu wychowania "nowego czlowieka". Tam są uczelnie, do których trafiaja już zindoktrynowani absolwenci szkół średnich i w szkolach wyższych ten proces jest kontynuowany. Rozgrzani idą do wyborow. Natomiast na przedmieściach dużych miast żyją ludzie, ktorzy mają swoje firmy i rozumieją świat inaczej.
Wymieniam nazwy miast kanadyjskich, ale myśle: Warszawa, Gdańsk, Poznań, Wrocław...
Wyniki wyborcze kolejno w Nowym Brunszwiku, Quebecu, Ontario i Albercie raz po raz biją w rząd federalny lalusia J.Trudeau. Może uda się odsunać liberałów od wladzy w Ottawie?
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Tymczasowy
Trudeau ma problem. Konserwatyści idą po władzę w Kanadzie. I nie szkodzą im skandale ani rasizm
Wtorkowe
wybory do parlamentu kanadyjskiej prowincji Alberta wygrała Zjednoczona
Partia Konserwatywna - wynika ze wstępnych wyników podawanych po
zamknięciu lokali wyborczych. To kolejna prowincja w ciągu roku, w
której rządy przejmują konserwatyści.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Nie wiem jak to przebiega w Kanadzie,
natomiast dość dokładnie obserwuje to w Polsce. U nas jest to konflikt o charakterze narodowym. Konflikt, który dzieli rodziny, Kościół i wszystkie instytucje. To nie jest podział polityczny wewnątrz jakiejkolwiek wspólnoty a powstają dwie rozłączne wspólnoty o więzach silniejszych od więzów rodzinnych, korporacyjnych, wyznaniowych. Nawet mówimy innymi językami, słów używamy tak samo brzmiących ale o innym zakresie semantycznym.
Co do poparcia strego porządku w dużych miastach, to przynajmniej w Polsce wynika to, jak mi się wydaje, ze sposobu rozprzestrzeniania się nowej wspólnoty. Zwróciłem uwagę na to, że jak popatrzy się na historyczną mapę wyników wyborczych pokazująca poszczególne gminy to okaże się, że rozchodzenie się w Polsce Pisizmu, odpowiada dokładnie symulacjom rozchodzenia epidemii chorób przenoszonych drogą kropelkową. I teraz mieszkańcy dużych miast są najczęściej wyalienowani ze wspólnoty terytorialnej. Mają bardzo słaby kontakt z sąsiadami, nie mają "swoich" sklepów czy nawet swoich knajp. Ich łączność ze społeczeństwem terytorialnym jest bardzo słaba. Tak więc i "zaraza" do nich dochodzi wolniej. Myślę, że jest to mniej ich cecha osobowa a bardziej fakt, iż instytucje formalne w których żyją powodują ich oddalenie od ognisk zarazy. Nie mniej jednak, gdy w danym środowisku "zaraza" się pojawi, to rozprzestrzenia się tak jak wszędzie indziej.
Bardzo ciekawa sytuacja wytworzyła się w Warszawie w związku ze strajkiem nauczycieli. Strajk nauczycieli najbardziej zaciekły jest w liceach znanych ze swej lewackości. Ponieważ nie ma zwyczaju posyłać w Warszawie dzieci do najbliższego liceum a wybiera się je zgodnie ze swoimi przekonaniami, to w tych liceach uczą się dzieci z lewackich rodzin. Okazuje się, że jeżeli strajk nie zostanie formalnie odwołany, to właśnie w tych liceach nie będzie promocji do następnych klas, uczniowie nie mają możliwości poprawiania ocen rocznych. To wszystko może powodować iż właśnie w tych liceach praktycznie całe roczniki będą musiały repetować rok. Zaniepokojeni tym rodzice dzwonią do ministerstwa żądając wręcz złamania strajku! Dochodzą również wieści podziale, w sumie ideologicznym, miedzy uczniami i nauczycielami. Uczniowie zaczynają żądać służebności instytucji i osób w niej pracujących wobec siebie. Można już powiedzieć, że dotyczy to już całego pokolenia uczniów. Poza tym, jest rzeczą oczywistą, że bez względu na to jak się ten strajk zakończy, po takim doświadczeniu inni rodzice dzieci młodszych dwa razy się zastanowią, czy będą chcieli posłać swe dzieci do lewackiej szkoły.
Wygląda na to, że ideologia PiSizmu przełamała jedną z istotnych barier w rozprzestrzenianiu się w dużych miastach.
Otwartą zaś jest kwestia, czy przygotowywane rozporządzenia uwzględnią możliwość poprawiania ocen mimo strajku nauczycieli. Na razie nie ma takich projektów a niech lewacy mają rok w plecy. Jednak może się to zmienić za sprawą środowisk katolickich, które podnoszą w tej sprawie alarm, twierdząc, ze tak nie może być, że uczeń musi mieć swoje prawa, że nie można nie troszczyć się o wrogów. Nie wiem jak to się zakończy, bo ci co podnoszą ten problem to jednak są nasi.
uparty