Filozofia historii

avatar użytkownika Tymczasowy

Na dzieje filozofii historii złożył się wysiłek wielu ludzi należących do różnych dziedzin. Najpierw była to domena religii i kapłanów, później historyków, następnie filozofów należących do różnych nurtów tej dyscypliny naukowej, dalej -językoznawców i kulturoznawców a na koniec demografów, ekonomistów i ekologów. Nie oznacza to, że należy wyróżniac okresy, których granice są nieprzekraczalne. Przykładowo, teolog, i to nie ten sprzed półtora tysiąca lat, może pisać dzieła historiozoficzne, mimo, że duch czy moda w dzisiejszym czasie jest w historiozofii inna.

Szereg kultur antycznych przyjmowało oparte na mitologii i religii pojęcia historii i czasu. Cyklicznie następowaly po sobie epoki dobra i zla, np. Ciemności i Złota. W religii chrześcijanskiej  obecna jest linearna wersja czasu i historii. Bóg stworzyl swiat, który w nieokreślonej przyszłości przestanie istnieć i nastąpi Sąd Ostateczny.  

Oświecenie  (N.Condorcet, A.Comte, J.Rousseau, G.Hegel, a takze A.Smith i G.Vico) dostarczyło wersje też linearną, z tym, że rozwój miał w niej postać postępu - w świecie ciągle idzie ku dobremu. Co więcej, ma być on nieodwracalny. I w tej kulturze myślenia mieści się marksizm. Z pewnych wzgledów zasługuje on na szczególna uwagę. W tej teorii determinizmu ekonomicznego dynamiczne siły wytworcze rozrywają krępujace je stosunki produkcji i następuje zmiana formacji społeczno-ekonomicznej. W ten to sposób pojawiaja się kolejne formacje: niewolnictwa, feudalizmu, kapitalizmu, socjalizmu i komunizmu.Ten ostatni jest odpwiednikiem nieba w religii chrześcijańskiej. Fenomen marksizmu w Polsce, innych Krajach Demokracji Ludowej i oczywiście najpierw w ZSRR polegał na tym, że  konstytuujaca go teoria rozwoju społecznego nazywana materializmem historycznym, prawie do końca XX wieku była jedyną obowiazujacą wersją historiozofii.W czasie prawie pół wieku nauka w tej dziedzinie była praktycznie zablokowana. W świecie rozwijała się filozofia historii, pojawialy się nowe ujęcia, a w Polsce wszystko zastyglo. Co gorsza, materializm historyczny zwany w żargonie marksistów radzieckich jako "histmat" byl nauczany na każdej polskiej uczelni w ramach przedmiotu o nazwie "Podstawy filozofii marksistowskiej". Uczyć się go musieli wszelcy humaniści, ale też i ci z Mat-fiz-chemu,inżynierowie, lekarze i studenci szkół rolniczych i artystycznych, nie oszczedzajac  oczywiście studentow szkół oficerskich oraz SN-ow (uczyciele). Do tego mast partyjne szkolace sie na wUML-ach.Dzięki temu "uprzywilejowani" nie mieli problemu ze zrozumieniem  biegu dziejów i oczywista,  przyszłosci calej ludzkosci,jej losu, bo ta przeciez została objawiona. Pare milionów studentów uwolniono od kłopotu myślenia o bardzo poważnych sprawach. PERFECT JOB! Tymczasem "poszkodowani" studenci wyższych uczelni na Zachodzie w swojej zdecydowanej większosci wcale nie musieli nawet słyszec o czyms takim jak filozofia historii. Mogła tym być zainteresowana część studentów historii.

Przed II wojną światową powstał i rozwinął się kierunek myślenia o historii w kategoriach rozłożonego na etapy  rozwoju linearnego. Odkrywany przez nich porządek w świecie polegał na wzorze odpowiadającym życiu człowieka, czyli wyróżniano w cywilizacjach i kulturach etap młodości, dojrzałosci i starzenia się. W gronie tych myślicieli znajdowali się: A.Toynbee (1934), O.Spengler (1934), O.Lattimore (1932) i K.Wittfogel (1935).

Ważny nurt filozofii historii wykorzystuje tradycje hermeneutyczna  (F.Schleiermacher, W.Dilthey) w naukach  społecznych. Rezygnuje się w niej z koncentracji na wielkich całościach historycznych jak np. cywilizacje na rzecz doświadczenia indywidualnych ludzi, rozumieniu znaczeń przydawanych innym ludziom i ich dzialaniom, intencjom  oraz symbolom.  Po II wojnie światowej nie można było być ślepym i wypadalo zrezygnować z wizji dziejów zmierzających w kierunku postępu. Starano się pojąć Holokaust, nienawiść rasową i ąoraz  wojny. Reprezentanci tego podejścia wywodzili się z  badaczy Holokaustu, egzystencjalizmu  i marksizmu.

To podejście nazywane "historią jako pamięcią" starało się łączyć literature, tak piękną, czyli fikcje z materialem sensu stricto  historycznym. Łączeniem narracji z historią zajmowali się: P.Ricour, H.White, L.Mink i  W. Gallie, D.La Capria i M.Kammen. Tworzona przez nich historia narracyjna utrzymuje, że doświadczenie życiowe wzbogacone o doświadczenie przekazywane przez literaturę należą do "doświadczenia czasowego (temporalnego). Pozwala ono na uchwycenie i zintegrowanie w jedną calość  kompletne opowiadanie reprezentujące doświadczenie historyczne. W wersji radykalnej, tylko takie podejście gwarantuje dostepność poznania i zrozumienia historii. 

Pamięć ludzi i społeczeństw z pewnościa obarczona jest subiektywnością i sluży także tworzeniu tożsamosci narodowych. Wystarczy przywołać odmienność w postrzeganiu Holokaustu przez Polaków i Żydów. Jakże różne są rekonstrukcje procesów myślenia ludzi przywolujących swoje doświadczenie. Dowodzi to, że historyk wprawdzie może wyjaśniać historie jakby "od środka", ale jaka jakość ma takie rozwiązanie problemu wiedzy historycznej, ksztaltu dziejów odtworzonego w sposób nieuchronny subiektywnie? Uderzające jest jak bardzo ten  "nowoczesny" sposób uprawiania filozofii historii odbiega od standardów dotąd obowiazujących. Kiedyś obiektywizm i prawda w oparciu o przyjęte kryteria, tutaj zaś subiektywność i  interpretacje.

Łączenie filozofii z historią niekoniecznie znajduje  uznanie wśród współczesnych akademików, a szczególnie historyków. Uważają, że filozofowie historii nie wykazują należytej pokory wobec materii, którą starają się wyjaśniać, a dokladniej  mają sklonność do wyprowadzania generalizacji, do których nie uprawnia ich material, którym dysponują. "Ja badam fakty" - mowi historyk.

Natomiast cieszą się uznaniem prace wprawdzie formulujące wielkie generalizacje historyczne jednak oparte  o solidne podstawy. Mowa o demografach, ekologach i innych. Ci współcześni historiozofowie zwykli ograniczać się do nielicznych obszarów życia ludzkości, prezentować bardzo solidne materiały empiryczne i porządnie wyprowadzać z nich wnioski.  B.De Vries i J.Goudsblom (2002) pisali o dziejach środowiska naturalnego, M.Mann (1986) wydał prace o cywilizacjach rolniczych, a J.Diamond (1997) o wojnach i chorobach. Wypada podać przykład dlaczego  nie można takich prac lekceważyć. Posłużę się fragmentem książki D.Keysa pt. "Catastrophe. An Investigation Into The Origins of  The Modern World" (1999). Próbuje on wyjaśniać dzieje ludzkości klęskami żywiołowymi i epidemiami chorób.W rozdziale 34 zatytulowanym "Poza Jutrem' podał on przykład ogromnego zbiornika bardzo gorącej lawy znajdującej się płytko pod powierzchnią American Yellowstone National Park. Jego wybuch  byłby zdolny pokryć 1 500 mil kwadratowych. Erupcja nastepowała już kilka razy w dalekiej przeszłości. Klęską byłaby na miarę wybuchu wulkanu Krakatoa półtora tysiąca lat temu. Tak więc problem polega na tym, że gdyby na dużych obszarach ziemi znikneęłby ludzkość, to niepotrzebne byłyby różne mniej lub bardziej subtelne rozwązania na temat filozofii dziejów. Jak nie ma nic to nie ma nic.

 

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Ucieczka spod tablicy

Ucieczka spod tablicy

Oderwanie pedagogiki od moralności i wycięcie
antropologii filozoficznej z programów studiów pedagogicznych to istotny
kontekst bulwersującego strajku w szkołach

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Wszystko to można sprowadzić

Wszystko to można sprowadzić do wspólnego mianownika, który opisałem już na początku tego tekstu, a więc walki z prawdą. Relatywizm, postprawda czy fake news są różnymi opisami tego samego zjawiska, które jest wyznacznikiem społeczeństwa postmodernistycznego i wkrada się także do Kościoła. Św. Jan Paweł II doskonale to rozumiał i dzięki swojemu wykształceniu w zakresie filozofii i teologii, a także kontaktom z zachodnim środowiskiem akademickim już w latach 60. i 70. ub. wieku wiedział, jakie są przyczyny tego relatywizmu. Obserwował i przewidywał nie tylko skutki, ale rozumiał, skąd się ten relatywizm bierze. Dlatego prawda już od czasów krakowskich stała w centrum jego nauki, w pełni pojmował słowa Chrystusa, że „tylko prawda was wyzwoli”. To podmycie fundamentów poprzez podanie prawdy w wątpliwość i szyderstwo stoi u podstaw każdego z wyżej wymienionych problemów. Jeżeli nie ma już jednej prawdy, to nie ma także jednej rodziny, jednej definicji małżeństwa, jednych sakramentów czy jednej nauki. Wygrał Nietzsche, a przed nami jawi się mnogość interpretacji.

Ten pogląd już w nauce jest bardzo niebezpieczny, ale w wierze jest po prostu zabójczy. Św. Jan Paweł II i Benedykt XVI byli wybitnymi myślicielami i potęgą swoich umysłów odpierali to zgubne rozumowanie w Kościele. W postaci swojej nauki zostawili Kościołowi i wiernym oręż do zwalczania tego relatywizmu. Dziś bardzo trzeba nam do tego nauczania wrócić. Aby nie stało się tak, jak to przewiduje prof. Wojciech Roszkowski w swym najnowszym dziele „Roztrzaskane lustro. Upadek cywilizacji zachodniej”.

Adam Sosnowski Artykuł ukazał się pierwotnie w miesięczniku Wpis.

https://wpolityce.pl/kosciol/442441-adam-sosnowski-watykan-chce-sie-pozb...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl