Cudowne pomnazanie pieniedzy i majatku przez Szwajcarski Bank Narodowy SNB
Wydawaloby sie, ze robienie czegos z niczego jest niemozliwe. Nawet dawnym alchemikom nie udawalo sie zbyt dlugo oszukiwac wladcow obietnicami o produkcji pozadanego zlota. Tego, czego nie byli w stanie dokonac alchemicy, osiagneli bankowcy. Stalo sie tak za sprawa pomyslowej dzialalnosci Szwajcarskiego Banku Narodowego SNB.
1. Rozmnazanie pieniedzy przez SNB
O wydarzeniu tym powinienem byl napisac juz duzo wczesniej. Mialem przygotowane materialy, odlozylem je na bok i ... zapomnialem o nich. Jest ono jednak na tyle interesujace, ze warto o nim napisac. W styczniu 2018 SNB opublikowal wyniki swojej dzialanosci finansowej za rok 2017. Nowe liczby zaparly analitykom gospodarczym dech w piersiach. Bank zarobil w zeszlym roku az 54 miliardy CHF, czyli 46 miliardy €, co oznacza, ze osignal najwyzszy zysk w swojej 110-letniej historii (od 1907 roku). W ten sposob bank podwoil rezultaty z poprzedniego roku (2016) oraz pobil rekord z roku 2014, w ktorym to osiagnal zysk w wysokosci 38,3 miliardy CHF. Najwieksze zyski pojawily sie w obszarze walut obcych. Ich stan posiadania wynosil az 744 mrd CHF. Te zasoby byly inwestowane w waluty obce, glownie w dolary USA i Euro. Pieniedzy na te operacje mieli Szwajcarzy dosstatecznie duzo. Produkuja bowiem nadal masowo swoje franki przy pomocy maszyn drukarskich, papier i farby. Nie grozi im inflacja, gdyz frank jest traktowany jak zabezpieczenie finansowe panstw, osob prywatnyh i bankow na calym swiecie. Stanowi jakby uniwersalna walute, tak jak zloto i dolar amerykanski. W tym sensie robia bankowcy szwajcarscy pieniadze z niczego. Masowo drukowane i pozadane na calym swiecie szwajcarskie banknoty, wymieniaja na inne waluty, glownie dolary USA i Euro, a nastepnie kupuja za te ogromne ilosci nowych pomnozonych miliardow frankow, akcje glownie amerykanskich firm (w tym wielkie ilosci akcji Amazon, Microsoft, Apple) oraz europejskich gigantow z czolowych indeksow gieldowych. Orientuja sie raczej na wielkie indeksy branzowe w Europie, USA i na calym swiecie, co automatycznie zapewnia im partycypacje we wlasnosci tych powyzej wymienionych gigantow. Wzrost wartosci tylko akcji amerykanskich (ich portfolio posiadane przez SNB wynosilo w polowie roku 2017 az 84 mrd $) o 15% nabilo Szwajcarom dobrze kiese. W dodatku firmy placa zwykle dywidende, co daje nastepne kilka procent zysku. Wprawdzie celem SNB nie jest osiaganie zyskow, lecz panowanie nad inflacja oraz stabilizacja gospodarki, to jednak jezeli mozna dorobic dodatkowe miliardy na boku, to dlaczego nie? Co sie nie robi dla dobra kraju...
Cala historia z przyspieszeniem pracy maszyn drukarskich i produkowaniem ogromnych ilosci pieniedzy siega przynajmniej dziesieciu lat wczesniej. SNB utrzymawal dlugie lata staly kurs franka do Euro. Nie mogl sobie pozwolic na zbytnie podrozenie wlasnej waluty, gdyz oslabiloby to mozliwosci eksportowe kraju. Droga waluta oslabia zwykle wlasne galezie gospodarki. Trzeba wiedziec, ze gospodarka szwajcarska to nie tylko sektor finansowy. Kraj ten posiada tez silny przemysl, turystyke i handel. Slabnace Euro (ratunkowa polityka EBC - masowy druk banknotow przez EBC i zakup przez ten bank podejrzanych obligacji zagrozonych plajta poludniowych krajow strefy Euro) oraz wzrastajaca wartosc franka byla kamieniem u szyi szwajcarskiej gospodarki. SNB staral sie, dopoki mogl, utrzymyac sztucznie staly kurs franka do Euro, ale bylo to na dluzsza mete nie do zrealizowania. Stad w styczniu 2015 podjal on decyzje o uwolnieniu franka od powiazania z Euro (utrzymywano kurs ca. 1 €/1,2 CHF). Uwolnienie kursu franka spowodowalo poczatkowo jego gwaltowny wzrost. Frank poszybowal w gore i osiagnal nawet wartosc, gdy to za 1 Euro placono tylko 0,85 franka. Wtedy nastapila masowa interwencja SNB. Bank ten zaczal masowo drukowac pieniadze i kupowac za nie dolary oraz Euro, a za nie z kolei akcje firm zagranicznych, o czym pisalem wczesniej. Dopiero po trzech latach, w kwietniu 2018 kurs franka wobec Euro osiagnal poziom sprzed tej operacji i wynosil ca. 1,18 CHF za 1 €. W wyniku tej polityki utrwalila sie praktyka masowego druku szwajcarskich frankow, zamiany ich na inne waluty i zakupu akcji. W wyniku tego utrzymywanego nadal procederu, nastepne robione z papieru miliardy laduja w skarbcu SNB.
2. Turbulencje na rynku walut i klopoty “frankowiczow”
Z zamieszaniem wokol franka szwajcarskiego zwiazane sa cierpienia okolo 562 tysiecy polskich gospodarstw domowych, ktore wziely nisko oprocentowane mieszkaniowe kredyty hipoteczne w stabilnych frankach szwajcarskich. Zjawisko to nie dotyczylo tylko Polski. W wiekszosci krajow wschodnioeuropejskich byla to powszechnie stosowana praktyka.
Doradcy bankowi wpedzili setki tysiecy polskich rodzin w ekonomiczna katastrofe, gdy do polowy pierwszej dekady 2000 zachecali je do zaciagania kredytow hipotecznych na mieszkania i inne nieruchomosci w walutach obcych, glownie we frankach szwajcarskich. Naszym „frankowiczom“ wydawalo sie, ze to dla nich najkorzystniejsza forma kredytu. Ludziom tym nie wytlumaczono do konca, ze odrywaja sie od w miare stabilnej waluty, jakim jest zloty i wyplywaja na spienione wody oceanu gieldowego. Nie zdawali oni sobie sprawy z oczywistego faktu, ze staja sie w tym momencie spekulantami gieldowymi na rynku walut. Stali sie oni jedanak tylko quasi-spekulantami. Prawdziwy spekulant wchodzi wraz z ze swoim komputerem, specjalnymi programami tylko na kilka minut lub kilkanascie sekund na gielde walut. On spekuluje najczesciej na ruchach wartosci walut w obszarze np. czwartego miejsca po przecinku. Moze wejsc na gielde i wyjsc z zyskiem w kilkadziesiat sekund. Nasi “frankowicze” stali sie spekulantami, ale zostali przypisani do wieloletnich kredytow hipotecznych we frankach szwajcarskich, bez mozliwosci reakcji i opuszczenia tego niebezpiecznego rynku bez wielkich osobistych strat. W razie niebezpieczenstwa na gieldzie walut nie byli w stanie pozbyc sie ich kredytu i uciec z rynku, tak jak to robia maklerzy przy komputerach. Nic dziwnego, ze w obliczu wzrostu kursu franka, nie byli oni w stanie obslugiwac swoich kredytow, a ich dlug hipoteczny zamiast malec, zwiekszal sie. Wielu czeka licytacja ich mieszkan i bezdomnosc. Kiedys odradzalem mojemu znajomemu zaciagniecie takiego kredytyu, ale gdzie tam, nie posluchal mnie – wierzyl bardziej doradcom bankowycm, gdyz main stream informacyjny mowil inaczej.
Mozna tylko dodac, ze sami eksperci finansowi czesto myla sie i popelniaja ogromne bledy. W polowie lat 80-tych, moj znajomy, wtedy doktor nauk ekonomicznych a dzisiaj renomowany profesor zwyczajny na najwazniejszej polskiej uczelni ekonomicznej, postawiony wysoko w PTE, doradzal nam, aby zamieniac franki francuskie na dolary, bo to wydawalo mu sie bezpieczniejsze. Sam planowal nawet napisanie skryptu uczelnianego o kursach walut. Sluchajcy go koledzy ulegli jego autorytetowi i zrobili tak, jak on radzil, czyli wymienili oszczednosci we frankach francuskich na dolary USA. I co sie stalo juz po pieciu latach? Frank francuski powiazany umowa z marka niemiecka i trzymajacy sztuczny, wspierany przez RFN kurs - 3 franki za jedna marke, przetrwal bez strat. A co sie stalo z dolarem? W ciagu tych pieciu lat, do roku 1990 dolar stracil w stosunku do marki niemieckiej a tym samym do powiazanego z nia franka francuskiego az 45%. Stad oszczednosci dolarowe kolegow stracily prawie polowe na wartosci. Gdyby nie wymieniali frankow na dolary, mieliby dwa razy wiecej pieniedzy na koncie. Bylo to wazne w warunkach polskiej transformacji, gdy waluty obce osiagaly niewyobrazalne ceny. A tu popelnili taki duzy blad. Jezeli taki wielki specjalista mogl sie tak bardzo pomylic, to jakie szanse mial polski “frankowicz” przy podejmowaniu decyzji o wzieciu kredytu we frankach szwajcarskich?
Banki dajace takie kredyty nie tracily nic w przypadku zmiany kursu franka do zlotego. Gdy kurs spadal, rata mieszkaniowaa malala, gdy wzrastal, zwiekszala sie. Ryzyko bylo tylko po stronie kredytobiorcow. Proces brania kredytow we frankach nasilal sie w pierwszej dekadzie 21 wieku, az do roku 2010. W latach 2005-2007 nastapilo potrojenie calkowitej sumy kredytowej z 25 mld zl na 75 mld zl. Potem w latach 2008-2009 nastapilo podwojenie tej sumy z 75 mld na 150 mld zl. W szczytowym roku 2008 taki kredyt wzielo az 162 tysiace osob, na laczna sume 56 mld zl, wczesniej - w roku 2005 – 83 tys. osob, 2006 – 116 tys., 2007 – 97 tys., 2009 – 19 tys, w 2010 8 tys., w 2011 – 9,7 tys, a w 2012 juz tylko 400 osob wybralo ta forme kredytu). Widac jak na dloni, ze najwieksza ilosc osob (375 tys.) wziela taki kredyt w latach 2006-2008, gdy frank byl najtanszy, ca. 2,6 zl – 2,0 zl. To ta grupa osob ma do dzisiaj najwieksze problemy ze splacaniem kredytow. Suma kredytow mieszkaniowych wzietych w poprzednich latach we frankach wynosila jeszcze w 2015 roku ca. 150 mld zl. Z drugiej strony kredyty brane w zlotowkach stanowily wiekszosc i wynosily calosciowo ca. 192 mld zl. Ich volumen wzrosl gwaltownie od poczatku roku 2010 (potrojenie z 60 mld zl na 192 w 2015). Jak sie potem okazalo, wygrali, ci ktorzy zaciagneli pozyczki w rodzimej walucie, “frankowicze” mogli tylko zgrzytac ze zlosci zebami...
Na popularnosc kredytow we frankach zlozylo sie kilka czynnikow. Polska weszla do UE, rownoczesnie zloty umacnial sie, a frank tanial. Kredyty we frankach byly nizej oprocentowane niz zlotowkowe. Latwiej bylo brac kredyt we frankach, sczegolnie, gdy widzialo sie jak raty do splacania zmniejszaly sie ciagle, az do roku 2008, gdy kurs franka stal najnizej. Stad postrzegano kredyty frankowe jako najbardziej optymalne a o zlotowkowch mowione, ze sa one wrecz nieekonomiczne. Nalezy jeszcze przypomniec, ze w Polsce w latach 2005-2007 wzrosly powaznie place oraz nastapil gwaltony wzrost cen nieruchomsci. Kurs franka do zlotego wynosil od 3,0 do nawet 2,0 zl. Ci, ktorzy wzieli taki kredyt w roku 2003 lub 2004 przeliczali franki w relacji 3,0 lub 2,5 zlotego. Latem 2008 kurs franka spadl nawet do poziomu 2,0 zlotych. Potem rosl stopniowo do 3,5 zl w maju 2011, aby podskoczyc na 4,3 zl w pamietnym styczniu 2015 roku. Byl to szok dla kredytobiorcow. Obsluga kredytow stala sie prawie niemozliwa do realizowania, stad wielu zbankrutowalo i stracilo w taki sposob zakupione nieruchomisci. Dopiero w kwietniu 2018 kurs franka do zlotego wrocil do stanu sprzed stycznia 2015. Dzisiaj jest juz znow wyzszy i wynosi ca. 3,75 zl.
Tak wiec widac jak na dloni, ze pieniadz rzadzi swiatem, tak jak to spiewala Lisa Minelli w filmie klasyku Cabaret w piosence Money. Trzeba dobrze uwazac, aby nie wsadzic nieopatrznie reki w tryby mechanizmow finansowych, bo mozna duzo stracic. Jedni staja sie wprawdzie bogatsi, ale inni za to biedniejsi, tylko, ze tych biednych jest jednak zawsze duzo wiecej...
- En passant - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. @En passant
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @Maryla I tak postepowac rozsadnie dalej
Maryla, dzieki za trafna uwage. Euro jest martwa waluta i bledem w historii ekonomii. To nie ekonomia, tylko niedouczeni politycy (Kohl, aparatczyk, historyk polityczny starej daty i Mitterrand, dzialacz socjalistyczny)zgodzili sie na wprowadzenie tego podejrzanego konstruktu. Wyladuje on predzej czy pozniej na smietmniku historii tak jak komunizm. Polska musi trzymac sie na dystans od wszelkich prob wprowadzania Euro. To jest nowotwor na zdrowym ciele gospodarki, ktory niszczy wszystko. Trzeba tylko obserwowac Wlochy, czy nie wprowadza jakiejs rownoleglej waluty. Jedno jest pewne: ten, kto bedzie chcial wprowadzac Euro w Polsce, albo nie bedzie rozumial o co chodzi i nie bedzie dostrzegal negatywnych skutkow tego kroku (dzialanie nieswiadome wynikajace z niedouczenia czy z glupoty), albo bedzie dzialal konformistycznie, w celu prowadzenia wlasnych rozgrywek politycznych, czy to wewnetrznych czy to zewnetrznych. W tym przypadku bedzie swiadomie dzialal przeciwko interesom Polski.
Pozdrawiam serdecznie
S.S
En passant