Doprowadzanie do szaleństwa

avatar użytkownika elig

     Bardzo zaniepokoiła mnie okładka ostatniego numeru tygodnika "Do Rzeczy" [nr 44/2018].  Widnieje na niej wielki napis wołami: "DOPIERO TERAZ BĘDZIE WOJNA - Wyborczy maraton zmusi PiS i anty-PiS do zaostrzenia sporu".  Wewnątrz numeru mamy obszerne artykuły Piotra Semki oraz Rafała Ziemkiewicza uzasadniające to proroctwo.  Wydawało mi się, iż natężenie propagandy przed pierwszą turą wyborów samorządowych osiągnęło poziom, którego nie da się już przekroczyć.

  O ile propagandzie PiS zarzucano, że jest zbyt toporna i mobilizuje głównie Antypis, to z propagandą tego ostatniego było znacznie gorzej.  Prawo i Sprawiedliwość specjalnie na niej nie ucierpiało, ale zwolenników Antypisu doprowadziła ona do szaleństwa.  Najlepszy tego dowód mieliśmy przedwczoraj [31.10.2018].  Oto znany reżyser Andrzej Saramonowicz napisał {TUTAJ} na Facebooku:

  "Czytam, że Podkarpacie straszy, że zostanie "strefą życia", czyli wprowadzi całkowity zakaz aborcji, in vitro, zakaże mówienia o dżender, mniejszościach seksualnych i jakiejkolwiek edukacji seksualnej. Tak zrobią, bo - jak twierdzą - mogą. I już.
I myślę, że jeśli tak się rzeczywiście stanie, to my - strefa wielkomiejskiego bezeceństwa i rozpusty - powinniśmy tam przestać jeździć na wakacje letnie i zimowe. Zostawiajmy kupę naszego szmalu poza "strefą życia" po prostu.
I powinniśmy też przestać kupować produkty pochodzące z Podkarpacia. Zrobimy sobie listę firm stamtąd i zaczniemy je - jedna po drugiej - konsekwentnie bojkotować.
I zobaczymy, komu pierwszemu rura zmięknie.".

  Ten zdumiewający wpis doczekał się różnych reakcji.  Część internautów go wyśmiała {TUTAJ}, ale uczestnicy dyskusji na Facebooku byli skłonni popierać Saramonowicza.  Najdalej posunął się w tym Sebastian Żukowski {TUTAJ}.  Porównał on Donalda Trumpa i Jarosława Kaczyńskiego do Hitlera.  Saramonowicz bronił swego stanowiska w tej dyskusji, pokazując, że nie był to przypadkowy lapsus:

  "Niech pan nie bredzi. To nie jest dzielenie. To jest nieuleganie szantażowi obskuranckiej tłuszczy. Na każdą akcję jest reakcja. I szaleńcy muszą mieć tego świadomość.
Nie. Sam mam rodzinę na Podkarpaciu. Ale nie widzę powodu, by patrzeć spokojnie na to, jak idioci zamieniają Polskę w kraj ciemnoty. Więc jak Podkarpacie chce iść za swoimi bezmyślnymi radnymi, niech wie, że to może przynieść także inne konsekwencje. 
A jeśli nie chce, niech protestuje przeciw idiotyzmom. Nikt za Was nie załatwi Wam wolności, łaskawa Pani.
  Ja się nie czuję rodakiem kogoś, kto mi mówi, że nie jestem Polakiem.".

  Widać wyraźnie, iż co bardziej fanatyczni wyznawcy Antypisu nie są w stanie znieść ludzi o innych poglądach.  Najchętniej odgrodzili by się od nich murem.  Co więc się stanie, gdy wojna propagandowa jeszcze się nasili?  PiS jakoś to zniesie, ale zwolennicy Antypisu zaczną lądować w domach wariatów.
  

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika UPARTY

1. Niestety boję się tego samego

Pierwszy problem jest w ogólnie mówiąc w czymś co nazywa się "modelem aktywności społecznej". W zasadzie wszyscy specjaliści uważają, że w życiu społecznym najważniejsze jest pojęcie "stołeczności". Chodzi o to, że idee i poglądy rozprzestrzeniają się ze stolicy na prowincję. Najpierw jakieś zjawisko pojawia się w stosownej do jego istoty "stolicy" a ludzie żyjący poza stolicą, na prowincji, ją naśladują, bo naśladują stolicę. Weryfikacja skutków idei zgodnie z tym modelem następuje w stolicy!
W przypadku polityki, zgodnie z tym modelem poglądy dominujące w wiodących miastach powinny rozchodzić na resztę kraju.
Praktyka polityczna, zgodnie z tym modelem, powinna więc polegać na tym, że jakiś pogląd najpierw jest reprezentowany przez liderów opinii w "stosownej stolicy", później staje się poglądem stołecznym, a następnie poglądem powszechnym. Czyli, jeśli uda się przekonać liderów opinii do jakiegoś poglądu, to już wystarczy by dany pogląd, podobnie jak każda moda, rozprzestrzenił się w całym społeczeństwie.
Jeżeli jednak popatrzymy na wyniki ostatnich wyborów w gminach i porównamy je wynikami sprzed 4 lat, to okaże się, że ten model nie opisuje sytuacji w Polsce. Mimo, że duże miasta są zdominowane przez Antypis, to jednak nie ma to wpływu na resztę kraju. Wynika z tego, że polityka uprawiana w ten sposób, że najpierw przekonuje się do czegoś autorytety a te pozwalają przekonać do czegoś resztę ludzi nie działa. Okazuje się więc, że ogólnie mówiąc postępaki nie mają skutecznego narzędzia do uprawiania polityki. Muszą więc zmienić narzędzie. Jak się wydaje jedynym dostępnym im narzędziem jest przemoc. Na początku polityczna np. ze strony krajów sąsiednich, później ekonomiczna a jak to nie pomoże to i każda inna.

Drugim problemem jest widoczny sposób rozprzestrzeniania się pisizmu wydaje się, że a rebus to ten sam problem, ale to nie opisuje zjawiska. Częściowo tak, ale tak na prawdę to co innego.
Powstaje bowiem zwarte terytorium, gdzie dominuje pisiszm i poszatkowane terytorium, gdzie występuje antypisizm. Natomiast zgodnie z ich wiedzą o zjawiskach społecznych tak być nie powinno. Gminy pisowskie i antypisowskie powinny ze sobą przemieszane wszędzie, a nie są. Powinno być tak, ze na każdym skrawku danego terytorium powinny występować obydwie postawy polityczne ale 100% "gęstość" jednej z nich nie powinna mieć miejsca, bo jest nieprawdopodobna statystycznie. Oznacza to, że mają oni źle definiowane "czynniki opiniotwórcze", że powstała nie znana im i nie możliwa nie tylko do kontroli a nawet do monitorowania, nowa i nieznana im jakość w życiu społecznym a najgorsze w tym jest to, że o tym już wiedzą.
Ponieważ w ich kategoriach myślowych takie zjawisko nie może wystąpić, to zaczynają mieć świadomość, iż mogą utracić wszystko nie tylko w Polsce, bo idee przenikają granice bez przeszkód.

Ponieważ zauważyli, że to groźne dla nich zjawisko ma charakter terytorialny, to jedynym sposobem na ich ocalenie jest pacyfikacja tegoż terytorium.

Oczywiście, te próby odgrodzenia się od nas murem wynikają oczywiście z przeświadczenia, że odcięcie od stolicy jest dla naszych ludzi jaką wielką niedogodnością, że ta groźba musi nas zaniepokoić. Wyniki wyborów wskazują, że w Polsce to nie działa, że Polska jest inna niż kraj w którym mogą dobrze funkcjonować. Dlatego tak nie lubią Polski i dla tego będą chcieli ją zniszczyć. O ile do tej pory zwalczali polskość w naszym rozumieniu o tyle teraz widzą, że po prostu muszą zniszczyć Polskę, jeśli chcą mieć poczucie bezpieczeństwa i dotyczy to nie tylko naszych lokalnych postępaków.

I teraz najciekawsze. Postępaki myślały, że tak samo oddziałuje na politykę Kościół. Watykan jako stolica ideologiczna, za pośrednictwem kleru promieniuje na wszystkich wyznawców. Stąd tuż przed wyborami pojawił się stosowny film - czyli "Kler". Uważali bowiem, ze jeżeli zdezawuują Kościół Hierarchiczny, to to wpłynie na postawy polityczne ludzie. Przecież każdy ogłada się na jakąś stolicę! Tyle, że w Małopolsce kler jest antypisowski i mimo to pisizm się rozprzestrzenia. Również drugo ośrodek katolicki, czyli w skrócie mówiąc o.Rydzyk też przestał popierać PiS a mimo to pisizm się rozchodzi. Oznacza to, że nawet wyłączenie kleru z życia publicznego nic im da. To potwierdza tylko ich konstatację, że po prostu nowy, nie znany im model życia społecznego i stanowi dla nich zagrożenie. Myślę, że niedługo dojdą do przekonania, że potrzebna jest powtórka z pacyfikacji na wzór reakcji na Powstanie Warszawskie, bo to się teraz dzieje w Polsce to jakby jest w pewien sposób echo właśnie Powstania Warszawskiego.
Ciekawe w tym jest tylko jedno, czy rzeczywiście, analogicznie do sytuacji sprzed 70 lat elity niemieckie już dogadały się elitami rosyjskimi w sprawie Polski, czy porozumienie dopiero się wykluwa.
Właśnie potrzeba zawarcia takiego porozumienia jest jedynym jakie przychodzi mi do głowy uzasadnieniem zarówno polityki Niemiec w stosunku do Rosji jak i np. Brexitu. Bowiem sojusz niemiecko-francuski Anglikom nie przeszkadzał. Dopiero kształtujący się sojusz niemiecko-rosyjski wzbudził obawy, że Anglia może mieć "kłopoty krytyczne", jeśli nie odetnie się od zdominowanej przez tak wzmocnione Niemcy UE.
Czy to znaczy, że i my jesteśmy w sytuacji "zagrożenia krytycznego"?

Niekoniecznie. Otóż w konflikcie ideologicznym, a takim konfliktem jest to co dzieje się teraz w Polsce a zarazem w Europie, waga stron jest zupełnie inna niż wynikało by to z poziomu PKB, czy możliwości wojskowych lub finansowych. Nie mniej jednak lekko to raczej nie będzie.

uparty

avatar użytkownika amica

2. Jak myśmy żyli...

Chociaż tp trudno sobie wyobrazić postępowcom -- bez in vitro, gender, nachalnej seksualizacji dzieci i homoseksualizmu można żyć. I nie są to zaraz mroki średniowiecza...Mądrzy to oni nigdy nie byli. A zwalczanie kościoła nie zawężałabym do wyborów. Pamiętam jak Maleszko i Michnik wiek temu płakali, że w związku z autorytetem Jana Pawła nie da się walić pałą w kościół, ale papież nie wieczny...