Wakacje na Wyspie Ksiecia Edwarda - II

avatar użytkownika Tymczasowy

Podroz samochodem na Wyspe Ksiecia Edwarda mimo nakladajcego sie zmeczenia jest interesujaca z powodu odmiennosci roznych jej odcinkow oraz przeroznych nowosci.  Podrozujac przez Quebec trzeba sie przyzwyczaic, ze tam pewnie polowa miejscowosci nosi imiona swietych: Saint Nicephore, Saint Hyacinte, St.Edouard, St.Hilaire itp. Onformacje drogowe na tablicach tylko w jezyku francuskim. oni sie tam brzydza jezyka angielskiego. Inaczej w mojej prowincji, czyli Ontario - zawsze sa dwujezyczne.

Kiedys w prowincji Nowy Brunszwik szosa prowadzila przez male miejscowosci i zawsze w jednym miejscu mozna bylo zobaczyc pomnik ziemniaka. To jak na Pomorzu, gdzie moj kolega z klasy sredniej, a pozniej plastyk-rzezbiarz zaprojektowal tez pomnik ziemniaka. Jednak ten z NB byl pierwszy.

W okolicach miejscowosci Sackville w Nowej Szkocji podwojna niespodzianka. Najpierw po jednej stronie drogi pry bramie cmentarza napis zapraszajacy na sznycel ("Schnitzel House"). Jak sie okazalo, restauracja znajdowala sie kilkaset metrow dalej. Kilkanascie kilometrow dalej po drugiej stronie szosy nastepny cmentarz z tablica zapraszajaca na swieze miesko prosto od farmera ("Farmer's Fresh Beef"). Za kilkaset metrow sytuacja sie wyjasnia podobnie jak w pierwszym przypadku i przestaje wiac groza.

Na drogach dojazdowych prowadzacych z  obu stron do mostu laczacego PEI z ladem rzadza wrony. Najczesciej posilaja sie zwlokami przejechanych noca jezozwierzy, pieknych zwierzatkach o twarzach prawie ludzkich. Na Wyspie tez kroluja wrony. Mewy stopniowo zanikaja. A ledwie kilka lat temu zdazylem oplakac jaskolki, ktore calkowicie zniknely na terenach gdzie mieszkalem przez ostatnie kilkanascie lat. Widac wrony maja przewage ewolucyjna nad innymi gatunkami ptakow.

Mieszkancy Wyspy jak zawsze bardzo zyczliwi. Moze nawet na granicy wscibstwa. Zupelnie inaczej niz na przyklad w bardzo slabo zaludnionym amerykanskim stanie Wyoming.

Stolica PEI, Charlottetown zmienila sie bardzo korzystnie. Kiedys stare budynki w centrum byly zapuszczone. Dzis wiele z nich, szczegolnie przy glownej ulicy (Queen St.) zostaly odnowione . Sa ladne sklepy i restauracje. Lokal, gdzie serwuja pizze bardzo elegancki, gdzie tam restauracjom ze znanej sieci "Pizza Hut" do niego. W restauracji mysliwskiej jadlospis rowniez na wiele stron.

Na jednym odcinku deptaka znajduje sie skupisko ksiegarn, a wsrod nich dwie z ksiazkami uzywanymi. To cos dla mnie, takie miejsca sa glownym zrodlem moich ksiazkowych zakupow. Na drugim jest Amazon. Jakos mialem przeczucie, ze znajde dwutomowe dzielo, chyba Jentza, w ktorym to albumie sa pracowicie zebrane dane o kazdym egzemplarzu niemieckiego czolgu "Tiger". Chybilem niewiele.  Znalazlem  W.Schneidera "Panzer Tactics: German Small-Unit Armor Tactics in World War II". Juz bylem w ogrodku, ale spojrzalem na cene;wynosila ona $39. Troche za duzo, na Amazonie moge kupic za $25.08, a ja mam czas i poczekam az trafi mi sie za $3 w znanych mi miejscach.

W miejscowej pieknej i duzej bibliotece tez jest stoisko uzywanej ksiazki. Ceny wyzsze niz w miejscowosci, w ktorej mieszkam. A do samej biblioteki mam sentyment, gdyz juz po miesiacu po wyladowaniu w Kanadzie 30 lat temu zaczalem tam czesto bywac. Na poczatek wchlonely mnie ksiazki typu relacji z procesow moskiewskich lat 30-ych. 

Myslalem, ze nigdzie indziej nie znajde wiekszego zatrzesienia Japonek niz w szkockim Edynburgu. Pomylilem sie, na PEI jest wieksze. Glownym powodem jest Ania z Zielonego Wzgorza. Japonki odkryly, ze osobowosc bohaterki powiesci Lucy Montgomery jest im bardzo bliska. W zwiazku z tym zlatuja sie do domu-muzeum i chodza po otaczajacej go trasie z tablicami jak na Drodze Krzyzowej. Przystaja, medytuja, dyskutuja. Przy okazji wpadaja do Charlottetown, gdzie jest lotnisko. Spaceruja pojedynczo, po dwie, czasem sa nawet cale rodziny z corkami. Przy nadbrzezu bylem swiadkiem pieknego zjawiska. Do czerwonego pianina z napisem "Play Me" w ktorego klawisze nieustannie klepia male dzieci podeszla mama Japonka z corka. Mama wysoka, szczupla i bardzo elegancka. Z usmiechem probowala zagrac jakis kawalek z gatunku ragtime - wcale nielatwy do zagrania. Rozbawiona wydarzeniem, a pewnie nie do konca zadowolona ze swojego wystepu, podeszla jeszcze raz i powtorzyla - pewnie tym razem wyszlo jej lepiej.

.........

W Cetniewie tez byl deptak. A na nim znajdowal sie wybetonowany placyk, gdzie wieczorami mozna bylo tanczyc. Na obozie jak to w zbiorowisku mezczyzn typu wojsko zwykli brylowac najbardziej prymitywni. Wsrod nas wiekszosc byla po zawodowkach. Wlasnie od ktoregos z nich pochodzil pewien zwyczaj. Otoz gdy koledzy dostrzegli na promenadzie jednego ze swoich spacerujacego z dziewczyna , to podchodzili niepostrzezenie z tylu i spuszczali w dol jego spodnie dresowe. I zaraz nastepowaly glosne okrzyki: "Lobal jo! Siadz na nij!" .

Wokol placyku tanecznego tez bylo interesujaco. Problem polegal na tym, ze jak w westernach slawa zabijaki przyciagala roznych idiotow chcacych na gwalt sie sprawdzic. W tym przypadku sciagali miejscowi i  wojskowi z Marynarki. Jedni ludzie tanczyli, a inni sobie chodzili w poblizu. Bohaterem najbardziej spektakularnego przypadku byl chlopak z Lublina o nazwisku Pazdzior. Atleta, waga srednia, rysy twarzy troche jakby mongolskie. Biedny byl,bo po apelu wieczornym ludzie z roznych namiotow wesolo sie przekrzykiwali. Ja nalezalem do namiotu Bydgoszczy. Na nas cos tam krzyczeli, a mysmy na przyklad skandowali: "Pazdzior, ty masz gebe jak swinska d..!". No i wlasnie na tego Pazdziora trafil jeden taki samobojca. Pazdzior trafil go za pierwszym razem i idiota polecial pod lawke. W skali ocen wystepow tanecznych dostalby dziesiatke.

Niektore inne rozrywki czasami tez byly niewybredne. Moj kolega z Gdanska wyczail gdzies niejakiego Jozka z "Mazura" Elk. Podeszlismy do niego, bo mimo dwoch treningow dziennie i morderczej zaprawy porannej na plazy, wolnego czasu bylo sporo. Kolega przywital nie znajacego go Jozka i zaczal omawiac walke, ktorej nigdy nie stoczyli. Rozmowca na poczatku przygladal sie podejrzliwie, ale przekonala go informacja, ze te walke wygral. Po kilku latach ogladalem sobie z przyjemnoscia w telewizji jak Jozek nokautuje przeciwnika w meczu Polska-ZSRR. Upolowac Ruska nigdy nie bylo latwo.

.....

Jak tak czlowiek ma oczy otwarte, to zawsze uda sie zauwazyc cos zabawnego. Opowiem tylko jednym przypadku. Na PEI sa bardzo dumni ze swojej "zielonosci". To taka postepowa filozofia. I ci filozofowie nabzdzili w kazdym wyspiarskim domu sporych rozmiarow instrukcje dotyczace sortowania smieci. Jako dobry obywatel przeczytalem kolorowy tekst z obrazkami bardzo dokladnie. Strona dzieli sie na cztery czesci zatytulowane: recyclables, compost,waste i special disposal. Najbardziej interesujaca jest czesc druga, czyli odpadki organiczne, np. resztki z obiadu. Punkt pierwszy instrukcji glosi, ze kompost nalezy wrzucac do plastykowych, zielonych, przezroczystych workow. Jednak zaraz pod spodem punkt drugi napisany wiekszymi literami informuje, ze prefeowane  sa jednak workim papierowe. Zas trzeci punkt wyjasnia sprawe jeszcze bardziej, mianowicie zaleca wrzucanie  do duzego, zielonego pojemnika bez zadnych woreczkow. A dokladniej, napis brzmi: "No bags is BEST!". No i mamy pelna jasnosc sytuacji.

Jednak to jeszcze nie koniec  tej opowiesci. W pierwszym domku w wyznaczonym dniu samochod-smieciarka ominela nas. Zatrzymala sie jakies 40 metrow dalej przed wjazdem na droge do nastepnego domu. Z samochodu wysiadl maly, gruby czlek z krotkimi lapkami. Brzuch przeszkadzal mu wyarznie w pracy fizycznej. zajal sie wiec przyklejaniem specjalnych, zoltych naklejek wyjasniajacych dlaczego smieci nie mogly byc tym razm zabrane. Na przyklad moglo to byc przestepostwo polegajace na tym, ze w niebieskim pojemniku wsrod butelek ze szkla i papieru (recyclabes) znalazla sie omylkowo jedna buteleczka z plastyku.

Traf chcial, ze dane mi bylo zobaczyc w akcji innego czlowieka z krolewskiej warstwy smieciarzy. W drugim domku, w piatki zabierali smieci tylko do jednego, wlasnie  wyznaczonego na ten dzien kontenera. Nie wiedzialem, ktory akurat jest ten co drugi piatek i wystawilem dwa duze kontenery z przykryciami:szary i zielony. Podjechala smieciara. Wysiadl groznej postury krol-smieciarz, przycisnal guzik i wysunely sie widly w liczbie dwoch. Podniosly one pojemnik i wrzucily smieci do wnetrza  samochodu. Smieciarz dal kopa pojemnikowi i ten polecial kilka metrow w strone domu. Nastepnie smieciarz podstawil drugi pojemnik - zielony i operacja sie powtorzyla wlacznie z gniewnym kopem. Jasne, ze rozne niekompatybilne rodzaje smieci wymieszaly sie dokladnie w brzuchu smieciary.

 

10 komentarzy

avatar użytkownika Tymczasowy

1. https://youtu.be/8Iei32AUJfc

avatar użytkownika Maryla

2. Tymczasowy

przepiękne, urokliwe miejsce , idealne do wypoczynku. Czas jakby tam zwolnił.
Pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

3. Zas

po prawej stronie zdjecia znajdujacego sie powyzej, tuz nad woda przy porcieznajduje sie duzy kompleks z czerwonej cegly. To Prince Edwatd Hotel wraz z centrum konferencyjnym. Bardzo elegancki i bardzo drogi - z sieci Delta. Tam stawialem pierwsze kroki. Dokladniej, pracowalem nocami sprzatajac kuchnie, a gdy bylo trzeba (bankiety), to i mylem garnki,talerze i sztucce. Stawka $4.25/h. Kazda prowincja ma swoje minimalne stawki, a PEI nie jest zamozna prownicja. Dzis w Ontario minimalna stawka jest chyba $15/h.
Startowalem od zera i dzieki zarobionym pieniadzom moglismy przenmiesc sie do The Great Toronto Area.
Serdecznosci.

avatar użytkownika gość z drogi

4. a mnie natychmiast stanął przed oczami cudny czas

młodości i wieloletnie zauroczenie Anią z Zielonego Wzgórza :)
kochałam te ksiażki i zaczytywałam się w nich do obłędu :)
Minęło pózniej wiele,wiele lat ,był czas walki o moją Załogę i wtedy kolejny raz "wrociła do mnie Ania z Avonlea" :)
pewna zaprzyjażniona dziennikarka z uśmiechem stwierdziła,ze przypominam Jej Anię z Zielonego Wzgórza,poczułam wtedy coś jak dotknięcie mojej dawno zapomnianej rudowłosej Przyjaciółki i nabrałam nowych sił :)do dalszej walki
serdeczne pozdrowienia dla magicznej Wyspy :)

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

5. serdeczne dzięki szanowny Edwardzie

za magiczną podróż po Wyspie :) pięknie dobrana muzyka,muzyka która tworzy tajemniczy klimat :)
serdeczności z Trójkąta Cesarskiego

gość z drogi

avatar użytkownika kazef

6. Autor

Bardzo ciekawa i zajmująco napisana relacja. Trzeba umieć to wszystko spostrzec i opisać.
Japonki są wszędzie.
...

Oglądałem niedawno film dokumentalny o śmiertelnej rywalizacji między mewą romańską a wroną siwą w Rzymie. Są tam tych ptaków miliony. Twórcy udowadniali, że mewa choć silniejsza i większa, przegra z bardziej inteligentną i dostosowującą się do zmiennych warunków wroną, która na dodatek potrafiła zmutować się w kilka lat.
Tymczasem wojna między gatunkami trwa.
2 dni temu rzecz opisał „The New York Times”, strasząc czytelników gigantycznymi mewami polującymi na jedzenie i demolującymi kosze na śmieci. Sytuacja niczym w "Ptakach" Hitchcocka
Dziennik przytoczył opinie ekspertów, którzy stwierdzili, że gdy 5 lat temu zamknieto za miastem wysypisko śmieci, mewy wprowadziły się na ulice stolicy Włoch. Jest już ich w mieście 10 tys. Trwają prace nad projektem żeliwnych koszy na śmieci, tak by mewy nie mogły w nich grasować i dziurawić worków na odpadki.
Zatem wrona póki co w odwrocie.

avatar użytkownika kazef

7. @Tymczasowy @gość z drogi

Zaliczam się do fanów Anii z Zielonego Wzgórza.
Ta książka jest jak zadra w tyłkach przeróżnego ciałamajstwa lewackiego, feministycznego.
Czego oni już nie wypisywali, żeby zniszczyć tę książkę.
Zatem może i dobrze, że tam masowo jeżdżą Japonki, bo one przynajmniej nie pozwoliłyby na to, żeby tak podle i perfidnie zwalczać ten piękny cykl powieści.

Najnowszy przykład to koszmarny, potwornie zniekształcający powieść w duchu barbarzyńskiego LGBT serial Netflixa. Proszę przestrzegać kogo się da przed tą diabelską produkcją

https://www.magnapolonia.org/moje-rozwazania-wokol-najnowszej-ekranizacj...

avatar użytkownika gość z drogi

8. i oto moje Trzecie spotkanie z Anią z Zielonego Wzgórza :)

szanowny @Kazef,
serdecznie dziękuję za ten WPIS,nawet nie wie pan jak wielką radość mi sprawił
jeszcze raz Dzięki :)

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

9. "najnowsza ekranizacja,..."

szok,zajrzałam pod podany link i oniemiałam ze zdumienia :(
pozdrowienia nocne i zdumione

gość z drogi

avatar użytkownika Tymczasowy

10. Gosciu z drogi i Kazefie

Wielkie dzieki za ciekawe i wazne informacje. Zawsze milo jest dowiedziec sie czegos nowego.
Serdecznosci.