Wakacje na Wyspie Ksiecia Edwarda - I.

avatar użytkownika Tymczasowy

Na ostatnie tak beztroskie wakacje w swoim zyciu wybralem Prince Edward Island P.E.I). Bron Boze (grzech) powodem nie byla zdna tam Ania z Zielonego Wzgorza. Nie jestem mloda Japonka i nie w glowie mi pielgrzymowanie do Swietego Miejsca. Ja zwyklem czytac ksiazki Raymonda Chandlera a nie Lucy Montgomery. Po prostu trzydziesci lat temu wyladowalem tu zaczynajac emigracyjna czesc mojego zycia. Pozniej spedzalismy tam szereg razy swoje wakacje. Kilkanascie lat temu to sie urwalo.  Nawet nie wiem dlaczego, choc "islanderem" (wyspiarzem) pozostalem do dzis.

Podroz na Wyspe (1 700 km.) i pobyt na niej byla jednym wielkim dowodem na to,ze racje mieli zwolennicy tezy o stalym postepie dokonujacym sie w ludzkosci. Szczegolnie bylo to widoczne w prowincji New Brunswick, przez ktora prowadzi glowna droga do pozostalych prowincji atlantyckich Kanady. Prawde nmowiac, gdyby swiatu rzeczywiscie zalezalo na postepie, to tereny nalezace do amerykanskiego stanu Maine nigdy nie trafilyby do USA. Miejscowa ludnosc zykaby szczesliwie w rodzinie prowincji kanadyjskich,. Nigdy by nie trafila w rece najgorszych w historii prezydentow USA - J.F. Kennedy'ego i B. Obamy. A my, tutaj bysmy szybciutko przejezdzali po cieciwie luku z Nowej Szkocji czy wspomnianej Wyspy do Montrealu. 

Droga (higway) przez Nowy Brunszwik zamienila sie z dwupasmowki w autostrade, gdzie oba kierunki ruchu oddzielone sa na przyklad zagajnikami i czesto nie widzimy sie z kolezenstwem jadacym w przeciwnym kierunku. A przy drodze troche zapyziale moteliki zastapily motele/hotele ze znanych sieci. Nam trafil sie na nocleg hotel z pokojem typu "suite", ktory w istocie byl dwoma polaczonymi pokojami z osobnymi telwizorami itd. Akurat te telewizory odegraja pewna role w nastepnycm tekscie, ktory nie pasuje do serialu i potraktuje go jak jakiegos dalszego kuzyna. Cena umiarkowana - $200 za dobe. W tym kryty basen, silownia dla silaczy oraz sniadanie.

Na wyspie spedzilismy dwa tygodnie. Pierwszy w domku w prawie wiosce St.Margarets na ponocno-wschodnim wybrzezu, a drugi w domku w Fernwood, ktora wyglada jeszcze niej niz wioska, na poludnowo-zachodnim wybrzezu. Pierwszy domek mial ogromna przestrzen i kosztowal $370 za dobe. Drugi, mniejszy, za jedyne $150 za dobe. Oba mialy swoje niezaprzeczalne zalety. Najwazniejsza z nich to dlugi kawal plazy i pustka na niej. W St.Margarets plaza ciagnela sie na jakies 800 m. Ograniczona byla z dwoch stron jakimis zawaliskami cliffu z czerwonego piaskowca. W ten to sposob nie bylo parady przechodnich, tylko pustka i cisza. Jako czlowiek u schylku zycia znalazlem w tym pewne  radosci. A dokladniej, wrocily wspomnienia  z czasow mlodzienczych. Jeszcze dokladniej, po prostu zaczalem regularne bieganie po plazy.

.............

Bieganie po plazy wiaze sie w mojej swiadomosci nieuchronnie z Cetniewem (oficjalna nazwa - Osrodek Wyszkolenia Sportowego Wladyslawowo) bedacym mekka polskiego boksu. A to bieganie tez nalezy nazwac inaczej  - najlepsza nazwa bylaby katorga. Nie wypada mi sie zalic, bo tak samo dostawaly w ... (piekna) kolezanki-siatkarki, ktorych takze kadra narodowa miala opodal swoj letni oboz. My, to znaczy kadra A bokserow-juniorow corocznie miala swoj oboz wlasnie w Cetniewie, a kadra B - w Przemyslu. Koedzy stamtad przyslali nam nawet piekna gazetke scienna  z podpisami uczestnikow. Trzeb apowiedzic, ze tu i tam bylo troche dobrych piesciarzy. Na przyklad, w mojej wadze (polsrednia) chodzili wtedy: W.Stachurski ("Blekitni" Kielce), srebrny medalista Mistrzostw Europy w boksie w Rzymie (1967) i brazowy (Belgrad-1973). Takze B. Jakubowski z "Olimpii" Poznan- brazowy medalista z ME w Bukareszcie (1969). Akurat z tym ostatnim zremisowalem w meczu Koszalin-Bydgoszcz. Na zasadzie anegdoty, na wakcje wpadl akurat mistrz Polski seniorow w wadze polsredniej - Kaczynski ('Kaczyna") z warszawskiej "Legii". Chcial sie przed zonka popisac i zamowil sparring z jednym z naszych. Trafilo na Jakubowskiego. No i ten mu po prostu wpieprzyl. Bez zadnych watpliwosci!

Jak juz sentymentalnie, to nie da sie nie wspomniec o trenerach. Nasza grupe (od lekkiej do lekkosredniej)  trenowal Jan Bianga (ur. 1910) z "Gedanii". Sympatyczny kolega z Opola-lekkosredniak jako jedyny trafil do grupy "cienskich-polcienskich", jak ich nazywal trener tej majciezszej grupy, H.Nowara ze Slaska. O obu krazyly legendy, ze przed wojna boksowali w niemieckich klubach policyjnych. Sprawdzilem - chyba nie. A moze pomija sie ten trefny (dla niektorych) fragment w ich zyciorysach? A nad tym wszystkim czuwal sam "Papa" Feliks Stamm. Chodzil tak sobie dogladal. Mnie zwrocil uwage na to, ze moglbym lepiej skakac na skakance. Tez mi rada! Tak naprawde, to ja prawie nic nie umialem. Do dzis nie potrafie wyprowadzi prawidlowo sierpa. Zerowalem na prostych - "angielska sztuka boksu" - he, he! Jednakowoz, jako strefowy mistrz Polski (Poznan, Szczecin, Zielona Gora i Koszalin) pojechalem do lodzi z wylaczona prawa reka, ktora zwichnalem w czasie sparringu z jakims seniore. W tak mlaym klubie jak "Lechia" Szczecinek nie moglem liczyc na kolegow juniorow. No i mimo walczenia tylko jedna (lewa) reka przegralem tylko 3:2 z czlowiekiem z mistrzeowskiego "Hutnika" Nowa Huta, ktory przygotowywal sie i w Pieninach i w Jugoslawii. I dobrze sie stalo, bo gdybym zostal mistrzem Polski, to moje losy by sie potoczyly zupenie inaczej...Nawet nie chce o tym myslec, jakas druga liga, gorniczy etat, splaszczony nosek i to co najgorsze, tak zwana jedna walka za duzo.

............

Jak juz wakacje na wybrzezu, to pewnie, ze ryby. Poprawka na Kanade - takze duze raki (lobsters). Troche jak w Jastarni (fladry) na wakacjach (bylem tam dwa razy, w tym raz zeglarsko). Jasne, ze ryba z lodzi rybaka. Akurat ceny nie byly mocna strona. Powiedzmy, $11 za funta raka u rybaka i $13 w sklepie w pobliskim  miasteczku. "U nas" w Ontario - $16 za funta.  Te lobstery zwykly wazyc po jakies poltora funta. 

Swieze ryby, jak to one, mozna je zjadac nawet na surowo. Wystarczy poczytac Hemingwayowka nowele pt. "Stary czlowiek i morze". Jej bohater lowiac dozywial sie mniejszymi rybkami lapanymi na poboczne wedki. Przy jedenj z surowo jedzonych ryb wspomnial o malych chlopaku - drugim bohaterze noweli, ktory, gdyby byl, to by dostarczyl soli, bez ktorej pewien gatunek ryb mniej smakuje na surowo.

Prawda jest tak, jadlem te ryby az mialem kompletynie dosyc. Do tego stopnie, ze usmazylem sobie hanburgera, ktorej to potrawy nie lubie. nawet z jajkiem.

.........

Na obozach sportowych, jak wojsku, byly rozne jadlospisy dla roznych dyscyplin sportowych. My, jak lotnicy, lepiej niz komandosi. Na wstepie wazy ze zsiadlym mlekiem i woda mineralna.To na pobudzenie apetyru. Potem kurczaki i wszystko inne. Na koniec deser w  postaci czekolad, ciastek itp. Bidota, jak kadra szermirzy mogla tylko pomarzyc. Natomista kadra siatkarek, i to jest nawazniejsze, tez bidowala, ale ze wzgledu na swa fizyczn atrakcyjnosc znajdowala sie w sferze pozadan naszych chloipakow, a dokladniej, kurdupli z wag: papierowej, muszej i koguciej. Ci giganci uwodzili "drabiny" slodyczami na stolowce. Jeden kurdupel poinformowal kolezenstwo, ze bedzie mial randke z siatkara. No i mial. Jak taki spacer wygladal ?- co ja tam bede tlumaczyl. Bez przekupstwa zadowolilem sie pieknoscia z "Czestochowianki". Z urody- Indianka, wlacznie z warkoczykami.

 

CDN

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. @Tymczasowy

najważniejsze, że wypocząłeś psychicznie i fizycznie tego lata i wróciłeś pełen energii Wreszcie poczułeś się jak emeryt korzystający z uroków życia .
Widze, że to bieganie po plaży dobrze Ci zrobiło.
Tak trzymać!

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

2. @Szefostwo

Dzieki za dobre slowo.