Prof.I.Bukraba-Rylska o "zasadach gry na instrumentach muzycznych i nie tylko".

avatar użytkownika Tymczasowy

Manipulowanie polskim społeczeństwem ma długą tradycję. Kiedyś socjolog, prof. Izabella Bukraba-Rylska z IFiS PAN i Uniwersytetu Warszawskiego poświęciła temu cały szereg swoich tekstów. Jednym z nich był rozdział w książce pt. "Socjologia widzenia spraw różnych", Warszawa,2006. Oto jego obszerne fragmenty:

"W trzecim akcie tragedii Szekspira indagowany przez dworzan, niegdysiejszych przyjaciół, królewicz Hamlet nie daje się sprowokować do wynurzeń i w zamian proponuje jednemu z nich, by zagrał na flecie. Kiedy ten wymawia się brakiem umiejętności, słyszy w odpowiedzi: "chciałbyś grać na mnie, wmawiasz w siebie, że znasz mój mechanizm. Czy sądzisz, że na mnie łatwiej zagrać niż na flecie? Przedać, rozstroić mnie potrafisz, ale zagrać na mnie - nigdy." Trudno oprzeć się wrażeniu, że obecnie całe społeczeństwo stało się takim właśnie instrumentem, na którym próbują wygrywać swoje melodyjki muzycy różnego autoramentu, w dodatku nader nierówno obdzieleni talentem i biegłością. Skądinąd wiadomo, że używanie dowolnego instrumentu nie sprowadza się do szybkiego przebierania palcami czy dęcia w miechy ile sil w płucach. Aby dźwięki brzmiały dokładnie tak, jak umyślił sobie kompozytor a muzyk stara się wyinterpretować, niezbędne jest wcześniejsze utemperowanie instrumentu (znany każdemu pianiście monumentalny zbiór preludiów i fug Bacha nosi wszak tytuł "Das Wohltemperierte Klavier") a potem często powtarza strojenie.

Jak do tej pory, wszystko się zgadza. Społeczeństwo polskie w ostatnich kilkunastu latach było wyjątkowo intensywnie temperowane, czyli indoktrynowane w zakresie nowych (znów jedynie słusznych) wartości i nowego (znów obiektywnie i naukowo potwierdzonego) światopoglądu, który pozwoliłby mu docenić te wartości i jednocześnie potępić w czambuł żywione dotychczas przekonania. Tak się przy tym dziwnie składa, że kontekst i metody owej indoktrynacji do złudzenia przypominały sytuację kolonialnej zależności. Istotna cecha tego typu dominowania jest bowiem prezentowanie kultury i standardów cywilizacyjnych jednej ze stron jako słuszniejszych i bardziej wartościowych od tego, co uznaje druga strona. Deprecjojowanie tubylczego sposobu życia prowadzi do osłabienia woli oporu, zaś wszelkie niepowodzenia adaptacji kładzie się na karb nieudolności i złej woli "barbarzynców". Przyswojenie przez krajowców narzucanego siłą argumentów i argumentami siły światopoglądu ułatwia kontrolę i legitymizację nowego porządku. Obstawanie przy dawnych zasadach zagraża natomiast kolonialnej dominacji i dlatego będzie zawsze ośmieszane, piętnowane i bezwzględnie trzebione. Szczegóły są oczywiście nieistotne, bo przecież służą tylko za pretekst. Ważne, by nadać im pozór uniwersalnej doniosłości. W jednym stuleciu mówi się o zbawieniu, w innym o rozumie i postępie, czasem walczy się zaciekle o pokój, a dziś modne i poręczne w użyciu są np. prawa człowieka, ideały demokracji i wolny rynek. Poprawność polityczna i stojące na jej straży metody terroryzmu intelektualnego oddają tu nieocenione usługi. Z kolei, rezlizowane na każde zamówienie tzw. sondaże opinii publicznej informują na bieżąco o tym, co pospólstwu "w duszy gra", a więc o sukcesie bądź porażce dlugofalowo stosowanej tresury, ale też o skuteczności dopiero co użytego chwytu.

Wszystko to do złudzenia przypomina sytuację przeprowadzanego w warunkach laboratoryjnych eksperymentu - z tą różnicą, że obiektem badania nie są szczury czy studenci psychologii, ale całe społeczeństwo. Oto jednego dnia obwieszcza się rewelacje, właśnie wykrytą przez "niezależnych dziennikarzy" - to równie dobry oksymoron jak "czarny śnieg" ("niezależni  dziennikarze są wprawdzie zatrudnieni w mediach polskojęzycznych, ale w znacznej części już wykupionych przez zachodnie koncerny). Owa rewelacja opatrzona jest oczywiście absolutnie jednoznacznym, nie pozostawiającym miejsca na jakiekolwiek wątpliwości - komentarzem. Na drugi dzień cytuje się wyniki reprezentatywnych badań jakiejś firmy ankieterskiej, które - aby wszystko było jeszcze bardziej jasne - informują o reakcji społeczeństwa na ujawnione fakty. Trzeciego dnia zamieszczone zostaje sprostowanie podanych przedwczoraj informacji lub ukazują się nowe bulwersujące "newsy" i tak dalej.

Działania tego rodzaju, o ile nie służą czemuś jeszcze, na pewno pozwalają zgromadzić sporą wiedzę na temat poglądów i postaw obywateli, dają też okazję do przetestowania metod perswazji i manipulacji, a nade wszystko umożliwiają zbadanie mechanizmów zbiorowych reakcji na takie bądź inne bodźce. Można całkiem na serio powziąć podejrzenie, iż celem opisywanych tu zabiegów wcale nie jest informowanie społeczeństwa i edukowanie go w zakresie postaw obywatelskich, ale raczej uformowanie chwiejnych, pozbawionych autonomii i żyroskopu całkowicie zewnątrzsterownych jednostek, które będą posłusznie i zgodnie z oczekiwaniami sterników masowej świadomości reagować na aplikowane jej bodźce.  Takie właśnie zachowania i leżące u ich podstaw abstrakcyjne, "blankietowe emocje" (w tym różne od konkretnych, wrodzonych, że wywołane nie naturalnymi potrzebami, lecz nastawione na realizację dowolnego celu wskazanego w komendzie) analizował wybitny polski uczony Leon Petrażycki podkreślając podatność człowieka na kierowane do niego rozkazy, podatność tym większą, im bardziej uproszczone i stereotypowe ale i kategoryczne padają polecenia.

Przyjrzenie się bieążcej rzeczywistości czyni te przypuszczenia wielce prawdopodobnymi, zwłaszcza, że jak to często bywa, historia dostarcza wielu podobnych przykładów. Obserwujący targaną rewolucjami i przewrotami Francję Alexix de Tocqueville mógł napisać: "żyjemy w dziwnym czasie, kiedy nigdy nie ma się pewności, czy nie wybuchnie jakaś rewolucja między zamówieniem obiadu a chwilą, gdy się go zjada". Obywatel IIIRP dysponuje pod tym względem niewątpliwie przewagę: towarzyszy mu mianowicie pewność, że ogląd sytuacji, z jakim kładzie się spać, już rano okaże się nieaktualny. Ba, nawet kilkuminutowy pobyt w łazience grozi nieobliczalnymi konsekwencjami w postaci utraty kontaktu ze zmieniającą się jak w kalejdoskopie rzeczywistoscią...

...po co ta farsa, cały ten zgiełk? Gwałtowne zwroty akcji, metamorfozy bohaterów, tajemnice i intrygi, tromtadrackie gesty i infantylne gaworzenie są dobre w jarmarcznej budzie, ale zdecydowanie kompromitujące w polityce. Czy naprawdę rezyserzy sceny  publicznej wierzą, że przy pomocy takich chwytów, wręcz obrażających gust i inteligencję publiczności, uda im się odegrać jakąś poważniejszą rolę poza doraźnym graniem na nastrojach? Nie wolno przecież zapominać, że społeczeństwo wypracowało przemyślne techniki maskowania swoich preferencji, co już nieraz doprowadzało do konsternacji, gdy wyniki rzeczywistych wyborów różniły się - i to znacznie - od tych zapowiadanych przez ekspertów. Czy ukryci za kulisami suflerzy nie liczą się z ewentualnością, że być może nie uda się wygrać dokładnie tego, o co im chodzi, ale za to kompletnie rozstroją skomplikowany mechanizm społeczeństwa, zmuszonego brać udzial (i to przede wszystkim jako tłum statystów) w przedstawieniu zwanym coraz częściej przez socjologów demokracją spektaklu?

Tylko, żeby nikt potem nie ośmielił się pytać: "Czy instrument niestrojny, czy się muzyk myli?" Chyba, że miałoby to być pytanie czysto retoryczne.

 

 

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Tymczasowy

lepiej z mądrym zgubić...
dzisiaj polecam Wildstein i Karłowicz w programie
https://www.tvp.info/34082660/program-o-co-chodzi
https://www.tvp.info/38134045/02082018-1732

https://wpolityce.pl/polityka/406379-wildstein-sedziowie-zapominaja-ze-t...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. a Czerska na starej bałabajce :)

Radomski: To błąd, że wykluczamy kibiców. Oni nie muszą być nacjonalistami i wielbić ONR
Jan Radomski
01.08.2018

"Jak fatalną pomyłką było odrzucenie tej grupy przekonaliśmy się, gdy Prawo i Sprawiedliwość sięgnęło po władzę.
Przez ostatnie lata wielokrotnie odwoływaliśmy się do tego samego schematu - prawicowi kibice zagrażają naszemu uporządkowanemu i bezpiecznemu systemowi. W ten sposób ręce od tematu umywała zarówno lewica, jak i liberałowie, zgodnie przekonując, że odpowiedzialność za wybryki kibiców powinni wziąć na siebie konserwatyści, którzy legitymizują ich poglądy oraz działania. Nie da się ukryć, że prawica (także jej czołowi przedstawiciele) od wielu lat cynicznie rozgrywa tę kwestię, ale sprowadzanie dyskusji wyłącznie do wskazywania palcem winnych byłoby wyjątkowo nieuczciwe.

Jako społeczeństwo dopiero niedawno zaczęliśmy na poważnie rozmawiać o tych, których kiedyś wypchnęliśmy na margines, ograniczając ich udział nie tylko w debacie, ale także dystrybucji zasobów oraz prestiżu. Przez lata sposób patrzenia na wykluczonych oparty był na trzech fundamentach: stygmatyzacji, strachu oraz szyderstwie. Dzięki temu utwierdzaliśmy się w przekonaniu, że jesteśmy bezpieczni, a otaczający nas system działa prawidłowo.

Łatwo nam było odpuścić kibiców
Coraz częściej dostrzegamy, że kierowanie przekazu głównie do w grup najsilniejszych w polskim społeczeństwie było szkodliwe i próbujemy te zaległości nadrabiać. Z wygody wybieramy jednak tylko te grupy, która pasują do naszego obrazu świata - pierwszeństwo mieli wykluczeni ekonomicznie oraz osoby LGBT+. W żadnym z tych przypadków nie musieliśmy rezygnować z przyjętego przez nas modelu, wręcz przeciwnie dostrzegliśmy, że docenienie tych grup wzmacnia nasz kapitał ekonomiczny czy kulturowy.

Na tym tle kibice pozostają dobitnym przykładem trwałego wykluczenia. Zamiast nawiązać z nimi dialog, wolimy mieć pod tą ręką kogoś, kogo możemy się bać, wytknąć palcem i wyśmiać. Kibice piłkarscy pełnią rolę dewiantów, wyznaczających granice systemu, a ich brak kompetencji był dla nas największą pochwałą tego, jak sprawnie potrafimy korzystać z jego dobrodziejstwa. Dobitnym przykładem takiego zachowania jest sytuacja jednego z kibiców, który bez wyroku, na oczach całej Polski spędził w areszcie czterdzieści miesięcy."

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,161770,23683878,radomski-nie-za...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. instrumentów coraz mniej i dobrze!

Z danych Związku Kontroli Dystrybucji Prasy, opracowanych przez portal Wirtualnemedia.pl wynika, że w samych kioskach i salonikach prasowych w maju 2018 roku €žFakt€ (Ringier Axel Springer Polska) sprzedawał się średnio w liczbie 246 070 egz. W porównaniu do analogicznego miesiąca 2017 roku średnia sprzedaż egzemplarzowa tego dziennika zmniejszyła się o 4,12 proc. W tym kanale dystrybucji rozchodziło się 98,83 proc. sprzedawanych egzemplarzy €žFaktuâ€.
Wiceliderem był €žSuper Express€ (ZPR Media) ze średnim wynikiem na poziomie 113 043 egz., notując spadek o 12,91 proc. Sprzedaż kioskowa tej gazety stanowiła 99,36 proc. sprzedaży ogółem €žSE€, co jest najwyższym wynikiem w zestawieniu.
Podium uzupełnia Gazeta Wyborcza€ (Agora), której średnia sprzedaż egzemplarzowa wydań drukowanych zmalała najbardziej w zestawieniu - o 17,27 proc. i wyniosła 62 221 egz. Udział sprzedaży kioskowej GW€ w sprzedaży ogółem wyniósł 67,16 proc.
Wyniki ze stycznia2018:
Podium uzupełnia €žGazeta Wyborcza€ (Agora). Jej średni wynik poszedł w dół najbardziej w zestawieniu - o 18,25 proc. do 96 668 egz. Jednocześnie dziennik ten zanotował najniższą miesięczną średnią sprzedaż ogółem w historii. Wynik tego dziennika po raz pierwszy w historii spadł poniżej 100 tys. egz.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

4. Najbardziej

cieszy upadek GW. Czy sie myle,kiedys mieli naklad powyzej pol miliona? Wynik ponizej 70 000 nie jest kresem ich mozliwosci.
Na ich portal zgaladam kiedy musze, czyli raz na dwa tygodnie. Czasem spotykaja mnie przyjemne niespodzianki. Przykladowo, kiedy nasi zajmowali sie jakimis podrzuconym "zdechlym psem" tam znalazlem artykul Witolda Sokala pt. "Trump nie jest idiota". Dowodzil on, ze zachowania Trumpa to skutek, a nie przyczyna. Inni prezydenci Stanow Zjednoczonych zachowywaliby sie podobnie w jego sytuacji. Wojna handlowa z Chinami to skok do przodu. A w ogole, wali sie wlasnie porzadek swiatowy a UE jest w kryzysie.
Takze w Rzeczpospolitej mozna znalezc czasem rozwazne teksty. Z kolei tabloidy typu Fakt podaja takze niekorzystne dla opozycji fakty i plotki.