Ku nowej partii
Twardy elektorat PiS wcale nie chce być dopieszczany przez tych, których wyniósł na własnych barkach do władzy. Czuje się zaniedbany, kilka zasadniczych pytań zadawanych przezeń od dawna jest ignorowanych. Partyjne i rządowe szychy nie raczą nawet odpowiedzieć swemu elektoratowi w bezpiecznej formie przecieków. Te kilka elementarnych pytań wielokrotnie powtarzanych dotyczy kilku bardzo istotnych spraw: Aneksu do Raportu o WSI, polonizacji mediów, wznowienia ekshumacji w Jedwabnem i uprzywilejowanego traktowania Żydów w Polsce. Brak lojalności elity przywódczej PiS wobec żelaznego elektoratu staje się coraz bardziej widoczny i coraz bardziej irytujący. Nie może to nie prowadzić do erozji lojalności mas zwolenników. Niech ilustracją będą reakcje ludzi, którzy wybrali A.Dudę na prezydenta. Po zagadkowym zwrocie dokonanym przez niego w lipcu 2017 r. i kontynuowaniu tego procederu do dziś aż roi się od deklaracji, że ponownie głosu nie dostanie. I można sobie wyobrazić, że jak przyjdzie co do czego, to duża część jego elektoratu w dniu wyborów pozostanie po prostu w domach. Taka postawa występowała w niejednych wyborach w różnych częściach świata. Taka niespodzianka może spotkać PiS i byłaby to tylko połowa obrazu. Wcale nie jest wykluczone, że powstanie nowa partia skupiająca dużą część dotychczasowego twardego elektoratu tej partii.
Na wybuch śmiechu czytelników odpowiem trochę dluższą opowiastką. Jej wstępem będzie artykuł Y.Munka z Harvardu i R.S.Foy z Uniwersytetu w Melbourne pt. "The Danger of Deconsolidation" (Niebezpieczeństwo dekonsolidacji) zamieszczony w Journal of Democracy, July 2016, vol. 27, Number 3. Autorzy zaczęli od smakowitego przykładu zachowania niemieckiej gazety "Die Welt". Przez ponad 40 lat jej dziennikarze i szefostwo byli przekonani, że NRD padnie lada dzień i w związku z tym konsekwentnie umieszczali nazwę tego kraju w nawiasach, czyli pisali (DDR). W końcu doszli do przekonania, że się mylili i od lata 1989 r. zaczęli pisać nazwę wschodniego sąsiada bez nawiasów. Tymczasem trzy miesiące później runął Mur Berliński, a w dniu 3 X 1990 r. NRD przestało istnieć. Przypomina mi to proroctwa znanej trójcy M-E-L. Dwaj pierwsi na różne wieści o zaburzeniach w krajach europejskich gorąco wierzyli, że właśnie nadszedł czas zwycięskiej wielkiej rewolucji proletariackiej. Natomiast Lenin - wręcz odwrotnie, na kilka mięsiecy przed wybuchem Rewolucji Pazdziernikowej smęcił, że "my, starzy rewolucjonisci" nie dożyjemy czasów rewolucji proletariackiej.
Munk i Poe kwestionują tezę, że silnie ugruntowane demokracje zachodnie są stanem bez odwrotu i powrotu do innych, "gorszych" systemów politycznych. Po przeanalizowaniu wielu badań doszli do wniosku, że narasta sceptycyzm wobec demokracji jako formy sprawowania władzy. Ludzie przestają wierzyć elitom, nie mają zaufania do parlamentów i sądów. Kwestionują kapitalizm jako taki. Uważają, że nie są zaspokajane ich istotne potrzeby. Kwestionują demokrację jako całość kwestionują oczywiście jej części składowe: prawa człowieka i wolność słowa. Niechęć do demokracji przeradza się w polityczny radykalizm i preferowanie rozwiązań autorytarnych takich jak komunizm, socjalizm i faszyzm. Ta nowa tendencja dotyczy głównie mlodzieży, a dokładniej tzw, Millennialsów, czyli ludzi urodzonych w latach 1980-2000. Jest to szeroki przedział wieku 16-35 lat.
Najbardziej chyba drastyczną okolicznością były reakcje Millennialsów na stwierdzenie "Wojskowy zamach stanu nie jest uprawniony w demokracji". W USA zgodziło się z tym 19% badanych Millennialsów, a w Europie - 36%. Czyli, że odpowiednio - 81% młodych ludzi w Stanach Zjednoczonych i 64% Millennialsów w Europie sądzi, że w ich krajach uprawniony byłby wojskowy zamach stanu i sprawowanie rządów przez jakąś junte.
Powiedzmy, że mamy taką oto sytuację, że duża część wyborców popiera radykalizm polityczny optując za rozwiązaniem komunistycznym czy skrajnie nacjonalistycznym. Jednocześnie inna duża część wyborców idzie inną drogą i jedynie kwestionuje istniejący porządek polityczny jako taki i głosi, że jest wobec niego alternatywa. Taka sytuacja wystąpiła klarownie w czasie ostatnich wyborów do parlamentu we Włoszech. Wygrały właśnie dwie takie partie. Założona w 1989 r. nacjonalistyczna La Lega Nord (Liga Północna) zdobyła 17.4% głosów, co się przełożyło na 124 krzesła w Izbie Reprezentantów i 58 w Senacie. Zaś kontestujący, czyli Movimiento 5 Stelle (Ruch Pięciu Gwiazd) założona w październiku 2009 r. przez komika Beppe Grillo (patrz vide#1) zyskała poparcie 25% głosujących i otrzymała 110 miejsc w Izbie Reprezentatntow i 50 miejsc w Senacie.
W dzisiejszej Polsce miejsce "antysystemowców" jest obsadzone przez partię Kukiz 15. W wyborach parlamentarnych w 2015 r. zdobyła ona poparcie 9% głosujących. Jest to 1.3 mln. ludzi. Potencjał dużej partii skrajnie narodowej jest ukryty na skutek rozdrobnienia oraz braku charyzmatycznego przywódcy. Wśród "kanapowców" takiej osoby nie widać. Żaden z pretendentów takiego statusu nie osiągnie, czego dowodem jest to, że mimo długiego już okresu działania, takiego statusu nie osiągnęli.
Ciekawe kto takim przywódcą mógłby zostać. Oto kilka przykładów empirycznych. Mógł to być komediant (B.Grillo), aktor (Ronald Reagan), piosenkarz (Paweł Kukiz - patrz video#2), czy dwaj gubernatorzy w USA: zapaśnik i kulturysta przemieniony w aktora
Tempo mogłoby być zaskakujące. Piosenkarz Paweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w 2015 r. 21% głosów i błyskawicznie założył Ruch. W czerwcu odbyła się jego konwencja a w lipcu pojawiła się oficjalna nazwa i partia została zarejestrowana. Przykładu piorunującego tempa dostarczył obecny prezydent Francji Macron. Był on idealną krzyżówką. Ukończył studia w znanym lewackim Uniwersytecie w Nanterre. To tam okupacja budynków administracji w marcu 1968 r. zaczęła się rewolta znana jako Maj 1968. Później pracował w banku Rotschild & CIE Banque. W czerwcu 2016 r. założył partię En Marche! i od 14 V 2017 r. piastuje godność prezydenta Francji i Księcia Andorry. W tej ostatniej funkcji wyręcza go pomocnik, Patrick Strzoda. Za to na własnej piersi nosi przeróżne, szybko przyznane mu ordery na czele z Narodowym Orderem Lwa Senegalu.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. https://youtu.be/tjF-hgRz00k
2. https://youtu.be/ktlWzoGBtqE
3. Dwaj zapasnicy
W jesiennych wyborach w USA startuje dwoch zapasnikow z WWE.Daniel Rodimer jest kandydatem Republikanow do Senatu w Nevadzie. Zas Glenn Jacobs chce byc burmistrzem Knpx County w Tennessee. Ten ostatni ma za soba 20-letnia kariere zawodnicza.
Moze sie uda, jak w 1998 r. zapasnikowi Jessie "The Body" Venturze, ktory zostal gubernatorem Minnesoty.