Prof.I. Bukraba-Rylska o starych wadach na nowe czasy.
Im bardziej wczytuję się w prace Profesor Izabelli Bukraby-Rylskiej (Polska Akademia Nauk i Uniwersytet Warszawski), tym bardziej umacnia się we mnie przekonanie, że dostęp do nich jest nie tylko wielką przyjemnością, ale i przywilejem. Obok olśniewającego stylu budzi podziw aktualność Jej myśli mimo upływu czasu. Odnosi się wrażenie, że teksty były pisane przed chwilą, by brać udział w gorącej dyskusji.
Tym razem przyszedł czas na temat jaźni odzwierciedlonej obecnej w naszej mentalności narodowej. Przemyślenia te zawarte zostały w rozdziale zatytułowanym: "Stare wady na nowe czasy" ("Socjologia widzenia spraw różnych", Warszawa 2006). Autorka pisze, że trafiają się "ludzie (cale społeczeństwa również), którym nie tak łatwo "rozpoznać się w jestestwie swoim", jak mawiali romantycy, a ich talent do fantazjowania także zanika na całe pokolenia.Tacy skazani są na to, wszelką wiedzę o sobie czerpać z cudzych opinii. Ich ogląd samych siebie jest więc zapośredniczony, podporządkowany postronnym...
Od dawna polskie społeczeństwo jest silnie edukowane właśnie w tym kierunku, by wyzbyło się wszelkich przeświadczeń a zwłaszcza złudzeń na własny temat i nauczyło się patrzeć na siebie oczami swoich sąsiadów nawet przeciwników i odwiecznych wrogów. Tego rodzaju trening nazywa się, zreszta nie tylko u nas, ćwiczeniem w międzykulturowym dialogu i według jego zwolenników ma prowadzić do dobrych skutków.
Nie sposób zaprzeczyć, że współczesne czasy (rozwój masowej komunikacji, wymiana handlowa, jednym slowem - tzw. globalizacja pod każdą postacią) i tak przymuszają jednostki i całe narody do tego, by nie tylko coraz częściej wchodziły ze sobą w kontakt, ale przede wszystkim, by coraz baczniejszą uwagę zwracały na to, co mówią ich partnerzy. Obowiązująca aktualnie w liberalnych państwach demokratycznych zasada poprawności politycznej wykracza jednak daleko poza ostrożność dyktowaną oczywistymi względami pragmatycznymi, w imię szczególnych wartości niepomiernie komplikują obcowanie ludzi ze sobą. Im częściej przywoływane, tym bardziej strywializowanie zalecenia tolerancji nakłaniają bowiem, z jednej strony, do demonstrowania poparcia wobec najdziwaczniejszych form odmienności kulturowej (bo wszelka rezerwa mogłaby być odebrana jako przejaw krytyki, zaś z drugiej - wzbraniają okazywania dumy z własnego dziedzictwa, a już zwłaszcza otwartego uznania go za lepsze od innych (bo to z kolei poczytane byłoby wręcz za atak na tradycje wszystkich pozostałych).
Jednym ze skutków tej tendencji jest to, że oświeconemu europejczykowi, szczególnie temu świeżo upieczonemu, środkowo-wschodniemu, bardziej przystoi akceptacja najdziwaczniejszych obyczajów odmiennych kulturowo ludów, niż wyrozumiałość wobec sąsiada regularnie słuchającego Radia Maryja. Krańcowym wyrazem takiej, wpajanej obecnie społeczeństwom europejskim (polskiemu również) postawy, która zdaniem konserwatywnego brytyjskiego filozofa Rogera Scrutona prostą drogą prowadzi do samounicestwienia, jest hasło: "Niech żyją wszyscy inni! Precz z nami samymi! Doskonale streszcza ono istotę praktykowanej obecnie tolerancji, zdaje się, że mającej obowiązywać z siłą wprost proporcjonalną do odleglości między adeptem tej trudnej sztuki a obiektem jego wprawek.
Drugim efektem omawianej tu nowoczesnej pedagogii, na co nie zawsze zwraca się dostateczną uwagę, jest wyraźnie nasilająca się atmosfera wzajemnej podejrzliwości, przeczulenia, natarczywe domaganie się - ze strony poszczególnych osobników, przeróżnych mniejszości i tym podobnych grup nacisku - bezgranicznej akceptacji nawet od tych, z którymi skądinąd absolutnie się nie zgadzają, wreszcie dąsy i urazy z powodu krytyki formułowanej na gruncie światopoglądu uważanego przez nich za najzupełniej falszywy...
Czy z tego wszystkiego nie wypływa przekorny wniosek, że niczego tak nam nie brak w dzisiejszych wspaniałych czasach, jak paru starych, dobrych wad? Ponowne wdrożenie się do ich praktykowania usunęłoby zapewne wiele nieporozumień, uprościło zbędne subtelności i zlikwidowało wskazane tu absurdy"
Dalej Profesor powołuje się na klasyka polskiej socjologi, Jana Stanislawa Bystronia, który dostrzegał pozytywne strony megalomanii narodowej.
"Jakie pozytywne jądro odkrywał Bystroń w tym zjawisku? "Nie można zamykać oczu na dobre strony, które mogą mieć owe teorie megalomanii narodowej - pisał - gdyż wiara we własne siły jest koniecznym warunkiem powodzenia zarówno dla jednostki, jak i dla całych grup społecznych; podtrzymywanie tej wiary wśród społeczeństwa musi być zawsze wytrwałą troską jej kierowników" - dodawał z naciskiem...
Zamiast więc dążyć do ostatecznego wykarczowania dawnych wad, czy nie lepiej pozwolić, by znalazły odpowiednie dla siebie miejsce w społecznym ekosystemie, przyczyniając się do jego siły i zwiększając szanse na sukces? Takich cech potrzebują narody zwłaszcza w okresach gwałtownych zmian, podkreśla z naciskiem Bystroń. A przecież w Polsce wielka transformacja nadal się dokonuje, zaś cała Europa już niedługo stanie przed koniecznością gruntownej przebudowy".
Święte słowa!
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Tymczasowy
"Czy z tego wszystkiego nie wypływa przekorny wniosek, że niczego tak nam nie brak w dzisiejszych wspaniałych czasach, jak paru starych, dobrych wad? Ponowne wdrożenie się do ich praktykowania usunęłoby zapewne wiele nieporozumień, uprościło zbędne subtelności i zlikwidowało wskazane tu absurdy""
ABSOLUTNIE TAK. NICZEGO NAM TAK NIE BRAKUJE, JAK PRAWDY.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. STARE "WADY" NA OBECNE CZASY
Ks. bp A. Dydycz: Obecność duchownych wychowawców była niezbędna w każdym okresie historii Polski
Mieliśmy
przeciw sobie trzy potęgi militarne i ideologiczne. Stąd też ważne
było, aby nie tracić ducha. W tym względzie obecność duchownych
wychowawców była niezbędna – powiedział podczas XXI Forum Polonijnego o
roli Kościoła w czasie zaborów ks. bp Antoni Pacyfik Dydycz, biskup
senior diecezji drohiczyńskiej.
S. Karczewski: Młodzież powinna być dumna z tego, jak bohaterskim narodem jesteśmy
Trzeba
pokazywać młodzieży, jakim jesteśmy wspaniałym, bohaterskim narodem.
Młodzież powinna być z tego dumna – powiedział marszałek Senatu
Stanisław Karczewski podczas XXI Forum Polonijnego. Podkreślił także
rolę i znaczenie nauczania św. Jana Pawła II, którego uznał za wybitnego
przedstawiciela Polonii
M. Banaś: Polska budowała swoją przyszłość na wartościach chrześcijańskich i to budowało jej potęgę
Pokolenie
okresu międzywojennego, II wojny światowej, opozycji
niepodległościowej, „Solidarności” daje nam przykład, jak kochać Polskę.
Chcemy się tymi doświadczeniami dzielić z młodzieżą, uczyć historii.
Polska budowała swoją przyszłość na wartościach chrześcijańskich i to
budowało jej potęgę – powiedział w rozmowie z dziennikarzem TV Trwam
News Szymonem Kozupą, o celu organizacji XXI Forum Polonijnego
wiceminister finansów i prezes Polskiego Stowarzyszenia
Morsko-Gospodarczego im. Eugeniusza Kwiatkowskiego Marian Banaś.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl