Polacy a Holocaust - retrospekcje z blogowej "szuflady"
Foxx, sob., 24/02/2018 - 21:45
Warszawa, 31.05.2001
Książka „Sasiedzi” J.T. Grossa wywołała ogólnonarodową dyskusję na temat postaw zajmowanych przez Polaków wobec Holocaustu. Zaskakujące jest pomieszanie pojęć, którymi posługują się polemiści. Najpierw wprowadzono moralną odpowiedzialność zbiorową. W związku z potrzebą jednoznacznej oceny mordu w Jedwabnem ukuto termin „odpowiedzialności narodowej” za zbrodnię. Środowisko „Gazety Wyborczej” porównuje dumę ze zdobycia przez Adama Małysza mistrzostwa świata 2000/01 w skokach narciarskich ze wstydem za Jedwabne. Adam Michnik z przyjaciółmi próbuje nas przekonać, że wstyd ten powinien osiagnąć podobną skalę jak „małyszomania”. W związku z tym gorąco popierają inicjatywę prezydenta Kwaśniewskiego dotyczącą „przeprosin” za pogrom. Pomijając kwestię sensu „przepraszania” za zbrodnię – zastanawia tok rozumowania, który prowadzi do wniosku, że przedstawiciel państwa polskiego ma „przepraszać” za zbrodnię dokonaną w okresie, gdy państwo to nie istniało. „Przepraszacze” argumentują, że prezydent – jako wybrany w demokratycznych wyborach powszechnych – jest przedstawicielem całego narodu polskiego. Jest to nieporozumienie. Ustrój demokratyczny posiada państwo będące formą organizacji społeczeństwa – a nie narodu - polskiego. W latach ’40 zeszłego stulecia forma taka nigdzie – w tym również w okolicach Łomży – nie istniała. Oznacza to, że państwo polskie powinno bezwzględnie ścigać wszystkich zbrodniarzy, którzy są jego obywatelami. Twierdzenie o konieczności „zadośćuczynienia” Żydom przez Polskę implikuje traktowanie RP jako prawnego kontynuatora III Rzeszy, w której zbrodnia – przy udziale funkcjonariuszy państwa - miała miejsce. Ciekawe jest to, że osoby prezentujące taką postawę uznają oskarżanie Żydów o bogobójstwo za demagogię. Zwracam uwagę, że Sanhedryn* był autonomiczną reprezentacją społeczności żydowskiej pod okupacją rzymską. Zdecydowanie nie da się tego powiedzieć o „władzach” Jedwabnego pod hitlerowską okupacją.
Prowadzi to do kolejnej kwestii, którą jest podwójna miara w ocenie zachowań, za które odpowiada „naród”. Przedstawiciele środowisk żydowskich mówią z oburzeniem, że ich rodacy nie są współodpowiedzialni za zbrodnie komunizmu. Twierdzą, że komuniści pochodzenia żydowskiego nie byli religijni. Jestem bardzo ciekawy ilu członków amerykańskiego Światowego Kongresu Żydów jest relijnych... I co ci niereligijni by powiedzieli na wiadomość, że zdaniem przedstawicieli polskich środowisk żydowskich pojęcie „Żydzi” ich nie obejmuje? Jest to absurd, z którym nikt nie próbuje polemizować. Podobnie, jak wcześniej nie kwestionowano mandatu Światowego Kongresu Żydów do roszczeń o spadki po obywatelach polskich żydowskiego pochodzenia, z którymi działacze Kongresu nie są w żaden sposób spokrewnieni. Pomijając kuriozalną kwestię jakichś anonimowych Amerykanów, którzy wbrew wszelkim standardom prawnym ubiegają się o spadki po nieznanych sobie Polakach, posługując się pojęciem „żydowskości” jako wytrychem. Jakoś nie pytają, jaki był światopogląd osób, których majątek ich interesuje. Byle narodowość się zgadzała.
Najpierw próbowano nas przekonać, że serwilistyczny stosunek Żydów do komunistów jest antysemickim mitem. Niestety – jak pisze Norman Davies („Smok wawelski nad Tamizą”) ten sam Gross w 1982 roku wydał w Londynie pracę zawierajacą relacje kresowych Żydów z wejścia Armii Czerwonej. Szczegółowo jest w nich opisany entuzjazm, z jakim witano sowietów, a także wiele oddolnych inicjatyw – np. „lotna brygada” żydowskich komsomolców niszczących katolickie świątynie. Tyle, jeżeli chodzi o „społeczeństwo”. Co do władzy komunistycznej – jest rzeczą ogólnie znaną odsetek osób narodowości żydowskiej w komitetach partyjnych oraz strukturach KBW. Paradoksalnie w tej sytuacji, Żydzi domagają się, by stosować odpowiedzialność indywidualną, twierdząc, że nie mieli z tymi osobnikami nic wspólnego. Wychodzi na to, że nie mieli „nic wspólnego” z widoczną większością Żydów żyjących wówczas na Kresach. Nie przeszkadza im to jednak w wysuwaniu roszczeń dotyczących majątku osób, z którymi faktycznie – w świetle prawa - nie mieli nic wspólnego. Ciekawe jest to, że z wyjątkiem egzotycznych środowisk nikt o tym nie mówi głośno. Nic dziwnego, skoro prof. Tomasz Strzembosz – historyk, który zakwestionował „warsztat” Grossa zastosowany w „Sąsiadach” - sprowadzający się do tego, że za wiarygodne uznaje się wyłącznie relacje Żydów – został przez „Gazetę Wyborczą” oskarżony o antysemityzm.
Mandat „Gazety” w kwestii składania deklaracji w imieniu polskiego narodu też jest dość kontrowersyjny. Wielu jej publicystów zabierających głos w sprawach związanych z polskim antysemityzmem jest Polakami narodowości żydowskiej aktywnie funkcjonującymi w polskich organizacjach skupiających osoby o ich pochodzeniu. W swych artykułach natomiast – z małymi wyjątkami – próbują występować z pozycji „polskiej inteligencji”. Pewne apogeum tego zjawiska stanowi artykuł Michnika dla „New York Timesa”, gdzie próbuje on dokonywać rachunku polskiego sumienia.
W 2001 dość głośnym echem odbił się list jednego z czytelników "G.W.", gdy po zapoznaniu się z polską wersją tekstu opublikowaną w "GW", w "NYT" nie znalazł jednego z kluczowych cytatów z apelu Frontu Odrodzenia Polski napisanego przez Zofię Kossak-Szczucką** w roku 1942. Brzmiał on następująco:
(...) Zabieramy przeto głos my, katolicy-Polacy. Uczucia nasze względem Żydów nie uległy zmianie. Nie przestajemy uważać ich za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. Co więcej, zdajemy sobie sprawę z tego, iż nienawidzą nas oni więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie - to pozostaje tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym. Świadomość tych uczuć jednak nie zwalnia nas z obowiązku potępienia zbrodni.
Nie chcemy być Piłatami. Nie mamy możności czynnie przeciwdziałać morderstwom niemieckim, nie możemy nic poradzić, nikogo uratować - lecz protestujemy z głębi serc przejętych litością, oburzeniem i grozą. Protestu tego domaga się od nas Bóg, Bóg, który nie pozwoli zabijać.
Protestujemy równocześnie jako Polacy. Nie wierzymy, by Polska odnieść mogła korzyść z okrucieństw niemieckich. Przeciwnie. W upartym milczeniu międzynarodowego żydostwa, w zabiegach propagandy niemieckiej usiłującej już teraz zrzucić odium za rzeź Żydów na Litwinów i... Polaków, wyczuwamy planowanie wrogiej dla nas akcji. Wiemy również, jak trujący bywa posiew zbrodni. Przymusowe uczestnictwo narodu polskiego w krwawym widowisku spełniającym się na ziemiach polskich może snadnie wyhodować zobojętnienie na krzywdę, sadyzm i ponad wszystko groźne przekonanie, że wolno mordować bliźnich bezkarnie.
(całość polskiej wersji tekstu A. Michnika)
Tymczasem fragment wersji opublikowanej w "NYT", w którym powinna się znaleźć wyboldowana wyżej część ostatniego akapitu prezentuje się następująco:
We don't want to be Pilates. We have no chance to act against the German crimes, we can't help or save anybody, but we protest from the depths of our hearts, filled with compassion, indignation and awe. . . . The compulsory participation of the Polish nation in this bloody show, which is taking place on Polish soil, can breed indifference to the wrongs, the sadism and above all the sinister conviction that one can kill one's neighbors and go unpunished.
(całość wersji angielskiej)
Narodowość awangardy „Gazety” jest mi obojętna, jednak w tym konkretnym przypadku ma istotne znaczenie. Moralny absolutyzm serwowany przez ten tytuł jest uzurpacją. Dotyczy to wielu sfer i wiele osób o „niesłusznych” poglądach zostało oszkalowanych przez organ Agory. Zdąrzyliśmy się do tego przyzwyczaić i tylko z lekkim uśmiechem możemy obecnie w samej „Gazecie” (dzisiejszej) przeczytać informację o wszczęciu – w oparciu o dowody - postępowania przez prokuraturę w sprawie inwigilacji prawicy przez Urząd Ochrony Państwa w czasie urzędowania premier Suchockiej. Ileż to było drwin z „oszołomów chorych na manię prześladowczą”...
W 2001 dość głośnym echem odbił się list jednego z czytelników "G.W.", gdy po zapoznaniu się z polską wersją tekstu opublikowaną w "GW", w "NYT" nie znalazł jednego z kluczowych cytatów z apelu Frontu Odrodzenia Polski napisanego przez Zofię Kossak-Szczucką** w roku 1942. Brzmiał on następująco:
(...) Zabieramy przeto głos my, katolicy-Polacy. Uczucia nasze względem Żydów nie uległy zmianie. Nie przestajemy uważać ich za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. Co więcej, zdajemy sobie sprawę z tego, iż nienawidzą nas oni więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie - to pozostaje tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym. Świadomość tych uczuć jednak nie zwalnia nas z obowiązku potępienia zbrodni.
Nie chcemy być Piłatami. Nie mamy możności czynnie przeciwdziałać morderstwom niemieckim, nie możemy nic poradzić, nikogo uratować - lecz protestujemy z głębi serc przejętych litością, oburzeniem i grozą. Protestu tego domaga się od nas Bóg, Bóg, który nie pozwoli zabijać.
Protestujemy równocześnie jako Polacy. Nie wierzymy, by Polska odnieść mogła korzyść z okrucieństw niemieckich. Przeciwnie. W upartym milczeniu międzynarodowego żydostwa, w zabiegach propagandy niemieckiej usiłującej już teraz zrzucić odium za rzeź Żydów na Litwinów i... Polaków, wyczuwamy planowanie wrogiej dla nas akcji. Wiemy również, jak trujący bywa posiew zbrodni. Przymusowe uczestnictwo narodu polskiego w krwawym widowisku spełniającym się na ziemiach polskich może snadnie wyhodować zobojętnienie na krzywdę, sadyzm i ponad wszystko groźne przekonanie, że wolno mordować bliźnich bezkarnie.
(całość polskiej wersji tekstu A. Michnika)
Tymczasem fragment wersji opublikowanej w "NYT", w którym powinna się znaleźć wyboldowana wyżej część ostatniego akapitu prezentuje się następująco:
We don't want to be Pilates. We have no chance to act against the German crimes, we can't help or save anybody, but we protest from the depths of our hearts, filled with compassion, indignation and awe. . . . The compulsory participation of the Polish nation in this bloody show, which is taking place on Polish soil, can breed indifference to the wrongs, the sadism and above all the sinister conviction that one can kill one's neighbors and go unpunished.
(całość wersji angielskiej)
Narodowość awangardy „Gazety” jest mi obojętna, jednak w tym konkretnym przypadku ma istotne znaczenie. Moralny absolutyzm serwowany przez ten tytuł jest uzurpacją. Dotyczy to wielu sfer i wiele osób o „niesłusznych” poglądach zostało oszkalowanych przez organ Agory. Zdąrzyliśmy się do tego przyzwyczaić i tylko z lekkim uśmiechem możemy obecnie w samej „Gazecie” (dzisiejszej) przeczytać informację o wszczęciu – w oparciu o dowody - postępowania przez prokuraturę w sprawie inwigilacji prawicy przez Urząd Ochrony Państwa w czasie urzędowania premier Suchockiej. Ileż to było drwin z „oszołomów chorych na manię prześladowczą”...
Ma to jednak inny ciężar gatunkowy, niż branie na siebie – w imieniu wszystkich Polaków – „moralnej odpowiedzialności” za pogromy dokonane na Żydach. Czym innym jest wewnątrznarodowa dyskusja o granicach odpowiedzialności zbiorowej, a czym innym inicjatywa osób żydowskiego pochodzenia dążąca do zmaksymalizowania odpowiedzialności Polaków, która jest prezentowana jako pomysł „polskiej inteligencji”. Głos tego środowiska, jako jednego z wielu, jest istotny. Pomyłką jest natomiast iluzja, że są to „przedstawiciele” jakichś polskich środowisk. Stosując swoją rasistowską optykę – która uzależnia np. wartość zeznania od narodowości świadka – w tej konkretnej sytuacji reprezentują środowiska żydowskie. Należy to jasno powiedzieć. Teraz możemy polemizować.
Wiele dyskusji o naturze lewicowości zaowocowało szokiem - narodowy socjalizm jest... socjalizmem. Ponieważ mam wrażenie, że omówienie "kontrowersyjnych" poglądów Marksa i Engelsa, które przytaczałem (za: Janusz Węgiełek, "Marksizm niepoprawny polityczne", "Fronda", zima 2000 nr 21/22, s.271 i nast.) było zbyt obszernym materiałem - oto co smakowitsze przykłady:
"Jaka jest świecka podstawa żydostwa? Praktyczna potrzeba, własna korzyść. Jaki jest świecki kult Żyda? Handel. Jaki jest jego świecki Bóg? Pieniądz. (...) Pieniądz jest tym zazdrosnym bogiem Izraela, wobec którego żaden inny bóg ostać się nie może. (...) Bóg Żydów został zsekularyzowany i stał się bogiem tego świata. (...) Przez żydostwo rozumiemy więc pewien powszechny, współczesny element antyspołeczny, który osiągnął swą obecną skrajną postać przez rozwój historyczny, do którego Żydzi, w tym sensie ujemnym, gorliwie się przyczynili; w tej obecnej zaś skrajnej postaci element ten musi nieuchronnie ulec likwidacji.
Emancypacja Żydów jest więc w swym ostatecznym znaczeniu emancypacją ludzkości od żydostwa (...)."
Emancypacja Żydów jest więc w swym ostatecznym znaczeniu emancypacją ludzkości od żydostwa (...)."
(K. Marks, O kwestii żydowskiej, w: Dzieła, tom l, Warszawa 1962, s. 396-397.)
"Wobec tego, że proletariat musi przede wszystkim zdobyć sobie władzę polityczną, wznieść się do stanowiska klasy narodowej, ukonstytuować się jako naród - jest sam jeszcze narodowy, aczkolwiek bynajmniej nie w znaczeniu burżuazyjnym.”
(K. Marks i F. Engels, Manifest partii komunistycznej, w: Dzieła, tom 4, Warszawa 1962, s.533.)
"Czy należało oddać całe połacie kraju zamieszkałe przeważnie przez Niemców, wielkie i całkowicie niemieckie miasta, narodowi, który dotychczas nie dał żadnego dowodu, że jest zdolny do wyzwolenia się ze stosunków feudalnych opartych na pańszczyźnianym rolnictwie?”
(F. Engels, Rewołucja i kontrrewołucja w Niemczech, w: Dzieła, tom 8, Warszawa 1962, s. 56.)
"Nie powinniśmy oddać ani cala z pruskiej Polski.”
(List Engelsa do Lassalle'a z 18.05.1859, w: Dzieła, tom 29, Warszawa 1972, s. 719.)
(Niemcy) "skupili wszystkie te małe, niedołężne, bezsilne narodziki w ramach jednego wielkiego państwa, umożliwiając im w ten sposób uczestnictwo w rozwoju historycznym, w którym pozostawione same sobie nie brałyby żadnego udziału! Prawda, zdeptano przy tym niejedno delikatne narodowe kwiecie: inaczej takich rzeczy realizować nie można. Wszak bez przemocy i niezłomnej bezwzględności w historii nie osiąga się niczego.”
(F. Engels, Panslawizm demokratyczny, w: Dzieła, tom 6, Warszawa 1963, s. 320.)
"nie ma w Europie takiego kraju, gdzie by nie przetrwały w jakimś zakątku szczątki jednego czy więcej ludów, resztki ludności dawniejszej, wypartej i podbitej przez naród, który z kolei stał się nosicielem rozwoju historycznego. Owe resztki bezlitośnie (...) biegiem historii zdeptanego narodu, owe szczątki ludów występują za każdym razem jako fanatyczni nosiciele kontrrewolucji i pozostają nimi aż do zupełnej swej zagłady bądź wynarodowienia."
(F, Engels, Walki na Węgrzech, w: Dzieła, tom 6, Warszawa 1963, s. 195 )
"Najbliższa wojna światowa zmiecie z powierzchni ziemi nie tylko reakcyjne klasy i dynastie, lecz również całe reakcyjne narody"
(F. Engels, Panslawizm demokratyczny, w: Dzieła, tom 6, Warszawa 1963, s. 316.)
(Niemcy mogą) "zabezpieczyć losy rewolucji tylko poprzez zastosowanie wobec tych słowiańskich ludów jak najbardziej zdecydowanego terroryzmu.”
(F. Engels, Panslawizm demokratyczny, w: Dzieła, tom 6, Warszawa 1963, s. 316.)
Marks o Lassalle'u: "jest teraz dla mnie całkowicie jasne, że jak wskazuje kształt jego głowy i sposób w jaki rosną jego włosy, pochodzi on od Murzynów, którzy przyłączyli się do ucieczki Mojżesza z Egiptu (chyba że jego matka lub babka ze strony ojca skojarzyła się z czarnuchem). To połączenie Żyda z Niemcem na murzyńskiej bazie musiało wyprodukować nadzwyczajną hybrydę."
(List Marksa do Engelsa z 30.07.1862, w: Marx-Engels-Werke, Bd. XXX, S. 259; cyt. za: R Johnson, Historia Żydów, Kraków 1993, s. 373.)
I na koniec cytat, który mógłby stać się mottem eurofederastów:
"W żadnym jednak wypadku nie przyzna się tym małym narodom (...) prawa stawiania przeszkód w rozbudowie europejskiej sieci kolejowej aż do Konstantynopola.”
(List Engelsa z Londynu do Karola Kautskiego w Zurychu z 27.02.1882, w: Dzieła, tom 35, s.307.)
I o to własnie chodzi. Dlatego zawsze lepiej najpierw czytać.
* Sanhedryn Wielki (hebr. Sanhedrin G(e)dola, zw. też Be(j)t Din ha-Gadol = Wielki Sąd) – 1. w starożytności rada składająca się z 71 członków, stanowiąca ciało o trudnych do sprecyzowania kompetencjach, łączących w sobie funkcje prawodawcze, sądownicze i edukacyjne, z siedzibą w Jerozolimie, zbierająca się w Komnacie Ciosanych Kamieni na wzgórzu świątynnym. Przewodniczyli mu nasi i aw be(j)t-din, którym pomagał mufla, jako doradca. Pierwotnie S.W. pełnił zapewne funkcję rady przy królu bądź arcykapłanie (niektórzy wywodzili go od instytucji Wielkiego Zgromadzenia), by po upadku Królestwa stać się najwyższym autorytetem religijnym i prawnym, a w okresie rzymskiego panowania – także nacz. reprezentacją ludu Izraela wobec władz Cesarstwa.
(źródło i całość: Polski Słownik Judaistyczny na stronie Żydowskiego Instytutu Historycznego)
** Zofia Kossak-Szczucka - (...) Przed II wojną światową Zofia Kossak-Szczucka była, jak znaczna część polskiej inteligencji o przekonaniach narodowych, zdeklarowaną antysemitką. W 1936 roku na łamach tygodnika "Prosto z Mostu" napisała: "Żydzi są dla nas istotnym i strasznym niebezpieczeństwem rosnącym z każdym dniem. Obsiedli nas jak jemioła próchniejące drzewo. (…) Zajęte są przez nich wszystkie dziedziny, wszystkie placówki. Stwarza się położenie niemożliwe do zniesienia. I społeczeństwo, choć tak na ogół bierne, czuje to".
Po agresji Niemiec na Polskę, stworzyła "Żegotę" - jedyną w krajach podbitych przez III Rzeszę podziemną organizację, która niosła pomoc mordowanym przez Niemców Żydom. Sama też czynnie włączyła się w akcję pomocową, ratując zagrożone śmiercią żydowskie dzieci i dostarczając fałszywe dokumenty dla ich rodziców. To wszystko czyniła w kraju, w którym za pomoc prześladowanym Żydom groziła kara śmierci i to nie tylko bezpośredniemu sprawcy "przestępstwa", ale także całej jego rodzinie.
(źródło i całość: WP - Zofia Kossak-Szczucka: antysemitka, która w czasie okupacji ratowała Żydów)
- Foxx - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. archiwalia
Wybryków i zdarzeń o charakterze rasistowskim w Polsce jest
chyba mniej przez tych trzydzieści lat, niż w jednym niemieckim landzie
przez tydzień.
Mało tego, byłoby ich znacznie mniej, gdyby nie promowano takich zachowań w mediach.
Kto
z okazji obkjazdu kłamcy Grossa na okładce "tygodnika oswieconego
chrzescijanina" TP dał gwiazdę dawida powieszona na trzepaku?
„Tygodnik
Powszechny” czytuję częściej w sieci, niż w wersji papierowej, ostatni
numer jednak kupiłem, a to dlatego, że na pierwszej stronie wywalili
zdjęcie Gwiazdy Dawida na szubienicy. Powinszować odwagi. Nawet Leszek
Bubel w swoich wydawnictwach nie porwał się na nic podobnego
http://perlyprzedwieprze.salon24.pl/index.html
Promocja książki i jej autora, zaproszonego przez wydawnictwo ZNAK trwa w najlepsze , irytując i wzbudzając emocje.
Polecam tekst:
Kto wydaje w Polsce "Strach" J.T. Grossa?
http://pimdepim.salon24.pl/index.html
Kto,
jak nie wydawnictwa takich "otwartych" promuje na okładach wzorce, jak
wyglada takowa na szubienicy? Kto w końcu maluje na tych murach to, co
sie mu podsunie w mediach?
Bo przeciez nie w domu uczy sie dzieci,
jak wyglada i co to jest gwiazda Dawida i ze jej miejsce jest na
szubienicy? Gdyby tak było, cała Polska byłaby tak wymalowana.
Celowe
wywoływanie antysemityzmu poprzez medialne polowanie i wskazywanie
"antysemitów". To celowe działanie, majace na celu wywołac zachowania,
których nie ma, bo nikt na codzień nie czuje nienawiści, nie jestesmy
rasistami, a w Polsce zyje wiele miejszości narodowych, nikogo nie
obchodzi, czy jego sąsiad jest "inny" bo czuje sie
spadkobiercą tradycji swoich przodków.
Wazne jest, czy jest przyzwoitym i porzadnym człowiekiem.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl