Film "Defiance" - interwencja o prawdę historyczną.

avatar użytkownika Franek

Pan Prezydent
Pan Premier
Do Urzędów Państwowych
Do Gazet

My niżej podpisani stanowczo protestujemy przeciw emisji, tak w Polsce, jak i na świecie kłamliwego, całkowicie fałszującego prawdę historyczną filmu „Defiance”, który przedstawiając zwykłych zbrodniarzy jako bohaterów, obraża pamięć setek bezbronnych polskich cywilów, zamordowanych w czasie wojny.

 

31.XII 2008 r. wszedł na ekrany amerykańskich kin film "Defiance" z Danielem Craigiem w roli głównej.

W Ameryce film ten otrzymuje entuzjastyczne recenzje zachwyconych nim krytyków. Wszyscy są wzruszeni pięknem i "autentyzmem", historii braci Bielskich i ich żydowskiego oddziału, który w filmowej fikcji dzielnie walczy z hitlerowskim okupantem, ratując przed holocaustem tysiące ludzi.
Scenariusz filmu oparty jest na cząstce prawdy, a charakter działalności braci Bielskich w nim zarysowany, z bezwzględnych rozbójników,czyni bohaterów.

 

Fakty:

Wbrew temu, co można obejrzeć w filmie „Defiance” oddział braci Bielskich, w świetle swoich własnych oświadczeń, mimo swej znacznej liczebności, nie prowadził prawie żadnych walk z Niemcami.

Na terenie pobliskiej miejscowości Naliboki,w puszczy gromadzili się rozbitkowie z Czerwonej Armii, tam też chroniła się ludność żydowska. Żydzi utworzyli dwa duże "obozy rodzinne". Pierwszym zawiadywali bracia Bielscy (Tewje, Asael, Zus i Aron). Schronili się w nim uciekinierzy z Naliboków i pobliskich miejscowości. W 1944 r. liczył on 941 osób, w tym sporo kobiet i dzieci. Tylko 162 osoby były uzbrojone. Obóz drugi, pod dowództwem Simchy Zorina, gromadził uciekinierów z gett. Liczył 562 osoby (w tym 73 uzbrojone) i przez cały okres wojny nie stoczył żadnej znaczącej potyczki z Wehrmachtem.

Głównym zajęciem tego żydowskiego zgrupowania „partyzanckiego” było zdobywanie prowiantu dla swoich grup i partyzantów rosyjskich poprzez napadanie na polskie i białoruskie wsie w ramach tzw. akcji aprowizacyjnych, polegających na rabowaniu z resztek żywności, głodujących w czasie wojny, chłopów.

Ich celu nie stanowiła bezpośrednia walka z Niemcami, najważniejsze było bowiem przeżycie wojny. Obozy były jednak podporządkowane sowieckiemu dowództwu i na jego żądanie musiały każdorazowo wydzielać kontyngent uzbrojonych mężczyzn "na akcje". Sowieci nie tolerowali na tym terytorium żadnych "obcych" sił, o czym świadczy bezwzględne zwalczanie polskiej partyzantki. Żydom pozostawili jednak ogromną autonomię, pozwalając im utrzymywać w obozie nawet synagogę.

Niestety okazało się, że w czasie owych akcji żydowskie bojówki odznaczały się szczególną brutalnością nawet na tle, słynących ze swego okrucieństwa, „partyzantów” sowieckich. Fakty te zostały potwierdzone zarówno poprzez relacje świadków jak też raporty Armii Krajowej, donoszące o przypadkach morderstw na bezbronnych chłopach i gwałtach na polskich kobietach.

Film „Defiance” pokazuje walki „partyzantów” Bielskiego z hitlerowcami. W rzeczywistości największą i najsłynniejszą „bitwą”, jaką stoczył w czasie wojny jego oddział, był pogrom polskiej ludności cywilnej w Nalibokach, którego żydowska bojówka dokonała razem z „partyzantami” sowieckimi 8 maja 1943 r. W czasie tej masakry zginęło ok.120 bezbronnych osób, w tym kobiety i dzieci.

Zdecydowana większość ludzi oglądających emitowany na całym świecie film „Defiance” nie zna podstawowych faktów z historii Polski. Tym bardziej nie może wiedzieć o tym, jakich czynów dopuszczał się oddział.

Są przekonani, że to, co oglądają na ekranie to prawda i z niej będą uczyć się wojennej historii Polski. Ponieważ od lat także w Polsce nie dba się o pamięć historyczną i praktycznie nie prezentuje się filmów, ukazujących wojenne losy naszego narodu, na podstawie hollywoodzkiej superprodukcji „Defiance” będą wychowywać się również całe pokolenia młodych Polaków.

W tej sytuacji czymś skandalicznym jest całkowite milczenie i obojętność zarówno polskich władz jak i przede wszystkim polskich mediów, które bez żadnego głosu sprzeciwu pozwoliły na to, by tak jawnie obraźliwy i upokarzający dla całego narodu polskiego film wszedł na ekrany i wzbudzał dziś uznanie i zachwyty widowni na całym świecie, całkowicie nieświadomej tego, co ogląda.

 Media w każdym kraju powinny być głosem opinii społecznej, głosem narodu. Tymczasem media w Polsce nie tylko nie stanęły w obronie honoru Polaków. Niektóre z nich, postawiły sobie za cel utrwalenie kłamliwej wizji historii, przedstawionej w filmie „Defiance”
Szczególnie haniebną rolę odgrywa tu redakcja „Gazety Wyborczej”, które od pond roku próbuje rozmyć prawdę o „partyzantach” Bielskiego i zbrodni dokonanej w Nalibokach.

Dlatego zdecydowanie protestujemy również przeciwko skandalicznej postawie dziennikarzy „Gazety Wyborczej” i kompromitującym ich samych artykułom, w których starają się oni promować braci Bielskich jako „polskich bohaterów”, co najwyżej „nieco kontrowersyjnych”.

Niedomówienie polegające na eufemistycznym określeniu okupacji sowieckiej jako nowej władzy zasługuje na szczególną uwagę:
"Po sowieckiej napaści 17 września 1939 r. poparł NOWĄ władzę - zaczął karierę urzędnika."

[http://wyborcza.pl/1,76842,6124559,Prawdziwa_historia_Bielskich.html]

Takim aluzjami można przejść bezpośrednio do wniosku, że późniejsze "utrwalenie władzy ludowej" dokonało się za zgodą wszystkich Polaków i bez wpływu obcych czynników. A jest to oczywista manipulacja...

Skandalicznym jest zamykanie przez Gazetę Wyborczą wszelkiej dyskusji nad kłamliwym filmem opinią i jednoczesnie etykietą:

"- Niestety obawiam się, że to dopiero początek wielkiej awantury - mówi o. Tomasz Dostatni, dominikanin zajmujący się od lat relacjami polsko-żydowskimi. Jego zdaniem gdy film wejdzie na ekrany polskich kin, zacznie się ogólnonarodowa debata porównywalna do tej, która miała miejsce po ukazaniu się książek „Sąsiedzi" i „Strach" Jana Tomasza Grossa. - Tyle że teraz odzywać się będą głównie ekstremiści, którzy ze zbrodni oddziału braci Bielskich będą chcieli zrobić ogólną prawdę o bolesnych relacjach Polaków i Żydów w czasie wojny - przepowiada Dostatni. Równocześnie zaznacza, że w historii nie może być tabu i niechlubna dla Bielskich zbrodnia musi być przypomniana....."

Mając w sercu słowa „Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie”, nie chcemy dłużej biernie przyglądać się temu, jak publicznie znieważa się naród polski i pamięć naszych zamordowanych przodków.

Zdając sobie sprawę z faktu, że wstrzymanie dystrybucji filmu w innych krajach nie będzie możliwe, oczekujemy podjęcia działań, aby jak najszerzej w mediach naświetlić polskiej i międzynarodowej opinii publicznej fakty, wymienione w naszym proteście .

Od instytucji państwowych, odpowiedzialnych za dbałość o dobre imie Polski i ochronę jej dziedzictwa narodowego, oczekujemy zajęcia stanowiska i podjęcia konkretnych działań dla krzewienia prawdy historycznej i reakcji na oczywiste kłamstwa, jakie coraz częściej są przedstawiane w mediach światowych, z których Polacy z ofiar II WŚ stają sie katami, a przynajmniej wspólnikami zbrodni.

Jednocześnie informujemy, że rozpoczynamy akcję zbierania podpisów na innych portalach blogerskich, które wspierają nasz protest.

 

z poważaniem

w imieniu społeczności blogerskiej http://www.blogmedia24.pl

Franciszek Gajek

 

Materiały źródłowe:

 

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6124559,Prawdziwa_histori...
http://torrentflux.wordpress.com/2008/05/24/tewje-bielski-i-jego-partyza...
http://7dni.wordpress.com/2007/06/30/tewjego-bielskiego-prawdziwa-histora/
http://www.bibula.com/?p=2061
http://www.abcnet.com.pl/node/1699
http://www.cejrowski.com/forum/index.php?p=forum&forum=&id=57701
http://www.jewish.org.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1548&...
http://www.kki.pl/piojar/polemiki/holocaust/odp_1.html
http://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?t=3560&sid=f73f1cfcdc577c734...
http://wyborcza.pl/1,76842,5318207,Wymazany_Aron_Bell.html
http://www.naszawitryna.pl/jedwabne_163.html
http://www.minelinks.com/war/bandits_1.html
http://www.stopklatka.pl/film/film.asp?fi=30805&sekcja=9

Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 31 maja - 1 czerwca 2008, Nr 126 (3143)

http://blogmedia24.pl/node/7384

http://www.defiancemovie.com/

 

M. J. Chodakiewicz, Żydzi i Polacy 1918- 1955. Współistnienie, zagłada, komunizm, Warszawa 2005, s. 327- 330.

 

 

62 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Bielski zabił Fajwla Połonieckiego, Żyda z Mir.

Bielski pomagał Żydom, ale też ich wykorzystywał
Piotr Zychowicz 23-01-2009, ostatnia aktualizacja 23-01-2009 05:03

Od dziś „Opór” w polskich kinach. Bohater filmu uratował 1,2 tysiąca Żydów. Ale sposób, w jaki to zrobił, zdecydowanie odbiega od tego, co zobaczymy w amerykańskiej superprodukcji
 

+zobacz więcej
Opór **
Patos zamiast dramatu
Tewje nie był gwałcicielem


„Opór” Edwarda Zwicka oparty jest na prawdziwych losach Tewjego Bielskiego. Polskiego Żyda, który w Puszczy Nalibockiej na Nowogródczyźnie zorganizował oddział partyzancki i otoczył opieką zbiegów z okolicznych gett. Film pokazuje, jak Bielski założył w lesie sprawnie działające miasteczko – zwane przez jego mieszkańców Jerozolimą – w którym do końca wojny przetrwało 1,2 tys. Żydów.

I na tym właściwie kończy się zgodność filmu z rzeczywistością. Wbrew wizji Zwicka – który przedstawił go jako szlachetnego bojownika o sprawiedliwość – Bielski był bowiem postacią złożoną.

Jego wielkie zasługi dla ocalenia Żydów są niepodważalne, ale on sam daleko odbiegał od ideału. I nie chodzi tu tylko o rzeczy powszechnie znane: unikanie walki z Niemcami, grabieże polskiej ludności cywilnej i słynną masakrę w Nalibokach, w której brali udział jego ludzie (o czym „Rz” pisała 16 czerwca 2007 roku).

Leśny dyktator

Również jego postawa wobec Żydów była dwuznaczna. Swoją Jerozolimą zarządzał bowiem w sposób dyktatorski. Nie dopuszczał żadnej konkurencji, był bezwzględny i okrutny. Nadużywał alkoholu. Ludzi, którzy mu się narazili, przetrzymywał w karcerze, a nawet zabijał.

W Żydowskim Instytucie Historycznym zachowała się relacja Estery Gorodejskiej, która opisuje, jak Bielski pozbył się konkurenta do władzy, znanego złodzieja Izraela Keslera.

„Bielski otoczył się członkami sztabu. (...) Całe to otoczenie bardzo źle wpływało na Bielskiego. Całymi dniami grali w karty i nigdy nie byli trzeźwi” – pisała Gorodejska. – „Pijani przyszli do ziemianki i aresztowali [Keslera]. Było to w marcu 1944. Na drugi dzień wyprowadzili Keslera z karceru i Bielski sam wystrzelił w niego trzy razy. Był on pijany. Do martwego Keslera przemówił: „Milczysz ty swołocz.... Czego teraz nie odzywasz się?”. I do martwego ciała wystrzelił jeszcze dwa razy. Sztab kazał Żydom pogrzebać Keslera. Żydzi usypali mu kurhanek. Sztab kazał kurhanek znieść, a jego grób zmieść z powierzchni ziemi”.

I dalej: „W dzień wymarszu z lasu Bielski zabił Fajwla Połonieckiego, Żyda z Mir. Uważam, że między Bielskim a Połonieckim były osobiste porachunki o «łachy»” (czyli zrabowane ubrania).

Rabunki, których Bielski i jego ludzie dokonywali w polskich i białoruskich wioskach, powodowały, że spiżarnie partyzantów pękały w szwach. O ile Bielski i jego sztab znakomicie się dzięki temu odżywiali, zwykli mieszkańcy Jerozolimy nie mieli już do tych dóbr dostępu.

W Wojskowym Instytucie Historycznym w Warszawie znajdują się nieopublikowane wspomnienia Józefa Marchwińskiego, komunisty, który przebywał w Jerozolimie.

„W obozie, gdzie rodziny żydowskie kładły się często na spoczynek z pustymi żołądkami, gdzie matki przytulały do wyschniętych piersi głodne swoje dzieci, gdzie błagały o dodatkową łyżkę ciepłej strawy dla swoich maleństw – w tymże obozie kwitło inne życie, był też inny, bogaty świat!” – pisał Marchwiński. – „W ziemiankach braci Bielskich i najbliższego otoczenia, stoły uginały się od wytrawnych potraw i napojów (...) Patrycjat Bielskiego jaskrawo odcinał się od plebsu żydowskiego, zamieszkującego obóz. Biedota żydowska ziemianki Bielskiego nazywała «carskimi pałacami»”.

Gorodejska: „Sztab świetnie się żywił w tym czasie, kiedy wszyscy dostawali wodnistą zupę. Wśród obozu było wielkie niezadowolenie, ale dyscyplina była tak wielka, że nikt nie śmiał o niczym wspomnieć”.

Malbusze

Istnieją również relacje na temat pieniędzy, jakie Tewje i jego ludzie (m.in. jego dwóch braci) odbierali przybyłym do obozu Żydom. „Posiadając złoto i kosztowności swoich ziomków, mogli prowadzić wystawny tryb życia” – pisał Marchwiński. Inny świadek tamtych wydarzeń Benedykt (Szerman) Szymański pisał zaś, że Bielski „przyjmował chętnie ludzi ze złotem i walutami, natomiast nie kwapił się z przyjmowaniem biedoty”.

Ta ostatnia opinia jest znacznie przesadzona, bo w obozie przeżyło również wielu niezamożnych Żydów.

Swoją Jerozolimą Bielski zarządzał w sposób dyktatorski. Nie dopuszczał żadnej konkurencji

Z innych źródeł wiadomo jednak, że byli poniewierani i pogardzani jako malbusze (malbushim po hebrajsku to odzież, co oznaczało, że całym ich majątkiem było ubranie). Bracia Bielscy wykorzystywali ich do dokonywania najgorszych prac w obozie, a często również okradali. Losu tego nie uniknęli nawet ich krewni.

Leslie Bell, mieszkająca obecnie w Nowym Jorku córka Loly Hudes Bell i kuzyna Tuwji Jehudy Bielskiego, opisała w zeszłym roku w „Jewish Press” okoliczności, w jakich jej rodzice trafili do nalibockiej Jerozolimy. Lola musiała się rozebrać i oddać bieliznę ludziom Bielskiego. To był „bilet wstępu” pobierany od przybywających do obozu kobiet. – To było obrzydliwe i niskie – miał powiedzieć po latach jej mąż.

Podczas pobytu w Jerozolimie Jehuda i Lola na własne oczy mogli się przekonać, jakie stosunki panowały w obozie. Później opowiedzieli o tym córce. „Wszelkie próby sprzeciwu wobec władzy Bielskich kończyły się pistoletową kulą (...) używali wulgarnego języka, mieli zamiłowanie do wódki” – pisała Bell.

Lola była również świadkiem zabójstwa. Obok niej jeden z ludzi Bielskiego lub on sam w szale wściekłości zabił innego Żyda. Rodzina Jehudy miała ponadto dowody, że jeszcze w latach 30. Tewje zamordował za pomocą kamienia jego nastoletnią siostrę.

Wszystko to sprawiło, że po wojnie Jehuda zerwał stosunki z kuzynem.

Gwałciciel czy amant

Najbardziej bulwersujące są jednak relacje dotyczące stosunku Tewjego Bielskiego do kobiet. Przywódca Jerozolimy znany był z dokonywania gwałtów w napadanych białoruskich i polskich wioskach.

Swoim żądzom folgował jednak również na terenie obozu. Działo się tak, mimo że mieszkał tam ze swoją młodą i piękną trzecią żoną Lilką. Wygląda więc na to, iż ceną za wstęp do obozu dla wielu kobiet nie była tylko bielizna.

Marchwiński: „Tewje Bielski zarządzał nie tylko wszystkimi Żydami w obozie, lecz dowodził również dość licznym i ślicznym haremem – niby król Saud w Arabii Saudyjskiej (...) liczne grono pięknych kobiet stale otaczało Tewje Bielskiego i jego trzech budrysów. Piękności te nie znały głodu i niedostatku. Były zawsze ślicznie ubrane, a na ich rękach i szyjach lśniły blaskiem drogie klejnoty i kamienie, nie zbrukały też zbożną pracą swych białych rączek”.

Podobno Bielski „nie przepuszczał” żadnej młodej i atrakcyjnej kobiecie w Jerozolimie, co doprowadzało jego żonę do rozpaczy. „To było straszne. Chciałam być tą jedną jedyną. To mnie zabijało” – napisała po latach Lilka (zmarła w Nowym Jorku w 2001 roku).

Inna kobieta wspominała, że Tewjemu „nie można się było oprzeć”. Trudno jednak powiedzieć, czy wynikało to z jego uroku osobistego, czy też w tym celu wykorzystywał swoją pozycję.

Tewje Bielski po wojnie opuścił Europę. Ostatecznie zamieszkał w Stanach Zjednoczonych, gdzie pracował jako taksówkarz. Zmarł w 1987 roku.

Jutro w Plusie Minusie o stosunkach polsko-żydowskich na Kresach w latach II wojny pisze Krzysztof Jasiewicz

Tekst Piotra Zychowicza o masakrze w Nalibokach - Bohater w cieniu zbrodni
Rzeczpospolita

 

http://www.rp.pl/artykul/153227,252550_Bielski_pomagal_Zydom__ale_tez_ich_wykorzystywal.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Unicorn

2. http://www.rp.pl/artykul/6199

http://www.rp.pl/artykul/61991,252943_Opor_przed_rzeczywistoscia_.html "Amerykański film „Opór” o Tewje Bielskim i rodzinnej partyzantce żydowskiej na polskich Kresach Wschodnich w latach 1941 – 1944 jak w soczewce pokazuje najpoważniejszy problem historiografii światowej – tu rozumianej jako zbiór historiografii narodowych, europejskich i amerykańskiej, dotyczących lat II wojny światowej. Jest nim utrwalanie z jej pomocą wśród masowego odbiorcy (nie pogardzając jednakże elitami) wizji przeszłości, której centralnym i zasadniczo jedynym punktem odniesienia stają się XX-wieczne dzieje narodu żydowskiego, a przede wszystkim Holokaust – zjawisko jedyne, wszechogarniające i niemające swojego odpowiednika w całej pisanej historii ludzkości. Jednakże dzieje człowieka obfitują w ogrom katastrof i przykro, gdy jeden naród przypisuje sobie całą sumę cierpień ludzkości. Tymczasem według szacunkowych obliczeń zrobionych dla okresu między 3600 rokiem p.n.e. a połową XX wieku ludzkość doświadczyła 14 513 konfliktów zbrojnych, w których zginęło ponad 1,2 mld ludzi. Straty ogólne II wojny światowej są po wielokroć większe od wszystkich żydowskich razem wziętych, nie wspominając, iż w wersji dziejów wylansowanej za sprawą badaczy pochodzenia żydowskiego brakuje miejsca dla wielkiego głodu, wielkiego terroru, wielkiej liczby ofiar rosyjskich i innych, rzezi Ormian czy zupełnie zapomnianych kataklizmów, jak średniowieczna czarna śmierć czy doszczętne wymordowanie w tym okresie Prusów i Jaćwingów. W filmowej historii Tewje Bielskiego, opowiedzianej z punktu widzenia historiografii żydowskiej, nie ma w ogóle fundamentów tamtej, wojennej rzeczywistości. Jest natomiast opowieść oderwana od podstawowych realiów z kładącym się na wszystko cieniem Holokaustu. Ta opowieść przypomina niezwykły, bogaty w detale architektoniczne budynek, tyle że zaczynający się w powietrzu, na wysokości drugiej kondygnacji. W latach 1939 – 1941 na Kresach Wschodnich (choć ta uwaga na ogół dotyczy całej sowieckiej strefy okupacyjnej w tamtym okresie) możemy zaobserwować – i to są właśnie owe zapomniane fundamenty, parter i pierwsze piętro budowli – co najmniej 11 zjawisk ze znaczącym lub dominującym udziałem Żydów, spośród których sześć nosi charakter masowy. Z owych 11 zjawisk sześć podlegało według ówczesnego prawodawstwa polskiego surowym karom, w warunkach wojennych na ogół karze śmierci (analogiczne rozwiązania obowiązywały w innych państwach), pozostałych pięć, choć niekaralnych, podlega zazwyczaj negatywnym ocenom moralnym. Zjawiska te, naturalnie, na ogół nie występują w postaci krystalicznie czystej i dzieją się z udziałem Białorusinów lub Ukraińców, a nawet pojedynczych Polaków. W miastach na ogół zdecydowanie dominują w nich Żydzi, a zawsze nadają im ton. Typologia tych zjawisk przedstawia się następująco: 1 Powitania obcych wojsk i pierwsze z nimi kontakty (niekaralne; masowe). Zjawisko pojawia się praktycznie we wszystkich miejscowościach, w których mieszkali lub przebywali Żydzi, szczególnie w miastach i miasteczkach. Jego skala jest jednak dość zróżnicowana, od kilkudzięcioosobowych grup (np. Grajewo) do masowych wielotysięcznych manifestacji (np. Lwów, Wilno). W Białymstoku, wówczas największym w strefie sowieckiej skupisku ludności żydowskiej, w powitaniu wojsk i w pierwszych, jeszcze dobrowolnych „mityngach” (wiecach) wzięło udział co najmniej kilkadziesiąt tysięcy Żydów, być może nawet ponad 100 tysięcy. Brali w nich często udział przedstawiciele wszystkich warstw, a nie tylko miejska biedota, choć ona głównie. Nie jest prawdą to, co piszą o tych wydarzeniach autorzy żydowscy, że radość powitań brała się z zaprowadzenia ładu i nieobecności Niemców. „Powitaniom” i „mityngom” powszechnie towarzyszyło bowiem cytowane w setkach polskich relacji żydowskie powiedzenie: „Nu, wasze się skończyło, teraz będzie nasze”, oraz opluwanie wszystkiego, co polskie, liczne akty wandalizmu i chuligaństwa (niszczenie polskich symboli państwowych, zrywanie orzełków z czapek żołnierskich, pobicia itp., pojedyncze lincze). Łącznie na Kresach w tego rodzaju zdarzeniachwzięło udział co najmniej od stukilkudziesięciu tysięcy do ponad ćwierć miliona Żydów. 2 Rozbrajanie żołnierzy, zajmowanie mienia wojskowego, rebelie, strzały zza węgła – tu na wyróżnienie zasługują wydarzenia w Grodnie, Białymstoku czy Skidlu (karalne, skala nieduża). Udział Żydów na poziomie kilku tysięcy. 3 Tworzenie milicji i gwardii robotniczych oraz udział w nich (karalne, skala masowa, jeśli idzie o zasięg terytorialny, liczebnie nieduże). Młodzi Żydzi z czerwonymi opaskami na rękawach, uzbrojeni w zdobyczną broń polską, skrajnie aroganccy – to nieodłączny element kresowego pejzażu we wrześniu i październiku 1939 roku. Widać ich wszędzie, ale ich liczebność jest odwrotnie proporcjonalna do ich okrucieństwa i wywoływanych negatywnych emocji. W pierwszych tygodniach okupacji są panami życia i śmierci. Ich specjalnością są rewizje, które służą wyłącznie celom rabunkowym. Szuka się faktycznie złota, biżuterii, pieniędzy, wynosi się wartościowe przedmioty i to, co się spodoba. To rodzaj żydowskiego „szmalu”, akumulacji kapitału rozumianej jako jego przepływ od Polaków do pewnej grupy żydowskich sąsiadów. Milicjanci działają na własny rachunek, ale szybko do spółki muszą dopuścić funkcjonariuszy NKWD i innych sowieckich aktywistów. Zrabowane nadwyżki wchodzą na czarny rynek i są zbywane przez żydowskich pośredników. W działalności żydowskiej milicji, posługującej się jidysz, ważne miejsce zajmują polowania na polskich oficerów, policjantów, urzędników, patriotycznie nastawionych Polaków. Oni wskazują adresy i ludzi. Widzimy ich przy boku NKWD przy aresztowaniach i deportacjach Polaków (Ukraińców, Białorusinów, Litwinów itd.). Żydzi w milicjach itp. to według moich szacunków około 7 – 8 tysięcy osób. Do tego trzeba doliczyć kilka tysięcy Żydów w szeroko rozumianym aparacie bezpieczeństwa i wymiaru sprawiedliwości (NKWD, prokuratura, sądy, więzienia, areszty, ławnicy itp.). Większość z nich to przybysze z ZSRR, ale w więzieniach np. w roli obsługi przez pierwszych kilka miesięcy dominują miejscowi Żydzi. 4 Rabunki (karalne; skala ograniczona) – pojawiają się przeważnie w miastach garnizonowych lub dużych węzłach kolejowych i tylko w pierwszych dniach agresji. Potem występują w ograniczonym zakresie jako grabieże (kradzieże) majątku po wysiedlonych Polakach. Znamy relacje o Żydach wynoszących meble z polskich domów, ciągnących skrzynie z towarami z rozbitych wagonów lub magazynów, nawet z polskich sklepów we wrześniu 1939 roku. To jednak zjawisko na poziomie przypuszczalnie kilku tysięcy osób. 5 Komitety rewolucyjne (rewkomy) i inne, późniejsze struktury władzy sowieckiej (karalne, występuje w wielu miejscowościach, lecz liczbowo ograniczone). One dość często pojawiają się jeszcze przed przybyciem sowieckich wojsk, a po ucieczce polskiej administracji. Są jednak w pierwszych tygodniach sowieckiego „luzu” władzą prawdziwą, tworzą i nadzorują milicje, ustanawiają „prawo”, dzielą polski majątek państwowy, samorządowy i prywatny. Liczbowo to jednak kilka – kilkanaście tysięcy osób, w zależności od okresu. 6 Aktywny udział w organizacji i przeprowadzenie wyborów (22 października 1939), w efekcie których nastąpiła inkorporacja ziem polskich w skład ZSRR (karalne, występuje na ogół w większości miejscowości, także trochę na terenach wiejskich). Żydzi pojawiają się jako gorliwi agitatorzy, organizatorzy mityngów, przeprowadzający spisy wyborców, przypominający o wyborach (z groźbą osadzenia w więzieniu lub wywiezienia na Sybir) i doprowadzający do urn, czasami pod karabinem; są także powszechnie w komisjach wyborczych itd. Liczbowo to około kilkudziesięciu tysięcy osób. 7 Partycypowanie w rugach z urzędów (niekaralne, powszechne) i praca w instytucjach sowieckich wszystkich typów. Od pierwszych tygodni okupacji następuje masowe wyrzucanie Polaków ze wszystkich stanowisk urzędniczych, równoznaczne z utratą środków do życia i często mieszkania (które zajmują przyjeżdżący Sowieci, ale licznie też żydowscy uchodźcy), by w końcu trafić do więzienia lub na zsyłkę. To rząd wielkości od kilkudziesięciu do ponad 100 tysięcy osób („wydwiżeńcy”). 8Donosicielstwo, powodujące na ogół aresztowania i więzienno-łagierną epopeję (karalne, nieskwantyfikowane). Bardzo powszechny zarzut w relacjach polskich, możliwy do zweryfikowania w oparciu o źródła sowieckie, które go potwierdzają. Nie można jednak ocenić skali zjawiska, wywołuje ono – jak się wydaje – poczucie powszechnego zagrożenia ze strony Żydów i z pewnością nie wynika z „antysemityzmu”, lecz realnych zagrożeń. 9 Obojętność Żydów wobec upadku państwa polskiego i losów Polaków (niekaralne; powszechne). Poza pojedynczymi przypadkami nie spotkałem się nigdzie, w różnych źródłach, ze smutkiem Żydów z tego powodu. Nigdy nie słyszałem o rabinie lub cadyku, który protestowałby przeciwko aresztowaniom i/lub wywózkom Polaków, choć słyszałem o Żydach piszących petycje w sprawie zwolnienia Polaków z więzienia (pod jedną z takich petycji podpisało się kilkuset Żydów). Chwała im za to! Obojętność dotyczy pozostałych Żydów, w całym okresie 1939 – 1941, a to liczba przekraczająca milion osób. 10 Antypolskie złośliwości powtarzane do upadłego, nawet w skrajnie ekstremalnych sytuacjach (niekaralne, powszechne). „Wasza Polska już nie wróci, dobrze wam za to”. Docinki były w szkołach, na ulicach, przy każdej nadarzającej się okazji. 11 Spekulacja (niekaralne, powszechne); zjawisko masowo uderzające w niehandlującą część społeczeństwa, czyli w resztę, która nie spekuluje, a coś chciałaby zjeść lub zaspokoić inne potrzeby. Zjawisko zupełnie niezauważane w badaniach, a mające ogromne przełożenie na nastroje antyżydowskie. Przykładem słynne na cały ZSRR targowisko w Białymstoku; przyjeżdżali tu na „wolnorynkowe” zakupy ludzie z Moskwy i dalszych rejonów ZSRR, a handlowali tam tylko Żydzi. Sporo o tym można też poczytać w relacjach żydowskich, więc coś jest na rzeczy. I tak dochodzimy do czerwca 1941 roku, III Rzesza uderza na ZSRR, różni Bielscy uciekają na wschód z Sowietami, lecz dużo więcej zostaje ich na miejscu, w pułapce, w otoczeniu, które nie ma powodów, by im pomagać, i wśród Niemców, których intencje na tych terytoriach od razu są czytelne. Szansa jest tylko w lesie. Partyzantkę sowiecką początkowo tworzą dwie kategorie osób: tzw. okrużnicy, czyli żołnierze z rozbitych jednostek odcięci z powodu olbrzymiego tempa ofensywy niemieckiej, i tzw. wostocznicy, czyli rozmaitego rodzaju czynownicy, ściągnięci do pracy na Kresach Wschodnich z głębi ZSRR, którzy nie zdołali się ewakuować. Dołączają do nich pojedynczy przedstawiciele „miejscowego aktywu”, owi „wydwiżeńcy”, szczególnie ci, którzy mają coś na sumieniu lub zbyt gorliwie służyli sowieckim panom. Niekoniecznie są to Żydzi, ale tych też nie brakuje. Dodajmy, że dla naszych rozważań bez znaczenia jest fakt, czy partyzanci żydowscy i osobiście bracia Bielscy wymordowali część polskiej ludności Naliboków 8 maja 1943 roku, czy też zrobił to inny oddział sowiecki z udziałem lub bez udziału partyzantów od Bielskego; zresztą może przebieg tamtych wydarzeń był jeszcze inny."

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika harrypotter

3. Skąd taka pogarda dla

Skąd taka pogarda dla pacjentów szpitali sychiatrycznych? Nikt nie trafia do zakładów psychiatrycznych dla przyjemności. Leczone są tam poważne choroby, często śmiertelne, które mogą doprowadzić do zgonu lub samobójstwa pacjenta. Warto pamiętać, że odpowiednio leczeni w większości mają szanse na powrót do zwykłego życia w społeczeństwie. Czasem nie jest to takie proste, wymaga stałej kontroli i przyjmowania środków farmakologicznych. Buy Thesis | Essay Writing | Buy Term Paper
avatar użytkownika Bernard

4. harrypotter - o co się rozchodzi?

bo nie bardzo rozumiem. harrypotter umieścił tu fragment mojego tekstu w obronie pacjentów szpitali psychiatrycznych: http://www.blogmedia24.pl/node/2240 o co się rozchodzi?
avatar użytkownika Donnie

5. Buy Thesis • Essay Writing • Buy Term Paper

Buy Thesis • Essay Writing • Buy Term Paper Unbound your hands using one of the most popular web-service. Here you can order any essay | thesis | term paper | written by experts. Use this service and be sure – your mark will be the highest !
avatar użytkownika Tedd

6. what a great style. Very

what a great style. Very informative one, I hope you will continue your research. I will even buy essay on this subject. Thanks
avatar użytkownika Donnie

7. Essay for free

I was absolutely impressed after accepting this topic. . By the way, as you desire to memorize about Film "Defiance" or gain a magnificent paper associated with it, visit custom essays and make an order.
avatar użytkownika Tedd

8. Usually students use work of

Usually students use work of other custom writers which tolls heavily on their score or buy written research paper or custom written essay from original writing services that provide minimal cost of essays that all about "Faszyzm" w PO.
avatar użytkownika Unicorn

9. http://unicorn.ricoroco.com/n

http://unicorn.ricoroco.com/nucleo/index.php?itemid=555 "Rozpocząłem od końca, zatem czas zakończyć od początku. Brniemy przez wzruszającą historię braci i przyglądamy się czasom minionym. Nic tylko zapłakać...Przy okazji możemy dowiedzieć się dlaczego początkowo Żydzi w czasie II wojny wierzyli w "kulturę" Niemców: "Niemcy traktowali Żydów nieco lepiej niż Romanowowie. W porównaniu z rządami cara Mikołaja II, który postanowił wygnać z kraju pięćset tysięcy Żydów, wątpiąc w ich lojalność, okupanci zachowywali się powściągliwie. Uchylali antyżydowskie przepisy, a nawet wydali proklamację o przyjaźni." [s. 17]. Rzućmy okiem na przedwojenny "antysemityzm": "(...)Jednak pod wieloma względami w nowej Polsce Żydom żyło się lepiej niż w carskiej Rosji. Żydowskie organizacje polityczne, kulturalne, religijne i oświatowe cieszyły się znacznie większymi swobodami." [s.22] "Tolerancja nowych władz wobec organizacji żydowskich okazała się dobrodziejstwem dla syjonizmu- coraz bardziej wpływowego ruchu głoszącego konieczność powrotu Żydów do Izraela. (...)Dzięki nowym swobodom żydowskie świeckie systemy oświatowe szybko rozprzestrzeniły się w całej Polsce." [s. 25] "Jak wspomina jeden z mieszkańców, w szabat panował spokój. Nawet goje okazywali szacunek dla święta." [s. 27] Oczywiście Żydzi byli "lojalni" wobec państwa polskiego a jako internacjonaliści woleli po 17 IX 1939 zmienić front: "Po wsiach jak Białoruś długa i szeroka, wielu Żydów witało Armię Czerwoną z entuzjazmem, ciesząc się z uwolnienia spod polskiego jarzma." [s.35] Jarzma? Mało to logiczne patrząc na cytaty wyżej. No ale niestety raj okazał się przereklamowany: "Pamiętam, że byliśmy bardzo szczęśliwi, kiedy Rosjanie uwolnili nas od antysemickich władz Polski, i cieszyliśmy się, że Niemcy nie zajęli naszych terenów na Białorusi- mówi Charles Bedzow z Lidy. Ale kiedy weszli Rosjanie od razu odebrali mojemu ojcu sklep." [s. 36] Bardzo ciekawa jest metoda przyjęta przez autora tłumacząca zachowanie Bielskich, skoro nie da się okłamać, że stanowili oni oddział partyzantki sowieckiej, należy przedstawić to jako...smutną konieczność czy szansę na przeżycie. Oczywiście autor sam wpada w wykopany przez siebie dół. O tym później. Karkołomne zabiegi byłyby skuteczne dla czytelnika o pamięci żaby: "Azael pozostał w młynie. Został nawet przewodniczącym rady obwodowej, ustanowionej przez nowy reżim dla Stankiewicz i pobliskich wsi. Nowy wyższy status społeczny napawał go dumą" [s. 36] Tutaj pojawia się automatycznie pytanie- czy tak jak w przypadku innych "awansowanych" Azael donosił na swoich niedawnych sąsiadów i przygotowywał listy dla NKWD? Po 1941 pojawili się Niemcy: "Niemcom pomagała policja złożona z Białorusinów i Polaków, którzy zgłosili się do niej dobrowolnie." [s. 48] Takie wstawki stają się normalnym elementem książki: "Po drodze zdołał uniknąć jednego miejscowego sympatyka nazistów, przechadzającego się po opustoszałych ulicach ale zaraz zaczepił go dziesięcioletni chłopiec.- Nie chcemy tu Żydów! A tobie nie wolno chodzić po chodniku!- krzyczał po polsku. Zus uderzył "małego gada" jak go nazwał i ruszył w dalszą drogę." [s. 50] W poniższym zdaniu doskonale widać zakłamanie Duffy'ego: "Dawid Bielski wyszedł z więzienia następnego dnia po aresztowaniu. (...)Dodał, że jacyś miejscowi wstąpili do kolaborującej z hitlerowcami policji i chcą schwytać obu braci. Poinformowali Niemców, że bracia piastowali wysokie stanowiska w sowieckiej administracji i przypomnieli stare oskarżenie o zamordowanie chłopa." [s.53-54] Bielski nie chciał "ale musiał" skumać się z sowieckimi towarzyszami: "W poszukiwaniu rodaków trafił na znajomego Białorusina, Miszę Rodzieckiego- komunistę, którego rodzina była stałym klientem młyna Bielskich (stąd prosty wniosek, że przed wojną Bielscy konspirowali i działali przeciwko państwu polskiemu...Unicorn). Misza pomógł Tewjemu znaleźć pracę w Lidzie podczas sowieckiej okupacji w latach 1939- 1941." [s. 81] Kolaborantów była masa ale: "Pewnego ranka bezinteresowny polski chłop nazwiskiem Kot, który ukrywał kilku krewnych Bielskich, zobaczył przez okno, że jego dom otacza oddział miejscowej policji." [s.83] Antysemici i kolaboranci a ratowali Żydów, hm....chyba się ktoś tutaj pogubił :> Dalej mamy opisy "działań zbrojnych", kłótni w rodzinie. Dowiadujemy się także, że armia sowiecka to też...antysemici... "Pod koniec sierpnia znajomi chłopi (dziwna sprawa, wcześniej byli sami kolaboranci-Unicorn) ostrzegli braci, że grupa sowieckich partyzantów planuje na Bielskich odwet za rekwizycje żywności." [s. 117] Obóz miał swoje rozrywki: "Romanse kwitły mimo niewygód. Pary wymykały się w odludne miejsca, a obozowi plotkarze brali ich na języki." [s. 131] "Pojawiały się także doniesienia o sowieckich partyzantach, których wielu oddzieliło się od swoich jednostek. Żydzi często stawali się obiektem ich agresji." [s. 206] Frapujący jest poniższy fragment: "Walki z partyzantką sowiecką doprowadziły do współpracy AK z Niemcami (typowa teza historiografii sowieckiej i...żydowskiej-Unicorn), którzy dostarczali im broń, amunicję, a także zapewniali opiekę lekarską. Ich współdziałanie było tajemnicą poliszynela. Potwierdza to dokument sporządzony przez regionalnego komisarza w Nowogródku wspominający o "naszych porozumieniach z polskimi partyzantami." [s. 253] Nie muszę mówić, że takowego dokumentu nie ma wśród zdjęć w książce? Jest to o tyle dziwne ponieważ w obozie Bielskich działał profesjonalny historyk, Szmul Amarant: "(...)Specjalista od żydowskiej historii i syjonizmu, który obronił doktorat w wieku zaledwie dwudziestu trzech lat. Otrzymał zadanie zbierania informacji o getcie oraz o życiu w lesie. W swojej ziemiance codziennie prowadził wywiady z członkami jednostki. Zgromadził łącznie 65 zeszytów z notatkami. Wygłaszał też pogadanki na tematy związane z wojną." [s. 243] Opowiadacz czy historyk? Aż dziwne, że nie ma nic konkretnego w książce. No chyba, że był to historyk w typie A. Całej czy P. Duffy'ego... W ramach ciekawostki- w źródłach pojawia się T. Wereszycka, którą mogliśmy poznać w Odwecie duetu gazowników." http://unicorn.ricoroco.com/nucleo/?itemid=554 ------ http://www.bibula.com/?p=9912 "Histeryczne opowieści zamiast historycznych ustaleń Na fali medialnej promocji hollywoodzkiej superprodukcji “Opór” (filmu o żydowskim “obozie rodzinnym” na Nowogródczyźnie w latach okupacji niemieckiej) i promującej film książki Piotra Głuchowskiego i Marcina Kowalskiego “Odwet. Prawdziwa historia braci Bielskich” także krakowskie Wydawnictwo Literackie postanowiło wtrącić swoje trzy grosze. Efektem tej inicjatywy jest przetłumaczenie na język polski i wydanie książki amerykańskiego publicysty Petera Duffy’ego: “Bracia Bielscy. Historia żydowskich partyzantów, którzy rzucili wyzwanie nazistom” (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009). Film przemknął przez ekrany polskich kin bez większego echa. Artystycznie nijaki, historycznie zakłamany, na szczęście nie wyrządził większych szkód widzom, bo ci po prostu zbojkotowali go nogami. Książka Piotra Głuchowskiego i Marcina Kowalskiego (wydana i promowana przez “Gazetę Wyborczą”) okazała się plagiatem i kompilacją z innych, znanych już książek. Została więc wycofana z rynku – choć z jej podtytułu miało wynikać, że to “prawdziwa historia”. Czy historia może być nieprawdziwa? Mamy albo prawdę, albo fałsz, a nie fałsz prawdziwy i prawdę nieprawdziwą… Można postawić pytanie zasadnicze – dlaczego jesteśmy epatowani takimi opowieściami właśnie teraz, gdy trwa tzw. dialog i padają obustronne deklaracje o chęci porozumienia i wyjaśniania wszelkich drażliwych spraw? Wszak zakłamywanie rzeczywistości temu nie służy, zarówno na krótką, jak i na dłuższą metę. Zarzucanie rynku wydawniczego takimi opowieściami, całkowicie rozmijającymi się z prawdą, ma wydźwięk jedynie propagandowy. W tym przypadku ilość nie przechodzi w jakość (albowiem nie wydaje się opracowań coraz to lepszych), tylko w pospolitą bylejakość. Gnieciuchami na użytek pseudodialogu nie powinniśmy się w ogóle zajmować, ale co zrobić, gdy jest ich coraz więcej? Wygląda to na zamiar zastąpienia historii zbiorową histerią. II RP – “instytucjonalnie antysemicka” Książka Petera Duffy’ego należy do kategorii doraźnej politgramoty historycznej. Są w niej jednoznaczne stwierdzenia, które ją całkowicie dyskwalifikują, urągające rzetelności i uczciwości intelektualnej (o czym za chwilę). Nie wiemy, kim byli wewnętrzni recenzenci tej książki i osoby, które ją jako tako opracowywały, na użytek czytelnika polskiego (a są tego niewielkie ślady). Być może wstydzili się ujawnić swe nazwiska, co tylko gorzej o nich świadczy, że przychylne opinie wynikały nie z ich elementarnej niewiedzy, ale być może – tak, można tak powiedzieć – ze złej woli. Książka bowiem roi się od błędów, uproszczeń, półprawd i oczywistych nieprawd. Jako taka nie powinna być w ogóle wydana, w dodatku w takiej formie, bez słowa krytycznego komentarza i poważnych, merytorycznych przypisów wyjaśniających czytelnikowi polskiemu, że tak właśnie pokazywana jest na Zachodzie polska historia i z czego to zjawisko wynika. Tym bardziej że Duffy nie ogranicza swej pracy tylko do okresu okupacji niemieckiej. Zawarł w niej bardzo szerokie tło “historyczne”, dając obraz życia społeczności żydowskiej w okresie II RP (1918-1939) oraz pod pierwszą okupacją sowiecką (1939-1941). Jest to obraz z gruntu fałszywy, powielający w istocie komunistyczne stereotypy o “pańskiej” Polsce, w której prawie wszystkim (poza ziemiaństwem i duchowieństwem?) było źle lub bardzo źle. Oto próba jego historiozofii. Pisząc o początkach rewolucji bolszewickiej w Rosji, która zapoczątkowała kres imperium carskiego, Duffy pisze: “Lenin oddał kontrolę nad Białorusią niedawno powołanemu i kontrolowanemu przez Niemców rządowi polskiemu” (s. 18). Po pierwsze, nie było wówczas żadnej Białorusi w sensie polityczno-państwowym. To było pojęcie historyczne i geograficzne. Lenin nie oddał nic polskiemu rządowi, bo ten powstał dopiero w listopadzie 1918 roku, wcześniej zaś bolszewicy zawierali układy graniczne z wojskami II Rzeszy Niemieckiej. Po powstaniu II RP “(…) polscy właściciele ziemscy na Białorusi, bogacze wśród biednej ludności, domagali się przywrócenia ich dawnej dominacji” (s. 19). W rzeczywistości chodziło tylko o przywrócenie poprzedniego stanu posiadania, naruszonego przez okupacyjne władze rewolucyjne bolszewików. Co w tym złego? Wszak własność prywatna jest chroniona prawem w całym cywilizowanym świecie. Trudno też zgodzić się z autorem, że “Większość Żydów zachowała neutralność wobec konfliktu, co wzbudzało niezadowolenie Polaków” (s. 20). To był konflikt, w którym nie było miejsca na neutralność. Obywatele II RP byli zobowiązani do wszelkich świadczeń na rzecz swego państwa, w tym przede wszystkim jego obrony. Tymczasem bywało i tak, że sympatie części mniejszości narodowych okazywane były najeźdźcom bolszewickim podczas wojny 1920 roku. To właśnie wzbudzało “niezadowolenie Polaków”, a nie jakaś nieokreślona neutralność. Także niepodległa Polska w oczach Duffy’ego przedstawiona jest zgodnie z duchem propagandy bolszewickiej, jako państwo stosujące ucisk “narodowo-klasowy”. Jakże bowiem rozumieć inaczej takie oto twierdzenie: “Instytucjonalny antysemityzm był smutną rzeczywistością. Istniało karne opodatkowanie, a poszczególne grupy zawodowe obowiązywały różne ograniczenia. (…) Żydowskich rzemieślników, stanowiących większość przedstawicieli tej grupy zawodowej w Polsce, zmuszano do dyskryminującego egzaminu z języka polskiego, mimo że często władali jedynie jidysz” (s. 22). Oczywiście, nic takiego nie miało miejsca, ale skoro papier jest cierpliwy, to Duffy z tego skorzystał. Dziwi natomiast postawa wydawnictwa, które zdobyło się (na końcu książki, malutkim drukiem) na lakoniczne wyjaśnienie: “Nie istniało w II Rzeczypospolitej karne opodatkowanie mniejszości narodowych” (s. 334). Ale tego typu uwagi nie są przez wszystkich czytelników dostrzegane i powinny znajdować się na tej samej stronie pod tekstem! (Zabieg taki, w przypadku najbardziej rażących uwag autora, wykonany został kilkakrotnie, za każdym razem na końcu książki i w niezwykle lakonicznej formie.) Duffy nie jest jednak do końca konsekwentny lub też uznał, że trzeba jakoś wyjaśnić fakt, dlaczego takie masy ludności żydowskiej napłynęły na ziemie polskie z głębi Rosji po rewolucji bolszewickiej: “Tolerancja nowych władz wobec organizacji żydowskich okazała się dobrodziejstwem dla syjonizmu (…)”. “Dzięki nowym swobodom żydowskie świeckie systemy oświatowe szybko rozprzestrzeniły się w całej Polsce” (s. 25). Gdyby w tym duchu pisał całą książkę, z pewnością byłaby ona dużo bardziej strawna, ale wtedy, być może, nie byłoby miejsca na nierzetelne opisy działalności braci Bielskich… 17 IX 1939 r. – bolszewicy tylko “odbierali swoje” Całkowicie zakłamany obraz sowieckiej agresji 17 września 1939 roku to jeden z największych mankamentów książki Duffy’ego oraz osób ją redagujących w polskim wydawnictwie. Nie wiadomo dlaczego, pisząc o 1939 roku, Duffy zdobywa się na taką uwagę: (Stalin) “już od dziesięciu lat więził, torturował i mordował wrogów państwa – rzeczywistych i urojonych” (s. 34). Wynika z tego, że represje w Rosji sowieckiej zaczęły się dopiero w 1929 roku! A co było przedtem, gdy Stalin nie miał pełnej władzy, gdy dzielił ją z Lejbą Bronsteinem vel Lwem Trockim? Czy był to sowiecki “raj na ziemi”? Bo przecież właśnie tak można odczytać jego słowa. Agresja sowiecka na Polskę miała wyglądać tak: “17 września milion żołnierzy Armii Czerwonej zaatakowało Polskę i zajęło zachodnie rubieże Białorusi i Ukrainy, odbierając ziemie stracone w wojnie lat 1919-1920″ (s. 34). O jakie “zachodnie rubieże Białorusi i Ukrainy” może tu chodzić? Przecież były to wschodnie rubieże (i nie tylko), ale II RP, niepodległego państwa, które cieszyło się uznaniem międzynarodowym! W ujęciu Duffy’ego musiała to być wojna “klasowo słuszna”, skoro bolszewicy po prostu odbierali swoją własność. A ponadto – linia graniczna między III Rzeszą i Związkiem Sowieckim pozostawiała po stronie bolszewików Białostocczyznę i początkowo – również Lubelszczyznę. To też były “wschodnie rubieże” sowieckiego imperium? Wytyczała je linia Narwi, Wisły i Sanu… Kolejne stwierdzenie Duffy’ego jest również szokujące. Pisząc o sowieckiej agresji i dość szybkim zajmowaniu ziem wschodnich II RP przez Armię Czerwoną, z uznaniem podkreśla, że w wyniku tej napaści straciła ona “(…) zaledwie około siedmiuset żołnierzy”. Po pierwsze, straty sowieckie były zaniżane ze względów propagandowych (a na dużo większą skalę miało to miejsce np. w przypadku wojny z Finlandią). Po drugie, w książce brak jest jakichkolwiek informacji, jakie straty (nie tylko na skutek działań frontowych) poniosła strona polska. Co stało się z jeńcami wojennymi, w tym z prawie całą kadrą oficerską, wymordowaną m.in. w Katyniu. Nie ma tu mowy o masowych represjach i rozstrzeliwaniach na miejscu jeńców wojennych, ale także inteligencji, urzędników, nauczycieli, działaczy politycznych… Nie ma mowy o wywozie na Sybir prawie miliona polskich obywateli, o rabunkach i przymusowym wcieleniu tych ziem w skład “Zachodniej Ukrainy” i “Zachodniej Białorusi”. Ta koncepcja jest Duffy’emu najwyraźniej bliska, skoro kłamliwie pisze o powrocie tych terenów do sowieckiej ojczyzny, jako o ziemiach rzekomo “straconych w wojnie lat 1919-1920″. Niewiele miejsca poświęcił autor na przypomnienie zróżnicowanych postaw mieszkańców tamtych ziem wobec sowieckiej okupacji: “W Nowogródku żydowscy mieszkańcy miasta tłoczyli się na ulicach, podziwiając sprzęt wojenny Armii Czerwonej”. (…) “Po wsiach, jak Białoruś długa i szeroka, wielu Żydów witało Armię Czerwoną z entuzjazmem, ciesząc się z uwolnienia spod polskiego jarzma” (s. 35). Zastanawiająca jest również relacja niejakiego Charlesa Bedzowa z Lidy: “Pamiętam, że byliśmy bardzo szczęśliwi, kiedy Rosjanie uwolnili nas od antysemickich władz Polski (…)” (s. 35). Ani słowa krytycznego komentarza wobec takich wynurzeń, choć kilka stron wcześniej Duffy musiał przyznać, że społeczność żydowska w II RP cieszyła się wyjątkową tolerancją i swobodą zrzeszania się, własnym systemem oświatowym, swobodą praktykowania kultu religijnego… Ale tak naprawdę to i tak nie jest cała prawda. Nie chodzi tylko o rzucanie kwiatów na czołgi sowieckie czy “podziwianie” sowieckiego sprzętu wojennego. Po 17 września 1939 r. mieliśmy do czynienia z niesłychanym zjawiskiem zbrojnego wystąpienia prosowieckich bojówek i band noszących cechy V kolumny. Bandy te napadały na grupki żołnierzy i oficerów, mordowały nauczycieli, działaczy państwowych i politycznych, osadników wojskowych, częstokroć razem z całymi rodzinami, nie oszczędzano także małych dzieci. Ofiarą prosowieckich band padło od kilku do kilkunastu tysięcy ludzi! Nikt nigdy nie odpowiedział za te zbrodnie, ale uczestnicy “Czerwonych Milicji”, “Gwardii Robotniczych” czy “Komitetów Rewolucyjnych” (rewkomów) robili zawrotne kariery w sowieckim aparacie państwowym i strukturach terroru, a po 1944 r. licznie obsiedli wyższe szczeble władz Polski Ludowej. Ze względu na specyficzną strukturę tych band na Kresach Północno-Wschodnich (bo o nich tu mowa) mówi się o bandach białorusko-żydowskich, tak samo jak o działających bardziej na południu bandach ukraińsko-żydowskich. Pamięć o ofiarach kilkudniowej orgii rewolucyjnej była bardzo żywa podczas sowieckiej okupacji z lat 1939-1941 i podczas następnej, niemieckiej. W znacznym stopniu rzutowała więc na postawy miejscowej ludności wobec samych sprawców, jak i ich otoczenia. Takim samym ostracyzmem piętnowano tych, którzy z łatwością wchodzili w skład sowieckich struktur okupacyjnych, poczynając od ich najniższego szczebla. Traktowano ich jak zdrajców, bano się ich, bo mogli każdego zadenuncjować jako “wroga ludu” czy “obcego klasowo”. A to było skazanie na więzienie lub deportację (wraz z całą rodziną) na straszliwy Sybir. Inne oblicze naszych bohaterów… Rodzina Bielskich nie doznała żadnych represji ze strony bolszewików. Mogła więc spokojnie przeżyć ten okres, zajęta swoimi sprawami. Ale tak się nie stało. Największą karierę zrobił pod sowiecką okupacją Tewje Bielski (do wybuchu wojny właściciel sklepu, czyli klasyczny “burżuj”), który został zastępcą rejonowego komisarza ludowego do spraw handlu. Azael, pozostając w rodzinnym młynie w Stankiewiczach (też “burżuj”), był przewodniczącym rady obwodowej. Zus objął jakąś funkcję w tejże radzie. Takie nagłe kariery pod okupacją sowiecką były tratowane jako zdrada główna, jako niczym nieuzasadnione wysługiwanie się okupantowi. Te zaszłości niewątpliwie nie pomagały później braciom Bielskim (i szerzej – ich obozowi) w kontaktach z polską społecznością, która doznała pod okupacją sowiecką okrutnych krzywd. Trzeba o tym pamiętać, ale Duffy w ogóle tego nie chce widzieć. Brakuje bardzo pełnego wyjaśnienia, jakimi ludźmi byli bracia Tewje, Azael i Zus Bielscy. Wiemy przecież, że wszyscy mieli konflikty z prawem i to nie były drobiazgi. Tewje przed wojną zamieszany był w tajemniczą śmierć jednej z kuzynek, co powodowało, że spory odłam rodziny nie utrzymywał z nim kontaktów aż do jego śmierci w Nowym Jorku. Chodziło m.in. o zabójstwo niepełnoletniej córki “Yudla” Bielskiego, która zginęła od ciosu zadanego kamieniem (zob. m.in.: http://www.jewishpress.com/pageroute.do/37115/). Azael i Zus także spotkali się z oskarżeniami – o zamordowanie chłopa (s. 33, 54). Ludzie o takich charakterach mieli większe szanse przetrwać w lesie, narzucić podwładnym żelazną dyscyplinę i bezwzględnie wymuszać żywność czy dobra materialne w rabowanych wsiach, a opornych surowo karać, do śmierci (ich oraz najbliższej rodziny, w tym małych dzieci). Ale też taka postawa rzutowała na ich społeczny odbiór – postrzegani byli nie tylko jako nieszczęśnicy, walczący o przeżycie w straszliwych warunkach niemieckiej okupacji, ale też jako rabusie i mordercy, a to nie zjednywało im sympatii. Nakręcało natomiast spiralę wzajemnej nienawiści. Być może przy pełnym i wszechstronnym naświetleniu wszystkich okoliczności łatwiej byłoby nam zrozumieć ponure stosunki na Kresach. Bielscy nadzwyczaj waleczni Opisując okupację niemiecką, autor już na wstępie twierdzi kategorycznie o antyniemieckiej działalności grupy braci Bielskich: “Ich oddział zlikwidował kilkuset żołnierzy wroga – prawie tylu, co powstańcy w getcie warszawskim” (s. 9). Wiemy przecież, że byle jaką broń miała zaledwie setka spośród podwładnych Bielskiego, i to nie przez cały czas. W dodatku służyła ona przede wszystkim do grabienia żywności i dóbr materialnych podczas wymuszeń i napadów rabunkowych. Czyli każdy z uzbrojonych ludzi Tewje Bielskiego musiałby zlikwidować (w walce, co jest oczywiste) – przynajmniej kilku “żołnierzy wroga”. Gdzie i kiedy toczyły się te walki, jaki miały przebieg i jakie siły niemieckie (lub kolaboracyjne) były z drugiej strony, tego nie wiemy i nie dowiemy się. To zaś podważa sens wyliczeń i statystyk wskazujących na ich niezwykłe osiągnięcia. Ponadto należy pamiętać, że według raportów Jürgena Stroopa (głównodowodzącego likwidacją getta w Warszawie), straty niemieckie wyniosły – przez cały czas prowadzenia akcji eksterminacyjnej – 16 zabitych i 85 rannych. Jeśli nawet były to dane w jakiś sposób zaniżone (co jest możliwe), to przecież nie kilkadziesiąt razy! Stroopowi podlegały przecież konkretne oddziały wojskowe i policyjne (a nie luźne grupy nieznanych bliżej osób), więc fałszowanie danych o stratach na tak wielką skalę nie wchodziło w grę. Po co Duffy’emu aż taka przesada? Żeby wykazać militarny charakter obozu Bielskiego i jego nieproporcjonalny udział w walkach z Niemcami. Ta przesada służy mu jeszcze do czegoś, mianowicie do stwierdzenia, że olbrzymia operacja antypartyzancka (znana pod kryptonimem “Hermann”), prowadzona w sierpniu 1943 r., z użyciem wielkich sił niemieckich, skierowana była wyłącznie przeciwko… oddziałom Bielskiego. To nic, że w Puszczy Nalibockiej stacjonowały ogromne sowieckie zgrupowania partyzanckie (liczące nawet do kilkunastu tysięcy ludzi!), że były tam również setki polskich partyzantów z AK. “W sierpniu 1943 roku do puszczy wkroczyły najbardziej brutalne i zdemoralizowane oddziały Hitlera z rozkazem zgładzenia wszystkich członków grupy Bielskich. W desperackiej próbie przetrwania, pod gradem kul, bracia przeprowadzili wszystkich przez wielokilometrowe bagna” (s. 10). Przeciwko grupie Żydów Niemcy nie musieliby używać tak wielkich sił, niezbędnych przecież na coraz bliższym froncie wschodnim. I literackie opisy, że członkowie grupy Bielskiego przedzierali się “pod gradem kul”, nie mają nic wspólnego z prawdą, albowiem grupa nie poniosła żadnych strat, a przecież musieliby być zabici i ranni. Brak strat własnych świadczy natomiast o tym, że przebywali poza terenem głównych walk i masowych ostrzałów, ponadto – to nie oni byli celem prowadzenia tak wielkiej akcji, skoro włos z głowy im nie spadł. Można też mieć poważne wątpliwości, czy “bracia przeprowadzili wszystkich”. Wiemy przecież z tuż powojennej relacji Ester Gorodejskiej (z 1945 r.), że było inaczej: “Podczas obławy Niemców oddział Bielskiego strasznie cierpiał. Ludzie głodowali, nie było wyjścia z położenia. Bielski powiedział, by każdy ratował się na własną rękę, aby szedł, dokąd chce. Kesler, Żyd z Nalibok (miasteczko w puszczy), dobrze znał okolicę, skupił dookoła siebie 50 Żydów, zaprowadził ich niedaleko spalonych przez Niemców osad. (…) Wkrótce [po obławie - przyp. L.Ż.] Bielski przeprowadził rodziny znajdujące się w jego oddziale, a niedługo przyszedł sam ze swoim oddziałem”. Zatem bezkrytyczne traktowanie tego rodzaju źródeł, jakimi posłużył się Duffy, mija się całkowicie z celem. Powinny być one weryfikowane w toku narracji, ponadto wydawca powinien korygować je krytycznymi przypisami. Rabunki i gwałty Coraz liczniejsza grupa Żydów ukrywająca się w lasach, przewodzona przez Tewje Bielskiego, musiała z czegoś żyć. Wiemy, że na ten temat w ogóle nie było rozmów z polskim podziemiem. Mogło to być uwarunkowane słabością militarną i polityczną podziemia polskiego, bowiem wielokrotnie liczniejsi “partyzanci” sowieccy nie ukrywali, że po wojnie zostanie przywrócony stan posiadania z lat 1939-1941. Bielski mógł się więc kierować taką kalkulacją – skoro będą rządzić tu Sowieci, to wszyscy, którzy popierają w jakiejkolwiek formie polskie podziemie, zostaną potraktowani wrogo. Ponadto zaważyły na tym zapewne ich własne kariery “pod pierwszym Sowietem”, czyli kolaboracja w sowieckich strukturach władzy. Jako obywatele II RP osoby takie miały się czego obawiać. Sowieci nie byli jednak w stanie – i przede wszystkim nie chcieli – dbać o zaopatrzenie grup żydowskich w żywność i wszystko, co było im potrzebne do życia i przeżycia. Z Polakami zaś nie chciały się one układać i nawiązywać bliższych stosunków. W grę wchodziły więc dwa rozwiązania: zakup żywności (a grupa Bielskiego miała pokaźne zapasy kosztowności) lub rabunki i przemoc. Wybrano to drugie rozwiązanie. Duffy nie wgłębia się w jakiś szczególny sposób w to zagadnienie. Ponieważ jego praca skierowana była do czytelnika anglojęzycznego, w jego opisach rabunków wyczuć można nawet ton poczucia wyższości, wobec bezradnych i bezbronnych, głównie polskich chłopów: “Zus, najbardziej agresywny z braci, uciekał się do bardziej konkretnych gróźb. Wyprowadzał z domu chłopskie dzieci i oddawał strzał w powietrze. Później oznajmiał rodzinie: ‘Zabiliśmy wam jednego syna. Teraz zabijemy drugiego’. Zrozpaczeni chłopi oddawali broń lub żywność” (s. 98-99). “Zasady były proste: bierzemy tylko tyle, ile trzeba, żeby przeżyć, resztę zostawiamy. Ale, jako Żydzi, wiedzieli, że ich postępowanie postrzegane jest inaczej niż postępowanie gojów” (s. 117). “Najważniejsze dla obozowiczów pozostawało zdobywanie żywności”. (…) “Ta brudna robota wymagała brutalności, szantażowania chłopów, którzy nie chcieli dobrowolnie dzielić się zapasami” (s. 135). Pamiętajmy, że takie napady miały miejsce praktycznie każdego dnia. Podwładni Bielskiego byli organizowani w specjalne grupy rabunkowe, operujące nawet do 90 km od miejsca obozowania. A była to okolica i tak mocno ogołocona z żywności przez Niemców (i ich sojuszników) oraz Sowietów z Puszczy Nalibockiej. Bardzo częstym elementem towarzyszącym rabunkom były gwałty. Informacje na ten temat zawierają raporty polskiego podziemia z Nowogródczyzny (AK i Delegatury Rządu), ale Duffy całkowicie je ignoruje. Można je również znaleźć w licznych relacjach żydowskich, niekiedy są one bardzo drastyczne. Oto przykład z Puszczy Nalibockiej – opowieść żydowskiego partyzanta o swych towarzyszach “walki”: “Przywódca powiedział, że wie o pobliskim gospodarzu, który ma dwie piękne córki, i wybrał się tam ze swoim oddziałem. Podczas gdy oddział czekał na zewnątrz gospodarstwa, dowódca i sierżant spędzili całą godzinę, gwałcąc jego córki. Potem oddział przeniósł się do innego gospodarstwa, aby czekać do czasu, kiedy można byłoby dokonać ataku na tory kolejowe. Pozostawili ślady na śniegu, ale się tym nie przejmowali, ponieważ ostrzegli dziewczyny, że w wypadku poinformowania Niemców o zajściu zostaną zabite. Jedna z dziewcząt nie usłuchała ostrzeżenia, i – co jest zrozumiałe – powiedziała, co się wydarzyło. Wyposażeni w narty i białe kombinezony Niemcy dogonili i zabili większość ludzi z oddziału partyzanckiego. Pozostali dotarli do partyzanckiej bazy, gdzie dowódca zameldował o tym, że gospodarz ich zdradził, ale bez wyjaśnienia przyczyny. Partyzanckie dowództwo rozkazało zabić rodzinę za wydanie partyzantów”. Ludność powinna zatem cierpliwie i z pokorą znosić przemoc, rabunki i gwałty, żeby nie narażać się na represje ze strony “partyzantów”? Bardzo osobliwa to mentalność. Trudno się dziwić, że na taką “partyzantkę” wszyscy się skarżyli i nie chcieli dobrowolnie udzielać jej jakiejkolwiek pomocy. Należy także pamiętać, że każdy napad i rabunek ludność musiała natychmiast zgłaszać okupacyjnym władzom niemieckim – pod karą śmierci za udzielanie pomocy “bandytom”. Ale zgłoszenie traktowane było przez napastników jako kolaboracja z wrogiem i powodowało niewspółmierny odwet w postaci okrutnego wymordowania całej rodziny, z małymi dziećmi włącznie. Jak więc ci ludzie mieli normalnie żyć, kiedy w każdej chwili i z każdej strony groziła im śmierć za wszystko? Musieli jeszcze ukryć trochę zapasów żywności dla siebie, a za to byli bici i mordowani przez napastników. Tego wszystkiego nie ma w książce Duffy’ego, są natomiast przerażające statystyki – obóz Bielskiego miał zlikwidować kilkudziesięciu “kolaborantów”. Były to takie właśnie, opisane wyżej, wielopokoleniowe polskie rodziny… Po stronie Sowietów, przeciwko AK Od 1943 r. sowieccy dowódcy regularnie brali uzbrojonych Żydów (między innymi z obozu Bielskiego) na swe akcje, które przeprowadzali również przeciw polskiej ludności i miejscowym oddziałom Armii Krajowej. Z jednej strony byli oni – jako mieszkańcy tych ziem – świetnie zorientowani w miejscowej topografii. Sowieci, zbieranina byłych żołnierzy Armii Czerwonej z całego imperium, byli na ziemi dla siebie całkowicie obcej. Byli im więc potrzebni przewodnicy i tłumacze. Ponadto miejscowi Żydzi orientowali się, kto komu sprzyja, które wioski polskie są bazą dla AK itp. Duffy stara się o tym pisać, ale tak, aby sympatia jego czytelników zawsze była po stronie jego bohaterów: “Żydzi mieli wielu innych wrogów, których liczba wydawała się wzrastać z każdym dniem. Najpoważniejszym z nich były antysowieckie polskie jednostki partyzanckie pod koniec 1943 i na początku 1944 roku stanowiące znaczną siłę w okolicy Lidy i Nowogródka. Partyzantów Armii Krajowej nazywano w okolicy ‘Białopolakami’. Bielscy wiedzieli, że są zaprzysięgłymi wrogami Żydów. Niektórzy obawiali się ich prawie tak samo jak Niemców” (s. 252). I od razu ma kłamliwe wytłumaczenie: “Walki z partyzantką sowiecką doprowadziły do współpracy AK z Niemcami, którzy dostarczali im broń, amunicję, a także zapewniali opiekę lekarską. Ich współdziałanie było tajemnicą poliszynela” (s. 253). Pozwala mu ono ustalić polskie podziemie niepodległościowe na równi z hitlerowcami, przez co jakiekolwiek działania przeciwko niemu mają być politycznie i moralnie usprawiedliwione, co więcej, już można się chwalić skutecznością w jego zwalczaniu: “5 marca [1944 r. - przyp. L.Ż.] jednostka Zusa wzięła udział we wspólnej akcji z oddziałami sowieckimi, zabijając czterdziestu siedmiu ‘Białopolaków’, a raniąc dwudziestu” (s. 266). Mamy tu wytłumaczenie, skąd wzięły się te setki zabitych “żołnierzy wroga”, od czego Duffy zaczyna swą opowieść o Bielskich. To miejscowi cywile, oskarżani każdorazowo o kolaborację, to zabici AK-owcy… Duffy nie byłby sobą, gdyby nie dołożył jeszcze jednej mocnej cegiełki do swego dzieła. Pisze, jak w grudniu 1944 r. Tewje i Zus Bielscy oraz inni członkowie jego wojennej grupy “odwiedzili wyzwolony obóz koncentracyjny na Majdanku i usłyszeli, że ‘Białopolacy’ nadal prześladują Żydów. Jeden z żydowskich partyzantów ostrzegł, że polscy partyzanci poszukują Tewjego” (s. 289). Mamy tu bezpośrednie przejście – w stylu J.T. Grossa – do polskiego “antysemityzmu powojennego”. Czy komuś przyjdzie do głowy, aby pytać, skąd polscy partyzanci na Lubelszczyźnie mogli cokolwiek wiedzieć o jakimś Bielskim spod Nowogródka? I skąd mogli wiedzieć, że on akurat przyjechał w te strony? To przykład podobnej megalomanii, jak w przypadku zakrojonej na olbrzymią skalę niemieckiej operacji “Hermann” w sierpniu 1943 r., która miała być skierowana tylko przeciwko obozowi Bielskich. Książka Duffy’ego wyszła w USA w 2003 r., gdy sprawa masakry, dokonanej w Nalibokach 8 maja 1943 r., była już w świecie znana i nagłośniona. Autor nie odniósł się jednak do tego ani słowem, pomijając zarzuty odnośnie do obozu braci Bielskich wstydliwym milczeniem. Należy pamiętać, że Duffy nie jest samodzielnym badaczem cierpliwie i krytycznie korzystającym z dokumentów, relacji i innych źródeł. Jego dziennikarska praca jest spopularyzowaną wersją książki Nechamy Tec: “Defiance. The Bielski Partisans”, wydanej w USA w 1993 roku. Książka Tec napisana jest w podobnym duchu (autorka też nie jest historykiem). Taka literatura – naukowa i popularna – jest od dziesiątków lat podstawą wiedzy społeczeństw zachodnich na temat historii II wojny światowej, holokaustu i na tym tle – stosunków polsko-żydowskich. W tej konfrontacji strona polska nie ma żadnych szans, tym bardziej że nie prowadzimy profesjonalnej akcji prostowania i odkłamywania tez zaprezentowanych powyżej. W dodatku coraz częściej z taką literaturą “naukową” i pseudonaukową mamy do czynienia na gruncie krajowym. Wypiera ona wartościowe, ale wydawane w małych nakładach dzieła polskich autorów, które w ten sposób idą w zapomnienie."

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika benenota

10. Unicornie

Witam. Mam do Ciebie prosbe. Wczoraj wrocilem z Alaski gdzie znajomy Eskimos(prawdziwy) powiedzial mi ze nie zyczy sobie aby ktokolwiek i gdziekolwiek uzywal slowa Eskimosi na okreslenie innych nacji-a juz tej jednej szczegolnie.Kiedys mu na tym nie zalezalo.Jednak od czasu ostatniej jego rozmowy z bardzo starym,bialym niedzwiedziem zmienil zdanie. Pzdr.
Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika Unicorn

11. Mnie znudziło określenie

Mnie znudziło określenie Eskimosi więc wolę klasycznie posługiwać się terminem Żydzi :>

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika Maryla

12. J.Małyszko/Nasz

zdjecie

J.Małyszko/Nasz Dziennik

Zbrodnia umorzona

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/66602,zbrodnia-umorzona.html

W lutym ma zostać umorzone śledztwo w sprawie mordu na mieszkańcach Koniuch dokonanego przez sowieckich partyzantów w 1944 roku.

 

– Czynności w śledztwie zostały zakończone w zeszłym roku, a w tej chwili jest sporządzana decyzja końcowa, będzie to umorzenie postępowania wobec śmierci części sprawców i niewykrycia pozostałych – mówi „Naszemu Dziennikowi” prok. Anna Gałkiewicz, naczelnik pionu śledczego łódzkiego oddziału IPN.

Na potwierdzenie śmierci części sprawców śledczy posiadają akty zgonu, ale w przypadku pozostałych nie udało się ustalić tożsamości. W tej chwili postanowienie jest przygotowywane i zostanie wydane w lutym.

Gałkiewicz podkreśla, że w śledztwie korzystano z pomocy prawnej kierowanej do kilku krajów, jak Białoruś, Rosja czy Izrael. Prokuratura przesłuchała świadków żyjących w kraju, a w drodze pomocy prawnej także mieszkających za granicą. Z Litwy uzyskano zeznania m.in. mieszkańców Koniuch, którzy byli naocznymi świadkami zbrodni. Zgromadzono również wiele materiałów archiwalnych, jak meldunki policji litewskiej, szyfrogramy partyzantów sowieckich, kopie ich akt osobowych, w których są informacje o ich uczestnictwie w ataku, oraz kopie dzienników bojowych sowieckich oddziałów.

– W śledztwie przesłuchano 63 świadków zamieszkałych w Polsce, Republice Litewskiej, Republice Białorusi, Izraelu. Większość zgromadzonego materiału dowodowego to dokumenty archiwalne – zaznacza prokurator.

Przez pewien czas był problem z uzyskaniem pomocy z Litwy, ale ostatecznie udało się to w 2012 roku. – Za zgodą prokuratury litewskiej w prokuraturze obwodowej rejonu Soleczniki byli prokuratorzy komisji i tam zapoznawali się z aktami prowadzonego przez stronę litewską śledztwa, przywieźli część nowych dokumentów – mówi Gałkiewicz.

Pozyskane dowody nie zmieniały głównych ustaleń śledztwa, z których wynika, że zbrodni dokonały wielonarodowe oddziały partyzantki sowieckiej. – Sprawcy byli partyzantami różnych narodowości, wśród nich byli także partyzanci narodowości żydowskiej – wskazuje naczelnik łódzkiego pionu śledczego.

Wieś Koniuchy na Wileńszczyźnie została zaatakowana nad ranem 29 stycznia 1944 r. przez 120-150-osobową grupę partyzantów sowieckich. Pochodzili oni z różnych oddziałów stacjonujących w Puszczy Rudnickiej, takich jak: „Śmierć Okupantowi”, „Śmierć Faszyzmowi”, „Piorun”, „Margirio”, oddział im. Adama Mickiewicza. Oddziały były wielonarodowościowe. Dużą ich część, bo ok. 50 osób, stanowili partyzanci narodowości żydowskiej. W wyniku ataku, który trwał około 2 godzin, zginęło co najmniej 38 osób, a kilkanaście zostało rannych. Wśród zabitych byli nie tylko mężczyźni, lecz także kobiety i małe dzieci. Partyzanci podpalili wieś, dlatego część ofiar spaliła się w swoich domach, a resztę zastrzelono. Wcześniej partyzantka sowiecka wielokrotnie napadała na wsie, dokonując rabunku żywności i odzieży. W reakcji na to we wsi powstał oddział samoobrony.

Polscy świadkowie zwracają uwagę, że całością akcji dowodził Genrikas Zimanas (Henoch Ziman), który po wojnie został odznaczony przez władze PRL Orderem Virtuti Militari. Do dzisiaj nikt mu go nie odebrał.

Zenon Baranowski

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl