WOŚP - moja historia

avatar użytkownika falco
Który to już raz mamy WOŚP? Cofnijmy się może do jej samego początku. Pamiętam, że w tym czasie kontakt medialny miałem w akademiku głównie poprzez radiowęzeł (taki głośnik na ścianie) i GW. Jakoś nie specjalnie brakowało mi telewizora, czy radia. Oczywiście, od czasu do czasu, czy to w domu, czy u kolegów chwyciło się zajawki telewizyjne WOŚP, ale nie było tego dużo. Zdarzało się również dość często, że koledzy wtrącali w rozmowie coś o tej imprezie. Wstyd było się przyznawać, że w zasadzie nie wie się o co chodzi, szczególnie widząc entuzjazm rozmówcy, który wręcz promieniował na otoczenie. W takiej to atmosferze bardzo spodobała mi się idea WOŚP i systematycznie rosło moje głębokie wewnętrzne poparcie dla tej imprezy. Nadszedł jednak ten wyczekiwany dzień, który praktycznie różnił się od innych tym, że wszędzie można było spotkać osoby z puszkami. Pamiętam, że wsparłem pierwszą z nich ostatnim studenckim groszem, ale przy spotkaniu z kolejnymi narastał we mnie pewien niepokój, którego nie potrafiłem wyjaśnić, a który nie dawał mi spokoju. WOŚP stawiała mnie bowiem na rozdrożu wspierania słusznej idei i świadomości, że nie jest to moje dobrowolne działanie, tylko coś wymuszonego w sposób, którego nie rozumiem. Kilka lat później, będąc na szkoleniu z „Zarządzania personelem”, kiedy prowadzący omawiał zasady zachowania ludzi, jakby mnie olśniło. Stało się to nagle i w zasadzie bez zamierzenia. Po prostu przy jednej z zasad przypomniała mi się WOŚP, która dobrze wpisywała się w ramy tego, o czym mówił trener. Zasadą tą było zaangażowanie. Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się więcej o tej, lub innych zasadach, odsyłam do fajnej książki R.Cialdiniego "Wywieranie wpływu na ludzi". Zrozumiałem wtedy skąd bierze się ten ucisk brzucha, kiedy kolejny raz wpłacałem pieniądze na WOŚP, i dlaczego tak źle się czuję w związku z tym. Otóż, z jednej strony osoba, która chce być postrzegana za taką, której zależy na pomocy ludziom w potrzebie, a dzieciom, w szczególności, swoim działaniem stara się to w różnych sytuacjach udowadniać, czy to poprzez pomoc sąsiedzką, czy też w różnych zbiórkach pieniędzy, jedzenia lub ubrań na powodzian, pogorzelców, ofiar tsunami, głodujących w afryce i Bóg wie jeszcze jakich. Pcha nas do tego wewnętrzna siła skłaniająca do wprowadzenia w życie własnego obrazu. Z drugiej strony pojawia się przebiegła zewnętrzna presja polegająca na nacisku na dostosowanie naszego zachowania do tego, czego od nas oczekują inni. Ponieważ inni postrzegają nas jako osobę wrażliwą, kolejna wewnętrzna siła zmusza nas do dostosowania naszego zachowania do obrazu, który o sobie mamy i zrzucenia się na WOŚP. W końcu, co pomyśleliby sobie o nas inni, gdybyśmy nie zapłacili haraczu? Przed czymś takim trudno się bronić, o ile w ogóle można, gdyż nasze działanie w tym wypadku wynika nie z naszej wolnej woli zrobienia czegoś dobrego, ale z wykorzystania przeciw nam zakodowanych wewnątrz nas zasad. Kiedy zrozumiałem ten mechanizm, poczułem się zwyczajnie wykorzystany przez organizatorów WOŚP. Od tego momentu przestałem zrzucać się na tę manipulacyjną machinę. I czuję się teraz znacznie lepiej. Jest tyle innych alternatywnych akcji charytatywnych, które mogę wspierać kierując się swoim wolnym wyborem, a które w ramach swoich możliwości wspieram, że WOŚP nie muszę. I już więcej nie będę.
Etykietowanie:

13 komentarzy

avatar użytkownika Unicorn

1. Trzeba mieć silną psychikę

Trzeba mieć silną psychikę aby nie poddać się presji społecznej (w domyśle- odszczepieniec albo dewiant). Kto nie chciałby należeć do grupy? Jeszcze jak jest ekskluzywna i pomaga dzieciom... I się kręci.

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika Maryla

2. "Wywieranie wpływu na ludzi"

trzeba miec odporność słonia, zeby odmówić dziecku, które podchodzi z puszka i patrząc w oczy, usmiecha sie i prosi o datek. Co mu powiedzieć? Więc ludzie daja i tak to działa.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika falco

3. Zwykle pytam, czy przyjmują

"trzeba miec odporność słonia, zeby odmówić dziecku" To chyba nie jest tak, jak piszesz. Na manipulację, kiedy nie ma już innego wyjścia, należy odpowiadać manipulacją. Zwykle pytam w takich sytuacjach, czy przyjmują wpłaty kartą kredytową, wyciągając ostentacyjnie portfel. Jak do tej pory działa ten sposób na wszelkiej maści wyłudzaczy, ale również sprawdza się przy okazji WOŚP.
avatar użytkownika Maryla

4. niedziela to dzień rodzinny - nie wazne, czy w centrum

handlowym, czy pod kosciołem. Własne dzieciaki proszą o datki, bo chcą miec "serduszka" , i tak zamyka sie koło.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika falco

5. Z własnymi dziećmi jest

Z własnymi dziećmi jest trudniejsza sprawa, bo bardziej podatne są na manipulację i można im niechcący, działając w dobrej wierze, wyrządzić krzywdę na całe życie. Próbować jednak warto i należy. Mój 6-letni syn przyjmuje jak na razie do wiadomości, że nie możemy kupić serduszka, bo nie wiadomo dlaczego ci z serduszkami nie chcą przyjąć zapłaty kartą. jak będzie później - zobaczymy.
avatar użytkownika Franek

6. Scenka rodzajowa

Wychodzi osoba z Kościoła (mężczyzna) Podchodzi do niego dwoje dzieci -dziewczynki i zwracają się do niego mówiąc : - Proszę Pana Zbieramy na WOŚP - Pieniądze na ratowanie dzieci osoba odpowiada - Dobre , dobre dzieci zbierajcie , należy Was pochwalić za to co robicie Powiedział i odszedł. Nie byłem to ja - ale wiem że ten mężczyzna miał taki sam dylemat jak autor wpisu Pozdrawiam
avatar użytkownika AdamH

7. Dodam moją obserwacje

Tato daj pieniążek na serduszko! -Już tyle masz tych serduszek w domu... Chodź, idziemy! -Ale daaajjj!
avatar użytkownika Pelargonia

8. To tyrzeba pomyśleć...

... że dzieci w najbliższej przyszłości będą mlodzieża i nie daj BOże, aby wzięły udział w Przystanku Woodstock, na ktorym propaguje się sekciarstwo, narkotyki i seks. Pozdrawiam

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika falco

9. Czy ja coś wspominałem o

Czy ja coś wspominałem o Przystanku Woodstock? Prosiłbym skupiać się na treści wpisu.
avatar użytkownika Pelargonia

10. Falco,

Nie zrozumiał mnie Pan. Miałam na myśli, że jeśli ktoś ma dylemat: dac czy nie dać na WOŚP, to niech pomyśli, że duża częsć z tych pieniązków idzie na Przystanek Woodstock. Pozdrawiam

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika falco

11. Dziękuję za datki

Zrozumiałem Panią dobrze. Mnie jednak nie przeszkadza, że inni dają na WOŚP, jeśli robią to świadomie. Ich sprawa! I nawet jestem gotów podziękować im za to.
avatar użytkownika Prewitt

12. Dla mnie to społeczny kant!

Pieniądze pochodzą ze społecznej zrzuty i wg prawideł powinny być rozdysponowane. No chyba, że jest to zapłata za pląsy Owsiaka przed publiką POLSKI? No to inna rzecz. Pozdrawiam
prewitt
avatar użytkownika zx

13. mój syn po powrocie z impry owsiaka

" nie martw się tato, nie dołożyłem się do wakacji Owsiaka" :)