Kaczyński, Warzecha i przedwojenna historia sądowa
Taka mi się przypomniała historia, zasłyszana dawno temu.
Działo się to ponoć przed wojną. Przed sądem stanął oskarżony o zabójstwo garbus. W sprawie chodziło to, że kaleka, doprowadzony do ostateczności przez grupę wyrostków, którzy dokuczali mu, wydrwiwając jego ułomność, nie wytrzymał nerwowo, rzucił za nimi kamieniem i jednego z nich w ten sposób zabił.
Adwokat broniący oskarżonego, zanim zaczął wygłaszanie końcowej mowy, wyjął z kamizelki srebrny zegarek i położył go na blacie, przed sobą. Następnie wstał i zaczął wygłaszanie mowy:
- Wysoki Sądzie…
Po czym zamilkł.
Po pięciu minutach zniecierpliwiony sędzia poprosił go, by kontynuował.
- Wysoki Sądzie… – powiedział adwokat, po czym znów zapadła cisza.
Minęło kolejne pięć minut zanim już nieco zirytowany sędzia ponaglił znów mecenasa.
- Wysoki Sądzie… – powiedział po raz trzeci prawnik, po czym znów zawiesił głos.
Wtedy prowadzący rozprawę sędzia nie wytrzymał i zagroził adwokatowi grzywną za obrazę sądu, jeśli ten natychmiast nie przestanie się wygłupiać i robić kpin z sali sądowej.
Obrońca podniósł wtedy zegarek, spojrzał na cyferblat i powiedział:
- Wysoki Sądzie, minęło zaledwie jedenaście minut. Zaledwie jedenaści minut wystarczyło, żeby osoba tak szanowana i tak doświadczona jak Wysoki Sąd, dała się ponieść zdenerwowaniu. Jedenaście minut potrzeba było, by Wysoki Sąd wyprowadzić z równowagi. A ten człowiek, który zasiada na ławie oskarżonych znosił drwiny na temat swej ułomności nie przez jedenaście minut, tylko przez czterdzieści lat. I po czterdziestu latach kpin, po czterdziestu latach zaczepek jeden jedyny raz nie zdzierżył. Nie wytrzymał. Podniósł kamień i rzucił…
Podobno oskarżony został skazany na niezbyt surowy wyrok za zabójstwo w afekcie.
Ta historia odnosi się do dnia dzisiejszego w dwójnasób. Pierwsze, co chciałem przy jej pomocy skomentować, to słowa Jarosława Kaczyńskiego, wypowiedziane w gniewie, z trybuny sejmowej, w kierunku ludzi, którzy go prowokowali od wielu miesięcy na najróżniejsze sposoby i słowa redaktora Warzechy zapisane w komentarzu twitterowym. Prezes Kaczyński powiedział tak:
Wiem, że boicie się prawdy, ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego świętej pamięci brata. Zniszczyliście go, zamordowaliście go, jesteście kanaliami!
Redaktor Warzecha, w reakcji na powyższe słowa, stwierdził autorytatywnie, że nic nie tłumaczy słów prezesa PiS:
Napiszę to tylko raz: nic, absolutnie nic nie usprawiedliwia słów, które wygłosił pan prezes. Niestety.
Jakoś nie pamiętam z jego strony oburzenia na wulgarne słowa płynące w przeciwną stronę, ale przyznam, że słów redaktora Warzechy jakoś nadmiernie uważnie nie śledzę, więc pewności nie mam. Wiem jednak, że Jarosław Kaczyński to człowiek, który nie unosi się gniewem z byle powodu. Niejeden na jego miejscu wyszedł by z siebie znacznie wcześniej. Redaktor Warzecha, tak surowy w swych ocenach, sam na prowokacje reaguje banowaniem swoich adwersarzy na twitterze i ręka mu nie drgnie. Prezes Kaczyński możliwości wyciszenia agresywnych posłów totalnej opozycji z oczywistych powodów nie ma. W jednym tylko redaktor Warzecha miał rację. Istotnie nie powinien swych słów powtarzać więcej niż raz, gdyż w ten sposób tylko raz palnął głupstwo.
Napisałem na początku, że przedwojenna historia garbatego człowieka odnosi się do dzisiejszej rzeczywistości na dwa sposoby. Istotnie. W części dotyczącej oskarżonego, który dał się sprowokować do czynu, którego się później żałuje, jest ona analogią. Tak było, jest i będzie, że człowiek doprowadzony do ostateczności może stracić panowanie nad sobą. Ale jest coś, co różni czasy przedwojenne od dzisiejszych. Jeśli wierzyć statystykom, jeśli przyjrzeć się danym mówiącym o tym, jak kiepskie poważanie mają dziś wśród Polaków sądy, jeżeli wreszcie posłuchać wielu dostępnych w sieci nagrań z sal sądowych, można chyba powiedzieć, że do bardzo wielu sędziów dziś słowa przedwojennego obrońcy nie pasują. Na pewno wielu jest dobrych sędziów, ale nie można już – z definicji – powiedzieć: „nawet osoba tak szanowana, jak Wysoki Sąd”…
I cała ta awantura jest po to, by to uległo zmianie.
Lech Mucha
- Lech Mucha - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. @Lech Mucha
powtórzę tylko komentarz, który napisałam u Jana Kalemby
http://www.blogmedia24.pl/node/78076
@Jan Kalemba
ja bardzo przepraszam, ale za absurdalne uważam analizowanie tego, co ów osobnik produkuje.
To jeden z najbardziej nawazelinowanych ślizganiem na bankomacie osobnik uważany niesłusznie za żurnalistę.
Traktowanie go poważnie jako "prawicowego publicystę" jest obraza dla rozumu.
Pozdrawiam serdecznie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. To prawda.
To zdecydowanie prawda.
Cześć i Chwała Bohaterom!
3. @ Lech Muchq
Bardzo ciekawa ta opowieść z prawnikiem.
Do zapamiętania
4. Warzecha od zawsze jest "za a nawet przeciw", coś oślizłego
istotnie.
Zatem spuśćmy zasłonę.
Panie L.Mucha jak dobrze mieć za wzór do naśladowania dobrze wykształconych przedwojennych prawników. Ale oni tam mieli grekę i łacinę, prawda? Takoż filozofię. Dzisiejszy "rzecznik" prezydenta jest durniem po "politologii" i wydaje Mu się, że miło będzie jeśli powie iż "sądzi", że 2 x 2 równa się CZTERY.
Pozdrawiam i dziękuję za wsparcie - jesteśmy takiego samego zdania - czekajmy na koniec "wakacji" i z modlitwą, by Jarek Aleksander Kaczyński wytrzymał.
Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.
/-/ J.Piłsudski