Kto zwróci łapówki za Caracale dr Leszek Pietrzak

avatar użytkownika Redakcja BM24
Zakończenie negocjacji offsetowych z Airbusem jest dla Francuzów porażką z wielu powodów. To nie tylko zmarnowana szansa na poprawienie kondycji francuskiego producenta, która nie jest dzisiaj najlepsza, ale także stracone pieniądze na łapówki, jakie Airbus przeznaczył na to, aby zyskać w Polsce przychylność dla oferowanych śmigłowców.

4 października br. kierowane przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego Ministerstwo Rozwoju podało w oficjalnym oświadczeniu, że dalsze negocjacje umowy offsetowej z francuskim Airbusem są bezprzedmiotowe i strona polska uznaje je za zakończone. W oświadczeniu zakomunikowano również, że „rozbieżności w stanowiskach negocjacyjnych obu stron uniemożliwiają osiągnięcie jakiegokolwiek kompromisu, w związku z czym dalsze prowadzenie rozmów jest bezprzedmiotowe”.

Negocjacje w sprawie offsetu toczyły się w Ministerstwie Rozwoju od dziewięciu miesięcy i miały ostatecznie zakończyć sprawę zakupu śmigłowców wielozadaniowych dla polskiej armii od francuskiego producenta. Wartość maszyn, które miały być naszej armii opiewała na prawie 13,5 mld zł. Co najmniej tyle samo miała wynieść wartość zobowiązań offsetowych. Tak się już jednak nie stanie. Decyzja Ministerstwa Rozwoju ostatecznie przekreśliła ten plan. Morawiecki, starając się wytłumaczyć tę decyzję opinii publicznej zakomunikował, że negocjacje offsetowe z Francuzami były prowadzone przez stronę polską bardzo solidnie i elastycznie, jednak – jak podkreślił – nie było elastyczności ze strony francuskiego partnera, dzięki której możliwe byłoby zawarcie umowy offsetowej. Strona polska prowadząc przez kilka miesięcy te negocjacje miała cały czas nadzieję, że „będziemy mieli pewne wartości w Polsce związane z produkcją”, ale okazało się, że oferta strony francuskiej „nie była wystarczająca z naszej perspektywy ” i dlatego właśnie podjęta została decyzja o ostatecznym zakończeniu negocjacji. W ten sposób dobiegł końca przetarg na śmigłowiec wielozadaniowy dla polskiej armii, która będzie musiała jeszcze poczekać na nowy sprzęt. Jakie to będą to śmigłowce i ile ich będzie, tego na razie nie wiemy. Wiele jednak wskazuje, że zostaną wyprodukowane przez wytwórnię w Mielcu. Taki sygnał dał bowiem szef MON Antoni Macierewicz, stwierdzając, że jeszcze w tym tygodniu rozpoczną się rozmowy w sprawie zakupu amerykańskich maszyn, które montowane są w mieleckiej wytwórni. Wiele również wskazuje na to, że nasza armia mocno ograniczy liczbę zakupionych helikopterów (nie będzie ich 50, tak jak planowano, ale znacznie mniej), a część środków, które miały być przeznaczone na ten cel, zostanie przesunięta na projekt tarczy antyrakietowej. Jej zbudowanie wydaje się dzisiaj być znacznie pilniejszą potrzebą.

 

Wrzawa po zerwaniu kontraktu

Zerwanie negocjacji offsetowych z Francuzami spowodowało prawie natychmiastową reakcję Paryża, który postanowił przesunąć planowaną wizytę francuskiego prezydenta w Polsce. Françoise Hollande liczył, że zanim do niej dojdzie, to polsko-francuskie negocjacje offsetowe zakończą się pomyślnie albo przynajmniej padnie ze strony polskiej jakiś czytelny sygnał, że tak się stanie. Tymczasem wbrew francuskim oczekiwaniom, w Warszawie zdecydowano o zakończeniu rozmów handlowych. W wymiarze czysto biznesowym była to na pewno dobra decyzja, ponieważ Francuzi od początku niczego poważnego nie oferowali. Bo tak trzeba ocenić proponowany przez nich offset na poziomie 3 mld zł przy wartości kontraktu śmigłowcowego na poziomie 13,5 mld. Nic dziwnego, że strona polska widząc sztywność Francuzów w negocjacjach i brak perspektyw na jej przełamanie, postanowiła je ostatecznie zakończyć. Chociaż trzeba przyznać, że sam termin i okoliczności decyzji o wycofaniu się z rozmów zostały przez stronę polską wybrane trochę niefortunnie. Lepiej było bowiem poczekać na wizytę francuskiego prezydenta i o decyzji powiadomić dopiero po jej zakończeniu. Jest jasne, że w najbliższych miesiącach nastąpi ochłodzenie w relacjach polsko- francuskich. Tak zawsze bywa przy tego rodzaju sytuacjach. I trudno się dziwić z niezadowolenia Paryża. Kontrakt Airbusa w Polsce miał być „tłustym kąskiem”, dzięki któremu francuski koncern miał poprawić swoją kondycję ekonomiczną, która nie jest dzisiaj najlepsza.

Decyzja o zakończeniu negocjacji offsetowych z Airbusem wywołała również wiele emocjonalnych reakcji w Polsce. Pod adresem rządu, MON i Ministerstwa Rozwoju, jak z rękawa posypały się głosy potężnej krytyki. Celowali w tym zwłaszcza politycy PO. Były minister obrony, poseł Tomasz Siemoniak podnosił, że szkoda straconego czasu i zerwanie rozmów offsetowych z Francuzami jest decyzją czysto polityczną, za którą nie stały żadne racjonalne przesłanki. Z kolei poseł Czesław Mroczek, były wiceszef MON w czasach rządów PO, który w latach 2011-2015 odpowiadał w resorcie obrony za zakupy zbrojeniowe dla polskiej armii, wyraził swoje oburzenie z powodu zakończenia rozmów offsetowych z Francuzami, zapowiadając, że będzie domagał się w tej sprawie „podania powodów niepowodzenia negocjacji”. W sprawie ich zakończenia głos zabrał również były prezydent Bronisław Komorowski, który także optował za wyborem śmigłowców Airbusa. Komorowski decyzję o zerwaniu negocjacji offsetowych z Francuzami uznał za „szczyt głupoty, nieudolności albo brak wyobraźni”. Głosy potężnej krytyki w związku z zakończeniem negocjacji offsetowych popłynęły również ze strony polityków .Nowoczesnej. Niezadowolenie z fiaska negocjacji offsetowych z Francuzami wyraziło także wielu przedstawicieli środowiska wojskowego, które najbardziej optowało za wyborem francuskiej oferty. Także przez polskie media przetoczyła się potężna fala krytyki. Sugerowano m.in., że Polska zaprzepaściła szansę na to, aby uzbroić naszą armię w najlepsze śmigłowce, doprowadzając jednocześnie do pogorszenia naszych relacji z Francją, które winny być dla nas bardzo ważne i na których winno nam szczególnie zależeć. Krytyka rządu całkowicie pomijała fakty, jakie miały miejsce w czasie tych negocjacji. Negowała też całkowicie skutki, jakie mogłaby przynieść realizacja kontraktu z Airbusem, zwłaszcza dla produkujących śmigłowce wytwórni w Mielcu i Świdniku. Nie może to specjalnie dziwić. Francuski koncern wydał w Polsce ogromne sumy na lobbowanie za swoim produktem. Nie tylko zostały wynajęte firmy PR. Opłacano również całą armię lobbystów, którzy przez wiele miesięcy popierali francuską ofertę w kręgach politycznych, MON i w środowisku wojskowym. Do tego trzeba także doliczyć milionowe wydatki na reklamy w polskich mediach, sponsorowane artykuły mające dowodzić wyższości francuskiego śmigłowca nad maszynami konkurentów. Swoją rolę odegrały także mniej oficjalne „środki finansowe”, jakie francuski koncern wydatkował na budowanie „życzliwości” polityków, wojskowych, urzędników, dziennikarzy dla swojej oferty. Nie może zatem dziwić, że wielu z tych, którzy byli beneficjentami działań Francuzów czuje, że mogą spotkać ich wymierne konsekwencje z powodu tego, co się stało. Francuski koncern może bowiem zechcieć odzyskać przynajmniej część środków, wstrzymując realizację wszystkich płatności, które obiecał dokonać po zakończeniu negocjacji offsetowych. Chyba dlatego tę całą polityczną wrzawę, jaka powstała na kanwie decyzji o zakończeniu negocjacji offsetowych z Francuzami komentowali ostatnio tak często internauci. W sieci zaczął nawet krążyć na ten temat dowcip rysunkowy przedstawiający byłego premiera Donalda Tuska i byłego szefa MON Tomasza Siemoniaka, którzy na konferencji prasowej ogłaszają „ogólnopolską zbiórkę, z której dochód w całości przeznaczony będzie na zwrot łapówek za Caracale”. I ten dowcip wcale nie jest taki abstrakcyjny.

(...)

 

Całość artykułu

http://gf24.pl/wydarzenia/kraj/item/333-kto-zwroci-lapowki-za-caracale

 

Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Było jasno powiedziane, i to

"Reakcja Francji w sprawie caracali będzie polityczna"

Było jasno powiedziane, i to słyszałem także w Paryżu, że reakcja Francji na to będzie polityczna - mówił o zerwaniu negocjacji ws. caracali Jacek Rostowski. Były wicepremier i minister finansów był gościem "Kropki nad i". - Świat jest dzisiaj bardziej niebezpieczny niż był prawdopodobnie od kilkudziesięciu lat. W tej wyjątkowo niebezpiecznej sytuacji polskiemu rządowi udało się odizolować nasz kraj od wszystkich sojuszników - mówił Rostowski.
Jego zdaniem, "jesteśmy w słusznym konflikcie z Rosją" i "w zupełnie niepotrzebnym i absurdalnym konflikcie z Niemcami, które cały czas obrażamy". - Właśnie weszliśmy w konflikt, i jest to bardzo mocno odczuwane, z Francją - dodał, odnosząc się do zerwanych negocjacji ws. caracali. - Nasz niby strategiczny partner (Wielka Brytania - red.) sam wykluczył się z Europy i w ogóle nie wie, co w przyszłości chce zrobić. W Stanach Zjednoczonych za chwilę będą wybory. Może je wygrać, nie daj Boże, Donald Trump, który powiedział jasno, że chce być bliskim przyjacielem Putina - mówił były wicepremier. - Hillary Clinton bardzo dobrze zdaje sobie sprawę, że Jarosław Kaczyński to jest taki bardzo mały Trump - dodał. Według byłego ministra finansów "pozostał nam jeden sojusznik - Węgry, kraj 10-milionowy". "Nikt nie traktuje tego rządu ani poważnie, ani niepoważnie" Mówiąc o zerwanych negocjacjach ws. caracali, Rostowski stwierdził, że było "jasno powiedziane", co słyszał w Paryżu, że "reakcja Francji na to będzie polityczna". - Nie można się zachowywać w taki sposób, tak łamać zasad - stwierdził. Jego zdaniem stosunki Polski z Paryżem były złe, ale teraz będą "fatalne". - Nikt nie traktuje tego rządu ani poważnie, ani niepoważnie - powiedział Rostowski. - Polska jest traktowana poważnie, bo Polska jest ważnym krajem, a ja mówiła o rządzie - dodał. Zaznaczył, że gabinet Beaty Szydło jest postrzegany "jako jakieś dziwadło". - To jest bardzo niebezpieczne dla Polski - podkreślił.
Zdaniem Rostowskiego, jeśli Tuskowi zostaną postawione zarzuty, to przecież "wszyscy wiedzą, że w Polsce nie ma niezależnej prokuratury". - Nikt nie będzie takich zarzutów, tak upolitycznionej prokuratury, traktował poważnie. Będą one traktowane tak, jak na to zasługują - powiedział. (http://www.tvn24.pl)

http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/rostowski-w-kropce-nad-i-o-rzad...

Jak podaje TVP Info, niedawno warszawska prokuratura uchyliła decyzję w sprawie odmowy wszczęcia śledztwa na podstawie zawiadomienia posłów Pis. Oficjalne śledztwo zostało podjęte 24 października. PiS wskazywał, że przestępstwa przy okazji przetargu mógł się dopuścić Tomasz Siemoniak, który wówczas był szefem MON, a także wiceminister Czesław Mroczek oraz podległe im osoby. Kontrolę ws. caracali przeprowadzi CBA.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika UPARTY

2. Żadnych łapówek nie trzeba będzie zwracać, bo jeszcze nie były

wypłacone. Co więcej raczej i w przyszłości nikt by niczego nie płacił a co najwyżej pozwolił, by przy okazji jakiejś inwestycji zagranicznej ten lub ów mógł sobie zarobić. I stąd ten krzyk, bo nie będzie profitów a już pewnie są policzone i może zastawione pod jakiś kredycik?

uparty

avatar użytkownika Maryla

3. CBA w Ministerstwie Rozwoju


CBA w Ministerstwie Rozwoju oraz zakładach lotniczych w Mielcu i Świdniku. Sprawdzą przetarg na śmigłowce

Agenci CBA weszli we wtorek do zakładów lotniczych w Mielcu i
Świdniku - informuje radio RMF FM. Centralne Biuro Antykorupcyjne
przyjrzy się dokumentacji dotyczącej przetargu na śmigłowce dla polskiej
armii. Agenci weszli we wtorek również do Ministerstwa Rozwoju.

Prokuratura w Szczecinie uważnie przygląda się przetargowi na śmigłowce
wielozadaniowe dla polskiego wojska. Chodzi o zamówienie Caracali.
Zawiadomienie w tej sprawie w ubiegłym roku złożyli posłowie Prawa i
Sprawiedliwości. Poprzednim rządzącym zarzucają preferowanie jednego z
oferentów, czyli Airbusa.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl