Święto Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny

avatar użytkownika intix

 

 

 

 

       Święto Macierzyństwa NMP

       Papież Pius XI ustanowił święto Boskiego Macierzyństwa Najświętszej Maryi Dziewicy w 1931 roku dla upamiętnienia tysiąc pięćsetnej rocznicy Soboru Efeskiego. Sobór ten potwierdził uroczyście i  zobowiązująco, że świętej Maryi w pełni przysługuje niezrównany tytuł Theotokos – Boża Rodzicielka. Potępiony został równocześnie pogląd przeciwny głoszony przez patriarchę Konstantynopola, Nestoriusza. Cyryl Aleksandryjski tak opisuje ten moment, gdy po długim posiedzeniu, sobór potępił nieszczęsnego Nestoriusza, pozbawiając go stolicy biskupiej:

       „Zgromadziło się mniej więcej dwustu biskupów. Wszyscy mieszkańcy miasta pozostali tam od rana do wieczora w oczekiwaniu na orzeczenie świętego soboru. Gdy dowiedziano się, że nieszczęśnik został złożony z  urzędu, wszyscy jednogłośnie zaczęli wychwalać święty sobór i dziękować Bogu za przegraną nieprzyjaciela wiary. Gdy wyszliśmy z kościoła, towarzyszyła nam procesja z pochodniami aż do naszych mieszkań. Był wieczór. Wszyscy się radowali i całe miasto zostało oświetlone. Kobiety poprzedzały nas z kadzidłami. W  taki sposób tym, którzy bluźnią Jego Imieniu, Zbawiciel okazał Swoją wszechmoc”1

       Pięknie nawiązał do nauki o Boskim Macierzyństwie Papież Pius IX w bulli Ineffabilis Deus (8 grudnia 1854),  gdy ogłosił dogmat Niepokalanego Poczęcia:

       "Na samym tedy początku i przed wszystkimi wiekami wybrał Bóg i Swemu Synowi przeznaczył Matkę, z której wcielony po szczęśliwym wypełnieniu się czasów miał się narodzić... Kościół katolicki, który ustawicznie pouczany przez Ducha Świętego jest ostoją i utwierdzeniem prawdy zawsze uznawał za objawioną przez Boga i stale obecną w depozycie Boskiego objawienia tę prawdę o pierworodnej niewinności czcigodnej Dziewicy – naukę tak doskonale harmonizującą z Jej podziwu godną świętością oraz przenajwyższą godnością Matki Boga – i nigdy nie zaprzestał wyjaśniania, głoszenia i popierania z dnia na dzień tej prawdy wielorakimi ciągle sposobami i chwalebnymi dziełami".2

       A tak pisze O. Franciszek Kwiatkowski SI, Matka Boga (wykład sodalicyjny w rocznicę Soboru Efeskiego):

       „Zdziwiła się i zatrwożyła Panienka Maryja, a z Nią zdziwił się świat cały. A to nie tylko dlatego, że speł­niło się proroctwo Izajaszowe, o cudownym połączeniu dziewictwa z macierzyństwem Maryi: "Oto Panna pocz­nie i porodzi syna i nazwą imię jego Emmanuel tj. Bóg z nami" , ale przede wszystkim dlatego, że te wyraże­nia Syn Najwyższego, –Bóg z nami, nie miały być wzięte w znaczeniu przenośnym, ani w znaczeniu syno­stwa przybranego, lecz w najwłaściwszym tych słów znaczeniu.

       Bóg sam, a mianowicie druga Osoba Trójcy Przenajświętszej, sam Syn Boży, raczył zstąpić na ziemię i przyjąć ciało ludzkie z Maryi i połączyć w tajemniczy a prawdziwy sposób Bóstwo z człowieczeństwem: "Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami".

       W Poczęciu Twojem, o Panno Maryjo nieskalanaś była, módl się za nami do Ojca, któregoś Syna Jezusa z Ducha Świętego począwszy porodziła.

 

Źródła:
1 Ks. Janusz Królikowski, Ogłoszenie Theotokos na Soborze Efeskim
2 Bp Marek A. Pivarunas CMRI,Boskie Macierzyństwo Najświętszej Maryi Panny

Za:militia-immaculatae.org/

       * * *


       11 października — Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny

       W roku 431 sobór powszechny zebrany w Efezie uroczyście ogłosił, że Maryja jest Matką Bożą. W 1900-letnią rocznicę ogłoszenia tego dogmatu papież Pius XI polecił obchodzić święto Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny 11 października.

 

 

       Boskie macierzyństwo Maryi tj. macierzyństwo Jej w stosunku do Jezusa przeobraża się naturalnie w macierzyństwo łaski względem wszystkich chrześcijan, będących całością mistycznego Ciała Chrystusowego. Święty Jan Eudes pisze: „Od chwili, w której Błogosławiona Dziewica przyzwoliła na Wcielenie w Niej Syna Bożego, przyczyniła się do zbawienia wszystkich wybranych. Od tej szczęśliwej chwili nosiła ich zawsze w Swym łonie, jak najlepsza Matka. to jest w głębi Swego Serca. Jest rzeczą najprawdziwszą, bo ponieważ Syn Boży jest Głową wszystkich wybranych, oni więc stanowią jedno z Nim, jak członki stanowią nierozerwalną całość ze swoją głową. Wskutek tego, Jak Maryja nosiła zawsze i nosić będzie wiecznie przedziwną tę głowę w macierzyńskim swym Sercu, tak też nosiła i nosić w nim będzie wiecznie wszystkie prawdziwe jej członki.”

       Ojciec Grignion Maria de Montfort zaś tak się wyraża: „jeżeli Jezus Chrystus, Głowa ludzkości w Niej się narodził, to wybrani, będący członkami tej Głowy, muszą również w Niej się narodzić w koniecznym następstwie rzeczy. Taż sama matka nie może wydać na świat głowy bez członków, lub członków bez głowy, w przeciwnym razie byłby to potwór natury. Również i w porządku łaski głowa i członki rodzą się z tej samej matki, a gdyby jeden z członków mistycznego ciała Jezusa Chrystusa, czyli jeden z wybranych narodził się z innej matki, niż Maryja, która wydała na świat głowę, byłby to już nie wybrany, nie członek Jezusa Chrystusa, ale potwór w porządku łaski. Nadto, ponieważ Jezus Chrystus jest teraz bardziej, niż kiedykolwiek owocem Maryi, jak codziennie niebo i ziemia powtarzają tysiące tysięcy razy: „Błogosławiony owoc żywota Twego, Jezus” nie ulega więc wątpliwości, że Jezus Chrystus jest w szczególności dla każdego człowieka, który Go posiada, również prawdziwie owocem dzieła Maryi, jak d1a wszystkich w ogóle; tak dalece, że gdyby jaki wierny miał Jezusa Chrystusa w swym sercu, to śmiało mógłby powiedzieć: „Dzięki niech będą Maryi; Ten, Którego posiadam, jest Jej dziełem i Jej owocem, bez Niej zaś mieć bym Go nie mógł”. Z większą nawet słusznością można by·do Niej zastosować te słowa, które św. Paweł do siebie stosuje: „Rodzę codziennie dzieci Boże, aż dopóki Jezus Chrystus nie utworzy się w nich w pełności swego wieku.” Posłannictwem Jej jest: ,,wydawać Jezusa Chrystusa, Głowę wybranych i Jezusa Chrystusa w wybranych”.

       Takim jest bez wątpienia początek macierzyńskiej roli, jaką Najświętsza Panna względem nas wypełnia. W żyjącej rzeczywistości mistycznego ciała Chrystusowego macierzyństwo Boskie rozciąga się aż do nas, jako rzeczywiste i żywotne macierzyństwo łaski. Inaczej mówiąc, w Chrystusie Maryja jest nie tylko Matką Syna Bożego, który się stał człowiekiem, ale także Matką tych wszystkich, którzy stanowią z Nim jedno ciało i są w Nim przekształceni na modłę Bożą. Zobaczymy dalej, rozważając rozmaite dzieła tych dwóch rodzajów macierzyństwa, jak dalece są nierozłączne i jak stopniowo się rozwijają jedno w drugim, jedno dla drugiego. Zrozumiemy też dokładniej, te dwa macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny pozostają zawsze ze sobą w doskonałej proporcji i harmonii. Przypatrzywszy się niektórym rysom, zawartym w Ewangeliach świętych, rzec by nawet można, że Boskie macierzyństwo zostało dopiero całkowicie objawione Maryi pod postacią macierzyństwa względem nas, tak jak gdyby przedziwna ta Matka mogła wzrastać w znajomości i miłości Syna jedynie pod warunkiem, że nas w Nim zrozumie i ukocha.

militia-immaculatae.org/

       * * *

       Kazanie na święto Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny

       * * *

       Módlitwa

SUB TUUM PRAESIDIUM
Sub tuum praesidium confugimus, sancta Dei Genitrix, nostras deprecationes ne despicias in necessitatibus nostris, sed a periculis cunctis libera nos semper, Virgo gloriosa et benedicta, Domina nostra, Mediatrix nostra, Advocata nostra, Consolatrix nostra. Tuo Filio nos reconcilia, tuo Filio nos commenda, tuo Filio nos repraesenta.

POD TWOJĄ OBRONĘ
Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać, Panno chwalebna i błogosławiona.
O Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, Pocieszycielko nasza. Z Synem Swoim nas pojednaj, Synowi Swojemu nas polecaj, Swojemu Synowi nas oddawaj.

 

 

.

      

 

.

1 komentarz

avatar użytkownika intix

1. Matka Boga

Matka Boga (1)

KS. FRANCISZEK KWIATKOWSKI SI


        "Posłan jest anioł Gabriel od Boga do miasteczka galilejskiego, którego imię Nazaret, do panny poślubio­nej mężowi, któremu było Józef, z domu Dawidowego, a imię panny Maryja" (2). I obwieścił Jej niebieski posła­niec zdumiewającą nowinę, że znalazła szczególną łaskę u Boga, że za sprawą Ducha Świętego pocznie i porodzi sy­na, który będzie zwany Synem Najwyższego, a Bóg da Mu stolicę Dawida i będzie królował w domu Jakuba na wieki, a królestwu Jego nie będzie końca.

        Zdziwiła się i zatrwożyła Panienka Maryja, a z Nią zdziwił się świat cały. A to nie tylko dlatego, że speł­niło się proroctwo Izajaszowe, o cudownym połączeniu dziewictwa z macierzyństwem Maryi: "Oto Panna pocz­nie i porodzi syna i nazwą imię jego Emmanuel tj. Bóg z nami" (3), ale przede wszystkim dlatego, że te wyraże­nia Syn Najwyższego, – Bóg z nami, nie miały być wzięte w znaczeniu przenośnym, ani w znaczeniu syno­stwa przybranego, lecz w najwłaściwszym tych słów znaczeniu.

        Bóg sam, a mianowicie druga Osoba Trójcy Przenajświętszej, sam Syn Boży, raczył zstąpić na ziemię i przyjąć ciało ludzkie z Maryi i połączyć w tajemniczy a prawdziwy sposób Bóstwo z człowieczeństwem: "Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami" (4).

        Bóg zniżył się do ludzi, Syn Boży stał się dla zba­wienia świata synem człowieczym, – to fakt niezaprzeczalny. Atoli umysł ludzki pragnąłby zgłębić tę zadzi­wiającą tajemnicę. Czy to podobne do wiary, – aby Bóg dotykał się materii? Czy Jezus Chrystus, o ile jest prawdziwym Bogiem, miał rzeczywiście ciało człowiecze?

        Takie pytania stawiali sobie zarażeni gnostycznymi błędami heretycy pierwszych dwóch wieków chrześci­jańskich, dokeci, ucząc, że Chrystus miał tylko po­zorne ciało, ciało eteryczne. W tym ciele przeszedł tylko przez łono Maryi, nie biorąc z Niej rzeczywistego ciała ludzkiego. Oburzyli się na to apologeci i Ojcowie Ko­ścioła, wykazując z Pisma św. rzeczywistość przybranego ciała Chrystusowego i podkreślając z naciskiem, że Chrystus nie odkupił nas ludzi, jeśli nie wziął z Maryi prawdziwej ludzkiej natury. "Przez to właśnie, że Pan odkupił nas Krwią swoją, że dał duszę swoją za naszą, a ciało swoje za ciała nasze... wygubił wszystkie nauki heretyckie" – pisze św. Ireneusz (5). "Jeśli ciało Chry­stusa było pozorem (phantasma), oszukał nas Chrystus; jeśli nas oszukał, nie jest Prawdą. Ponieważ jednak Chrystus jest prawdą, nie było pozorem ciało Jego", rozumuje św. Augustyn (6).

        Ewangelia św. stwierdza najdobitniej, że Chrystus był prawdziwym Synem Maryi, posilał się i wzrastał, łaknął i pragnął, czuł się zmęczonym, cierpiał i umarł, a choć po zmartwychwstaniu swoim przeszedł przez skały grobowe i zamknięte drzwi, to jednak zapewnił Apostołów, że i to ciało uwielbione nie było pozorem, tylko rzeczywistością: "Czemuście się zatrwożyli? Oglądajcie ręce moje i nogi, że ja tenże jestem; dotykajcie się i przypatrujcie: bo duch nie ma ciała ani kości, jako widzicie, że ja mam" (7).

        Gdy w wieku IV Apolinary, biskup laodycejski w Syrii, opierając się na platońskiej trychotomii, tj. nauce o potrójnej duszy w człowieku, odważył się uczyć, że Syn Boży przyjął z Maryi ciało, ożywione tylko du­szą zwierzęcą, a duszę rozumną zastępowało w Chry­stusie Słowo Boże, – przypomniał mu Kościół, że Chry­stus miał rozumną duszę ludzką, która w Ogrojcu była "smutna aż do śmierci", którą się ofiarował Ojcu na zadośćuczynienie za grzechy ludzkie, – słowem był człowiekiem doskonałym – perfectus homo, – gdyż "we wszystkim stał się nam podobnym, prócz grzechu" (8).

        Z drugiej strony znaleźli się inni heretycy, którzy odważyli się podawać w wątpliwość Bóstwo Jezusowe. W tym względzie wysunęła się na pierwszy plan here­zja ariańska. Twórcą jej był Ariusz, kapłan aleksan­dryjski. W r. 318 wystąpił z poglądem, że Syn Boży nie jest współistotny Ojcu, lecz jest tylko pierwszym i naj­doskonalszym stworzeniem Bożym; zatem i Chrystus jest Bogiem tylko w znaczeniu niewłaściwym. I znowu zerwała się burza niesłychana. Na Soborze Nicejskim (r. 325) określono współistotność Syna z Ojcem, a tym samym stwierdzono dogmatycznie prawdziwe Bóstwo Słowa, które się stało ciałem.

* * *

        Zatem po Soborze Nicejskim były już dwie prawdy ustalone dogmatycznie: mianowicie, że Chrystus był prawdziwym Bogiem, a równocześnie i prawdziwym człowiekiem. "Bogiem, zrodzonym z substancji Ojca przed wiekami i człowiekiem, zrodzonym w czasie z substancji matki; doskonałym Bogiem – perfectus Deus, doskonałym człowiekiem – perfectus homo, złożonym z duszy rozumnej i z ciała ludzkiego, równym Ojcu co do Bóstwa, niższym od Ojca co do człowieczeństwa" (9).

        Te dwie prawdy dogmatyczne nie położyły jednak kresu sporom chrystologicznym. Pozostawało jeszcze bardzo ważne pytanie, w jakim stosunku pozo­stają do siebie w Chrystusie ten perfectus Deus i perfectus homo? Czy są to tylko dwie natury, Boska i ludzka, zewnętrznie z sobą połączone, – czy też są to dwie osoby razem powiązane, – czy też może istnieje jakieś inne wewnętrzne ich połączenie i pod­porządkowanie?

        I tak Apolinary pragnął je powiązać wewnętrznie, ucząc, że Chrystus jako człowiek nie miał duszy ro­zumnej, lecz funkcje jej spełniało "Słowo Boże". Wal­czyli z Apolinarym Diodor z Tarsu i uczeń jego Teo­dor z Mopswestii († 429); obaj jednak wspomniani apo­logeci popadli w drugą skrajność, ucząc, że czynniki: Boski i ludzki były w Chrystusie tylko zewnętrznie połączone: "Słowo mieszkało w przyjętym człowieku, jako w swej świątyni"; w Chrystusie są zatem nie tylko dwie natury, Boska i ludzka, ale i dwie osoby. Maryja więc porodziła tylko człowieka Chrystusa, a nie Bożą osobę; nie można Jej więc nazywać: Bogarodzicą – theotokos, tylko Rodzicielką Chrystusa – christotokos.

        Oto podkład historyczny do dogmatycznych określeń Soboru Efeskiego z 431 roku, którego 1500-letni jubileusz święcimy w roku bieżącym. Właśnie bowiem uczniem Teodora był Nestoriusz, zakonnik antiocheński (w Syrii), któremu sława wymowy utorowała w r. 428 drogę na stolicę arcybiskupią w Konstantynopolu. Okazał się on z początku dzielnym arcypasterzem, karcąc atoli niektóre przesadne objawy czci ludu dla Maryi, pow­stał również przeciw nadawaniu Jej tytułu "Boga-Rodzicy", przyjętego już od wieku w całym Kościele, z wyjątkiem Antiochii. Zdarzyło się pewnego razu, iż jeden z biskupów zawołał z kazalnicy archikatedralnej w Konstantynopolu: "Potępienie dla każdego, kto na­zywa Maryję Matką Boga". Oburzony lud zaprotestował, ale Nestoriusz ujął się za nauką swego biskupa.

        Zajście to narobiło dużo hałasu w Kościele wschodnim. Otóż Patriarcha aleksandryjski w Egipcie, św. Cy­ryl, wydał dogmatyczny list pasterski do swych owie­czek. List ten dostał się wnet do Konstantynopola. Ne­storiusz uczuł się obrażonym wywodami św. Cyryla i zwrócił się ze skargą do ówczesnego papieża Cele­styna I. Równocześnie jednak napisał do Rzymu także i św. Cyryl, wyjaśniając błędy Nestoriusza. Papież zwo­łał biskupów Zachodu na sobór do Rzymu (sierpień 430), gdzie potępiono błędną naukę Nestoriusza. Po tym orzeczeniu soboru rzymskiego polecił Papież św. Cyrylowi, by nakłonił Nestoriusza do odwołania głoszonych pu­blicznie błędów. Na soborze biskupów Egiptu, ułożono 12 punktów (anatematyzmów), które miał podpisać Ne­storiusz, by uniknąć wyklęcia z Kościoła przez Rzym. Oto niektóre z owych anatematyzmów:

        "Jeśli kto nie wyznaje, że Emmanuel jest prawdziwie Bogiem, i dlatego święta Dziewica Matką Boga, gdyż porodziła co do ciała Słowo Boże, które się stało ciałem, niech będzie wyklęty" (can. 1).

        "Jeśli kto nie wyznaje, że Słowo Boga Ojca po­łączyło się z ciałem istotnie (osobowo – secundum subsistentiam), i że Chrystus jest jedną istotą z własnym ciałem, tą samą jedną istotą, Boską i ludzką zarazem, niech będzie wyklęty" (can. 2).

        "Jeśli kto twierdzi, że Słowo Boga Ojca jest Bogiem lub Panem Chrystusa, a nie wyznaje, że raczej ta sama istota jest Bogiem zarazem i człowiekiem, ponieważ, podług Pisma, Słowo stało się ciałem, niech bę­dzie wyklęty" (can. 6).

        Inne kanony zawierają tylko konsekwencje tej podstawowej nauki: Niech będzie wyklęty, kto wprowadza w Chrystusa dwie osoby (Boską i ludzką, can. 4), kto nazywa Chrystusa tylko "noszącym Boga" (theophoron) a nie Bogiem prawdziwym, – kto uczy, że nie Słowo Boże, jako nasz Arcykapłan, – ale inny ktoś poza Sło­wem, jako zwykły syn niewiasty, odkupił nas z grze­chów (can. 10), – cierpiał i umarł za nas (can. 12) i oży­wia nas (can. 11) itd.

        Nestoriusz nie podpisał deklaracji, doręczonej mu przez 4 biskupów. Przeczuwając niekorzystny dla siebie obrót sprawy, wpływał na cesarza Teodozego II, by on sam zwołał Sobór powszechny do Efezu. Pewny siebie, wygłosił w dniu 6 i 7 grudnia 430 r. dwa gwałtowne przemówienia, w których piętnował wszystkich, nazy­wających Maryję Matką Boga, a nie matką człowieka, zapowiadając zarazem, że wnet wypowie się w tej spra­wie Sobór powszechny.

        Wobec zaognionego w ten sposób sporu św. Cyryl pytał w Rzymie, co ma robić. Papież polecił mu postępować ze zbłąkanym z wszelką możliwą łagodnością i obiecał wysłać trzech swoich legatów na dzień 7 czerwca (Zielone Świątki) 431 r. do Efezu. Mieli oni pracować w porozumieniu ze św. Cyrylem. Na 15 dni przed datą wyznaczoną Cyryl znalazł się z 50 bisku­pami Egiptu w Efezie. Zjawił się również i Nestoriusz z pocztem zbrojnym, ufny w opiekę cesarską. Memnon, biskup Efezu, podzielał zapatrywania św. Cyryla.

        Ponieważ na 7 czerwca nie zdążyło przybyć wielu biskupów, nie było też jeszcze legatów papieskich, od­łożono otwarcie Soboru na później. Pierwsze posiedze­nie odbyło się 22 czerwca. Po trzykroć wzywany Nestoriusz nie stawił się. Odczytano wyznanie wiary So­boru Nicejskiego, potem akta procesu Nestoriusza, na które złożyły się: list dogmatyczny św. Cyryla, odpo­wiedź Nestoriusza, list papieża Celestyna do św. Cyryla, drugi list dogmatyczny św. Cyryla z anatematyzmami. Następnie przytoczono ustępy z pism Ojców Kościoła, zestawiono z nimi naukę Nestoriusza, której fałsz wy­stąpił teraz w pełnym świetle. Wobec tego ogłoszono Nestoriusza heretykiem, złożono go ze stolicy biskupiej i wykluczono z grona kleru. Wyrok ten podpisało 197 biskupów. Lud, czekający niecierpliwie na wyrok przed kościołem Najświętszej Maryi Panny, w którym odbywał się Sobór, odprowadził biskupów do domu, wśród radosnych okrzy­ków i blasku pochodni.

        Wnet nadjechali legaci papiescy i potwierdzili wy­rok Soboru; przyłożył potem na nim pieczęć swą sam Ojciec Święty, a z nim cały Kościół katolicki. I odtąd ja­sną dla każdego wiernego stało się prawdą, że Maryję można i trzeba nazywać Matką Boga, – a nie tylko matką człowieka, Matką Słowa, – a nie tylko matką Chrystusa, gdyż chociaż Maryja nie zrodziła Chrystusa według Jego natury Bożej, tylko według Jego natury ludzkiej, to jednak Chrystus jest jedną Bosko-ludzką osobą, a Maryja jest matką tej jednej osoby, jest więc Matką Boga, zrodziła bowiem tę jedyną w dziejach świata istotę, którą nazywają Ojcowie Kościoła: theanthropon, – Bogo-człowiekiem, – a nie ludzką osobę, złączoną tylko zewnętrznie, przypadłościowo ze Słowem Bożym.

        Prześlicznie wyraża tę pracę dogmatyczną pierwszych wieków, wyjaśniającą najwyższą tajemnicę Wcie­lenia Syna Bożego, następny Sobór powszechny (IV z rzędu), odbyty w Chalcedonie w 451 r., a skierowany przeciw monofizytom. Ci bowiem heretycy, z Eutychesem, opatem jednego z klasztorów Konstantynopola na czele, podkreślali tak dalece Boskość osoby Chrystusa, że formalnie znikała Jego natura ludzka, pochłonięta niejako przez Boską. Stąd ich nazwa: monofizyci, – czyli wyznawcy jednej natury w Chrystusie. Zebrani biskupi przyjęli dogmatyczny list papieża św. Leona I Wielkiego, wołaniem: "To jest wiara Apostołów, tak wszyscy wierzymy, przez Leona przemówił Piotr".

        Wyznanie wiary chalcedońskie przedstawia syntetycznie a jasno naukę Kościoła św. o Chrystusie, a brzmi następująco:

        "W ślad za Ojcami świętymi uczymy wszyscy jednozgodnie, że trzeba wyznawać jednego i tego samego Syna i Pana naszego Jezusa Chrystusa, tego samego doskonałego co do Bóstwa i tego samego doskonałego co do człowieczeństwa (perfectum in deitate et perfec­tum in humanitate), Boga prawdziwego i prawdziwego człowieka, złożonego z duszy i ciała, współistotnego Ojcu w Bóstwie, a współistotnego nam w człowieczeń­stwie, podobnego nam we wszystkim oprócz grzechu (10); tego samego zrodzonego wprawdzie przed wiekami z Ojca co do Bóstwa, w ostatnich zaś dniach zrodzonego dla nas i dla naszego zbawienia z Maryi Panny, Boga-rodzicy (tes theotoku) co do człowieczeństwa; uczymy, że trzeba uznawać jednego i tego samego Chry­stusa Syna Pana jednorodzonego, w dwóch natu­rach niezmieszanie, niezmiennie, nierozdzielnie, nierozłącznie, bez znoszenia różnicy natur przez ich po­łączenie, raczej z podkreślaniem przymiotów odrębnych, właściwych każdej naturze; obie bowiem natury łączą się w jedną osobę i w jedno samodzielne bytowanie, a jak przedtem uczyli o nim Prorocy i sam Jezus Chry­stus i wyznanie Ojców nam przekazało, jedną i tą sa­mą istotą, nie rozdzieloną ani rozerwaną na części, jest Syn i jednorodzone Słowo Boże Pan nasz Jezus Chry­stus".

        W całym wyznaniu powtarzają się ustawicznie wyrazy "jednego i tego samego Syna Bożego i Syna człowieczego", z podkreślaniem różnicy natur a jedności oso­by. A powołuje się Sobór na Pismo św. i Tradycję, jako na źródła swej nauki. Nie Sobór bowiem ją tworzy, on ją tylko ujmuje w odpowiednią formułę dogmatyczną.

        To właśnie odróżnienie między osobowością a naturą w Chrystusie pozwoliło na filozoficzno-teologiczne rozwiązanie pozornie sprzecznych orzeczeń o Chrystu­sie. Ta sama osoba jest zrodzona i niezrodzona od wie­ków, cierpiętliwa i niecierpiętliwa, skończona i nieskoń­czona. Chrystus, – to Bóg, a rodzi się w czasie, – to najwyższa Moc, a truchleje od zimna, – to Pan niebiosów, a pozostaje w żłóbku obnażony, – to Ogień nie­śmiertelny, a krzepnie w ludzkim ciele, – jest Nie­skończony, a jednak "ma granice". I chociaż przy tych różnych orzekaniach trzeba dodawać, że jedne z nich dotyczą Jego Boskiej, inne Jego ludzkiej natury, to jednak trzeba pamiętać, że odnoszą się one przez te natury, do jednego w sobie podmiotu samodzielnie istniejącego, do jednej osoby Bożej, do osoby Słowa, jednoczącej w Chrystusie dwie natury, Boską i ludzką.

        Toteż choć i Maryja nie jest Matką Chrystusa co do Jego Bóstwa, lecz tylko co do Jego człowieczeństwa, to jednak jest matką tej istotnie jednej w sobie osoby Słowa odwiecznego, która łączy w sobie substancjalnie dwie natury, Boską i ludzką. Zrodziła więc Maryja praw­dziwie Tego, który jest Bogiem zarazem i człowiekiem w jednej osobie. Jak w Trójcy Świętej mamy jedną naturę Boską, bytującą w trzech osobach, tak w Chrystusie mamy jedną osobę Bożą, bytującą w dwóch naturach.

* * *

        W ten sposób Boże Objawienie poucza nas, że trzeba odróżniać między naturą każdej rzeczy a tym, co stanowi jej indywidualność, nazywaną u istot rozumnych ich osobowością.

        O wcieleniu Syna Bożego pisze św. Paweł w liście do Kolossan (I, 26), że głosi im "tajemnicę, która była zakryta od wieków... a teraz oznajmiona jest świętym jego, którym chciał Bóg znajome uczynić między poga­nami bogactwa chwały tej tajemnicy, którą jest Chry­stus, między wami nadzieja chwały – którego my prze­powiadamy". A do Efezów pisze na ten sam temat: "Mnie najmniejszemu ze wszystkich świętych dana jest łaska ta, abym między poganami przepowiadał niedo­ścigłe bogactwa Chrystusowe" (III, 8).

        Świadectwo Janowe, że "Słowo stało się ciałem i mieszkało między nami", – poselstwo anioła do pa­nienki z Nazaretu z oznajmieniem, że dziecię Jej dziewiczo poczęte i dziewiczo porodzone będzie "Synem Najwyższego" ma przedziwnie głębokie, tajemnicze zna­czenie.

        Wcielenie Syna Bożego dla odkupienia świata to nie drobnostka, to rzecz niewysłowiona. Dlatego nie dziwmy się, że tajemnica ta jest tak trudna do zgłębienia, że stawała się "kamieniem obrazy", zgorsze­niem dla żydów, głupstwem dla pogan dawnych i no­woczesnych, a mocą Bożą tylko dla wierzących.

        Wyśmiewali świeżo tę tajemnicę w "Racjonaliście" polskim niektórzy bezbożni profesorowie warszawscy z Kotarbińskim na czele, pisząc: "Kościół watykański przygotowuje się do ogłoszenia nowego dogmatu: rów­ności Matki Boskiej z Trójcą św.". A chociaż starali się później wycofać z zajętego stanowiska, bawiąc się w pro­roków, że "krańcowe uwielbienie Matki Bożej zakończy się najprawdopodobniej ubóstwieniem Maryi", to jed­nak dodawali: "Nie ma najmniejszej wątpliwości, że dogmat wniebowzięcia N. M. P. zostanie wkrótce ogło­szony... Jakiż może być następny etap? Trudno bawić się w przewidywania. Zdaje się jednak... że prędzej, czy później... nastąpi zupełne zrównanie Maryi z Trójcą świętą czyli ostateczne jej ubóstwienie. Chodzi tylko o ostatni krok, o zdogmatyzowanie tej wiary".

        Pisał już św. Juda Apostoł w swym liście powszechnym (w. 10): "Ci, czegokolwiek nie wiedzą, bluźnią". – Ignorancja Bożych tajemnic jest prawdziwą przyczyną niewiary i bluźnierstw wolnomyślicieli. Św. Augustyn wyznaje o sobie: "Słuchałem go (św. Ambro­żego) każdej niedzieli, każącego do ludu słowo Prawdy i coraz bardziej przekonywałem się, że wszystkie za­rzuty i chytre wybiegi, których używano przeciw po­wadze Pisma św. były i błahe i łatwe do obalenia... Z radością w sercu wstydziłem się, że lat tyle szcze­kałem nie przeciw wierze katolickiej, ale przeciw cie­lesnych pojęć marzeniom. Byłem tak lekkomyślny i bezbożny, że to, co powinienem był badać i roztrząsać, ośmieliłem się obwiniać" (11).

        Tak czynią niedowiarkowie. Zamiast pouczyć się i zbadać, tworzą sobie straszaki, o jakich nie słyszał Kościół katolicki, zwalczają je i triumfują, że zwycię­żyli! Tymczasem kompromitują się tylko swą ignoran­cją. A jak "naukowo" argumentują?! Co chwilę czyta­my "zdaje się" – "prawdopodobnie" – "najprawdo­podobniej" – a w konkluzji: "na pewno tak będzie". To logika niewiary!

       Jakaż jednak korzyść duchowa powinna wypłynąć dla nas, wierzących, z obchodu tego jubileuszu?

       Najpierw powinniśmy pogłębić naszą wiedzę o Boskim macierzyństwie Najświętszej Maryi Panny, określonym dogmatycznie 1500 lat temu na Soborze w Efezie. "Boskie" jest to macierzyństwo, bo Jezus, Syn Maryi, to w jednej osobie Syn Boży i Syn człowieczy.

       Musimy dalej zrozumieć, że dogmat Boskiego macierzyństwa Maryi jest prawdą centralną katolicyzmu i podstawą katolickiego kultu Najświętszej Bogarodzicy.

       Protestanci nie uznali Maryi; a dziś siłą faktu poszli dalej w swej negacji i zaprzeczają już nawet Bóstwo Chrystusa. Konsekwentnie błędnie tłumaczą całe dzieło odkupienia. My, uznając w Maryi prawdziwą Matkę Słowa, podkreślamy przez to i Bóstwo Jezusowe i Jego człowieczeństwo i rzeczywisty nasz udział w dziele odkupienia.

       Fakt, że Maryja miała zostać Matką Boga, był po­wodem Jej Niepokalanego Poczęcia: "sam Bóg przygo­tował w Niej przez Ducha Świętego godne mieszkanie swemu Synowi" – śpiewa Kościół św. Przewidziane od wieków macierzyństwo Boże było dalej powodem pełni łask, udzielonych przez Boga Maryi, między nimi łaski naj­pełniejszego dziewictwa: "jeśli Syn Boży miał przyjść na świat – wołają Ojcowie święci – to tylko z dzie­wicy"; a nie przystało znać i potem człowieka tej, która była Matką Boga; nie przystało wreszcie, by uległo rozkładowi w grobie ciało dziewicze, które było bezpośrednim mieszkaniem wcielonego Słowa. Stąd przy­wilej wniebowzięcia.

       Wzmocnienie wiary powinno pomnożyć i naszą ufność w orędownictwo Maryi. Nie byle kogo bowiem prosimy o pomoc w naszych potrzebach. Jezus bratem naszym a Maryja Matką naszą, Matką potężną i niepojęcie litościwą. Więc z niezachwianą ufnością przystę­pować nam trzeba do tronu Jej łaski. Ona nie zawie­dzie naszej ufności. Przez Nią otrzymaliśmy Jezusa, przez Nią też zdążamy do połączenia się z Jezusem. On uczy­nił Matkę swoją szafarką wszystkich łask, a tytuł ten znów wynika z Jej godności Boga-Rodzicy.

       Nie myli się więc Kościół Boży, otaczając Maryję szczególniejszą czcią, niższą bezsprzecznie od czci od­dawanej Bogu, ale wyższą od tej, którą oddaje Świę­tym, a nawet Aniołom. Maryja bowiem zajmuje wyjąt­kowe wśród stworzeń stanowisko, gdyż dając ciało ludz­kie Słowu weszła tym samym w pokrewieństwo z drugą Osobą samej Trójcy Przenajświętszej, a przez to – jak zauważa św. Tomasz z Akwinu – zbliżyła się przedziwnie do Ojca i Syna, zaś współpracą swoją z łaską Bożą zdo­była niezrównaną świętość osobistą.

       Święcąc zatem 1500-lecie dogmatycznego ogłoszenia macierzyństwa Bożego Najświętszej Panienki, zachęcajmy się do coraz to gorętszej miłości naszej Niebieskiej Orędowniczki. Słusznie bowiem śpiewamy:

            "Nadzieją moją i zbawieniem moim:
            Jest ta myśl błoga, jest ta myśl droga,
            Że matką moją jest Matka Boga!"
.

Ks. Franciszek Kwiatkowski SI


–––––––––––


Ks. Franciszek Kwiatkowski T. J., Z pogranicza filozofii i teologii. Wykłady dla katolickiej inteligencji. Kraków 1938, ss. 511-523.
(Pisownię nieznacznie uwspółcześniono).
-----------------------------------------------------------------------------
Pozwolenie Władzy Duchownej:
                                                                   Można drukować
                           Kraków, 20 XII 1937
                                       Ks. Władysław Lohn T. J.
                                        Prowincjał Małopolski
                L. 9074/37.
                                                                Pozwalamy drukować
                                                          Z Książęco-Metropolitalnej Kurii
                Kraków, 23 XII 1937
                L. S.
                                            † Adam Stefan
                                        Ks. Stefan Mazanek
                                                kanclerz
-------------------------------
Przypisy:

(1) Wykład sodalicyjny na 1500-letni jubileusz Soboru Efeskiego. Drukowany w "Wiara i życie" 1931, str. 129-136.
(2) Łk. 1, 26-27.
(3) Iz. 7, 14.
(4) Jan 1, 14.
(5) Contra haereses 5, 1, 1, 2.
(6) 83 Quaest. Q. 14.
(7) Łk. 24, 38-39.
(8) Żyd. 2, 17; 4, 15.
(9) Symbolum Athanasianum.
(10) Por. Żyd. 4, 15.
(11) Wyznania, ks. VI, r. 3, n. 4.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
http://www.ultramontes.pl/kwiatkowski_matka.htm