Rezurekcja 1945 w Warszawie
Po upadku Powstania, które całe przeżyliśmy w samym środku Śródmieścia, wygnani z Warszawy zawędrowaliśmy do Milanówka, gdzie przygarnęli nas kuzyni Miśkiewicze. Ojca Niemcy zabrali stamtąd do Obozu w Gawłowie. Po ucieczce Niemców, od 17. stycznia 1945, do Warszawy zaczęli wracać wypędzeni jej mieszkańcy. Mama przy pierwszej okazji po lodzie przez Wisłę przedostała się na Grochów, gdzie czekało niezniszczone nasze mieszkanie opuszczone przez nas w lipcu.
Przedsiębiorcza Babcia Miecia za 2 litry spirytusu zorganizowała nam już 26 stycznia transport wojskową ciężarówką na Grochów. Dowieźli nas do Wiatracznej, skąd do domu na Kutnowską było pieszo koło kilometra. Jako szczęśliwych, mających jedno z niewielu ocalonych miejsc w Warszawie, odwiedzali nas licznie w miarę schodzenia się z powojennej tułaczki rodzina, współpracownicy i przyjaciele rodziców. Warszawa wracała do życia. Każdy jego objaw robił wrażenie. Na rozbitej Marszałkowskiej kwiaciarka jak dawniej sprzedaje palmy wielkanocne. Można było też tam kupić tulipany czy żonkile dla bliskiej sercu osoby.
W wielkanocną niedzielę 1945, rankiem o godzinie 6. Ojciec zabrał mojego brata i mnie (8 i 4 lata) na Rezurekcję do parafialnego kościoła Najczystszego Serca Maryi przy placu Szembeka.
Wewnątrz kościoła zabrakło miejsca. Cały plac Szembeka od budynku kościoła do Grochowskiej był wypełniony dziesiątkami tysięcy ludzi. Myśmy stali w środku placu Szembeka, blisko jezdni ulicy Chłopickiego.
Można było nareszcie świętować Zmartwychwstanie. Można było wreszcie się pokazać i się nawzajem policzyć. Nie groziła łapanka ani rozstrzelanie.
W końcu marca 1945 losy wojny jeszcze nie były jeszcze przesądzone. Od wschodu Niemiec Armia Czerwona dochodziła do Odry, na zachodzie Alianci utknęli, dopiero nieznacznie przesunęli się od „jednego mostu za daleko” pod Arnhem, o który już we wrześniu poprzedniego roku bili się razem z Anglikami Polacy pod dowództwem gen. Sosabowskiego. Pod Hitlerem były jeszcze Dania, Austria, północne Włochy i północna Jugosławia, cała Austria, cała prawie Holandia, całe Czechy i cały prawie Śląsk.
Polscy żołnierze po przełamaniu Wału Pomorskiego krwawo walczyli wtedy o silnie broniony Kołobrzeg. Niemcy bronili „Festung Breslau”, Głogowa, Gdańska, Gdyni. Hitler razem ze Speerem w Berlinie troszczyli się o odsiecz. Z okrzykiem „Heil Hitler!” szli odważnie na śmierć młodzi żołnierze i chłopcy z Hitlerjugend.
Sytuacja na frontach 1. kwietnia 1945.
W Warszawie wreszcie można się było świątecznie zebrać. Razem świętować Zmartwychwstanie. Spontanicznej radości nie przysłoniła troska czy bać się bolszewików, czy walczyć już o odzyskanie Kresów Wschodnich czy czekać aż na to pozwoli czas. Tego dnia było radosne Święto, pierwsze od ponad pięciu lat. Nie groziła łapanka, zamknięcie na Pawiaku, przesłuchanie w SS na Szucha, rozstrzelanie na ulicy, w ruinach getta czy w palmirskim lesie.
W pewnej chwili ceremonii rezurekcyjnej, zapewne podczas Podniesienia, ktoś strzelił na wiwat. Dołączyło się wielu mężczyzn, niektórzy w mundurach inni ubrani po cywilnemu strzelając z pistoletów w górę. Wybuchło wokół nas kilka większych detonacji.
Tylko jedną taką Rezurekcję miałem w życiu. Już więcej Mama nas na Rezurekcję nie puściła. Mój brat Jacek, tak jak jego rówieśnicy, każdego roku przygotowywał bomby, aby zdetonować je na następnej rezurekcji, ale kończyło się zrobieniem jakiejś detonacji blisko domu. Przez wiele, wiele lat rezurekcyjny poranek był świętowany wybuchami. Teraz nowa tradycja przeniosła ten zwyczaj na Nowy Rok.
Do kościoła przy Placu Szembeka mieliśmy ponad kilometr. 20 minut pieszo. Jurek, o dwadzieścia lat starszy mój brat stryjeczny. Zdobywca Wilna w lipcu 1944 w operacji „Ostra Brama”, po zwolnieniu z internowania w Rosji, nie mogąc wrócić do Wilna, też zamieszkał z nami na Kutnowskiej. Idę z nim w niedzielą z kościoła z paczuszką ciastek pod pachą. Przy brzegu zdjęcia widać wieżę kościoła przy pl. Szembeka. Bliżej rozbite w 1939 domy przy ulicy Omulewskiej. W klapie znaczek oznaczający włożenie datku dla jakiejś kwesty.
- Zaloguj się, by odpowiadać
8 komentarzy
1. Dobrego dnia :)
bo mimo ciemności za oknem,to już nowy dzień :)
serdeczne pozdrowienia :)
gość z drogi
2. @Almanzor
jakie szczęście miała Twoja Rodzina, że ocalał dom i krewni. Moi Dziadkowie z jednej i drugiej strony wrócili do kupy gruzów i nic nie ocalało z Ich domów i pamiątek. Ja urodziłam się już i wychowałam przy Wiatracznej i znam doskonale klimaty patriotycznego Grochowa.
Z sieci Szembek wtedy i dziś.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. W naszej parafii
gdy zaczynała się w tym roku rezurekcyjna procesja w pobliżu kościoła też były detonacje... Pierwszy raz ...
Bardzo się dziwiłam dlaczego?
Teraz rozumiem ... :)
4. Wielkie dzieki
za wspomnienia. Bedzie ciag dalszy?
Podobala m i sie kwiaciarka, jak niby nic, znow sprzedajaca palmy i kwiaty.
A co do broni, nie moge sie nie podzielic wspomnieniem. Przymanowski czy ktos taki opisywal, jak z kolega w maju 1945 r.znalazl sie w Kancelarii Hitlera. Jakos poczul sie dziwnie i zaczal o ty myslec. Wyszlo na to, ze tylko on i kolega wygladali nienormalnie, bo nie mieli broni przy sobie.
W Szkole Oficerow Pozarnictwa byl jeden narwany strazak. Wczesniej sluzyl w OSP w jakiejs mniejszej miejscowosci na Mazowszu. Mowil, ze czesto bali sie gasic plonace chalupy, bo ukrywana tam od wojny amunicja wybuchala.
A jak juz dorwali sie do gaszenia, to uzywali nie ciensze weze Bg, tylko te grube Wg, ktore doprowadzaly wode do trojnika. Jak walnal strumien, to sciany padaly.
5. Drogi Gościu a drogi -do rymu(!)
Brak mi częstego, jak kiedyś, kontaktu z Wami [Marylu, to też o Tobie].
Zabrałem się równocześnie za trzy interesujące działania. Cały wewnątrz nich siedzę.
Tematy sądzę warte będą blogowania.
Kłaniam się
6. Grochowski Szembek
Pozdrawiam Rodaczkę z Grochowa.
Dzielnica nasza, niby warszawskie peryferia, zachowała ze wszystkiego warszawskiego to, co najważniejsze - ludzi.
Wyobraź sobie, że Gospodyni naszej Klasy z podstawówki na podstawie prowadzonej przez siebie kroniki i dokumentacji klasy dwadzieścia lat temu zebrała nas ponad dwudziestkę.
Najważniejsze co zauważyliśmy, to to, że niezależnie od naszych późniejszych losów doskonale się rozumiemy i podobnie myślimy. Nawet podobniej niż wtedy.
Od tamtego czasu spotykamy się bardzo często. W czwartek będzie w Wawie koleżanka mieszkająca w Żywcu. Zaprosiła właśnie na przedpołudniowe ciastko.
7. guantanamera
Długo panował ten zwyczaj strzelania w Rezurekcję od 6 rano.
8. Fotka
Szukałem w Internecie tej historycznej "krzywej" fotki dla ilustracji. Widać jak wielki był wtedy Plac Szembeka. Cały pełen był zgromadzonych ludzi.