Cmokierzy władzy leżą na łopatkach
No i ja mam swoje pięć minut satysfakcji, a nawet wielkiego ubawu. Oto wśród dokumentów, które z szafy Kiszczaka trafiły do IPN znalazły się wiernopoddańcze prywatne listy cmokierów władzy pisane do generała – pierwszego czekisty PRL i III RP, człowieka na wskroś sowieckiego, zdrajcy i zbrodniarza z krwią polskich patriotów na rękach. Któż te liściki (nie wiem czy perfumowane) pisywał? Ano ci, o których gumowych kręgosłupach i parciu do koryta w pozycjach kolanowo-łokciowych nie raz pisałem ja oraz moje redakcyjne koleżanki i koledzy. Mamy, zatem w fanklubie Kiszczaka: Daniela Passenta, Andrzeja Celińskiego, Beatę Tyszkiewicz, Władysława Bartoszewskiego czy Andrzeja Seweryna. Pewnie takich wiernopoddańczych gestów i łaszenia się do basiora i samca alfa SB było dużo więcej. Oto ta pożal się Boże „elita-elit”.
Najbardziej boki zrywam z Passenta (TW „John”), który dzisiaj po ujawnieniu teczek „Bolka” musi bronić Wałęsy jak niepodległości. Daję sobie głowę uciąć, że dla niego i całej reszty tych łże-elit Wałęsa to zwykły wsiowy głupek i prostak. Zresztą podobnie jak dla Kiszczaka, który przecież wśród zaufanych nazywał Wałęsę „żulikiem”. Kiedyś stawali murem za Wałęsą, bo tak odczytywali plany i zamiary Kiszczaka realizującego zadysponowaną mu przez Kreml kombinację operacyjną o kryptonimie „transformacja ustrojowa”. Dzisiaj stają za „Bolkiem”, choć widzą, jaki numer zza grobu wyciął im ich idol -bandyta. Oni muszą to robić, bo tak wskazuje im instynkt przetrwania i utorowania sobie znowu drogi do koryta. W jak trudnej sytuacji postawił ich nieżyjący już adresat miłosnych listów? Czyżby i tych wazeliniarzy oraz kelnerów podobnie jak Wałęsę miał za zwykłych „żulików”? Przecież swoim wiernym fanom takich numerów się nie wycina.
Już oczami wyobraźni widzę Kiszczaka, który korzystając z przerwy na papierosa wynurza się z kipiącej gorącej smoły i boki zrywa czytając tekst Passenta zatytułowany, „Komu potrzebny jest „Bolek”, w którym TW „John” jak przystało na czerwonego piskorza wije się i piętnuje środowiska, które ośmielają się krytykować płatnego donosiciela esbecji.
Passent i reszta tych cmokierów władzy powinni zadać sobie inne pytanie brzmiące, „Komu potrzebny był Bolek?”. Odpowiedź jest prosta. Wszystkim tym, którzy pragnęli już jako farbowani demokraci przejść przez to komunistyczne morze czerwone suchą noga z plecakami wyładowanymi łupami i perspektywą dalszej kariery. Kiszczak odchodząc z tego świata wiedział już, że cała ta misternie budowana stara rosyjska agentura wpływu obleziona jak zawszony kołnierz masą pożytecznych idiotów poniosła klęskę. Przerżnęła z kretesem zarówno wybory prezydenckie jak i parlamentarne całkowicie tracąc władzę. Dlatego ostatnim pośmiertnym rzutem na taśmę postanowił skompromitować do reszty tych wszystkich Passentów i Michników, którzy stali się dla beneficjentów III RP kulą u nogi przynoszącą z każdym dniem więcej szkód niż korzyści. Dla zimnego czekisty nie było sentymentów i baczenia na dawne zasługi i czołganie się u jego stóp. Na nic zdały się wysyłane przez lata płomienne listy i hektolitry wylewanej wazeliny. Nie ma sentymentu u namiestnika Kremla, jeżeli chodzi o pokoleniową radykalną wymianę agentury wpływu. Teczka „Bolka” to granat wrzucony w to dawno nieopróżniane czerwono-różowe szambo.
Przypomnijcie sobie salonowcy III RP ostatnią scenę z „Kariery Nikodema Dyzmy”. Kiszczak postawił was dzisiaj w identycznej sytuacji jak Żorż Ponimirski tę cała bandę głupców i karierowiczów, którzy w Nikodemie Dyzmie dostrzegli boga i zbawcę. Na użytek dzisiejszej historycznej chwili jego mowa powinna wybrzmieć tak:
"Z was się śmieję! Z was! Elita! Cha, cha, cha... Otóż oświadczam wam, że wasz mąż stanu, wasz Cincinnatus, wasz wielki człowiek, wasz Lech „Bolek” Wałęsa to zwykły oszust, co was za nos wodzi, to sprytny łajdak, fałszerz i jednocześnie kompletny kretyn! Idiota, niemający zielonego pojęcia nie tylko o ekonomii, lecz o ortografii. To cham, bez cienia kindersztuby, bez najmniejszego okrzesania! Przyjrzyjcie się jego mużyckiej gębie i jego prostackim manierom! Skończony tuman, kompletne zero! Daję słowo honoru, że nie tylko w żadnym Oksfordzie nie był, lecz żadnego języka nie zna! Wulgarna figura spod ciemnej gwiazdy, o moralności rzezimieszka. Sapristi! Czy wy tego nie widzicie? Źle powiedziałem, że on was za nos wodzi! To wy sami wwindowaliście to bydlę na piedestał! Wy! Ludzie pozbawieni wszelkich rozumnych kryteriów. Z was się śmieję, głuptasy! Z was! Motłoch! "
Artykuł opublikowany w „Warszawskiej Gazecie”
Nowy numer w kioskach
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Nie tylko "artyści"...
Cymesem jest wpis Kuronia w jego książce "Wiara i wina": Panie Czesławie, może ta dedykacja Pana skompromituje w tzw. pewnych kręgach (mnie w innych), ale pragnę oświadczyć, że jestem pełen podziwu dla Pana osobiście i roli jaka Pan odegrał w naszej "pokojowej rewolucji". Jacek Kuroń 11 czerwca 1990.
Tę dedykację opublikował Waldemar Łysiak tydzień temu w "doRzeczy". Pochodzi ona z egzemplarza, który Maria Kiszczak spieniężyła w antykwariacie w pierwszej połowie lat '90. Małżonka Kiszczaka raz-po-raz podprowadzała mężowi różne archiwalia i w ten sposób sobie "dorabiała"...
Do panteonu piewców i liżydupów wymienionych w artykule dopiszmy jeszcze Jacka Kuronia - ikonę opozycji i pierwszego niekomunistycznego rządu...
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
2. Jajacek Kuroń był potomkiem starej socjalistycznej rodziny,
która kiedyś strajki całkiem komunistyczne urządzała, a sam Jajacek czerwone harcerstwo organizował, marząc o przyłączeniu tej czerwonej młodzieżowej organizacji do wielkiej komsomolskiej rodziny.
Uznanie dla starego generała spod znaku komunistycznej międzynarodówki jest więc całkiem zwyczajne i naturalne dla wiarusów spod czerwonej gwiazdy.
Wujca spytajcie, oni tam razem, za Żelazną Bramą takie cudne marzenia snuli.
michael