Jak skorzystać z braku poglądów
tu.rybak, ndz., 13/12/2015 - 22:46
W sobotę Warszawa była świadkiem manifestacji obrońców demokracji. Brzmi głupio, bo gdyby demokracji nie było, toby sobie nie pomaszerowali. Główne hasło protestujących brzmiało: demokracja = trybunał, co ma się do rzeczywistości nijak, jest wyłącznie pretekstem.
Opozycja (czyli niespodziewanie odspawani od władzy) próbowała już wcześniej zdobyć punkt, wokół którego mogłaby ogniskować atak ale dotychczasowe próby okazały się nie dość nośne. Były to obrona gimnazjów lub usunięcie flag z dekoracjami unijnymi z urzędu premiera. Oczywiście sprawa trybunału nie jest istotna, ale opozycja za pomocą swoich mediów wyolbrzymiła problem, wywołała histerię we własnych szeregach i doprowadziła do sporej manifestacji. Wzięło w niej udział do 15 tysięcy osób.
Tak liczny protest jest zasługą wyłącznie umiejętnie prowadzonej polityki medialnej. Spotkał się z aprobatą mediów, które go wywołały oraz z pozytywnym odzewem wśród wyważonych. Wyważeni, to ci co uważają, że mieliśmy do czynienia z pokazaniem Kaczyńskiemu żółtej kartki, że powinno się wycofać z podjętych decyzji ws. trybunału i w ogóle zastanowić nad zgodą narodową. W związku z tym, można przyjąć, że krąg obrońców demokracji powiększył się właśnie o nową zdobycz: wyważonych i tych, którzy im wierzą.
Władze Warszawy oceniły liczebność tłumu na 50 tysięcy osób.
W niedzielę przez Warszawę przeszedł marsz "Solidarności i Wolności". Ludzi było co najmniej dwukrotnie więcej. To było widoczne, nawet w sprzyjających mediach. "GW" pisała na bieżąco o licznym tłumie (bez podawania liczb szacunkowych) i tylko władze miasta idąc w zaparte wyceniły wielkość manifestacji na 15 tysięcy.
Policja oceniła sobotni marsz na 15, a niedzielny na 50 tysięcy.
Twarzami sobotniej manifestacji obrońców demokracji byli będący do tej pory u żłoba politycy PO, SLD i PSL wraz z tzw. nowymi (spod znaku nowoczesnej), czyli Petru z tą swoją Bredzik-Durnowatą w wielu odmianach. Zwracam uwagę, że oni nie są nowi, przez ostatnie lata kręcili się w orbicie władzy. Bynajmniej do opozycji nie należeli, powinno się ich raczej zaliczyć do beneficjentów systemu (teraz po prostu chytrze próbują przejąć władzę w swoim obozie).
Niedzielna manifestacja składała się z tych co do beneficjentów dawnej władzy nie należeli.
Gdyby opozycja wybrała mniej abstrakcyjny (niż obrona trybunału) punkt zapalny, toby nie zgromadziła tylu zwolenników. Otóż nikt by się nie zebrał w takiej liczbie w proteście przeciwko programowi 500 zł na dziecko, nowe prawo emerytalne czy podniesienie progu podatkowego. Zwracam uwagę, że jak poprzedni rząd ukradł w majestacie prawa (i trybunału) pieniądze z OFE, to nie było tak licznego oporu. Już "frankowicze" mieli większe społeczne poparcie. Żaden konkretny pretekst nie dałby się obronić w sposób racjonalny ergo nie byłby w stanie wywołać takiej histerii medialnej. Nawet preteksty typu in vitro, aborcja, imigranci czy "małżeństwa" homoseksualne nie są w stanie zgromadzić tyle osób.
Opozycja umiejętnie wykorzystała siłę swoich mediów w kształtowaniu opinii publicznej i to wokół pretekstu abstrakcyjnego, na dodatek nieistotnego i kompletnie niezrozumiałego dla nikogo.
Czy możliwa jest eskalacja tak masowych protestów opozycji?
To zależy. Zwolennicy byłej władzy już swój obowiązek spełnili. To był protest nie zakładający żadnego rezultatu poza policzeniem się. Jeśli patrzeć w kategoriach plebiscytu, to były kolejne "wybory" przegrane. Gdyby okazało się jednak, że protest przyniósł rezultat (na przykład wycofanie się prezydenta lub sejmu z decyzji ws. TK), to mogłoby to dać przyczynek do następnych protestów jako skutecznych.
Drugim elementem skali poparcia są media. Jeśli część z nich (telewizja i radio publiczne) zostanie przejęta, a nadawcy prywatni skarceni zatrzymaniem strumienia finansowania publicznego, to siła mediów dawnej władzy znacznie osłabnie. Media papierowe nie są już specjalnie istotne.
Trzecim elementem jest punkt zapalny. Musi się pojawić byle równie abstrakcyjny. To może być pod hasłem obrony demokracji albo wolności. Bo tylko to daje ludziom pretekst do wyrażenia poglądu, który de facto poglądem nie jest. Dlaczego kiedyś do "Solidarności" należało 10 milionów ludzi? Czy wszyscy byli zwolennikami związków? Nie. Gdyby zamiast związku była partia "Solidarność" jej liczebność byłaby dwa rzędy wielkości mniejsza. Bezpiecznie było zadeklarować opór przeciwko władzy zapisując się do związku.
Analogicznie teraz: bezpiecznie jest mieć pogląd szlachetny i abstrakcyjny, bo nie trzeba się z niego tłumaczyć i można dość dowolnie i dość ogólnie go uzasadniać. A to dla ludzi bez poglądów jest bezcenne...
Opozycja (czyli niespodziewanie odspawani od władzy) próbowała już wcześniej zdobyć punkt, wokół którego mogłaby ogniskować atak ale dotychczasowe próby okazały się nie dość nośne. Były to obrona gimnazjów lub usunięcie flag z dekoracjami unijnymi z urzędu premiera. Oczywiście sprawa trybunału nie jest istotna, ale opozycja za pomocą swoich mediów wyolbrzymiła problem, wywołała histerię we własnych szeregach i doprowadziła do sporej manifestacji. Wzięło w niej udział do 15 tysięcy osób.
Tak liczny protest jest zasługą wyłącznie umiejętnie prowadzonej polityki medialnej. Spotkał się z aprobatą mediów, które go wywołały oraz z pozytywnym odzewem wśród wyważonych. Wyważeni, to ci co uważają, że mieliśmy do czynienia z pokazaniem Kaczyńskiemu żółtej kartki, że powinno się wycofać z podjętych decyzji ws. trybunału i w ogóle zastanowić nad zgodą narodową. W związku z tym, można przyjąć, że krąg obrońców demokracji powiększył się właśnie o nową zdobycz: wyważonych i tych, którzy im wierzą.
Władze Warszawy oceniły liczebność tłumu na 50 tysięcy osób.
W niedzielę przez Warszawę przeszedł marsz "Solidarności i Wolności". Ludzi było co najmniej dwukrotnie więcej. To było widoczne, nawet w sprzyjających mediach. "GW" pisała na bieżąco o licznym tłumie (bez podawania liczb szacunkowych) i tylko władze miasta idąc w zaparte wyceniły wielkość manifestacji na 15 tysięcy.
Policja oceniła sobotni marsz na 15, a niedzielny na 50 tysięcy.
Twarzami sobotniej manifestacji obrońców demokracji byli będący do tej pory u żłoba politycy PO, SLD i PSL wraz z tzw. nowymi (spod znaku nowoczesnej), czyli Petru z tą swoją Bredzik-Durnowatą w wielu odmianach. Zwracam uwagę, że oni nie są nowi, przez ostatnie lata kręcili się w orbicie władzy. Bynajmniej do opozycji nie należeli, powinno się ich raczej zaliczyć do beneficjentów systemu (teraz po prostu chytrze próbują przejąć władzę w swoim obozie).
Niedzielna manifestacja składała się z tych co do beneficjentów dawnej władzy nie należeli.
Gdyby opozycja wybrała mniej abstrakcyjny (niż obrona trybunału) punkt zapalny, toby nie zgromadziła tylu zwolenników. Otóż nikt by się nie zebrał w takiej liczbie w proteście przeciwko programowi 500 zł na dziecko, nowe prawo emerytalne czy podniesienie progu podatkowego. Zwracam uwagę, że jak poprzedni rząd ukradł w majestacie prawa (i trybunału) pieniądze z OFE, to nie było tak licznego oporu. Już "frankowicze" mieli większe społeczne poparcie. Żaden konkretny pretekst nie dałby się obronić w sposób racjonalny ergo nie byłby w stanie wywołać takiej histerii medialnej. Nawet preteksty typu in vitro, aborcja, imigranci czy "małżeństwa" homoseksualne nie są w stanie zgromadzić tyle osób.
Opozycja umiejętnie wykorzystała siłę swoich mediów w kształtowaniu opinii publicznej i to wokół pretekstu abstrakcyjnego, na dodatek nieistotnego i kompletnie niezrozumiałego dla nikogo.
Czy możliwa jest eskalacja tak masowych protestów opozycji?
To zależy. Zwolennicy byłej władzy już swój obowiązek spełnili. To był protest nie zakładający żadnego rezultatu poza policzeniem się. Jeśli patrzeć w kategoriach plebiscytu, to były kolejne "wybory" przegrane. Gdyby okazało się jednak, że protest przyniósł rezultat (na przykład wycofanie się prezydenta lub sejmu z decyzji ws. TK), to mogłoby to dać przyczynek do następnych protestów jako skutecznych.
Drugim elementem skali poparcia są media. Jeśli część z nich (telewizja i radio publiczne) zostanie przejęta, a nadawcy prywatni skarceni zatrzymaniem strumienia finansowania publicznego, to siła mediów dawnej władzy znacznie osłabnie. Media papierowe nie są już specjalnie istotne.
Trzecim elementem jest punkt zapalny. Musi się pojawić byle równie abstrakcyjny. To może być pod hasłem obrony demokracji albo wolności. Bo tylko to daje ludziom pretekst do wyrażenia poglądu, który de facto poglądem nie jest. Dlaczego kiedyś do "Solidarności" należało 10 milionów ludzi? Czy wszyscy byli zwolennikami związków? Nie. Gdyby zamiast związku była partia "Solidarność" jej liczebność byłaby dwa rzędy wielkości mniejsza. Bezpiecznie było zadeklarować opór przeciwko władzy zapisując się do związku.
Analogicznie teraz: bezpiecznie jest mieć pogląd szlachetny i abstrakcyjny, bo nie trzeba się z niego tłumaczyć i można dość dowolnie i dość ogólnie go uzasadniać. A to dla ludzi bez poglądów jest bezcenne...
- tu.rybak - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Rybaku
"Opozycja umiejętnie wykorzystała siłę swoich mediów w kształtowaniu opinii publicznej i to wokół pretekstu abstrakcyjnego, na dodatek nieistotnego i kompletnie niezrozumiałego dla nikogo.
Czy możliwa jest eskalacja tak masowych protestów opozycji?"
Możliwa, jeżeli uczestnicy takich imprez będą się czuli jak na majówce, a taki komfort im zapewniono dwa razy.
Raz w sobotę, drugi raz dzisiaj, pod domem Kaczyńskiego.
Marian Kowalski z ONR ma rację - nie możemy oddać im ulicy, bo już nic nam nie zostanie, poza emigracją.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. CO DO TEGO, ŻE GRAMY WG JAKICHS REGUŁ, CHYBA NIKT NIE
ma złudzeń? Na przeciwko nas stoi bezwględny i bezczelny gracz, który wykorzystuje każdy nasz ruch, każde zahamowanie przed draństwem. Wystarczy analiza tego wydarzenia.
http://www.blogmedia24.pl/node/72951
profilu wydarzenia na Facebooku
podana jest data - 13 grudnia, czas trwania pikiety - między godzinami
19 a 22 oraz miejsce zgromadzenia na ul. Mickiewicza, przy której
mieszka prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Inicjator
protestu zapewnia: - To się wydarzy naprawdę. To nie jest jedna z tych
akcji, w której "like it" znaczy tyle tylko, że jest fajnie. Dzieją się
rzeczy ważne i kontekst 13 grudnia nabiera nowego sensu.
Grzegorz Skwarski
To było fajne. Nie, wielkie. Nie, doniosłe. Nie, śmieszne. Fajne. Fajni ludzie. Fajna policjantka mnie pilnowała Emotikon wink
. A jak się rozchodziliśmy, to ludzie (i ja też) mówiliśmy
funkcjonariuszom "dziękujemy. dobranoc" a niektórzy odpowiadali
"dobranoc". Agresywność -10!
Tomasz Zembrzycki miesięcznica trybunalska?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Sprawa jest bardziej złożona
Tak na prawdę w III RP władze sprawował nie rząd a suwerenne środowiska.Rząd był tylko parawanem, który ukrywał przed zwykłymi ludźmi ich rzeczywistych panów. Środowiska te żyły i dalej żyją ze skubania zwykłych obywateli. Te uprzywilejowane środowiska, to przede wszystkim korporacja prawnicza, lekarska ale i nauczycielska, czy urzędnicza nie mówiąc już o samorządowcach.
Wszyscy oni twierdzili zawsze, że muszą doić ludzi, bo oni realizują tylko ustawowe obowiązki. Ustawy po prostu nakazywały, że oni mają mieć lepiej. Te nierówności społeczne zapisane w ustawach są sednem III RP i główną linią ich obrony jest właśnie Trybunał Konstytucyjny a nie tylko Sejm.
Niektórzy działacze Antypisu nawet w wypowiedziach publicznych przyznają, że sprawa z Trybunałem i wybór sędziów był błędem. Przy czym, jak się zastanowić, to błąd polegał na tym, że awantura o Trybunał wybuchła przed jakimikolwiek zmianami ustaw! Nikt w tej chwili nie będzie mógł z łatwością powiedzieć, że Trybunał jest instytucją ponad partyjną, takim sądem dla polityków i programów politycznych. Stał się stroną konfliktu.
Oni zapewne woleli by odwrotnej sekwencji zdarzeń. Najpierw PiS wprowadza ustawy, które nie wchodzą wżycie, bo.... są głupio uchwalane! PiS nie tyle ma zły program, bo ten ludziom może się podobać ale jest tak nieudolny, że nawet ustawy nie potrafi napisać. Tak więc nie nadaje się sprawowania władzy a teraz okaże się, że po prostu ma za mało władzy by realizować program. Tak więc oczywistym zadaniem dla nas jest zdobycie jeszcze większej władzy, jeszcze większego poparcia pod naszymi hasłami!
Awantura o Trybunał pokazała coś przeciwnego, że nawet Sędziowie Trybunału nie potrafią napisać dobrej ustawy, że to co sami wymyślili jest sprzeczne z porządkiem prawnym w Polsce! Pokazał, ze to oni są nieudolni a sprawny PiS jest nieuczciwie hamowany.
Jeśli chodzi o kwestie demonstracji, to do tej pory oni mieli większą zdolność i większą wprawę mobilizowania tłumów niż my. Oni od zawsze organizowali imprezy masowe. A to Wianki na Wiśle, a to masę krytyczną, jakieś tam przystanki w Jarocinie. Każdy przystanek w Jarocinie gromadzi tyle samo ludzi co gromadziły msze papieskie, choć nie te najważniejsze, a odbywa się co roku!
Liczyli więc, że i tym razem zgromadzą przynajmniej porównywalną ilość osób. Wszak wszystkie telewizje reklamowały tą demonstracje Antypisu kilka dni a może nawet tydzień i odbywała się ona w "ich Warszawie".
Okazało się jednak, że raczej pokazała ona ich ograniczenia a nie ich siłę. Nie pokazała ich słabości, bo oni wcale nie są słabi, ale ich siły są wyraźnie ograniczone.
Oczywiście o Trybunał będą walczyć jak o swój, bo bez niego zostaną bez pieniędzy. Czy uda się im go obronić - nie wiem, ale wiem jedno my z łatwością go nie odbijemy. Jeśli nawet się to uda to będzie bardzo ciężko.
Jeszcze jedno. Na demonstracji w niedzielę spotkałem swego znajomego z Pierwszej Solidarności i ku mojemu zdumieniu wyznał mi on, że jeszcze pół roku temu wydawało mu się, że Trybunał to taka "zwykła instytucja"!
Z uprzejmości nie zapytałem się go czy może w ogóle istnieć "zwykła instytucja", ale myślę, że za jakiś czas zrozumie, że takowych nie ma, że każda instytucja jest wyrazem pewnej doktryny politycznej i co więc do pierwotnego jej celu.
Jak ta wiedza się upowszechni, to wtedy zamiany w Polsce nabiorą jeszcze szybszego tempa. Pierwszy przykład już jest.
Tak więc nie wykluczam, że to co się stało z Trybunałem można porównać do działania terrorysty, któremu bomba wybuchła w ręku zanim udał się na miejsce zamachu. Wybuch silny, straty są, ale nie wśród tych ludzi, których chciał zabić.
uparty
4. IMPERIUM ZŁA KONTRATAKUJE
Ale wtedy zawsze warto wiedzieć dokładnie co i dlaczego tak się dzieje, by znakomicie wykorzystać słabości przeciwnika, a nawet zdyskontować Jego siłę. Tak doradzają mistrzowie wschodnich sztuk walki, tak uczą czołowi stratedzy starych i nowych czasów.
Gdy przeciwnik ciągnie - pchaj
Gdy przeciwnik pcha - ciągnij.
Gdy przeciwnik atakuje - nie uciekaj a spojrzyj uważnie.
Popatrz na to, co jest atakowane, zastanów się dlaczego.
Po prostu - pomyśl.
________________________________________________________________________
To jest pierwsze skojarzenie po przeczytaniu komentarza szanownego Pana UPARTY.
Tak jest.
Sprawy zawsze są bardziej skomplikowane.
Zawsze warto wiedzieć co się dzieje i rozumieć całą złożoność tego, co się naprawdę dzieje.
michael