Islamska ruletka Artur Rojek
Konieczne głębokie zmiany w systemie bezpieczeństwa państwa, które powinny nastąpić po zmianie rządu w Polsce, nieuchronnie ścierają się z krytycznym dla całej Europy momentem w jej najnowszej historii. Polska tylko teoretycznie jest bezpieczna. 10 kwietnia 2010 r. pokazał, że gdy na jednej szali jest prowadzenie suwerennej i propaństwowej polityki, wówczas na drugiej należy się spodziewać rzeczy dotychczas niewyobrażalnych. I z takimi najpewniej przyjdzie się zmierzyć w kolejnych kilkunastu miesiącach. Warto wobec tego wyzwania być mądrym przed, a nie po szkodzie.
Z początkiem roku 2014 Państwo Islamskie Iraku i Lewantu przeprowadziło zakrojoną na szeroką skalę ofensywę wojskową w Iraku zachodnim a następnie północnym, której uwieńczeniem było ogłoszenie w dniu 29 czerwca 2014 r. kalifatu Państwa Islamskiego. W tym samym czasie krwawe walki w Kijowie doprowadziły do obalenia rządu Wiktora Janukowycza, którego polityka skutkowała coraz silniejszym związaniem Kijowa z Moskwą i rezygnacją z europejskich aspiracji Ukraińców.
W odpowiedzi na zwycięstwo Majdanu Rosja złamała przyjęte przez siebie zobowiązania międzynarodowe z początku lat 90-tych XX wieku, gwarantujące integralność terytorialną Ukrainy w zamian za zrzeczenie się przez nią prawa do posiadania broni jądrowej. W kolejnych krokach Moskwa, przy początkowo biernej postawie Ukraińców, dokonała wojskowego zagarnięcia Krymu, co później usankcjonowała operetkowymi aktami politycznymi, przypominającymi do złudzenia znane nam republiki rad z roku 1920 czy rządy ludowe z roku 1944. Następnie Kreml podjął próbę analogicznego oderwania siłą od Ukrainy wschodnich i południowych części tego kraju, a gdy to się nie udało rozpoczęła ograniczoną wojnę obliczoną na osłabienie całej Ukrainy.
Emigranci a terroryści
Tak jak wojna rosyjskich bojówek udających ruchy separatystyczne wschodniej Ukrainy, z każdym miesiącem coraz wyraźniej destabilizuje politycznie i gospodarczo naszego wschodniej sąsiada, tak politycznie oraz w kwestiach bezpieczeństwa Unię Europejską osłabia i destabilizuje niekontrolowany napływ imigrantów, przede wszystkim z rejonu Biskiego Wschodu i Azji Centralnej. Oczywiście krajów pochodzenia setek tysięcy imigrantów jest wiele, jednak od połowy roku 2014 procentowy udział imigrantów zmierzających do Europy z Afganistanu, Iraku i Syrii wzrósł w sposób skokowy, nie dający się wytłumaczyć w oparciu o proste analogie względem monitorowanego w latach poprzednich ruchu migracyjnego.
Według danych Frontexu, czyli Europejskiej Agencji Zarządzania Współpracą Operacyjną na Zewnętrznych Granicach Państw Członkowskich Unii Europejskiej, imigracja zewnętrzna do Państwa Unii Europejskiej w latach ubiegłych wyglądała następująco: w roku 2008 na granicach Unii odnotowano 159 881 nielegalnych imigrantów. W roku 2009 było ich 104 599, w 2010 – 104 051, w 2011 – 140 980, w roku 2012 jedynie 72 437, w roku 2013 ponownie ponad 100 000 – tj. 107 365. W roku 2014 granice UE przekroczyło już jednak 283 532 nielegalnych imigrantów, co więcej po raz pierwszy od wielu lat miesiące zimowe nie osłabiły ruchu migracyjnego. I wreszcie, według danych Światowej Organizacji ds. Emigracji: od stycznia do połowy listopada 2015 roku do Europy przybyło ponad 849.000 nielegalnych imigrantów. Najwięcej dociera ich do Europy z Syrii i Afganistanu – a najważniejszym krajem przerzutowym dla imigrantów zmierzających na Stary Kontynent jest obecnie Turcja, które rola w całym tym konflikcie jest dwuznaczna.
W Afganistanie, Iraku i Syrii od kilku lat nie działają sprawie żadne struktury o charakterze państwowym. Mamy tam zatem do czynienia z rzeszą kilku milionów młodych mężczyzn bez tożsamości i przeszłości dla świata zachodniego. Są to ludzie kształtowani przez wojnę, przemoc i agresywną ideologię. Jedynym uorganizowanym tworem para państwowym na tym terenie, z którym chcą się utożsamiać, jest Państwo Islamskie. To ono jasno deklaruje wolę odwetu i walki ze zdemoralizowanym Zachodem (nota bene retoryka o „zdemoralizowanym Zachodzie” doskonale koresponduje z podobną narracją ideologów Kremla). Państwo to inspiruje i budzi podziw wielu muzułmanów także spoza obszarów ogarniętych wojną, o czym świadczy chociażby fanatyczna reakcja tureckich kibiców na próbę zorganizowania minuty ciszy na stadionie w trakcie meczu piłkarskiego.
W tych okolicznościach należało przyjąć za pewnik, że nadzwyczajny ruch imigracyjny z jakim Europa ma do czynienia w ostatnich dwu latach służy, między innymi, do przerzutu struktur militarnych i organizacyjnych Państwa Islamskiego do Europy. Struktur lub pojedynczych osób o jasno sprecyzowanym planie działania. Zamachy w Paryżu i zamieszanie wokół meczu piłkarskiego w Hanowerze jedynie to przypuszczenie potwierdzają.
Macki Kremla
Obok analogii czasowej jaka wiąże wydarzenia na wschodzie Ukrainy z psychozą terroru, która w nadchodzącym roku najpewniej zawładnie świadomością Europejczyków warto też wspomnieć o nieco bardziej bezpośrednich związkach. Doskonałym źródłem zestawiającym te związki jest opracowanie Ośrodka Analiz Strategicznych autorstwa Czesława Kosiora zatytułowane: „Państwo Islamskie a Rosja, czyli o sojuszu niekoniecznie z przypadku”. Każdemu polecam samodzielną lekturę tego opracowania, w tym miejscu przywołując jedynie trzy istotne z punktu widzenia naszych rozważań spostrzeżenia tam zawarte.
Po pierwsze: Państwo Islamskie, a przede wszystkim jego element bezpieczniacki, jest dziełem byłych irackich oficerów wywiadu z czasów Husajna, bazujących na szeroko pojętych wzorach sowieckich. Nakazują one masowe sadowienie agentury jak też masowe stosowanie wszelkich środków ofensywnych – co w przypadku terrorystów oznacza wysyłanie do Europy raczej setek niż dziesiątek zazadaniowanych bojowników.
Po drugie: Państwo Islamskie zasilone zostało przez ekstremistów z Kaukazu, którzy byli przedmiotem rozpracowania, inspiracji a niekiedy wprost agenturalnego prowadzenia przez FSB. Można wobec tego z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że obok wojny, nienawiści i ideologii skrajnego islamu, świadomość „bojowników ISIS” kształtować mogą też rosyjskie cele strategiczne. Pamiętajmy wszak, że obecna ekipa na Kremlu nie wzdragała się przed zabiciem setek własnych obywateli w zamachach bombowych w Bujnaksku, Moskwie i Wołgodońsku.
Po trzecie: co widać też znakomicie w ostatnich dniach – terroryzm i radykalizm muzułmański sprzyja traktowaniu Rosji przez Zachód jako sojusznika, odciągając skutecznie uwagę państw demokratycznych od agresywnych posunięć samego Kremla. Terroryzm islamski pełni zatem funkcję politycznego narzędzia w rosyjskich rękach.
Papież celem ISIS
Wśród swoich celów o charakterze ideowo-symbolicznym rzecznicy ISIS wymieniają zatknięcie flagi Państwa Islamskiego na szczycie kopuły katedry św. Piotra w Rzymie oraz zabicie Papieża. Franciszek jest zresztą celem gróźb nie tylko przedstawicieli ISIS ale wszelkich zbrodniczych organizacji islamskich. Nie mogą one bowiem wybaczyć Ojcu Świętemu krytyki pod ich adresem jak też faktu, że wedle powszechnej opinii, poważanej też w świecie muzułmańskim, Papież należy do najważniejszych autorytetów moralnych na ziemi o globalnym oddziaływaniu. A to z kolei podważa uniwersalistyczne roszczenia ISIS, Boko Haram czy Jemaah Islamiah.
Przed zagrożeniem wobec Papieża jesienią 2014 roku przestrzegał publicznie ambasador Iraku przy Watykanie Habeeb Al Sadr. W jego ocenie wrogość wobec Franciszka ze strony terrorystów wzrosła po tym jak ten zaapelował do Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników o pomoc dla wierzących i powstrzymanie działalności Państwa Islamskiego, wymierzonej zwłaszcza w chrześcijan. Zostało to odebrane jako wyzwanie do walki, to jasne. Teraz chcą zabić papieża i ich groźby są realne. Z kolei niespełna dwa miesiące temu, 23.09.2015 r. w Filadelfii FBI zatrzymała piętnastolatka, który inspirowany za pośrednictwem mediów społecznościowych przez ISIS przygotowywał się do zamachu na Papieża podczas jego pobytu w USA.
Bez wątpienia zatem, ważnym celem Państwa Islamskiego jest papież Franciszek. Dla ISIS cel ten jest istotny z punktu widzenia jego pozycji w świecie muzułmańskim ale też z punktu widzenia walki psychologicznej z Europą. Papież jest bowiem celem islamistów jako przywódca duchowy, jako lider polityczny Zachodu, jak też jako spersonalizowany symbol Rzymu – stolicy chrześcijaństwa.
Polska – cel łatwy i symboliczny
Co, poza powyższym, przemawia za wysokim prawdopodobieństwem, że ekstremiści inspirowani przez ISIS podejmą próbę zamachu na Papieża podczas jego wizyty w Polsce w czasie Światowych Dni Młodzieży lub też podejmą próbę spektakularnej rzezi zgromadzonych tam młodych ludzi. Warto pamiętać bowiem, że ważnym przejawem siły i sprawności ISIS jest już samo masowe „zabijanie krzyżowców”, w odwecie za ich zniszczenia dokonywane w krajach muzułmańskich (bez wdawania się w rozważania dotyczące zasadności tych zarzutów).
Przede wszystkim ISIS z pewnością zna słabości polskiego systemu bezpieczeństwa. Tragedia Smoleńska, podsłuchiwanie szefów służb, groteskowa operacja antyterrorystyczna z Brunonem Kwietniem w roli głównej – same tylko źródła jawne każą ISIS przyjąć, że Polska to dość łatwy cel ewentualnych zamachów.
Ponadto, by skutecznie zaplanować i przeprowadzić w dużym mieście europejskim zamach terrorystyczny, nie trzeba dzisiaj znać wcześniej terenu ani go osobiście rozpoznawać. Nawet w Niemczech, gdzie nie mamy możliwości skorzystania z widoku street-view – dysponujemy dokładnymi mapami satelitarnymi, dokładnymi adresami i danymi lokalizacyjnymi wszystkich istotnych instytucji publicznych i prywatnych, sklepów, hal sportowych, budynków rządowych itd. Plany i schematy komunikacji miejskiej i podmiejskiej, rozkłady jazdy, czasy przejazdu od przystanku do przystanku, odległości między punktami na mapie z dokładnością do jednego metra. W oparciu o te dane jeden człowiek może w przeciągu kilku dni rozpisać dokładny schemat działania kilku osób wyruszających pociągami, samochodami lub samolotami z dowolnego punktu w Europie do danego miasta, w taki sposób, by ludzie ci nie kontaktując się ze sobą mogli w jednym dniu przybyć na miejsce operacji, a potem osobnymi drogami dotrzeć do celu.
Nie wiem skąd bierze się powtarzany publicznie mit o niezwykłym skomplikowaniu takiego planowania, ale przestrzegam ludzi ufających tej dezinformacji, że jest to zadanie dziecinnie proste. Problemem dla terrorystów może być jedynie przerzut broni, ale w tym akurat fachu – nielegalnego zdobywania i przerzutu broni – są najpewniej specjalistami. Terror można zresztą siać w spanikowanym tłumie też za pomocą maczety zrobionej z kuchennego tasaka, więc w skrajnie niekorzystnym dla terrorystów środowisku zawsze zostaje im jeszcze taki scenariusz.
Nie bez znaczenia będzie też wspomnieć, że graniczną twierdzą nowego kalifatu zrodzonego w umysłach ideologów ISIS jest Kamienic Podolski, a porażka wiedeńska stanowi ważny etap w „wiecznych” zmaganiach „synów Allaha” z „krzyżowcami”. ISIS z uwagi na swoje uniwersalistyczne ambicje lubi ogrywać wszelką symbolikę toteż ważne wydarzenie dla chrześcijan, którego ewentualne zakłócenie można okrzyknąć rewanżem za Wiedeń, wymaga wzmożonej uwagi ze strony służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.
Przy czym należy tu myśleć nie w kategoriach bezpieczeństwa porządkowego ale antyterrorystycznego a przyczyn zagrożenia szukać nie tylko na południu ale i na wschodzie. Warto też pamiętać, że nadal nie wiemy jaką rolę w wydarzeniach z 10 kwietnia 2010 roku odegrały polskie służby lub ludzie wywodzący się z tych służby. Oni także mogą być zainteresowani w jak najszybszym wywróceniu ładu politycznego w Polsce. A postawa polityczna PO wskazuje, że partia ta jedynie na taki scenariusz jest i będzie w najbliższym czasie nastawiona. Pytanie czy postawa ta wynika jedynie z intelektualnego uwiądu Platformy, czy z też z jakiś konkretnych podszeptów w stylu: „prezydent gdzieś poleci i problem się rozwiąże”, tudzież „Talibowie w Klewkach”. To wszystko czynniki ryzyka, które należy uwzględnić, a które bynajmniej nie wyczerpują swojej listy.
Statystyki zbrodni
Warto jeszcze zwrócić uwagę, że szereg zamachów dokonywanych przez ISIS jest przeprowadzana systemem mieszanym, a więc z użyciem różnych środków napadu: karabinów maszynowych, ładunków przenoszonych przez samobójców, samochodów pułapek, czy samochodów prowadzonych przez samobójcę. Zamachy w Paryżu to jeden z takich przykładów. W ujęciu statystycznym w roku 2015 od stycznia do dnia zamachów w Paryżu ISIS przypisano łącznie 64 zamachy terrorystyczne. Przy czym 24 to zamachy samobójcze, 18 to samochody pułapki, 8 ataków dokonano z użyciem broni palnej. 14 pozostałych w tym ujęciu zamachów przeprowadzono w inny sposób, przeważnie było to podłożenie ładunku wybuchowego.
Trzy pierwsze kategorie wyodrębniam, gdyż są one najbardziej efektywne z punktu widzenia terrorystów. Przy czym w Europie najprościej przeprowadzić atak samobójczy lub z użyciem broni maszynowej. Takie były zresztą ataki, które przebiły się do świadomości europejskiej, tj: zamach z 7 stycznia br. na lewicowe pismo satyryczne w Paryżu w wyniku którego śmierć poniosło 12 osób, zamach na Muzeum Bardo w Tunisie z 18 marca br., w którym zginęło 20 zagranicznych turystów, wreszcie zamachy z 13.11.2015 r. w Paryżu. Wszędzie tam użyto broni maszynowej, a w Tunisie i Paryżu brano też zakładników, lecz nie w celu ich przetrzymywania ale metodycznej egzekucji.
Wypada też wspomnieć, że ISIS nie jest najbardziej zbrodniczą organizacją terrorystyczną a zamachy na przedstawicieli Zachodu nie stanowią istoty aktywności terrorystycznej tej organizacji. I tak dla przykładu, gdy Europa załamywała ręce nad kilkoma ofiarami z Charlie Hebdo, w północno-wschodniej Nigerii w rejonie miasta Baga islamiści z Boko Haram dokonali w ciągu 4 dni rzezi ponad 2000 osób. Z kolei głównymi ofiarami ISIS w roku 2015 byli nie Europejczycy ale chrześcijanie, Kurdowie i inni muzułmanie na terenie Iraku i Syrii.
Czas, którego brakuje
W zapewnieniu bezpieczeństwa antyterrorystycznego kluczową rolę do odegrania mają służby tajne. W Polsce były one przez ostatnie 8 lat puszczone samopas i tradycyjnie już zajmowały się ochroną interesu własnego i powiązanych z nimi sitw, nie zaś ochroną bezpieczeństwa państwa. Obciążają je bowiem nie tylko zdarzenia już wspomniane, ale też liczne afery niosące ogromne straty dla budżetu państwa i jego bezpieczeństwa – jak afera hazardowa, sprzedaż PKP-Energetyki, sprzedaż CIECH-u i szereg innych. Należy założyć zatem, że dziś służby nie są w stanie wypełniać swoich ustawowych obowiązków.
Problem w tym, że ich reforma wymaga czasu, a tego obecny rząd praktycznie już nie ma. Zapewnienie ochrony antyterrorystycznej Światowym Dniom Młodzieży czy szczytowi NATO w Warszawie wymaga natychmiastowych działań, którym służby „w reformie” nie sprostają. Co więcej, niezależnie od sprawności służb tajnych i porządkowych do zamachów i tak może dojść.
Dla wszystkich przeciwników obecnego rządu, a tych nie brakuje ani w Polsce, ani poza nią – szczególnie wśród wpływowych grup pasożytujących na naszym kraju, ewentualne zamachy będą hasłem do frontalnego ataku i usprawiedliwiania tragicznych wydarzeń rzekomą niekompetencją nowej ekipy. Przypomnę tu wciąż powtarzane zarzuty pod adresem Antoniego Macierewicza, że swoimi działaniami jako likwidator WSI i szef SKW naraził na bezpieczeństwo żołnierzy polskich kontyngentów wojskowych w sytuacji, gdy nasze straty osobowe w dwu bojowych kontyngentach – irackim i afgańskim – za kadencji Macierewicza wyniosły łącznie 6 polskich żołnierzy. W analogicznym okresie za kadencji generała Janusza Noska na jednej tylko misji afgańskiej poległo w kolejnych 11 miesiącach 8 żołnierzy (w sumie było ich 9). Oczywiście takie porównania w przypadku misji bojowych (i roli służb tajnych w tych misjach) są dość zwodniczym narzędziem badawczym, ale jednego dowodzą bez spornie: zarzuty pod adresem Macierewicza nie miały usprawiedliwienia w faktach a jednie w rozpuszczanych po mediach legendach. I tym sposobem kolejne kłamstwa pod adresem Macierewicza, wbiły się dość skutecznie w świadomość społeczną.
Należy zatem założyć, że teraz również nie fakty, ale siła tub medialnych i powszechnej nagonki politycznej na nowy rząd moderować będzie społeczny odbiór przyszłych wydarzeń.
Spiesz się powoli
Nowy rząd, a przede wszystkim ludzie odpowiedzialni w nim za służby, muszą starannie zaplanować i zsynchronizować w ramach całego sektora służb tajnych i policyjnych ich całkowitą przebudowę. Warto ją jednak odsunąć w czasie, by reforma nie zderzyła się z łatwymi do przewidzenia zagrożeniami. Czas ten należałoby wykorzystać do głębokiego audytu służb, takiego który nie da funkcjonariuszom pretekstu do utyskiwania na paraliżowanie ich prac, a jednocześnie pozwoli do szpiku kości prześwietlić kondycję całej branży. Audyt taki powinien określić pożądaną z punktu widzenia Polski strukturę aparatu służb tajnych, aby były one skuteczne ale też, by stworzyć mechanizm ich rzeczywistego zadaniowania i kontroli. Audytu który pozwoli usunąć ze służb ludzi o niejednoznacznej lojalności i zerowej przydatności.
Takie posunięcie ma jeszcze jedną zaletę. Sprawdzi przydatność tych ludzi w sytuacji rzeczywistego zagrożenia. A reformę, a w zasadzie budowę nowego systemu służb tajnych, nakierowanych na strzeżenie polskiej racji stanu, pozwoli zrealizować po odzyskaniu zaufania społecznego do polityki, czyli po zrealizowaniu pierwszych, kluczowych obietnic wyborczych, otwierających pole do dalszych zmian w państwie.
Autor jest publicystą-analitykiem, związanym swego czasu z tygodnikiem „Głos”. Dziś pisuje głównie jako freelancer.
Artykuł zamieszczony za wiedzą i zgodą Autora
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz